Noemie nie potrafiła ukryć uśmiechu. W końcu na coś trafili! Była gotowa rzucić już te poszukiwania i wrócić do hotelu. Miała serdecznie dość portowych lokali w okolicy Paryża.
- Tak… to ładne auto, a czy może nie jechała za nim ciężarówka? - Spytała niepewnie przyglądając się stałemu bywalcowi lokalu “Cercle Helena”.
- Coś za nim jechało… w sumie rzeczywiście dziwne… kto jeździ o tej porze? - Mężczyzna zamyślił się, odchylając się na krześle. Odgłosy w środku niemal zagłuszały ich rozmowę.
- Czy pamięta Pan co? Duży wóz? - Noemie nie dawała za wygraną.
- Dwuosiówka, miała skrzynię krytą plandeką. - Mężczyzna z trudem wygrzebał z pamięci te informacje. - Wiesz ślicznotko, patrzyliśmy na osobówkę, a nie na to co jedzie za nim.
Noemie zmieszała się słysząc takie określenie pod swoim adresem.
- Dziękuję… - Odpowiedziała i wycofała się. Ich rozmówca tylko wzruszył ramionami i odpalił kolejnego fajka.
Kenneth popatrzył na mężczyznę, trawiąc otrzymane informacje i starając się ukryć narastające rozdrażnienie pod uprzejmym uśmiechem.
- Dziękujemy panu, bardzo nam pan pomógł. Cytryniarze, powiada pan? Doprawdy, bardzo zabawne. Pan wybaczy, ale musimy coś pilnie załatwić. Życzę miłego wieczoru. Au revoir! - pożegnawszy się z dowcipnym Francuzem i jego towarzyszami wyszedł wraz z Noemie z baru i szybkim krokiem skierował się do pobliskiej budki telefonicznej. Znalazłszy się tam i upewniwszy, że nikt nie przygląda mu się zbyt nachalnie, podniósł słuchawkę i wykręcił numer pierwszej komendy paryskiej policji.
- Inspektor Tweed - rzucił do słuchawki, gdy zgłosił się oficer dyżurny. - Z panem Batardem… dziękuję. … Soren? Tu Tweed. Dzwonię z budki telefonicznej przy barze. - Podał Francuzowi nazwę i adres miejsca, z którego właśnie wyszedł. - Mamy tam faceta, który ma informacje w sprawie naszych podejrzanych. - Kenneth podał dokładny rysopis mężczyzny, którego pechem było to, że zwrócił na siebie uwagę policjanta obdarzonego fotograficzną wręcz pamięcią. - Wyślijcie tam szybko patrol i zgarnijcie go na komendę. Nie musicie od razu zrzucać go ze schodów, ale dobierzcie mu się do paznokci i ustalcie, co wie. Aha, i jeszcze jedno - poszukiwany pojazd prawdopodobnie ma oznakowanie i tablice z Luksemburga. Wraz z ciężarówką był widziany, jak wyjeżdżał w tamtą stronę. Postawcie na nogi całą drogówkę na trasie przejazdu i dajcie znać na granicę. Może jeszcze nie dotarli na miejsce i zdążymy ich przyskrzynić. Nie… - przerwał Sorenowi pytanie, które tamten zaczął zadawać. - Nie mamy numerów rejestracyjnych, może ten ptaszek będzie wiedział. Jakby co, będziemy w hotelu. Gdybyś się czegoś dowiedział, daj znać. Cześć, miłego wieczoru. - Hawthorne zakończył rozmowę i odwiesiwszy słuchawkę wyszedł z budki.
Noemie czekała aż Oliver skończy rozmawiać uważnie przyglądając się coraz bardziej podpitym mężczyznom, który raz po raz wylegali z lokalu by skorzystać ze “świeżego” powietrza.. Coraz więcej z nich w niepokojący sposób spoglądało w jej kierunku. Belgijka zemlęła pod nosem przekleństwo.
- Dogadane? - Mruknęła do Oliviera gdy ten wyszedł z budki.
- Tak. Poinformowałem Sorena, miejmy nadzieję, że szybko zareagują. To co, wracamy do hotelu?
Belgijka przytaknęła ruchem głowy i ruszyła w kierunku zaparkowanego przecznice dalej auta. Wsiadając za kierownicę w końcu poczuła ulgę.
- Jak się nie wyśpię to chyba oszaleję. - Powiedziała cicho, odpalając silnik.
- Ja też już ledwo żyję. - ziewnął Hawthorne, pakując się na fotel pasażera i zapinając pasy. - Zatem do hotelu… pora odpocząć po ciężkim dniu.
Po krótkiej przejażdżce samochód zatrzymał się na parkingu przed hotelem “Topaz”. Agenci wysiedli z samochodu i przeszli do holu, gdzie w recepcji mimo późnej pory dyżurował młody recepcjonista.
- Mademoiselle Adley? - spytał, widząc Noemie. - Jest dla pani przesyłka. Proszę bardzo. - powiedział wręczając Belgijce dużą, szarą kopertę. Już na pierwszy rzut oka można było poznać, że w środku muszą być jakieś papiery.
- Dziękuję - odparła Noemie, biorąc kopertę i klucz, po czym gestem zaprosiła Oliviera na schody.
- To pewnie raport z Londynu. - rzuciła przyciszonym głosem, gdy tylko oddalili się poza zasięg słuchu recepcjonisty. - Ale nie mam siły już dziś go czytać. Zapoznam się z nim, jak się wyśpię. Ty też nie siedź za długo, dobrze?
- Rozkaz, szefowo - skwitował ze śmiechem Kenneth. - Mam zamiar porządnie odpocząć. Tobie również życzę tego samego.
- Mam nadzieję, że mi się uda. - uśmiechnęła się Noemie, otwierając drzwi do jej pokoju. - Dobranoc, Olivier.
- Dobranoc, Noemie. - odparł Kenneth, zanim odszedł korytarzem w stronę swojego pokoju.