Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2019, 13:00   #336
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
II dzień miesiąca Rova, Fangwood, jaskinie troglodytów, 32 dni po ucieczce z Phaendar, 6 dni po dotarciu do jaskiń

Kolejne dni w jaskiniach mijały wśród odgłosów intensywnej pracy stolarskiej – młotków, pił, i pokrzykiwań Porvyna, poważnie przejętego swoją nową rolą architekta i brygadzisty. Na szczęście pogoda jeszcze dopisywała, więc bohaterowie mogli spokojnie przenieść wszystkie treningi na zewnątrz, by skorzystać z wciąż dobrej pogody. Jesień jednak zbliżała się już wielkimi krokami, co dało się wyczuć znacznie chłodniejszymi nocami i zimnymi podmuchami wiatru. Na deszcze i prawdziwe wichury miał jeszcze przyjść czas, ale przygotowania rozpoczęły się już teraz – kilka kobiet zebrało się w sali z czystą już sadzawką i, korzystając ze zdobytych bel materiału i skór, zaczęło szyć zgrzebne płaszcze i kożuchy.

Kiedy słońce chyliło się ku zachodowi wartownicy kryjący się w gęstwinie przy wejściu do jaskiń dostrzegli czwórkę osób zdążających do środka. Irvan i Erick spięli się, gotowi do walki, ale kiedy tylko zobaczyli znajome twarze, rozluźnili się i wyszli im na spotkanie. Ku ich zaskoczeniu, trójce która wcześniej wyszła towarzyszyła nie dość, że nowa osoba to do tego jeszcze dwa pokaźne zwierzęta. Kiedy zaś zbliżyli się do wejścia okazało się, że Kharrick i Klara trzymali na rękach cztery szczeniaki. Futrzaste kulki popiskiwały wiercąc się niesłychanie. Wilczyca idąca obok Yana zerkała na nie uważnie, a jeszcze uważniej na złodzieja i łowczynię.
- Mamy nowe zdobycze do naszej trzodki! - zawołał złodziej na przywitanie.
- Widzę że zaczynasz sprowadzać do nas już cokolwiek i kogokolwiek. - Skomentowała w swoim zwyczajnym stylu Laura opadając z korony najbliższego drzewa. W momencie jednak kiedy jej wzrok spoczął na puchatych kuleczkach dodała. - Ale i tak ich nie odprawimy. - Wyglądało jakby walczyła ze sobą żeby wyciągnąć dłonie i pogłaskać pluszowe szczeniaczki. Nagle jeden wylądował na jej rękach jak złodziej bezceremonialnie wcisnął go w objęcia. Drugi dostał się Mikelowi.
- Poznajcie Roriego, jego lwa i… Eldę. - Kharrick przedstawił nowo przybyłych.
Laura była uradowana z trzymania szczeniaczka prawie wydała z siebie bardzo dziecięcy pisk zachwytu. Kiedy szczeniak zaczął ją lizać po twarzy jej zadowoleniu i wesołości nie było końca. Po chwili z jej rękawa dobyło się oburzone i zazdrosne popiskiwanie, nieco studząc jej entuzjazm.
- Rorie? Brzmi znajomo - Laura spojrzała na wojownika i jego lwa próbując przyporządkować sobie twarz do imienia, jednak bezskutecznie.
Rudzielec rozglądał się po obozowisku z zaskoczoną miną. Spodziewał się kilku wymęczonych, obdartych uchodźców grzejących zbielałe dłonie przy ognisku, nie milicji i schronienia z prawdziwego zdarzenia.
- Rori Caradoc, do waszych usług. - Mężczyzna wyglądał co prawda jak siedem nieszczęść, ale starał się obnosić z dumą, a z jego postawy dało się wyczytać jakąś skrytą siłę. - I Lugh. - Dodał, gdy wielki kot prychnął nagle. - Zdarzyło mi się odwiedzić Phaendar. Dobrze widzieć, że jego mieszkańcy przetrwali to spustoszenie. Kharrick, Yan, Klara i Elda spotkali mnie na trakcie w drodze do Gristledawn i gdyby nie oni, postradałbym tam życie z rąk hobgoblinów.
- Gristledawn zostało zmasakrowane, ale to już pewnie wiesz od Kharricka. - Jace podszedł witając się z rodzeństwem, następnie wyciągnął rękę do rudego mężczyzny. O ile wzrostem był niewiele wyższy od psionika, to w barkach różnica była przytłaczająca.
- Jace - przedstawił się przyglądając się nowemu. - Chyba widziałem Cię w Phaendar jakiś czas temu. - dodał.
- Czego szukałeś w Gristledawn?
- Korusa, przywódcy osady. Miałem nadzieję, że będzie miał jakieś informacje o wydarzeniach w tym rejonie. - Mięśnie szczęki Roriego zadrżały, gdy zacisnął zęby na myśl o losie kolejnej wsi. - Zniszczenie Gristledawn jest równie wymowne. Mamy do czynienia z prawdziwą inwazją. Może wy zdążyliście się czegoś dowiedzieć o motywacjach goblinoidów? To nie jest łupieżczy rajd - to musi być coś więcej.
Jace wskazał ręką ognisko - Może usiądziemy, zjemy coś i porozmawiamy?
- Acha, Klara, Laura, Mikel, zostawcie te szczeniaki matce. Jak przejdą zapachem ludzi, będzie problem z ich wychowaniem. -
dodał prowadząc gościa i zwiadowców w kierunku obozu.
- Och, Yan się dobrze z nią dogaduje. Tak samo jak Sulim z Psotnikiem - złodziej poklepał po ramieniu psionika szczerząc się. - W sumie jestem głodny jak wilk!
Złodziej wydał z siebie żartobliwy warkot udając się do środka jaskiń. Miał już dość łażenia pod gołym niebem na ten dzień.
Rori pokiwał głową.
- Chętnię. Dziękuję. - Powiedział z wdzięcznością, przystając na propozycję Jace'a.
 
Sindarin jest offline