Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-04-2019, 20:30   #19
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Dwie godziny później przyjechali Rychu i Wojtek. Pierwszym skojarzeniem wilkołaczki było to, że wracają z pogrzebu. Czarne płaszcze. Garnitury. Krawaty. Do tego obydwaj idealnie ogoleni z ułożonymi fryzurami. Rychu w stonowanym granatowym garniturze. Wojtek w ciemno brązowym. Czyżby usiłował podkreślić swoja burość?

Wraz z nimi do mieszkania wpadł zapach pieczonego kurczaka. Przywieźli ze sobą aż cztery grillowane kurczaki.

Wojtek przytulił się do Żenii i później mierzył wzrokiem Maksima. Rychu był nieco bardziej stonowany. Z jednej strony pamiętał jak brunetka rozgrywała Smoka.Z drugiej był jej alfą. Dlatego uścisk był dość formalny.

Rychu też ściął się wzrokiem z Draganem. Nie odrywając wzroku od giganta rozpiął guzik marynarki. Przy brzuchu miał przypiętą pochwę z dużym nożem. Sprytnie umieszczona, nie dawała się zauważyć spod marynarki.

- Jeśli chcecie się bić, to załatwmy to przed jedzeniem - powiedział z uśmiechem Maksim.

- Nie ma na to czasu - powiedział Wojtek zanim Rychu zdążył zrobić coś głupiego - zjedzmy i pomówmy jak przerzucić was do USA. I…
- Tak, musimy też pomówić o Czarnym…. - dodał Rychu.

“A już chciałam zobaczyć jak ugniata ich jak ciasto” dodał głosik w głowie dziewczyny.”

“Ehhhh… jeszcze zobaczysz”

Żeńka niechętnie wyplątała się z objęć Kła. Był jedną z wąskiego grona osób, które sprawiały, że Żenia czuła się bezpieczna i objęta opieką dla siebie, dla niczego i nikogo więcej. Otarła policzkiem o policzek starszego wilkołaka w pieszczotliwym geście. Zastanawiała się czy Maksim wywołuje odruchowe reakcje u każdego faceta czy tylko u tych, którzy otaczali ją.
Zakładała, że to pierwsze.
Zabawne - żaden z nich nie reagował na nią jak na zagrożenie.
Rycha klepnęła pieszczotliwe dwa razy po łopatce.

- Siadajcie - dziewczyna wskazała stół i ruszyła do kuchni po nakrycia. Zapach kurczaka wwiercał się w jej nozdrza i drażnił żołądek. Dla Rycha wybrała największego kurczaka i podsunęła z cichym śmiechem.

Swojego kurczaka rozparcelowała z podyktowaną głosem zażartością. Odezwała się dopiero po pochłonięciu udka. Nie bawiła się w jedzenie sztućcami więc tylko oblizała palce:
- Plan byłby taki, że wy się wybierzecie metodą tradycyjną czyli samolotem. A my popłyniemy łódką. - Uśmiechnęła się ciepło do Maksima wymachując już drugim udkiem. - I spotkamy się na miejscu. A co z Czarnym? Bo ja też chciałabym pogadać o wataże Kojota. - dziewczyna zazgrzytała zębami nieco bardziej zażarcie chrupiąc chrząstkę a z gardła wyrwał się jej cichy warkot. Pochyliła nieco głowę nad kurczakiem zaskoczona reakcją wadery.

Bury Kieł i alfa watahy Smoka zdjęli marynarki i podwinęli rękawy koszul. Najpierw wszyscy jedli w ciszy. Pierwszy skończył Maksim, jednak siedział w milczeniu. Rychu nadal obgryzał jedną z kości. I wtedy zaczął Wojtek. On był Roninem. Mógł mieć gdzieś to co wypada, a co nie.
- Dołączyłeś do Smoka przez to co zrobili z twoim ciałem? - pytanie kierował do najnowszego przyjaciela wilkołaczki.
Mięśniak w odpowiedzi przekrzywił głowę i spojrzał z zaciekawieniem.
- Chodzi mi o to jak wiele w tobie Tkaczki.
- To źle? - zapytał Maksim twarzą bez wyrazu.
- Ekstrema nigdy nie są dobre. To co daje siłę w pewnych aspektach staje się słabością w innych - odpowiedział Bury Kieł.
“Poczułam się jak w Karate Kid” podsumowała słowa Wojtka prywatna Zmora. Była jedyną osobą, która to skomentowała. Sam Maksim nic nie powiedział. Zamiast tego obserwował twarze zebranych. Żenia zmarszczyła brwi, zastanawiając się do czego zmierza Wojtek ale z rozkmin wybił ją Alfa.

- Czarny wymyślił nam zadanie - zaczął w końcu Ryszard, który najwyraźniej dla zwiększenia wrażenia po tych słowach zaczął obgryzać ostatnią kość jaka została mu na talerzu. W końcu przestał.

- Aha… - Żenia była dość obojętna co do kwestii wymyślonej przez Czarnego. Miała za dużo spraw do ogarnięcia, które było zadłużeniem po wcześniejszych zadaniach Czarnego, by przejąć się na poważnie. Chrupała radośnie skrzydełko. - Czarny wystawił mi rachunek. - podzieliła się równie radośnie co Rychu i wydarła wyszczerzonymi zębami kawałek mięsa. - Nie wiem na ile wyceniasz pomoc Czarnemu, ale tak tylko wspominam, że może warto byłoby spojrzeć i na kwestię kasowego wymogu co do jego wymyśleń.

- Może - podsumował. - W każdym razie Czarny zasugerował, że pod jego władzą mogą przejść nawet najbardziej szalone pomysły. Pomysły, które niektórzy mogliby uznać za niewykonalne - podrapał się za uchem, po czym zorientował się, że zrobił to ręką tłustą od kurczaka i skrzywił się.
- No, w każdym razie zasugerował, że jesteśmy “wyjątkowi”. I wielu patrzy na nas krzywo. Potem wspomniał coś, czego do końca nie zrozumiałem. Coś, że on wierzy w możliwość ocalenia Żmija, ale nie wszyscy podzielają ten pogląd.
Wyjął chusteczkę, którą wytarł dłonie, a potem wytarł też włosy za uchem.
- Antek dał mi do zrozumienia, że musimy popracować nad poparciem dla niego, bo wtedy on pomoże nam.

- Aha - Żeńka starała się zachować kamienną twarz chociaż w środku fikała koziołki - A kiedy dokładnie przekazał to zadanie? I poparciem dla niego w jakiej konkretnie rzeczy? I u kogo? I pomoże nam w czym konkretnie?

Kątem oka obserwowała Wojtka. Stary ronin obruszył się nieco. Jednak miał sporo życiowego doświadczenia. Stał się uważnym obserwatorem.

- Dzwonił do mnie dziś rano - tym razem to on spojrzał na Wojtka.
- Roninie, myślę, że dość długo pokutowałeś za swoje czyny. Czy zechcesz dołączyć do totemu Smoka, by nieść jego chwałę w świat?

Żenia skrzywiła się. Zaczynała domyślać się dokąd zmierza ta rozmowa. Wojtek patrzył na Rycha z uwagą.
- Nie odnosicie wrażenia, że on was wszystkich przeciąga na stronę Żmija? - powiedział odchylając się lekko. - O co chodzi z Czarnym? - to pytanie skierował wprost do Żenii. Nawet przez chwilę nie podejrzewał Rycha o planowanie na takim poziomie. Jego oczy zmalały. Jak u wilka szykującego się do ataku.

Żeńka westchnęła odsuwając od siebie pozostałą pierś kurczaka.

Pokręciła głową i cmoknęła. Nie podobała się jej roszada Czarnego. Czuła brak równowagi i próbę manipulacji nie tylko sobą ale i nieświadomymi Rychem i Dzikim Sercem. Po raz drugi w ciągu kilku dni poczuła się zdradzona przez Czarnego.

Im dłużej o tym myślała, tym większą czuła irytację. Spojrzała na Ronina a potem na Maksima pociemniałymi od gniewu oczyma. Czuła wilka rosnącego w sobie. Zacisnęła dłoń na ramieniu Burego Kła.

- Jeśli patrzą krzywo, to zawsze możemy opuścić sept. - warknęła odsuwając krzesło od stołu - Nikt z nich łaski żadnemu z nas nie robi.

Podniosła się i założyła ręce na piersi. Przez chwilę namyślała się. Zastanawiała się co Czarny próbuje osiągnąć takimi zagraniami. Jakie rozwiązanie widzi w próbach poszturchiwania jej i jej watahy to z jednej to z drugiej strony. Cóż, jeśli w ten sposób próbuje zyskiwać sobie lojalność albo budować poparcie dla Króla Gajan, to się przeliczył. Skąd nagła zmiana w stosunku do niej?

Wronie przypomniała się mina Czarnego przy ostatnim spotkaniu. Mina mówiła wiele. Na przykład to, że wielki szaman ma przed sobą głupiutkie stworzonko.

Kiedy Czarny postanowił traktować ją jak idiotkę? Może odkąd zdobył poparcie Lwa?

“Nic się między nami nie zmieni” - czy to właśnie jej obiecał jej mentor, po którego ruszyła do samego piekła?

Czy tam samo patrzył na nią Yurij?

Przekorna natura dziewczyny, zjeżyła jej drobne włoski na karku. A uczucie straty zastąpił rosnący gniew. Dlaczego nie mogła się oduczyć, że jej lojalność wcale nie jest układem działającym w obu kierunkach?

- Jeśli Czarny będzie dalej chciał nas rozgrywać przeciwko sobie, to nie wiem jak wy, Rychu, ale ja z uroczego septu się wypisuję.

To była wersja litościwa.

Na rozbicie domku z kart Czarnego wystarczyłyby dwa zdania:
“Zaar sypiał ze mną. Tak samo jak Harad, którego kuzyn mnie następnie zgwałcił tylko dlatego, że dowiedział się kim jestem.“

- Alfo - Ronin spojrzał na Rycha - dziękuje za możliwość nasycenia głodu przy jednym stole z wami. Myślę, że na dziś to wszystko. Będę się zbierać. Żeniu, zechcesz mnie odprowadzić?
Ronin wstał, a Rysiek w swojej łaskawości kiwnął głową Żenii, żeby wiedziała, że alfa pozwala jej odejść.

Żenia nawet nie zwróciła na to uwagi. Ruszyła za Wojtkiem, spięta i rozżalona.
Nastrój zmieniał się jej jak w kalejdoskopie: strach w bibliotece Smoka, radość z jego bliskości, euforia z powodu wykopanej w kosmos endorfiny, przez ekstazę z polowania Nahajki, irytacja na Zaara i Czarnego, smutek rozstania z Galiardem i w końcu znowu gniew na Czarnego. A to zaledwie w ciągu jednego dnia. Dwa dni po wydostaniu się z tajnego domku szamana...

Coś w niej podpowiadało, że coś nie gra. Nie czuła się sobą. Nawet jak na nią samą popadała w całkowite ekstrema.
Wlekąc się za Wojtkiem, Żenia czuła jak spada w dół.

Wyszli z mieszkania. Wojtek zatrzymał się na korytarzu przed windą.
- Mam nadzieje, że Smok nie będzie mi miał za złe odrzucenia propozycji, co?
Zaczął z rękami w kieszeni kurtki.

- Nie będzie. Już rozmawialiśmy o tym. - Żenia pokręciła głową. - Jeśli o to chodzi to nie musisz iść. Czarny … - zaczęła. Po chwili podejmując temat - mam wrażenie, że próbuje ugrać swoją grę kosztem watahy Smoka.
- Cóż, może masz rację. Czarny jest Panem Cienia. Macie to we krwi. Wydaje mi się, że on chce ci pomóc, ale jest jakiś problem. Widzisz, Rychu tam chciał ci powiedzieć o co chodzi. Ale nie powiedział przeze mnie. Czarny chce pewnie kogoś zabić. Kogoś kto stoi mu na drodze -
Wojtek spuścił wzrok. - Nie chcę w tym brać udziału. Ale może tak trzeba…

- Nie wiem. Może. - Żeńka zagryzła wargę. - A może nie. Masz plan na te Stany? Co konkretnie mam robić jak wy będziecie z rychem gadać o biznesach?

Wronie spojrzenie omiotło Kła.

Podniósł wzrok na dziewczynę.
- Bądź. Nawet jeżeli miałabyś nic nie mówić. Chodzi o wrażenie jakie wywołamy. Poza tym masz talent to dostrzegania pewnych okazji i możliwości, które mogą innym umknąć. Dlatego cię chcę.

- Ja tam Cię chcę z powodu chrapania - Żeńka wykrzywiła się w uśmiechu - No i zdolności medytacyjnych. Mediacyjnych. Sorry…
Spojrzał na nia nagle spode łba.
- Czyli widzimy się na miejscu. Masz mój nowy numer?
Rzeczywiście nie miała.

- Nie. Podobno Zochę ściągasz - podała wilkołakowi telefon by wpisal swój numer.
Gdy to robił zapytał tylko:
- Jaką Zochę? Nic mi o tym nie wiadomo - był szczerze zdziwiony.

- Hmmm dziewczynę, do której dałam Ci namiar. Dała Ci namiary na prawniczkę z tego co mówiłeś. - Żenia przez chwile poczuła się jak u Kafki.
- A tak, rzeczywiście. Po co mi hakerka? Nie, kontakt nam się urwał po tym jak mi znalazła prawniczkę - powiedział szczerze.

- Hmmm - Żenia zaczęła się zastanawiać kto zatem zaoferował pracę hakerce by pozwolić jej podgryzać Pentex. Musiała się do Zośki w końcu dobrać. Może Włoch?

- No ok. Myślałam,że znalazłeś zastosowanie dla jej zdolności. Kiedy lecicie? Znaczy konkretnie mamy być na miejscu?

- Jutro. W piątek jest walne zgromadzenie zarządu. Tam mam zamiar wystąpić z naszymi roszczeniami. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Mam nadzieje, że nie dojdzie do rozlewu krwi. A co do Czarnego… rób jak ci serce podpowiada. - zakończył Ronin.

- Dobrze - Sonia zgodziła się i przytuliła się do Burego Kła na pożegnanie. Przyciągnęła jego ucho do swych ust niemal jak do pocałunku. W końcu szepnęła swoje prawdziwe ID wprost w wilkołaczy narząd słuchu.

Przytulił ją tak samo jak zwykle. W końcu odsunął się i zapytał:
- Czy to coś zmienia w naszych planach? I co najważniejsze, w naszych relacjach?

- Nie. Chciałam żebyś wiedział choć dla wszystkich innych to zmienia wszystko.
Wzruszył ramionami.
- To my tworzymy naszą historię. Nie nasi rodzice czy nazwiska. Sama wybierasz swoją drogę. Gdyby było inaczej, to leżałbym martwy ze swoim bratem.
Po tych słowach Wojtek wcisnął przycisk wzywający windę.

- Howgh! - Żenia złożyła dłonie jak do modlitwy i wykonała głęboki ukłon.

Po pożegnaniu Ronina wróciła do mieszkania spodziewając się ujrzeć dwójkę walczącą na śmierć i życie.
Niczego takiego nie zastała. Maksim sprzątał po obiedzie. A Rychu stał na balkonie paląc papierosa.
- Ten Ronin to taki średnio przyjemny. Jaka w zasadzie łączy was relacja?
Powiedział Maxim upychający papierowe talerze do torby z tworzywa w której już były obgryzione kosteczki.

- Sypiamy ze sobą - Sonia wyszczerzyła się bezczelnie. I podeszła do Maksima od tyłu by objąć go z zaskoczenia.
Co dziwne wiadomość ta trafiła Maksima. Nie przejmował się Zaarem, a przejął się starym roninem. Czyżby dostrzegał w nim zagrożenie, którego nie było w Zaarze? A może to fakt, że wspomnienia Żenii sprzed felernego rytuału nie zawierały w sobie ronina? Tak czy inaczej gdy go objęła był spięty. Dużo bardziej niż powinien. Jednak odwrócił się i ją objął.
- Chyba alfa ma nam coś do przekazania - rzucił kwaśno. Widocznie nie podobało mu się wykonywanie czyichś rozkazów.
- Dajmy mu w spokoju dopalić. - Sonia wspięła się na palce i cmoknęła policzek Szklanego Smoka - Z Wojtkiem sypiamy platonicznie. Moja wilczyca wybrała jego wilka. Przyjaźnimy się. Nic więcej. - kolejny cmok miał odwrócić uwagę Dragana.
- Hmmm - mruknął Dragan analizując sytuację. - Był dziwny. Miał w sobie coś takiego, jakby przejrzał mnie na wylot. A potem… potem zachowywał się jakby mógł mnie pokonać pstryknięciem palców… to wyzywające spojrzenie… nikt tak się nie zachowuje wobec mnie. Czarny unika krzyżowania ze mna wzroku. A ten nie… Szuka śmierci? Czy jest aż tak silny? - dopytywał siwowłosy.
- Hmm - Żenia zamyśliła się podejrzewając co kryło się za roninowym podejściem - Może dlatego, że mógłby Cię pokonać. - wybuch elektryczności w Toruniu nadal pełgał w pamięci zapachów w nozdrzach Żenii. - Nie zrobi tego jeśli nie będzie musiał. Więc unikaj wyzwań. Dobrze?
Kiwnął głową na znak zrozumienia. W tym samym czasie usłyszeli zamykane okno balkonowe. Ich Alfa powrócił.
- Siadajcie - powiedział pokazując im krzesła - mnie to zwaliło z nóg.

Żenia poczekała aż Dragan usiadł i wcisnęła się mu na kolana.
- No mów, mów - zachęciła Harazińskiego - Nie trzymaj tak napięciu.

- Czarnego popierają wszyscy. Prawie. W zasadzie, żeby móc go określić jako niepodzielnego władcę europy to potrzeba tylko poparcia Fianna. Oni nie chcą go udzielić. Czepiają się historii Czarnego. Jego powinowactwa do Żmija. Boją się, że Lew znów powtórzy swój upadek i stworzy nową fale Tancerzy Czarnej Spirali.
Rysiek patrzył na twarze swoich rozmówców. Widząc ich zdziwienie postanowił nakreślić sytuację w Europie.
- Pomioty Fenira z północy popierają Czarnego. Milczący wędrowcy też. - wyliczał na swojej ręce pokazując kolejne palce. - Panowie cienia rozumieją się sami przez się. Srebrne Kły są problematyczne, ale w większości popierają Czarnego. Zaar ogarnął Tubylców Betonu i jedzą mu z ręki. Zostały Czarne Furie na bałkanach, które w końcu zrobią tak jak Panowie Cienia. Czerwone Szpony, które nie angażują się w politykę, ale pójdą za Szramą.A Czarny da im możliwość do walki. Dzieci Gai na razie nie robią nic, ale jeśli Czarny nie będzie mieć żadnej opozycji, to poprą go całym plemieniem. Kością w gardle są zatem Fianna. A w zasadzie ich Alfa. Bo jego siostra, beta plemienia popiera Czarnego. Rozumiecie do czego dążę?

„Ciekawe czy nie sypiałam z Alfą Fianna?”
Zastanowiła się dziewczyna ironicznie.

- I co dalej? - Żeńka zrobiła ruch dłonią podobny do nakręcania.
- Alfa jest przeciwny Czarnemu. Beta jest gorącym zwolennikiem. No to jak myślicie? - Rychu przeciągnął po szyi palcem wskazującym - I tu pojawia się opcja przypodobania się szlachetnemu Czarnemu.

- I nie mogą tego załatwić we własnym gronie? Tej lasce trzeba usuwać kłody spod nóg żeby została Alfa? - Żenia odruchowo przestała żywić szacunek do laski Fianna. Jej reakcja była słyszalna w pogardliwym stwierdzeniu.

Rysiek przełknął ślinę i odniosła wrażenie, że lekko się spocił. Być może właśnie zaczął postrzegać siebie w formie kłody. No bo był tylko alfą ich watahy.
- No… to ten… czarnemu powiedziałem, że teraz mamy kilka kwestii do załatwienia i ma mi dać dwa tygodnie zanim powiem mu, czy wchodzimy w to, czy nie.
Na koniec wypiął pierś dumny, że wynegocjował dla ich watahy aż tyle, choć pot zaczynał się perlić na jego czole. A kurczak przecież nie był tak ostry.

- Aha. A co ty chcesz zrobić? - Żenia uniosła brwi pytająco. Gdzieś w pocącym się Rychu szukała „rekina”.
- Chcę rozegrać to tak, żeby mieć materiały na Czarnego. Chce, żeby pogratulował nam zamordowania tamtego typka, i mnie mianował na prawą rękę w sepcie. I żeby pomógł zrealizować plan uwolnienia Żmija. A na to pójdą wszyscy, jeżeli Czarny będzie popierany przez wszystkich. Teraz, gdy są wątpliwości i jest ktoś kto się sprzeciwia Czarnemu, to zrobi mu jakkolwiek to nie brzmi… czarny PR. A tak, jak nie będzie tego - chwilę się skupiał przypominając sobie nazwisko - Brona Mac Fionna, to nie bedzie już przeszkód. Prawda? - patrzył na Sonię czekając na komplement wobec genialnego w swoim mniemaniu planu.

„O rany” Żeńka jęknęła w duchu.
- Wiesz, że jeśli Czarny usłyszy, że to bierzemy to sam zacznie budować sprawę przeciw nam?
Żeniowy umysł podpowiedział jej co najmniej trzy sposoby na wykorzystanie info przez Czarnego.
- my zabijemy Brona, on wskaże nas jako zabójców i udowodni ze jest obrońcą plemienia. My bekniemy, on będzie mieć wdzięczność tej MacFionna i poparcie nawet i gnatożui za unicestwienie watahy żmija.

- Czyli olewamy temat? - zapytał zaskoczony alfa. - Wtedy nie ma szansy, żebyśmy coś zyskali. Czarny nie bedąc pewny zwycięstwa nie wyskoczy z naszym “wielkim planem uwolnienia Żmija”, bo Bron go zeżre w konfrontacji. A to znaczy, że będziemy zdani na siebie.
Podapał się po głowie. - Może to faktycznie lepsze wyjście. W zasadzie to co dla nas do tej pory zrobiły wilkołaki? Pff - prychnął.

“Ależ on się nas boi. Nie było innych alf? Może ta co myśli, że jest wilkiem?” pierwszy raz od przybycia gości odezwała się Nahajka w głowie Sonii.

- Dały rachunek na pięćdziesiąt dwa tysiące i zażądały darowizny z kleivów i zabicia konkurencji.

Żenia nie była do końca sprawiedliwa. Wiedziała o tym. Czarny, Tucholaki, Zaar - pomagali jej. Pytanie, które nie chciało jej opuścić brzmiało:
„Pomagali jej czy samym sobie, bo była im potrzebna”? Dziewczyna nie rozumiała co kierowało Czarnym do takiego postępowania. Starała się wierzyć, że nie została zdradzona. Ale prawda była taka, że nigdy nie była częścią innej watahy niż ona i Wojtek i nie potrafiła ślepo zawierzyć, że zagrania Czarnego nie skrzywdzą jej ani ekipy Smoka.

Ryszard chwilę patrzył na dziewczynę bez zrozumienia, po czym pokiwał głową na znak zgody.

- No to co? Kiedy “wypływacie” do USA? - określenie metody podróży powiedział z dziwnie drwiącym uśmiechem.

- Musimy być na piątek w Stanach więc rejs zaczniemy nad ranem. Na miejscu zrobimy jakieś zakupy. I się umówimy żeby wparować na zebranie. A Ty już spakowany?
- Nie. Ale nie biorę ze sobą wiele.

- Zobaczmy jak się sytuacja rozwinie, Rychu, więc nie odpowiadaj Czarnemu od razu, dobrze? - powiedziała Żenia do Alfy odprowadzając go do drzwi. - Do zobaczenia w Stanach. - uśmiechnęła się miło i przytuliła do mężczyzny na poły oficjalnie.
Alfa rzucił jeszcze okiem na Maxima, a ten skłonił się w pełnym szacunku ukłonie.

Pożegnawszy gości wróciła do Dragana i wtuliła chowając się w jego ramionach.
- Gdy osiądzie kurz po Stanach i Hakakenie, zabierz mnie gdzieś daleko, proszę… - słuchała miarowego bicia serca swojego Smoka i z każdym uderzeniem wyciszała się coraz bardziej.
- Jasne. Ale najpierw musimy to wszystko zrobić - złapał jej dłoń. - Ubieraj się. Jedziemy do Kiekrza.
 
corax jest offline