Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2019, 15:57   #17
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację


Kilkudziesięcioletni blok miał dwie windy. Jedna nie działała. W drugiej pojawił się Zaar. Wyglądał kwitnąco. Młody, gładko ogolony. W skórzanej kurtce. Z rękami nonszalancko wysuniętymi w kieszenie spodni. Przez lewe ramię miał przerzuconą sportową torbę. Wyglądał jak właściciel firmy, który po pracy szedł na siłownie. Gdy drzwi windy otworzyły się wyraźnie zdziwił się zastając Żenię na korytarzu.
- Hej. Nie musiałaś po mnie wychodzić - mrugnął kończąc kwestie. Jakby chcąc nacieszyć się odzyskanym okiem.

- Hej. Trochę musiałam. - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło. - To rzeczy dla mnie? - wskazała torbę. - Zostawmy ją i chodźmy na spacer. Brakuje mi świeżego powietrza.

Brunetka zdała sobie sprawę, że wygląda okropnie. W za dużych ciuchach. Potargana i wychudła. Skuliła się nieco.

- Najwyraźniej ci się to przyda. Widzę, że to odzyskiwanie wspomnień jest wyczerpujące. Cała jesteś spocona. To nie wygląda na rytuał, tylko na jakieś wykańczające serie na siłowni - mówił oglądając dziewczynę. Nawet w pewnym momencie ją obszedł dookoła. Tymczasem w głowie Sonii śmiech zmory nie chciał cichnąć. Najwyraźniej świetnie się bawiła.

Wrona skrzywiła się. Ostatnie kilkanaście godzin zatarło w jej myślach kwestię wspomnień, tego kim naprawdę jest i co zrobiła.
Wyciągnęła rękę po torbę:
- Przytrzymaj windę, ok? - wskazała brodą drzwi - Inaczej trzeba czekać godzinami.
- To chodźmy od razu - Zaar cofnął się nieco odsuwając torbę. - Czarny nie do końca ufa temu siwemu. Nie chcę z nim zostawiać twoich zabawek. Nie ważą dużo, a zostawię je po powrocie.

- No dobrze. - Żenia się poddała. Jej mózg był papką i nie działał jak należy. Jeszcze.
Weszła do windy. Oparła się o ścianę wciskając rozedrgane dłonie w kieszenie.

- Co słychać? - zagaiła by dać pola Jarkowi do nawijania i by móc wypełnić nieco niezręczną ciszę.

Wtedy przyszło coś, co można było określić mianem mentalnego strzału w policzek. I jeszcze jeden. Powietrze wypełniło płuca zimnym powiewem. Serce zabiło szybciej wypłukując pozostałości po dzikim seksie z głowy dziewczyny.

„Nie musisz dziękować. Skup się.”

- Cieszę się, że cię widzę - zrobił krok w jej kierunku, co w połączeniu z maleńką przestrzenią windy znacząco ich zbliżyło. - Nawet nie wiesz jak się bałem, że się już nie zobaczymy.

Zaskoczona Żeńka zamrugała odruchowo na działania Zmory i wyostrzyła wzrok ogniskując go na Galiardzie. Zmora wzięła ją całkowicie z zaskoczenia.
Z jakiegoś powodu pierwsze myśli były durnymi żartami na temat braku oczu i trudności z tym związanych.

Ugryzła się w język.

- Noooo - zaczęła koślawo - to wiesz jak ja się czułam. W zasadzie powinieneś oberwać, wiesz? - ściszyła głos i zmarszczyła brwi.

Potoczyła spojrzeniem po twarzy Jarka. Nie ruszyła się przy tym ani na krok. Znowu zajrzała wilkołakowi w oczy.

- Jak następnym razem ubrda Ci się wyprawa do piekła to pamiętaj, że najpierw Cię obiję ja. Jasne? - opuściła głowę i pozwoliła opaść splątanym włosom. Teraz miała nadzieję, że wygląda na ciut ciut groźniejszą niż się czuła.

Podniósł jej podbródek delikatnie ujmując go między palec wskazujący a kciuk.
- Jasne - powiedział, po czym pocałował ją w usta.

„Milcz! Ani słowa!”
O ile jej szczerym zamiarem jeszcze kilka pięter wyżej było zerwanie tego rodzaju relacji z Zaarem, tak wydarzenia półpiętra piątego napełniło dziewczynę czułością. Przypomniało się jej uczucie straty z jaskini Smoka. I chyba przez to i kocioł hormonów oddała pocałunek. Który raptownie przerwała odchylając twarz i mierząc Jarka spojrzeniem raz jeszcze:
- Ja nie żartuję, Jarek. - szepnęła.
- Nigdzie się już nie wybieram. Mamy na głowie PR naszego światłego przywódcy. Muszę nad tym popracować. Potem muszę zlokalizować i wychwycić tylu Wyjców ilu się da. Jest trochę roboty.
Dzwonek windy oświadczył im, że dotarli na parter. Odsunęli się od siebie wychodząc z windy. Zaar nie zainicjował żadnego wyciągnięcia ręki, czy czegokolwiek. Czyżby obawa o sąsiadów Czarnego?
Szybko wyszli przed blok. Zimny wiatr uderzył w Żenię z wielką siłą. Nie wzięła nawet bielizny, a było ledwie kilka stopni.

„Czekaj chwilę”

- Dokonałaś wielkich czynów. Szkoda, ze nie dołączysz do watahy Kojota. Zabawne w kontekście tego, że podesłałaś nam Gutka i Michała - powiedział nagle Zaar.

Zmiana tematu pachniała dziewczynie Czarnym.
- Czemu zabawne? - spytała oglądając profil Zaara. - Nie… - ugryzła się w język - … ktoś musi ogarniać Dzikie Serce i Ryśka przed Haradem. - palnęła.

Przeszli przez przystanek tramwajowy i znaleźli się w niewielkim parku. Było koło południa, więc praktycznie nikogo nie widzieli, poza kilkoma studentami, którzy szli na przystanek.
- Żenia, Żenia, Żenia… - powiedział Zaar kiwając głową. - Mnie nie musisz okłamywać. Wiem, że zrobiłaś to, żeby odsunąć się ode mnie.

„Już” rozległo się po chwili w głowie dziewczyny. Zdała sobie sprawę, że nagle przestała kompletnie czuć zimno. Mięśnie przestały się kulić odruchowo. Szczęki nie drżały. Fakt braku bielizny przestał być najistotniejszy.

„O rany. O czym on mówi? Dzięki” - Żenia była skołatana.
„Egocentryzm? Oto szlachetny Zaar jest przyczyną wszechrzeczy. Ale ci się chłoptaś trafił, nie ma co. Jak coś, to wolę tego dużego. Wielkiego w zasadzie” zakończyła z chichotem.

„Pfff”

Wrona usiadła na jednej z ławeczek wystawiając twarz na wiatr. Zaar zajął miejsce obok układając torbę po swojej drugiej stronie.
- Jarek - zaczęła spoglądając na wilkołaka z westchnieniem - Ty, ja, my… oboje wiemy, że zjadłoby Cię to od środka. - zaczęła cicho obserwując galiarda. - A ja nie chcę być tego powodem. Zasługujesz na wszystko to o czym kiedyś rozmawialiśmy. Dom, partnerkę, dzieci. Wszystko to co ja mogłabym jedynie zabrać gdyby ktokolwiek się dowiedział. Miałeś rację. Gdy zginęła Zapalniczka - Żenia przełknęła grudę w gardle - stało się jasne, że jesteś zbyt ważny dla watahy. Zbyt ważny dla Garou. - brunetka wyciągnęła dłoń by sięgnąć po dłoń Zaara. - Zbyt ważny dla mnie żeby Cię narażać.

Złapał jej dłoń i natychmiast splótł palce z jej palcami.
„Skubana. Myślisz, że tak dobra jesteś?”
- A ten cyrk z poszukiwaniem godnego krewniaka, bo jesteś gotowa na dziecko? - powiedział unosząc brwi.

„Cicho”

- Eeee - Żenia machnęła wolną dłonią lekceważąco - Nie musisz tego traktować specjalnie priorytetowo. W ogóle nie musisz traktować. To nie kwestia gotowości. Po prostu za wszystko kiedyś dostaje się rachunek, Jarek. - Żenia spojrzała na profil Jarka i ścisnęła lekko splecione palce. - Nie mów tego Czarnemu proszę. To kwestia rozrachunku z totemem. Za pomoc.

Zaar pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Antek dzwonił do mnie wczoraj po północy tylko po to, żeby powiedzieć, że mam się do tego szczególnie przyłożyć. I mam wybierać tylko tych, którzy należą do najstarszych rodów. Stąd sądzę, ze Czarnemu zależy. Wiesz, on gotów nadzorować zapłodnienie.

Zaśmiał się nerwowo. Mówił o swojej kochance…Mina Żenii zaś była wystarczająco czytelna, by wiedział co ona sądzi o zamiarach Czarnego lub ich braku.
- Eee jak to z totemem? Składasz dziecko w ofierze?
- O rany. Za długo chyba byłeś poza siecią, co? - Żenia roześmiała się i położyła głowę na ramieniu Zaara - Nie. Układ jest nieco inny. Bezkrwawy. No chyba, że Czarny coś odwali - Żenia prychnęła. - Albo Michał.
Zaar odwrócił się twarzą do Zenii siadając bokiem na ławce.
- Cóż… co rozumiesz przez bycie poza siecią?
- Poza Internetem, światem cyfrowym. To był żart, Jarek - Żenia cofnęła się nieco widząc, że Galiard wprowadza lekki dystans. - Ah i mam nadzieję, że nie gniewasz się za Włocha.

Westchnął ciężko.
- Cóż, nie zmarnowałaś jego pomocy. Ale jest coś o czym chciałeś pogadać.
Odwrócił się na moment i zaczął grzebać w torbie.
- Chciałem pogadać o tym - podał jej coś co przypominało klamkę z klocków lego. Przedmiot był lekki. Niespecjalnie dopasowany do dłoni. A jednak nie miała wątpliwości, że jest to broń. Pistolet z tworzywa. Kompozyt. Zaar najwyraźniej oczekiwał wyjaśnień kwestii drukowania broni.

- Ah. No tak. Wyprawa do Pentexu mnie natchnęła. Gdybym mogła wnieść ze sobą poszczególne elementy i złożyć z nich broń czy też cokolwiek co pozwoliłoby na ogar masowego rażenia, to kwestia bomby w ogóle nie byłaby problemem. Detektory obecnie nie są zorientowane na wykrywanie zagrożeń ze sztucznego tworzywa.

- Pięćdziesiąt dwa tysiące złotych. Tyle kosztował. Nie jestem pewien, ale strzelił dwa, może trzy razy - powiedział obojętnie Zaar.

- To ktoś Zośkę zrobił w wielkiego ch - Żenia wzruszyła ramionami - Przeciętny koszt w zależności od materiałów nie powinien przekraczać 1200 USD w zależności od modelu broni. Ten tutaj nie powinien kosztować więcej niż kilka dolarów od sztuki.

Zaar sięgnął po kartkę A4 zadrukowaną tekstem. Podsunął ją wilkołaczce. Było to zestawienie kosztów. Widniały tam różne pozycje. Transport. Montaż. Wynajem przestrzeni magazynowej. Surowce do produkcji. Surowce do obróbki. Pojawiło się nawet wynagrodzenie dla osoby zajmującej się obsługą przemysłowych drukarek.
- Tak. Gdy wydrukujemy dziesięć tysięcy, to pewnie tak wyjdzie. Dotychczas załatwialiśmy broń przez Włocha. Wychodziła drożej. Drożej niż kilka dolarów. I normalnym jest, że za dobrą giwerę trzeba było wyłożyć ponad piętnaście tysięcy dolców. Chodzi mi o to, że te wydatki były kompletnie nieprzemyślane. Nie przerzucimy się na walkę terrorystyczną. Nie potrzebujemy dziesieciu tysiecy plastikowych spluw. Można było to zamówić, a nie zaczynać produkcję. - Skończył z miną labradora.

- Ok. Następnym razem w całym burdelu postaram się pomyśleć o budżecie na jego ogar. A jak Ci nie jest potrzebny cały ten sprzęt to go przejmę. I umówimy się na termin spłaty plus odsetki. Tak lepiej? - Żenia dopytała z niewinna miną.

Zaar machnął ręką.
„Co za koleś… tylko on się liczy. Eh…”
- Nie musisz niczego oddawać. Chętnie pobawie sie nowymi zabawkami, ale Czarny zapowiedział, że mam reglamentować twoje finansowanie - uśmiechnął się. - Zresztą teraz musicie ogarnąć finansowanie waszej watahy.

- Ogarniemy. - skwitowała krótko Żenia przeliczając ile kosztowała wyprawa do piekła, walka z Haightem, ogar Harada, i pozostałe elementy zabawy. - Daj ten rachunek. Konto mi też prześlij jakieś a ja Ci prześlę miejsce dostawy na zrzut sprzętu. Ile bierzesz za godzinę? - uniosła brwi czujnie - Bo muszę wrzucić koszty do planowania budżetu na następny kwartał.

Zaar zasłonił twarz dłońmi. W końcu wykonał gest jakby ją obmywał i powiedział:
- Kochanie, to nie o to chodzi. Nie obrażaj mi się tutaj, proszę. Mamy masę rzeczy na głowie. Zwłaszcza teraz. Pentex będzie chciał nas podgryźć od strony finansowej. Mimo całego krachu w Polsce globalnie są nieporównywalnie bardziej liczącą się siłą niż my. Nie chcę, żebyś mi się teraz tutaj obrażała. Po prostu zdziwił mnie fakt broni z druku. Ale mniejsza o to - zgniótł kosztorys i upchał w kieszeni kurtki.
- Przepraszam - przełknął głośno ślinę - nie tak powinno wyglądać spotkanie kochanków, którzy otarli się o śmierć - położył dłoń na kolanie dziewczyny.
- Dziękuję, że nas wyciągnęłaś. Opowiedz co się działo pod naszą nieobecność.

Irytacja brunetki skakała wedle sinusoidy. I jakby gdzieś w tyle głowy pojawił się cień zrozumienia dla Ryśka. Słuchała przeprosin i kajania się Jarka jednym uchem kombinując kwestię finansowania. Koniecznością stała się rozmowa z Ryszardem. I ogar tych cholernych pięćdziesięciu dwóch tysięcy złotych.
Streściła wydarzenia kilku tygodni ponownie dziwiąc się ilości wydarzeń. Skrzywiła się, bo chwilę temu sama stwierdziła, że za wszystko dostaje się rachunek. Za pomoc wataże kojota i wyprawę z narażeniem życia najwyraźniej też. I wynosi on pięćdziesiąt dwa tysiące. Ciekawe na ile Czarny wystawi jej rachunek za łaskawe przyjęcie klieva. Strach się bać.

- Jak będziesz miał siłę to chętnie posłucham o waszej 'przeprawie. Czarny opowiadał ale dość ogólnikowo. - dodała ogólnikowo.

Zaar pokiwał głową. Opowiedział chętnie. Jego opowieść była tak diametralnie inna od tego co przedstawił na zgromadzeniu. Większość czasu się chowali przed przeważającymi siłami. Ze wszystkich stron otaczały ich zmory i Tancerze Czarnej Spirali, którzy się tam pojawiali od czasu do czasu. Czarny wyprawiał skóry Zmor, żeby mogli się przebrać. Walki, które miały miejsce toczyły się tylko po to, żeby dać im czas na ucieczkę. Byli głęboko na terenie wroga. Poszukiwani. Bez szans na cokolwiek. Kojarzyło się to z opowieścią weterana, który przeżył wojnę. Zmora wtrącała swoje komentarze o mordowaniu jej braci i sióstr, choć dość szybko przestała. Z jednej strony dlatego, że opowieść Galiarda była przejmująca. Z drugiej dlatego, że sama przecież pożerała tych braci.

Potem zaczęła się opowieść o pałacu Aify. O torturach jakich nie byłby w stanie przeżyć żaden człowiek. I wyłapany między słowami przekaz o tym, że Zaar przetrwał dzięki wspomnieniom o Żenii.
A potem zapadła cisza.

“Kuźwa”

Podsumowała Żenia zwijając się w myślach.

Przyglądała się wilkołakowi i czuła zbierające się łzy.
Przyciągnęła go do siebie i przytuliła całując delikatnie skroń Jarka.

- Nie wiem co bym zrobiła, gdy coś Ci się stało - mruknęła cicho próbując się nie poryczeć - Nie dopuszczałam takiej opcji w ogóle.

Przez chwilę milczała opierając czoło o czoło Zaara i gładząc po omacku jego policzek a potem zacisnęła palce na rękawie jego kurtki.

- Ale kochany, teraz wszystkie oczy są skierowane na Poznań. Nie ukryjemy tego. A ja nie ratowałam Ci życia, żeby teraz być przyczyną jego zmarnowania. Za bardzo mi na Tobie zależy. Tak bardzo chcę byś był szczęśliwy, bo zasługujesz na to, wiesz? - Żenia w końcu odważyła się spojrzeć w twarz Jarkowi.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak kurwa żałuję, że nie jestem zwykłym szeregowym wilkołakiem, z którym się nikt nie liczy. Po cholerę nam to było? Po cholerę ta wyprawa do piekła. Po cholerę rozpieprzanie Pentexu?
Był zły. Denerwowała go zaistniała sytuacja, ale nie potrafił ukryć łez, jakie pojawiły się w jego oczach.
- Dlaczego zawsze ktoś wie lepiej jak mamy żyć!
Oparł swoje czoło o jej czoło na moment. A potem po chwili oddechu pocałował ją mocno. Czuła w ustach słony smak ich mieszających się łez.

“W sumie brzmiało to lepiej niż: wiesz, odkryłam, że moje potrzeby są większe. Duuużo większe.”
Zmora próbowała się przebić przez powódź emocji jaka rozlała się na ławce w parku.

“Głupia”
Żeńka odgryzła się łzawo.

Nie miała odpowiedzi dla Zaara, bo wszystko co cisnęło się jej na usta wydawało się płytkie.
“Bo jesteśmy wojownikami Gai”
No pfff
“Bo działamy dla wyższego celu”
Taaaaa - jej ojciec pewnie by się z tym nie zgodził.

- Wiem, kochany - odszepnęła drżącym głosem, oddając serią krótkich, mocnych pocałunków. Pogładziła świeżo obcięte włosy Jarka i jego policzek ocierając go z łez. - Wiem.
W końcu oderwała się od wilkołaka nabierając powietrza głęboko w płuca.

- Jestem z Ciebie bardzo dumna. - uśmiechnęła się podnosząc twarz Zaara - Nawet jak mnie wkurzasz - dodała próbując rozbić nieco atmosferę żartem.

Pochylał głowę. Nie patrzył na nią. Teraz gdy ona stała, a on siedział, to włosy zasłaniały jego oczy.
- Dziękuję - wyczuła uśmiech w tonie jego głosu - choć nie zrobiłem nic w połowie tak spektakularnego jak rozmontowanie DNA w Polsce. Mam twoje rzeczy. Myślę, że powinnaś wiedzieć. Wyrzuciliśmy dokumenty na nazwisko Tetmayer. Jeżeli będziesz potrzebować nowych, to daj znać. W ciągu dwóch dni będą.

- Przydałyby się dla mnie i dla Maksima. Czarny wiedział, ale nie wiem czy przekazał. A szykuje się nam wyjazd. Rzeczy chętnie przejmę. - Żenia uśmiechnęła się lekko i wyciągnęła rękę do Jarka - A co z tymi z dyskami z Warszawy? Coś ciekawego? Zośka znalazła coś?

- Wiesz, to jest obróbka BigData. Na razie nic ciekawego nie wyciągnęliśmy. To już nie czasy zimnej wojny, gdzie trudno zdobyć informacje. Teraz informacji mamy taki natłok, że trudno wyłuskać to co jest ważne. Większość to analizy genetyczne. Bazy danych organizmów. Protokoły z badań leków. Zośka napisała jakiś skrypt, który szuka słów kluczy, ale to i tak za mało. Gdyby ktoś chciał to fizycznie przejrzeć to straciłby kilkadziesiąt lat. Kto to jest Maksim? - ostatnie pytanie było zadane zaniepokojonym tonem. Mało tego, towarzyszyło mu nagłe przenikliwe spojrzenie.

“No jak kto? Taki Zaar, tylko większy.”

- Maksim to siwy, jak nazywa go Czarny. Chodź. Siedzieliśmy tutaj masę czasu. Przejdźmy się, co? - spytała brunetka nieśmiało, gdy Galiard nie zareagował na gest - Pomaga mi ze wspomnieniami. Jest częścią watahy Smoka. Potrzebuje papierów. Ehhh… za mało czasu na wszystko. - Żeńka westchnęła z irytacją. - Jarek, mogę Cię o coś poprosić? Czy możemy się umówić na drugi dzień po pełni? Cały? Nie wiem, gdzieś gdzie będziemy mogli być sami? Chcę Ci opowiedzieć parę kwestii a ławka w parku nie jest najlepszym miejscem.

- Tak, oczywiście. Bardzo chętnie spędzę z tobą więcej czasu - podszedł bliżej niej. Ramię otarł o jej ramię i jakby go nagle olśniło.
- Rany, przecież musiałaś strasznie zmarznąć. Trzymaj - zdjął swoją kurtkę i założył na plecy Żenii zanim zdążyła zaprotestować.
“O ja pierdole… co za koleś. Pół dnia na zimnie i mu się przypomniało. Pewnie zobaczył nasze sterczące sutki””
“Zaczynam podejrzewać, że nie pałasz do niego sympatią”
- Dzięki - Wrona mruknęła na głos.

- Daj mi znać na jakie nazwiska mają być dokumenty. A skoro przy tym jesteśmy - na moment odwrócił się i sięgnął do sportowej torby - to dla ciebie.

W dłoni miał czarny telefon. Mniejszy niż poprzedni.

- Słuchawkę potrzebuję do jednej sprawy dla Czarnego, ale myślę, że po pełni będę mógł ją zwrócić. Antek ma też prośbę odnośnie broni. Masz teraz dwa noże. Wie, że nie używasz ich jednocześnie, a w Sepcie przydałaby się dodatkowa broń. Może zechciałabyś coś przekazać? Dobrowolnie oczywiście.

- Jasne, nie ma sprawy co do słuchawki. Co do noży muszę pogadać z Ryśkiem. - Żenia uśmiechnęła się - To on teraz dowodzi watahą Smoka, ale myślę, że się dogadamy. Odpowiedź musi być już natychmiast, czy może poczekać do mojego powrotu? Pod moją nieobecność możecie używać kleiva. Kościany nóż zabiorę ze sobą w podróż. Może się przydać.

Zaar wyjął z torby długi nóż, w którym Żenia rozpoznała najnowszy dar od Smoka. Chwilę pomyślał, po czym wsunął go z powrotem do torby. Przez moment dziewczyna widziała w torbie swój plecak.
- W zasadzie to możesz go oddać po powrocie. Tego srebrnego Kleiva Czarny chce wyegzorcyzmować i władować nowego ducha. A ten Maksim… - zawahał się, a Żenia doskonale wyczuła w jego głosie samczą zazdrość
- Skąd w zasadzie wiesz, że oddaje ci twoje wspomnienia? Był z Tancerzami Czarnej Spirali. Wcześniej podobno w Pentexie. Na moje to miał niejedno pranie mózgu. Co jeżeli będzie chciał cię przekonać, że jesteś kimś innym niż jesteś?

- Dobrze, oddam po powrocie jak pogadam z resztą watahy - Żenia zgubiła się w wypowiedzi Zaara i próbowała znaleźć wyjście z meandrów. Jak na sept bez zasobów, nagle okazało się, że fetyszy jest sporo. Westchnęła - Dlatego chcę z tobą pomówić na spokojnie. Ufam Ci. I chcę omówić parę kwestii. - Wrona próbowała łagodzić.
- Wiesz, to dobry tydzień. Trochę się boję, że po tym prawdopodobnym “odzyskaniu” wspomnień on nawciska ci, że jesteś agentką Pentexu, czy coś.

“Oj nawciska. I to nie mało”

- Koch...Jarek, nie martw się. Dobrze? Znajdziesz jakąś miejscówkę dla nas na rozmowę? A papiery dla Maksima potrzebne są na nazwisko Maksim Dragan Bondar. Dla mnie - Żenia wzruszyła ramionami - Nina Dobrev.

- Nina - powtórzył z uwagą. - Czasem zastanawiam się jak się orientujesz w tych wszystkich tożsamościach.
Ruszyli w stronę bloku w którym się spotkali.
- Zosia będzie teraz nieco mniej dostępna. Z jednej strony mocno się uniezależniła od nas po dobrej inwestycji. Z drugiej potrzebuję jej do kilku kwestii logistycznych w sepcie. A z tamtą kasą… nie myśl o tym. Opłacę to ze swojego konta i Czarny się o niczym nie dowie. Zorganizuję coś na przyszły tydzień.

Zanim wyszli z parku objął ją jeszcze raz mocno. Tym razem nie było łez na jego twarzy. Wyglądał na pogodzonego z losem. Choć i tak wyglądał gorzej niż na początku ich spotkania.
- Nie chcę się przytulać tam do góry. Nie wiem jaki pogląd na litanię ma ten cały Maxim.

- Dobrze, zapamiętam o Zosi. A co do kasy… spłacę dług. W telefonie są ostatnie kontakty tak? Aha i jeszcze jedno… mógłbyś poprosić Harada o spotkanie ze mną? Wiem, że teraz jest zajęty. - Żeńka pomyślała, że oficjalnej prośby będzie Haradowi ciężko odrzucić. Wtuliła się mocniej w Zaara by po chwili się odsunąć i oddać mu kurtkę. - Musimy wybrać się na jakąś imprezę i się upić w drebiezgi. Za duży burdel by brać na trzeźwo.

- Pewnie masz rację. A z Haradem pogadam. O ile się dopcham - zażartował gdy ruszyli do windy.

- No. W sepcie teraz same szychy, pracować nie ma komu, co? - przed windą Żenia sięgnęła w kierunku torby.
- Spokojnie - powiedział widząc gest - pomogę ci to zanieść do góry.

“Co on nie wie, że jedną ręką możesz zanieść go razem z tą torbą? Dżentelmen od siedmiu boleści. Dwie godziny marzłaś zanim sobie o kurtce przypomniał. Jak on przyciąga te wszystkie dziewczyny? Bo przecież nie ciałem…” nie wytrzymała Zmora.

Żeńka ugryzła się w język, żeby nie parsknąć śmiechem.
“ Urokiem osobistym”
- Aż taki ciekawy jesteś? - w myśl zasadzie najlepszą obroną jest atak, Żenia zaatakowała. W głosie pobrzmiewało jej rozbawienie. Spoglądała na Jarka z roziskrzonymi oczyma - Co ten Czarny ci naopowiadał? To żaden smok…
- Czarny jak Czarny. Podobno Michał miał z nim sparing. I podobno koleś obił Michała i Gutka. Jednocześnie. Bo sam Czarny nie mówił o nim praktycznie nic. Tak samo jak o tobie. Trzeba to Antkowi przyznać, że w milczeniu jest dobry - powiedział Zaar przywołując windę.

- Sparing? - Żenia zmarszczyła brwi - Znaczy Tucholaki chcieli mu zrobić łomot tak? Albo próbowali coś z niego wycisnąć, hm? - brwi dziewczyny powędrowały do góry pytająco. *
- Nie. Facet sam oddał się w ręce Czarnego. No i jakiś czas pilnowali go. Wiesz jaki jest Gustaw. Stwierdził, że Siwy poddał się, bo bał się dostać wpierdol. To cytat. - Zaar podrapał się po potylicy. - No i Michał zaproponował pojedynek na pięści. Bez pazurów i kłów. Jak ludzie. Siwy zadrwił, że mogą spróbować obydwaj. Podobno połamał ich w trzy minuty, a potem usiadł i czekał na powrót Czarnego.

“No no no” w głowie Żenii rozległo się gwizdnięcie uznania.

“No. Widzę, że stajesz się jego fanką”

- Hm. - mruknęła Żenia niezobowiązująco. - Maksim jest specyficzny i nastawiony na ochronę. Mnie. - Wrona obserwowała Galiarda kątem oka.

Wsiedli do windy.
- No właśnie. Jest bardzo mocno skupiony na tobie. Pomyśl, czy to nie dziwne? Może chce cię przerekrutować.Nie ufam mu.
Winda ruszyła.

“Jak myślisz, Maksim siedzi tam i gotuje nam coś? Nago? W zasadzie w ubraniu mu nie jest do twarzy. I chyba to wie sądząc po jego ulubionym stroju.”

“Myślę, że albo odsypiał albo medytował. Nie wiem czy gotuje.” Żenia poczuła napływającą ślinkę do ust. Czemu ostatnio ciągle była głodna? I niekoniecznie na jedzenie…

- Może jak go poznasz to zmienisz zdanie? - Żenia dopytała retorycznie. - Ale jestem ostrożna.

- Może - powiedział Zaar.
Dotarli do drzwi mieszkania, które były zamknięte od środka. Córka Ognistej Wrony wybiegając zapomniała kompletnie o jakichkolwiek kluczach.

„Bądź ubrany, bądź ubrany!” Zaklinała Szklanego Smoka w myślach. z drugiej strony spotkanie Maksim - Zaar z nagim Bondarem z pewnością skłoniłoby galiarda do skrócenia wizyty.

Żeńka zapukała i zadzwoniła do drzwi z rozluźnioną miną. Nie chciała dolewać oliwy do ognia.
 
corax jest offline