Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2019, 23:09   #35
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Kose jak zwykle z wyczuciem chwili godnej nagrody explorera postanowił w końcu się obudzić. Podniósł się do pozycji siedzącej, przeciągnął i ziewając starał się powiedzieć.
-Kurwaaaaaaa.. Ciszej, spać się nie da.
Jednak wtedy się zorientował, gdzie jest, albo raczej stwierdził, że nie wie gdzie jest, więc rzucił tylko zdziwiony.
Kurwa, a gdzie ja jestem?
-Kosa siłą nas przetrzymują psiarscy bez nakazu weź wyciągaj komórkę trzeba wezwać tą twoją armię i media a jak nas stąd wyciągniesz to postawię ci pół litra - Odpowiedział Adam bo trzeba było pokazać Janowi że się z nim nie będą patyczkować.
- Cholera co zrobiłem, że mnie psiarskie zgarnęły. Dobra dawaj telefon zaraz ogłosimy światu, że siedzę za niewinność. - zerwał się by zgarnąć jak najszybciej telefon.
- Byle tylko net tu był. - dobra logujemy się na grupkę, teraz klikamy relacja na żywo od razu przypniemy by każdy na grupce widział ooo i raz i dwa i trzy... Zaczynamy!
Kosynierzy siedzę zamknięty w jakiś cholera wie gdzie z jakimś fanem, tak patrzę to nawet Karl tu jest i jeszcze dwóch co trochę jak statyści z filmu o zombie wyglądają. Kurwa ratujcie, piszcie, protestujcie wszystko by ratować niewinnych.
Jan Smith stał z rękami założonymi za plecami. Wpatrywał się w sufit.
- Rozumiem zatem, że nijak nie jestem w stanie poprawić państwu sytuacji. Jest to z jednej strony pocieszające, ponieważ świadczy o zapewnieniu wszelkich potrzeb podstawowych przez placówkę, a z drugiej smutne, ponieważ chciałbym państwu pomóc…
- Jednak mu wjebię - powiedział kibol i wstał, po czym opadł na łóżko.
- Patre, ale mir pää napierdala - warknął łapiąc się za głowę. Smith patrzył na niego z ciekawością.
- Kontynuując, chciałbym państwu pomóc, ale nie mam jak. Niestety, nie mam jak wyprowadzić państwa z błędu zakrawającego na teorię spiskową. Nie współpracuję z żadnymi agencjami, w tym towarzyskimi, nie pracuję dla żadnego profesora ani innego docenta. Jestem prostym inspektorem sanitarnym. Niestety będziecie mi musieli państwo uwierzyć na słowo albo żyć w błędzie. Państwa decyzja. Można wierzyć w wydrążoną Ziemię. Nikomu tego nie zabronię. Było mi bardzo miło państwa poznać - uśmiechnął się na pożegnanie. Chwilę później zamykał drzwi z drugiej strony. Ponownie zostali w pomieszczeniu sami.
-Eeeeee… a to kto był?- pytał Kazik nie ogarniając o co chodzi. Wiedział za to, że go ciśnie i rozglądał się czy nie ma tu jakiś drzwi do ustronnego miejsca. Zauważył drzwi i poszedł zobaczyć czy to jest to czego szukał i okazało się, że tak. Wszedł, zapalił światło i poszedł się załatwić jak tak siedział to przyglądał się czy czegoś ciekawego tam nie ma, bo niestety bateria w telefonie lepiej oszczędzać
- Musimy się zwijać - powiedział Karl - Jest dwóch gliniarzy i dwóch pielęgniarzy. Ja jednego może dwóch zdejmę, ty kibol, ogarniesz pozostałych?
Adam był bardzo niepocieszony że z jego planu wygłoszenia apelu przez internet spełzł na niczym ale spokojnym głosem zwrócił się do Karla - Ja niewiele pomogą ale mogę stanąć za tymi chujami żeby się wywrócili jak ich pchnięcie tyle że ja się pewnie wywale razem z nimi - Powiedział nieco zgaszony.
Nagle usłyszeli poirytowany krzyk jednego z policjantów.
Adam zachęcony hałasem podjechał do drzwi - Może nie zamknęli? Panie w razie czego zacznij mnie popychać będę robił za tarana- Rzucił do Karla i nacisnął klamkę.
- Pierdolisz stary, nie będę rzucał kaleką w ludzi - powiedział Karl starając się przecisnąć między wózkiem a futryną.
Kaleka ustąpił miłośnikowi bitki miejsca przy drzwiach - Zdesperowany jestem
Karl powoli nacisnął klamkę i uchylił drzwi… Po drugiej stronie znajdował się jeden z pacjentów trzymający się za głowę i brzuch. Wyglądał, jakby za chwilę miał upaść. Był zgarbiony i lekko powłóczył nogami. Cała uwaga czwórki mężczyzn skupiona była na nim.
- Ta część szpitala jest przeznaczona wyłącznie dla personelu i ciężkich przypadków. Nie widział pan znaków? - warknął nieprzyjaźnie policjant, zaś dwóch sanitariuszy zbliżyło się do mężczyzny. Najwyraźniej mieli zamiar wyprowadzić go z części zabronionej.
Karl czekał aż odstawią gościa, wtedy zostanie tylko dwóch przy drzwiach…
- Mogą… sygnał… - Karl usłyszał nagle niewyraźny głos Smitha dobiegający z oddali.
- Przepraszam… Bardzo przepraszam, ale słabo się czuję… - powiedział nieznajomy, po czym wsparł się na jednym z sanitariuszy. Ci natychmiast odprowadzili pacjenta, zaś Karl rozpoznał w tym coś znajomego. Podobnie zachowywał się on i jego koledzy, gdy trzeba było wyprowadzić nieproszonych gości.

Adam spróbował wytężyć słuch który miał dość dobry może uda mu się usłyszeć o co frustruje się cieć ? W końcu stał tuż obok drzwi… Jeżeli coś usłyszy przekaże reszcie szeptem.
Wózkowicz podjechał do swoich ciuchów i włożył je za plecy wózka. Szykuję się bitka! Niewiele mógł zrobić ale przydałoby się uzbroić w coś, hmmm… DJ przypomniał sobie że podczas jego przemowy na podłogę coś spadło. Tak, widelec! Idealnie! Może nie będzie nikomu wsadzał go w oko nie chciał w końcu iść do mamra ale dziabnąć w rękę stróża który będzie łapał za hamulce czy koła już sobie pozwoli - Chodź tu widelczyku najwyraźniej bardzo chcesz ze mną iść na spacer… O kurwa, bogini jak ciężko - Stęknął ciężko gdy schylił się próbując podnieść przedmiot z ziemi poczuł ból kręgosłupa brakowało kilku milimetrów żeby sięgnąć utensylia niestety nie mógł podjechać bliżej z powodu małej ilości przestrzeni pomiędzy łóżkami - Chodź do mnie cholerniku! - Przeklął tak jakby widelczyk miał nagle dostać nóżek i ulżyć mu w wysiłku.
- Radziła bym to jeszcze rozważyć - odezwała się nagle, leżąca do tej pory spokojnie, blondwłosa dziewczyna. Dopiero w tym momencie otworzyła oczy, ale pilnie słuchała wymiany zdań z inspektorem. Uniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała po reszcie, zwracając się głównie do dwójki przy drzwiach. - Bazujecie na przekonaniu, że trzymają nas tutaj wbrew naszej woli, ale nie pomyśleliście, że może mają ku temu powód? Żadne z nas nie wie co się nam dzieje. Może to zaraźliwe? Nie dziwie się, że nie ogłoszono jeszcze niczego publicznie bo ostatnie czego tutaj potrzeba to ogólnonarodowej paniki.
Następnie zwróciła się do chłopaka na wózku, w końcu tylko jego tutaj znała.
- Adam pohamuj wodze fantazji. A zanim zrobicie coś głupiego, dajcie mi chociaż z nimi pogadać. Może się czegoś dowiem.
Nie mogąc podnieść tamtego widelca z podłogi po prostu zgarną inny i schował go sobie za “boczek” wózka - Cześć, Patrycjo cieszę się że się przebudziłaś ale ja stąd spadam. Jeżeli istniałoby zagrożenie wirusowe to by nam o tym powiedział. Ten kretyn nie wie nawet czym jest punkcja i odmawia wprowadzenia stanu wyjątkowego. Próbowałem próśb, próbowałem gróźb, próbowałem zachowywać się jak kulturalny obywatel będący częścią społeczeństwa… Teraz chcę po prostu wykorzystać ostatnie dni życia jakie mam żeby trochę poszaleć a potem spróbować zmusić władze do działania. Jeżeli nie czujesz się na siłach to możesz próbować z nimi rozmawiać ja stąd spadam- Odpowiedział policjantce.
- Gdyby to było zaraźliwe to by był ubrany w kombinezon, podobnie ci na korytarzu. - dodał Karl.
Fakt, dziewczyna nie pomyślała o tym. Nie oznaczało to jednak, że nie było zagrożenia.
- Dobra macie słuszność jeżeli chodzi o zagrożenie zarażeniem. Nadal jednak służby mają prawo zatrzymać nas do 48 godzin, jeżeli istnieje ryzyko dla porządku publicznego. Uciekając ryzykujecie nie tylko pogorszenie sytuacji ale też i popełnienie przestępstwa. Powstrzymywać was nie mam zamiaru, ale dajcie mi chociaż z nimi porozmawiać. W końcu to koledzy po fachu.
Uśmiechnęła się uroczo, jak zawsze gdy o coś prosiła. Dawno temu nauczyła się, że jest to bardzo skuteczna metoda na przekonanie nieprzekonanych
-Racja, mają prawo, - przyznał Karl - ale nikt nas nie zatrzymał. Nikt nam nie odczytał naszych praw. Jedyne co nam powiedzieli, że to zalecenie lekarza. A jakoś nikt nie kwapił się z zawołaniem lekarza. Ja idę, możesz zostać i porozmawiać. Wyjście ze szpitala nie jest przestępstwem.
- Chorym psychicznie też nikt nie przedstawia ich praw, a z tego co zrozumiałam to właśnie się podejrzewa wobec niektórych - zripostowała powoli wstając. Budzące się mięśnie bolały, ale nie miała już takich kłopotów z utrzymaniem równowagi. - Zresztą nie musisz mi wierzyć, tylko nie miej potem pretensji.
Podeszła powoli do obu mężczyzn.
- Dajcie mi kwadrans, a może uda mi się czegoś dowiedzieć. Ktoś ma jakieś obiekcje?
Zwróciła się do reszty sali, w końcu też byli ofiarami tego całego cyrku
- Chorych psychicznie diagnozuje psychiatra. Nie widziałem tu żadnego. A jeśli mają rację to jestem kryty, psychiczni przecież nie popełniają przestępstw. Ja mam obiekcje i nie dam ci kwadransa, przy pierwszej okazji znikam stąd. Jak powiedziałem, kto chce ze mną zaryzykować to zapraszam.
- W ciągu ostatnich dni umierałem ze cztery razy, jeżeli piąty ma być ostateczny to chcę wykorzystać ten czas który mi pozostał w pełni. Pożegnałem się już z rodziną i nie obchodzą mnie teorie spiskowe, wirusy czy pierdolony Profesorek. Jeżeli chcesz kłóć się dalej z debilami którzy myślą tylko w kategoriach kolejnych wyborów i politycznych wojenek ja idę imprezować, upić się, upalić oraz odwiedzić moją ukochaną - Odrzekł Sosnowski.

Widząc, że dwóch kolesi odeszło, przymknął drzwi i szepnął:
- Dwóch odeszło na chwile, teraz jest nasz szansa, kto idzie?
Planował szybko doskoczyć do pierwszego i ciosem kolana ogłuszyć delikwenta, a potem jeśli reszta nie będzie miała jaj, dopaść drugiego.
- Masz moje koła. W walce wiele nie pomogą z oczywistych względów ale tutaj zostać nie zamierzam. Kosa porty w górę i wychodź z klopa bo wiejemy. Młodszy brat by mi nie wybaczył jakbym zostawił jego idola bez pomocy - Rzucił Adam gotując się do wystrzelenia z tej przeklętej salki jak pocisk z pistoletu.
Wraz z dźwiękiem spuszczanej wody pojawił się Kose.
-To co spierdalamy? Bo coś słyszałem, że tak.- rzucił mimochodem i ruszył zebrać swoje rzeczy.
-Dobra co mam robic?- Był gotów do działania. Mógł nawet spuścić komuś wpierdol. W końcu taka historia będzie jak znalazł na vloga.
Patricia zadarła głowę do góry i spojrzała Karlowi w oczy. Nie miała zamiaru przepychać się z nim, ani przekonywać do czegokolwiek. Sam plan jej się nie podobał. Przynajmniej dopóki nie byłoby dowodów. Nie była może najlepszą policjantką, ale zaprzysięgła się dbać o porządek i bronić ludzi. Sięgnęła obok mężczyzny by zapukać do drzwi. Ten jednak nie miał zamiar jej na to pozwolić. Szybko chwycił ją za nadgarstek. Dziewczyna zwęziła brwi.
- Puść mnie - wysyczała chłodno.
- Odejdź od drzwi, my wychodzimy, ty możesz zostać - odparł Karl. Nie pozwalając na otwarcie drzwi. Dziewczyna wyraźnie nie zamierzała odpuścić. A nie lubiła prosić dwa razy...

Adam nie zamierzał wtrącać się w kłótnie, cokolwiek się stanie spowoduje to chaos który kaleki DJ miał nadzieję wykorzystać do ucieczki. Znudzony wyczekiwaniem zaczął wygrywać główny motyw z serii Mission Impossible na stalowych szprychach kół wózka niczym na harfie .
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline