Zaraz po wejściu do głównego holu szpitala Kennick rozejrzał się dokładnie po całym pomieszczeniu. Pęknięcia w marmurze wiązały się z oddziaływaniem potężnej siły - najpewniej tych samych wstrząsów, które zawaliły część pomieszczeń. Oby, bo gdyby były dziełem...
- Czyżby to był wasz tajemniczy zleceniodawca ze snów - rozmyślania śledczego przerwał Sadim, wskazując na portret podpisany imieniem Hasertona Lowesa. Tiefling parsknął - Jak na kogoś tak bogatego, mógł nie oszczędzać na portrecistach. Ale Klaczka nie wspominała, że był jednym z fundatorów szpitala, chociaż to raczej logiczny wniosek, skoro miał tu swojego “ulubieńca” - mruknął.
Gdy Umorli zaczął szturchać rozkładające się ciało młotem, Sadim syknął ze złością.
- Trochę szacunku dla zmarłych, na litość bogów! Przecież możesz sprawdzić aurę! - po tych słowach sam rzucił zaklęcie pozwalające wykrywać magię i przyjrzał się zwłokom, próbując ocenić, jak dawno kobieta zmarła. Chciał jednocześnie odsunąć od nich krasnoluda, chociaż przy jego mizernej sile wiele by tym nie wskórał.
W tym czasie Kennick podszedł do drzwi biblioteki. Osobiście wolałby zostawić sobie tak ciekawe pomieszczenie na deser, ale z drugiej strony dobrze było je szybko zabezpieczyć, a potem wrócić i zagłębić się w księgach.
- Co myślicie o takim scenariuszu: pewien bogacz wynajmuje grupę najemników do jakiegoś zadania o nieprzewidzianych, pewnie nieprzyjemnych konsekwencjach. Po sprawie zaś, by zachować czyste rączki, miesza im czymś w głowach i zamyka w sponsorowanym przez siebie szpitalu dla obłąkanych. - rzucił cicho, po czym nie czekając na odpowiedź, przytknął ucho do drzwi i zaczął uważnie nasłuchiwać.