Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-04-2019, 21:45   #81
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

- Listy? Jakie listy?

Miała zapytać w pierwszej chwili. Potem dotarło do niej, że złożył jej propozycję handlową. Szyja wtuliła się mimowolnie w barki. Twarz ściągnął grymas zawodu i rozczarowania. Czy znowu się pomyliła? Nie mogła uwierzyć, by jej wewnętrzny głos kolejny raz pobłądził.
Strzępki zdań i wyrwane z kontekstu słowa rozbrzmiewały w jej głowie.

Sutener...

Nie wahał się nazywać tego, co robił po imieniu. Dlaczego jednak ona nigdy nie pomyślała o nim w taki sposób? O naiwności głupia. To życie, twarde, brutalne i brudne, bezpardonowe życie. Tylko czy wychodząc za mąż dla pieniędzy, sprzedając się poniekąd w ramach układu, była lepsza? Kto jest bez winy, niechaj pierwszy rzuci kamień...

Sugeruję, aby Pani towarzysz Jakub Wolski, jak najszybciej wkroczył w Pani życie...

Och, głupcze, jak działa twój wywiad? Jakub jest dyskretny, ale ja mam intuicję i zmysł obserwacji. Nigdy nie pozwoliłabym sobie na bycie tą drugą, w dodatku konkurując z innym mężczyzną!

miałem nadzieję, że uda mi się uwieść Panią ...

Zaiste ciekawie się do tego zabrałeś. Na jakich kobietach się uczyłeś do tej pory?

Spojrzała na niego jakoś tak z rezygnacją bardziej niż gniewem.

- Oczywiście, że sobie pójdę. Pójdę, kiedy uznam, że powiedziałam już wszystko, co należało. Nie będę komentować tych wszystkich bredni, które pan wygadywałeś, przejdę do negocjacji handlowych. I to uczciwych!
Nic nie wiem o żadnych listach, ale myślę, że skoro wy wiecie, że one istnieją to i mnie uda się do nich dotrzeć. Ponieważ nie zamierzam wychodzić za mąż za Wolskiego, cenę moglibyśmy nieco podwyższyć. Proszę mi nie stręczyć przyszłych mężów. Nie jestem lalką z porcelany, jeśli trzeba będzie zostanę i lalką z gałganków.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 04-04-2019, 21:12   #82
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Popatrzył na hrabinę, wreszcie mógł dojrzeć w jej spojrzeniu coś więcej. Piękna zieleń tworzyła teraz niebywałą kompozycję jej odcieni.
- Proszę poczekać i delektować się przez chwilę w samotności winem.
Wyszedł z pokoju, pozostawiając Antoninę samą. Mijał kolejne drzwi, aż w końcu dotarł do niewielkiego pomieszczenia. Tam we wnęce, która ukryta była za kotarą, były jego skarby. Szyfr krył to, co udało mu się zebrać przez lata. Sięgnął po niewielką płaską skrzyneczkę. Zawartość jej miała dzisiaj zmienić właściciela. Kiedy upewnił się, że sejf został zamknięty ruszył z powrotem, by chwilę później zasiąść naprzeciwko zjawiskowej niewiasty. Hrabina przyglądała się skrzyneczce, z którą wrócił Witold. Powoli położył ją przed nią. Póki co piękne czarne zdobienia kusiły misternością wykonania. Zanim otworzył, popatrzył w jej oczy.
- Nie mogę dać więcej pieniędzy, gdyż moi pracodawcy zaoferowali tylko tyle. Z pewnością inni stwierdziliby, aż tyle. Pani jednak żąda czegoś więcej. Mogę zaoferować jednak coś z mojej prywatnej kolekcji. Winno to zrekompensować wszystko. To dar, który proszę traktować jako zaliczkę na poczet naszej przyszłej współpracy. Delikatnym ruchem otworzył pudełko. W środku na czerwono-krwistej tkaninie spoczywały kolczyki, broszka, bransoleta i naszyjnik. Tylko jedno miejsce pozostało puste. Ta biżuteria piękna i gustownie wykonana, kryła w sobie także i tajemnicę. Brosza i bransoleta opatrzona była symbolem rodziny Tarnowskiej.
Nie odrywał wzroku od oczu Antoniny. Widział, jak pokrywają się delikatną mgiełką. Nic nie wyrzekła więc kontynuował. - Pani rodzice zastawili to wszystko, chcąc ratować Panią i pani brata, Waszą przyszłość. Traf chciał, że udało mi się odkupić to od pewnego żydowskiego bankiera. Teraz należy do Pani.
Hrabina sięgnęła powoli w stronę biżuterii, jakby chcąc dotknąć wspomnień, jakie z tym się wiązały.
- Jak? - wyszeptała drżącym głosem.
Powstrzymał jej rękę nim spoczęła na biżuterii. - Mam jednak pewien warunek, aby umowa została uczciwie sfinalizowana.
Cofnęła rękę i z trudem oderwała wzrok od pamiątek po matce by spojrzeć na Barskiego.
- Chciałbym przeżyć i poczuć to, czego mógł doświadczyć wczoraj Wolski. Taka jest moja cena. - kiedy wypowiedział te słowa żałował, że podjął taką decyzję. Gorączka paliła jednak nie tyle jego ciało, ale umysł. Zbyt pożądał hrabiny, by mógł zwyciężyć logiką, którą starał się zawsze kierować.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 04-04-2019 o 21:16.
Athos jest offline  
Stary 05-04-2019, 20:58   #83
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Oniemiała. Słynna kolekcja biżuterii Tarnowskich leżała tuż przed nią. Ileż to razy pytała o nią matkę, spoglądając na rodzinne portrety przodków. Ta niezmiennie twierdziła, że klejnoty zaginęły w czasie wielkiego pożaru, który strawił dwór jej babki. Tylko dlaczego, gdy podrosła, z biblioteki zniknął jeden z obrazów przedstawiających rodziców? Była gotowa przysiąc, że widziała na nim tę broszkę i bransoletę... Wtedy uwierzyła matce i jej zapewnieniom, że to psikus dziecięcej pamięci. Ostatnią osobą, która nosiła te ozdoby, była jej babcia. Jeśli zaufać rodzinnej „galerii” na ścianach.

Pamiętała ten ból w oczach. To drżenie ust. Żal wypełniający każdą zmarszczkę. Nie miała podstaw, by nie wierzyć. Teraz zrozumiała.

Wyciągnęła dłoń, by dotknąć historii swej rodziny.

Jak bardzo musiało to ich boleć. Poświęcili dla swoich dzieci to, co najważniejsze. Ona też przecież mogła. Będzie mogła. Da radę.

Umowa uczciwie sfinalizowana.

Popatrzyła na niego. Jak to możliwe, że odnalazł te pamiątki. Jak? - powtórzyła w myślach niedawno wypowiedziane niechcący pytanie.

Jeden warunek.

Wcześniej gniew i oburzenie, które wzbudzał, ułatwiały jej cięcie ripostą. Teraz jednak, po raz pierwszy chyba w kontakcie z nim, nie umiała znaleźć odpowiedzi. Miała mętlik w głowie i najzwyczajniej w świecie nie wiedziała co powiedzieć. Milczała przez dłuższą chwilę, aż nadeszło otrzeźwienie.

- Panie Barski, nie wiem czy podołam. Choćbym bardzo chciała i pragnęła. I wmawiała sobie, że nie chcę tego samego... - zawiesiła głos na moment, patrząc mu w oczy. - Doprawdy nie wiem, czy uda mi się namówić Helenę Miłowską do ponownego występu.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 05-04-2019 o 21:04.
Nimue jest offline  
Stary 05-04-2019, 22:00   #84
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Zaskoczyła go ponownie zręczną odpowiedzią. Spodziewał się wszystkiego, lecz nie tak inteligentnej riposty. Co mógł teraz zrobić. Najpierw otrzymał prezent z jej strony, zgodę na to, czego tak bardzo domagała się każda cząstka jego męskości. Jej wyjątkowe spojrzenie, jakim go obdarzyła, w którym mógł wyczuć pewną uległość, spowodowało, że przez chwilę uwierzył w wygraną. Zaryzykował, za co ganił się w myślach, kiedy składał propozycję i uwierzył, że powiodło się. Rozczarowanie przyszło szybko. Zrozumiał, że zakpiła z niego. Zabawiła się jego kosztem, po raz kolejny udowadniając mu, że inteligencja może iść w parze z urodą.
- Droga Antonino, czy naprawdę uważa Pani, że te klejnoty zdobyłem tylko ze względu na wyjątkowy talent Heleny Miłowskiej, o którym wstyd się przyznać, nie wiem zbyt wiele. Myśli Pani, że to o niej śniłem ostatniej nocy? - podświadomie czuł, że zaraz popełni błąd, lecz było już za późno. - Co jeszcze musi się stać, co jeszcze musi zostać powiedziane, aby Pani uwierzyła. Patrzy Pani w moje oczy i nic nie widzi, czy tylko bawi się ze mną? - czuł, że płonie od środka. - Nie musi Pani odpowiadać. Przerwę tę grę. Staje się ona niebezpieczna dla Pani. Wszystko rozpoczęło się od mojego kardynalnego błędu, tak kiedyś myślałem. Teraz wiem, że zawładnęła mną jakaś siła fatalna i tak musiało się to wszystko skończyć. Zaczęło się źle i źle się skończy. Liczyłem, że naprawię swój błąd, lecz brnę gdzieś bezsensownie, dalej i dalej. Kłamię, potem przepraszam. Niszczę, potem staram się naprawić, lecz znowu burzę. - zamilknął na chwilę.
Klejnoty są Pani, dla mnie nie przedstawiają żadnej wartości, dla Pani są bezcenną pamiątką. Żądając za nie Pani względów, zachowałem się ponownie jak prostak i cham. Potrzebowała Pani zaledwie jednej wypowiedzi, kilku chwil, by udowodnić mi, jak bardzo w tyle pozostaję za Panią. Może być Pani dumna, jest ciągle krok przede mną, a to ja jestem szpiegiem.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 05-04-2019 o 22:09.
Athos jest offline  
Stary 05-04-2019, 22:37   #85
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

Tak jakby cały czas na to czekała. Jej umysł i ciało nagle uspokoiły się, odprężając w delektowaniu się każdym jego słowem. Iskierka, która tliła się gdzieś tam głęboko, rozbłysła nagle gorącym płomieniem. Przygryzła ząbkami dolną wargę.

- Kazałeś mnie śledzić, masz o mnie zapewne bardzo wnikliwe i skrupulatne dossier. Wiesz więc, że nie stronię od drani. A ty jesteś drań nad dranie. Co więcej, robisz wszystko, żebym uwierzyła, że jesteś gorszy niż moje najgorsze wyobrażenie o tobie. Tak, masz rację, przesadziłeś już na wstępie. Choćbyś pociągał mnie nie wiem jak, trudno nie brnąć w tą chorą grę, którą sam zapoczątkowałeś. - Nie mogła uwierzyć, że to powiedziała. Nie mogła uwierzyć, że to czuła. Nie mogła dłużej tu być.
- Te klejnoty, to mimo wszystko tylko rzeczy. Nie zastąpią uczuć. Zrób z nimi co chcesz.
Wstała gwałtownie i ruszyła do wyjścia.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 06-04-2019, 09:33   #86
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Pot delikatnie spływał po policzku młodego mężczyzny. Ręce nie drżały, lecz czuł, że trudno mu opanować swoje emocje. Dym, którym spowite było pomieszczenie szczypał w oczy. Patrzył na rywala, ostatniego jaki pozostał przy stole. Jeszcze raz popatrzył na „swoją rękę”. Dwa króle, as, ósemka i dziewiątka. Pula, o którą grali sprawiła, że wokół skupiło się jeszcze kilku spragnionych wrażeń. Młodzieniec grał dzisiaj wybornie sprawiając, że stał się ulubieńcem sali. Jakaś dama, wiadomej reputacji, położyła dłoń na jego ramionach. On jednak zajęty był czymś innym. Czas biegł, a jego usta delikatnie się poruszały. W końcu, gdy wyszeptał w myślach: ale nas zbaw ode złego. Amen -odrzucił dwie z kart. Cały czas patrzył na ręce swojego rywala, który zręcznie wydał mu karty. Zanim spojrzał na nie jeszcze raz, zawiesił oko na blacie. Tego dnia nie chodziło mu o pieniądze, które z pewnością były mu ogromnie potrzebne, lecz o zawartość pewnego pudełka.
Gdy wyciągnął pierwszego asa, przeciwnik wyłożył swoje karty. Strit z królem i asem. Młodzieniec zadrżał, miał tej chwili dwie pary. A w tali tkwić musiał już tylko jeden as i król. - Boże pozwól mi wygrać tę grę, a już nigdy nie zagram. Ten ostatni raz w życiu.- Pomyślał i przesunął ostatnią kartę i zadygotał. Upuścił je na stół nie wierząc w to, co się stało.
*
Trzy dni wcześniej.
Nie zrobił nic by ją zatrzymać. Nie potrafił, zaskoczyła go, a może nie wiedział, jak zinterpretować ten „poukładany chaos” jej słów. Nie wiadomo skąd pojawiło się w jej ustach: „TY”. Dalej słowa, w których mówiła: robisz wszystko, bym uwierzyła, że jesteś najgorszy, chora gra, a wreszcie: nie zastąpią uczuć. Czuł się bezradny, choć jeśli dłużej zastanowiłby się wtedy, dostrzegłby przede wszystkim mimikę jej twarzy, która mówiła więcej niż słowa. Popatrzył na blat biurka na pudełko. Wreszcie sięgnął do kieszeni.
*
Wpadł do domu. Szybkim krokiem ruszył w kierunku schodów. - Pani u siebie? - zapytał, lecz nie czekał na odpowiedź starszego służącego tylko ruszył do pokoju siostry. Wszedł zaraz po tym, jak zapukał. Ruchom jego towarzyszyło tylko dziwne podniecenie, po raz pierwszy od wielu dni był całkowicie trzeźwy. Tego dnia nie sięgnął nawet po gram ulubionego trunku. Zastał hrabinę czytającą książkę w łóżku. Szybkim krokiem przypadł do jej łóżka. Zachowanie jego zdradzało, że stało się coś wyjątkowego.
Witaj Tosiu, dzisiaj będziesz ze mnie wreszcie dumna. Położył przed zaskoczoną kobietą czarne płaskie pudełko, po czym szybkim ruchem otworzył je. Kiedy patrzyła w jej zawartość, choć wcale tego nie musiała robić, on nie dostrzegł jej miny, gdyż pełen radości miał przed sobą obraz sprzed godziny. Pamiętał, że sięgnął by odsłonić ostatnią z kart. W magiczny sposób zobaczył kontur asa pik, ostatniego brakującego w tali. Wszyscy zamarli by chwilę później wybuchnąć radością.
I tylko dwóch mężczyzn będących na sali zachowało spokój. Pierwszy z nich o imieniu Edmund patrzył w twarz rywala Aleksandra i przez moment wydawało mu się, że kiedy ich wzrok spotkał się, tamten delikatnie mrugnął do niego powieką. Szpieg nie wiedział dlaczego rozgrywka potoczyła się tak. - W jaki cholerny sposób, czarcie wcielony, mając wokół siebie tylu ludzi obserwujących cię, dałeś radę wyciągnąć te asy? - zadał sobie pytanie, na które odpowiedzi uzyskać nie mógł. Drugi z mężczyzn o imieniu Joachim zwany przez miłośników hazardu Houdinim Pokera wyciągnął rękę w stronę młodzika gratulując mu świetnej rozgrywki.
- Masz niebywały talent i szczęście młody człowieku. Chętnie wziąłbym u Ciebie kilka lekcji, co ty na to?
- To moja ostatnia gra życiu, tak obiecałem swoim rodzicom, przykro mi. - odparował szybko.
Hrabina patrzyła na zawartość pudełka, znała je dobrze. Nie słyszała paplaniny Aleksandra, gdyż pewien szczegół przykuł jej uwagę.
*
Wyciągnął ostatni brakujący element. Przez chwilę ogrzewał go w dłoni, bawiąc się nim. Ostatecznie uznał, że tak będzie lepiej. W momencie wiedział, co zamierza uczynić. Potrzebował tylko dobrego planu. Pierścionek wylądował na swoim miejscu, obok reszty klejnotów rodowych Tarnowskich.
*
- Wybaczysz mi Tosiu, kiedy udało mi się wygrać obiecałem sobie, że nigdy więcej nie zagram. Taka była cena wygranej. Robię to dla Ciebie i rodziców. Pił też będę mniej, to też postaram się zrobić. Nie rzucę palenia i alkoholu, ale będę miał nad tym kontrolę, a ty mi pomożesz. Słuchaj, będąc w euforii zrobiłem coś głupiego, ale się ucieszysz, mam nadzieję – delikatnie zawiesił głos zdając sobie sprawę, że siostra nie słucha go wcale. -W drodze do domu spotkałem tego chama, wiesz? - w końcu zdał sobie sprawę, że przykuł jej uwagę - Byłem podniecony, wiesz, że go nie cierpię, ale teraz wszystko się zmieni, zacznę akceptować Twoje wybory! - prawie wykrzyczał te słowa. Słuchała ze zdumieniem.
- Byłem tak szczęśliwy, że zaprosiłem go jutro na obiad. Wszystkim się zajmę i dopilnuję, nie martw się. Ty zrobisz się na piękną boginię. Wiesz, że nie cierpię takich ludzi, jak on, jednak czego nie robi się dla ukochanej siostry i zmiany dotychczasowego życia. - patrzyła na niego czekając na ciąg dalszy.
- Pamiętam, jak patrzyliście na siebie, wtedy w galerii na wystawie, miałem go za szuję i lichwiarza. Wiesz, chodzi mi o tego bankiera Waldemara Słupskiego. Cieszysz się?
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 06-04-2019 o 09:41.
Athos jest offline  
Stary 06-04-2019, 17:40   #87
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Edmund właśnie zabierał się do zjedzenia kolejnego kawałka ciasta, które pani Zarzycka upiekła tego ranka. Przyglądał się, nie kryjąc śmiechu, zabawie, której jego sześcioletni synek oddawał się w towarzystwie szczeniaka. Dość sporych rozmiarów zwierzak, który był prezentem na ostatnie urodziny, niezdarnie próbował aportować kulkę zrobioną z włóczki. Jego żona Matylda w tym czasie popijając herbatę, oddawała się z pasją szydełkowaniu. Lubiła to, a Edmund cieszył się, że razem tworzą prawdziwą rodzinę, która w miarę możliwości stara się spędzać ze sobą, jak najwięcej czasu. Sielankę rodzinnego popołudnia przerwało pukanie do drzwi. Rzadko miewali gości, właściwie wizyty w ich domu ograniczały się do świątecznych spotkań z najbliższą rodziną. Edmund nie zastanawiając się ruszył do drzwi. Jeśli to jakiś domokrążca to problem zostanie szybko rozwiązany – postanowił. Ku jego zdziwieniu to jego przełożony zakłócał spokojną, domową atmosferę.

Kwadrans później oboje siedząc w fotelach zastanawiali się nad nową sytuacją. To kurator, jak nazwał go Warski, przybywał na inspekcję poczynań grupy niemieckich szpiegów. Po tym, jak Witold potraktował swojego niemieckiego wspólnika, ten musiał złożyć oficjalną skargę na działalność Warskiego. Nowy człowiek był zagadką, póki co nie otrzymali żadnych wskazówek dotyczących tej osoby. Oczywiście nie dziwiło to, zważywszy na fakt działalności konspiracyjnej, z drugiej jednak strony wskazywało na ograniczone zaufanie, jakim darzono w ostatnim czasie krakowską grupę.
- Będę miał do Ciebie, jeszcze jedną prośbę Edi, tym razem natury prywatnej. Mam nadzieję, że mi pomożesz w moim planie. Posłuchaj więc co zamierzam i … zresztą dopytaj żony z pewnością coś doradzi.
*
Aleksander, jak obiecał, tak uczynił. Sam zajął się wszystkim. Począwszy od kwiatów, którymi wypełnił bibliotekę, a potem zaprosił tam Antoninę by mogła ocenić jego dzieło.
- Wiem, jak lubisz to miejsce i książki. Teraz w pochmurne dni będziesz mogła czytać w towarzystwie kwiatów.
- Oczywiście dopóki nie zwiędną głuptasie – hrabina nie mogła nie docenić wkładu brata. - Niemniej pokój wygląda bajkowo. Zauroczyłeś to miejsce pełne tajemnic. Teraz jest ogrodem z książkami. Pewnie Zosia nazwałaby to bardziej poetycko.

Przez resztę popołudnia Aleksander biegał i załatwiał pozostałe rzeczy. Osobiście pojawił się u Nałkowskiej, by ta towarzyszyła im w obiedzie. Wiedział, że na niej Tosia może zawsze polegać, a jej duże doświadczenie w relacjach damsko-męskich mogło pomóc w spotkaniu zaaranżowanym przez młodego Tarnowskiego. Choć był lekkoduchem i nigdy nie przywiązywał wagi do konwenansów, tradycji, można by rzec, że dotychczas nie potrafił zorganizować nic, co nie wywoływało by skandalu, tym razem osiągnął w pełni swój cel.

Od kilkunastu minut siedzieli w czwórkę i delektowali się winem czekając na kolejne danie. Aleksander uśmiechał się widząc ukradkowe spojrzenia rzucane przez zaproszonego gościa w stronę pięknej gospodyni. Spokojny nastrój przerwało pojawienie się Jana. W krótkiej formułce wygłoszonej bez zbędnych emocji oświadczył, że właśnie przybył gość.
- Ma wiadomość dla Pani hrabiny, która nie może czekać. Nalegał.
Kiedy wyszli służący dodał.
- Zaprowadziłem gościa do biblioteki. Tam czeka na Panią hrabinę.

Biblioteka, którą przybrano w kwiaty wydawała się letnim ogrodem. Ich zapach unoszący się intensywnie w powietrzu dotarł do jego nozdrzy, pobudzał do działania. Wiedział, po co tu jest, a kwiaty, pewnie podarek od jednego z adoratorów hrabiny, dodawały mu motywacji.
Nie spodziewała się go. Z pewnością nie dzisiejszego dnia. Nie kryjąc zmieszania zamknęła za sobą drzwi.
- Przekazano mi, że ma Pan dla mnie wiadomość, która nie może poczekać.
- Dokładnie o to prosiłem Pani lokaja.
- W takim razie słucham, choć wydawało mi się, że powiedział Pani już wszystko, co chciał.
- Ma Pani zupełną rację, tak jak zawsze. Nie mam zamiaru powiedzieć niczego więcej.

Wystarczyło, że Barski stojący blisko hrabiny, zrobił krok w przód, objął ją, a jego usta łatwo odnalazły drogę. Jego silne ręce mocno trzymały kobietę w swym uścisku, pocałunek zaś, choć trwał zaledwie krótką chwilę, wydawał się wiecznością. Nie czuł oporu, więc zwolnił uścisk. Wciąż milcząc patrzył w jej oczy, które teraz obrały kolejną barwę, tym razem szmaragdu. Wiadomość miała być krótka, więc odwrócił się i ruszył w stronę drzwi pozostawiając za sobą osłupiałą kobietę.
 

Ostatnio edytowane przez Athos : 06-04-2019 o 17:44.
Athos jest offline  
Stary 12-04-2019, 22:10   #88
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Kraków, 1910

W całym swoim kobiecym życiu najbardziej nienawidziła swatania. Odkąd pamiętała wskazywano jej takich czy innych kandydatów, próbując wpłynąć na jej decyzję. A ona? Ona głupia karmiła się romantycznymi opowieściami o prawdziwej miłości, od których roiła się bogata biblioteka jej rodziców. Kiedy jeszcze mogła, zbywała tego typu zabiegi śmiechem, potem nagle sytuacja ich rodziny zmieniła się diametralnie, a ona okazała się jedyną nadzieją. I wtedy nikt nie musiał jej nic wskazywać, prosić, przekonywać. Sama wiedziała, co należy zrobić. I tak też uczyniła. W jednej chwili zamieniła romantyczność na pragmatyzm i sceptycyzm. Wybrała tego, kogo musiała wybrać. I choć wiedziała, że mogła trafić gorzej, przysięgła sobie, że nie zrobi tego nigdy więcej. Kiedy więc usłyszała o planach Aleksandra miała ochotę wrzasnąć NIE! NIGDY! Co ty sobie wyobrażasz gówniarzu! Dostrzegła jednak radość i przejęcie na jego twarzy. Był tak dumny z siebie, tak podekscytowany odzyskaniem klejnotów i deklaracją zmiany swego życia na lepsze. Nie mogła mu tego zrobić. Jeśli teraz go zniechęci, chłopak stoczy się nieodwołalnie. Jeden obiad nic nie znaczy. Odegra swą rolę jak należy, a Słupskiego po prostu zniechęci.

Spotkanie przebiegało w miłej, ale dość oficjalnej atmosferze. Starała się jak mogła, by choćby przez chwilę swatany jej bankier nie pomyślał, że obdarza go jakimkolwiek zainteresowaniem. Cóż, niestety mężczyzna przybył do nich już z konkretnym nastawieniem, a zaproszenie zapewne tylko jeszcze bardziej zachęciło go do działania. Wychwytując coraz bardziej natrętne spojrzenia mężczyzny, gorączkowo próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie. Z nieoczekiwaną pomocą przyszedł jej lokaj, oznajmiając przybycie gościa. Skorzystała z ulgą z tej wymówki, by uwolnić się od gęstniejącej atmosfery. Była tak zajęta myślami o niefortunnym obiedzie, że zapomniała zapytać Jana, kto miał na tyle pilną sprawę, by przeszkadzać w obiadowej porze. Nacisnęła z impetem klamkę i … stanęła jak wryta.

Nie spodziewała się go. Przynajmniej nie po tym co, i jak, ostatnio mu powiedziała. Huragan myśli przeszedł przez jej głowę. Zamknęła drzwi i zebrała się w sobie, by zacząć „normalną” rozmowę. Tego, co stało się później, nigdy nie zrozumiała. Nie zdążyła zareagować, gdy jego usta spoczęły na jej wargach, a dłonie przyciągnęły do siebie, chwytając władczo w pasie. Zamiast zaprotestować, odsunąć się ze wstrętem, bezwiednie rozchyliła usta, pozwalając jego językowi wtargnąć do środka i dać się pokonać narastającej namiętności, o którą się nie podejrzewała.
Byłaby się tak dalej pewnie oddawała zatraceniu, gdyby nie oderwał się od niej nagle i bez słowa ruszył do wyjścia. Patrzyła na jego oddalającą się sylwetkę rozszerzonymi oszołomieniem oczami. Nie potrafiła wykrztusić słowa ni zrobić kroku. Czuła, że jej twarz płonie. Nie wiedziała ile czasu minęło od jego wyjścia, lecz widać na tyle dużo, by wzbudzić niepokój współbiesiadników.

- Tosiu? Wszystko w porządku? - dobiegło ją z głębi korytarza.
- Tak braciszku, już idę – rzuciła dość niemrawo i próbując naprędce doprowadzić się do porządku, udała się do jadalni.
Niestety jej wzburzenie nie uszło uwadze Zosi, która nie dbając o konwenanse, wypaliła:
- Co ci moja droga? Czy coś się stało? Kto to był?

Padło pytanie. Oczekiwano wyjaśnienia. Co miała odpowiedzieć? Przecież i tak się dowiedzą. Wymyślić na poczekaniu jakąś historyjkę? Nie bardzo miała teraz na to ochotę, a i pomysłów jakoś brakowało. Spojrzała na wpatrzone w nią twarze, i Słupskiego, który wyglądał jakby tylko czekał, by porwać ją w swoje ramiona i ukoić wzburzenie. I wtedy ją olśniło. A może by tak to wykorzystać? Potrzebowała przecież jakiegoś argumentu, by absztyfikant nie robił sobie dłużej nadziei. Spojrzała znacząco na Zosię, która, będąc jej powiernicą, zawsze w lot rozumiała jej intencje.

- To był Barski...
Aleksander spiął się, Słupski nic nie rozumiał, Nałkowska wpatrywała się w nią wnikliwie, próbując odczytać reguły gry.
- Poprosił o moją rękę …
- I ? - Zapytał trzyosobowy chórek.
- I ja go …
- Przyjęłaś? - Zosia podjęła narzuconą jej rolę.
- Tak.
Aleksander wstał gwałtownie, zaciskając dłonie w pięści, Słupski z impetem odsunął krzesło i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie, przyjaciółka zaś puściła do niej porozumiewawcze oko.
Szybko uprzedziła wybuch brata:
- Powiedziałeś, że będziesz już zawsze szanować moje wybory...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?

Ostatnio edytowane przez Nimue : 12-04-2019 o 22:13.
Nimue jest offline  
Stary 18-04-2019, 20:57   #89
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Oksytania, 1796

W przebraniu zakonnicy rzeczywiście nie była podobna do siebie. Właściwie nie była podobna do nikogo. Habit na tyle ukrywał wszystko, że każda mniszka przypominała... inną mniszkę. No może różniły je gabaryty i wydatność nosów, i podbródków... i gęstość siatki … zmarszczek na twarzy. Ale... zakonnica wychodząca z oberży? Ten Raul rzeczywiście musiał być księdzem, żeby nie wpaść na tak oczywistą oczywistość. Na szczęście się udało. Dotarli bezpiecznie do kościoła. Tak im się przynajmniej wydawało. Jednak, biorąc pod uwagę zmęczenie nóg kluczeniem po uliczkach i zaułkach, by zgubić ewentualnych prześladowców, musiała przyznać, że dobrze się postarali, aby ich nie odnaleziono.
I właśnie to zmęczenie, to odrętwienie nie natchnęło jej entuzjazmem, gdy usłyszała, że znowu musi udać się „w miasto”. Od kilku dni jej życie zamieniło się w zwój kolorowych szarf powiewających i plączących się na gwałtownym wietrze. Ciężko żyje się w przeciągach...

- Ja rozumiem, drogi mężu swej pyskatej żony, że tutejsi duchowni mogą mieć oddanych wiernych. Ale niby jak ja mam zgadnąć kto do nich należy? Czy może jak za czasów Katarzyny Medycejskiej przechadzają się po mieście odziani w białe szarfy z hiszpańskim krzyżem? Na Boga! Pójdę, lecz niech mi wskażą gdzie!
Po godzinie wiedziała już gdzie się udać. Kluczenie i przemykanie zaczęło wchodzić jej w nawyk. Powoli zaczynała przekonywać się do tego, by patrzeć na to raczej jak na przygodę niż na tragedię i skazanie.


- Tak. Byłam w zakonie. Rodzice mnie zmusili. Ale teraz mój narzeczony przybył i wzięliśmy ślub i... musimy uciekać.. sama pani rozumie – paplała do urzeczonej romantyczną historią żony krawca. - Ta będzie za duża... Nie! No skąd, nie jestem przy nadziei! O tak. Ta będzie dobra. Nie? Naprawdę mogę? No to jeszcze ta. Doprawdy tak wdzięczna jestem, nie przypuszczałam, że są na tym świecie tak dobrzy ludzie. I płaszcz też? Niech Bóg wam wynagrodzi.
Wyczerpana nadmiarem swej własnej wylewności i objuczona ubraniami niczym wół, dotarła w końcu do karczmy i padła jak nieżywa na łóżko. Ostatkiem sił jednak zwlekła się i przygotowała wszystko do wyjazdu, nie chciała go zawieść. Nie! Nie jego. Nie chciała zawieść samej siebie.
Rano, zrzuciwszy w końcu habit, ubrana w suknię o jakiej przez ostatnie kilka lat mogła tylko pomarzyć, odetchnęła z ulgą. Odrobina normalności. No cóż, może trochę dziwnej. Bo przecież udawanie żony, gdy się nawet nigdy zakochaną nie było, wydawało się zgoła szalone. Ale chyba powinna dać radę. W końcu Raul się o to postarał. Ten pocałunek... Była zła na niego. Nie dlatego, że jej go skradł. Dlatego, że to był on. Nie wiedziała, na co bardziej się złościć. Pierwszy pocałunek miał być wyjątkowy, z tym wybranym. Może nie jedynym, takich złudzeń nie miała. Ale co miała teraz wspominać? Pierwszy pocałunek z klechą? Co prawda z bardzo pociągającym klechą... Mój boże, co ja wygaduję – skarciła się w myślach, zajmując miejsce obok niego.

- Długo będziemy jechać do tej Tuluzy? - spytała Raula, chcąc przepędzić nieskromne myśli.

Rozwinął mapę.



- Ze trzy dni... Tak myślę.
Tak jak się spodziewała: opuścili miasto wynajętym na krótko powozem i na stacji pocztowej przesiedli się do tego właściwego.
Spojrzała w dal przez okienko.

- Nie wiem, czy dobrze robię – szepnęła w nicość...
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline  
Stary 18-04-2019, 23:11   #90
 
Athos's Avatar
 
Reputacja: 1 Athos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputacjęAthos ma wspaniałą reputację
Kraków 1910 rok.

Nałkowska milczała, młody hrabia krążył wokół altany. Tych dwoje, tak różnych ludzi, łączyło jedno, oboje czekali na wyjaśnienia hrabiny. Atmosfera była mocno napięta, mimo wszystko Antonina zachowywała spokój i póki co nie zamierzała nic wyjaśniać. Pierwszy nie wytrzymał Aleksander.
- Co Cię napadło? Wiem, obiecałem! Ale... - zawiesił głos czekając na odpowiedź.
*
Dorożki minęły się. Obaj mężczyźni tylko przez ułamek sekundy wymienili się spojrzeniami. We wzroku Edmunda, Witold odczytał informację, że wszystko zostało przygotowane zgodnie z planem. Teraz pozostało oczekiwanie na dalszy rozwój wypadków.

*
Berlin 1910 rok.

- Obawiam się, że Pana obecność będzie nieunikniona. Nie chcę słyszeć żadnych wymówek. Tym bardziej moi zwierzchnicy, którzy udzieli Panu, owego czasu, całkowitego poparcia. Przypomnę, że umowa była jasna. W każdym momencie, który uznamy za odpowiedni, możemy skorzystać z Pana usług. - Mężczyzna przyglądał się dokumentom, które cztery lata wcześniej podpisał. - To szmat czasu, przez ten okres otoczyliśmy Pana wyjątkową opieką. Wcześniej, cały ciężar tego trudnego eksperymentu, wzięliśmy również na swoje barki. Pan był tylko aktorem. Przyznam, że zręcznym, ale odtwórczym. - słysząc to Polak skinął głową i wyszeptał:
- Zgoda, ale to wywoła ogromny skandal.
- Skandale to coś, czym zawsze żyją Pana rodacy hrabio. Przypomnę, że Wasz naród, gdyby tylko dostarczyć im broń, doprowadziłby do swojej zagłady.
- Dlatego od lat współpracowałem z Wami. Zgodziłem się na wszystko, ale nie sądziłem, żeby mój bezpośredni udział był jeszcze kiedyś konieczny.
- Wie Pan, jak trudno w dzisiejszych czasach o stabilizację? - nie czekała na jego odpowiedź. Odwróciła się i ruszyła w stronę wyjścia. - Mam jeszcze jedno prywatne pytanie. Kochał ją Pan kiedyś?
Mężczyzna skierował wzrok w stronę pięknej kobiety i pokręcił głową.
- Nie. Wciąż ją kocham.
- Tak myślałam – powiedziała bardziej do siebie.
Sentymentalnym głupcze, masz szczęście, że Katarina przybywa. Mam nadzieję, że jeszcze nie za późno dla ciebie. Przypomniała sobie jego ciepłe dłonie, które błądziły po jej ciele. Jego usta, które cierpliwie odnajdywały każdy wrażliwy punkt. Wiedziała jedno, żadna polska suka nie da mu tego, co razem przeżyli. Była zdecydowana działać szybko i bezwzględnie. Kochała tę pracę, ale jeszcze bardziej, choć nie nazywała tego nigdy miłością, czuła się związana z Witoldem Barskim.
*
Antonina nie zdążyła udzielić wyjaśnień. W ogrodzie pojawił się Jan, który jak zwykł to czynić, w taktowny sposób przerwał milczenie, jakie zapadło po pytaniu Aleksandra.
- Pan Edmund Zarzycki czeka na Panią. Z tego, co wiem: ma nadzieję, że Pani hrabina uda się z nim na przejażdżkę.
Szlachcianka poczuła, że wybawienie z niezręcznej sytuacji przyszło samo. Ten zbieg okoliczności, a także miła i tajemnicza otoczka, tego co miało nastąpić, sprawiło, że nie wahała się. Potrzebowała zaledwie kilkunastu minut aby być gotową. Nie czuła strachu, lecz przyjemne mrowienie mogące być zapowiedzią czegoś, czego miała doświadczyć dzisiejszego wieczoru.
*
Od kilkunastu minut siedział sam. Efekt, jaki udało się osiągnąć Edmundowi, nie zawiódł oczekiwań Barskiego. Teraz pozostało już czekać tylko na Antoninę.
*
Wieczorne powietrze przepełnione było zapachem kwiatów. Ogród, okalający dworek, o tej porze nadawał okolicy magiczną aurą. Przed domem czekała niespodzianka. Obok dorożki, którą przybył Edmund stała jeszcze jedna. Kiedy zbliżyli się, wynurzyły się z niej dwie postaci. Pierwszą stanowił elegancki mężczyzna, który lata młodości miał już za sobą. Drugą stanowiła postać kobiety ubranej w suknię wieczorową.
- O kurwa – wyszeptał Zarzycki rozpoznając mężczyznę.
- Drogi Edmundzie. - skarciła go Katarina Orłowski – nie wypada tak przeklinać przy damach! Zapominasz się! - Wzrok jej spoczął na hrabinie. - Rzeczywiście prawdziwa piękność z Pani. I wyjątkowo wytrzymała. Wydawało mi się, że polskie szlachcianki mdleją z wrażenia widząc ducha swojego męża. Pani jednak trzyma się na nogach. Proszę zapamiętać, że inteligentne kobiety nie lubią trójkątów – uśmiechając się pokazała bielutkie ząbki. - Mam nadzieję Edmundzie, że przygotowując kolację pamiętałeś jakie wino lubi twoja nowa przełożona. Pozwoli Pani hrabino, że dzisiejszego wieczoru zastąpię ją u boku mojego Witolda. - wyraz jaki wyraźnie zaakcentowała mógł uciec uwadze wszystkich uczestników tego osobliwego zajścia.
 
Athos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172