Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2019, 10:32   #246
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Igła opatruje Sticky’ego

Strzały umilkły kilka minut wcześniej. Legioniści wycofali się, Sticky zdążył podłapać nieco łaciny podczas pobytu we Forcie i zrozumiał komendę ich dowódcy. Teraz siedział oparty o, jak mu się wydawało, wrak jakiegoś auta. Nie czuł już bólu na twarzy, a raczej nie był on tak duży jak początkowo. Obmywająca ją ciecz trochę łagodziła pieczenie, co pomagało, nawet mimo świadomości, że tą cieczą jest jego własna krew. Bał się otworzyć oczy. Słyszał o przypadkach, gdy od podobnych ran ludzie tracili wzrok. Delikatnie macał się po twarzy. Wyczuł, że jeden odłamek wbił się w ciało tuż pod lewym oczodołem, być może nawet łamiąc kość policzkową. Kawałek wyżej i nie miałby oka.
Słyszał wokół siebie kroki, ale dalej nie podnosił powiek. Wiedział, że to ludzie z drużyny B, legioniści już dawno władowaliby mu kulkę, albo skopali na śmierć, chcąc zaoszczędzić amunicję. Na wszelki wypadek, gdyby drugi sanitariusz był w pobliżu, powiedział:
- Jinx, zajmij się innymi, Utangiem, Archiem. Ja jakoś wytrzymam, to tylko tak źle wygląda.
Wziął głęboki oddech. Czuł bicie własnego serca, gdy próbował się zmusić do otwarcia oczu. Czuł jak po powiekach ścieka mu krew, przetarł je palcami, by choć trochę odwlec czas próby. Na trzy... Raz... Dwa... Trzy... I nic. Nie da rady. Spróbuje ponownie za chwilę.
Igła dotarła na miejsce walk załamana, ale szybko skupiła się na tym by pomóc rannym. Starcie chyba było zwycięskie choć widziała jedynie trzech z ich oprawców. Czyżby reszta umknęła?
Podbiegła do siedzącego pod wrakiem auta Stickiego i ucieszyła się widząc, że jest przytomny.
- Cześć. - Rzuciła obok siebie plecak i przysunęła się do twarzy sanitariusza by ją dokładnie obejrzeć. - Jest kilka odłamków, ale chyba nie uszkodziły unerwienia twarzy… powinnam je wyciągnąć.
- Igła? - Billy pomyślał w pierwszej chwili, że ma omamy słuchowe. Czuł jednak, że ktoś obok niego przyklęka, więc albo kompletnie mu odwaliło, albo sanitariuszka rzeczywiście do nich dołączyła. - Co ty tu robisz? Zresztą nieważne, pomóż innym. Utang może być w poważnym stanie. Dostał postrzał, nie wiem gdzie, a przecież ma jeszcze niezabliźnione rany z poprzednich dni.
-Jinx się nim zajmuje. - Sanitariuszka wydobyła z torby kawałek bandaża i zabrała się za wydobywanie tych mniej wbitych odprysków. -Przyszli nomadzi… było ich dziesięciu.. wzięłam ile byłam w stanie unieść i przyszłam do was. Nie chciałam byśmy stracili oba skraplacze. - Jej dłoń pomału wędrowała po twarzy sanitariusza odnajdując te mniej szkodliwe kawałki.
- Jesteś nieoceniona - mężczyzna lekko się uśmiechnął. - Szkoda, że nie zostawiliśmy z tobą jeszcze kogoś, mógłby wynieść drugi skraplacz. Tutaj i tak wszystko poszło nie tak jak miało pójść - walcząc z samym sobą, powoli otworzył oczy i z głęboką ulgą uznał, że widzi przed sobą twarz Igły, chociaż spływające po rzęsach krople krwi starały się zatrzeć mu ten obraz. Odetchnął głęboko. - Dobrze, że nadal masz ten talent zjawiania się tam, gdzie jesteś potrzebna. Będziemy musieli się stąd szybko wynosić, a Jinx w pojedynkę wszystkich by nie obskoczył. Gdyby tylko drugi sanitariusz nie próbował “przybohaterzyć” - dodał na koniec szczerząc zęby.
- Teraz i tak ogarniemy ich prowizorycznie. - Igła zgarnęła palcem krew z łuku brwiowego Kittiego. - Nie martw się, będzie co robić. A teraz zamknij oczy zszyję ci to rozcięcie, bo będziesz miał problem by coś widzieć.
- Przynajmniej teraz widzę świat na kolorowo. Inna sprawa, że ten kolor to czerwony - spróbował zażartować, ale zamknął posłusznie oczy. - Dawno nie rozmawialiśmy - Billy gadał dalej, byle choć trochę odciągnąć myśli od spodziewanego ukłucia igły Igły. - Znaczy w cztery oczy. Chyba ostatnio, gdy dzieliliśmy celę w Malpais. Wtedy też mnie łatałaś.
- Dużo się wydarzyło… - Igła wyjęła spory odłamek i zabrała się za szycie łuku brwiowego sanitariusza, zerkając na inny problematyczny obiekt, tuż pod okiem Kittiego. Czuła jak rumieniec zalewa jej twarz. W ostatnim czasie wiele wieczorów poświęcała Maxowi, a jeszcze wczoraj… Wspomnienie ich wspólnego czasu nadal było żywe. Nie mogła teraz jednak się rozglądać..
- Fakt - przyznał Billy, ledwie powstrzymując drgnięcie, gdy koniec igły wbił się w jego skórę. - Zresztą po naszym buncie nie byłem najlepszym partnerem do konwersacji. Chociaż jak pomyśleć to w zasadzie nigdy nim nie byłem - przerwał na chwilę przez drugie ukłucie. - Gęba mi się nie zamyka tylko podczas opatrywania rannego, żeby ten nie myślał o bólu. Najwyraźniej nie ma znaczenia czy to ja opatruję - kolejne “użądlenie” - czy jestem opatrywany - uśmiechnął się. - Ale na brak towarzystwa nie możesz narzekać, często widzę z tobą MJ’a albo Lucky’ego. I dobrze, trzeba mieć z kim pogadać, to pozwala… Może nie zapomnieć, ale pogodzić się… - urwał w pół zdania, po czym szybko dodał dla żartu. - A już na pewno pomaga o wiele lepiej niż butelka czegoś mocniejszego. Zresztą jeden ochlejus w drużynie wystarczy. Inaczej ilość dostępnego na osobę alkoholu spadłaby do oburzająco niskiego poziomu.
- Żadne z nas nie powinno pić alkoholu, to przytępia zmysły, powoduje wzmożone pragnienie i łaknienie. - Igła skończyła szyć i powoli przesunęła dłonią po nici sprawdzając swoją pracę. - Zajmę się teraz raną pod okiem.. prawie ci je wydłubało, wiesz?
- Zauważyłem - zaśmiał się z własnego żartu. - Nie będę już taki piękny jak kiedyś. Trochę mi zdeformowało moje mongolskie rysy… - zasępił się na chwilę, lecz nie chcąc za dużo rozmyślać, poruszył pierwszy temat, jaki przyszedł mu do głowy. - Myślisz, że tam na wschodzie coś jest? Znaczy coś poza niekończącą się pustynią i plemionami krwiożerczych nomadów? Zmierzamy dokądś czy donikąd?
- Myślę… że wszyscy chcielibyście wrócić do NCR. - Natalie pomału wyjęła odprysk z policzka Kittiego. -Będzie duża blizna… naruszyło mięsień twarzy.
- Super, przynajmniej będę wyglądał jak żołnierz - skwitował sanitariusz. - Sam już nie wiem czy chcę wracać. Ryzykować kolejne starcia z popychadłami Ceasara? Jest po co? Nawet zakładając, że w NCR nie wcielą nas z powrotem do woja i nie wyślą na kolejną przegraną bitwę z Legionem, albo gdy odmówimy, nie oskarżą nas o dezercję i z miejsca nie rozwalą? Może inni mają po co, ale ja? Babci nie widziałem ze dwa lata, z tego co wiem może już nie żyć, albo umrze zanim do niej dotrę. A jeśli jej już nie będzie to w rodzinnych stronach nikt na mnie z otwartymi ramionami czekał nie będzie, pod swój dach nie weźmie. Bez znajomości czy pieniędzy do gangu też mnie nie przyjmą. Przyjdzie wykopać dół na Golgocie i nawet nie będę miał czym palnąć sobie w łeb. Wolę już chyba szukać szczęścia na wschodzie, o ile jest tam czego szukać. Przynajmniej nigdy więcej nie usłyszę o Legionie.
- Nie wiem… jak na razie dobrze im idzie podążanie za nami. - Igła wydobyła sporej wielkości odłamek, który zatrzymał się chyba aż na kości i przytrzymując skórę palcami, zaczęła ją szyć. - Ja… nie nadaję się już raczej do życia w NCR… ale pomogę wam ile mogę i jak mogę.
- A gdz… - Billy syknął z bólu. - A gdzie byś chciała wobec tego żyć? - spytał bez cienia ironii w głosie. - Do jakiego życia się nadajesz?
- Wiesz, że na twoje pytania są dwie zupełnie różne odpowiedzi. - Natalie uśmiechnęła się delikatnie. - Jeszcze chwila, zaraz skończę.
- Skoro wiesz, że to dwie różne odpowiedzi to musisz je znać - zauważył Sticky. - Na pierwsze pytanie chyba też ją znam, a jaka jest na drugie?
- Do życia w Denver. - Igła niechętnie przyznała się do swoich przemyśleń. Zawiązała szew. - Ale nie chce tam wracać… gotowe.
- Dzięki - rzucił Billy obmacując się dłonią po zabandażowanej twarzy. - Wygląda na to, że nie tylko nie dałem rady ci się odwdzięczyć za Cottonwood, ale na dodatek mój dług rośnie - dodał z uśmiechem, który jednak zaraz zniknął. - Słuchaj… Nawet jeśli uważasz, że pasujesz do Denver to jeszcze nie znaczy, że jest to jedyne miejsce, do którego pasujesz. W takim wypadku nie byłoby cię tutaj z nami, a przynajmniej nie mielibyśmy z ciebie żadnego pożytku. Spytaj tych chłopaków, których opatrywałaś w Malpais, albo potem już w drodze, czy uważają że jesteś bezużyteczna. Spytaj tych, którzy codziennie jedzą przygotowane przez ciebie potrawy, albo tych, którzy w przyszłości będą musieli skorzystać z upichconego przez ciebie antidotum. Jeśli sądzisz, że tu nie pasujesz to musiałaś się mocno uderzyć w głowę i szwankuje ci aparatura poznawcza, o logicznym myśleniu nie wspominając.
- Na szczęście nic nie szwankuje, bo inaczej nie chciałbyś bym ciebie opatrywała. - W głosie Igły dało się wyczuć żartobliwy ton. Nie chciała kolejnej osobie tłumaczyć czemu czuję się tak jak się czuje. Wystarczyło, że Max wiedział, że zadbał o jej wytresowane, złamane ciało. Powoli podniosła się z ziemi i rozejrzała szukając Luckiego. -Trzeba pomóc pozostałym i ruszać za nomadami… musimy odzyskać nasz prowiant.
- Od jednej walki do drugiej - Billy westchnął. Uszanował też wolę sanitariuszki, która dała mu wyraźnie do zrozumienia, że nie chce dłużej dyskutować o swojej osobie. - Wygląda na to, że ja już nie mam czym walczyć - rzucił wzrokiem w kierunku swojej zniszczonej strzelby. - I tak amunicja już się kończyła - wzruszył ramionami. - Poza mną ucierpieli Utang i Archie, jeśli Jinx zajął się obydwoma to wkrótce ruszamy. Pójdę zobaczyć czy te ścierwa nie miały przy sobie czegoś czym mógłbym zastąpić straconą broń. Dzięki raz jeszcze.
Natalie przytaknęła i ruszyłą pomóc Jinxowi. Potem upewni się co z MJ-em i Maxem.
 
Aiko jest offline