Przeraźliwy skowyt zwalił z nóg nie tylko Esmonda, co bynajmniej nie poprawiło humoru magowi, który zatkał sobie uszy w daremnej próbie odcięcia się od przerażającego dźwięku. Dopiero po dłuższej chwili Esmond był w stanie pozbierać się, pozbierać upuszczony ekwipunek i, znacznie wolniej niż wcześnie, ruszył w ślad za znacznie ich wyprzedzającym Aximem.