Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-04-2019, 16:51   #30
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Gdy ekspedycja wróciła obarczona skrzynkami ze skarbami. Zabawa przy ogniskach już trwała. Naród uwolniony spod władzy demona świętował hucznie, a załoga wiedźmy nigdy nie stroniła od świętowania, a zwłaszcza hucznego. Kapitan z Bosmanem i Mambą zatrzymali się na chwile na wzniesieniu i patrzyli na swoją załogę.

Bawili się, śpiewali, a jeszcze chwilę temu sprzątali krew najlepszych przyjaciół z pokładu. To byli zatwardziali ludzie morza. Jedynie osmolone resztki nawigatora dyndały u szczytu masztu.

Statek był oczyszczony. Ciała zawinięte w całuny i obciążone kamieniami czekały na wypłynięcie na pełne morze. Na reji czekał zwinięty nowy maszt - uwinął się Devyer szybko z tematem. Gorzej z pokładem. Którego wyszczepione, sczerniałe deski raziły niczym dziura w przednim zębie.

Ktoś kapitanowi wręczył kubek z jakimś miejscowsavagym alkoholem. Był słodki ale mocny. Kapitan pociągnął jeszcze jeden długi łyk. To będzie długi… ale przyjemny wieczór.

Bladym świtem wrzaski bosmana niczym grom w środku nocy postawiły wszystkich na baczność. Niektórzy zaspani inni na pół przytomni zbierali się z ciepłego piasku i prowizorycznych szałasów. Była nieludzka godzina. Słońce dopiero zaczynało majaczyć na horyzoncie ale kończył się przypływ. Statek był już otoczony wodą. Lada chwila będzie najlepsza okazja by go zwodować i ruszyć w dalszą drogę.

W nocy załoga opiła awans Wrony - która jak niektórzy mówią i tak się rządziła, teraz przynajmniej będzie miała powody. Zdziwił ich awans Ojo na kuka ale zupa, którą przygotował niemowa była wręcz niewymownie dobra, choć trzeba przyznać, że ostra. Awans Devyera był tak oczywisty, że nawet nie wzbudził żadnych komentarzy.

Udało się uzupełnić zapasy i nawet zdobyć kilka pni na przygotowanie desek na pokład. Devyer stwierdził, że spróbuje coś przygotować w trakcie podróży.

Gdy wszystko było już gotowe do odpłynięcia. Do kapitana i bosmana dyrygujących ostatnimi pracami na lądzie podszedł starzec na czele 6 rosłych tubylców.

- Zgodnie z pańską prośbą kapitanie zapytałem mój lud czy zechce dołączyć do walki z demonem. Ku mojemu zdziwieniu tych 6 młodzieńców zgłosiło się od razu chcąc pomścić siostry, które zostały złożone w ofierze demonowi. Zgodzili się dołączyć do załogi. Są młodzi, silni i sprawni. Znają się trochę na morzu i nie będą stanowić ciężaru.

Bosman zlustrował fachowym okiem przybyłych. Nie wyróżniali się niczym szczególnym. Normalni tubylcy. Uzbrojeni w krótkie włócznie, oszczepy i wysokie okrągłe drewniane tarcze obciągnięte skórą

Zaraan zlustrował nowych. Nie poddawał wątpliwości ich zdolności żeglarskich, gdzie indziej upatrywał problemów.
- Dobrze mówicie w naszym języku? - zapytał.

Przyszedł mu też jeszcze jeden pomysł do głowy zanim odpłyną.
- Daleko stąd do tego miejsca gdzie złożono ofiarę? Da się tam dopłynąć statkiem? Może jaki ślad pozostał, co nam zdradzi zamiary demona…

- Dobrze
- rzekł kapitan, kiwając głową. - Zaiste, Zaraan. Moglibyśmy wybrać się tam. Ostatecznie, nie mamy żadnych śladów, warto by zobaczyć.

Po czym zwrócił się do Mamby:

- Co sądzisz o tej skrzynce? - zapytał, mając na myśli skrzynkę znalezioną w grocie.

- Nie wiem co to może być pierwszy raz się z czymś takim spotkałam - odpowiedziała Mamba.

- W takim razie wypłyńmy z Zatoki Podkowy - rzekł kapitan do Wrony i bosmana. - Musimy znaleźć demona, być może więcej śladów znajdziemy, kiedy wypłyniemy. Nie możemy tu pozostać.


***

Statek opadł na fale. Wiosła uderzyły odciągając go od brzegu. Kapitan stanął na dziobie. Wrona stała za kołem sterowym rozpuściła włosy, które falowały mocno na wietrze. Kapitan spojrzał na dzikusów zapierających się o wiosła. Przy Caledornie stał obandażowany Bosman z swoim zdobycznym amuletem. Nowi wioślarze błyskawicznie złapali rytm i nie odstawali od załogi. Jeszcze zrobi się z nich ludzi.

Do kapitana dokuśtykał Devyer. Ostatnie przygody nadszarpnęły nowym cieślą okrętowym. Mimo wieku i ostatnich przygód zdawał się nabierać sił. Sięgnął do pazuchy i wyciągnął zawiniątko. Była w nim schowana kostka, znaleziona w jaskini. Przekazał ją kapitanowi i powiedział.
- Przyglądałem się temu długo i niewiele mogę powiedzieć. Część symboli wygląda jak runy pisma Tricarnijskich kapłanów. Ale wiem, że podobnym alfabetem posługują się alchemicy w Gis. Może to być jakiś czarnoksięski artefakt. Ale najbardziej prawdopodobne to jakiś relikt Keronian. W takim wypadku to prawdziwy skarb kapitanie. Każdy czarnoksiężnik od Tricarnii po Caledie odda ci za to królestwo, choć pewno najpierw spróbuje ci to odebrać siłą. Skoro było to ukryte przed demonem, to pewno może mu to zaszkodzić

- Kira, żagle!
- Warknęła Wrona z tyłu. Marynarze zaczęli uwijać się przy żaglach. Trochę im przeszkadzała osmolona dziura w pokładzie ale mimo w miarę prężnie dawali sobie radę.

- Kapitanie - Zaczął Devyer - mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Devyer odwrócił się w kierunku kiry, która puściła mu oko i rozwiązała ostatnią linę trzymającą nowy żagiel, jej ludzie momentalnie zaczęli wybierać liny i z łopotem rozwijał się nowy żagiel wiedźmy. Na żaglu zaś pojawiła się rycina w postaci półnagiej kobiety z rozwianymi włosami przebijającej lewiatana włócznią. - Dar od plemienia. Gdy usłyszeli, że wiedźma poluje na demona, stwierdzili, że trzeba to uczcić. To żagiel z ich najlepszego płótna. Powinien przetrwać sztorm.

Żagiel napełnił się wiatrem i wiedźma szarpnęła do przodu pchana potężnym podmuchem wiatru. Maszt jęknął, statek przyspieszał zmierzając prosto do ujścia z rafy.

- Nie wiemy na pewno - odparł kapitan, z uznaniem kiwając głową na nowy żagiel. - Ten żagiel jest godny Wiedźmy, kiedy w końcu rozliczę się tym piekielnym pomiotem, zawieszę jego głowę na szpic masztu.

- Jestem pewien jednak, że musimy zbadać rzecz amuletu i kostk
i - rzekł Heist. - Upiór Karchedona zbyt długo tułał się po morzach, o ile przeklęty mnich był potężny wcześniej, teraz będziemy potrzebowali każdej pomocy, by móc się przeciwstawić. Któż wie, jakie są plany demona… Ale być może odkryjemy je, szukając rozwiązania pudełeczka - Heist splunął z obrzydzeniem na wzmiankę o demonie.

***

Wiedźma opuściła rafy. Momentalnie wpadając w większe fale. Pokład statku uniósł się i opadł gwałtownie. Wiosła wciągnięto na pokład. Wszyscy się rozluźnili. Wrona niechętnie przekazała ster staremu i ruszyła w kierunku kapitana, podobnie jak bosman. Zapewne chcieliby ustalić gdzie płynąć dalej. Z map, które zostawił nawigator niewiele udało się wyczytać, na pewno trzeba dłuższego czasu i walki z mapami. Na pewno przydałby się jakiś cwany nawigator, może jemu udałoby się wgryźć w te mapy. Kapitan nie wiedział za bardzo w którą stronę się udać…

- Żagle na horyzoncie - wrzasnął Vallo stojąc na szczycie masztu. -Wyłaniają się zza wysp. Idą z wiatrem, szybkie, wychodzą nam na rufę!

Wszyscy natychmiast wspięli się na tylni kasztel i przyjrzeli się okrętom.

- To flagi Bryterii i Martikeinu! - rozległ się głos z tyłu

Wszyscy odwrócili się w kierunku tego melodyjnego kobiecego głosu. To Meri stała oparta o nadburcie a jej długie płomienne włosy rozwiewał wiatr. W ręce trzymała swój łuk. Na jej twarzy malował się zacięty wyraz twarzy.

- Jakim cudem nas dogonili - krzyknęła Wrona - zatarasowaliśmy port, a do tego mieliśmy alchemika na pokładzie z miksturami wiatru! Takie krypy nie mogły nas tak szybko dogonić. Powinniśmy mieć przynajmniej 2-3 dni zapasu.

- Zbliżają się!
- krzyknÄ…Å‚ Vallo

- Spróbujmy najpierw ich zgubić - zakomenderował Heist. - Pełne żagle, kiedy uciekniemy im, zwrócimy się w stronę Gis - rzekł kapitan. - Jeśli okażą się szybsi, ster na burt. Przygotować łuczników, niech mają salwę w gotowości. Napiąć balistę w pogotowiu.
 
Mike jest offline