Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-04-2019, 17:40   #87
Athos
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Edmund właśnie zabierał się do zjedzenia kolejnego kawałka ciasta, które pani Zarzycka upiekła tego ranka. Przyglądał się, nie kryjąc śmiechu, zabawie, której jego sześcioletni synek oddawał się w towarzystwie szczeniaka. Dość sporych rozmiarów zwierzak, który był prezentem na ostatnie urodziny, niezdarnie próbował aportować kulkę zrobioną z włóczki. Jego żona Matylda w tym czasie popijając herbatę, oddawała się z pasją szydełkowaniu. Lubiła to, a Edmund cieszył się, że razem tworzą prawdziwą rodzinę, która w miarę możliwości stara się spędzać ze sobą, jak najwięcej czasu. Sielankę rodzinnego popołudnia przerwało pukanie do drzwi. Rzadko miewali gości, właściwie wizyty w ich domu ograniczały się do świątecznych spotkań z najbliższą rodziną. Edmund nie zastanawiając się ruszył do drzwi. Jeśli to jakiś domokrążca to problem zostanie szybko rozwiązany – postanowił. Ku jego zdziwieniu to jego przełożony zakłócał spokojną, domową atmosferę.

Kwadrans później oboje siedząc w fotelach zastanawiali się nad nową sytuacją. To kurator, jak nazwał go Warski, przybywał na inspekcję poczynań grupy niemieckich szpiegów. Po tym, jak Witold potraktował swojego niemieckiego wspólnika, ten musiał złożyć oficjalną skargę na działalność Warskiego. Nowy człowiek był zagadką, póki co nie otrzymali żadnych wskazówek dotyczących tej osoby. Oczywiście nie dziwiło to, zważywszy na fakt działalności konspiracyjnej, z drugiej jednak strony wskazywało na ograniczone zaufanie, jakim darzono w ostatnim czasie krakowską grupę.
- Będę miał do Ciebie, jeszcze jedną prośbę Edi, tym razem natury prywatnej. Mam nadzieję, że mi pomożesz w moim planie. Posłuchaj więc co zamierzam i … zresztą dopytaj żony z pewnością coś doradzi.
*
Aleksander, jak obiecał, tak uczynił. Sam zajął się wszystkim. Począwszy od kwiatów, którymi wypełnił bibliotekę, a potem zaprosił tam Antoninę by mogła ocenić jego dzieło.
- Wiem, jak lubisz to miejsce i książki. Teraz w pochmurne dni będziesz mogła czytać w towarzystwie kwiatów.
- Oczywiście dopóki nie zwiędną głuptasie – hrabina nie mogła nie docenić wkładu brata. - Niemniej pokój wygląda bajkowo. Zauroczyłeś to miejsce pełne tajemnic. Teraz jest ogrodem z książkami. Pewnie Zosia nazwałaby to bardziej poetycko.

Przez resztę popołudnia Aleksander biegał i załatwiał pozostałe rzeczy. Osobiście pojawił się u Nałkowskiej, by ta towarzyszyła im w obiedzie. Wiedział, że na niej Tosia może zawsze polegać, a jej duże doświadczenie w relacjach damsko-męskich mogło pomóc w spotkaniu zaaranżowanym przez młodego Tarnowskiego. Choć był lekkoduchem i nigdy nie przywiązywał wagi do konwenansów, tradycji, można by rzec, że dotychczas nie potrafił zorganizować nic, co nie wywoływało by skandalu, tym razem osiągnął w pełni swój cel.

Od kilkunastu minut siedzieli w czwórkę i delektowali się winem czekając na kolejne danie. Aleksander uśmiechał się widząc ukradkowe spojrzenia rzucane przez zaproszonego gościa w stronę pięknej gospodyni. Spokojny nastrój przerwało pojawienie się Jana. W krótkiej formułce wygłoszonej bez zbędnych emocji oświadczył, że właśnie przybył gość.
- Ma wiadomość dla Pani hrabiny, która nie może czekać. Nalegał.
Kiedy wyszli służący dodał.
- Zaprowadziłem gościa do biblioteki. Tam czeka na Panią hrabinę.

Biblioteka, którą przybrano w kwiaty wydawała się letnim ogrodem. Ich zapach unoszący się intensywnie w powietrzu dotarł do jego nozdrzy, pobudzał do działania. Wiedział, po co tu jest, a kwiaty, pewnie podarek od jednego z adoratorów hrabiny, dodawały mu motywacji.
Nie spodziewała się go. Z pewnością nie dzisiejszego dnia. Nie kryjąc zmieszania zamknęła za sobą drzwi.
- Przekazano mi, że ma Pan dla mnie wiadomość, która nie może poczekać.
- Dokładnie o to prosiłem Pani lokaja.
- W takim razie słucham, choć wydawało mi się, że powiedział Pani już wszystko, co chciał.
- Ma Pani zupełną rację, tak jak zawsze. Nie mam zamiaru powiedzieć niczego więcej.

Wystarczyło, że Barski stojący blisko hrabiny, zrobił krok w przód, objął ją, a jego usta łatwo odnalazły drogę. Jego silne ręce mocno trzymały kobietę w swym uścisku, pocałunek zaś, choć trwał zaledwie krótką chwilę, wydawał się wiecznością. Nie czuł oporu, więc zwolnił uścisk. Wciąż milcząc patrzył w jej oczy, które teraz obrały kolejną barwę, tym razem szmaragdu. Wiadomość miała być krótka, więc odwrócił się i ruszył w stronę drzwi pozostawiając za sobą osłupiałą kobietę.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 06-04-2019 o 17:44.
Athos jest offline