Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:11   #118
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- W takim razie, skoro nie chce pan decydować o swoim wyborze już teraz, będę czekać na pana. Mam nadzieję, że do zobaczenia już wkrótce, panie Yuri - Anna profesjonalnie dała mu odejść. Była taktowną, elegancką kobietą. Rozumiała, że mógł po prostu nie mieć tyle gotówki, by w tej chwili skorzystać z ich usług, a nie chcąc wyjść na zbyt biednego, wymyślił jakiś powód, który zmuszał go do opuszczenia lokalu i powrotu później. Wydawała się jednak nie porzucać nadziei i sądzić, że możliwe iż Kirill jeszcze tu do nich wróci… Nie zatrzymywała go. Gdy Kaverin opuścił jej biuro i szedł korytarzem, zauważył, że drzwi pomieszczenia, gdzie wcześniej słyszał głosy, teraz były już zamknięte. Miał wolną drogę do drzwi wejściowych do sekcji białej.
Jednak przystanął na chwilę, aby schylić się i zawiązać sznurowadła. W rzeczywistości jednak przysłuchiwał się, czy cisza dobiegająca zza zamkniętego pomieszczenia jest zupełna. Być może ktoś znajdował się w środku? Kirill nawet nie zastanawiał się, po co mu ta informacja, po prostu chciał wiedzieć. Chyba zdziwiły go śmiechy i rozmowy, jakie usłyszał, idąc na spotkanie z Anną. Spodziewał się bardziej, że tancerki będą płakać, zastanawiając się nad celowością życia… czy coś w tym stylu. Czy naprawdę mogły dobrze czuć się w tym miejscu, choćby jedynie we własnym towarzystwie?
- Mówię ci Sun, Cherubin wczoraj oglądał się za mną… - odezwała się jakaś kobieta
- Nie gadaj. Nie ma szans. Jesteś pewna, że nie patrzył na kogoś innego, kto akurat stał w twoim pobliżu? Albo może miałaś coś na twarzy i pomyliło ci się coś w tej rudej głowie - odezwała się inna kobieta. Jakiś trzeci głos zaśmiał się nieco wrednie.
- Mówię wam, patrzył na mnie! Zobaczycie, jeszcze się wespnę wyżej, a wy dalej będziecie polerować tyłkami rury na bokach - zaperzył się pierwszy z głosów.
Żaden z nich nie należał do Kiry. Kobiety zdawały mu się w jakiś sposób… puste.
Z drugiej strony kim był, aby to oceniać. Sam również czuł się pusty, choć może w nieco inny sposób. Wstał i ruszył dalej. Chciał wejść jeszcze raz na główną salę i zobaczyć, czy Kira wciąż tańczyła. Raczej nie, gdyż pokaz miał trwać chyba kwadrans, o ile niczego nie pomylił, a z Anną na pewno spędził więcej czasu. Mimo wszystko chciał zobaczyć, jak sprawy mają się na dole. Czy wciąż jest dużo gości Las Vegas, czy kobiety w nawach bocznych nadal tańczą. Najpewniej tak… przecież… noc była jeszcze młoda… Czyż nie?
Kiedy otworzył drzwi wyjściowe z sekcji białej, dostrzegł dwóch młodych mężczyzn. Jeden z nich wyglądał, jakby wypił trochę za dużo. Zdawał się nakłaniać do czegoś drugiego
- Stary, składałeś na to trzy miesiące… - powiedział mu poważnym tonem
- No ale ja nie wiem… Teraz jak w sumie bym mógł, to… To może poczekam do jutra, co? Przecież występuje też jutro - rzucił czarnowłosy chłopak. Wyglądał jakby wyrwał się z zespołu rockowego, w uchu miał okrągły złoty kolczyk i tylko z grzeczności ktoś kazał mu założyć garnitur w formie koszuli, marynarki i dopasowanych do niej czarnych spodni. Trzymał ręce w kieszeniach i wyglądał na lekko spłoszonego.
- Nie pierdol. Przecież gadasz o tym przeklętym próbnym występie już chyba od pół roku jak tu przyłazimy. To teraz jak możesz skorzystać, to nagle ci odbija? - rzucił ten bardziej pijany i szarpnął go za ramię. Kirill słyszał, że w głównej sali znów grała intensywna muzyka. Występ na scenie musiał dobiec końca jak ocenił i teraz znowu było słychać rozmowy, gwizdy i śmiechy, a także dźwięk szkła. Zapewne ze szklanek. W końcu im później tym więcej alkoholu się przelewało. Klub nocny miał tu swój tryb funkcjonowania, a goście byli już na swój sposób przyzwyczajeni.
Kaverin właśnie miał beznamiętnie przejść obok mężczyzn i ruszyć do wyjścia, kiedy nagle przystanął i zamyślił się. Tryby w jego umyśle pracowały szybko. Nie był do końca przekonany, czy alkohol we krwi spowalniał ich pracę, czy może właśnie przyspieszał. Spojrzał na czarnowłosego chłopaka i ocenił jego wygląd. Spojrzał na złoty kolczyk w uchu oraz ganitur, do którego ten raczej nie był przyzwyczajona.
- Chcesz dzisiaj pójść na pokaz próbny? - zapytał od niechcenia.
Następnie przybliżył się i szepnął mu do ucha.
- Właśnie wracam od pani Anny. Znasz ją? To ona wszystkim kieruje… - mruknął i spojrzał mu w oczy. - Mam informacje, które mogą cię zainteresować, ale tutaj nie przekażę ci ich. Ściany mają uszy… - mruknął i ruszył dalej wgłąb lokalu. Zerknął za siebie, aby sprawdzić, czy mężczyzna za nim podąży.
Obaj mężczyźni spojrzeli na Kirilla. Ten, który był wstawiony zmarszczył brwi
- Informacje? Jakie informacje… - mruknął z pretensjami, ale jego wahający się kolega uspokoił go, kładąc mu dłoń na ramieniu i klepiąc krótko. Rozejrzał się nieco niepewnie, po czym ruszył za Kaverinem
- Co ma...sz na myśli? - zatrzymał się w pół słowa, bo wyraźnie oceniał jak powinien zwracać się do kogoś w tym miejscu, jednak uznał, że możliwe iż mają ten sam status
- Nie znamy tej Anny osobiście, oczywiście słyszało się o niej to i owo, ale jeszcze tam nie byłem - wskazał drzwi do białej sekcji. Najwyraźniej chłopak miał taki sam status jak Kaverin, choć był tu już wiele razy jako klient.
- No a ja byłem - odpowiedział Kirill i spojrzał na drzwi prowadzące do miejskiej ubikacji. Spojrzał na nią dłużej, jakby zastanawiając się, czy w środku był podsłuch. Z jednej strony był to spektakl aktorski dla czarnowłosego, a z drugiej… Tak właściwie nie chciałby, aby ktoś inny był świadkiem tego, co miało się za chwilę wydarzyć. - Nic z tego nie dostanę, ale czuję obywatelski, koleżeński obowiązek przekazać ci coś… co raczej powinieneś wiedzieć - dodał, po czym ruszył do środka. - Chodź. Ale sam. Albo znikaj, ja i tak muszę się odlać.
Czarnowłosy zawahał się. Obejrzał się na swojego kolegę i rzucił
- Poczekaj no chwilę na mnie - po czym ruszył za Kaverinem. Wyraźnie chciał się dowiedzieć czegoś ciekawego o ‘koncie VIP’, zapewne jak każdy klient lokalu nie mający dość jaj, żeby po prostu wejść na górę i samemu o to zapytać.
Drzwi zamknęły się za nimi. Kirill spojrzał na swoje odbicie w wielkim lustrze nad umywalką. Wyglądał bardzo blado i miał cienie pod oczami, jednak prosty strój dodawał mu elegancji i prezentował się mimo wszystko przystojnie. Przypominał nieco wampira. I tak się czuł. Nawet to, co zamierzał za chwilę uczynić… to również pasowało do wizerunku tego mitycznego stworzenia.

Nigdy wcześniej tego nie robił i istniała szansa, że to nie zadziała. Co więcej, był całkiem pijany i to również dość znacznie wpływało na jasność jego umysłu. A jednak… okoliczności były zbyt odpowiednie, aby nie spróbować. Podszedł do umywalki i odkręcił strumień wody. Zaczął obmywać nią twarz. To miało jedynie kupić mu nieco czasu. Sprzyjał mu fakt, że jak się szybko zorientował w łazience nie było żadnych kamer. Skoncentrował się na sobie. W podobny sposób, jak na cmentarzu. Jednak starał się skondensować nie to, kim był, lecz całą otoczkę, która znajdowała się wokół niego. Jeżeli sam był źródłem światła, to chciał odizolować sam blask. Wczepić w niego palce i mocno chwycić. Objąć, aż będzie w stanie zapanować nad nim. Następnie zakręcił kran i jeszcze raz spojrzał na swoje odbicie. W brązowych tęczówkach pojawiły się złote pasemka. Trzeba jednak było wpatrzeć się, aby je spostrzec. Odwrócił się i ruszył w stronę czarnowłosego chłopaka. Wnet znalazł się o krok od niego, ale nie przystawał. Pchnął go na zamknięte drzwi łazienki, po czym wpił się w jego usta. Pocałował go mocno, jednocześnie przyciskając ciałem do ściany. Chłopak wzdrygnął się i chciał go od siebie odepchnąć, zapierając rękami. Był całkowicie zaskoczony tym co zrobił Kaverin.

Kirill wsunął w nieznajomego język i jednocześnie przekazał mu swój blask. Czekał, aż rozleje się po nim i sparaliżuje go. Nie czekał długo, czarnowłosy patrzył w jego oczy z paniką, złością i frustracją, ale już po chwili nie szarpał się. Zamarł w kompletnym bezruchu. Kaverin wydobywał z siebie coraz więcej i wszystko przelewał w naczynie, jakim był chłopak. Kiedy nie zostało w nim już nic… Zaczął go sondować. Docierał do jego duszy, ego oraz umysłu. Trwało to kilkanaście sekund, jednak Kirillowi wydawało się, że znacznie dłużej. Cały akt był dla niego wyczerpujący, zwłaszcza że starał się wykonać wszystko możliwie najlepiej. Zaczął kondensować istotę chłopaka, a potem asymilować ją. Całą otoczkę, jaka znajdowała się wokół czarnowłosego. Jednocześnie, tak właściwie nieświadomie, ssał jego język. Po kilku sekundach dzieło dokończyło się. Zrobił krok do tyłu, przerywając kontakt i spojrzał na mężczyznę przed sobą. Podniósł rękę i otarł nią usta ze śliny.

Teraz pachniał psychicznie kompletnie tak samo, jak czarnowłosy. Natomiast mężczyzna był imitacją Kirilla. Zamienieli się podpisem duchowym.
- To, co chciałem ci powiedzieć… trzymaj się z daleka od Las Vegas - rzekł zachrypłym głosem. - Przynajmniej tego wieczoru.
Jego myśli powędrowały do Kiry. Życzył jej powodzenia w rozpoznaniu go bez zmysłu wzroku. Wyszedł z łazienki i ruszył do wyjścia.

Czarnowłosy wyglądał jakby był potwornie wręcz wykończony. Podniósł drżącą rękę i otarł nią usta, a potem twarz. Podszedł do umywalki i puścił wodę, nabierając jej w dłonie. Wyglądał jakby był co najmniej chory. Zdecydowanie stracił wszelką ochotę pozostawać w tym lokalu.

Kiedy Kaverin wyszedł do lobby, dostrzegł kolegę czarnowłosego. Spojrzał trochę podejrzliwie na Kirilla, po czym wszedł do łazienki. Rzeźba anielicy w lobby nadal stała w bezruchu. Nie było tu za wiele osób, tylko jakiś mężczyzna odbierał właśnie swój płaszcz od szatniarza i zmierzał do wyjścia chwiejnym krokiem.
Kaverin sam czuł się nie do końca dobrze. Miał wrażenie, jakby wytarzał się w intymności drugiej osoby… co… tak właściwie było świetnym opisem tego, co właśnie wydarzyło się. O ile dobrze pamiętał, była taka taktyka surwiwalowa, aby wycierać się odchodami, aby oszukać węch drapieżnika. Zrobił coś bardzo podobnego. Tak właściwie jeszcze bardziej żałował czarnowłosego. Jak to było nosić na sobie płaszcz z duszy Kaverina? Na pewno był bardzo niewygodny, ciężki i gryzący bardziej od nawet najgorszej wełny.
- Poproszę mój płaszcz - powiedział szatniarzowi i zerknął w stronę łazienki. Miał ochotę zmyć się stąd, zanim pijany przyjaciel zrobi jakąś okropną scenę.
Zastanawiało go, czy jakoś wpłynie na niego to, co zrobił. Chciał pozostać sobą i nie mieć żadnych obcych wtrętów w sposobie bycia i funkcjonowania umysłu. Przewidywał, że urok będzie trwał kilka godzin, zanim naturalnie zostanie wyparty przez prawdziwe ich oblicza. Dusze były silne i nie lubiły majstrowania przy nich. Choć Kirill starał się nie dotykać ich samych, lecz bardziej tego, co produkowały. Stworzeń, które podszeptywały Kirze te wszystkie informacje.
Mężczyzna bez większego ociągania wziął od Kirilla numerek, po czym przyniósł mu jego płaszcz.
- To będzie dziesięć rubli - podał kwotę do zapłaty za przetrzymanie. Wyglądało na to, że nawet jeśli przekraczało się daną godzinę, cena nadal była taka sama, póki nie sięgnęło się kolejnej.
Po uiszczeniu opłaty, Kaverin odzyskał swój płaszcz. Mógł stąd po prostu wyjść tą samą drogą, którą wszedł. Czuł się tak samo jak wcześniej, może tylko nieco bardziej było mu duszno. Chodziła mu też jakaś piosenka po głowie. Zdecydowanie głośna i zdecydowanie rockowa. Ciężka, ale podobało mu się brzmienie gitary elektrycznej… Wyglądało na to, że jakieś naleciałości były, ale póki co zdawały się niezbyt groźne. Dwaj mężczyźni nie wychodzili jeszcze z toalety, mógł się w spokoju ulotnić.
Ruszył na zewnątrz i zaczął rozglądać się w poszukiwaniu taksówki. Musiał skoncentrować się i pomyśleć. Jego myśli zaczynały odpływać w najróżniejszym kierunku i to nie tylko z powodu muzyki rockowej. Chciał wrócić do domu i wziąć dobry, orzeźwiający prysznic. Następnie… zobaczy, co zrobi dalej. Co się właściwie działo? Nieoczekiwanie roześmiał się i złapał słupa ogłoszeń. Właśnie wyszedł z klubu nocnego po rozmowie z burdelmamą i zamierzał tutaj wrócić. W międzyczasie wpadając na krótką wizytę do Katedry Niepokalanego Serca Najświętszej Marii Panny. Jak bardzo był bluźnierczy i zepsuty…
- Taxi! - krzyknął w poszukiwaniu przewoźnika.
Nie musiał długo szukać, dostrzegł postój taksówek dosłownie za rogiem ulicy. Stały ich tam trzy. Czuł się zdecydowanie swobodniej emocjonalnie niż z samym sobą. Z jakiegoś niejasnego dla siebie powodu fakt, że miał pieniądze i że właśnie zamierzał pojechać do kościoła, by następnie wrócić do Las Vegas… Ekscytował go. Podsycał obcy głód. Puścił słup i udał się do taksówek. Otworzył drzwi pierwszej z nich. Siedzący na miejscu kierowcy mężczyzna ściszył muzykę pop, która roznosiła się po aucie z radia.
- Witam witam - przywitał Kaverina dobrodusznie. Odpalił silnik
- Dzień dobry - odpowiedział mężczyzna.
- Dokąd jedziemy? - zapytał kierowca, kładąc rękę na liczniku i gps’ie.
Kirill cicho westchnął. Nazwa kościoła była bardzo długa i myliła mu się w głowie od czasu do czasu.
- Katedra Niepokalanego Serca… Najświętszej Marii Panny - rzekł, masując skroń. Było tu słów na co najmniej dwa boże przybytki. - Ile to zajmie czasu? - zapytał, po czym spojrzał na zegarek. Następnie przypomniał sobie, że przecież do czwartej rano zmieści się. Przeciągnął się i wtulił w zadziwiająco miękkie oparcie siedzenia i spojrzał na mijane ulice. Latarnie jasno świeciły, rozganiając mrok Syberii. Przymknął na moment oczy i wsłuchał się ciężkie brzmienie basów i gitarowych akordów. Ta piosenka sprawiału mu przyjemność.
- Noo… O tej porze, jeśli bardzo nam się spieszy… To tak z piętnaście minut? A jak mniej to dwadzieścia - stwierdził taksówkarz. Ruszył ulicą. Nie zadawał pytań, choć wyjście z klubu nocnego, tylko po to, by natychmiast lecieć do katedry musiało wyglądać jak scena z filmu. Człowiek nucił coś pod nosem, fałszując niemiłosiernie, ale zdawał się pozytywną osobą.
Kirill zaśmiał się pod nosem. Rzeczywiście… to było okropnie zabawne. Musiał wyglądać jak wystraszony mężczyzna, który błyskawicznie nawrócił się, gdy tylko ujrzał nagą kobietę. I chciał jak najszybciej zmyć z oczu ten widok wodą święconą. Podniósł lewą ręką i przetarł nią oczy, nos i policzek.

Po wspomnianych piętnastu minutach znaleźli się przy katedrze
- To będzie dwadzieścia rubli - rzucił cenę identyczna jak wcześniej już Kirill płacił jadąc stąd do Las Vegas. Na zewnątrz znowu zaczynało mocniej pruszyć śniegiem.
- Proszę zachować resztę - powiedział Kaverin, dając mu do rąk dokładnie dwadzieścia rubli. - Tak właściwie… Może mógłby pan poczekać trzydzieści minut? Albo mógłbym od razu u pana zamówić taksówkę na konkretną godzinę? - zapytał, nie wychodząc jeszcze z pojazdu na śnieżną pogodę.
Mężczyzna zaśmiał się z żartu o reszcie. Po czym, zapytany o to, czy mógłby poczekać zamyślił się
- Hmmm, teoretycznie nigdzie mi się nie spieszy o takiej porze, więc mogę poczekać. Tylko nie dokładnie tutaj, podjadę na parking, o tam - wskazał parking przy katedrze, na którym stało tylko kilka samochodów.
- Mogę nawet nie naliczyć za czas oczekiwania postojowego. Zaczyna się kolejna zawierucha, to pewno wiele zamówień nie będzie, bo komu by się chciało wychodzić z domu w taką noc. Ale poczekam pół godziny, nie więcej. Bo będę się musiał udać na jakiś postój potem znowu - zastrzegł mężczyzna machając palcem w powietrzu.
Kirill uśmiechnął się i podał mu dodatkowe dwadzieścia rubli za dobre serce i wyszedł na zewnątrz. Ruszył w stronę katedry. Nie chciał, aby ktokolwiek go zobaczył i miał nadzieję, że te wszystkie niedorzeczne szkółki niedzielne skończyły się, a dzieci poszły do domu. Obszedł budynek, aż spostrzegł plebanię. Ruszył po schodach w stronę drzwi wejściowych, po czym otworzył je i wszedł do środka. Zdjął buty, aby nie nanieść śniegu. Szedł w samych skarpetkach do swojego pokoju, mając nadzieję, że nie napotka nikogo po drodze. To nie byłby koniec świata… ale też nie potrzebował do szczęścia żadnych świadków.
Dostrzegł, że światła w salach, gdzie wcześniej odbywały się zajęcia, były zgaszone. Najwyraźniej w międzyczasie szkółka rzeczywiście dobiegła końca i na plebanii pozostali już tylko jej mieszkańcy. Było kompletnie cicho, jedynie na świetlicy grał telewizor, zapewne któryś z księży oglądał swój ulubiony serial, lub film… Sprzątaczki również nie było, najpewniej skończyła swoją pracę i udała się do domu…
Kaverin wszedł do przydzielonego mu pokoju i zamknął za sobą drzwi. Westchnął cicho, znów znajdując się w samotności. Światła i zgiełk Las Vegas wydawały się nieprawdopodobne w tej chwili. A może to wszystko mu się jedynie przyśniło? Wydawało się to bardziej wiarygodne, niż myśl, że rzeczywiście przed chwilą dyskutował z panią Anną na te wszystkie tematy. Rozebrał się do naga i ruszył do łazienki. Wszedł pod prysznic, rozkręcając gorącą wodę. Ta lała się po jego ciele, zabierając pot, ale również… zmęczenie. Już po kilku minutach czuł się orzeźwiony. Odkręcił płyn do mycia ciała i wmasował go w całe ciało, od stóp do głów, po czym spłukał. Następnie wyszedł i wysuszył włosy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline