Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2019, 19:45   #76
Dhagar
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
- Wygląda na to, że czeka nas mała wspinaczka po dachach. Zimm, przeszedłbyś się po ten klucz? Wolałbym nie ryzykować hałasu przy rozwalaniu zamka. - mruknął do reszty i spojrzał też na dziewczynę. Nie wyglądała by była w najlepszym stanie, a on sam też do najzdrowszych nie należał. - Co robiłaś z dala od reszty w tym budynku?

- Mieszkam tu. A wy nie. - dziewczyna wysapała ciężko i równie ciężko opierając się plecami o ścianę.

- Sam? Nie uśmiecha mi się. Zresztą nie wiem jaki to klucz. Ona wie to musiałaby iść ze mną. - Zimm wzruszył ramionami nie mając ochoty łazić w ciemno w tą ciemność i szukać nie wiadomo czego.

- No to jak ty i Rachel to połowa. Może lepiej się nie rozdzielajmy? Jak znów spotkamy jedne te coś? We trzech ledwo daliśmy radę temu czemuś. I to jak zajął się Rachel albo był za drzwiami. - młody Latynos też miał głos niepewny. Wciąż nic ich nie atakowało ale w przy każdym oddechu i kroku mogło się to zmienić.

- Skoro tu mieszkasz to może powiesz nam coś o tych bestiach. Wiesz coś o nich? Coś co może nam pomóc? - odezwał się mówiąc cicho, nie chcąc ściągnąć im na kark zwierzaków. - Chwilę możemy wykorzystać przy okazji by odpocząć trochę i nabrać sił. Może w tym budynku jest jakieś solidne pomieszczenie, które uda się zabarykadować przed atakiem?

- Odpocząć? Tutaj? No nie wiem… - Zimm krytycznie spojrzał w głąb korytarza zakończonego ciemnością w której mogło się czaić cokolwiek ale uspokajająco to nie wyglądało. W końcu w tej chwili stali na końcu korytarza przy zamkniętych drzwiach czyli na końcu ślepej kichy bez żadnych osłon i kryjówek z którejkolwiek strony.

- To dzikuny. Przychodzą w nocy. Nigdy dotąd nie udało im się sforsować ogrodzenia ani dostać do budynków. Powinny odejść gdy nadejdzie świt. Boją się ognia. Ale ogień też je zwabia bo oznacza ludzi i mięso. Pomieszczenia poza klasami, gabinetami i korytarzami nie ma. Musimy dostać się do głównego budynku. Jak ktoś ocalał to pewnie tam. - ciężko ranna młoda kobieta mówiła z trudem wciąż korzystając z podpory ściany aby ulżyć zranionej nodze. Mówiło cicho, i krótkimi, szybkimi zdaniami pomiędzy kolejnymi ciężkimi oddechami. Na koniec machnęła ręką w stronę zamkniętych drzwi za którymi widoczny był sąsiedni budynek.

- Ogień obosieczną bronią. Coraz lepiej. - mruknął spoglądając przez szparę w drzwiach na zewnątrz. Do świtu było jeszcze sporo czasu i nie mogli tutaj zostać, ryzykując że bestie w końcu ich odnajdą. - Daleko jest ten pokój z kluczem? Co tam jeszcze możemy znaleźć, co by się mogło przydać przeciw tym dzikunom?

- Na końcu korytarza. Nie wiem co tam jest teraz. - Rachel wysapała pomiędzy kolejnymi oddechami wskazując na mroczną czerń jaka pochłaniała korytarz jakim przyszli niedawno. Na zewnątrz widać było czasem przebiegające sylwetki poczwar ale częściej było je tylko słychać. Wciąż tam były. W budynku zapewne też bo słyszeli jakieś chroboty albo przewracane przedmioty gdy stwory buszowały po salach i korytarzach. Jeszcze nic ich nie zwęszyło. Ale kusili los przedłużając postój w tak odkrytym terenie.

Marcus spojrzał w tamtym kierunku. Działanie w tej chwili było lepszą opcją niż czekanie. Zawsze była szansa, że znajdą w tym pokoju coś przydatnego. Skinął głową na resztę.
- Dobra, nie traćmy zatem czasu więcej. Ruszamy cicho do pokoju. Wy obaj przodem a ja tuż za wami z dziewczyną. - rzekł do obu w miarę zdrowych towarzyszy. On sam w tej chwili nie nadawał się zbytnio do walki, no i ktoś musiał pomóc iść ciężko rannej. Nie było w tym momencie to z czystym sercem podejście pomocnego faceta, ale raczej korzystanie ze źródła informacji co do terenu. - Dasz radę w miarę iść? - mruknął do niej.

- Dam. - ciemnowłosa z powrotem założyła kaptur na głowę przez co, w tych półmrokach, widać było tylko jaśniejszą plamkę dołu jej twarzy. Westchnęła i odbiła się plecami od ściany po czym zaczęła kuśtykać podpierając się trzecią nogą zrobioną z rozwalonego w walce krzesła aby ulżyć poszarpanej nodze. I tak miała ciężko bo rany miała poważniejsze niż ktokolwiek z ich czwórki.

Zimm i Ricardo nie wyglądali na zbyt zachwyconych rolą jaka im przypadła. Ale chyba uznali ją za mniejsze zło. Ruszyli z powrotem w stronę mrocznego korytarza z którego niedawno przyszli. Szli kilka kroków przed kuśtykającą dwójką. Czasem oglądali się za siebie aby wzrokowo zapytać tubylca w które drzwi trzeba wejść. Ta jednak machnięciem ręki wskazywała ciągle kolejne aż przy któryś z kolejnych wskazała, że to te. Bez niej pewnie minęli by te drzwi tak samo jak każde inne bo w tych nocnych półmrokach niczym się nie wyróżniały.

Wewnątrz było ciemno. Sądząc po odgłosach z podłogi coś tu zostało rozbite albo rozsypane na podłodze. Po ciemku nic nie szło znaleźć, zwłaszcza coś tak drobnego jak klucz. Trzeba było jakoś zapalić światło. - Przepuśćcie mnie. Poszukam świecy. - szepnęła cicho ciężko ranna kobieta i przeszła po omacku przez pomieszczenie. Te chyba nie było zbyt duże ale po ciemku nie szło tego ocenić tak na pewno. Słychać było jak dłonie dziewczyny przesuwają się po jakimś stole albo biurku. Szelest ostrożnie odsuwanych szuflad i macanie ich zawartości. Z korytarza zaś słychać było szelest pazurów po podłodze. Powoli jakby zwierzę tropiło i węszyło swoją zdobycz jeszcze niepewne gdzie dokładnie się znajduje. Jeszcze nie tuż, tuż. Ale na tyle blisko, że ludzkie ucho mogło to wyłapać. Nie wiadomo było co to jest, czy tropiło właśnie ich czy kogoś innego. Czy ruszy zaraz z natarciem na nich czy pójdzie sobie dalej.


- Przymknijcie drzwi. - mruknął do chłopaków, samemu też celując w tamtą stronę. Póki dziewczyna szukała świecy i kluczy należało mieć się na baczności. Samemu oparł się plecami o ścianę na prawo od wejścia i tak czekał na wynik poszukiwań Rachel, nasłuchując odgłosów zwierza gdzieś w tym budynku. W tej chwili mieli szansę pół na pół - optymistycznie myśląc - że uda im się uniknąć wykrycia i zdobyć klucz. Potem pozostawało jeszcze znów przemknąć do wyjścia, wspiąć się na daszek i przejść do drugiego budynku... Wszystko ładnie pięknie, gdyby nie te cholerne dzikuny. Zacisnął mocniej w dłoniach strzelbę, podejrzewał że mają amunicji na jednego, góra dwie bestie a potem pozostaną im tylko pięści i noże.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline