Alchemik potrząsnął głową, będą mieli spory problem z opuszczeniem tej wysepki. W zasadzie tylko całkowitemu braku umiejętności i uwagi goblinów mogli zawdzięczać sukces wyprawy. Gdyby mieli choć jednego strażnika na moście który rozciąłby liny... Cóż, albo byliby już wszyscy w brzuchu niespokojnego smoka, albo ich zwłoki rozrywane byłyby przez wodne kreatury. Spojrzał jeszcze ostatni raz na okolicę i bardzo ostrożnie zszedł na dach zdecydowany by z eksplorować zachodni fragment twierdzy. Równocześnie jedno oko zawsze miał skupione na smoku, na wypadek gdyby ten uznał że Mandragora wygląda na apetyczną przekąskę. Ruch: z wieży na dach, potem dachem do zachodniej części twierdzy/tego ogrodu. Jeśli wysokość z wieży na dach jest na tyle duża że grozi połamaniem sobie kończyn schodzę grzecznie po schodkach i dołączam do drużyny |