| Grupa przycupnęła obok wejścia do jaskini szczęśliwie nie będąc widocznym. Ktoś zaklął cicho. Nie mogli zwlekać z decyzją jakakolwiek by ona nie była. Kharrick odwrócił się do pozostałych z niepewnością wymalowaną na twarzy. Przetłumaczył słowa tym co nie znali języka po czym dodał:
- Użyję różdżki polimorfii. - szepnął kończąc jakby to tłumaczyło wszystko. Widząc niezrozumienie na twarzach towarzyszy pospiesznie wyłożył plan zamiany w przywódczynie troglodytów i wyjście do wołającego. Aby Rori i Vitale, który z nimi pobiegł, nie domyślili się niczego pilnował się aby zawsze mówić o różdżce jako źródle możliwości przemiany. Jace był zgodny na taki pomysł.
- Będę pilnował jego myśli. W razie czego zmuszę wilka aby zaatakował jeźdźca. - dodał szybko. Ku zaskoczeniu wszystkich Rori powiedział, że również potrafi magicznie przybrać wygląd innej istoty. Na twarzy złodzieja zawitało zdumienie. Zamrugał kilkukrotnie i uśmiechnął się z błyskiem fascynacji w oku. Wtedy też przypomniały mu się grzyby. Ku jego niezadowoleniu ani Laura, ani Jace nie potrafili stworzyć iluzji ich wrzasku.
Mikel słysząc, jaki plan ma Emi/Kharrick uznał, że są całkiem spore szanse, że to może wypalić. Zastanawiało go tylko, co powinni odpowiedzieć? W jego głowie pojawiło się coś jak zarys planu i szybko podzielił się nim z towarzyszami.
-Może moglibyśmy zgodzić się na ich propozycję. Powiedz, że masz odpowiedź dla ich dowódcy i że Dzieci Kamienia dołączą do Żelaznych Kłów, ale dopiero za jakiś czas. Powiedz, że niedawno zaatakowali uchodźcy z Pheandar i mimo, że udało się ich pokonać, to plemię leczy rany. Dobrze byłoby mieć to na piśmie. - wymownie spojrzał w stronę Laury i Jace’a -Jak będzie zanosił odpowiedź, to powinniśmy go śledzić. Jeśli istnieje jakiś obóz to on nas do niego doprowadzi. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jak macie lepszy plan to działajcie, ja wrócę za moment. - pobiegł w głąb kompleksu. Wydawało mu się, że pamięta, gdzie ostatnio widział pewne skórzane worki, które mogłyby uzupełnić przebranie.
~ Ten wilkor jest dość szybki. Nie wiem, czy go dogonimy jak ruszy. ~ zwrócił uwagę Jace ~ Nie wiem, czy będzie chciał ruszać już teraz. ~ dodał po chwili przyglądając się dokładniej stojących nieco ponad 10 metrów przed nim hobgoblina i wilka próbując odczytać ich myśli. Prześlizgnięcie się przez mentalne zasłony nie stanowiło dla psionika żadnego problemu. Umysł wilka nie różnił się zbytnio od typowego, chociaż wydawał się znacznie mroczniejszym miejscem, pełnym żądzy mordu. Hobgoblin zaś nie należał do specjalnie błyskotliwych, a jego myśli skupiały się wokół otrzymanego zadania - zdobyć odpowiedź od troglodytów i wrócić jak najszybciej do obozu. Rosła w nim niecierpliwość i zastanawiał się nad zabiciem jednego z jaszczurów, by pokazać, że nie mogą go sobie lekceważyć.
Kharrick westchnął.
~ Co ten Mikel kombinuje?~ pomyślał do siebie po czym spojrzał na Jace’a.
~ Wolę tak to załatwić aby więcej tutaj nie wracał… a tak, Rori Jace potrafi komunikować się telepatycznie.~ mężczyzna spojrzał na rudego szczerząc się.
~ Niecierpliwi się. Kharricku, spróbuj go zagadać i sprawić by pomyślał o drodze powrotnej do obozu ~ odezwał się Jace.
~ Jak dowiemy się gdzie jest obozowisko będziemy mogli się ich pozbyć. ~ - Jasne. - Rori pokiwał głową, mając nadzieję że dobrze ukrył zaskoczenie gdy usłyszał w swojej głowie bezcielesny głos.
~ Uważajcie na wilka, jego skóra jest szczególnie twarda, potrzeba magicznie ostrej broni żeby ją przebić. Jego piekielne pochodzenie sprawia że jest cholernie silny i wytrzymały. Rozszarpuje człowieka jednym ugryzieniem. ~
Wielki wilk skrócił o połowę dystans do jaskiń, a jego jeździec zakrzyknął jeszcze raz. - Dzieci Kamienia! Wyjdźcie i przekażcie swoją odpowiedź! Czy postanowiliście zignorować Legion Żelaznych Kłów?! - w jego donośnym głosie dało się słyszeć złość.
Kharrick zaklął pod nosem i wyciągnął różdżkę. Przykładając ją sobie do gardła wyszeptał “słowo aktywujące”. Jego ciało nagle urosło i pokryło się łuskami. Twarz wydłużyła się i uzębiła ostrymi kłami. Widząc działania Kharricka, Rori również przybrał postać plemiennego wojownika i stanął przy swoim wodzu, groźnie łypiąc na hobgoblina.
Wydał z siebie głośny syk troglodytowego wodza. Jednym ruchem rękawów odwzorował jego ubiór.
- Nie będziesz pospieszać Dzieci Kamienia posłańcze! - wysyczał w goblińskim - Pokaż się! - warknął głośno hobgoblin - Albo uznam twój brak szacunku za decyzję plemienia! A ta będzie brzemienna w skutkach!
Dopiero teraz Kharrick-wódz wyszedł z jaskini.
~ Nie zapomnij zmrużyć nieco oczu Rori~ przekazał towarzyszowi samemu na moment krzywiąc się za światło.
- Grozisz Dzieciom Kamienia? Na ich własnej ziemi?- zasyczał parskając wodą z mokrych od deszczu nozdrzy. - Wasza ziemia to jedna jaskinia i nic więcej! Możecie je rozszerzyć, ale tylko dzięki naszej pomocy! To Legion pierwszy zaproponował wam sojusz, i jeśli macie zamiar nas zlekceważyć, źle się to dla was skończy! - krzyknął hobgoblin, a jego wilk jak na komendę zawarczał głucho, pokazując paskudne zębiska. Oczy czworonoga błyszczały piekielną czerwienią.
Troglodyta będący obstawą wodza spojrzał na niego z powątpiewaniem i cofnął się o krok. Nie było to zwykłe zagranie - groźba bijąca od hobgoblina sprawiła, że rudzielec zwątpił, czy antagonizowanie jeźdźca było słuszną decyzją. ~ Spokojnie, zajmę się wilkiem ~ Jace starał się dodać otuchy przemienionym towarzyszom, choć sam nie miał pewności, że uda mu się zmusić piekielnego wilka do ataku. Chciał ich pośpieszyć, żeby zmusili hobgoblina do podania lokalizacji obozu, ale wiedział, że nie może się spieszyć. Nie może pośpieszać Emi. Dziewczyna wiedziała co robić i nie mogła być poddawana dodatkowemu stresowi. Tym bardziej, że w razie wpadki to ona była w pierwszej linii.
Kharrick wódz wyprostował się nieco nerwowo machając ogonem na boki.
~ Kurwa, kurwa, kurwa ~ przeleciało przez jego myśli kiedy przełknął ślinę spoglądając na ostre kły wilka. Parsknął otrzepał ręce z deszczu i z całą determinacją spojrzał ponownie na jeźdźca.
~ Tylko nie bełkocz, pamiętaj, nie bełkocz.~
- Hasss… nie, Dzieci Kamienia nigdy nie zamierzały lekceważyć Legionu Żelaznych Kłów! I choć nie chce tego przyznawać jest was więcej niż nas. Lecz nie dla nas powierzchnia. Hssss... - zamajtał ogonem przenosząc ciężar ciała na nogę stojącą z przodu. - Dzieci Kamienia wolą wilgotne korytarze skał. - Tchórze! - wrzasnął potężnym głosem hobgoblin - W takim razie zamknijcie się tej dziurze i zgnijcie z głodu! Kiedy Legion zajmie te tereny, nie zapomni o waszym tchórzostwie! -
- Tchórzostwie? Hass! Kiedy wasze patrole bezskutecznie ścigały waszych uciekinierów to myśmy ich zabili i zjedli! Sami się ochroniliśmy, a Drążący nam sprzyja!
Słysząc o uciekinierach, hobgoblin sprężył się, a jego wilk skoczył do przodu, zatrzymując się tuż przy “troglodytach”. - Ochronił was przed kilkoma wieśniakami, taka jego potęga! - jeździec zaśmiał się chrapliwie - Ilu ich było? Jeśli mi to udowodnisz, porucznik Scarvinious was wynagrodzi. Może nawet pozwolimy wam żyć tu w spokoju -
“Wódz” wyprostował się stawiając krok do tyłu. Na drobny moment paraliżujący strach skręciły jego wnętrzności. Nie miał pojęcia czy po pysku troglodyty było to widać, ale jak tylko do niego doszło, że jeszcze żyje podniósł spojrzenie do góry. Ostatnimi siłami powstrzymywał się od ucieczki w jakiś ciemny i ciasny kąt gdzie go taka bestia nie mogłaby dosięgnąć.
- Hsss! - syknął ewidentnie poświęcając chwilę na przypomnienie sobie. Tak jakby wódz nie zaprzątał sobie głowy liczeniem ofiar.
~ Jace? Ile was do cholery było jak uciekaliśmy? Nigdy nie miałem czasu policzyć~
~ Ze trzy tuziny, ale nie bądź zbyt precyzyjny. Oni nie mają konkretnej liczby. ~ Jace podrapał się po głowie ~ Powiedz, że mamy resztki ich ubrań. ~ zaproponował.
~ Myślałem o liście jaki przy nich znaleźliśmy, czyli jaki myśmy mieli… Mniejsza.
“Wódz” się zmarszczył i machnął ręką. Ostrożnie aby nie sprowokować wilka.
- Będzie ze trzy dziesiątki? Nie liczyłem ich, ważne, że ich krew była ciepła, a kości ozdobiły tron. ~ Możemy dać notatkę, ale to niewiele dowodzi. ~ odpowiedział Jace ~ To notatka jaką miał patrol Kłów. ~
Posłaniec prychnął - A może trzy setki? Uwierzę, jak zobaczę te kości. - rzucił z pogardą - Jeśli pogrywacie sobie ze mną, żałosne jaszczurki, to pożałujecie!- znowu podniósł głos, sięgając do topora.
Wódź się skrzywił.
~ Śmią obrażac moje plemię..? Hark!~
Zębaty uśmiech pojawił się chwilę później na łuskowym pysku troglodyty.
- Pogrywają to tylko istoty tego lasu. My jesteśmy słowni. Będziemy jednak musieli poczekać aż dzieci kamienia przyniosą te czaszki tutaj. - odwrócił głowę do drugiego troglodyty przewiercając go spojrzeniem gadzich oczu. Gestem ręki wskazał w głąb pieczary.
~ Przynieście mi worek z czymkolwiek w środku. Użyjcie na nim tego pyłu iluzji jaki znaleźliśmy wcześniej~ rozkazał i odwrócił się z powrotem do hobosa.
- Bądź zaszczycony rąbkiem naszych dokonań posłańcu.
~Może można pokazać, że “pokonani” mieli broń Żelaznych kłów? Zabili pościg czy coś… ~ nieśmiało przekazał Mikel.
Hobgoblin splunął na “wodza” - To wy się cieszcie, że jeszcze mam do was cierpliwość!- warknął z dłonią na toporze. Czekając na “dowody”, dobył topora i ważył go w ręce z wyraźną złością.
~ Sulimie, potrzebujemy worek z resztkami kości jeśli znajdziesz i kamieniami. Ogarnij to jak najszybciej ~ polecił Jace nie schodząc z posterunku. Cały czas był gotowy na zaatakowanie umysłu wilka. Strach i niepewność Emi udzielamy mu się podwójnie. Czuł krople zimnego potu zbierające się na skroniach. ~ Potrzebujemy się dowiedzieć gdzie stacjonują ~ przypomniał cały czas sondując umysł hobgoblina. ~ Niech łucznicy będą w pogotowiu. ~ Usłyszał potwierdzenie od swojego rodzeństwa, które bezszelestnie przesunęło się zajmując dogodniejsze pozycje do strzału.
Sekundy ciągnęły się niemiłosiernie jedna za drugą męcząc wszystkich i zwiększając ogólne zdenerwowanie. Jace wyłapał, że część wartowników nerwowo przełykając ślinę zaczęła liczyć padające na ich nowy krople deszczu. Wreszcie Sulim wyszedł z jaskini. Laura użyła różdżki na przyniesionym worku kamieni i kości zmieniając je na ludzkie szczątki.
~ Rori, podejdziesz po pakunek? Uważajcie, posłaniec jest na skraju wytrzymałości. ~
Gdy Rori pokazał hobgoblinowi zawartość worka, wszyscy na moment wstrzymali oddech w napięciu. Na szczęście jednak jeździec dał się nabrać, bo wyciągnął rękę po tobół. - Oddajcie mi to, przekażę je porucznikowi jako znak waszej dobrej woli. - rzucił nieznoszącym sprzeciwu tonem. ~ A sam zgarnę nagrodę. ~ chciwość w jego myślach była aż namacalna dla Jace’a. Także Rori i Emi wyczuli, że nie mówił szczerze.
Ręka wodza wystrzeliła w bok odgradzając chciwą dłoń od worka.
- Nie posłańcze. Zginęli na cześć Drążącego! Jedynie dzieci kamienia mogą ich dotykać. Sami pokażemy je waszemu porucznikowi. Zaprowadź nas do niego.
Hobgoblin ścisnął w dłoni topór, jakby miał się zamiar nim zamachnąć, ale powstrzymał się. Jace wyczuł w jego umyśle zawód, ale i przypomnienie o swoim zadaniu. - Niech będzie, pójdziecie ze mną. Teraz.- oznajmił.
~ Ma zanieść wiadomość, my musimy się zebrać. Niech powie gdzie znajdziemy obóz. ~ wtrącił się Jace. ~ Mam dosyć tego skurwiela. ~ Wtrącił myślami Rori, pocierając kciukiem rękojeść morgenszterna. ~Ubijmy spod niego wilka, i porozmawiajmy z nim z naszego poziomu. ~ Rudzielec rozglądał się przy tym uważnie po okolicznych chaszczach, szukając wzrokiem obstawy posłańca, ale wyglądało na to, że ten przybył sam.
Wódz ponownie zmrużył oczy mierząc hobosa i jego wilka. Westchnął.
- Dobrze. Przygotuje się do drogi i z tobą wyruszę. Możesz jednak ruszyć przodem i podać mi dokąd mam się udać. Na wierzchowcu szybciej tam dotrzesz. - Troglodyta po raz ostatni spróbował wymusić słowami myśl o miejscu obozu aby Jace ją mógł przejąć.
Posłaniec wycelował w Emi/Jaszczura toporem. - Nie będziesz mnie dłużej opóźniał, gadzie! Albo ruszasz tu i teraz, i próbujesz za mną nadążyć, albo rozmowy kończą się tu i teraz! Dość mam tego zwlekania! - widać było, że hobgoblin jest coraz bardziej zdenerwowany.
~Jace przygotuj się. Zróbmy mu pokazówkę magicznych mocy Trotów. Chyba będzie po twojemu Rori.~
Wódz zasyczał cofając się o krok.
- Nic tylko groźby! Jak tak ma sobie wasza generał zbierać sojuszników to giń z zębów własnej bestii! Mgehye'bthnk! - wykrzyczał wskazując szponem dłoni na wilczura.
W oczach hobgoblina pojawiło się zdumienie, szybko zastąpione przez ogień wściekłości. - ZGINIECIE ZA TO! - wrzasnął, zamachując się toporem na Emi. |