Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:21   #124
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Mężczyzna zdawał się lekko wkurzony, ale nie na Kirilla, najwyraźniej mecz nie szedł. Wyłączył radio i zerknął na niego przez ramię
- Biblioteka… Dobra - stwierdził, po czym włączył licznik i gps’a i ruszyli.

Pogoda nieco się uspokoiła, więc przejazd ponownie zajął piętnaście minut. Kaverin wracał z innej, obcej rzeczywistości do tej normalnej… Jednak czy na pewno? Czy czasem nie przesiąkł już tym, w czym zanurzał się przez ostanie godziny?
Kwota przejazdu wyniosła znów dwadzieścia rubli. Okna w bibliotece były oczywiście spowite ciemnością, w zasadzie tak samo jak większości budynków naokoło. Tylko w niektórych mieszkaniach nadal paliły się lampki. Było bardzo zimno, ale Kirill przez alkohol i powoli schodzące rozgrzanie ciała jeszcze tego nie czuł.
- Dziękuję - rzekł oszczędnie i zapłacił.
Wyszedł na zewnątrz i czekał, aż mężczyzna odjedzie. Nie trwało to długo. Po chwili już pozostawił Kirilla w samotności. Wysadził go po niewłaściwej stronie ulicy, jednak nie mógł inaczej, gdyż dostępu do drugiej blokowały barierki oraz wiata przejścia podziemnego. Dalej znajdował się duży plac oraz znajdujący się za nim prostokątny budynek. Kirill jedynie zerknął na niego, po czym ruszył w stronę centrum handlowego i Subwaya. Za nim był teren zielony, a jeszcze dalej… katedra.
Było tak cicho i spokojnie. Czysto i niewinnie. Szedł powoli, słuchając chrzęstu śniegu pod jego podeszwami. Zapadał się w białym puchu, a także… w sobie. Miał wrażenie, że tam gdzieś w jego głowie znajdowała się bomba i choć na razie ją ignorował… to wcale nie znikała. Wręcz przeciwnie. Rosła z każdą sekundą i była jeszcze polewana oliwą. Oliwą o zapachu lilii... Wnet poczuł, że nie może zaczerpnąć oddechu i przystanął na chwilę. Otworzył usta, czerpiąc przez nie lodowate powietrze, a następnie ruszył dalej. Ku katedrze. Nawet nie miał prawa płakać. Nie był żadną ofiarą…
Bez problemu, po dłuższej chwili znalazł się na terenie katedry, która o tej godzinie była zamknięta na trzy spusty. Ruszył przez podwórze do plebani. Drzwi były zamknięte, ale miał klucz, więc to była najlepsza okazja, aby z niego skorzystać. Wszystkie okna budynku były spowite w mroku. Najwidoczniej Ivan i pozostali mieszkańcy już poszli spać, jak na pobożnych ludzi przystało.
“Jesteś pijany, ale wejdziesz tam cicho i dyskretnie. Nie obijając się o ściany”, mówił do siebie to i inne podobne rzeczy. Wszedł do środka i schował klucz z powrotem do kieszeni płaszcza. Odwiesił go i wyjął komórkę. Włączył latarkę, aby móc bez żadnych problemów dojść z powrotem do swojego pokoju. Nie chciał jednak włączać świateł, bo to mogłoby kogoś obudzić. Ruszył przed siebie, uważnie stawiając każdy kolejny krok.
Mimo, że szedł powoli i uważnie, to jednak kiedy musiał zakręcić, wpadł ramieniem na róg. Nie narobił jednak zbyt wiele hałasu i mógł spokojnie podążać dalej, prosto do swojej małej pieczary. Mógł się w niej zaszyć i pozwolić sobie na to, aby dotarło do niego co się wydarzyło tego wieczoru, o ile oczywiście już tego nie pojął. Nikt się nie obudził i Kirill dostał się do drzwi swojego pokoju.
Wszedł do niego. Pierwsze, co zrobił, to upewnił się, że na pewno zamknął drzwi. Następnie… spojrzał na drzwi od łazienki. Miał zamiar ruszyć do niej i wykąpać się, ale był zbyt zmęczony. Zrobił kilka niepewnych kroków przed siebie i padł na łóżko. Było takie miękkie i przyjemne… Poruszył głowę, aby położyć ją na prawym policzku. Z jakiegoś powodu, którego teraz nie pamiętał… nie chciał spoczywać na lewym. Następnie zamknął oczy. Tylko na chwilę. Musiał jeszcze rozebrać się. Ale było tak przyjemnie. Dwa razy mrugnął i stracił przytomność. Zasnął, nie wiedząc nawet kiedy.

Rozbudziło go natarczywe pukanie do drzwi. Kiedy jakimś cudem otworzył oczy i odzyskał świadomość, zorientował się, że na zewnątrz nadal było ciemno, a jego nieco bolała głowa. Nie miał pojęcia co się działo i czemu ktoś zakłócał mu spokój o takiej porze
- Proszę księdza? Halo… - rozpoznał głos tutejszej gosposi. Zdawała się z jakiegoś powodu bardzo napięta i zdenerwowana, ale trzymała na wodzy te emocje. Gdy Kaverin zerknął na telefon, wyświetlacz zdradził mu, że było tuż przed szóstą.
Kirill dosłownie spadł z łóżka na podłogę. Cały jego lewy bok zabolał go mocno i chyba tylko dzięki temu był w stanie dobrze rozbudzić się. A przynajmniej w ogóle otworzyć oczy. Cicho jęknął. Odkrył, że wciąż był pijany. Minęło tylko pięć godzin snu. Teraz jednak czuł ogromne pragnienie i na dodatek głowa zaczęła go boleć. Przyszło mu do głowy, że cieszył się z powodu ciemności, bo pewnie miałby światłowstręt, gdyby obudził się za dnia.
- Ja… jestem chory, dobra kobieto - wychrypiał. - I jest noc. Idź męczyć kogoś… To znaczy… czy ktoś inny może… - zakaszlał. - Ktoś inny może się tym zająć?
Pukanie ustało
- Ja rozumiem proszę księdza, że jest bardzo wcześnie, ale ten chłopiec dobija się do plebanii już od pół godziny i aż i mnie obudził. Jak zapytałam co się dzieje, to rozpłakał się i poprosił o księdza - powiedziała napiętym tonem.
- Mam go odprawić? - zapytała zirytowana.
- Nie - warknął. - Wszystkie dzieci boże są na litość boską - pomasował skroń. - Wpuść go, jeśli to możliwe, moja pani, do tego pomieszczenia szkółki niedzielnej. Będę tam za pół godziny. Poinformuj go, że przybędę tak szybko, jak to możliwe - dodał, po czym z trudem wstał i ruszył do łazienki. Odkrył, że miał na sobie śmierdzącą, przepoconą koszulę i spodnie. Czy naprawdę spał w nich całą noc? No… w sumie nie całą. Niestety. Pozbył się ubrań i wszedł pod prysznic. Puścił bardzo ciepłą wodę, choć zazwyczaj kąpał się w zimnej. Z trudem wmasował szampon we włosy i płyn w ciało. Następnie spłukał się. Czuł się o niebo lepiej. W międzyczasie ugasił pragnienie prosto ze słuchawki prysznicowej, choć pewnie nie było to najbardziej higieniczne źródło wody. Jednak sprawdziło się w zupełności. Czuł okropny posmak w ustach, jednak spłukał go wraz z pastą do zębów. Przynajmniej nie czuł ochoty, by wymiotować. Następnie przejrzał się w lustrze, aby sprawdzić, jak wyglądał.
Zdecydowanie potrzebował więcej snu. Jego oczy były bardziej podkrążone niż zwykle, a w ich kącikach dostrzegł czerwone pajączki, przyozdabiające białka. Poza tym nie było żadnych innych urozmaiceń, poza jednym, wyraźnym drapnięciem na prawym barku. Kiedy Kira mu je zafundowała? A może zrobił je sobie przez sen? Nie miał pojęcia…
Westchnął i wrócił do głównego pomieszczenia. Pomyślał, że musiał być naprawdę specjalnym gościem Ivana, skoro ten dał mu taki luksusowy pokój. To znaczy nic w nim nie było szczególnej jakości, jednak posiadał dostęp do własnej łazienki, a nie była to wcale oczywista rzecz na plebani. Otworzył szafę. Założył bieliznę, na to podkoszulek i cienkie, materiałowe spodnie. Następnie narzucił sutannę. Kiedy upewnił się, że wyglądał w miarę w porządku, usiadł na chwilę na łóżku. Jego myśli zaczęły krążyć wokół tego, co działo się wczoraj… Ale na szczęście mógł rozproszyć się czymś. Tyle że to była wizyta, jak spodziewał się, Mishy. A ona mogła ciągnąć za sobą… najróżniejszego rodzaju rzeczy. Czy zrobił Kirze jakąś trwałą krzywdę…? Dobry Boże… Wstał i pospieszył do wspomnianego wcześniej pokoju, w którym młodzież próbowała czegoś nauczyć się, korzystając z pomocy osób posiadających niewiele większą wiedzę od nich .
Zastał tam, jak dobrze zgadywał, Mishę. Chłopak siedział przygarbiony na krześle i w dłoniach miał kubek. Na ten widok gula urosła w przełyku Kaverina, której nie potrafił przełknąć. Gosposia stała obok niego z założonymi rękami i gdy Kaverin wszedł do pomieszczenia, zerknęła na chłopca
- No już przyszedł. Porozmawiajcie sobie - powiedziała i wyszła z pomieszczenia. Misha wyglądał gorzej niż on… Miał podkrążone i zapuchnięte oczy, dodatkowo był blady jak ściana. Wydawał się całkowicie wymęczony. Poderwał głowę i spojrzał na Kirilla. Misha poderwał się i prawie wylał herbatę z naczynia. Odstawił je na stół, po czym w dwóch susach znalazł się przy Kaverinie i przytulił się do niego, szukając kontaktu.
- Pomocy… - powiedział rozedrgany.

Nie.
Nie powinieneś mnie dotykać. Jestem brudny, nieczysty i zły. To ciało skrzywdziło twoją siostrę. Jak możesz tak po prostu przytulać się do niego? Dlaczego nie skrzywiłeś się i nie odskoczyłeś błyskawicznie po dotknięciu go? Czy nie masz za grosz intuicji? Dlaczego… dlaczego przyszedłeś? Po to, aby mnie torturować?
- Co się stało? - Kirill zapytał zbolałym głosem.
Zastygł w kompletnym bezruchu, jak gdyby nie mógł poruszyć żadnym mięśniem. Szkoda, że o północy nie cierpiał na tę samą przypadłość. W jego głowie pojawiły się urywki i obrazy tego, co miało miejsce… Zrobiło mu się niedobrze. Miał wrażenie, że był zamknięty w pułapce, z której nie było wyjścia. A ta właśnie stała w płomieniach…
Misha pociągnął nosem i odsunął się trochę. Nie było w jego gestach ani krztyny złych intencji, on naprawdę poszukiwał pomocy
- Kira… Ona… Coś jej się stało… Ja nie wiem do kogo miałem się zwrócić. Przywieziono ją z pracy, ale coś jest nie tak. Zachowywała się… dziwnie i bardzo źle się czuła… Ja się martwię, powiedziała, że mam jej nie zabierać do szpitala, ale potem zaczęła krzyczeć na coś czego nie ma w pokoju i … Ja przepraszam, ale ja nie wiedziałem kto inny mógłby pomóc… Jesteś księdzem, czy możesz coś zrobić? - chłopiec szczerze martwił się o siostrę. Jedyną winą Kaverina było, że powiedział mu gdzie się szukać i że sprawił, że to dziecko obdarzyło go zaufaniem i szacunkiem, gdy się wczoraj poznali.
- Słodki Jezu… o której przywieziono ją z pracy? - Kirill zaczął masować oczy. - Czy tylko… no wiesz, czy tylko źle się czuje? Nie jest ranna ani nic? Co jej dolega…? - zapytał. Z każdym kolejnym pytaniem zaczął zastanawiać się… czy chce poznać na nie odpowiedź. Chyba nie. Dlaczego więc… wciąż pytał. - Co dokładnie krzyczała na tę nieistniejącą rzecz? Proszę, wytłumacz mi i napij się herbaty. Oboje napijemy się herbaty - dodał i usiadł na krześle. - Chyba że nie ma herbaty… bo masz ją tylko w kubku? Pomyślałem, że może ta miła pani zaparzyła cały dzbanek. Lubisz herbatę, Misha? Moja ulubiona… moja ulubiona to… - wypowiadał te wszystkie słowa na jednym wdechu. Na samym końcu jego głos drżał tak mocno, że nie mógł już w ogóle mówić.
Misha wziął znów kubek i odsunął się, żeby usiąść. Ręce mu się strasznie trzęsły
- Nie mogę tu długo być, muszę do niej wrócić, boję się, że sobie coś zrobi. Na razie… Na razie jest bezpieczna… Ale nie ma mnie w domu od półtorej godziny - powiedział napiętym głosem
- Przywieźli ją tuż przed piątą. Chodziła po ścianach i mówiła o jakichś kolorach. I zachowywała się głośno. Pomogłem jej wejść do domu. A ona zaczęła krzyczeć. I mówiła, że mają jej dać spokój i że nie chce słuchać i potem zaczęła opowiadać jakieś dziwne rzeczy. Ale takie całkiem dzikie rzeczy, nie jak zwykle… Ja nie wiem… Potem wymiotowała i się śmiała. Położyła się spać pod prysznicem… To ją przykułem kajdanką do rurki. Żeby… żeby nie mogła nigdzie stamtąd odejść… - napił się herbaty. Tymczasem Kirill dostrzegł mały dzbanek na stole.
- Ona… Ona… ja nie wiem… Może ją za coś znowu ukarali? Czasem tak było, ale… Bo Kira… Ona pracuje w takim złym miejscu. Bardzo nie chciała, żebyś o tym wiedział… Ale proszę, pomóż mi… Nie mamy żadnych przyjaciół… Ja nie wiem co mam robić, krzyczała na mnie… - powiedział i się rozpłakał. Chyba był mocno wstrząśnięty stanem siostry.
Opowieść Mishy po części przeraziła Kirilla, a po części… zainteresowała. Co mogło dziać się z kobietą? Czy zwariowała po tym, co się wydarzyło? Przecież… przecież nie był aż tak brutalny, bo roztrzaskać jej psychikę. Czyż nie…?
- Poczekaj jeszcze chwilkę - mruknął Kaverin. - Wrócę dosłownie za dziesięć minut.
Misha pokiwał głową pełen nadziei. Zamierzał poczekać jeszcze tę chwilę, jeśli to oznaczało, że Kirill naprawdę im pomoże.
Wyszedł z pomieszczenia i szedł prosto, aż napotkał schody prowadzące na wyższe piętro. Ruszył po nich i usiadł na którymś stopniu. Zamknął oczy i zaczął miarowo oddychać. Musiał uspokoić się. Musiał to wszystko naprawić.
Musiał cofnąć czas.
Na schodach był zupełnie sam, plebania nadal pogrążona była we śnie, zapewne nawet gospodyni wróciła do siebie i ponownie poszła spać. Słyszał podwyższone i silne bicie swojego serca. Piszczało mu też w uszach. W jakim stopniu tak naprawdę przyczynił się do obecnego stanu Kiry? Co się z nią stało? Te pytania cały czas chodziły mu po głowie i nie dawały spokoju.
Kaverin nie czuł się wcale odpowiedzialnym dorosłym. Nie chciał stanąć twarzą w twarz z kobietą, którą skrzywdził. Ani z nią, ani z konsekwencjami swoich czynów. Czuł się jednym wielkich tchórzem, a to, jak Misha upatrywał ratunku w kacie… to było najgorsze. Kirill czuł w środku jedną wielką toksynę. Wylewała się z niego strumieniami. Brała się… kto wie skąd. Z duszy, z umysłu… to i tak nie miało znaczenia. Był jednym, wielkim gównem. Czuł łzy spływające po twarzy. Właśnie tego obawiał się. Jeżeli zaczną płynąć pierwsze… to nie da rady ich powstrzymać. Przystawił rękę do twarzy, ale było za późno. Tama została przełamana. Cicho szlochał, wspominając te wszystkie rzeczy, których dopuścił się. To, jak rozlał na nią wino. To jak wziął ją, przylgnąwszy do niej całym ciałem. A zakończył, podrywając ją na kolana. I na samym końcu znowu polał ją whiskey i podszedł, aby zdjąć skórzany pasek, którym omotał jej szyję. To, jak… to, jak…
Kirill musiał postarać się i cofnąć czas nie o kilkanaście minut, ale o kilka godzin. A potem wyjechać z Irkucka czym prędzej. Musiał to uczynić, albo umrzeć, próbując. I tak właściwie… liczył na to, że właśnie to wydarzy się i jego żywot dobiegnie końca.

Poczuł jak przez jego ciało zaczęło przemierzać gorąco. Elektryczny impuls pulsował w równym rytmie z jego sercem. Czuł to. Moc Megreza nie zdradziła go. Już za moment cofnie się… Otuliła go jasność, kiedy jego włosy zabłyszczały na srebrno. Jego oczy przepełniło teraz złoto. Świat naokoło zakrzywił się, po czym nagle rozpadł. Kaverin poczuł się jakby skoczył z trampoliny do wody i właśnie był w tym nieważkim stanie pomiędzy…

- Pan zapewne po płaszcz, przed wyjściem polecam jednak odwiedzić łazienkę - odezwał się stojący przed nim szatniarz, czekając aż Kirill poda mu pieniądze i numerek. Nie udało się. Nie tyle ile chciał. Cofnął się co prawda o godziny, ale nie tyle ile chciał… Zakręciło mu się w głowie i poczuł się porażająco zmęczony, a mimo to, nie zdołał cofnąć się tyle ile chciał…
- Do jasnej cholery - warknął Kaverin. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę łazienki.
Wszedł do niej i ruszył prosto do jednej z kabin. Zamknął się w niej i z całych sił przyczepił paznokcie do czaszki. Niewystarczająco. Musiał dać z siebie więcej. Dużo więcej… Znów zaczął płakać, kiedy uświadomił sobie, że wciąż był brudny… tyle że teraz wydzieliny na jego ciele były świeże. To był jeden wielki koszmar. Cofnął się w czasie nie na tyle, aby cokolwiek zmienić… a jedynie wbić sobie nóż w serce.
- Jeszcze raz - szepnął do siebie. - Jeszcze raz.
O godzinę… chociażby o godzinę… Musiał dać radę… Nie było… nie było innej opcji…
Zmuszał się i poczuł ból. Ponownie przeszyło go gorąco i elektryczny dreszcz, jednak… To nic nie dało, bo zgasły tak szybko jak się zapaliły. Nic z tego. I tak już użył swej mocy dość mocno. Wcześniej przecież nigdy nie potrzebował cofać się aż tyle. Dla jego organizmu to i tak było już za wiele. Ale czy na pewno nie mógł nic zrobić? Kira wróciła do domu przed piątą… Może mógł jej mimo wszystko pomóc, chroniąc ją przed tym co nastąpiło, gdy tak dramatycznie wyszedł?
Może byłby w stanie cokolwiek naprawić, gdyby nie był takim masywnym śmieciem. Jedyne, co mógł robić, to cofać czas i patrzeć na to, jak po raz kolejny wszystko zepsuje, tylko w inny sposób. Alternatywnie nie zrobi coś złego, ale jemu przydarzy się krzywda. Życie było grą, którą przegrał już w dzieciństwie i od tego czasu jedynie wpatrywał się w tablicę z ogłoszonymi wynikami. Przetarł nos i ruszył do umywalki. Umył całą swoją twarz. Tak dokładnie, jak tylko był w stanie. Następnie skoncentrował się na swojej aurze. Ile już było w nim Kaverina, a ile pozostało czarnowłosego rockmana?
Nadal był przesycony zapachem duszy czarnowłosego, choć użycie mocy Megreza zapewne skróciło efekt działania i za jakiś czas znów będzie miał swój. To jednak nie była ta chwila. Zdołał za to zmyć szminkę Kiry z twarzy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline