Gorąca woda powoli wypłukiwała chłód z ciała
Jessi. Nagle wydało się, że coś usłyszała. Niestety szum wody zagłuszał prawie wszystko. Zakręciła kurki. Nagła cisza aż dzwoniła w uszach. Już miała odkręcić wodę, gdy przypomniała sobie, że wczoraj oddała torebkę z dokumentami. Cichu wyszła spod prysznica i założyła szlafrok. Ostrożnie wyjrzała z łazienki. Nic. Cisza. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
Dziewczyna ostrożnie podeszła i wyjrzała przez judasza. Pani Morrison, sąsiadka zza ściany. Otworzyła drzwi.
- Przepraszam złociutka, że przeszkadzam, ale stłukły mi się okulary i nie mogę przeczytać. A to jakieś urzędowe pismo. Mogłabyś…
Bez czytania rozpoznała pieczątkę, była taka sama jak na jej. Wolfream & Heart. Pismo było identyczne jak to które znalazła, tyle że skierowane do pani Morrison. Wiedziała, że pani Morrison też wynajmowała mieszkanie od Jenkinsa.
Po malowniczym pobieraniu krwi od
Franko i mniej malowniczym przekazaniu próbki przez
Brooke, Max zajął się robotą. Tłumaczył co robi, ale tylko Brooke miała wrażenie, że coś jej świta. Franko i Tommy tylko kiwali mądrze głowami. W końcu wyniki zaczęły spływać. Na pierwszy ogień poszła próbka ze szpitala.
- Hmm, nie powiem, że się tego nie spodziewałem - mruknął Max
- Jest sporo punktów wspólnych z Tommym. Te same charakterystyczne znaczniki tu i tu - wskazał ekran -
to, że tak piwem poza “ludzka skalą”. Tyle, że pan Monnari jakoś bardziej odstaje w tych elementach, tak jakby to zostało “doklejone”. To musiała być jakaś terapia genowa. Nie wszystko tu gra…
- Lekarze mówią, że kiepsko z nim, pikawa mu siada czy coś - powiedział Franko.
- Paradoksalnie, to co czyni go lepszym jednocześnie go zabija. - Teraz twoja kolej Brooke - komputer wypluł kolejne wyniki. Cała trójka patrzyła przez ramię Maxowi.
Sullivan okazał więcej powściągliwości i stał dwa kroki dalej. Brooke patrzyła i coś się jej nie zgadzało. Max przystawił wydruk do monitora. Różnica była wyraźna. -
Moja droga, od ostatnich badań coś się zmieniło. I to nie kwestia zdrowego odżywiania się. Ty nawet nie jesteś istota opartą na węglu. Nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, ale składasz się z cząsteczek wody, połączonymi jakimś silnym wiązaniem wodorowym. W to wbudowane są łańcuchy węglowe… Tommy może kontrolować ziemię i pochodne, a ty zapewne możesz zmienić się w płyn
- Może - potwierdził
Tommy.
- Fascynujące, czy mogła byś… - zamilkł widząc minę Brooke -
Może później.
- Ok, Franko. Są i twoje wyniki… - Max w zamyśleniu sięgnął po zimna kawę… stała tu od jego ostatniej wizyty w laboratorium. Pociągnął łyk i nagle prychnął na ekran komputera pokrywając go brązowymi kropkami. Zakrztusił się i zaczął kaszleć. Wielka łapa Franko klepnęła go w plecy.
- Wystarczy - wychrypiał Max, przetarł rękawem monitor i zaczął odczytywać się w dane, sprawdził coś na tablecie i znowu na ekranie. Spojrzał na Franko i powiedział:
- Przepraszam… to chyba moja wina. Tzn. twój stan. W żyłach płynie ci płyn z komory Uni Medycznej, którą pomagałem zbudować. Jest w takim stężeniu, że wciąż odbudowuje komórki, które obumierają. Stan twoich komórek można określić na… tragiczny. Jakby twoje ciało umarło.
- Nie jakby Max, nie jakby - powiedział Franko.
- Do tego gęstość… jak hartowana stal. Tylko nie wiem jak to się znalazło w twoich żyłach. Projekt zamknięto po wybuchu.
Nagle w kieszeni Tommyego za wibrował telefon, chłopak zerknął dyskretnie. Zack.
- Musze odebrać - powiedział do reszty odszedł w kąt laboratorium.
- Co jest stary, jestem trochę zajęty.
- Nawet nie wiesz co się stało - usłyszał podekscytowany głos Zacka. -
Był tu ten grubas co mówiłeś. Zbadali moje próbki i...i… - aż się zapowietrzył.
- Oddychaj stary.
- Dobra, już mi lepiej. Gruby powiedział, że jest pewien eksperymentalny lek. Że to nic pewnego, ale być może ten lek zregeneruje nerwy. Rozumiesz Tommy? I jeśli się zgodzę to pogada z dyrektorką. Zgodziłem się Tommy...