Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-04-2019, 18:42   #350
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Gdy minął pierwszy szok a błyskawicznie wydobyty Czerwony Szpon na powrót zniknął w pochwie, słoneczny elf nie mógł oprzeć się myśli, że imć Trzewiczek ma zadziwiające szczęście do pułapek. Nadobna Torikha wydawała się brać pierwsze lekcje w tej dziedzinie, i można się było tylko zastanawiać na ile jej ciągłe oglądanie się na Jorisa i kapłana przyczyniło się do zakosztowania nowych wrażeń.

Nie... - zreflektował się; najprawdopodobniej oboje mocno ucierpieli i nie czas był na krotochwile. Trzeba ich było ratować.

- Dawaj linę - Marduk cofnął się ostrożnie, wyciągając głowę zza wyginającej się iluzji pustego, prostego przejścia; o krok za nią rozpościerała się dziura w którą wpadła mulatka i niziołek. W blasku jorisowej tarczy widać było zarysy ich ciał. Poruszali się, więc żyli.
- Zostaniesz na górze i będziesz nas asekurował - powiedział pospiesznie do tropiciela, nasłuchując echa modlitw Torikhi i jęków Stimiego, i szykując się do sprawdzenia liną głębokości rozpadliny nim zejdzie w głąb; w ciemności rozjaśnianej migotliwym światłem pochodni odległości mogły być zwodnicze.

Joris natomiast stał nad rozpadliną trzymając się dłońmi za głowę w geście całkiem ogłupiałego człowieka, do którego lada chwila dojdzie, że jego świat zaraz się zawali. W zasadzie to przez ten cały czas było nawet zabawne, że szła z Trzewiczkiem przodem. Taka odrobina szaleństwa na jakie miał ochotę po paru już godzinach nudnego nicniedziania się… No i się wzięło i się akurat teraz zadziało.
- Rika! - zawołał w głąb mroku - Rika, Rika, Rika…
Do niego też dotarł jej głos wzywający łaski księżycowej pani. Odetchnął odrobinę. Ale pomysł Marduka od razu wydał mu się nie do pomyślenia. On miałby tu zostać?
- Chyba... żartujesz - powiedział wyciągając obie liny z przepastnych zakamarków by związać ze sobą ich końce - Ja idę… Ty trzymasz…
- Jestem kapłanem, prędzej i lepiej im pomogę
- warknął Delimbiyra. - Wypatruj niebezpieczeństwa, na wszelki wypadek - dodał łagodniej.
Joris zawahał się, ale najwyraźniej dotarło do niego, że więcej Rice dobrego przyjdzie z pomocy kapłańskiej niż z jego troski.
- Dobra - rzucił elfowi koniec liny patrząc mu prosto w oczy z napięciem, które wyrażało najwyższy pokład zaufania - Idź.

Marduk nie marnował śliny w gębie i ruszył w dół po zboczu. Nie był ekspertem we wspinaczce, ale ściana wyglądała na naturalną i dawała wystarczająco podparcia stopom by nie musiał zwisać na linie jak worek ziemniaków. Mimo to Joris odkrył, że niełątwo jest trzymać linę z rosłym chłopem na końcu, gdy nie ma się o co zaprzeć. Im niżej był Marduk tym bardziej myśliwy czuł jak słabną mu dłonie, a lina wysmykuje mu się spomiędzy palców, drąc rękawice. W końcu nie wytrzymał i puścił sznur. Na szczęście elf był już nisko i zdołał zamortyzować upadek, nabawiając się tylko kilku siniaków.

Kapłan nie miał czasu zastanawiać się czemuż Joris puścił linę; spadając minął lewitującego w górę trzewiczka, a Torikha wyraźnie szykowała się do walki z… wielkim robalem?!

Nogi niziołka lekko uniosły się, a po chwili zaklęcie wywindowało Trzewiczka wyżej na kilka stóp.
~ Ja latam! - pomyślał Trzewiczek. W tym samym momencie obserwował spadającego Marduka, a wiodąc za nim wzrokiem dostrzegł napierającego olbrzymiego wija. Oczy rozszerzyły mu się z przerażenia.
~ Za późno! - uniósł się nieco wyżej, lecz zawisł w bezpiecznej odległości. Odrzucił linę, tak by choć trochę odwrócić uwagę stwora, lecz wciąż trzymał zużyty zwój. Zawirował i wyciągnął z kapelusza jedno z piór.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline