Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2019, 00:55   #333
Krieger
 
Krieger's Avatar
 
Reputacja: 1 Krieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputacjęKrieger ma wspaniałą reputację
- Ruaidhri z Kniei Kłów. - Rudowłosy mężczyzna przyłożył dłoń do piersi. Ciężko dyszał i był wręcz skąpany we krwi - w dużej mierze swojej.
- Zawdzięczam wam życie, nieznajomi. Gdyby nie wy, ja i Lugh bylibyśmy teraz nawozem. - Na dźwięk swojego imienia, szarpiący hiobgoblińskie truchło biały lew podniósł łeb i przytruchtał do swojego towarzysza, oblizując poplamiony czerwienią pysk. Rori z trudem kucnął i przejechał ręką po zranionym grzbiecie zwierzęcia, zasklepiając ranę przy akompaniamencie błysku światła i przyjemnego zapachu kwiatów, który momentalnie zniknął pod swądem krwi i opróżnionych pośmiertnie jelit. - Bywało gorzej. Czy któreś z was też zostało ranne? Opatrzenie was to najmniej, co mogę zrobić by się wam odwięczyć. - Mężczyzna mówił płynnie, choć z wyraźnym akcentem. Niebieskooki uważnie obserwował wybawców. Nie chciał dawać im powodu do niepokoju, ale nie zależało mu też na wystawieniu się na kolejny atak. Pocieszał się tym, że gdyby chcieli by nie żył, już by tak było, i choćby chciał ich powstrzymać, nie był teraz w stanie.

Kharrick spojrzał na bliźniaków i wilczycę.
- Zdaje mi się, że udało się nam obyć bez poważnych ran. - Znów sobie przypomniał centaura. Westchnął.
- Nie zdajesz się być przyjacielem szaroskórych. Powiedz, co robisz saa… prawie sam w środku lasu?

Rori usiadł ostrożnie, wypuszczając z ust ciche syknięcie bólu i opierając szerokie plecy o krawędź jaru. Nad jego głową dyndała zwisająca noga hobgoblina który go postrzelił - na nagolenniku legionisty widniały ślady szczęk.
- Zmierzam do Gristledawn. - Powiedział, rzucając na siebie zaklęcie leczenia i odchylając głowę z ulgą. - Phaendar jest zajęte. Przez tych przyjemniaczków. - Pstryknął palcem okuty żelazem obcas goblińskich desantów.

- Mam dla ciebie złą wiadomość. Gristledawn zostało zniszczone. Ale my za to z Phaendar jesteśmy. Znaczy oni - Złodziej wskazał kciukiem za siebie na dwójkę Belerenów.

Mina Roriego stężała na wieść o zniszczeniu Gristledawn, ale po chwili zerwał się na równe nogi.
- Phaendarczycy przetrwali? To fantastycznie! Do kroćset, Nirmathanie to najdzielniejszy i najbardziej uparty naród na całym Golarionie. - Rori zmierzył rodzeństwo ciepłym spojrzeniem. - Byłem pod Phaendar kilka nocy temu. Goblinoidy zrobiły z niego prawdziwą warownię, a las stał się bardzo niebezpiecznym miejscem. - Mężczyzna spojrzał na martwego hobgoblina i splunął przez ramię. - Zeszłej nocy trafiliśmy na patrol. Dwóch, w tych samych mundurach jak ci tutaj. Być może niedokładnie po sobie posprzątaliśmy, skoro dzisiaj to oni zasadzili się na nas. - Wydawało się, że rudowłosy miał na myśli siebie i kręcącego się niespokojnie, wpatrzonego w wilczycę Lugha. - Albo to zwykłe zrządzenie losu, jak nasze spotkanie. A więc została was czwórka?

Kharrick chwilę popatrzył na nieznajomego. Uśmiechnął się.
- Hmmm powiedzmy, że nie tylko czwórka. Ale jak gotowyś z nami przemaszerować jeszcze kawał lasu to możesz sam się przekonać. Znajdzie się nawet ktoś aby cię opatrzyć.

Rori przyklęknął z niemałym trudem i podrapał Lugha za uchem.
- Jak myślisz, przyjacielu? Mamy w sobie siłę na jeszcze jedną podróż? - Spytał cicho, a potem spojrzał Kharrickowi głęboko w oczy. [/i]- Przybyłem w te strony, żeby dowiedzieć się, czemu nasz dom cierpi. Na południu pojawiły się hobgobliny, uderzając jak błyskawica, a na północy… - Mężczyzna zawiesił głos, a potem wstał. - Ruszamy z wami, Kharricku. Jesteśmy wam wszystkim winni dług wdzięczności. A ja, Ruaidhri Caradoc, spłacam swoje długi. - Rudzielec wytarł ubabraną krwią dłoń w spodnie i wyciągnął ją w stronę Kharricka, jakby właśnie mieli dobić jakiegoś targu.

Ten uścisnął ją mocno, wcześniej samemu ją wycierając. W oczach błyszczało mu zrozumienie.
- Liczę, że będziemy się mogli długi czas wymieniać tymi długami - wyszczerzył się.
 
Krieger jest offline