Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-04-2019, 17:26   #32
Brilchan
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Dalsza część wspólnego dialogu

- Panie, czy ja panu czegoś zabraniam? Chcesz pan iść, to sobie pan idź. To nie moja, decyzja. Nie jestem cholernym neurologiem - wypalił w końcu inspektor.
- Nie mam, zatem kompetencji do podważania jego decyzji. Psychiatrą też nie jestem. Nie mam zamiaru brać na siebie odpowiedzialności za to, co pan zrobisz po wyjściu. Może jesteś pan normalny, a może w przypływie wściekłości wsadzisz pan komuś nóż pod żebra tuż po tym jak radośnie rzucisz się pan w jego objęcia. Nie uchylam decyzji specjalistów. Dziękuję za uwagę - Dodał Smith, po czym wziął głębszy oddech.
- Przepraszam za to uniesienie - rzekł wyraźnie chcąc powrócić do swojego uprzejmego tonu, lecz wciąż pobrzmiewało w nim echo irytacji.
- Czy są jeszcze jakieś potrzeby, pytania, wątpliwości, które mógłbym rozjaśnić? - Zwrócił się do wszystkich.
- Jak rozumiem obiekcje, co do wyjścia tyczą się tylko tego pana z hipoglikemią a ja mogę jechać w siną dal? Jak sam Pan widzi nie jestem agresywny - Upewnił się Adam.
- Stary, nie puszczą cię, wymyślą inną śpiączkę i okaże się, że nie możesz wyjść, bo prowadząc pojazd kołowy możesz kogoś przejechać. Mylę się panie agencie rządowy? - Karl nie krył irytacji.
- Inspektorze państwowy - uprzejmie poprawił Karla Smith, po czym zwrócił się do Adama.
- A pamięta pan, panie Sosnowski, wczorajszy występ? W pana przypadku psychiatra także miał kilka wątpliwości. Traumatyczne przeżycia różnie oddziałują na umysł ludzki.
- Cóż za zaskoczenie - powiedział z uśmiechem Karl - Ty z czarnymi oczami, jesteś sławna. Dzwoń do swojego adwokata, managera czy kogo tam masz. Niech ciebie i nas przy okazji wyciągnie. O ile niezrównoważone osoby mają prawo do telefonu. Co panie agencie rządowy? Wiesz przynajmniej, kim jesteśmy?
- Ależ oczywiście, mogą państwo dzwonić. Nie ma tutaj żadnych wytycznych, więc mogę państwu nawet użyczyć własny telefon. Mogą też państwo skorzystać z porady specjalistów, których poproszę zaraz po wyjściu - uśmiechnął się ponownie Smith, ignorując pozostałe pytania.
- Izolatka, brak papierów do podpisania na cokolwiek, informacja a nie pytanie o transport, brak latających wszędzie piguł, no i te osiłki przy drzwiach - odezwała się pokryta strupami dziewczyna, która teraz spojrzała swoimi zupełnie czarnymi oczami na Karla - Chłopie, jeśli jeszcze nie zaczaiłeś, mamy przejebane. Jesteśmy w kiciu. Tylko takim nieoficjalnym, może nawet politycznym, dlatego Smith nam niczego nie powie. Nawet jakbyś go potem pozwał z nami, jako świadkami, to nie będziesz miał poparcia zarzutów, bo on ani razu nam przecież nie groził i jak katarynka powtarza, że jesteśmy wolni... Tak został wyszkolony, nic na niego mieć nie będziesz. A ponieważ wszyscy byliśmy nieprzytomni, mogą wystawić nam, jakie tylko chcą obserwacje lekarskie. Dla nich stworzenie takiego podpisanego papierka z datą wsteczną to bułka z masłem. Podsumowując, nie mamy wyboru, a wydzwanianie po różnych miejscach i rzucanie się, tylko zrobi z ciebie wariata... noż kurwa jak to swędzi!
Anna nagle zgięła się wpół, jej szczęka i zaciśnięte na łóżku palce aż drżały z wysiłku, jakim było hamowanie odruchu drapania.
Obraz zawirował Annie przed oczami i ustabilizował się po chwili prezentując świat z dwóch całkowicie odmiennych, lekko przesuniętych perspektyw. Wszystko wróciło do normy szybciej niż uległo rozstrojeniu.
Karl nie odpowiedział nic dziewczynie. Sam doszedł do podobnych wniosków. A nawet dalej. Był pewien, że nikt im nie postawi zarzutów, bo to wydarzenie nie ma miejsca. Ktoś chciał zamieść sprawę pod dywan, albo mieć króliki doświadczalne, żadna z tych opcji nie odpowiadała Karlowi. Alternatywą była ucieczka. On nie miał w zasadzie nikogo, ale reszta nie miała tego luksusu. Mógł sobie pozwolić na więcej niż oni…
Adam słuchał spokojnie i rozważał zaistniała sytuacje w końcu uśmiechnął się bardzo wrednie ten uśmiech i wyraz oczu nie pasował do kalekiej twarzy raczej do wilka, który właśnie dopadł samotne jagnię
- Dobra, Janek pobawiliśmy się trochę byłem kulturalny ty też doceniam to. Skończymy tą szopkę ty skretyniały garniaku czy pamiętasz mój wczorajszy występ? Ależ, pamiętasz przed chwilą miałeś kolejny pokaz moich zdolności aktorskich Złotko… Ja rozumiem PISorku, że nie chcesz stracić pracy po tym jak ktoś z nas wyjdzie i coś odpierdoli, ale zdradzę ci pewien sekret, o którym dobrze wiesz… Nie masz prawa nas tu przetrzymywać! Jakbyście ogłosili stan wyjątkowy wtedy mógłbyś nas przetrzymywać bez podania przyczyny głupi chuju, ale bez tego? Łamiesz nasze prawa obywatelskie i już ja się upewnię, że za chwilę stracisz tą swoją cenną pracę! Mój ojciec pracuje dla telewizji zaraz tu ściągniemy wam na łeb dziennikarzy z kamerami, matka jest celebrytką ma znajome w szmatławych dziennikach ja studiuję dziennikarstwo fizycznie nie jestem w stanie nikomu wiele zrobić, co najwyżej komuś przejadę po stopie, dostanę pierdolca to pierwszy lepszy otyły ośmiolatek jest wstanie mnie wypierdolić z wózka daje ci kart blanche, jeżeli coś się mi stanie nie poniesiesz odpowiedzialności. Jednak, jeżeli NATYCHMIAST nie usuniesz tych swoich goryli z przejścia upewnię się, że wszyscy na całym świecie będą cię kojarzyć, jako Jana Smitha urzędnika, który znęcał się nad kalekami nikt cię nigdy nigdzie nie zatrudni będziesz pariasem! Zgniotę cię jak karalucha! To twoja ostatnia szansa pierdolony karaczanie w garniaku wypierdalaj stąd w podskokach razem ze swoją obstawą albo zacznę takie przedstawienie, że przy tobie Fritz wyda się ludziom aniołem - Pogroził.
Brzęk przerwał rozmowę na kilka krótkich chwil. Widelec leżał na podłodze koło łóżka jednego z nieprzytomnych jeszcze pacjentów.
- Smith... - Odezwała się z wysiłkiem Vanilla, nie podnosząc tym razem głowy - Mnie interesuje jedno. Czemu akurat my? Niektórzy z nas są rozpoznawalni - dziewczyna chyba nie zorientowała się, że tym stwierdzeniem pośrednio potwierdziła domysły Adama - Z tego, co zauważyłam mamy rodziny, znajomych... Nie jesteśmy, więc grupka bezdomnych, na których możecie prowadzić eksperymenty i nikt sie nie kapnie, że zniknęliśmy. Musi być w nas coś specjalnego, nie? Coś, co odróżnia nas od reszty i... Kogoś to bardzo interesuje. Powiedz mi, Smith, przystojniaku, jesteś od profesorka? - Popatrzyła wprost w oczy, inspektora, jakby chciała nie tylko usłyszeć jego odpowiedź, ale też wyczytać z mowy jego ciała.
 
Brilchan jest offline