Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2019, 15:54   #16
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację

- Hej. - mruknęła Żenia gramoląc się i podciągając. Uśmiechnęła się krzywo czując irytację po rozmowie ze Zmorą. - Długo czekasz?
- Nie. Dopiero siódma. Rozdymkę skończyłaś jeść koło piątej. Smakowała jej? - zapytał niezrażony skrzywieniem twarzy Żenii. Może jego empatia była upośledzona?
- Nie wiem. Teraz ma chętkę na incarnę. Dla odmiany. I focha. Bo chcę się jej pozbyć - Żeniowa irytacja rosła. W myślach liczyła ile zostało czasu do pełni. - Dobrze by było gdyby udało się pogadać ze Smokiem.
- Chyba nie myślisz, żeby spróbowała zjeść Smoka, co? - zapytał pociągając kakao z kubka.
- Nie. Nie wiem. Zastanawiam się czy oddać bicz Smokowi czy nie. Ze Smokiem dobrze by było pomówić o ewentualnym oczyszczeniu. - dziewczyna nagle oklapła z powrotem na leżak bez energii. - Nikt nie dzwonił?
- Jest siódma rano - podszedł i musnął dłonią jej policzek,a potem ramię. Wrona przymknęła oczy pod wpływem pieszczoty - Ci którzy chcieliby dzwonić są przekonani, że jesteś wyczerpana rytuałem. A co do Smoka… ciężko przewidzieć, jak zareaguje.
- Mam tego po dziurki od nosa - mruknęła gniewnie dziewczyna zgrzytając zębami.
Złoty westchnął. Był jakiś taki ożywiony w świetle dnia. W jego ciele było coś z posągu.
- Co z Zaarem? Wymyśliłaś dla mnie jakąś rolę na czas spotkania z nim?
- Nie planowałam spotkania teraz. - Żenia wzruszyła ramionami - Z tego co zrozumiałam kontakt będzie przez telefon.

Wrona czuła się uziemiona w tym durnym mieszkaniu. Bez telefonu, komputera czy nawet motoru z jakiegoś powodu czuła się jak bez nogi. Zabawne biorąc pod uwagę, że szła do piekła z kawałkiem papieru i minizegarkiem.
Jej plecak z dobytkiem gdzieś się posiał. Nie miała żadnej zmiany ubrania, była odcięta od kontaktów ale za to z nabzdyczoną zmorą i Szklanym Smokiem.

Chciała zrobić coś. Cokolwiek.
Z tego wszystkiego poszła wziąć prysznic.

Gdy wyszła spod prysznica czekało na nią kilka kompletów ciuchów ułożonych na kanapie. Nic wyszukanego. Koszulki. Jeansy. Dresy. Większość za duża, ale nie na tyle, żeby dziewczyna wyglądała jak w worku. Maksim zaś miał nieco gorzej. Bluza którą na siebie wciągnął opinała się na nim.
- Coś mi mówi, że to mieszkanie przerzutowe. Są tu ciuchy męskie i damskie w różnych rozmiarach. I konserwy do żarcia - podsumował Bondar.
Ciekawe ile takich mieszkań miała Zapalniczka w zanadrzu.

- No zapomnij, że tak wyjdziesz - Żenia wyszczerzyła się zwierzęco - Nie nadążę odpędzać od Ciebie najaranych lachonów. - wydęła usta i pokręciła głową.
Maksim wzruszył ramionami.
- Tylko te ciuchy znalazłem.
“Nieprawda! Tam są”
Prowadzona zmysłem Zmory dziewczyna dostrzegła leżące w rogu pokoju rozdarte spodnie i dwie bluzki. Najwidoczniej próbował też mniejszych rozmiarów.

- Musimy pójść na zakupy. - zachichotała Żeńka. - Nie puszczę Cię tak.
Z obrażoną miną przytuliła się zaborczo do masywnych pleców Smoka. - Masz jakieś preferencje?
- Tak. Jestem hetero. Preferuję szczupłe brunetki. - Odpowiedział bez wahania Maksim.
- To się bardzo dobrze składa- Żenia wspięła się na palce i skubnęła Smoka zębami w miejsce na łopatce wolne od ranek i wszczepów - że się tak dobrze wpasowujesz. Choć pytałam o styl ubioru.

Po chwili przyszła refleksja:

- A ile tych brunetek preferowałeś do tej pory?!
- Jedną. Ubiór nie może krępować ruchów. Nie może być zbyt ciężki i musi dawać dostateczną ochronę przed warunkami atmosferycznymi. To mój styl.

Żenia sapnęła.
Nie była pewna czy z satysfakcją czy rozczuleniem.
- Ok. Coś dobierzemy. - stwierdziła, że to jednak ukłucie satysfakcji.
Kiwnął głową i zapytał:
- Masz gotówkę, czy pójdziemy obrabować sklep?
- Poczekamy na kartę. Muszę odzyskać swoje rzeczy. - mruknęła Żenia na nowo poważniejąc.- I dostać telefon. A jak chcesz popłynąć do Stanów?
- Łódką - odpowiedział z takim zdziwieniem na twarzy jakby zapytała go: a dlaczego jabłka spadają z drzew a nie lecą ku niebu?
- Jaką łódką, Maksim? - Żeńka nabrała oddechu ćwicząc cierpliwość. Jeden, dwa, trzy, cztery…
Tym razem uznał słuszność pytania wzruszając ramionami.
- Myślałem, że jakąś ukradnę. Pewnie białą. Lubię białe łódki - powiedział z jakimś takim zamyśleniem.
Wrona westchnęła.
Może to dlatego najlepiej pracowało się jej w pojedynkę?
- Hm. Ok. Czyli musimy pojechać nad jakąś wodę gdzie są łódki. Ukraść jakąś i spędzić tydzień w jedną stronę by dopchać się do Stanów. Po czym wsiąść w samolot by dolecieć na miejsce wewnątrz Stanów. Tak? To proponujesz? - dopytywała starając się nie wybuchnąć.

Przechylił głowę w bok. Patrzył na dziewczynę jakby nie rozumiejąc języka w jakim do niego mówiła. W końcu się otrząsnął. Zaczął mówić dziwnym tonem, jakby w czasie udzielania wykładu. Córka Ognistej Wrony od razu zrozumiała, że cytuje jakiegoś nauczyciela z biblioteki swoich wspomnień.
- W łodzi mogę odprawić rytuał Słonecznej Łodzi. Rytuał z czasów Starego Państwa Egipskiego. Mogę przenieść całą łódkę, ze wszystkimi pasażerami w dowolne miejsce, jakie znam i jakie jest oświetlane tym samym słońcem. Teraz mamy prawie ósmą godzinę. Większość słońca jest nad Azją. Ale wieczorem, gdy u nas będzie zachodzić to nad USA będzie początek dnia. Wtedy muszę mieć tylko dwie rzeczy. Łódkę i wspomnienie kogoś z miejsca, do którego chcemy płynąć. W teorii mogę przenieść tak kilka osób. W praktyce im więcej, tym większa szansa, że kogoś zgubię na atlantyku. A fakt, że musi się to odbyć tego samego dnia burzy twoją tezę o tygodniowej podróży. Choć myślę, że na dużej łódce, gdybyśmy wzięli koc, to jakoś zagospodarowalibyśmy ten czas - jego dłoń przesunęła się pod jej piersią w dół, zarysowując boczną linię jej sylwetki i spoczywając na biodrze.

- Hmm - Żenia nie rozumiała logiki chemii swojego ciała. Z jednej strony Maksim ćwiczył jej cierpliwość. Z drugiej jego lekki dotyk wystarczał by rozpalić w niej ogień.- Dwie kwestie.

Odruchowo pogładziła mocarne ramię:
- Nie będziemy sami i nie mam wspomnień stamtąd. To jest Pentexu w Stanach. Może Ronin ma jakiekolwiek wspomnienia z USA. Albo Rychu.

- Mała Ukrainko… przecież byłaś tu - wskazał palcem na swoją skroń - mam wspomnienia wielu pokoleń przedstawicieli różnych gatunków jaszczurołaków. Od tych, których do Ameryki wywieziono jako niewolników z Afryki, po tych, którzy rodzili się jako krokodyle na bagnach Luizjany. Wspomnienia to nie problem. Łódka to problem. A twoi koledzy… - zawahał się na moment. - Jeżeli nie szuka ich jakaś grupa antyterrorystyczna, albo jeżeli nie są wyhodowanymi w probówce eksperymentami bez ludzkiej tożsamości, to może chcieliby polecieć samolotem? Myślisz, że to do zrealizowania? - drugą rękę położył na jej drugim biodrze i przyciągną ją do siebie lekko.

- Myślę, że tak - Żenia spotulniała. A może po prostu zaczęła zwracać uwagę na coś innego? Na przykład na to jak centymetr po centymetrze można rozpiąć bluzę Dragana. A potem wspiąwszy się na palce całować skórę na jego piersi a palcem podrażnić ukryty pod materiałem sutek.

- Poszukamy łódki. - wymruczała ugodowo zajmując się ciekawszym zajęciem. - Białej.

***


Dochodziła dwunasta. Żenia była zmęczona i usatysfakcjonowana. To co zrobili ostatnio było specyficzne. Zmora nie ograniczała się do jęków w czasie tego zbliżenia. Ona wręcz krzyczała jak jej było dobrze. Świntuszyła przy tym. Wołała o klapsy. O to, żeby robił wszystko mocniej i szybciej. Ciężko powiedzieć, czy Maks czuł ją, albo czy słyszał. Ale owszem, dał jej klapsa. I wdzierał się w nią mocno i szybko. Żenia pierwszy raz w swoim życiu była wyczerpana z rozkoszy. Miała problem ze złożeniem nóg razem. Miała też problem z tym, żeby stać. Albo siedzieć. Już dość! Podpowiadał jej zdrowy rozsądek. Ale gdzieś coś w głębi… coś co bardzo tęskniło do szaleństwa mówiło, że wytrzyma jeszcze trochę jeżeli następnym razem przede wszystkim posłuży się ustami. I jego poprosi o to samo. Musi dać sobie chwilę, żeby zalizać rany.
Uśmiechnęła się do tej myśli, gdy nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Pewnie Złoty zamówił jakieś żarcie.

“Ah” wzdychała jedynie zmora w jej głowie.

- Przyszedł Zaar - powiedział Maksim stojąc w drzwiach do salonu w lekkim rozkroku. Zdjął z siebie ubrania, co do których jakości Córka Ognistej Wrony wyraziła wątpliwość rano.
“Czy to musi być takie wielkie, żeby było tak dobrze?” Powiedziała Zmora komentując obraz jaki ukazał się leżącej Żenii.

„Mmmfmmmhmm” Żenia skwitowała elokwentnie.
Co się z nią działo?!

- Zaar… - oderwała głodny wzrok od Dragana. - Zaar!

Wyczołgała się z łóżka rozplątując spomiędzy prześcieradła, kołdry i zrolowanej poduszki używanej nie do końca w standardowym celu.

- Zabiorę go na spacer. Wrócę niedługo. - wskakiwała w miękkie spodnie dresowe i koszulkę pomijając bieliznę. To był zbyt duży wysiłek. Podkuśtykała do Maksima i przyciągnęła go do pocałunku. - Odpocznij. Ja załatwię i wrócę.

Jakoś nie wyobrażała sobie tego spotkania w porozwalanym mieszkanku.
Byłoby nawet mniej komfortowo niż z Czarnym. Żenia otrząsnęła się na samą myśl.

- Kocham Cię. - uśmiechnęła się i przesunęła opuszkami po opuchniętych ustach Szklanego Smoka.

Wypadła na korytarz gorączkowo przygładzając włosy i dopinając bluzę.

„Wzięłabyś pomogła” pacnęła Zmorę gdy mięśnie jęknęły bólem. Stała przed drzwiami windy gryząc dolną wargę. I odganiając obraz tej samej wargi kąsanej przez „męża”.
 
corax jest offline