Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2019, 08:38   #342
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację

Kasztaniak spojrzał na Bednarza.
- Nie wiem czy każdy mógł zrobić więcej. Ja zabiłem czterech - zarechotał obrzydliwie aż bolało w uszy. - Ty coś sapiesz do tych co strzelali? Robin, Borys, Fay, Drago. Oni byli przy skałach pierwsi. Oni już wtedy ranili i zabijali gobliny. Ty wtedy w jakieś robótki ręczne się bawiłeś. Może jaj szukałeś. Baby z łukami osłaniały twoje zabawy. Reszta co z tobą była to chyba na oklaski czekała. Gdybyście wtedy ruszyli swoje dupeczki Albert by żył. Widać, żeś nie walczył. Gadanie do strzelców by szli do walki wręcz… Tyś widział w jakiejś potyczce szarżujących łuczników? No i kurwa tyle. Nie patrzcie więcej jak sroki w gnat tylko walczcie wszyscy. Dowodzenie też by wam nie zaszkodziło. Medyk próbował wydawać rozkazy, żeby jakoś ogarnąć wasz burdel. To chyba nie tak powinno wyglądać prawda? - krasnolud wlepił swoje oczy w ostatnich słowach w Sammera. Kupiec jego zdaniem nie miał jaj. Borys spojrzał krzywo na Kasztaniaka i pokręcił głową. Ten to wyłapał i odpowiedział nadal w tym samym tonie.
- No co prawdę im kurwa powiedziałem ktoś musiał.
- Kasztaniak
- odezwał się z ziemi Rudolf - ja do Ciebie nic nie mam, bo Ty walczyłeś dobrze. Ale nie pierdol mi tu jak pojebany - warknął bednarz. - Nikt mnie nie osłaniał, za to ja osłaniałem resztę, gdy gobliny natarły. Na pierwszej linii byłem wcześniej, niż Ty. Pluć miałem do tych goblinów, czy co? Łuku nie mam, to nie strzelałem. Ale co Tym mi tu o łucznikach pierdolisz? Każdy w zwarciu ma walczyć, a nie jakiś sobie podział wymyśliłeś. Popatrz kto jest ranny, a kto niedraśnięty i sprawa jest jasna. Sam do walki wręcz stanąłeś, a wcześniej strzelałeś. I co masz na myśli mówiąc „wasz burdel”? Jeżeli burdel, to nasz wspólny. Owszem, nie wszystko może było ułożone jak po sznurku, ale Ty co? Pierwszy raz w boju jesteś? W walce sytuacja zmienia się szybko, nowe gobliny wyskakują z boku. Była salwa łuczników, potem wycofanie się i walka wręcz. Ja tu burdelu nie widzę. Ja szukam sposobu, by następnym razem było lepiej. Więc jak masz pierdolić byle pierdolić i osobiste wycieczki robić, to zawrzyj ryja, bo nie pomagasz.
Kasztaniak niewiele myśląc splunął na Rudolfa.
Rudolf zerknął na plwocinę, następnie przeniósł wzrok na kurdupla. Predator podniósł głowę i warknął. Bednar uspokoił go, kładąc mu rękę na głowę.
- Ryja to ja ci twojego zaraz bednarzyno mogę zawrzeć. Nie znasz się a pierdolisz trzy po trzy. Weźmy taką Robin. Ma kurwa strzelać nie walczyć wręcz. Tak zabije więcej przeciwników. W walce wręcz chuj zdziała. I jak stanie do niej to będzie bezużyteczna. Co najwyżej zabiliby ją zamiast kogoś innego. W walce liczy się efektywność. Pierdolenie o tym kto draśniety a kto nie czego dowodzi? Gówna. Ja jestem nie draśnięty zabiłem czterech. Robin jednego, Drago z Borysem też jednego. A Ty? Albert by nie zginął gdyby wszyscy ruszyli do walki na czas. Nie kurwa koce układali czy w dupie grzebali. Ludzie Herr Sammera ruszyli do walki dopiero na okrzyki Borysa. Na co kurwa czekali wcześniej? A jakby medyk nie wydarł ryja i Sammer nie kazał im ruszyć dup? Gottfried gryzłby piach jak Albert. Nie mamy dowodzenia albo jest ono chujowe. I mówię ci to jako krasnolud, co na walce się kurwa zna. Więc nie klep mi tu farmazonów. To nie klepki w twoim warsztacie. Nie znasz sie i doradzasz do dupy. Czym jak to ująłeś nie pomagasz. Każdy zrobił co chciał. Gdzie były kurwa rozkazy? Wydał ci ktoś jakieś? - Kasztaniak nie odpuszczał. Jakiś rzemieślnik będzie im kurwa wmawiał szarże łuczniczych niewiast. Dupe swoją tłustą musiał ruszy na pierwszą linię bo łuku nawet nie miał a teraz marudził, że dostał oklep
- A ty co, zapomniałeś już, że kusza nie Twoja, kurduplu? Czas miałeś, żeby w dupie grzebać i rozglądać się dookoła, tak? Liczyć kto ilu zabił czas miałeś, tak? Zresztą, Ty do czterech zliczyć pewnie nie potrafisz. Wygodnie było, z tyłu dobić gobliny, z którymi sam musiałem przeciw dwóm stawać? Taka twoja khazadzka zdolność bitewna. Mówisz, Albert by nie zginął, gdyby wszyscy ruszyli do walki. To samo i ja mówię. Ale niektórzy stali z tyłu z łukami i do walki nie stanęli - splunął na krasnoluda.
Borys stanął między Rudolfem a Kasztaniakiem.
-Zostaw go i siadaj. Pluciem sytuacji nie poprawisz. Powiedzieliście co myślicie obaj - spojrzał na Rudolfa i Kasztaniaka. - Teraz niech się wypowie reszta. Może uda się coś poprawić. Bo w końcu po to Rudolf tę rozmowę zaczął. Osobna sprawa jak to zrobić - zakończył odciągając krasnoluda od Rudolfa.
- Jak beczki zbijasz - odezwała się Robin - to też masz pewnie różne narzędzia do różnych celów, a jakby kto kazał Ci wbijać gwoździe piłą żeby młotek oszczędzać to co byś pomyślał? W walce wręcz mogę robić co najwyżej za ruchomy cel. Za to łukiem robię nieźle. Zastrzelenie dwóch goblinów oznacza, że żaden z nich nie będzie atakował absolutnie nikogo i to na stałe. Gobliny nie uciekną na widok biegnącej na nich kucharki, która pierwszy raz widzi bitwę, ja też ich nie przerażę szarżą… ale zastrzeleniem kilku już tak. Uciekły kiedy zaczęły ginąć, a zamiast prowizorycznych dzid mamy zatrzęsienie łuków, pałek i mieczy - dodała.
- Łatwo Ci gadać, kiedy Tobie nic się nie dzieje, bo inni stają przed Tobą - warknął Rudolf. - Następnym razem ani ja, ani Gottfried ani Albert tego nie zrobią. I co wtedy? Co ja kurwa, wojak z garnizonu jestem? Wszyscy się pisaliście na ochronę, a gdy do walki trzeba stanąć, to się łukami zasłaniacie. Do rzyci takie coś! Jak się kurwa boicie, to trzeba się nie było pisać! To ja za was karku nadstawiam, a wam się wydaje, że co? Jakieś specjalne względy macie? Tak samo bić się kurwa możecie, jak i ja! Ile goblinów padło, zanim zagrodziliśmy im drogę w zwarciu? A ile by padło, gdybyśmy tego wcale nie zrobili? Ludzie! Jest czas na strzelanie i jest czas na zwarcie, ja to widzę, a wy nie? Chędożyć to - machnął ręką, wziął swój plecak i oddalił się od grupy. Wyciągnął jedzenie, podzielił się z Predatorem i zaczął swoim zwyczajem rozmyślać. Ranaldzie - westchnął w duchu. - Wiedziałem, że ta zgraja jest nieprzygotowana. Po co ja się z Kreutzhofen ruszyłem?
- To powiedz mi czemu żaden z generałów nie posyła łuczników do boju ręcznego? Czemu stoją za zbrojnymi i posyłają strzałę za strzałą we wroga? Naprawdę nie rozumiesz, że lepiej byś walczył z jednym goblinem, kiedy drugiego ustrzelę w tym czasie z łuku, niż najpierw z jednym, a potem z drugim, któremu w walce wręcz niż nie zrobię? Jak się strzelaliśmy z szamanem i łucznikami to co? Nie zasłanialiśmy Cię przed łucznikami wroga?
- zaczęła Robin, ale bednarz już sobie poszedł, niczego widać nie zrozumiawszy. Chyba, że to ona nie pojmowała czegoś. Łucznicy mogą się bić w zwarciu, tylko po co? Uważał, że goblin zabity z łuku będzie mniej martwy niż goblin zabity mieczem? Będzie mu lepiej jak będzie więcej rannych? Toż ona była, jak przeganiała szamana i wodza goblinów została trafiona. Wcześniej niż inni. Uznawszy, że nie ma sensu się kłócić zerknęła na resztę - Co go ugryzło?

 Rudolf i Wolfgang

Wieczorem Rudolf podszedł do Baderhoffa.
- Wybacz, że tak bezceremonialnie o sprzęcie Alberta mówiłem. Ja… mocno wtedy oberwałem i w głowie ciągle mi się kołatało, że prawie zginąłem. Bałem się i uciekłem do tego, co znam najlepiej. Do wymyślania rozwiązań… Moja własna śmiertelność przesłoniła mi w tamtym momencie stratę Alberta i to, że był Twoim przyjacielem. Poza tym… wiesz, ani Ty ani Albert nie mieliście pretensji, że Kasztaniak cały czas używa kuszy Alberta, więc… Przepraszam - westchnął bednarz, patrząc w oczy żołnierzowi.
- Emocje poniosły Ciebie i tak samo poniosły mnie
- powiedział żołnierz. - Z tą naszą potyczką nie mówiłem poważnie. Frotz rzeczywiście był moim przyjacielem i nigdy go nie zapomnę - dodał Wolfgang. - Musimy jednak myśleć o tych co nadal żyją dlatego udostępniłem tarczę, miecz i skórznię Alberta. Liczę na to, że ta pierwsza krew, pierwszy trup bardziej nas scali jako grupę aniżeli podzieli. Każdy z nas ma inne doświadczenia i inne poglądy na bój. Ja naprawdę nic do nikogo nie mam, bo inaczej walczy zawodowy żołnierz czy najemnik, a inaczej kucharka. Ruszyło mnie nieco przechwalanie się ilością zabitych przeciwników - uśmiechnął się krzywo Baderhoff. - Ja przestałem to robić po tygodniu w garnizonie. Teraz przypomniały mi się czasy mojego własnego dojrzewania… - chyba chciał się uśmiechnąć, ale ostatecznie wyszedł z tego dziwny grymas. - Przeprosiny przyjęte i ja również przepraszam. Jak chcesz mojej rady to następnym razem uważaj w boju. Walczyłeś bardzo dzielnie, ale też ze sporymi obrażeniami z tego wyszedłeś.

 Wieczorne leczenie

Przed snem Borys podszedł do Rudolfa. Wręczył mu miksturę leczniczą.
- Wypij pomoże ci.
Rudolf zerknął niepewnie.
- Co to takiego? - zapytał, przyglądając się pojemnikowi.
- Mikstura lecznicza. Przyśpiesza leczenia ran. W twoim stanie mogę ci podać głównie taką.
- Ile to coś kosztuje? Skąd to masz?
- zaciekawił się rzemieślnik.
- Złotą koronę w sprzedaży. Wyprodukowała mi narzeczona. Sprzęt trzeba mieć do tego aptekarski - powiedział zgodnie z prawdą Borys.
- Teraz nie mam gotówki, pozbyłem się wszystkiego na sprzęt przed wyprawą. Oddam Ci z wypłaty. Tylko nie mów, że nie trzeba. Mogłeś zachować dla siebie, doceniam to. I staram się spłacać swoje długi.
- To właśnie chciałem powiedzieć. Doceniam jednak twoje słowa. Chcę cię jak najszybciej postawić na nogi. Wiele dni jeszcze przed nami marszu…. i wiele niebezpieczeństw.

 
Gladin jest offline