Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2019, 15:14   #121
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Kirill napomniał się, że nie ma się odzywać. To było nawet… ciekawe. Jak gdyby grali w jakąś grę. Kiedy poczuł język kobiety na swoim palcu, miał wrażenie, że trafiło go małe wyładowanie elektryczne, dlatego szybko cofnął rękę po tym, jak Kira spożyła owoc. Pochylił się i pocałował jej intensywnie czerwone usta. Ich wargi złączyły się, a Kaverina spowił intensywny zapach lilii. Tkwili złączeni przez trzy sekundy, kiedy Rosjanin wycofał się. Pił dzisiaj spirytus, wódkę, absynt i koniak. Jednak nic nie podcięło go tak mocno, jak usta tancerki. Odszedł w stronę wina, aby nalać sobie kieliszek. Następnie usiadł z nim na kanapie, obserwując ciało Irbis. Chciał aby zaczęła tańczyć, zanim pozbawi ją jakiegokolwiek okrycia.
Wyczytała to z jego intencji. Może i zamaskował to kim jest, ale nie wszystko zdołał skryć. Blondynka płynnie poruszyła się, obracając do niego tyłem. Teraz mógł podziwiać jak wstążki przyozdabiały jej długie nogi, plecy i pośladki. Obeszła rurę, przesuwając po niej dłońmi, obejmowała ją niemal czule do rozbrzmiewającej w pomieszczeniu muzyki. Po chwili, zaczęła tańczyć. Tym razem jednak, jej ruchy choć nadal pełne gracji i subtelności, były dużo pełniejsze i bardziej bezpośrednie. Tak jakby występ na scenie był wyłącznie wersją demo. Wiedział, że była rozciągnięta i wygimnastykowana, ale teraz dawała prawdziwy pokaz swoich umiejętności. A przy tym odzienie jakie wybrał dla niej Kirill pięknie przesuwało się pracując na jej śliskiej skórze. Czekała, zachęcała go i kusiła. Chciała swoim ciałem zaspokoić jego oczy i rozniecić pragnienie, by wino, które poszedł pić nie wystarczyło. Czuwała kiedy tylko zechce, kiedy tylko wyczuje intencję by zmieniła swe zachowanie. Jej zdolności można było wykorzystać najwyraźniej nie tylko do wróżenia… Do zaspokajania czyichś pragnień okazywały się równie dobre…
Kirill spoglądał na nią zafascynowany. Wreszcie wstał i podszedł do Kiry. Chciał, aby znowu owionął go jej słodki zapach. Zastanawiał się przez chwilę, którą wstążkę powinien w pierwszej kolejności usunąć… I pociągnął kokardkę na prawym nadgarstku. Następnie zrobił krok do tyłu, aby nie ściągnąć z niej zbyt dużo atłasu. Lekko napinał go i odniósł wrażenie, że trzyma Irbis na smyczy. Jak gdyby posiadał nad nią całkowitą kontrolę. I wnet uświadomił sobie… że tak właśnie było. Poczuł drgnięcie w kroku. Już teraz był do połowy rozbudzony, choć Kira była szczelnie owinięta materiałem… Jakiś cichy głos z tyłu głowy kazał mu rozerwać wstążkę, która owijała się wokół jej krocza. Miał wrażenie, że już dość naoglądał się tańca, choć ten dopiero się zaczął. Jednak… było za wcześnie. Pohamował się i tylko mocniej napiął strunę łączącą go z prawą ręką kobiety.
Kira uśmiechnęła się, jednak ponownie to nie był jej prawdziwy uśmiech. To był ten sam, nieco nieobecny i obcy Kaverinowi. Uśmiech Irbis, nie Kiry. Teraz była anielica, zwierzęciem w pięknej klatce lokalu Las Vegas. Nie była tą spokojną, ciepłą i tak bardzo smutną dziewczyną, którą poznał dziś na cmentarzu. Choć odnajdywał w nich podobieństwa, to jednak różniły się na jakiejś duchowej płaszczyźnie. Nie miał jednak teraz dość rozumu, by się nad tym zastanawiać. Kira odwinęła powoli rękę ze wstążki, poruszając nią do muzyki. Obeszła Kirilla i gdy wstążka ustąpiła, blondynka przytknęła jej koniec do ust i puściła, pozwalając opaść między nich. Kaverin stał niedaleko od niej, ale blondynka znów była przy rurze i obróciła się do niego tyłem. Rozsunęła na moment uda, wyginając plecy w łuk, zsunęła je i zjechała w dół, na chwilę kucając i ponownie podnosząc się w górę. Miała buty na obcasie. Świetnie podkreślały jej nogi, a do tego… Również były niebieskie, jak wstążki na jej ciele. Kaverin widział teraz doskonale jej całą rękę, i tylko ją. Znów zaczęła tańczyć.

Teraz Kirill czuł już pełną sztywność po tym, jak Irbis wygięła się do niego tyłem. Patrzył na grubą, metalową rurę, której tak pragnęła. Ocierała się o nią, gładziła, obejmowała… Wyobraził sobie siebie stojącego tam na środku zamiast sztaby metalu. Podniósł kieliszek wina i umoczył w nim usta. Następnie podszedł i szybko złapał za koniec kokardkę broniącą dostępu do prawej piersi kobiety. Jego ruch był błyskawiczny. Zaatakował niczym wąż, kiedy Irbis niespiesznie pocierała pośladkami przód rury. Chciał zobaczyć jej prawy sutek, a potem zacząć go ssać. Przypomniał sobie, że powinien być wysmarowany oliwą, podobnie jak odsłonięta ręka. Wyobraził sobie sprężystą, jędrną pierś pod piękną wstążką… i chciał ujrzeć ją jak najprędzej.
Kobieta znów na moment wstrzymała oddech. Zaraz jednak kontynuowała rozpieszczanie rury pośladkami i uniosła ręce w górę, by zapleść je na metalu. Dzięki temu Kirill miał doskonały dostęp do jej biustu. Wstążka wreszcie ustąpiła i ku rozkoszy Kaverina, pierś Kiry połyskiwała od olejku, była jędrna i kształtna, nie za duża, ale też nie dało się ją nazwać małą. Co więcej piersi kobiety wyglądały na dość równe i regularne w kształcie. Jej sutek gdy tylko zetknął się z chłodem powietrza w pomieszczeniu, stał się nieco nabrzmiały i ewidentnie stwardniał. Tymczasem oddechy Irbis spłyciły się. Czuła spojrzenie Kirilla na sobie i może mimo wszystko, było w niej więcej nieśmiałej dziewczyny, którą dziś poznał, niż przez chwilę sądził, bo albo mu się wydawało, albo delikatnie zadrżała.
Albo było to idealnie wyreżyserowane. Może doszła do wniosku, że jeżeli jej gość rozpoczął spotkanie od częstowania ją owocami i delikatnego pocałunku, to lubił wrażliwość ze strony kobiety? Bez względu na to, jak by nie było… cały zadrżał. Schylił się, aby posmakować językiem olejku, który lśnił na twardym sutku kobiety. Chciał być delikatny, aby jej nie urazić. Ale chciał posmakować go tak samo, jak przed chwilą kosztował wina. Ustawił wargi na brązowej obwódce i lekko possał, drażniąc ją koniuszkiem języka. Nie dotykał Kiry. Chciał, aby odczuwała jedynie jego wargi i język. Oraz chłodną rurę, o którą opierała się. Liliowy zapach przyćmił zmysły mężczyzny, wypierając jakiekolwiek hamulce i zdrowy rozsądek.
Gdy zaczął ssać i smakować jej sutek w taki sposób, na moment poprzestała ruchów do muzyki, całkowicie poddając się doznaniu. Wydała mu się niemal nieprzyzwyczajona do aż takiej delikatności bo jej ciało pod jego językiem wręcz rozgrzało się jakby sprawiał jej dużą przyjemność. Tymczasem Kira jęknęła cicho i musiałaby być hollywoodzką aktorką, żeby udać taki jęk. Lekko zaskoczony, a jednocześnie wyrażający przyjemność. Przypomniała sobie chyba po co tu jest i znów nieco poruszyła się przy rurze. On jej nie dotykał, ale jej ręce na moment drgnęły nad jej głową, jakby chciała puścić metalowy pręt i objąć zamiast niego Kirilla. Dotykać go. Zobaczyć innymi zmysłami niż wzrok. W końcu w zleceniu podanym Annie nie poinformował, że miała go nie dotykać, a przecież… Pozwolił jej dotknąć swojej twarzy na cmentarzu…
W tym jej łatwo i błyskawicznie przeszkodzić. Bał się bardziej, że kobieta odkryje, że był wykastrowany. Jak wielu mężczyzn z tą przypadłością mogła spotkać w przeciągu doby? Wszechświat nie był leniwy, zbiegi okoliczności nie istniały. Wrócił na kanapę. Chciał spoglądać na ciało kobiety. Było całkowicie przysłonięte, nie licząc gołego ramienia i piersi, która podskakiwała przy każdym jej ruchu. Kaverin chwycił kawałek gruszki i włożył ją sobie do ust, ale odkrył, że nie może zmusić się do gryzienia. Jakby obawiał się, że odgłos chrupania przerwie występ Irbis. Jednocześnie spoglądał na nią, zastanawiając się, co teraz odsłonić. Wnet podszedł i pociągnął kokardkę na jej prawej kostce. Był ciekawy, jak daleko sięgała wstążka. Kończyła się na pachwinie? A może sięgała aż na pośladek?
Kira tańczyła dla niego dalej. Jej ciało poruszało się płynnie, a mieszanina granatu z jej bladą skórą, połyskująca od naoliwienia tworzyła niemal hipnotyzujący efekt. Kiedy rozwiązał kokardę, wstążka z jej prawej nogi powoli zaczęła ustępować. Irbis poruszała nogą, zakreślając zgrabne koła w powietrzu, co rozplątywało wstążkę i odsłaniało kolejne centymetry jej skóry. Po chwili, cała jej noga, aż pod sam pośladek była odsłonięta. Mógł teraz ocenić jego jędrny kształt. Irbis miała dość wąskie biodra, ale odznaczały się wyraźnym wcięciem w talii. Nie zobaczył jednak zbyt wiele, bowiem wstążka skrywająca jej płeć, otulała miednicę i w większej mierze pośladki. Irbis opuściła jedną rękę i przesunęła nią po lewej stronie swego ciała w bardzo zmysłowym ruchu. Teraz jej ciało podzielone było na dwie części, tę niemal całkowicie odkrytą i tę całkowicie zakrytą.
Kirill doszedł do wniosku, że nieco zmieni kolejność rozsupływania kokardek. Ta, którą początkowo przyjął, była zbyt bezpośrednia. Nie chciał kochać się z Irbis, kiedy ta będzie kompletnie naga. Miał ochotę w trakcie aktu rozsupływać kolejne wstążki, każąc jej wciąż tańczyć. Zaczął okrążać ją niczym drapieżnik. Patrzył na udo, które naprężało się z każdym krokiem tancerki. Chciał widzieć jego pracę wtedy, gdy kobieta będzie go dosiadała… Poczuł, że zaschło mu w gardle, ale na szczęście wciąż posiadał kieliszek wina, choć tego pozostawało już tylko trochę. Jednak butelka wciąż była prawie pełna… tylko jak mężczyzna mógł oderwać się od Kiry? Wydawało się to niemożliwe… Dlaczego ustawiono trunek tak daleko? Myślał nad tym, po czym usunął kokardkę, która broniła dostępu do brzucha kobiety. Chwycił mocno koniec wstążki, chcąc zobaczyć talię z tym pięknym wcięciem.
Wstążka zaczęła ustępować, a Kira obróciła się kilka razy wokół własnej osi uwalniając ciało od kolejnej bariery. Teraz Kirill mógł dostrzec część jej prostego kręgosłupa, a gdy obróciła się do niego przodem, przez chwilę odniósł wrażenie że dostrzegł kawałek blizny na jej podbrzuszu, który skrywał się pod materiałem wstążki wokół miednicy. Nie dała mu się jednak długo przyglądać, bo zaraz dosłownie wsiadła na rurę, obejmując ją udami, gdy zaplotła nogi i odchyliła głowę, przez moment wisząc przed nim tułowiem do góry nogami. Stanęła rękami na posadzce i rozplątała nogi. Przesunęła prawą po rurze w górę, zaraz za nią lewą. Stała na rękach, by odchylić nogę od metalu do przodu aż nie wylądowała na ziemi i po chwili Kira znów stała w niedalekim odstępie od Kirilla, plecami do niego. Obeszła go i wtedy dotknęła go po raz pierwszy. Przesunęła palcami prawej dłoni wokół linii jego bioder tuż powyżej brzegu spodni. Zaraz jednak ruszyła w stronę sofy i wtedy Kaverin uświadomił sobie, że taniec w tym pomieszczeniu nie musiał mieć miejsce tylko na rurze, kiedy nagle skórzany mebel stał się nowym obiektem, które uwielbiało i pieściło jej ciało…
Kirill był tym kompletnie zaskoczony. Spoglądał na śliskie, oleiste ślady, które Kira zostawiała na czerni i nie mógł oderwać wzroku od tancerki. Ruszył w stronę butelki wina, wciąż patrząc na nią i nalał sobie cały kieliszek. Następnie wrócił do sofy. Czuł się kompletnie zaintrygowany i pochłonięty. Jak mogło być złe to, co działo się w tym budynku, skoro rzecz jasna było tak dobre? Kirill miał wrażenie, że jego kompas moralny ulega całkowitemu przemodelowaniu, gdy patrzył na prawy sutek Irbis ślizgający się po czarnej skórze. Dwie blond kitki nadawały kobiecie parodię niewinności. Chociaż… tak właściwie… czemu parodię? Kira była w tym wszystkim bardzo elegancka i zmysłowa i nawet lubieżne gesty potrafiła zmienić w sekundy prawdziwego objawienia artystycznego. Kirill policzył kokardki, które zostały na jej ciele.
Rozwiązał jak na razie cztery, więc aby liczba, którą podał Annie w jej gabinecie została zredukowana do zera, zostało mu jeszcze sporo zabawy. Kira podniosła się i wręcz imitując kota przesunęła bliżej Kaverina. Teraz to ona skradła mu pocałunek i był równie subtelny jak ten, którym on obdarował ją wcześniej. Odsunęła się od niego i w kilku krokach znów była przy rurze. Wróciła do poprzedniej formy tańca, ale już mu pokazała, że nie była ona jedyną. Kiedy Kirill przebiegł wzrokiem na chwile po pomieszczeniu, dostrzegł przynajmniej sześć mebli, które nadawały się do wspólnej zabawy.
- Wiem, że nic do mnie nie powiesz, ale nie zakazałeś mówić mi… Chciałam, żebyś wiedział, że nigdy nikt nie sprawił sobie ze mnie prezentu w takiej formie - zagadnęła tym swoim spokojnym, uprzejmym głosem.
Nawet nie mruknął w odpowiedzi, ale uważnie słuchał. Był ciekawy wszystkiego, co Kira mogła powiedzieć. Kolejny czynnik, który go podniecał. Spojrzał na kieliszek w dłoni i podszedł do kobiety. Lewą ręką chwycił jej szczękę, aby zastygła w bezruchu. Natomiast prawą przystawił do jej ust. Chciał, aby napiła się ze szklanego kielicha. Dopiero w trakcie doszedł do wniosku, że Irbis mogła uznać, że nie chciał, aby odzywała się… I chciał w ten sposób zamknąć jej usta.
Kira zaczęła pić, dopóki juz więcej nie zdołała w tym tempie połknąć. Wtedy część wina spłynęło po jej wardze i ściekła po brodzie na szyję, a po części skapując na wstążki, czy jej odsłoniętą pierś. Wtedy dopiero chciała cofnąć lekko głowę, by wziąć oddech. Nie zdawała się jednak odstraszona od mówienia
- Pyszne. Dziękuję. Jestem spragniona - powiedziała znowu i oblizała usta. Nie wytarła się z wina, to byłby zbyt zwyczajny i nic nie znaczący, a nawet nieuprzejmy gest. Czekała czy Kirill się odsunie i da jej tańczyć, czy też zrobi coś innego.
Kaverin zastanawiał się, czy chce na Kirze strużki wina i doszedł do wniosku, że nie w tej chwili. Przesunął językiem po śladach szkarłatnego trunku. Posmakował jej szczęki, szyi i piersi, na tej ostatniej koncentrując się najdłużej. Znów przesunął językiem po twardym sutku, który zadrżał pod jego wpływem. Następnie nieco już bardziej stanowczo i zachłannie przyssał się do niego. Jakby on również był spragniony i chciał nasycić się mlekiem Irbis.
Kobieta znów wydała ten sam co wcześniej, nieco zduszony jęk. Wypchnęła klatkę piersiową nieco do przodu, wręcz chcąc sprawić mu tę przyjemność i dać zaspokoić pragnienie, choć oczywiście nie było to możliwe. Tym razem znów go dotknęła, bo w przypływie ekscytacji, oparła dłonie na jego ramionach u podstawy szyi. Nie przesunęła ich jednak nigdzie dalej. Przynajmniej nie na razie. Kirill nie obawiał się tego tak bardzo. To nie było tak, że posiadał jakiś szczególnie garbaty nos lub trądzikowe kratery, które byłyby jego znakiem charakterystycznym i Kira mogłaby rozpoznać momentalnie po dotknięciu twarzy. Przynajmniej miał taką nadzieję. Sprawiał kobiecie przyjemność fizyczną, a sobie psychiczną, drażniąc jej sutek. Po kilku kolejnych sekundach znudziło mu się to i dotknął lewą ręką częściowo odsłoniętego pośladka kobiety. Masował go tylko przez chwilę… po czym znalazł kokardkę umiejscowioną tam, gdzie mógłby znajdować się ogonek króliczka playboya. Rozwiązał ją i odsunął się, chcąc aby piękna tancerka kontynuowała swój taniec ku upragnionej przez Kaverina nagości.
Tak też się stało. Gdy ponownie się odsunął, zostawiając ją lekko rozedrganą od pobudzenia i rozwiązał kolejną kokardę, Kira spuściła na moment głowę, po czym okręciła się wokół osi i poruszyła biodrami odsłaniając kolejne fragmenty swego ciała dla oczu Kirilla. Jej skóra wciąż połyskiwała od olejku, ten miał neutralny oleisty smak i przyjemną, delikatną woń, o czym Kirill przekonał się kiedy pozostawał mu na ustach i języku za każdym razem, gdy odsuwał się od ciała Irbis. Tańczyła dalej, ale teraz Kaverin mógł podziwiać kształt jej bioder i miednicy, a także podbrzusze i zwieńczenie jej ud. Z jakiegoś irracjonalnego powodu wydawała mu się niewinna, ale zapomniał po chwili o tym, gdy odwróciła się do niego tyłem i mógł w pełni obejrzeć jej pośladki. Nie dała mu też czasu na ponowne odszukanie blizny.
Kirillowi było tak gorąco, że nawet nie zauważyłby, gdyby lokal zaczął płonąć i wszyscy za kotarą ewakuowali się. Opadł na kolana, po czym pocałował krótko jej lewy, a potem prawy pośladek. Nagle, czym zaskoczył nawet siebie, wylał cała zawartość kieliszka na tył kobiety. Trunek zaczął spływać w dół. Część zmierzała w stronę szczeliny, kolejna po udzie i łydce ruszyła na spotkanie podłogi. Trzecia zaczęła wsiąkać w materiał wstążki na lewej nodze, który powoli zaczął się zsuwać bez przyczepu na miednicy. Kira była cała śliska i wilgoć nie zostawała na jej ciele. Kaverin jednak zaczął koniuszkiem języka trafiać te wszystkie kropelki, które ukształtowały się na jej pośladkach i udach. Położył dłonie na nagim ciele kobiety i spróbował je rozchylić, aby zobaczyć jak najwięcej.
- Ah… Zimne… I gorące - sapnęła cicho, kiedy najpierw chłodny alkohol po niej spływał, a za moment dłonie Kirilla i jego język dołączyły do zabawy na jej skórze. Jakby wiedząc czego chciał, kobieta oparła się rękami o rurę i wypięła w jego stronę. Dała mu lepszy widok, którego poszukiwał. Jak się okazało między udami Irbis była mokra nie tylko od olejku. Poza tym jej skóra pod palcami Kirilla była miękka i gładka. Kira oddychała szybciej i zdawała się zadowolona z jego dotyku. Na razie znów nie tańczyła, skoro był tuż przy niej.
Palce Kaverina ślizgały się na pośladkach Irbis. Chciał je rozchylić możliwie najszerzej, ale były zbyt dobrze naoliwione. Chciał roześmiać się, grając z nimi w tę zabawę. Były niesforne i nie chciały w pełni poddać się jego woli. Mimo ich starań Kaverin zdołał w pełni dostrzec delikatne kreski zbierające się na odbyt Kiry. Dalej znajdowały się obie wargi sromowe i Kirill miał wrażenie, że jego brzuch wybuchnie z emocji. Gdyby ekscytacja mogła zabić… już dawno by nie żył. Jednak dopiero w tej chwili poczuł się tak rozochocony, że prawie rozbolała go głowa. Przystawił nos i nawet nie był świadomy, że zachował się jak zwierzę… ale zaczął węszyć. Aby pochłonąć jak najwięcej zapachu kobiecych części Irbis. Z trudem, ale wycofał się i ruszył po dolewkę wina. Chciał teraz zobaczyć taniec Kiry. Z nagim łonem… miał wrażenie, że dopiero się zaczął.
Kobieta nie uciekała mu biodrami, dała mu wdychać swój zapach, póki nie uznał że już dość. Stała chwilę przy rurze, jakby sama dochodziła do siebie po tym doświadczeniu. Jakby z jakiegoś powodu jej reakcje były dla niej niejasne. Nie wypadła jednak całkiem z rytmu, bo za moment znów była na rurze. Ponownie wiła się i gięła przy niej. Otulała ją rękami i udami. Przesuwała plecami i pośladkami po metalu. Na jej policzkach pojawiły się też wypieki, czy to od rozniecenia, czy od zmęczenia gimnastyką, a może od jednego i drugiego?
Chwilę później porzuciła rurę i zaczęła skracać odległość między sobą i Kaverinem. Jak we śnie, powoli. Zbliżała się, by chwilę później znaleźć na sofie obok niego. Jej ręce ponownie prześlizgnęły się po jej ciele, a pod tym kątem Kaverin dostrzegł rząd blizn na prawym nadgarstku, których wcześniej nie odnotował.
Tymczasem zdjął buty, skarpetki i spodnie, pozostając w samych bokserkach i koszuli. Uderzył w swoje udo, dając tym samym do zrozumienia Kirze, że może usiąść na nim okrakiem. Jednocześnie zaczął rozpinać pierwsze guziki białej koszuli, której fragmenty pozostawały poplamione winem. Zachowywał się tak jak gdyby chciał powiedzieć kobiecie, że może odpocząć na chwilę od tańca i akrobacji… kładąc się na jego ciele.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:17   #122
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Irbis usiadła, po czym przeniosła się na kolana i zwinnie już po chwili okrakiem usiadła mu na udach. Podniosła dłonie w górę i przesunęła po jego klatce piersiowej, badając materiał koszuli aż do samego kołnierzyka. Odnalazła jej guziki i zaczęła rozpinać.
- Jesteś taki ciepły… - stwierdziła tylko
- Chcę cię spróbować - powiedziała ciszej, po czym pochyliła się i liznęła jego szyję. To było fair, zwłaszcza, że on zlizywał z niej alkohol. Odpłacała mu się. Przesunęła jedną dłoń w górę, na jego szyję, a potem na szczękę i policzek. Uniosła głowę i na sekundę jej usta drgnęły. Przesunęła palcami po jego kości policzkowej, ale dostawała najwidoczniej sprzeczne informacje. To co jej dotyk podpowiadał, negowało się na pewno z tym co mówiły istoty naokoło. Jej wspaniały dar okazał się omylnym. Kirill oszukał ją i zaraz spięcie ustąpiło, a ona teraz polizała koniuszkiem języka jego usta, a następnie skończyła w pełni rozpinać koszulę.
Lewa noga Kiry opierała się na jego prawym udzie, natomiast jej prawa kończyna dolna na jego lewej. Kobieta była w pełni rozpostarta. Kaverin spuścił rękę niżej, prosto do jej krocza. Wsunął środkowy palec pomiędzy obie wargi kobiety i poruszył nim do przodu i do tyłu. Irbis była bardzo dobrze nasmarowana, wręcz ociekała olejkiem… ale także swoimi własnymi sokami. Rosjanin rozwarł usta, oddychając przez nie ciężko, kiedy masturbował Kirę. Nagle jego rękę w rozpędzie powędrowała dalej i napotkała szparę pomiędzy dwoma umięśnionymi pośladkami gimnastyczki. Zaczął pocierać jej odbyt, by po chwili wrócić do sromu. Pieścił ją na całej długości, sprawiając dużą przyjemność… tak, że nie mogła już sięgać jego twarzy. Drugą ręką rozpiął kokardkę na jej lewej nodze, bo znajdująca się na niej wstążka i tak zsunęła się aż do łydki. Teraz Kira była już kompletnie naga, nie licząc symbolicznego zakrycia atłasem lewej piersi i kończyny górnej. Kaverin na początku był delikatny, ale z czasem dołączyć do pieszczot palec wskazujący i zaczął nieco mocniej naciskać. Wreszcie wszedł w nią, kierując się w stronę rozgrzanego wnętrza. Miał wrażenie, że jego penis zaraz wybuchnie od nadmiaru krwi. Był niezwykle twardy i przejmująco… duży. Kaverin nie był przyzwyczajony do erekcji i rzadko je miewał. Natomiast ta… była jedyna w swoim rodzaju. Penetrował ją ręką głębiej, po czym lekko wygiął palce w łuk, aby mocniej oddziaływać na tylną ścianę Irbis i bardziej ją rozepchnąć.y
Początkowo Kira tylko oddychała płycej. Uniosła nieco pośladki w górę, by jego ręce było łatwiej się poruszać. Oparła się jedną ręką o wezgłowie sofy, a drugą o jego ramię. Momentami nie wytrzymywała i odpowiadała lekkimi pchnięciami ud na to jak jego palce ślizgały się po niej. Kiedy jednak wsunął je do środka blondynka jęknęła głośno. Nie w przerysowany, teatralny sposób. Naprawdę ruch jego palców dał jej przyjemność. Jej wnętrze było gorące, mokre i Kaverin mógł wyczuć jak jej mięśnie zaciskały się nieco. Sama to robiła, dzięki gimnastyce na pewno miała dobrze wyćwiczone mięśnie Kegla. Dokładnie to mógł poczuć na palcach.
- Też jestem ciepła. Dla ciebie - odezwała się pomiędzy westchnieniami. Podniosła dłoń i przeczesała mu włosy palcami.
Kirill wycofał rękę z jej rozgrzanego wnętrza, po czym sięgnął w bok ku tacy z owocami. O mało nie strącił jej na podłogę i nie rozbił, jednak udało mu się chwycić ją za bok i umieścić na kanapie obok. Chwycił jedno winogrono, po czym umieścił je tuż przed wejściem do kobiety. Delikatnie wsunął je do środka. Następnie sięgnął po następne i wepchnął je ku poprzedniemu. Wnet jednak obie kulki wypadły na zewnątrz ze śliskiego tunelu. Jedną Kirill włożył do swoich ust i przegryzł, a drugą poczęstował Irbis. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na tacę z owocami, niepewny, czy kontynuować zabawę.
Irbis drgnęła, kiedy wsuwał w nią owoce. Czuła jak się z niej zaraz wysunęły, ocieplone od jej ciała. Usłyszała jak jedną zjadł, a drugą przyjęła grzecznie, przegryzając owoc, a następnie połykając
- Jeszcze słodsza - powiedziała i uśmiechnęła się, jakby nieśmiało. Przesunęła dłoń w stronę misy owoców i sięgnęła kolejne winogrono. Wsunęła je częściowo do ust i przechyliła się do niego, żeby go nakarmić. Czekała, czy Kirill się zgodzi. Czy zechce je od niej przyjąć.
Tak też zrobił i wnet ich usta połączyły się w pocałunku. Kaverin sięgnął w bok i znalazł kawałek jabłka. Przyłożył go dłuższą krawędzią zgodnie z długością kobiecości Irbis i chwycił za szerszą część. Następnie zaczął na naciskać na jej lewą wargę, ale delikatnie. Wyglądało to trochę tak, jak gdyby próbował nabrać jak najwięcej śluzu na owoc. Następnie przerwał pocałunek i zjadł połowę, resztą napierając na usta Irbis.
Całowała go, jednocześnie rozsuwając nieco uda, by ułatwić mu dostęp. Czuła co robił i wydawała się zaciekawiona jego zamiarami. Połknęła zaraz swoja część winogrona. Kaverin dostrzegł, że jej szminka wytarła się i była częściowo na jej brodzie i policzku. Mógł więc wydedukować, że była też i na nim. Kira oblizała usta. Czekała co teraz zrobi, pozostając uniesioną na kolanach. Przesunęła dłonią po jego klatce piersiowej, delikatnie drapiąc go krótkimi paznokciami. Były pomalowane na biało.
Kirill chciał wziąć ją tu i teraz. A jednak… uznał, że chce, aby to trwało jeszcze dłużej. Chwycił ją za uda, po czym wstał. Irbis musiał chwycić się go, aby zachować równowagę. Następnie ruszył w stronę metalowej rury i oparł o nią plecy kobiety. Chciał, aby słup nagrzał się. Zwolnił uścisk i stopy Kiry dotknęły podłogi. Obrócił ją tak, że teraz pręt znajdował się dokładnie pomiędzy piersiami kobiety - jedną odsłoniętą i drugą zakrytą. Potem docisnął jej miednicę do słupa. Położył dłoń w okolicy kości guzicznej i nakierował srom na nieco już ocieplony przyrząd. Następnie zrobił krok do tyłu i zaczął ją obserwować. Chciał, żeby zatańczyła jeszcze raz, lecz tym razem w możliwie najbardziej wyuzdany sposób. Miał ochotę patrzeć na to, jak Irbis próbuje zadowolić się prętem. Czyż istniał jakiś inny widok, który mógłby być bardziej podniecający?
Gdy niósł ją do prętu, mógł spokojnie poczuć jak mocno jej serce waliło. Dała mu się postawić przed prętem. Oparła dłonie o rurę. Przez sekundę wydawała się zdezorientowana, ale obecność znajomego metalu pomogła jej się odnaleźć. Stała przy niej, przyparta do metalu, po czym wzięła wdech.
Po raz kolejny zmieniła się muzyka w pomieszczeniu…

[media]http://www.youtube.com/watch?v=o22fi65e-6I[/media]

Kira odchyliła się od rury i powoli do kolejnych nut muzyki, jej taniec stawał się mniej subtelny i delikatny. Wiedziała czego chciał, bo zapewne istoty jej powiedziały… Więc teraz jej ruchy stały się mniej łagodne. Kobieta naprawdę zaczęła tak poruszać się przy metalowym przyrządzie, że Kirill mógł się poważnie zastanawiać, czemu metal nie rozgrzał się do czerwoności. Połowa jej twarzy nadal pozostawała zasłonięta przez wstążkę… Czy wyglądała jak Sprawiedliwość? Cóż, na pewno była już naga jak Prawda…
Irbis zjechała przy rurze i zrobiła przed nią szpagat, jednak była tyłem do Kirilla a przodem do metalu, w końcu to o niego miała się zaspokajać. Tak chciał, czyż nie? Podniosła się i kontynuowała gorący taniec.
Kirill w międzyczasie ściągnął koszulę. Teraz miał już na sobie jedynie bokserki wypełnione męskością. Ta rytmicznie drgała zgodnie z biciem jego serca, które wysyłało kolejne porcje krwi z każdą sekundą. Wnet Kaverin pozbył się również bielizny i stanął kompletnie nagi. Chciał patrzeć na kobietę, jednak kompletnie oszołomił go… wygląd jego własnego krocza. Żołądź, która opuściła napletek, była ogromna. Jej powierzchnia napięta do granic możliwości i aż fioletowa. Głęboko odetchnął i trącił ją samą opuszką palca… Wnet zrobiło mu się słabo. Na samym czubku znajdowała się bezbarwna wydzielina, która splamiła również bokserki. Kirill mógł nie mieć jąder, ale wciąż produkował śluz. Ten jednak nie miał męskiego, białego koloru z wiadomych względów. Chwycił się u nasady i spróbował nieco naciągnąć skóry na żołądź. Następnie ją odciągnął. I spojrzał na Kirę. Był tak bardzo… gotowy…
Kobieta przestała tańczyć, gdy tylko piosenka ustała. Zatrzymała się, zdyszana i rozniecona. Może nawet lekko zmęczona tym intensywnym pokazem, który mu w tej chwili zapewniła. Oddychała, a z każdym pobraniem powietrza jej piersi unosiły się, by po chwili znów opaść. Stała przodem do Kaverina. Wsłuchiwała się w niego. Rozsunęła lekko nogi, jakby zapraszała go. Jakby pokazywała mu gdzie najlepiej uwolnić się od tej presji, która zbudowała się w jego ciele. Chciała go. I to teraz. Trzymała ręce za sobą, oplecione na rurze
- Nie krępuj się już - zaprosiła go słowem, jeśli sam gest na przykład nie starczył.
Kirill uśmiechnął się do siebie. Czy Irbis naprawdę sądziła, że był nieśmiały? To w ogóle nie o to chodziło… Kaverin chciał jak najszybciej znaleźć się w środku kobiety, jednak jeszcze więcej przyjemności dawał mu ten czas przed… kiedy czuł, że jest w stanie to zrobić. Że mógł. Że był mężczyzną. Kiedy już zaczną… to w końcu skończą… i dzień również dobiegnie końca, a Rosjanin wróci do swojej szarej normalności. Nie myślał o tym w tej chwili, jednak to wszystko tkwiło gdzieś z tyłu jego głowy. Mimo to… nie chciał już powstrzymywać się. Nie mógł przeciągać tego dłużej i rozkoszować się chwilą w nieskończoność. Ruszył naprzód i docisnął Kirę do słupa swoją klatką piersiową. Następnie lekko ugiął kolana, aby sięgnąć niżej i chwycić ją za uda. Irbis, wiedziała, co chciał uczynić, gdyż ułatwiała mu to, odpowiednio układając ciało. Podniósł ją do góry. Pocałował odsłoniętą pierś… i docisnął męskość do jej sromu. Z jego ust wyrwał się krótki jęk przyjemności. Czuł na penisie wilgoć i ciepło kobiety. Ale to, czego doznawał… to była jedynie zapowiedź. Ponownie pocałował jej pierś i zaczął ssać brązową obwódkę. Delikatnie poruszał biodrami, trąc żołędzią o jej łono.
Irbis dała mu się podnieść i przytrzymała się rury rękami, żeby i tak nieco zdjąć z niego ciężar swojego lekkiego ciała. Rozchyliła odrobinę bardziej uda i sapnęła głośniej, gdy zaczął się o nią ocierać. Przestała mówić, miała rozchylone usta, którymi połykała powietrze. Gdy zaczął się o nią ocierać, jęknęła i odpowiedziała podobnym, posuwistym ruchem. Odpowiadała na jego pieszczoty tym samym. Ślizgała się po nim, sprawiała że był wilgotny od olejku i jej soków. Chciała by się w nią wsunął. Czy do każdego była tak wygłodniała? A może to on w niej to wyzwolił? Przypominała kotkę w rui i to on miał ją przed sobą, rozłożoną jak chciał…
Kirill głośno oddychał przez usta… Następnie na chwilę puścił jej prawą nogą i chwycił swojego penisa tak, aby nakierować go odpowiednio na wnętrze kobiety. Kiedy to zrobił, znowu złapał jej udo. Zaczął się powoli zagłębiać w jej ciało. Miał wrażenie, że był ogromnym taranem z tytanu, natomiast Kira… rozgrzanym masłem. Mocniej ssał jej sutek, próbując to na nim skoncentrować się i nie dać się przygwoździć ogromnej przyjemności, jaka czekała na niego w kobiecie. Wnet cała jego żołądź znalazła się w środku. Czuł ciepło, wilgoć i niewiarygodną gładkość. Nieco zwolnił uchwyt, pozwalając naoliwionej kobiecie opaść nieco niżej… Tym samym zagłębił się w nią dalej. Miał wrażenie, że znalazł się w kompletnie innym świecie. Jak gdyby był podróżnikiem w kosmosie i choć zapuszczał się głębiej… i głębiej… to nie było końca tej cudownej smukłości. Kiedy zacisnęła się na nim, miał wrażenie, że zaraz zemdleje. Jak gdyby to anielski gong przywalił go prosto w skroń. Wnet… znalazł się w niej cały. Ich ciała połączyły się w jedność.
Kira posapywała głębiej gdy tylko wsuwał się bardziej w jej ciało. Wreszcie złączyli się. Byli na tę chwilę całością. Ten ponadczasowy akt zdawał się wyjątkowy, mimo że miał miejsce w takim miejscu i takim czasie. Ich ciała zdawały się głodne siebie. Kobieta łaknęła jego dotyku i idealnie dopasowywała swoje ruchy do jego. Czy tak właśnie wyglądała obsługa poziomu karty diamentowej? A może to ona i on i przyciąganie między nimi... Kira puściła rurę jedną ręką i przeniosła ją na jego bark, a następnie plecy. I… zamarła na moment, czując pod palcami blizny.
Kirill nie spodziewał się tego, jednak nie był w stanie przejmować się tym. Wysunął się i spojrzał na swoją męskość, która lśniła od oliwy i soków. Następnie wsunął ją do środka. Zaczął miarowo poruszać biodrami, penetrując Kirę. Podobała mu się. I lubił to. Sposób, w jaki jego lędźwie naprężały się. To, jak rozsunął nogi, aby móc lepiej manewrować ogromnym narzędziem zlokalizowanym pomiędzy nimi. Dawało mu poczucie władzy za każdym razem, kiedy umieszczał je w kobiecie. Puścił jej pierś i lekko ugryzł szyję. Jego ruchy stały się dużo szybsze. Akompaniowała im nie tylko muzyka, ale również lepkie trzaski za każdym razem, kiedy ich ciała stykały się. Miało to miejsce wtedy, kiedy zagłębiał się w nią całkowicie. Lubił wtedy zostawać na chwilę i czuć krew pulsującą przez męskość. Ściany kobiety napierały na niego z wszelkich stron, ale były takie miękkie w porównaniu do niego…
Blondynka zabrała powoli dłoń z jego pleców i taktycznie umieściła ją na jego karku. Cokolwiek myślała, zatopiła to w przyjemności, której oboje teraz doświadczali. Gdy lekko ją ugryzł wzdrygnęła się, zaciskając na nim mocniej, jednak nie skarciła go, więc najwyraźniej mógł to robić, przynajmniej w takim stopniu. Poruszała biodrami, ale zdecydowanie to on był tu drapieżnikiem, a ona pochwyconą zdobyczą, albo może ulegającą mu teraz, chętną samicą. Cokolwiek między nimi iskrzyło, osiągało teraz swe apogeum, Kaverin powoli czuł, że jeśli Kira zaciśnie się na nim jeszcze parę razy tak mocno jak przy tym dreszczu, to chyba zasłabnie dochodząc w niej. Kobieta tymczasem drżała nieco i za każdym razem, gdy zagłębiał się w niej w pełni, pojękiwała. Jej piersi falowały w górę i w dół od ich wspólnych ruchów.
Wnet Kirill ponownie wysunął się z niej i ponownie chwycił ją mocniej. Następnie zrobił krok do tyłu i pochylił, umieszczając kobietę na podłodze niedaleko słupa. Leżała na podłodze, kiedy Kaverin przybliżył się i rozwiązał kokardkę broniącej jej lewej piersi. Chwycił wstążkę i pociągnął. Występ jeszcze nie dobiegł końca. Nie chciał, aby Irbis o tym zapomniała.
Kiedy to uczynił, Kira oparła się rękami i poruszyła ciałem i klatka piersiową w taki sposób, aby odwinąć swą pierś ze wstążki, a zrobiła to tak płynnie do muzyki, że gdyby nie to iż była przygwożdżona do podłogi, można by było uznać, że była to po prostu kolejna wyuzdana pozycja do tańca. Nie minęło półtorej minuty jak jej lewa pierś została uwolniona. Była również naoliwiona, a jej sutek sterczał zachęcająco, choć w stosunku do prawej piersi był zdecydowanie zaniedbany przez Kaverina. Jej serce łomotało mocno. Położyła się w końcu łopatkami na ziemi całkowicie i rozłożyła ręce na boki. Nie kładła ich nad głowę, zamiast tego przez chwilę wyglądała jak ukrzyżowana, ale nie było żadnych gwoździ w jej ciele… Może poza metaforycznym jednym. Przesunęła ręce do góry w takt muzyki i poruszyła się, zachęcająco dla Kirilla. Kusiła go nadal, mimo że już ją miał.
Spojrzał na jej piękną twarz i blond włosy. Dwie kitki spoczywały symetrycznie, ciągnąc się wzdłuż talii kobiety. Natomiast na jej oczach tkwił niebieska wstążka. Kira i tak nie mogłaby nic zobaczyć, a jednak ten widok podniecił go. Przybliżył się do niej. Leżała na podłodze, natomiast on stał tuż nad nią. Jego stopy znajdowały się tuż poniżej jej pach. Wreszcie ukląkł i nachylił się do przodu. Oparł dłonie o podłogę, ocierając się żołędzią o jej twarz. Muskał żuchwę, policzki, nos, usta… aż do satynowej wstążki. Uśmiechnął się do siebie. Wcześniej bawili się owocami. Wkładali je do kobiety, następnie wyjmowali i smakowali. Wyglądało na to, że powoli wracali do tej właśnie rozrywki, tyle że ów owoc… nie był słodki, lecz słony.
Kira oparła dłonie na jego udach, kiedy klęknął, dzięki temu dowiedziała się w jakiej był nad nią pozycji. Następnym wskaźnikiem był zdecydowanie jego penis na jej twarzy. W pierwszej chwili drgnęła lekko, ale już za moment przyzwyczaiła się i podjęła zabawę. Chciał żeby smakowała go jak owoc? Robiła to, ale jednocześnie momentami ocierała się o niego ustami, nosem i policzkiem jak kot o ulubioną zabawkę wypachnioną kocimiętką. W końcu rozchyliła usta i polizała go. Co prawda jej język okazał się nie być szorstki, ale sprawił mu i tak tonę przyjemności. A za moment kobieta łapczywie wzięła całą jego żołądź do ust i przymknęła je wokół niej, drażniąc czubkiem języka jej czubek i jednocześnie ssąc. Jakby to teraz ona szukała mleka, aby ugasić pragnienie.
Kirill poczuł, że jego nogi słabną z rozkoszy. Jedyne, o czym w tej chwili myślał, to jakoś utrzymać swoje ciało nad Kirą i nie zwalić się na nią całym ciężarem. Jego penis już wcześniej był okropnie przekrwiony i ssanie go było już znęcaniem się. Chciał, aby kobieta przestała, ale nie mógł jej tego powiedzieć. Jego kolana - z tego wszystkiego naoliwione - zaczęły rozsuwać się. Wnet zaczął zagłębiać się w usta kobiety. Czuł jej podniebienie i wnet ścianę gardła. Było tak samo wilgotne i śliskie, jak srom, jednak nie zaciskało się na nim tak przyjemnie. Jednak Irbis w pełni wynagradzała to ssaniem. Kaverin od miesięcy nie angażował się w jakikolwiek akt seksualny, natomiast, to co teraz się działo i co odczuwał… to była kompletna przesada. Miał wrażenie, że jego umysł zaraz ulegnie przeciążeniu. Jedynym plusem wykastrowania było to, że dzięki niemu miał znacznie lepszą kondycję. Gdyby był zwyczajnym mężczyzną, zapewne doszedłby już dwa razy. Dzięki temu przyjemność mogła trwać i cieszył się z tego powodu. Wreszcie odzyskał nieco władzy nad kończynami… i zacisnął dłonie na potylicy Kiry. Następnie zaczął poruszać biodrami. Kopulował z jej ustami.
Irbis nie była zaskoczona, gdy zagłębiał się w niej bardziej. Odrobinę zmieniła tylko pozycję głowy, zapewne by ułatwić sobie oddychanie, a następnie ssała dalej, póki mogła, bo gdy Kaverin postanowił zacząć brać jej usta było jej trudno i po prostu poddała się temu ruchowi. Jej palce drżały i momentami zaciskały się kurczowo na jego udach. Blondynka nie zdawała się krztusić, czy dusić od tego co robił i jedyne oznaki jej odczuć manifestowały się poprzez to wbijanie paznokci w jego skórę, gdy na przykład zagłębił się za mocno, lub zbyt szybko. Pojękiwała też czasem. Parę razy poczuł jak jej gardło poruszyło się i zacisnęło, gdy przełykała ślinę. Sapała przez nos. Nie opierała mu się w ogólne. W końcu była tu dla niego i jego zachcianek.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:19   #123
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Wreszcie Kirill wysunął się z niej i wstał na chwiejnych nogach. Spojrzał na swoją męskość, która ociekała śliną Irbis. Z jakiegoś powodu uznał ten widok za szczególnie podniecający. Wstał i ruszył do stolika. Chwycił kieliszek i nalał do niego wina. Następnie wrócił do Kiry i usiadł przy niej. Popijał trunek, głaszcząc ją delikatnie po brzuchu. Następnie spojrzał na jej nadgarstek… Chwycił koniec ostatniej kokardki, która nie znajdowała się na jej głowie i pociągnął za koniec. Tańcz, Irbis, tańcz…
Kiedy uwolnił jej usta od siebie, pociągnęła się za nim stróżka jej śliny. Zaraz delikatnie otarła ją dłonią i podniosła się na łokciach, słuchając dokąd idzie i będąc gotową by podążyć za nim gdziekolwiek jej chciał, a on po prostu zaraz wrócił. Pozostała więc na razie na ziemi. Poczuła, że odwiązuje kolejną wstążkę, więc usiadła i zaczęła poruszać rękami imitując część aktu z teatru indyjskiego. Jej palce poruszały się płynnie, ręce falowały i czyniły w powietrzu koła, tymczasem za chwilę do tych ruchów dołączyło całe ciało. Może okrężne ruchy jej bioder i brzucha nie równały się z Shakirą, ale były wystarczająco zmysłowe. Kirill dostrzegł że kobieta ma blizny na obu nadgarstkach, tymczasem wstążka puściła i wylądowała w jego rękach, a ona była przed nim, na czworaka. Przechyliła się i otarła policzkiem o rękę w której trzymał kieliszek. Łasiła się, by zaraz podnieść na kolana. Była całkiem naga i rozgrzana. Pragnęła go. To nie był Petersburg, ona naprawdę go chciała…
- Pobaw się ze mną jeszcze - poprosiła go zachęcająco.
Nie powinna była prosić.
Kirill zostawił kieliszek na podłodze i wstał. Błyskawicznie znalazł się tuż obok kobiety, która wciąż znajdowała się na czworakach. Następnie przystawił stopę do jej pleców. Tak, że musiała położyć się na podłodze. Ukląkł przy niej i pociągnął ją w stronę słupa. Następnie przysiadł delikatnie na jej plecach i wykręcił ręce do tyłu. Następnie związał oba nadgarstki niebieską wstążką, tyle że nie siląc się na żadne kokardki. Nachylił się i chwycił kolejną wstążkę, która leżała niedaleko i owinął ją wokół szyi Irbis. Przywiązał ją do słupa. Następnie pochylił się i delikatnie pocałował ją w policzek. Wycofał się i umieścił obie dłonie na pośladkach kobiety. Zaczął je masować. Z wyczuciem i delikatnie. Chwilami ugniatał mocniej. Musiało to być naprawdę przyjemne. Nagle jego ręka zawędrowała ku szparze znajdującej się z tyłu. Pomasował ją. Kirill chciał mieć Irbis w każdym możliwy sposób, w jaki mężczyzna może mieć kobietę. Dlatego wsunął palec do jej odbytu, aby przygotować ją na drugi… a potem trzeci…

Zapewne nie tego spodziewała się Kira, ale to jak potoczyła się ich zabawa wyraźnie nie nie podobało się jej. To nie były bolesne, chropowate liny, czy zimne, metalowe łańcuchy, tylko aksamitne wstążki. Opierała tył głowy o rurę, a jej lewy policzek spoczywał na ziemi. Włosy zebrane w kitki w tej pozycji z ułożonych i schludnych popadły w lekki nieład. Kiedy jego palec, śliski od olejku i wilgoci ich ciał wsunął się w jej ciało, Irbis wzdrygnęła się i lekko napięła, zaciskając dłonie w pięści. Zaraz jednak rozluźniła się. Jej wnętrze pulsowało od pompowanej intensywnie przez jej ciało krwi. Była w końcu podniecona. Drugi i trzeci palec przyjęła z cichymi jękami ni to bólu ni przyjemności. W końcu to był dyskomfort, ale znosiła go dzielnie. Drżała tylko momentami, kiedy na przykład poruszał palcami, lub obracał je.
Kirill lubił patrzeć na jej związane ciało. Było piękne i kompletnie mu poddane. Wsuwał w nie palce, a kobieta mogła co najwyżej cicho pojękiwać. Podobało mu się to. Miał ochotę powiedzieć jej wiele rzeczy, ale nie mógł. Tak właściwie milczenie było na swój sposób podniecające. Jak to musiało wyglądać z perspektywy Kiry? Tańczyła i rozbierała się dla mężczyzny, którego nie widziała i nie słyszała. Był jedynie językiem, dotykiem dłoni i ciężarem penisa. Nawet nie osobą. Rozumiał, dlaczego mogło to być dla niej podniecające. Nachylił się nad jej pośladki i smagnął językiem jej odbyt po wycofaniu z niego dłoni. Następnie znów palcował go. Tak, aby zrobił się luźny i kompletnie zrelaksowany. Kiedy to nastąpiło… Kirill ułożył kolana po obu stronach miednicy kobiety i powoli wszedł w nią żołędzią. Zaczął zagłębiać się, obserwując reakcje Irbis.
Kira cierpliwie znosiła i przyjmowała jego palce, choć na jej policzkach i czole Kaverin mógł dostrzec krople potu. Zapewne gdyby nie olejki jej skóra również by się nim pokryła, zamiast tego lilie otuliły ich tylko bardziej swą niesamowitą wonią. Gdy wreszcie była według jego oceny dość rozciągnięta, a on zaczął się w nią zagłębiać mimo wszystko musiało ją nieco zaboleć bo zadrżała i znów zacisnęła pięści. Nawet w lekkim odruchu szarpnęła rękami, ale zaraz się uspokoiła. Zakwiliła, ale nie prosiła by przestał, jej usta tylko lekko zadrżały
- Jesteś… Jest… Powoli… Chociaż na początku… Proszę - zapewne nie powinna była tego mówić. Była tylko zabawką dla jego zaspokojenia, ale mimo wszystko poprosiła go, żeby dał jej przywyknąć choć chwilę. Jej ciało drżało, próbując zaakceptować nowy, obcy obiekt w sobie.
Na twarzy Kirilla pojawił się szeroki uśmiech. Robił coś, do czego Irbis na pewno nie była przyzwyczajona. Inaczej nie reagowałaby w ten sposób nawet po tym, jak ją przygotowywał. Mogła usługiwać sześciu posiadaczom diamentowej karty, jednak chyba nie była zbyt rozciągnięta w ten jeden sposób. Dzięki temu Kaverin czuł się nieco bardziej wyjątkowy i… pierwszy. Kira zachowywała się pod nim jak dziewica, choć na pewno dziewicą nie była. Nie bacząc na jej słowa, nie przestawał się w nią zagłębiać. Przystanął dopiero wtedy, kiedy znalazł się w niej cały, choć na samym końcu było nieco ciężko. Poczuł na swoich biodrach pośladki Kiry, co sprawiło mu wielką radość. Opadł na nią. Jego brzuch przylgnął do jej pleców i znajdujących się na nich związanych dłoniach. Natomiast głowa spoczęła na jej głowie. Dotykali się policzkami, spoglądając w tym samym kierunku. Niech Irbis przyzwyczaja się. Kompletnie ją dosiadł i nie mógł doczekać się, aż zacznie rżnąć.
Nie był powolny i to wydusiło z niej syknięcia bólu i dyskomfortu. Szarpała nawet rękami, czy próbowała znaleźć odrobinę inną pozycję dla bioder. Tym niezbyt długo trwającym aktem zmęczył ją, bo gdy wreszcie zagłębił się w niej cały i opadł na nią, czuł na skórze jak jej ciało dygotało, a jej policzek był wilgotny od potu i może kilku łez? Przygryzła wargę, sapiąc i pojękując z dyskomfortu. Zajęło jej kilka minut, nim całkiem uspokoiła się i wyciszyła. Była nadal rozedrgana, ale teraz zdawało mu się, że od podniecenia, a nie zmęczenia. Nie mówiła jednak nic, jakby obawiała się, że może znów nie zostanie wysłuchana. Wyraźnie zamyśliła się, jakby odrobinę bała i ekscytowała co teraz zrobi mężczyzna nad nią.
Kirill lekko odchylił się, aby pocałować ją w policzek i pogłaskał po ramieniu, jakby chcąc uspokoić. Jednocześnie zaczynał opuszczać jej wnętrze. Kiedy już połowa jego męskości znajdowała się na zewnątrz, ciężko westchnął i wsparł ciało na lewej ręce. Drugą docisnął do głowy Kiry, wciskając ją do podłoża. Czuł na swoim brzuchu jej dłonie, pot i olejki. Wnet wszedł w nią prostym, zdecydowanym pchnięciem. I zaczął wycofywać się niespiesznie. Następnie powtórzył to. Działał tak, niczym piła. Powolnymi, lecz zdecydowanymi ruchami docierał do celu, jakim była własna przyjemność. Szybki atak lędźwi, po czym bardzo wolny odwrót. I znowu. I jeszcze raz. Policzek Kiry był taki miękki. Opuszki palców mężczyzny muskały jej ucho i włosy.
Mocne pchnięcia Kaverina wyrywały z jej ust ciche krzyki. Pierwszy był głośniejszy niż kolejne, bo ją zaskoczył. Poczuł jak jej ciało spinało się za każdym razem w oczekiwaniu na nadchodzące pchnięcia. Jak powinna się rozluźnić, a jednak zaciskała się na nim mocniej, obawiając nadejścia bólu. Jak nadal nie mogła przywyknąć do tego ruchu. Wyraźniejszych dowodów na to, że nie była do tej pozycji przyzwyczajona, mieć nie mógł. Jej dłonie zaciskały się nerwowo, rozgrzane. Kwiliła cicho gdy się wysuwał, już wiedząc co będzie za chwilę.
Sprawiało mu to dziwną, sadystyczną przyjemność. Wnet znów opadł na nią tak, jak przed chwilą leżał przez kilka minut, pozwalając przyzwyczaić się wnętrzu kobiety do jego penisa. Znów przycisnął policzek do jej policzka. Ręce wsunął pod jej ciało. Zacisnął je na piersiach. Teraz już pokrywał ją szczelnie. Jego policzki były czerwone od podniecenia. Porzucił powolne rżnięcie i zaczął pieprzyć ją szybko. Zachłannie i zwierzęco. Miał ochotę wreszcie spuścić się w niej. Jego penis drążył w odbytnicy Irbis, sprawiając mu najdzikszą radość, jaką czuł chyba w całym swoim życiu.
Kira zdołała znowu nieco do niego przywyknąć, gdy Kirill znów wprowadził do zabawy nowy element. Ostre pchnięcia, gwałtowne i nieco wręcz brutalne doprowadziły do tego, że kobieta przez moment przestała wręcz z bólu oddychać. Jęknęła i wydała kolejny zduszony krzyk, który przeszedł w niepewne westchnięcie i może nawet uciszony szybko szloch. Nie reagowała jakby robił jej krzywdę, jej ciało zdawało się wręcz chcieć by była jego, jednak ból robił z człowiekiem różne rzeczy, nawet jeśli to było nieprofesjonalne i nieodpowiednie, zapłakała z jego powodu. Widział i czuł tę walkę. Jak biła się sama ze sobą, że nie powinna klientowi okazywać czegoś takiego, a jednak nie mogła zapanować nad reakcjami jak niedoświadczona siksa. Rozsunęła sprytnie mocniej uda, żeby nieco zniwelować spięcie w ciele. To na pewno nieco ulżyło jej w bólu. Przestała nawet tak drżeć diabelnie.
Kirill pocałował ją w policzek, aby nie płakała i jeszcze piekielniej zaatakował jej pośladki penisem. Wchodził w nią i wychodził, dziękując sobie za to, że pomyślał o tym, aby przybyła do niego kompletnie naoliwiona. Te fragmenty raczej nie były pokryte żadnym specyfikiem z z samego początku, jednak pośladki jak najbardziej tak i część tłustej cieczy przedostała się do środka wraz z penisem mężczyzny. Co więcej, ten był mokry od śliny Kiry, która sama w sobie również stanowiła kolejny lubrykant. W rezultacie Kirill cieszył się bajecznym wręcz poślizgiem i wykorzystywał go do granic możliwości zarówno swoich, jak i Irbis. W pewnym momencie jego ruchy stały się bardzo szybkie i bardzo krótkie, jak gdyby dostał napadu padaczki. W rezultacie trawiła go znacznie potężniejsza choroba, podniecenie. Nagle podźwignął się i wstał. Pociągnął ciało Kiry tak, aby oparła się na kolanach i wypięła. Rozsunął jej nogi szeroko. Spojrzał na odbyt kobiety, który wciąż był lekko rozwarty, mimo że nic go nie wypełniało. Przesunął wzrokiem po śluzówce zaróżowionej od jego pchnięć. Następnie popatrzył na wilgotny srom kobiety, jednak nie dotknął go. Przykucnął nad pośladkami Kiry i wszedł w nią. Lewą ręką złapał za wstążkę pętającą jej nadgarstki i pociągnął ku sobie. Prawą uderzył w jej pośladek. Zaczął penetrować ją na lekko ugiętych nogach.
Kiedy wyszedł z niej całkiem, Irbis wzdrygnęła się cała. Zdawała się mieć cichą nadzieję, że tą dziurką się już na dziś nabawił, że zaraz ją zmieni jak wcześniej zrobił z jej ustami… Zamiast tego, Kaverin zmienił im po prostu nieco pozycję na taką, w której jej zdecydowanie było mniej wygodnie. Nadal była przywiązana do rury wstążką na szyi, więc dwa razy lekko ją poddusił - raz gdy unosił jej biodra, a drugi gdy pociągnął za wstążkę na jej nadgarstkach. To jej jednak nie wystraszyło. Nie zmusiło do wezwania pomocy, czy poinformowania go, że przegina. Kira była upartą kobietą. Znosiła to, że znowu ją brał od tyłu, że mocno i nawet to, że znowu bolało. Łzy przesiąknęły wstążkę na jej oczach, ale teraz tylko pojękiwała i posykiwała. Trochę najwyraźniej przywykła.
Kirill czuł, że wreszcie dojdzie. Przez chwilę obawiał się, że jednak przez wieczność będzie tkwił w stanie tej intensywnej chuci. Ale napięcie w kroku informowało go, że zaniedługo opuści go. Wczepił palce w biodra Irbis, waląc lędźwiami o jej odbyt. To musiało boleć, jednak on musiał dojść i kobieta musiała to znieść. Zagłębiał się cały i wychodził do oporu, aby odczuwać tarcie jak najdłużej i na jak największej powierzchni męskości. Był taki twardy. Czuł, jak jego żołądź masowała wnętrzności kobiety, penetrowała ją brutalnie. Wnet wstrzymał oddech i uderzył trzy razy. Doszedł. Zaczął jęczeć, czując strugi wadliwego, niepełnego nasienia, które opuściło go, zalewając wnętrze Kiry. Głośno oddychał z powodu wysiłku fizycznego.
Gdy wreszcie doszedł i ona zadrżała, w końcu w jej ciele była teraz obca, gorąca ciecz. Oddychała głęboko.

Wreszcie wyszedł z niej i pozwolił jej opaść z powrotem na podłogę. Nie myślał. Po prostu chwycił kieliszek wina i wylał go na ciało kobiety. Schylił się, aby rozwiązać kokardki na jej włosach i oczach. Następnie obrócił się w stronę ubrań porzuconych na podłodze. Chciał zacząć się ubierać.
Pozostawiona na podłodze, Kira leżała chwilę. Nadal była podniecona, bo przecież kobieta od bólu nie dojdzie. Podniosła się na kolana, podkurczając nogi pod siebie, co jednocześnie sprawiło, że część nasienia Kaverina wyciekła z niej, czego nie zauważył odwrócony w stronę ubrań. Poruszyła nadgarstkami, chcąc poluzować wiązanie. Ciężko jej jednak było, gdy nadal była przywiązana do rury
- Roz… Rozwiążesz mnie? - zadała pytanie, choć wiedziała, że nie odpowie. Było więc retoryczne, po prostu wskazujące na to, by nie zapomniał o takim drobnym szczególe, jak kobieta, pozostawiona bezwolnie na podłodze w tak wyuzdanej pozie.
Podniecenie ulatywało z Kirilla, a to było niebezpieczne. Nie mógł pozwolić na to, aby urok dobiegł końca. Czuł się jak Kopciuszek, który musiał prędko uciec z balu, zanim zaklęcie przestanie działać i zmieni się w zwyczajnego siebie. Kira nie mogła go rozpoznać. Miał już na sobie bieliznę i spodnie. Uznał, że koszulę zapnie po drodze. Ruszył w stronę kobiety i rozwiązał wszystkie węzły. Jednocześnie uważał, aby w porę odskoczyć, gdyby Irbis zdecydowała dotknąć jego twarzy, czy zrobić cokolwiek podobnego. Wiedział, że była podniecona i nie zaspokoił jej, ale nie znalazł się tutaj po to, aby to uczynić. Nawet interesowała go myśl, że Kira po jego odejściu będzie zaspakajać się w samotności, myśląc o nim. Następnie bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Alkohol buzował w jego głowie. Musiał wziąć swój płaszcz z szatni i wrócić czym prędzej do mieszkania. Ale jednocześnie bał się tego. Bo jak zaśnie, to obudzi się… I będzie wtedy trzeźwy. Już teraz wiedział, że nie ma czego wyczekiwać.

Kira podniosła się i otworzyła oczy. Jej niebieski makijaż lekko się rozmazał, ale nadal
wyglądał ładnie, zwłaszcza przy tak zaczerwienionych oczach. Kobieta rzeczywiście spróbowała go dotknąć, ale jej uciekł. Na jej twarzy pojawiła się niepewność i zwątpienie. ‘Nie podobało mu się?’, 'Zrobiłam coś nie tak?’ - takie pytania zadawała jej mina, ale nim zdążyła powiedzieć cokolwiek, on bez pożegnania uciekł z pomieszczenia, a następnie z sekcji białej. Znalazł się w lobby. Ruszył po płaszcz. Szatniarz spojrzał na niego i uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem
- Pan zapewne po płaszcz, przed wyjściem polecam jednak odwiedzić łazienkę - wskazał toalety skinieniem głowy, przyjmując zapłatę i numerek, po czym oddając mu jego okrycie wierzchnie.
- A czemu? - Kirill zapytał niepewnie.
Spojrzał na swoje ciało. Czy był jakoś brudny? Spodnie i koszula były na podłodze, czy poplamiły się winem? Nawet jeśli tak… przecież nie spierze tego tak po prostu w łazience. A może chodziło o to, że był spocony i mokry od wysiłku? Czuł lekkie drętwienie całego ciała. Czuł się dziwnie… dobrze. Był w pełni zaspokojony, a alkohol wciąż trzymał jego umysł w przyjemnym stanie odurzenia.
- Czy coś stało się czarnowłosemu? - zapytał. - Temu rockmanowi?
Ostatni raz widział go właśnie w tej łazience…
Mężczyzna przyglądał mu się i uniósł brew, teraz to on był zaskoczony
- Co? Kto? Niee… Nie wydawało mi się po prostu, by był pan fanem malowania ust. Ma pan na nich szminkę… W zasadzie to nie tylko na nich - skinął głową w stronę jego szyi. Wyglądało na to, że to nie o rockmana chodziło, a czysta uprzejmość ze strony szatniarza.
- Ach… ach tak… - mruknął Kaverin.
W ogóle o tym nie pomyślał, ale z drugiej strony zamierzał umyć dokładnie się dopiero w domu. Wytarł krocze przed założeniem ubrań, ale to wciąż było wilgotne. Zresztą podobnie, jak jego całe ciało. Miał na sobie dużo olejku liliowego zmieszanego z własnym potem.
- Dziękuję - mruknął. Jednak nie chciał się wracać i tylko mankietem starł z twarzy ślady. Miał nadzieję, że dokładnie. - Czy już? - zapytał.
Szatniarz zmarszczył brwi i pokręcił głową
- Nooo powiedzmy że w ciemności da radę, ale nadal jest pan chodzącym dowodem winy. Skoro jednak się panu spieszy… No to myślę, że raczej nikt się po ciemku przyglądać nie będzie - stwierdził i już go nie zatrzymywał. Kaverin był wolny.
“Dowodem winy”, zagrzmiało w jego umyśle. “Winy.”
Słyszał echo tych dwóch słów i musiał uciec na zimne powietrze, aby o nich zapomnieć. Ruszył pod latarnię i przykucnął. Nabrał w ręce nieco białego śniegu i przystawił go do twarzy. Zimno parzyło go, więc po kilku sekundach porzucił biały puch na asfalcie. Jego twarz była mokra od wody ze stopionego lodu i przesunął dłońmi po twarzy, aby dobrze oczyścić się ze szminki. Nie mógł pozwolić na to, aby ktokolwiek w katedrze dowiedział się o tym, co tu się wydarzyło. Pewnie nawet nie zmieniłoby to zbyt wiele. Musiałby opuścić swój pokój, a potem… jakoś wytrzymać do rana… no i była też chatka w Listwiance… I… Kirill wstał. Jego nogi piekły od wysiłku w Las Vegas i chyba zaczynały się zakwasy. Czy to możliwe, że poruszał się aż tak chciwie? Spojrzał na zegarek, aby spostrzec, która jest godzina. Dochodziła pierwsza w nocy. Zamierzał następnie znaleźć taksówkę, aby wrócić do domu…
A przynajmniej do katedry.
Dostrzegł dwie stojące na postoju taksówek z którego wcześniej już raz wracał dziś do katedry. Gdy ruszył w ich stronę, nie dostrzegł tego sympatycznego kierowcy, ale może to i dobrze… W obu siedziało dwóch panów, jeden wyglądał jakby zakuwal do sprawdzianu, bo rozłożył na kierownicy jakieś papiery i czytał, mając ołówek wsadzony za ucho. Kaverin ocenił, że rzeczywiście mógł coś studiować sądząc po młodym wieku. Drugi natomiast zdawał się bardzo zmęczony. Pochylał się i słuchał transmisji z meczu, którą miał puszczoną na tyle głośno, że Kaverin stojąc na zewnątrz słyszał stłumiony głos komentatora.
Kirill nie był pewny, do której taksówki skierować się, kiedy nagle dotarło do niego, że to nie ma najmniejszego znaczenia. Przerwał drugiemu mężczyźnie oglądanie rozgrywek, wsiadając na tył samochodu. Tym samym ten pierwszy mógł w spokoju dalej się uczyć… choć Kaverin nie był pewny, czy podziękowałby mu za tę wspaniałomyślność.
- Poproszę pod bibliotekę uniwersytetu technicznego - rzekł. - To przy Lermontovej.
Nie chciał, aby kierowca wiózł go o pierwszej w nocy do katedry. Już wystarczyło, że przy poprzednim wyszedł na dziwaka. Co prawda nocne wizyty w bibliotekach również nie wydawały się szczególnie normalne, ale to akurat nie przeszkadzało mu. Katedra znajdowała się niedaleko podanego przez niego punktu, więc nie będzie musiał długo spacerować w nocy po ulicach Irkucka.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:21   #124
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Mężczyzna zdawał się lekko wkurzony, ale nie na Kirilla, najwyraźniej mecz nie szedł. Wyłączył radio i zerknął na niego przez ramię
- Biblioteka… Dobra - stwierdził, po czym włączył licznik i gps’a i ruszyli.

Pogoda nieco się uspokoiła, więc przejazd ponownie zajął piętnaście minut. Kaverin wracał z innej, obcej rzeczywistości do tej normalnej… Jednak czy na pewno? Czy czasem nie przesiąkł już tym, w czym zanurzał się przez ostanie godziny?
Kwota przejazdu wyniosła znów dwadzieścia rubli. Okna w bibliotece były oczywiście spowite ciemnością, w zasadzie tak samo jak większości budynków naokoło. Tylko w niektórych mieszkaniach nadal paliły się lampki. Było bardzo zimno, ale Kirill przez alkohol i powoli schodzące rozgrzanie ciała jeszcze tego nie czuł.
- Dziękuję - rzekł oszczędnie i zapłacił.
Wyszedł na zewnątrz i czekał, aż mężczyzna odjedzie. Nie trwało to długo. Po chwili już pozostawił Kirilla w samotności. Wysadził go po niewłaściwej stronie ulicy, jednak nie mógł inaczej, gdyż dostępu do drugiej blokowały barierki oraz wiata przejścia podziemnego. Dalej znajdował się duży plac oraz znajdujący się za nim prostokątny budynek. Kirill jedynie zerknął na niego, po czym ruszył w stronę centrum handlowego i Subwaya. Za nim był teren zielony, a jeszcze dalej… katedra.
Było tak cicho i spokojnie. Czysto i niewinnie. Szedł powoli, słuchając chrzęstu śniegu pod jego podeszwami. Zapadał się w białym puchu, a także… w sobie. Miał wrażenie, że tam gdzieś w jego głowie znajdowała się bomba i choć na razie ją ignorował… to wcale nie znikała. Wręcz przeciwnie. Rosła z każdą sekundą i była jeszcze polewana oliwą. Oliwą o zapachu lilii... Wnet poczuł, że nie może zaczerpnąć oddechu i przystanął na chwilę. Otworzył usta, czerpiąc przez nie lodowate powietrze, a następnie ruszył dalej. Ku katedrze. Nawet nie miał prawa płakać. Nie był żadną ofiarą…
Bez problemu, po dłuższej chwili znalazł się na terenie katedry, która o tej godzinie była zamknięta na trzy spusty. Ruszył przez podwórze do plebani. Drzwi były zamknięte, ale miał klucz, więc to była najlepsza okazja, aby z niego skorzystać. Wszystkie okna budynku były spowite w mroku. Najwidoczniej Ivan i pozostali mieszkańcy już poszli spać, jak na pobożnych ludzi przystało.
“Jesteś pijany, ale wejdziesz tam cicho i dyskretnie. Nie obijając się o ściany”, mówił do siebie to i inne podobne rzeczy. Wszedł do środka i schował klucz z powrotem do kieszeni płaszcza. Odwiesił go i wyjął komórkę. Włączył latarkę, aby móc bez żadnych problemów dojść z powrotem do swojego pokoju. Nie chciał jednak włączać świateł, bo to mogłoby kogoś obudzić. Ruszył przed siebie, uważnie stawiając każdy kolejny krok.
Mimo, że szedł powoli i uważnie, to jednak kiedy musiał zakręcić, wpadł ramieniem na róg. Nie narobił jednak zbyt wiele hałasu i mógł spokojnie podążać dalej, prosto do swojej małej pieczary. Mógł się w niej zaszyć i pozwolić sobie na to, aby dotarło do niego co się wydarzyło tego wieczoru, o ile oczywiście już tego nie pojął. Nikt się nie obudził i Kirill dostał się do drzwi swojego pokoju.
Wszedł do niego. Pierwsze, co zrobił, to upewnił się, że na pewno zamknął drzwi. Następnie… spojrzał na drzwi od łazienki. Miał zamiar ruszyć do niej i wykąpać się, ale był zbyt zmęczony. Zrobił kilka niepewnych kroków przed siebie i padł na łóżko. Było takie miękkie i przyjemne… Poruszył głowę, aby położyć ją na prawym policzku. Z jakiegoś powodu, którego teraz nie pamiętał… nie chciał spoczywać na lewym. Następnie zamknął oczy. Tylko na chwilę. Musiał jeszcze rozebrać się. Ale było tak przyjemnie. Dwa razy mrugnął i stracił przytomność. Zasnął, nie wiedząc nawet kiedy.

Rozbudziło go natarczywe pukanie do drzwi. Kiedy jakimś cudem otworzył oczy i odzyskał świadomość, zorientował się, że na zewnątrz nadal było ciemno, a jego nieco bolała głowa. Nie miał pojęcia co się działo i czemu ktoś zakłócał mu spokój o takiej porze
- Proszę księdza? Halo… - rozpoznał głos tutejszej gosposi. Zdawała się z jakiegoś powodu bardzo napięta i zdenerwowana, ale trzymała na wodzy te emocje. Gdy Kaverin zerknął na telefon, wyświetlacz zdradził mu, że było tuż przed szóstą.
Kirill dosłownie spadł z łóżka na podłogę. Cały jego lewy bok zabolał go mocno i chyba tylko dzięki temu był w stanie dobrze rozbudzić się. A przynajmniej w ogóle otworzyć oczy. Cicho jęknął. Odkrył, że wciąż był pijany. Minęło tylko pięć godzin snu. Teraz jednak czuł ogromne pragnienie i na dodatek głowa zaczęła go boleć. Przyszło mu do głowy, że cieszył się z powodu ciemności, bo pewnie miałby światłowstręt, gdyby obudził się za dnia.
- Ja… jestem chory, dobra kobieto - wychrypiał. - I jest noc. Idź męczyć kogoś… To znaczy… czy ktoś inny może… - zakaszlał. - Ktoś inny może się tym zająć?
Pukanie ustało
- Ja rozumiem proszę księdza, że jest bardzo wcześnie, ale ten chłopiec dobija się do plebanii już od pół godziny i aż i mnie obudził. Jak zapytałam co się dzieje, to rozpłakał się i poprosił o księdza - powiedziała napiętym tonem.
- Mam go odprawić? - zapytała zirytowana.
- Nie - warknął. - Wszystkie dzieci boże są na litość boską - pomasował skroń. - Wpuść go, jeśli to możliwe, moja pani, do tego pomieszczenia szkółki niedzielnej. Będę tam za pół godziny. Poinformuj go, że przybędę tak szybko, jak to możliwe - dodał, po czym z trudem wstał i ruszył do łazienki. Odkrył, że miał na sobie śmierdzącą, przepoconą koszulę i spodnie. Czy naprawdę spał w nich całą noc? No… w sumie nie całą. Niestety. Pozbył się ubrań i wszedł pod prysznic. Puścił bardzo ciepłą wodę, choć zazwyczaj kąpał się w zimnej. Z trudem wmasował szampon we włosy i płyn w ciało. Następnie spłukał się. Czuł się o niebo lepiej. W międzyczasie ugasił pragnienie prosto ze słuchawki prysznicowej, choć pewnie nie było to najbardziej higieniczne źródło wody. Jednak sprawdziło się w zupełności. Czuł okropny posmak w ustach, jednak spłukał go wraz z pastą do zębów. Przynajmniej nie czuł ochoty, by wymiotować. Następnie przejrzał się w lustrze, aby sprawdzić, jak wyglądał.
Zdecydowanie potrzebował więcej snu. Jego oczy były bardziej podkrążone niż zwykle, a w ich kącikach dostrzegł czerwone pajączki, przyozdabiające białka. Poza tym nie było żadnych innych urozmaiceń, poza jednym, wyraźnym drapnięciem na prawym barku. Kiedy Kira mu je zafundowała? A może zrobił je sobie przez sen? Nie miał pojęcia…
Westchnął i wrócił do głównego pomieszczenia. Pomyślał, że musiał być naprawdę specjalnym gościem Ivana, skoro ten dał mu taki luksusowy pokój. To znaczy nic w nim nie było szczególnej jakości, jednak posiadał dostęp do własnej łazienki, a nie była to wcale oczywista rzecz na plebani. Otworzył szafę. Założył bieliznę, na to podkoszulek i cienkie, materiałowe spodnie. Następnie narzucił sutannę. Kiedy upewnił się, że wyglądał w miarę w porządku, usiadł na chwilę na łóżku. Jego myśli zaczęły krążyć wokół tego, co działo się wczoraj… Ale na szczęście mógł rozproszyć się czymś. Tyle że to była wizyta, jak spodziewał się, Mishy. A ona mogła ciągnąć za sobą… najróżniejszego rodzaju rzeczy. Czy zrobił Kirze jakąś trwałą krzywdę…? Dobry Boże… Wstał i pospieszył do wspomnianego wcześniej pokoju, w którym młodzież próbowała czegoś nauczyć się, korzystając z pomocy osób posiadających niewiele większą wiedzę od nich .
Zastał tam, jak dobrze zgadywał, Mishę. Chłopak siedział przygarbiony na krześle i w dłoniach miał kubek. Na ten widok gula urosła w przełyku Kaverina, której nie potrafił przełknąć. Gosposia stała obok niego z założonymi rękami i gdy Kaverin wszedł do pomieszczenia, zerknęła na chłopca
- No już przyszedł. Porozmawiajcie sobie - powiedziała i wyszła z pomieszczenia. Misha wyglądał gorzej niż on… Miał podkrążone i zapuchnięte oczy, dodatkowo był blady jak ściana. Wydawał się całkowicie wymęczony. Poderwał głowę i spojrzał na Kirilla. Misha poderwał się i prawie wylał herbatę z naczynia. Odstawił je na stół, po czym w dwóch susach znalazł się przy Kaverinie i przytulił się do niego, szukając kontaktu.
- Pomocy… - powiedział rozedrgany.

Nie.
Nie powinieneś mnie dotykać. Jestem brudny, nieczysty i zły. To ciało skrzywdziło twoją siostrę. Jak możesz tak po prostu przytulać się do niego? Dlaczego nie skrzywiłeś się i nie odskoczyłeś błyskawicznie po dotknięciu go? Czy nie masz za grosz intuicji? Dlaczego… dlaczego przyszedłeś? Po to, aby mnie torturować?
- Co się stało? - Kirill zapytał zbolałym głosem.
Zastygł w kompletnym bezruchu, jak gdyby nie mógł poruszyć żadnym mięśniem. Szkoda, że o północy nie cierpiał na tę samą przypadłość. W jego głowie pojawiły się urywki i obrazy tego, co miało miejsce… Zrobiło mu się niedobrze. Miał wrażenie, że był zamknięty w pułapce, z której nie było wyjścia. A ta właśnie stała w płomieniach…
Misha pociągnął nosem i odsunął się trochę. Nie było w jego gestach ani krztyny złych intencji, on naprawdę poszukiwał pomocy
- Kira… Ona… Coś jej się stało… Ja nie wiem do kogo miałem się zwrócić. Przywieziono ją z pracy, ale coś jest nie tak. Zachowywała się… dziwnie i bardzo źle się czuła… Ja się martwię, powiedziała, że mam jej nie zabierać do szpitala, ale potem zaczęła krzyczeć na coś czego nie ma w pokoju i … Ja przepraszam, ale ja nie wiedziałem kto inny mógłby pomóc… Jesteś księdzem, czy możesz coś zrobić? - chłopiec szczerze martwił się o siostrę. Jedyną winą Kaverina było, że powiedział mu gdzie się szukać i że sprawił, że to dziecko obdarzyło go zaufaniem i szacunkiem, gdy się wczoraj poznali.
- Słodki Jezu… o której przywieziono ją z pracy? - Kirill zaczął masować oczy. - Czy tylko… no wiesz, czy tylko źle się czuje? Nie jest ranna ani nic? Co jej dolega…? - zapytał. Z każdym kolejnym pytaniem zaczął zastanawiać się… czy chce poznać na nie odpowiedź. Chyba nie. Dlaczego więc… wciąż pytał. - Co dokładnie krzyczała na tę nieistniejącą rzecz? Proszę, wytłumacz mi i napij się herbaty. Oboje napijemy się herbaty - dodał i usiadł na krześle. - Chyba że nie ma herbaty… bo masz ją tylko w kubku? Pomyślałem, że może ta miła pani zaparzyła cały dzbanek. Lubisz herbatę, Misha? Moja ulubiona… moja ulubiona to… - wypowiadał te wszystkie słowa na jednym wdechu. Na samym końcu jego głos drżał tak mocno, że nie mógł już w ogóle mówić.
Misha wziął znów kubek i odsunął się, żeby usiąść. Ręce mu się strasznie trzęsły
- Nie mogę tu długo być, muszę do niej wrócić, boję się, że sobie coś zrobi. Na razie… Na razie jest bezpieczna… Ale nie ma mnie w domu od półtorej godziny - powiedział napiętym głosem
- Przywieźli ją tuż przed piątą. Chodziła po ścianach i mówiła o jakichś kolorach. I zachowywała się głośno. Pomogłem jej wejść do domu. A ona zaczęła krzyczeć. I mówiła, że mają jej dać spokój i że nie chce słuchać i potem zaczęła opowiadać jakieś dziwne rzeczy. Ale takie całkiem dzikie rzeczy, nie jak zwykle… Ja nie wiem… Potem wymiotowała i się śmiała. Położyła się spać pod prysznicem… To ją przykułem kajdanką do rurki. Żeby… żeby nie mogła nigdzie stamtąd odejść… - napił się herbaty. Tymczasem Kirill dostrzegł mały dzbanek na stole.
- Ona… Ona… ja nie wiem… Może ją za coś znowu ukarali? Czasem tak było, ale… Bo Kira… Ona pracuje w takim złym miejscu. Bardzo nie chciała, żebyś o tym wiedział… Ale proszę, pomóż mi… Nie mamy żadnych przyjaciół… Ja nie wiem co mam robić, krzyczała na mnie… - powiedział i się rozpłakał. Chyba był mocno wstrząśnięty stanem siostry.
Opowieść Mishy po części przeraziła Kirilla, a po części… zainteresowała. Co mogło dziać się z kobietą? Czy zwariowała po tym, co się wydarzyło? Przecież… przecież nie był aż tak brutalny, bo roztrzaskać jej psychikę. Czyż nie…?
- Poczekaj jeszcze chwilkę - mruknął Kaverin. - Wrócę dosłownie za dziesięć minut.
Misha pokiwał głową pełen nadziei. Zamierzał poczekać jeszcze tę chwilę, jeśli to oznaczało, że Kirill naprawdę im pomoże.
Wyszedł z pomieszczenia i szedł prosto, aż napotkał schody prowadzące na wyższe piętro. Ruszył po nich i usiadł na którymś stopniu. Zamknął oczy i zaczął miarowo oddychać. Musiał uspokoić się. Musiał to wszystko naprawić.
Musiał cofnąć czas.
Na schodach był zupełnie sam, plebania nadal pogrążona była we śnie, zapewne nawet gospodyni wróciła do siebie i ponownie poszła spać. Słyszał podwyższone i silne bicie swojego serca. Piszczało mu też w uszach. W jakim stopniu tak naprawdę przyczynił się do obecnego stanu Kiry? Co się z nią stało? Te pytania cały czas chodziły mu po głowie i nie dawały spokoju.
Kaverin nie czuł się wcale odpowiedzialnym dorosłym. Nie chciał stanąć twarzą w twarz z kobietą, którą skrzywdził. Ani z nią, ani z konsekwencjami swoich czynów. Czuł się jednym wielkich tchórzem, a to, jak Misha upatrywał ratunku w kacie… to było najgorsze. Kirill czuł w środku jedną wielką toksynę. Wylewała się z niego strumieniami. Brała się… kto wie skąd. Z duszy, z umysłu… to i tak nie miało znaczenia. Był jednym, wielkim gównem. Czuł łzy spływające po twarzy. Właśnie tego obawiał się. Jeżeli zaczną płynąć pierwsze… to nie da rady ich powstrzymać. Przystawił rękę do twarzy, ale było za późno. Tama została przełamana. Cicho szlochał, wspominając te wszystkie rzeczy, których dopuścił się. To, jak rozlał na nią wino. To jak wziął ją, przylgnąwszy do niej całym ciałem. A zakończył, podrywając ją na kolana. I na samym końcu znowu polał ją whiskey i podszedł, aby zdjąć skórzany pasek, którym omotał jej szyję. To, jak… to, jak…
Kirill musiał postarać się i cofnąć czas nie o kilkanaście minut, ale o kilka godzin. A potem wyjechać z Irkucka czym prędzej. Musiał to uczynić, albo umrzeć, próbując. I tak właściwie… liczył na to, że właśnie to wydarzy się i jego żywot dobiegnie końca.

Poczuł jak przez jego ciało zaczęło przemierzać gorąco. Elektryczny impuls pulsował w równym rytmie z jego sercem. Czuł to. Moc Megreza nie zdradziła go. Już za moment cofnie się… Otuliła go jasność, kiedy jego włosy zabłyszczały na srebrno. Jego oczy przepełniło teraz złoto. Świat naokoło zakrzywił się, po czym nagle rozpadł. Kaverin poczuł się jakby skoczył z trampoliny do wody i właśnie był w tym nieważkim stanie pomiędzy…

- Pan zapewne po płaszcz, przed wyjściem polecam jednak odwiedzić łazienkę - odezwał się stojący przed nim szatniarz, czekając aż Kirill poda mu pieniądze i numerek. Nie udało się. Nie tyle ile chciał. Cofnął się co prawda o godziny, ale nie tyle ile chciał… Zakręciło mu się w głowie i poczuł się porażająco zmęczony, a mimo to, nie zdołał cofnąć się tyle ile chciał…
- Do jasnej cholery - warknął Kaverin. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę łazienki.
Wszedł do niej i ruszył prosto do jednej z kabin. Zamknął się w niej i z całych sił przyczepił paznokcie do czaszki. Niewystarczająco. Musiał dać z siebie więcej. Dużo więcej… Znów zaczął płakać, kiedy uświadomił sobie, że wciąż był brudny… tyle że teraz wydzieliny na jego ciele były świeże. To był jeden wielki koszmar. Cofnął się w czasie nie na tyle, aby cokolwiek zmienić… a jedynie wbić sobie nóż w serce.
- Jeszcze raz - szepnął do siebie. - Jeszcze raz.
O godzinę… chociażby o godzinę… Musiał dać radę… Nie było… nie było innej opcji…
Zmuszał się i poczuł ból. Ponownie przeszyło go gorąco i elektryczny dreszcz, jednak… To nic nie dało, bo zgasły tak szybko jak się zapaliły. Nic z tego. I tak już użył swej mocy dość mocno. Wcześniej przecież nigdy nie potrzebował cofać się aż tyle. Dla jego organizmu to i tak było już za wiele. Ale czy na pewno nie mógł nic zrobić? Kira wróciła do domu przed piątą… Może mógł jej mimo wszystko pomóc, chroniąc ją przed tym co nastąpiło, gdy tak dramatycznie wyszedł?
Może byłby w stanie cokolwiek naprawić, gdyby nie był takim masywnym śmieciem. Jedyne, co mógł robić, to cofać czas i patrzeć na to, jak po raz kolejny wszystko zepsuje, tylko w inny sposób. Alternatywnie nie zrobi coś złego, ale jemu przydarzy się krzywda. Życie było grą, którą przegrał już w dzieciństwie i od tego czasu jedynie wpatrywał się w tablicę z ogłoszonymi wynikami. Przetarł nos i ruszył do umywalki. Umył całą swoją twarz. Tak dokładnie, jak tylko był w stanie. Następnie skoncentrował się na swojej aurze. Ile już było w nim Kaverina, a ile pozostało czarnowłosego rockmana?
Nadal był przesycony zapachem duszy czarnowłosego, choć użycie mocy Megreza zapewne skróciło efekt działania i za jakiś czas znów będzie miał swój. To jednak nie była ta chwila. Zdołał za to zmyć szminkę Kiry z twarzy.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:22   #125
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
To znaczyło, że wciąż zobaczy go, jako tamtego mężczyznę. Kirill planował wejść jak on i zabrać ją w nocy do katedry, aby… aby… Pokręcił głową. Co mógłby zrobić, żeby naprawić to, co uczynił? Wepchnąć ją pod prysznic i dać kostkę mydła?
Wyszedł z łazienki i ruszył po schodach z powrotem do sekcji VIP. Chciał sprawdzić, czy Kira wciąż znajdowała się w tamtym pokoju.
Kiedy szedł korytarzem, dostrzegł, że drzwi pokoju, w którym zabawiali się z Irbis były szeroko otwarte i kręciły się tam jakieś kobiety. Natomiast gdy był na wysokości biura Anny, dosłyszał podniesiony głos
- Co to znaczy ‘Przepraszam, ale wyszedł. Zaskoczył mnie’?! Ile ty masz lat dziewczyno?! To nie jest przedszkole, w którym coś takiego przechodzi płazem? Słyszysz mnie?! Serafin nie będzie zachwycony, że stracił przez ciebie potencjalnego klienta, bo jaśnie księżniczkę trochę pobolało. Anal to nie jest koniec świata, a to że nie przywykłaś, to twój pieprzony problem. Słyszysz? Straciliśmy przez ciebie klienta. Zapłacisz za to… - warczała Anna.
- Przepraszam, naprawdę. Ja nie wiem co się stało. To nie tak… Ja to odrobię, proszę, nie mów Serafinowi… - Kira płakała i błagała przez łzy.
Kirilla aż zamurowało. Jeżeli słowa mogły uderzać w policzek, to dostał już nieskończoną ilość razy. Kompletnie nie spodziewał się czegoś takiego… Czuł złość, ale głównie smutek i nawet ciche przerażenie. Stanął w drzwiach pokoju Anny, tak że kobieta musiała go zauważyć. Następnie wszedł do środka i chwycił dłoń Kiry.
- Pan Yuri?! - odezwała się zatkana jego widokiem Anna. Blondynka stała przy fotelu, ubrana jedynie w kusy, jedwabny, biały szlafrok. Była na boso.
Pociągnął zapłakaną kobietę w stronę korytarza, jak gdyby jeszcze z nią nie skończył, a jedynie wyszedł na moment do toalety. Nie wypowiedział do Anny ani słowa. W ogóle nie odezwał się. Chciał znaleźć się z Kirą znowu sam na miejscu zbrodni.
Gdy weszli do pokoju, w którym się zabawiali, kobiety przebywające w środku spojrzały na niego, przerywając prace porządkowe, pokój był jednak nadal w takim nieładzie w jakim go zostawili. Kobiety najwidoczniej dopiero zaczynały.
- O cholera… - mruknęła tylko jedna, po czym w trybie błyskawicznym opuściły pokój. Irbis drżała, ale nie wyszarpnęła mu się. Wyglądała na przerażoną i zdruzgotaną, ale nie tym co jej zrobił. Nie… To nie jego ona tak panicznie się bała.
Poprowadził ją na kanapę. Usiadł na czarnej skórze, a Kirze kazał położyć się bokiem. Nic nie powiedział, jednak jego ręce odpowiednio ułożyły ciało kobiety. Miała lekko podkulone nogi, natomiast jej głowa spoczywała na jego udach. Teraz, kiedy ją widział, czuł się z jakiegoś dziwnego powodu spokojniejszy. Mimo że Kira była w nienajlepszym stanie. Ale nie zaskoczyło go to, a więc nie sparaliżowało. Delikatnie zaczął głaskać ją po włosach. Jego ruchy były czułe i spokojne. Chciał, aby uspokoiła się. Bo jeżeli jej to się uda… to może i Kaverin odnajdzie w sobie choć trochę spokoju ducha.
Kira leżała tak, jak polecił jej się położyć. Płakała jeszcze chwilę, ale zaraz zasłoniła twarz dłońmi i otarła łzy z oczu. Jej niebieski makijaż był teraz w jeszcze gorszym stanie, rozmazany w bardzo artystyczny, niemal piękny sposób w stronę jej skroni. Oddychała głębiej
- Przepraszam. To nie powinno było tak wyglądać. Tutaj… Bardzo ostro ocenia się nasze osiągnięcia i porażki - powiedziała szeptem, bo jej głos był słaby. Uspokoiła się i spróbowała podnieść by usiąść i zwrócić w jego stronę. W tym czasie na korytarzu przed pokojem zrobiło się jakieś zamieszanie. Rozległo się pukanie do drzwi, chwila pauzy, po czym do pomieszczenia zajrzała Anna
- Przepraszam że przeszkadzam. Poprosze pana później do mojego gabinetu, nim pan wyjdzie… - kobieta zdawała się napięta niczym cięciwa łuku, mimo to wykrzesała z siebie uśmiech i znów wyszła, zamykając drzwi.
To było zaskakujące i nieprzyjemne. Kirill nie chciał widzieć jej ani w tej chwili, ani w ogóle. Nie mógł jednak jej w żaden sposób potępić, nie była wcale gorsza od niego. Ona sprzedawała, on świadomie kupił… Oboje byli trybikami w tym samym mechanizmie.
Kaverin spojrzał na twarz kobiety. Zastanawiał się, czy nie odezwać się do niej. Miał wrażenie, że aby kompletnie zostawić tę sprawę za sobą i choć po części uporać się z poczuciem winy… powinien wyjawić jej prawdę. Tylko czy to była odpowiednia chwila? Doszedł do wniosku, że w tym przypadku… nigdy nie będzie dobrego czasu.
- To nie ty powinnaś przepraszać - szepnął. Jego głos zabrzmiał ciężej, niż go zapamiętała. - Witaj, Kiro.
Blondynka otworzyła szerzej oczy w szczerym szoku. Siedząc przy nim cofnęła się odrobinę w tył. Zacisnęła dłonie w pięści i pokręciła głową, jakby chciała zanegować to co usłyszała. Zadrżały jej ramiona, a brwi wygięły się w smutne łuki
- Nie… Co…? - przechyliła głowę, wyraźnie słuchając istotek. A jednak… Podniosła rękę w panicznym ruchu i przytknęła mu ją do twarzy. Przesuwała nią szybko, powtarzając te ruchy, które robiła na cmentarzu. W jej oczach pojawiły się kolejne łzy, kiedy podniosła się z sofy, cofnęła się, ale potknęła o niski stolik, który nieco przesunięto i wylądowała na nim pośladkami, a łokciami na podłodze. Pewnie, gdyby nie zamortyzowała tak upadku, rozbiłaby sobie głowę. Zacisnęła powieki. Szlafrok jej się rozplątał. Była pod nim całkowicie naga. Przekręciła się i zasłoniła połą stroju. Wyglądała jakby ktoś zabił coś w niej.
- Skąd… Jak… Mnie znalazłeś? - zapytała w szoku, dławiąc się głosem. Ręce jej się trzęsły, kiedy podnosiła się. Zdarła sobie łokcie przy tym upadku. Objęła się rękami. Zranił jej uczucia, tylko nie było jeszcze jasne w jaki dokładnie sposób.
Kirill zamknął oczy z całych sił. Oddychał głośno przez usta. Następnie nieznacznie rozwarł powieki. Cicho westchnął. Miał wrażenie, że powietrze, które opuściło jego płuca, było toksyczne.
- Po naszym spotkaniu wróciłem do domu - wyjaśnił. - Zasnąłem, a w śnie zobaczyłem ciebie. W kilku postaciach. Najpierw jako irbisa pachnącego liliami. Podążał za tobą drapieżnik. Następnie zmieniła się sceneria i byłaś człowiekiem. Miałaś ręce całe we krwi. Powiedziałaś, że nie mogłaś nic zrobić, bo on by ci nie pozwolił. Właściciel lokalu, który jest wściekły. Wie, że tu jestem i… prosiłaś, żebym ci pomógł - zwiesił głowę. - A potem podałaś nazwę lokalu i nawet dodałaś, że to obok kina. Więc przyjechałem. A potem… potem ubrałem się w płaszcz demona i stałem się kolejnym mieszkańcem piekła - szepnął cicho.
Kira w międzyczasie jego słów podniosła się i usiadła znowu na sofie
- Ale… ale jak… Czemu cię nie słyszę… Znaczy… - wyciągnęła rękę i palcami dotknęła jego ramienia
- Czuję, że to ty… Słyszę, że to ty… Ale… tak jakby to nie ty… - powiedziała i przełknęła ślinę. Musiała mówić o podmianie duszy, której dokonał, nie rozumiejąc jej.
- To miałem na myśli, mówiąc, że ubrałem się w płaszcz demona - rzekł. - Znalazłem przypadkowego mężczyznę i wziąłem jego stworzenia, a swoje mu oddałem. Mam na myśli te, które podszeptują ci te wszystkie rzeczy… Chciałem, żebyś mnie nie rozpoznała i nigdy nie dowiedziała się o tym, że to ja. I… i tak by to właśnie było, ale potem odkryłem, że za bardzo cię zniszczyłem - szepnął. - Przepraszam. To cud, że nie brzydzisz się mnie dotykać… - mruknął.
Kira milczała chwilę, trawiąc coś w sobie.
- Ty się ubrałeś w strój demona, ja trzy razy w tygodniu udaję, że jestem aniołem… Wygląda na to, że mimo to jesteśmy podobni. Jestem naiwna Kirillu. Myślę sobie, że coś nas połączyło, gdy się poznaliśmy… - znów zamilkła chwilę
- Ale chociaż zaspokoiłam twoje potrzeby… - dodała nagle, jakby starała się znaleźć jakiś pozytyw w tym wszystkim. Była głupia? Szalona? Nie, może po prostu bardzo jej na nim zależało, mimo, że ledwo się poznali…
Na twarzy Kirilla pojawił się dziwny grymas. To była jedna wielka groteska.
- Ale w taki sposób? Potraktowałem cię, jak przedmiot. Najgorsze, że…
Nagle zamilkł w pół zdania. Dopiero teraz coś sobie uświadomił, mimo że tak naprawdę… wiedział to od samego początku. Dlatego czuł się aż tak okropnie. Jego oczy otworzyły się szerzej, tak jak przed chwilą Kiry. Zastygł w bezruchu, spoglądając na obraz anioła, który wisiał nad szezlongiem. Jednak nie patrzył na niego. Nie tak naprawdę. Jego umysł zaciął się, niczym wadliwy komputer.
Kira zawahała się, ale najpierw sięgnęła po jego dłoń. Po czym skrzywiła się i bez najmniejszego słowa ostrzeżenia usiadła mu na kolanach. Nie tak jak wtedy… Teraz bokiem. Oparła się bokiem o jego klatkę piersiową i opuściła głowę na jego ramię. Jeśli to go nie wróci na ziemię, nie miała innych pomysłów.
- Ja… ja zrobiłem dokładnie to samo, co on - szepnął. - Od momentu… - zaczął zastanawiać się. - Odkąd czerpałem przyjemność z twoich ust aż do samego końca. Wszystko po kolei, choć w nieco innej scenerii. I inne rzeczy działy się przed i inne po...
Poczuł, że po jego twarzy znów zaczęły płynąć łzy. Uśmiechnął się przez nie.
- Dobry boże… spełnił się mój najgorszy koszmar. Ja naprawdę jestem taki, jak on. Nawet mi powiedział… - zawiesił głos, powoli powracając do stanu umysłowej nieważkości.
Blondynka nadal lekko drżała, ale przewalczyła to i podniosła rękę, by dotknąć go w policzek. Wtedy natrafiła na łzy i zaraz mu je otarła, choć sama uroniła kilka, po pierwsze zaszokowana całym zajściem, po drugie nad jego losem
- S… Spokojnie. No już… Nie jesteś nim… - powiedziała, pocieszając go. Zupełnie tak jakby dodanie mu otuchy miało dodać sił i jej.
- Powiedział mi, że nawet jeśli będę mieć wystarczająco odwagi, aby zbliżyć się do kogokolwiek… to on zawsze będzie w mojej głowie. I miał rację - zakrztusił się śliną. Spojrzał prosto w jej oczy. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że nie mógł przecież nawiązać z nią kontaktu wzrokowego, więc mocniej chwycił jej dłoń. - To piękne, jak za każdym razem, kiedy zrobię coś złego, potrafię obrócić to wszystko tak, aby wypaść na największą ofiarę sytuacji. Ale nie chcę tego. Da… Ten człowiek… On mnie do tego nie zmusił. To byłem ja i moja świadoma decyzja i ponoszę za nią pełną odpowiedzialność - westchnął. - Zasługujesz na znacznie lepsze traktowanie i przykro mi. Z tego, co rozumiem, to byłem gorszy, niż wszyscy twoi poprzedni… klienci? - wymówił to słowo nieco dziwnym tonem.
- Nie. Zdarzali się dużo gorsi. Po prostu, nie przywykłam… Znaczy… Zwykle stawiam granicę w tym miejscu i nie pozwalam na to co zrobiłeś, ale mnie poniosło gdy działo się to wszystko między nami - powiedziała trochę napiętym tonem. Wstydziła się?
- Nie jesteś tym człowiekiem. Napiętnował cię, to prawda, ale ty to ty. Zrobiłeś co zrobiłeś. Nie płacz nad rozlanym mlekiem. Pytanie co zrobisz teraz. Albo za chwilę… - powiedziała rozsądnie. Naprawdę starała się go pocieszyć. Mimo że drżała, zapewne od stresu i zmęczenia… Może też od chłodu? W końcu nie miała za wiele na sobie. Podniosła dłoń i przeczesała mu włosy, po czym pogłaskała go po policzku. Uniosła głowę i oparła czoło o jego policzek.
Kirill uśmiechnął się niepewnie… Czy to możliwe… że mogło mu to zostać wybaczone? Nie mógł uwierzyć w to. Zupełnie tak, jak gdyby Kira miała zaraz wybuchnąć płaczem, krzyknąć, że żartowała i wyskoczyć prosto przez okno ukryte za kotarą. Aby roztrzaskać się na głównej scenie. Jakie by to było ironiczne.
- W ogóle… jak to możliwe, że zaczęłaś tu pracować? Nie jesteś jak jedna z tych pustych dziewczyn. Słyszałem ich rozmowę w szatni. Jedyne, czego pragnęły, to aby spojrzał na nie Cherubin czy jakiś inny Serafin - mruknął.
Kiedy Kirill wspomniał te dwa imiona, ciało Kiry napięło się
- Nie mogę o tym tu mówić - powiedziała
- Nie jesteśmy podsłuchiwani, ale… Ale wolę o tym nie mówić… To jest piekło, nie wywołuj z niego demonów, bo jeszcze przyjdą - powiedziała, a napięcie w jej głosie wyraziło, że czy to o Serafinie, czy o Cherubinie, obawiała się ich obu. Przesunęła palcami po jego policzkach, sprawdzając czy nadal płakał, czy już przestał. Jego twarz wciąż była mokra, ale teraz czuł się już nieco spokojniej.
- Czy mogę z tobą w takim razie wyjść? - zapytał. - Kira, nie chcę, żebyś musiała tego znosić. Nie musisz. Pojedziemy po Mishę i opuścimy Irkuck jeszcze dzisiaj. Pieprzyć Listwiankę i inne głupie rytuały smutku. Nie będę w stanie zostawić cię w tym mieście z myślą, komu dzisiaj sprawiałaś przyjemność. Nie mówię, że zakochałem się, ale jesteś dla mnie ważną osobą… - rzekł.
Kira spięła się nieco
- Chcę… Zabierz mnie stąd… Ale… Ale boję się, że on mnie znajdzie… Ja wiszę mu pieniądze… Dużo pieniędzy… - powiedziała szeptem prosto do jego ucha
- A on.. On potrafi zrobić… On jest jak twój oprawca. To ten sam typ człowieka… - powiedziała i odsunęła się w tył, znów mając twarz przed jego twarzą. Dalej głaskała go po policzku.
- Nie ty mu wisisz pieniądze, lecz Kira. Ewentualnie Irbis. A te kobiety umrą, kiedy przekroczysz ten próg - spojrzał na drzwi. - A na ich miejscu narodzi się nowa. Nie chcę być tutaj ani chwili dłużej. Czy ktoś będzie nas zatrzymywał? - zapytał mężczyzna. - Gdybyśmy po prostu wyszli? Anna chciała, żebym z nią rozmawiał, ale mam ochotę ją zwyczajnie zignorować.
Kira zastanawiała się.
- Ale musiałabym się ubrać, przecież nie wyjdę tak… A Anna… Nie wiem, co się stanie jeśli ją zignorujesz… Może to dobre rozwiązanie, ale może być równie złe… To nie są uczciwi ludzie Kirillu, to jest mafia - powiedziała i przełknęła ciężko ślinę.
- Grozili mi, że skrzywdzą Mishę… - powiedziała i przekręciła głowę na bok, znów zadrżała.
- Jeżeli co zrobisz? - zapytał Kirill. Spoglądał na nią uważnie… i ze współczuciem. Cichy głos mówił mu, że Kira sama się w to wpakowała. Choć w sumie nie wiedział, jak wyglądały początki jej zatrudnienia. Może nie zapukała tutaj, z uśmiechem pytając o wolny etat.
- Jeżeli nie będę dla nich pracować… - powiedziała i zatopiła się w jakimś wspomnieniu, po czym przygryzła wargę
- Moi rodzice mieli długi. Zajęto nam wszystko. Ja nie chciałam, żeby mój brat trafił do sierocińca… - powiedziała i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać
- Chodźmy… Chodźmy stąd… - poprosiła go nagle, zmieniając temat. Nie chciała o tym wyraźnie tutaj rozmawiać. Podniosła się nieco niezdarnie próbując zejść mu z kolan.
Kirill nachylił się, aby pocałować ją w policzek. Następnie mocniej ścisnął jej dłoń.
- Zachowuj się normalnie. I pocałuj mnie, bo zdążyłem zetrzeć z siebie ślady szminki, a chcę przekonać Annę, że zasługujesz na najwyższa ocenę. Chyba że… nie chcesz, to zrozumiem - mruknął. - Spotkamy się przy kinie? - zaproponował.
Kira zwróciła głowę w jego stronę
- Może być przy kinie - powiedziała, po czym przechyliła głowę do przodu i złożyła mu na ustach dość mocny pocałunek. Może w podzięce, może w emocjach, a może po to, by dobrze odcisnąć na nim ponownie swoją szminkę… A może wszystko to co powyżej naraz. Westchnęła i odsunęła się. Wstała i poprawiła szlafrok.
- Pójdę przodem, ubrać się i zebrać rzeczy. Widzimy się przy kinie… - powiedziała i uśmiechnęła się smutno, ale szczerze. Po czym wyszła z pomieszczenia.
Kirill zamknął oczy i przesunął dłonią po twarzy. W co on się właśnie wpakował? Jak mógł walczyć z całą mafią? Swoją drogą… przypomniał sobie swoje naiwne pytanie, czy powinien obawiać tego typu organizacji. Anna zapewniła go, że to nie film. Teraz chciało mu się śmiać. Tak właściwie… naprawdę zdołała go przekonać, że wszystko z tym miejscem jest w porządku. Choć z drugiej strony on był bardzo skłonny uwierzyć w każde jej słowo z powodu wybrzuszenia w bokserkach.
Wyciągnął telefon i zaczął pisać wiadomość.
“Przylecisz do Irkucka? Myślę… że mogę cię potrzebować. KK.”
Następnie usunął podpis. Nie chciał być kojarzony z Kościołem Konsumentów, a Noel miał jego numer telefonu w kontaktach.
Wstał i ruszył w stronę gabinetu Anny. Jednocześnie rozpiął rozporek i kilka górnych guzików koszuli.
Na korytarzu już nie widział Kiry, musiała skryć się w pomieszczeniu, gdzie anielice przebierały się i szykowały. Gdy ruszył w stronę gabinetu Anny, jego drzwi były zamknięte. Kiedy zapukał, otworzyły się. Kobieta stała przed nimi i popatrzyła na niego uważnie od głowy do rozpiętego rozporka i z powrotem
- Proszę… - powiedziała, zapraszając go spokojnie do środka, po czym… Wyszła, zamykając za sobą drzwi. Kaverin w pierwszej sekundzie nie zrozumiał co nastąpiło, kiedy nagle odwrócony do tej pory oparciem do wejścia fotel za biurkiem obrócił się.
Jego oczom ukazał się mężczyzna Podpierał się łokciem o podłokietnik, a w drugiej ręce trzymał Biblię i zdawał się skoncentrowany na jej treści na tyle, że kompletnie zignorował obecność Kirilla.
Po czym podniósł znad niej parę ciemnych, chabrowych oczu i zatrzasnął. Jeśli ktokolwiek w tym lokalu miał się nazywać Serafinem, to musiał być właśnie on. Kirill nie lubił koloru jego tęczówek. W ogóle nie lubił niebieskich oczu.
- Dzień dobry - rzekł Kirill, co zabrzmiało nieco jak pytanie. - Myślałem, że pani Anna chce ze mną porozmawiać. Ale bardzo szybko wyszła. Czy powinienem za nią pójść? - zapytał. Z jakiegoś powodu również chciał wyjść z pomieszczenia i nigdy do niego nie wracać.
Sarafin przymrużył lekko oczy, obserwując uważnie Kirilla. Mieli ten sam odcień włosów, choć mężczyzna w fotelu mógł mieć co najwyżej o jeden stopień ciemniejsze. Odłożył księgę niedbale na biurko, po prostu rzucając nią jak kawałkiem mięsa.
- Nie. Jesteś we właściwym miejscu. To ja chciałem z tobą porozmawiać. Przyjeżdżasz tu co roku. W porządku. Przynosisz znicze. Ok. Ale nie będziesz wpierdalał się na moje podwórko i zabierał kury znoszące złote jaja, Kirillu… - wyjechał mężczyzna, po czym wstał. Był może odrobinę tylko wyższy od Kaverina. Skrzyżował ręce przed sobą, a jego czarna koszula opięła się wokół subtelnie zarysowanych mięśni. Przeszedł zza biurka, stanął przed nim i oparł się o nie pośladkami, krzyżując nogi w piszczelach
- Po prostu nie… - dodał dosadnie.
Kirill oparł się o zamknięte drzwi i również skrzyżował ręce. Uśmiechnął się do mężczyzny.
- Więc boisz się, że ktoś ci te jaja odetnie? - zapytał. - Nawet nie wiesz, do czego jestem ostatnio zdolny - mruknął.
Nie chciał dać po sobie poznać, jak bardzo mężczyzna go zaskoczył. Skąd znał jego imię? Obserwował go co roku? Wiedział o czym rozmawiali przed chwilą w pokoju? Był wszechwiedzący?
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:24   #126
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Mężczyzna pokiwał głową, jakby trawił jego słowa, po czym sięgnął w dół do swoich spodni, podciągnął koszulę i wyjął z kabury pistolet, który odbezpieczył i wycelował w Kaverina.
- Doprawdy? Jedyne, czym mógłbyś mnie zaskoczyć, to gdybyś wniósł tu strzelbę na niedźwiedzie… A teraz krótko. Wyniesiesz się stąd. Sam. I nie pojawisz się nigdy więcej w Irkucku, albo cię zastrzelę… - zaczął mówić Serafin. Po czym zmarszczył brwi i uśmiechnął się.
- Ah nieee… Inaczej… Zastrzelę Kirę. Właduję jej serię w brzuch. Czy to lepiej przemawia ci do wyobraźni? - zapytał, dalej do niego mierząc.
Kaverin odniósł wrażenie, że stracił grunt pod nogami. Jednak to nie z powodu wymierzonego w niego pistoletu.
- Strzelbę na niedźwiedzie? - powtórzył.
Zrobił pierwszy krok i następny w stronę mężczyzny, spoglądając mu w oczy.
- Czy… czy ty… - zaczął jąkać się. Był kompletnie sparaliżowany możliwością, która pojawiła się w jego umyśle. Wreszcie dokończył zdanie, jednak nie tak, jak zamierzał. - Czy posiadasz jakieś imię? - zapytał.
Uważnie studiował rysy jego twarzy, wytężając pamięć.
- Jeszcze jeden krok, a będę wynajmował ekipę sprzątającą, a naprawdę bardzo byłoby mi szkoda tych drzwi - ostrzegł go i wyprostował się. Otworzył odrobinę szerzej oczy, o tym intensywnym niebieskim kolorze, tak znajome Kaverinowi. Przekrzywił głowę na bok. Może i rozpoznał w linii szczęki jakiś znajomy kształt? Ale był w szoku, nie był pewien
- Nazywam się Serafin i to jest wszystko, co cię powinno interesować. Czy dotarło do ciebie, to co powiedziałem? - przyglądał się uważnie Kirillowi. Sam zdawał się napięty, ale czy z tego samego powodu co Kaverin? Raczej nie…
- Mogłeś wybrać sobie każde możliwe imię, a wpadłeś na takie gejowskie? - zapytał Rosjanin. - Zresztą… co było nie tak z twoim wcześniejszym? Przed kim chciałeś się ukryć? Przede mną…? - głos Kirilla lekko zadrżał, a następnie pojawił się w nim gniew. - Przez tyle lat mnie obserwowałeś i… i nic? Nic nie zrobiłeś? Jeżeli chcesz prowadzić tu mafię, to powinieneś wiedzieć, że rodzina jest w nich bardzo ważna, Rolanie. A jesteś najgorszym starszym bratem, na jakiego nigdy nie mogłem liczyć…
Głowa Kirilla buzowała od krwi. Zrobił krok do przodu.
- Zrób to. Zastrzel mnie. Dokończ to, co zaczęło się dla mnie w tamtym pociągu. Tylko uważaj, żebym nie pociągnął cię z sobą. Może lubię zamknięte zakończenia.
Rolan odepchnął się od biurka i przytknął mu lufę do czoła
- Widzisz. Może po prostu nie miałem ochoty mieszać cię w sprawy, które cię nie dotyczą. Poza tym, wiesz co jest z moim imieniem nie tak? Jakiś chuj wpakował je na nagrobek. Tyle w temacie. Nawet się nie postarali, żeby mnie poszukać. Bo po co. Gównianym starszym bratem? Może i byłem. Ale to ty sobie wyjechałeś w najlepsze, trzymać się spódnicy piątej ciotki po dziesiątej wodzie. A ja? A ja zostałem pochowany tu i tu wróciłem. To jest mój grób i nie wylądujesz w nim. Nie ma mowy. Więc po prostu stąd spierdalaj Kirill. Tolerowałem twoje coroczne, sentymentalne przyjazdy, ale teraz przegiąłeś pałę… - Serafin uśmiechnął się
- Pieprzyłeś laskę, która wygląda identyko jak nasza matka? I to ja niby jestem ten zły i pojebany - rzucił i odjął broń od jego głowy. Cofnął się, zabezpieczył ją i wsadził na swoje miejsce.
- Nie zastrzelę cię. Bardziej cię zaboli gdzie indziej - dodał, siadając ponownie na fotelu za biurkiem. Wyluzował.
Kirill spoglądał na niego w milczeniu. Nie mógł uwierzyć, że jego brat naprawdę żył.
- Czy to źle, że mimo wszystko… że cieszę się, że żyjesz? I jak widzę, jesteś zdrowy, może nawet trochę za bardzo - mruknął. - Nie wiń mnie za to, że cię nie znaleźli. Co mogłem zrobić? Byłem tylko dzieckiem. Myślisz, że wybrałbym moją… naszą ciotkę, zamiast brata? Nigdy nie miałem takiego wyboru. A ty, mimo że wiedziałeś o moim istnieniu, nie postanowiłeś mi go dać. A teraz… pierwszy raz, jak widzimy się po kilkunastu… kilkudziesięciu? Po tylu latach… zastanawiasz się, co zrobić, aby zabolało mnie jak najbardziej? Rolan, co się z tobą działo? Co cię tak zmieniło?
Właściciel klubu skrzywił się
- Czy ty myślisz, że teraz poproszę jedną z dziewczyn, żeby zaparzyła nam obu herbatkę, usiądziemy tu sobie, ja ci rzucę smutną historyjkę, ty mi rzucisz swoją rzewną i pełną braków możliwości podejmowania decyzji, rzucimy się sobie na szyję i przebaczymy te wszystkie lata, a ja może zaproszę cię na Wigilijną kolacyjkę? Albo lepiej, dam zniżkę na Irbis… Nie Kirillu. Nie będę z tobą rozmawiał. Nie chcę. Wyobraź sobie, że umarłem. Tak będzie dla ciebie lepiej. Interesuje mnie tylko twój stosunek do tego co powiedziałem, że oczekuję iż uczynisz… - splótł palce przed sobą i oparł na nich głowę
- W sumie może i jestem świnią, ale jestem trochę sentymentalny. Nie zatłukę własnego brata...
Kaverin poruszył się nieco, jak gdyby oparcie w postaci drzwi okazało się dla niego nagle bardzo niewygodne.
- Niby dlaczego nie? Myślę, że tobie dałbym się zabić. Może nawet dałoby mi to nieco ukojenia… - mruknął. Jego brat nic na to nie odpowiedział.
Następnie zamilkł i dalej wpatrywał się w Rolana. Zupełnie tak, jak gdyby chciał wypalić sobie jego widok na siatkówce. Kirill nawet nie zauważył, kiedy jego usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Naprawdę czuł się szczęśliwy, że jego brat naprawdę żył. Oprócz tego tkwił w nim również gniew i zranienie, ale pozytywne uczucia były potężniejsze. Cieszył się, że Rolan wyrósł na silnego, przystojnego mężczyznę. To, że był zniszczony psychicznie… to inna kwestia. Może to była jakaś cecha rodzinna, przenoszona w genach.
- Myślisz, że powinniśmy byli obydwoje wtedy umrzeć? - zapytał nieco nieobecnym szeptem.
- Nie, skoro obaj jednak żyjemy. Jestem zwolennikiem teorii, że wszystko ma jakiś cel. Skoro tak się stało, tak miało być, nawet jeśli jeszcze nie wiadomo czemu. Ty zostałeś księdzem, ja właścicielem klubu nocnego. Tak było zawsze. Ty płakałeś nad mamą Bambiego, ja chciałem ją zjeść… Niewiele się zmieniliśmy, skoro ty nadal nie odpowiedziałeś na moje jakże proste pytanie, a ja nadal ten fakt toleruję… - mruknął Rolan i skrzyżował ręce.
- Nie mam czasu na pogawędki Kirill. Jestem zapracowanym człowiekiem. Wybacz, że nie mogłem ci zapewnić łzawego ponownego pojednania, ale najwyraźniej będę gównianym bratem do samego końca. Czy mam po raz czwarty powtórzyć moje pierwsze pytanie? - zapytał.
- Rolan, cały czas powtarzasz, że nie chcesz łzawego pojednania, ale powoli zaczynam myśleć, że chcesz przekonać sam siebie. Gdybyś nie pragnął nawiązać ze mną kontaktu, to załatwiłbyś wszystko przez Annę. Skoro pragniesz konkretności, to zapewniam cię, że przy niej byłbym konkretny. A nawet gdybyś musiał porozmawiać ze mną osobiście, to nie zaczynałbyś od mówienia rzeczy, które tylko ty mógłbyś wiedzieć. Chciałeś, żebym cię rozpoznał. Dlaczego? Może jesteś jednak nieco bardziej sentymentalny, niż ci się wydaje.
- Może? A może to po prostu zbliżające się święta jak zwykle grają mi na nerwach. Tak czy inaczej dobra… - teatralnie uniósł ręce w górę, jakby to Kirill trzymał go na muszce
- Masz mnie. Od tygodni planowałem, że się tu dziś spotkamy. Wszystko było ukartowane. Kira była podstawiona… Wszystko po to, żebyśmy się dziś tutaj spotkali… Nie bądź naiwny. Może i chciałem z tobą zamienić słowo, ale to tylko z czystej ciekawości na co tak naprawdę wyrosłeś. Wszedłeś do mojego leża, przyciągnięty… Niezbadanymi boskimi ścieżkami - okręcił nadgarstek w powietrzu
- To już uznałem, że bardziej wystawić mi się nie możesz. Ignorowałem skrupulatnie fakt, twoich przyjazdów, ale tym razem nie przejdzie Kirill. Próbujesz zbuntować mojego anioła. Nie pozwolę na to - powiedział poważnym tonem Rolan.
- A skąd ta myśl? Przecież tylko spędziłem z nią noc. Nawet niecałą. Za co zapłaciłem. Dlaczego miałbym zabierać ci pracownicę i uderzać w twój dobrobyt? Przecież widzę, że ledwo wiążesz koniec z końcem - Kirill niechcący przyjął ironiczny sposób wypowiedzi brata.
Nagle Rolan uderzył rękami w blat biurka, że aż po pomieszczeniu rozniósł się huk
- Nie rób ze mnie idioty w moim własnym domu. Myślisz, że nie miałem nasłuchu w tamtym pokoju? To się mylisz. Mógłbym ci zaufać. Mógłbym powiedzieć ‘Dobra Kirill, wierzę ci, jesteś moim bratem, na pewno coś mi się uroiło’. Załóżmy, że tak bym zrobił, i co dalej? - zapytał nagle i potarł o siebie dłonie
- Wyszedłbyś stąd. Ja tez bym wyszedł… A gdzie w tym czasie byłaby nasza słodka, mała Irbis? Gdzie bym ją zastał Kirillu? - zapytał, naciskając na brata.
- A gdzie chodzą ludzie posiadający wolną wolę? - zapytał go Kaverin. - Tam gdzie chcą i pewnie właśnie tam byś ją zastał. Zanim podpisałem umowę, rozmawiałem z Anną. Czy masz podsłuch również w jej gabinecie? Zapewniła mnie, że kobiety są tu dobrze traktowane i pracują z własnej woli. A to jednak, jak widzę, okazało się kłamstwem. Jeżeli więc Las Vegas nie ma oporów przed karmieniem mnie fałszem, to nie widzę, dlaczego ja miałbym postępować fair względem Las Vegas - odpowiedział. - Swoją drogą… to naprawdę brudne zajęcie. Jesteś tu szczęśliwy? Nie zachowujesz się, jak szczęśliwy człowiek. Powinieneś… - Kirill zawahał się. - Stać się lepszym czlowiekiem? Wiem, że zaśmiejesz się z tego, ale myślę, że byłoby ci lżej, gdybyś nie zajmował się wyzyskiwaniem kobiet. Zbierasz ogromne pieniądze od klientów i płacisz tym dziewczynom gówno. Może masz ładnie przystrzyżone i ułożone włosy, ale nie myśl ani przez chwilę, że posiadasz choć trochę klasy. Walnij jeszcze raz rękami o stół, jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej.
- Przeginasz ponownie Kirill. Ostrzegam cię. To jest koniec naszej rozmowy. Nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Trzeba było uważnie słuchać tego co dokładnie Anna mówiła ci o tym miejscu. A teraz… Wyjdź stąd. Zabieraj dupę do… Gdziekolwiek tam teraz mieszkasz i nie wracaj tu. Kira zostaje. To moje ostatnie słowo - powiedział wkurzony. W jego oczach palił się gniew, ale uspokoił go, zapewne nie zamierzając okazywać bratu, że on tu cokolwiek dyktuje.
Kirill uspokoił się momentalnie i złagodniał. Nagle uświadomił sobie, że przekomarzają się tak samo, jak to miało miejsce w dzieciństwie. Zupełnie jak gdyby odgrywali sceny z najmłodszych lat, tyle że nie walczyli o samochodzik, lecz o prawdziwego człowieka… No i Rolan celował w niego prawdziwym pistoletem, a nie takim na wodę. I pewnie było jeszcze kilka innych różnic. Takich bardzo poważnych.
- Ile jest ci winna pieniędzy? - zapytał Kirill.
- A co. Otworzysz portfel i zapłacisz? Nie Kirill… Ona zostaje. Rozumiesz? Czy mówię po chińsku? - Rolan zmrużył oczy. Obserwował uważnie brata. Nagle jego telefon zadzwonił. Zaczął ćwierkać naprawdę najgłupszym na świecie dzwonkiem po gabinecie… Mężczyzna wyciągnął go i odebrał
- No? - milczał chwilę, po czym mruknął
- Dobra. Do bazy - rzucił tylko, następnie wyłączył komórkę i ponownie skupił się na bracie. Kirill przypomniał sobie, jak Rolan miał całe pudełko ołowianych żolnierzyków i bawił się w ich generała. Uśmiechnął się na to wspomnienie.
- O czym to ja? Ah tak… Nie jedzie. Co się tak na nią uparłeś? A może teraz zamierzasz wywieźć mi cały asortyment, bo akurat nie wiem… Wypłacze ci się w rękaw? - zapytał gniewnie.
- Jesteś o nią zazdrosny? - zapytał Kirill. - To druga kobieta, z jakąkolwiek byłem. I przy niej czuje się mniej pojebany, zepsuty i zły. Czy to źle, że nie chcę, aby pracowała swoim ciałem? Myślę, że to zrozumiałe. Nawet jeśli nie masz gestu, żeby pozwolić jej odejść, to pozwól mi ją spłacić. Otrzymasz swoje cenne ruble. Mam nadzieję, że mają dla ciebie większą wartość od brata. Bo mogę ci je dać, natomiast swojego szczęścia… czy samego konceptu, że mógłbym być szczęśliwy… nie mogę porzucić. Nie chce - zwiesił głowę jakby nagle jeszcze bardziej zmęczony niż przedtem.
Rolan wysłuchał go, po czym skrzyżował ręce
- Czyli jednak tak bardzo się nie różnimy… Bo ty też chcesz ją stąd zabrać, dla konceptu własnego szczęścia. Wydoroślej wreszcie… Nie ma czegoś takiego, jak szczęście. Można albo być zadowolonym, albo mieć chujowy nastrój. Ta idylliczna wizja, życia w poczuciu spokoju duszy to jakiś szajs. Jak ją chcesz zabrać, to zapłać mi dziesięć milionów rubli. Ale jej braciszek zostaje - zaproponował. Skoro Kirill chciał szastać kasą, jego brat zamierzał podać mu cenę.
- Niby po co ci on? To jakiś syndrom z dzieciństwa? My zostaliśmy rozdzieleni, więc kolejne rodzeństwo chcesz od siebie odseparować? - Kaverin skrzywił się. - Jestem przekonany, że nie pożyczyłeś jej dziesięciu milionów rubli. Równie dobrze mógłbyś żądać stu miliardów, albo bilionów. Chciałem się z tobą dogadać, ale skoro ty nie chcesz ze mną, ta rozmowa nie ma sensu. Przykro mi, że wyrosłeś na takiego człowieka. Mam nadzieję, że jesteś, jak to powiedziałeś… zadowolony. Ja w sumie też, bo nie zapłacę ci ani rubla - mruknął. Następnie obrócił się i sięgnął w stronę klamki, aby wyjść z pomieszczenia.
- Miłego wieczoru Kirillu - pożegnał go krótko Rolan. W jego tonie była znużenie i nieskrywane zirytowanie tą rozmową. Skoro jego brat nie zamierzał zapłacić, czemu Serafin tak szybko odpuścił? Nie doszli przecież do porozumienia. Jednak Kirill zrozumiał, dlaczego Rolan nie targował się z nim. On wcale nie chciał uzyskać od niego żadnych pieniędzy. Nawet gdyby dał mu te dziesięć milionów rubli, okazałoby się, że to jednak za mało… Serafin po prostu nie miał Irbis na sprzedaż, a kwotę podał, kierując się tylko tym, aby była niemożliwie wysoka. To było złośliwe, ale Rolan już taki był.

Na korytarzu za drzwiami stała Anna. Czekała, by wejść do swojego gabinetu. Obdarowała spiętym i lekko zdumionym spojrzeniem Kirilla. Jakby dopiero dowiedziała się o jego pokrewieństwie z Rolanem. Nie pożegnała go jednak, po prostu poczekała aż wyjdzie z gabinetu, by tam wejść.

Kirill nie tracił czasu i zamknął oczy. Musiał skontaktować się z Kirą błyskawicznie. Nie posiadał jej numeru telefonu i też kobieta na pewno nie spała. Z tego powodu nie był pewny, czy uda mu się przekazać jej wiadomość, jednak musiał spróbować. Kobieta była bardzo wyczulona na sprawy ezoteryczne i Kaverin miał nadzieję wysłać w jej stronę choć jednego ducha, który poinformuje ją, aby w żadnym wypadku nie zatrzymywała się przy kinie. Niech idzie dalej i zatrzyma się dopiero na placu zabaw na przeciwko sklepu z telefonami komórkowymi.
Nie pojawiła się żadna informacja zwrotna… Nie mógł mieć żadnej pewności, że otrzymała jego wiadomość.
Tymczasem jego telefon zawibrował. Czy jakimś sposobem Kira zdołała zyskać jego numer, wyciągając mu go z głowy? Przecież była niewidoma, to było niemożliwe…
Kaverin wyciągnął komórkę i spojrzał na wyświetlacz. Radość z posiadania brata nieco przygasała i teraz na jej miejscu pojawiała się głównie irytacja.
Ekran poinformował go, że miał jedną nieodebraną wiadomość od ‘Noel’. Kiedy ją otworzył, było w niej jedno zdanie
‘Stęskniłeś się za mną?’ - jakkolwiek Noel odebrał jego sms, albo robił sobie jaja, albo mówił serio. W jego przypadku zawsze trudno było to ocenić…

Dlaczego Rolan musiał być takim dupkiem? Kirill skrzywił się i zaczął iść prędko w stronę szatni. Chciał jak najprędzej opuścić Las Vegas. I w miarę możliwości zorganizować cały arsenał, jaki posiadał. Szkoda tylko, że musiał uderzać akurat w brata. Jednak teraz nie o tym myślał. W pierwszej kolejności chciał upewnić się, że z Kirą wszystko w porządku. Oby tylko Rolan nie przechwycił jej pierwszy…
Szatniarz widząc go, poruszył się
- Teraz już na pewno zdecydował się pan na wyjście? Bo znowu ma pan szminkę na ustach, tak tylko zauważę… I ten… - wskazał mu dyskretnie na rozporek spodni, którego Kirill w całym tym zamieszaniu z Rolanem nie zapiał, podobnie jak guzików koszuli. Starszy mężczyzna wziął od niego numerek i przyniósł płaszcz.
- Dziękuję - mruknął Kaverin i zajął się zamkiem w spodniach. Jednak nie starł szminki. To była jedyna pamiątka, jaka została mu po Kirze. Tak, jak gdyby pobłogosławiła go pocałunkiem. Natomiast on nie chciał pozbawiać się żadnych przynoszących szczęście dobrodziejstw. Zapiął płaszcz i ruszył do wyjścia bardzo szybkim krokiem. Musiał znaleźć się przy kinie już teraz. A najlepiej dziesięć minut temu.
Wyszedł z budynku i ponownie uderzył go chłód zimnego, Syberyjskiego powietrza. Ponownie było coś około pierwszej… Gdy się rozejrzał, zorientował się, że jeszcze nie zaczęło dobrze padać. Śnieg jedynie pruszył delikatnie. Ruszył w stronę kina. Kiedy dostał się przed budynek, nie zastał przed nim jednak Rasputinówny. Przyszła natomiast kolejna wiadomość.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:27   #127
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill wyciągnął go i spojrzał na wyświetlacz. Kto tym razem do niego napisał? Miał nadzieję, że to znowu Noel chciał przekazać mu jakąś informację. Obawiał się, że zobaczy wiadomość od Rolana, że mężczyzna posiadał już Kirę pod pełną kontrolą. Serce Kaverina biło bardzo szybko i wciąż miał nadzieję, że kobiety nie było przed kinem tylko dlatego, bo już zdążyła przedostać się na plac zabaw.
Wiadomość znowu była od Noela
‘Przylecę jutro na wieczór. Muszę jeszcze coś zrobić, trochę mi pokrzyżowałeś plany, ale będę. Tylko nie obraź się za brak prezentów.’ - głosiła treść wiadomości.
Gdy ruszył w stronę placu zabaw, padanie śniegu nieco się nasiliło. Zajęło mu około pięciu minut szybkiego chodu dotarcie na miejsce. Drzewa były obsypane grubą warstwą białego puchu. Okolica była kompletnie wyludniona. Dotarł do placu i ku swej ogromnej uldze, przy drabinkach dostrzegł drobną postać. Kira stała tam, oparta o rurki. W rękach ściskała laskę, dzięki której zapewne się tu dostała. Najwyraźniej znała to miejsce, bo przecież inaczej by się spod kina tu nie dostała, nie było nikogo na ulicy, kto mógłby wskazać jej drogę. Gdy Kaverin zbliżał się, wyprostowała się i zwróciła uwagę w jego stronę
- Martwiłam się, wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.
Kirill odetchnął z ulgą, widzą ją całą i zdrową. Dzięki Bogu odebrała jego wiadomość. A więc.. nie wszystko było jeszcze stracone. Podszedł do niej i przytulił ją mocno. Dotknął jej policzka swoim własnym. Oba były bardzo zimne, jednak rozgrzały się przy sobie.
- Tak, bo jesteś cała i zdrowa - odpowiedział. - Musimy czym prędzej udać się do twojego mieszkania. Zabierzemy Mishę i uciekamy do Sankt Petersburga - powiedział. - Opowiem ci wszystko po drodze - dodał.
Kira przytaknęła tylko głową. Pogłaskała go po policzku, jeszcze nim ją puścił i udali się w drogę.
Zamierzał zaprowadzić ją na południe w stronę Bulwaru Postysheva. Tam chciał zadzwonić po taksówkę, mając wcześniej pewność, że nikt ich nie śledzi. Jeżeli zdołają uciec przed Rolanem, to Kirill nie będzie musiał z nim walczyć. Nie chciał tego. Serafin mógł być okropnym człowiekiem, ale był jego bratem. O którego przeżyciu nawet nie śnił. Nawet teraz, po tym wszystkim, co usłyszał w Las Vegas, Kaverin oddałby za niego życie. Choć to pewnie przychodziło mu aż za szybko.
Blondynka trzymała się jego łokcia. Kiedy Kaverin prowadził ją, było im zdecydowanie szybciej iść, niż gdy musiała polegać na swojej lasce. Dzięki temu zaoszczędzili sporo czasu.
- Wydaje mi się, że nikt nas nie śledzi, nie słyszę niczyich istot - wyjaśniła
- To co się wydarzyło? O czym rozmawiałeś z Anną? - zapytała zaciekawiona.
- O niczym. Od razu zniknęła, natomiast pojawił się Serafin - Kirill wypowiedział to słowo jakby było przeklęte. Nie podobało mu się, że mężczyzna drwił sobie z biblii i istot niebiańskich. Bo bez wątpienia nie był jedną z nich. - Okazało się, że to mój brat Rolan, którego nie widziałem od dzieciństwa. Myślałem, że nie żyje. Na szczęście przeżył, choć nie wyrósł na zbyt dobrego człowieka. Powiedział, że jesteś jego. Jeżeli chcę cię wykupić, to mam zapłacić dziesięć milionów rubli, ale z jakiegoś powodu twój brat miałby z nim pozostać. Zdenerwował mnie tym i odszedłem. On… Myślę, że uważa to wszystko za jakąś chorą grę. Pomiędzy mną, a nim. Ten, który cię zdobędzie, okaże się lepszym bratem? Silniejszym? Potężniejszym? Chyba po prostu chce znaleźć pożywkę dla swojego ego. Ma wygląd, kobiety i pieniądze, więc brakuje mu tylko zapewnienia, że nie jest stertą zgniłego gówna. No cóż, ciężko będzie mu to udowodnić.
Kira przygasła
- On… Jest naprawdę straszny… To twój brat? Ten, który wtedy zaginął? Musiałeś być w ciężkim szoku… Dobrze się czujesz? Znaczy… To trochę dziwne pytanie, na pewno nie czujesz się najlepiej… - powiedziała, przejmując się po prostu szczerze jego samopoczuciem. To było na swój sposób miłe i ciepłe, jak ktoś się tak tobą przejmował…
Kirill aż uśmiechnął się, choć nie do końca wesoło. Aż chciało mu się płakać. Nigdy nie miał przy sobie kogoś, komu zależałoby na nim. A przynajmniej nikt tego nie okazywał. Nawet Noel traktował go bardziej jako kogoś, na kim można polegać. Sam nie do końca myślał o tym, aby być oparciem dla Kirilla. Nigdy nie pytał o jego samopoczucie i nie miał nic przeciwko temu, że samookaleczał się. Choć tę ostatnią rzecz Kaverin uważał akurat za jego zaletę
- Mówił o Mishy? - zapytała blondynka, po czym zmarszczyła brwi. Przytknęła palce wolnej dłoni do ust i gwizdnęła, po czym zamilkła. Słuchała. Nagle… Zamarła w bezruchu, zatrzymując tym samym Kirilla.
- Mów - mruknął Kaverin. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu zagrożenia. W ostateczności mógł zatrzymać przypadkowych rzezimieszków, po prostu wchodząc w Imago. Zwykli ochroniarze pracujący na etacie oraz nawet kryminaliści, przestraszyliby się śmiertelnie, a przynajmniej stanęliby sparaliżowani. Możesz pracować dla burdelowego bossa, mogłeś zabić kilka osób, obrabować dużo sklepów, a każdego dnia bić do krwi swoją żonę. Ale jeżeli widzisz świecącą osobę, to zaczynasz bać się Boga.
- Mish… - wydusiła Kira. Po czym zaczęła drżeć nerwowo.
- Nie ma…. - wypuściła kolejne słowa. Cokolwiek się wydarzyło, Kirill wydedukował prosto, że Rolan nie celował tym razem w niego samego. Tym razem jego cios został wymierzony w Kirę.
- Zabrali go… - dodała i zasłoniła twarz dłonią. Upuściła laskę.
- Nie… - powiedziała szeptem i zaczęła płakać. Była śmiertelnie przerażona. Jak mocno Rolan zniszczył jej umysł, ile razy ją złamał i zastraszył, że doprowadził ją do takiego stanu? a teraz jeszcze porwał jej brata. Umarł w butach, Kira na pewno nie chciała go zostawić i uciekać. Tak właśnie Serafin zamierzał odebrać ją Kirillowi i zatrzymać przy sobie.
- Skąd to wiesz? - zapytał Kaverin. - Gdzie są?
Czuł się słabo. Jak Rolan mógł tak szybko dotrzeć do mieszkania Rasputinów? To wydawało się nieziemsko tragiczne. Chciał jak najszybciej opuścić Irkuck, a nie zostać tutaj na poszukiwania biednego chłopca. Przecież nie mogli go tu zostawić. Jednak w jaki sposób potrafiliby go zlokalizować? Kirill odniósł wrażenie, że traci kontrolę nad sytuację. A już myślał, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, kiedy zobaczył Kirę całą i zdrową.
Kira potrząsnęła głową
- Nie wiem… Nie umiem określić gdzie jest… Tylko, że go zabrali. Czuję jego emocje i co myśli… Zasłonili mu oczy… Boi się… Wiozą go dokądś - powiedziała napiętym tonem. Przestała płakać, ocierając nerwowo łzy.
- Co zrobimy? Co my teraz zrobimy? - zapytała spanikowanym tonem, uczepiając się ręki Kirilla
- Mój dom… Nie jest bezpieczny i nie ma tam już nic, co by mnie trzymało… Musimy znaleźć Mishę… Ale Serafin go nie wypuści. Już kiedyś tak zrobił, gdy chciał coś na mnie wymóc… Trzymał go… Kilka dni, póki nie ustąpiłam - wyjaśniła rozedrganym tonem.
- Masz jego numer telefonu? - Kirill zapytał krótko. - Moglibyśmy do niego zadzwonić? - zapytał. - W ogóle. Bo teraz to raczej nie.
Jeżeli tak… Kaverin mógł spróbować cofnąć czas o tych kilkanaście minut, aby powiadomić Mishę o zagrożeniu. Chłopak mógłby uciec… istniała taka szansa. Zwłaszcza, że już wcześniej był przetrzymywany przez mafię i raczej nie chciał trafić ponownie pod jej opiekę. Kirill teraz po części rozumiał, skąd brała się niechęć ludzi do Rasputinów. Pewnie bali się przebywać z nimi… bo to nie było bezpieczne. Choć to w sumie nie musiał być ani jedyny, ani najważniejszy powód. Rodzeństwo już po części wyjaśniło to na cmentarzu.
- Ale czyj numer? Mishy? Czy Serafina? Miałam obu, ale mój telefon jest w domu, popsuty… - przypomniała mu. Do kogokolwiek Kirill chciał zadzwonić, nie miał możliwości, przynajmniej z jej komórki.
- Ale może znasz numer? Mishy, twojego brata - Kirill zacisnął mocniej dłonie na ramieniu kobiety.
- To znam… - powiedziała napiętym tonem. Tymczasem, Kirillowi przypomniało się, że w trakcie jego rozmowy z Rolanem… Dzwonił telefon. I ten wydał jakieś polecenie, tylko jakie? Trochę mu się mieszało i bez uspokojenia nie mógł sobie dokładnie przypomnieć.
- Potrzebujesz go już teraz? - zapytała Kira
- Nie sądzę by miał telefon ze sobą… Ale… Ale może możesz cofnąć czas i go ostrzec?! - tak jakby Kira wpadła na to samo, co przyszło do głowy Kaverinowi.
- O to mi właśnie chodzi - Kirill warknął. Nie był zły na kobietę i mógł wydać się szorstki, ale to brało się z tego, że zależało mu na jej bracie. To był dobry chłopak. Poznał go przecież przed Kirą. Nie chciał, aby przydarzyła mu się żadna krzywda pewnie prawie tak mocno, jak blondynka. - Podaj mi go. Jak cofnę się w czasie, to od razu do niego zadzwonię. Cholera… to moja wina. Powinienem o nim pomyśleć, gdy tylko wyszedłem z gabinetu Anny. Jednak bałem się tak mocno o ciebie… że zapomniałem o nim kompletnie - powiedział skrzywiony. Czuł żółć trawiącą wnętrzności. Był na siebie tak bardzo zły.
- Nie szkodzi… Nie szkodzi, cofniesz się i wszystko naprawisz, prawda? - powiedziała Kira, pełnym nadziei głosem. Zaraz podała Kirillowi numer. Nie był skomplikowany i rymował się
- Zapamiętasz? - zapytała.
- Spróbuję… - Kaverin mruknął. Oczywiście, że chciał zapamiętać numer. Przecież dlatego poprosił o niego. Czy mu się uda? Przecież teraz tego nie wiedział.
- 8-800-107-5864 - robiła to po raz kolejny. Powoli. Robiąc pauzy. Tak, aby Kirill mógł nauczyć się go spokojnie.
- Osiem, jak o jeden dzień tygodnia więcej, osiemset, jak armia, która broni zamku… Dziesięć jak dziesięć przykazań i siedem jak siedem grzechów. Pięćdziesiąt osiem, sześćdziesiąt cztery… To ostatnie, to jak pin - zaproponowała mu taką metodę zapamiętywania wedle ułatwienia. Tydzień, plus jeden, armia zamkowa, dekalog i grzechy główne… Pomyślała o tym, by mu to ułatwić.
Kirill pocałował ją w policzek.
- Teraz na pewno zapamiętam - obiecał. - Tydzień, armia, przykazania, grzechy. Pięć wygląda jak niekompletna ósemka, a sześć i cztery dają razem dziesięć. A dziesięć to pełne dopełnienie. Jak na przykład tego numeru telefonu. Kira uśmiechnęła się i potarła policzek pieszczotliwie, gdzie ją pocałował.
Następnie skoncentrował się na cofnięciu czasu. To było bardzo ważne. Robił to już wielokrotnie. Udało mu się przestawić wskazówki o kilka godzin, a nawet uczynić to, kiedy był na granicy śmierci. Tym bardziej uda mu się tym razem. Kaverin nikomu nie przyznawał się do tego, ale przed każdym cofnięciem się nie był wcale pewny, czy mu się uda. Zawsze wstrzymywał oddech i starał się z całych sił. Im miał lepszą motywację, tym więcej był w stanie z siebie wykrzesić… tyle że ostatnio dość często korzystał z darów, jakie posiadał. Ale to nie miało znaczenia. Musiał dać z siebie jeszcze więcej. Jeżeli będzie taka potrzeba, to znowu przekroczy własne granice. Dlatego, bo… miał dla kogo.

Kaverin stał chwilę w milczeniu… Po czym, gdy zaczął tracić nadzieję, poczuł uderzenie gorąca. Rozlało się po nim dość szybko. Wraz z nim nadeszły wyładowania elektryczne. Kira wstrzymała oddech i zabrała rękę, jakby poczuła coś dziwnego od jego dłoni, którą dotąd ją trzymał. Nie mogła jednak zobaczyć tego, że jego włosy zmieniły kolor na srebro… Kirill sądził, że może mu się nie uda. W końcu już dziś raz cofał czas… A jednak, jego moc nie zawiodła go, gdy tego potrzebował tak szczerze i naprawdę. Gdy otworzył oczy, świat zawirował i zgasł, kiedy ponownie zapadł się w tunele czasu. Tym razem jednak… zabolało i nie mógł oddychać.

Cofnął się. Udało się. Czuł się zmęczony i pijany, w końcu w tym momencie, cały czas jeszcze miał resztki alkoholu we krwi. Co więcej, poczuł bardzo silny ból w klatce piersiowej. Aż zaparło mu dech. Dwukrotne cofanie się w czasie w tym samym dniu, to chyba nie był dobry pomysł… Otworzył oczy i zamarł. Ustalił sobie czas, w jaki chciał się cofnąć, ale najwyraźniej fakt, że nadużywał mocy Megreza, sprawił, że się poślizgnął.
Stał przodem do kanapy w pomieszczeniu, gdzie zabawiał się z Kirą. Miał na sobie tylko spodnie. Koszula leżała na podłodze. A to oznaczało tylko jedno…
Gdy się zaraz obejrzy, zobaczy ją nadal związaną, choć już nie do rury. Słyszał jak oddychała.
- Roz… Rozwiążesz mnie? - rozległo się ciche, zmęczone pytanie blondynki… Cofnął się nieco za daleko, ale igrał tu z minutami…
Kirill miał wrażenie, że jego głowa zaraz wybuchnie. Przystawił ręce do oczu i potarł je mocno. Musiał być bystry i inteligentny, aby dobrze szacować konsekwencje swoich czynów, ale czuł się zmęczony. Nie tylko fizycznie, po seksie z Kirą, ale w dużej mierze… emocjonalnie. Jak powinien rozegrać to, aby było najlepiej? Rolan nie wiedział, że Kirill znał jego tożsamość. Jeszcze nie zaproponował kobiecie ucieczki, a więc nikt nie powinien ruszyć za Mishą. Wszystko było dobrze. Bardzo dobrze. Udało mu się… Tylko co teraz?
Podszedł z powrotem do Kiry i położył się obok niej. Przytulił ją mocno i pocałował w policzek, choć cały drżał i nie miał na to teraz ochoty. Następnie nachylił się do jej ucha.
- Nie panikuj - szepnął. - Zachowuj się normalnie. To śmiertelnie ważne.
Zastygł w oczekiwaniu na reakcję kobiety.
Kira wzdrygnęła się, słysząc jego głos. W końcu w tym scenariuszu jeszcze nie wiedziała, że to on i właśnie przeżywała swój pierwszy szok.
- Kh… - sapnęła tylko.
- Ki… Jak? - zapytała. Zaczęła drżeć. Nadal była związana i nie mogła się ruszyć. Przekręciła się
- Co… Co ty mi zrobiłeś? Skąd wiedziałeś… Dlaczego? - zapytała cicho. Szeptała, ale znowu była wstrząśnięta, jak poprzednim razem. Wtedy przewróciła się o stolik, teraz leżała na podłodze ze związanymi rękami, nie mogąc się od niego odsunąć na bezpieczną odległość.
Głośno cmoknął ją w policzek i następnie zaczął obcałowywać jej szyję. Chciał, aby Rolan usłyszał tylko to. Następny zmienił pozycję, aby zagryźć płatek uszu kobiety.
- Serafin nas podsłuchuje. Muszę cię stąd wyprowadzić tak, aby znów nie porwał Mishy. I żeby nie stała się krzywda ani tobie, ani mi - szepnął cichutko do jej ucha.
Rolan nie mógł tego usłyszeć. Jeżeli miałby tak czułe mikrofony, to chyba ogłuchłby, słuchając normalnych krzyków i jęków.
Kira wzdrygnęła się, kiedy jego usta ponownie dotykały jej skóry. Wstrzymała oddech, zapewne z powodu tego co powiedział i z faktu, że jej ciało jeszcze się nie uspokoiło po tym co w jej czasoprzestrzeni odbyło się dosłownie chwilę temu między nimi.
- Cof… Cofałeś czas? - wyszeptała i dla zahałasowania westchnęła nieco głośniej. Nie rozumiała co Kirill tu robił, ale to co jej powiedział, musiało nieco ukoić jej nerwy. Przekręciła głowę w jego stronę i skradła mu pocałunek.
- Wytłumaczysz mi wszystko jak wyjdziemy… - bardziej poprosiła, niż zapytała. Spróbowała przekręcić się na bok i unieść na łokciu. Była piękna, w tym delikatnym świetle i nadal pokryta olejkami. Całkowicie naga, bez wstążek, ani szlafroka. Jej włosy były rozsypane i część przykleiła się do jej naoliwionej skóry.
Kirill skinął głową, po czym wstał. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu jakiegokolwiek materiału, którym Kira mogłaby się wytrzeć lub przykryć.
- Miałem do ciebie nie mówić - powiedział głośno. - Bo podnieca mnie to. Oboje wiemy, po co znaleźliśmy się tutaj… i właśnie to robimy. Bez zbędnego obsypywania się głupimi komplementami, czy słowami, które należałoby wypowiedzieć. Jednak chcę pochwalić cię za tę noc. Zaspokoiłaś mnie. Jesteś dobrą kobietą, Irbis i zachowujesz się tak, jak na dobrą kobietę przystało - rzekł. - Myślę, że dzięki tobie… a może przez ciebie, zastanowię się nad wykupieniem karty. Jestem ciekawy, co pozostałe tancerki mają do zaoferowania… ale nie martw się, bo jak tylko dowiem się tego, to do ciebie wrócę.

Kirill chciał znaleźć pełen balans pomiędzy potwierdzeniem przed podsłuchem, że kobieta spisała się dobrze, a poinformowaniem Rolana, że nie jest nią zainteresowany w żaden szczególny sposób.
- Możesz się ubrać… o ile masz jakieś ubrania… - po części oznajmił, po części zapytał.
Kira leżała dalej na podłodze, w końcu nadal miała związane ręce. Podkuliła nogi i uklęknęła. Zdołała się nieco podnieść z ziemi i mimo iż miała związane ręce wstać
- Za zasłoną jest haczyk. Tam wisi szlafrok. Jeśli mnie rozwiążesz, mogę go założyć - zasugerowała. Grała w jego grę. Na pewno nie była do końca pewna co się dookoła działo, ale rozumiała, a może miała nadzieję, że to co powiedział było tylko teatrem dla podsłuchu. Spuściła jednak nieco głowę, bo wyraźnie wizja tego co powiedział przygasiła ją.
- Podam ci go - rzekł Kirill.
Zastanawiał się, czy nie dodać jakichś dodatkowych komentarzy, ale uznał, że powiedział już wystarczająco dużo, aby Rolan nie czuł się zaalarmowany. W jego oczach Kaverin zamierzał tu wracać, więc gdyby chciał porozmawiać z nim, to będzie miał jeszcze na to dużo okazji. Wszystko układało się dobrze… ale Kaverin sądził tak już wcześniej, dlatego wciąż był w pełni uważny. Musiał myśleć o wszystkim. Być kilka kroków do przodu. Nie tylko dzięki mocy Megreza, ale również własnemu umysłowi.
Podał Kirze szlafrok. Niestety, nie mogła go założyć, skoro jej ręce nadal były związane, ale obróciła się do niego na moment tyłem, żeby mógł założyć jej szlafrok na ramiona.
- Zapomniałem cię rozwiązać - mruknął, po czym usunął więzy z jej ciała, aby mogła ubrać się normalnie. - Pocałujesz mnie raz jeszcze? Żeby podziękować mi za to, jak się tobą zająłem? - rzekł głośno.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:28   #128
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kira odwróciła się ponownie przodem do mężczyzny i wsunęła ręce w rękawy szlafroka. Milczała chwilę, po czym podeszła do niego i stanęła tuż przy nim. Dotknęła kolanem jego łydki, sprawdzając, czy stała dokładnie przed nim, przesunęła nogą aż do jego kolana, ustalając pozycję jego ciała. Następnie uniosła głowę
- Tak - powiedziała i stanęła odrobinę na palcach, by móc pocałować go w usta. Podniosła dłonie i dotknęła jego nagiej klatki piersiowej, przesunęła je w górę, do jego ramion, po szyi w górę do policzków i przysunęła się by móc dotknąć swoimi ustami jego ust. Była troszeczkę za niska, więc do pełnego pocałunki Kaverin musiałby się nieco pochylić.
Po kilku sekundach Kirill przytulił ją mocno i nachylił do jej ucha.
- Jadę prosto do twojego domu i biorę Mishę do siebie. Jedź tam, gdzie mieszkam - mruknął.
Następnie zrobił krok do tyłu i zebrał swoje ubrania z podłogi i szybko ubrał się w nie. Wytarł twarz rękawem, aby szatniarz nie poinformował go o tym, że powinien wrócić do łazienki. Następnie wyszedł na korytarz i ruszył prosto na parter. Chciał opuścić to miejsce możliwie najszybciej i wcielić w życie plan, o którym opowiedział Kirze.
Kira objęła go, a potem gdy się odsunął, pozwoliła mu na to
- Dziękuję, za to że mogłam ci dziś towarzyszyć. Dobrej nocy i wróć szybko do naszego Raju - pożegnała go. To musiało być jakieś hasło, bo wydawała się dość spokojna, gdy wychodził. Wyglądało na to, że nic jej na ten wieczór nie groziło.
Nikt tym razem nie zatrzymywał Kaverina przed ponownym wyjściem z białej sekcji. Ruszył spokojnie do szatniarza, który tym razem bez zwracania mu uwagi na szminkę przyjął numerek, podał kwotę do zapłaty i oddał Kirillowi jego płaszcz. Mężczyzna był wolny.
Już chyba tysięczny raz ruszył na zewnątrz, poszukując taksówki. Jego kroki były bardzo szybkie. W Las Vegas poruszał się normalnym tempem, aby nie wzbudzić w nikim choć cienia podejrzliwości. Jednak kiedy już był na zewnątrz… mógł zacząć się spieszyć. Niby nie było ku temu wyraźnego powodu, ale wciąż… Kaverin dmuchał na zimne. Podniósł głowę w górę i spojrzał na niebo i gwiazdy. Nie ujrzał Wielkiego Wozu, ale ten musiał być gdzieś powyżej, skryty za niewidocznymi chmurami. Z których powoli pruszył śnieg.
- Dziękuję - mruknął Kirill uśmiechając się lekko. Zupełnie jakby dziękował Bogu za cofnięcie czasu i danie mu drugiej… czy tak właściwie trzeciej szansy.
Oczywiście, Bóg mu nie odpowiedział… Powiało natomiast zdecydowanie chłodniejszym wiatrem. Odpowiedziała mu istota znacznie lepsza od Boga. Megrez. Dzięki niemu to wszystko mogło mieć dobre zakończenie.
Kiedy Kirill dotarł do postoju taksówek, ponownie zastał tam dwie. W jednej siedział student, a w drugiej fan sportowy. Znowu stał przed tym samym wyborem…
Kaverin postanowił zaniepokoić studenta, może przyniesie mu więcej szczęścia niż fan sportu. Wsiadł do samochodu i usiadł na tylnym siedzeniu.
- Poproszę zawieźć mnie do ka… do biblioteki uniwersytetu technicznego. Może tam pan studiuje? - zapytał, wyglądając przez okno. Po części spodziewał się, że Rolan wybiegnie z niej z wycelowaną bazuką. - Co? Nie. Nie tam, przecież jest już zamknięta - mruknął i podał mężczyźnie adres Kiry
Czasami po cofnięciu czasu łatwo mu było zapomnieć o tym, po co użył swojej mocy. Przechodził na autopilot i wszystko wykonywał dokładnie tak samo. Wymagało to od niego aktywnej koncentracji, aby podjąć inne decyzje. A przed chwilą rozproszył się, obawiając się pogoni. Nawet nie był pewny, czy ta byłaby aż tak irracjonalnym pomysłem.
Student spojrzał w jego stronę, po czym spiął kartki spinaczem i odrzucił niechętnie na fotel pasażera z przodu
- No cóż, o takiej porze i w takim miejscu można być rozkojarzonym… Nie, nie tam studiuję. Jestem na prawie - powiedział takim tonem, jakby chwycił Pana Boga za nogi samym faktem, że był na takim kierunku. Włączył gps i licznik, po czym ruszył. Nie padało za mocno, więc za około dwadzieścia minut był na miejscu. Wylądował przed niewielką kamienicą. Jasną. Nieco zaniedbaną, ale wyglądającą przytulnie. Rzeczywiście, tak jak Misha opowiadał, miała tylko dwa piętra plus parter.
- Dwadzieścia sześć - podał kwotę taksówkarz.
Gdy Kaverin zapłacił i wysiadł, dostrzegł, że w budynku nie paliły się już światła. Misha zapewne spał, nieświadomy kompletnie niczego co działo się wokół niego.
- Dwadzieścia sześć - Kirill powtórzył cicho bez żadnego konkretnego powodu, wpatrując się w ciemne okna kamienicy.
Następnie rozejrzał się dookoła. Czy były w pobliżu jakieś inne samochody? Na przykład… z podejrzanymi ludźmi, którzy mogli wydawać się specjalistami w porywaniu małych chłopców? Nie chciał obchodzić budynku dookoła, bo zajęłoby to za dużo czasu. Uznał, że gdyby ktoś od Rolana przyjechałby, to zaparkowałby możliwie najbliżej wejścia do budynku. Nikt nie chciałby wlec szamoczącego się dziecka przez połowę Irkucka.
Nie dostrzegł żadnych podejrzanych, ciemnych samochodów. Mógł więc spokojnie ruszyć do bramy, przy której była krata. Za nią skryto wejście do budynku, a na ścianie po lewej znajdował się domofon. Kirill nie miał zbyt trudnego wyboru, były tam trzy numery ‘Fryzjer Psów’, ‘1’ i ‘2’. Pamiętał, że rodzeństwo tłumaczyło mu, że mieszkają najwyżej, więc raczej trudno mu zgadywać, który numerek powinien wybrać, nie było.
Kaverin nacisnął przycisk podpisany “Fryzjer psów”. Następnie obejrzał się do tyłu, sprawdzając, czy taksówkarz już odjechał. I czy na drodze pojawiały się samochody jadące prędko na miejsce. Kira nie miała tutaj przyjechać, a była późno godzina. To znaczyło, że każdy pojazd był potencjalnie podejrzany.
Nie nadjeżdżał, a gdy wcisnął przycisk, kompletnie nikt nie odpowiedział. Najwyraźniej osoba pracująca w tym lokalu nie mieszkała w owej kamienicy, a jedynie prowadziła tu za dnia salon strzyżenia czworonożnych pupili.
Kirill w ogóle dopiero po chwili uświadomił sobie, że nacisnął zły przycisk.
- Ty… wciąż pijany… zestresowany… idioto - mruknął i dotknął dwójki. Miał szczęście, że nikt mu nie odpowiedział. Potrzebował możliwie najmniejszej ilości świadków. Nie chciał przecież pobudzić w tych okolicznościach całej kamienicy! A co, jeżeli ktoś był wtyką Rolana? Kaverin nie miał pojęcia, jak daleko sięgały wpływy mężczyzny. Jednak mogłby być dość szeroko zakrojone. Przecież wiedział o tym, że Kirill co roku odwiedział Irkuck, mimo że ani razu przez te lata nie zawędrował do Las Vegas.
Chwilę to potrwało, ale zaraz ktoś podniósł słuchawkę. Z domofonu rozległ się lekko zaspany, zmieszany głos chłopca, nieco zniekształcony przez urządzenie elektryczne
- Halo? - zapytał. Kirill niemal mógł sobie wyobrazić jak stoi tam, w piżamie i przeciera twarz ręką, ziewając jeszcze, nierozbudzony.
- To ja, Kirill - odpowiedział mężczyzna. - Wpuszczaj mnie do środka i szybko pakuj najważniejsze rzeczy dla ciebie i siostry. Kira o wszystkim wie.
Miał nadzieję, że chłopiec po prostu wpuści go do domu bez zbędnego ociągania. Jednak nie miał takiej pewności.
- Chodzi o twoje bezpieczeństwo. Ludzie z jej pracy mogą znów ciebie porwać - dodał.
Jeżeli to nie rozbudzi Mishy, to już chyba tylko elektrowstrząsy mogłyby sobie z tym poradzić.
Chłopiec milczał chwilę i już nie odpowiedział, rozległ się natomiast brzęczący dźwięk otwierania bramki. Kaverin mógł wejść do środka. Gdy podszedł do drzwi klatki, okazały się nie być zabezpieczane żadnym zamkiem. Ruszył więc klatką do środka. Była duża. Spiralne schody na środku przyozdobiono drewnianą, starą poręczą. Minął wejście do SPA dla psów, następnie pierwsze piętro i dotarł na drugie. Ozdobne, przeszklone drzwi były uchylone. W środku zapalone było światło i po chwili Kaverin dostrzegł biegającego na lewo i prawo Mishę. Miał w rękach dużą, czarną torbę i pakował do niej akurat jakieś kosmetyki, zapewne należące do Kiry i niego. Kaverin skrzywił się. Dezorant można było kupić w każdym sklepie. Miał na myśli bardziej pamiątki rodzinne i ulubione naszyjniki. Misha zerknął na Kirilla
- Skąd wiesz, że coś takiego może się stać? - zapytał trochę niepewnie i podejrzliwie. Nie zaprzestał pakowania. Wrzucił do torby jakieś dokumenty, a potem kilka swetrów i różnych ubrań. Część Kiry, a część jego. Sam jednak nie zdążył się jeszcze nawet przebrać z piżamy.
Kaverin zastanawiał się, jak bardzo go wtajemniczyć. Chłopiec wydawał się rozsądny i godny powierzenia mu prawdy. Z drugiej strony… czy to była odpowiednia pora na to? Nie miał pojęcia.
- Czy wiesz o specjalnych umiejętnościach twojej siostry? - odpowiedział pytaniem. Następnie uzmysłowił sobie, że nie chce stać jak kołek, skoro potencjalnie każda sekunda liczyła się. - Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu. Jak żyli Rasputinowie?
Misha zerknął na Kaverina
- Em… mniej więcej. Znaczy wiem, że ma takie zdolności i mniej wiecej na czym polegają… - wyjaśnił i znowu zaczął zbierać, teraz jakiś album i ozdobną, tajemniczą kasetkę, najpewniej właśnie z pamiątkami rodzinnymi. Po chwili złapał też dużego, żółtego misia. Wyglądał na bardzo wyświechtanego, ale kokardka pod jego szyją była stosunkowo nowa
- To ulubiony miś Kiry… - wyjaśnił.
- W zasadzie nie wiem co jeszcze powinienem wziąć… Dokąd jedziemy? Na jak długo? - zapytał spoglądając uważnie na Kirilla. Wsadził misia do torby.
- Potencjalnie i miejmy nadzieję na zawsze. Zamierzam was wyrwać z tego przedsionka piekła - mruknął Kaverin. - Dlatego zabierz wszystko, co ma dla was znaczenie sentymentalne. Wszystko inne będziemy mogli kupić - wyjaśnił. - Musimy zbierać się możliwie jak najszybciej. Otóż… Kira ma swoje moce, a ja mam swoje i chyba dotarliśmy do punktu zwrotnego w waszym życiu. Było nim… poznanie mnie - nagle uświadomił sobie. Podszedł do okna i wyjrzał przez firankę na ulicę.
Było spokojnie. Nikogo nie było. Najwyraźniej teatrzyk Kirilla podziałał i uśpił czujność Rolana. Misha natomiast rozglądał się spanikowany po pomieszczeniu. Salon był połączony z kuchnią. Prowadziły z niego dwie pary drzwi, zapewne do pokojów. Dostrzegł że ściany jednego pomalowane są na granatowo, a drugiego na delikatny, chłodny odcień turkusu. Misha zaczął kręcić się przy szafie i wyjął z niej jakiś szalik, zdawał się należeć do Kiry, a skoro go pakował, musiał mieć znaczenie.
- Ile to jeszcze zajmie? - zapytał Kaverin. - Nie poganiam cię, tylko… chcę wiedzieć. Jesteś w połowie, kończysz już? - w zdenerwowaniu postukał paznokciami o szybę. Nie chciał denerwować chłopaka, jednak… to nie musiało być aż takie złe. Im prędzej opuszczą to miejsce, tym lepiej. Chciał wrócić już do katedry i zobaczyć Kirę, całą i zdrową. Zostawił ją w Las Vegas i tak właściwie nie miał żadnego, nawet najmniejszego dowodu, że kobieta opuściła klub nocny.
Misha spojrzał na torbę,, potem rozejrzał się po salonie.
- Jeszcze tak z dziesięć minut. Muszę spakować jeszcze jeden album… I szkicowniki siostry - powiedział, po czym ruszył do pokoju o turkusowych ścianach. Zapalił światło i wyniósł z niego kilka dużych szkicowników oraz następny album.
- Dobrze. Rozsądnie. Dziesięć minut - powtórzył Kirill, spoglądając na zegarek. - To już zadzwonię po taksówkę. Cholera, powinienem tamtej kazać zostać. Gdybym mógł cofnąć czas, to tuż po przylocie do Irkucka…
Chciał dokończyć, że wynająłby samochód, ale zamiast tego nieoczekiwanie roześmiał się na ironią swoich słów.
W końcu to nie był pierwszy raz jak o tym myślał, w końcu nawet zamierzał zrobić to nazajutrz, czyż nie? Tylko plany się nieco zmieniły. Chłopiec dalej zbierał rzeczy, a po chwili zapiął torbę i ruszył do pokoju, zapewne by się ubrać. W tym czasie, Kaverin zadzwonił po taksówkę. Miała przyjechać za maksymalnie dziesięć minut. Idealnie. Misha tymczasem wyszedł ze swojego pokoju i zaczął gasić światła i odłączać wszystko od prądu, włącznie z lodówką, z której wyciągnął jakieś pudełko z jedzeniem
- Bo Kira pewnie nic nie jadła cały wieczór - wyjaśnił. W pudełku była kolacja do odgrzania dla kobiety. Zapakował to też do torby i spróbował ją podnieść. Dźwignął ją z ziemi, ale skrzywił się i postawił. Musiała być dla niego nieco za ciężka…
- Zostaw, ja podniosę - rzekł Kaverin i nachylił się, aby zarzucić na siebie ciężar. Nie był wcale kulturystą, a Misha pakował wszystko, od dezodorentów, przez misie, na szkicownikach i jedzeniu kończąc. Miał nadzieję, że będzie w stanie to wszystko podnieść, zwłaszcza po wysiłku, jaki dostarczył mu klub nocny. Był również nieco podpity, ale miał nadzieję, że Misha tego nie zauważył. To było zarazem miłe, że zaufał mu, jak i nieco niepokojące. Przecież znali się dopiero jeden dzień…
Torba faktycznie była ciężka, ale nie na tyle, by Kaverin miał z nią jakieś bardzo fatalne problemy. Odrobinę go przechylała, ale gdy przesunął jej środek ciężkości bardziej na plecy, dał radę nawet utrzymać stabilnie równowagę. Torba zdawała się nie ważyć więcej niż Kira, a ją zdołał nosić tego wieczoru. Misha założył ubrania zimowe i buty, po czym pogasił resztę zapalonych świateł i otworzył drzwi na korytarz. Odruchowo zaczął zamykać je na klucz i wpakował go do kieszeni, gdy opuścili mieszkanie.
- Czy Kira już będzie na miejscu? Gdzie się z nią umówiliśmy? - dopytywał chłopiec, wyraźnie już rozbudzony. Gdy wyszli na zimno, znów zamilkł. Przed bramą stała już taksówka.
Kirill ucieszył się, widząc ją przed kamienicą. Ruszył w jej stronę tak szybko, jak to było możliwe. Torba była ciężka i choć Kaverin mógł z nią zmagać się przez chwilę, to nie przez dłuższy czas. Kirę dźwigał w zupełnie innych okolicznościach i z innych powodów i dlatego też inaczej zapamiętał ciężar jej ciała, nawet jeśli waga twierdziłaby, że zarówno ona, jak i bagaż ważyli podobnie.
- Mam nadzieję, że będzie. A jedziemy do… jedziemy do… - zapukał w tylne drzwi samochodu, aby mężczyzna otworzył bagażnik.
Kierowca otworzył bagażnik i wysiadł na moment
- Dobry wieczór panom - powitał ich spokojnym, trochę melancholijnym tonem. Misha spoglądał to na jednego mężczyznę, to na drugiego i zdawał się ucieszyć, że został nazwany ‘panem’. Kierowca poczekał aż Kirill schowa bagaż i zamknie bagażnik, dopiero wtedy wrócił do auta. Misha poprawił czapkę na głowie i również wsiadł. Gdy wszyscy znaleźli się już wewnątrz, padło pytanie
- To dokąd panów zawieźć? - zapytał taksówkarz, trzymając rękę na gps’ie.
- Do katedry - Kirill dokończył swoją wypowiedź. - Niepokalanego serca świętej dziewicy, czy jak ona się nazywa… - już kompletnie nie miał głowy do tej nazwy. Cieszył się, że siedział z Mishą na tyle. Byli blisko siebie i gdyby kierowca wyciągnął pistolet, Kirill mógłby szybko zareagować, przesuwając ciało chłopca. Gorzej, gdyby on był na przodzie, a Kaverin na tyle. Rosjanin chciał mieć małego przy sobie. Z jakiegoś powodu czuł się za niego odpowiedzialny. - Wiem, że to późna godzina, ale tak właściwie to nam się spieszy - dodał.
Mężczyzna wpisał początek nazwy i maszyna znalazła odpowiedni adres. Misha tymczasem usiadł wygodnie i oparł głowę o oparcie. Wpatrzył się w sufit. Wyglądał na zmęczonego i nieco nadal osowiałego. Wyraźnie chętnie wróciłby do snu.

W trakcie drogi na miejsce, zdążył zasnąć i oparł się o Kaverina ramieniem i głową. Musiał mu naprawdę ufać, że nie bał się nawet przy nim zasypiać. W jakiś sposób trochę przypominał mu Noela, choć tak, jakby ten drugi miał łagodniejszy i bardziej ułożony charakter...
Po trzydziestu minutach byli na parkingu katedry
- 34 ruble - powiedział taksówkarz, a Misha wybudził się, kiedy Kirill drgnął i wyciągnął portfel, żeby zapłacić.
- Proszę - odpowiedział, podając walutę. - Ostatnio tracę majątek w taksówkach, ale na szczęście często otrzymuję zwroty - dodał. - Otworzy mi pan bagażnik? - zapytał.
Chwilę potem kierowca już odjechał, a Kirill znów dźwigał ciężką torbę na ramieniu. Nie chciał postawić jej na śniegu, aby nie przemokła, jednak nie mógł stać z nią w nieskończoność.
- Chodź, mały - mruknął do Mishy. - Masz jakieś pytania? - zapytał.
W pierwszej chwili chciał pójść prosto do plebanii, ale przecież Kira raczej nie wpadłaby na to, że ma tam dojść. Musiała być gdzieś przed wejściem do kościoła. To znaczy… oby tam była.
Obaj ruszyli w stronę wejścia do kościoła. Misha szedł obok niego
- Hmmm, Kira tu będzie, tak? - zapytał. Najwyraźniej bezpieczeństwo siostry było dla niego priorytetowe. I nie tylko dla niego. Kiedy jednak przeszli przez parking i skręcili przed budynek, przy wrotach do Domu Bożego nie było nikogo. Misha rozejrzał się, po czym spojrzał na Kaverina
- Może jeszcze nie zdążyła przyjechać i będzie za chwilę? - zaproponował optymistycznie. Zaczynało padać mocniej. Ich oddechy parowały w powietrzu, tańcząc z płatkami śniegu.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:30   #129
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Potrafię cofać się w czasie, Misha. Uratowałem twoją siostrę, ale ty zostałeś porwany. Więc skorzystałem ze swojej mocy, aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Jednak… nie kosztem twojej siostry. Oboje musicie uwolnić się od Irkucka - Kirill westchnął zmęczony. - I zrobicie to, obiecuję ci - chwycił bark chłopca, aby dodać mu otuchy.
Jednak… sam Kaverin potrzebował pocieszenia. Gdzie była Kira. Czemu jeszcze nie pojawiła się w uzgodnionym miejscu? Przecież Kirill zdążył w tym czasie odwiedzić jej brata i przeżyć jego długie pakowanie się… a potem pojechać do katedry. Gdyby wyszła z Las Vegas i skierowała się prosto do kościoła… powinna już tu być.
- Poczekamy chwilkę - Kaverin uśmiechnął się do Mishy, choć obawiał się, że zaraz łzy zaczną pakować się mu do oczu. Czy nie mógł znaleźć wyjścia z tej sytuacji? Czy nie mógł sprawić, aby wszyscy byli szczęśliwi?
Misha zerknął na niego i uśmiechnął się. Wierzył, że jego siostra pojawi się tu lada chwila. Mijały sekundy, a potem minuty. Chłopiec zaczął marznąć i kręcić się to w lewo to w prawo, aby nieco rozgrzać. Śnieg padał już dość solidnie.
Na parking podjechała samotna taksówka. Stała tam chwilę, po czym tylne drzwi otworzyły się i ze środka wyszła postać, odziana w jasny płaszcz z kapturem. Robiła to nieporadnie. Na ramieniu miała torbę, a w ręce laskę. Szła jednak bardzo powoli i trochę kulała. Misha spojrzał w tamtą stronę
- To Kira! - zawołał pełen szczęścia i pobiegł w jej stronę mało nie gubiąc nóg. Zatrzymał się tuż przy niej i natychmiast zaasekurował jej łokieć. Kobieta objęła go ostrożnie, po czym podała mu torbę i ruszyła w stronę Kaverina, gdzie poprowadził ją Misha.
- To Kira - mężczyzna cicho powtórzył ze szczerym uśmiechem ulgi. Był okropnie szczęśliwy i tak właściwie również miał ochotę pobiec prostu do kobiety, aby uścisnąć ją mocno, ale tego nie zrobił. Zamiast tego spokojnie podszedł i spojrzał na nią rzeczowo. - Miałaś jakieś problemy? Rolan próbował cię przetrzymać? - zapytał. Ramię cierpło mu od ciężaru dobytku Rasputinów.
Kira zwróciła uwagę na Kaverina
- Najważniejsze, że już tu jestem… Teraz… Teraz porozmawiamy? Wyjeżdżamy stąd dziś, czy jutro? - zapytała chcąc poznać plan. Jej głos zdawał się napięty i wycieńczony. Misha przysłuchiwał się siostrze
- Coś cię boli? - zapytał czujnie
- ...Nie - Kira odpowiedziała trochę bardziej upartym tonem niż to było wskazane. Misha jednak najwidoczniej był zbyt zaspany i szczęśliwy że tu jest, by to zauważyć. Rozluźnił się i ziewnął.
Kirill uznał, że ją wypyta, ale nie w obecności brata.
- Idziemy do plebanii. Jeżeli Bóg będzie łaskawy… a powinien przebywać w tym miejscu, to wyjdziemy w przeciągu najbliższej godziny.
Zaprowadził ich ku drzwiom plebanii. Otworzył drzwi i z ulgą pozostawił ciężką torbę w przedsionku.
- Chodźcie za mną… - dodał. - Muszę znaleźć przyjaciela.
Wiedział, w którym pokoju znajdował się Ivan. Chciał zapukać do jego drzwi, budząc w środku nocy… jednak miał dobry powód. Podobnie jak tutejszy ksiądz, aby przychylnie patrzeć na jego prośby i poczynania.
Kira i Misha ruszyli za nim, a następnie chłopiec usiadł na ławeczce w korytarzu plebanii
- Usiądziesz obok mnie? - zapytał siostrę, ale ta mu odmówiła. Tyle usłyszał Kaverin nim ruszył zbudzić Ivana

Chwilę zajęło, ale wkrótce ksiądz pojawił się w drzwiach swojego pokoju. Miał na sobie piżamę i granatowy szlafrok. Mrużył oczy, ledwo wybudzony
- Kirillu? Coś się stało? - zapytał mężczyzna, nieco zdumiony obecnością Kaverina przed swoimi drzwiami o tak nieprawdopodobnej porze nocy.
- Zostańcie tutaj - mruknął, obracając się w stronę Kiry i zamknął drzwi, wchodząc do pokoju Ivana.
Szedł nerwowo w kółko po dywanie, zastanawiając się, jakich słów najlepiej użyć. Doszedł do wniosku, że może po prostu… powie prawdę. Może niecałą, jednak nie chciał kłamać Ivanowi. Nie chciał, aby ten wyczytał z jego ust fałsz.
- Dzisiaj poznałem w mieście pewną uroczą dziewczynę i jej młodszego brata. To dobrzy ludzie, jednak mają dużo problemów i to nie do końca z własnej winy… - Kirill zawiesił głos. - Myślę, że nie byłbym dobrym księdzem, gdybym nie spróbował im pomóc. Zwłaszcza dzisiaj. To poważna sprawa, Ivanie. Możesz pożyczyć mi kluczyki do jakiegoś samochodu plebanii? Muszę odwieźć ich w bezpieczne miejsce. Nie zawracałbym ci głowy w środku, gdyby mi bardzo nie zależało… - zawiesił głos.
Ivan usiadł przy małym stoliku i obserwował Kaverina
- Oczywiście, jeśli potrzebujesz. Nie będę dopytywał się o co dokładnie chodzi. Oddasz mi samochód, kiedy będziesz miał taką możliwość - powiedział ksiądz, po czym podniósł się znów i podszedł do jednej z szafek i wyciągnął jakieś papiery i kluczyki
- To mój prywatny… - powiedział Ivan i podał mu klucze, była do nich doczepiona przywieszka z Matką boską, logo z napisem Jeep Compass i niedźwiedź. Ksiądz niczego nie komentował
- Jest czarny. Stoi na parkingu plebanii, pod wiatą - wyjaśnił jeszcze. Po czym podniósł dłoń i pomodlił się za szczęśliwą drogę kolegi. Dokądkolwiek się udawał.
- Jesteś prawdziwym synem bożym - Kirill uścisnął Ivana, co wypadło trochę niezręcznie, ale Kaverin był przyzwyczajony do niezręczności. - I, co ważniejsze, dobrym człowiekiem i przyjacielem - dodał i zgarnął kluczyki. - Oddam ci je, przysięgam.
Następnie wyszedł na korytarz. Miał po części obawę, że nie zastanie rodzeństwa, choć tutaj powinni być naprawdę bezpieczni i było to chyba naprawdę irracjonalne z jego strony.
Ivan poklepał Kirilla po ramieniu
- Szerokiej drogi, dokądkolwiek jedziecie - powiedział po prostu.
Kiedy Kaverin opuścił jego pokój i ksiądz mógł wrócić do snu, zastał rodzeństwo Rasputinów dokładnie tam, gdzie je zostawił. Misha siedział na ławce i zdawał się lekko przysypiać, na pewno ze względu na ciepło w plebanii, tymczasem Kira stała przy ścianie obok niego, oparta o nią plecami i podpierając się laską z przodu. Stała w dość dziwnej pozycji, odciążającej dolny odcinek pleców. Miała zamknięte oczy, ale gdy Kirill się do nich zbliżył, zwróciła głowę w jego stronę
- Teraz dokąd? - zapytała, co ocknęło Mishę, który popatrzył na nią, a następnie na Kaverina.
- Na parking - odpowiedział krótko Kirill. - Ale jeszcze nie teraz. Ja też muszę zabrać kilka swoich rzeczy - mruknął. - Misha, idź na parter. Twoja siostra pomoże mi z pakowaniem się. Stań przy drzwiach i gdy tylko zauważysz kogoś podejrzanego, krzycz z całych sił. Mogę ci zaufać, mały? - zapytał.
Kaverin chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zostać sam z Kirą i jednocześnie ustawić czujkę na dole. Tak właściwie… zabranie swoich rzeczy również wydawało się miłym dodatkiem.
- Nie jestem taki mały… Poza tym, jak Kira ma pomóc, przecież nie wi… - zaczął Misha
- Misha… No właśnie dlatego to ty musisz stanąć na czatach… Bo ja nie widzę… - wyjaśniła mu siostra
- Aaa… Rozumiem, no… No dobra. Będę krzyczał jak coś - obiecał chłopiec.
- To ja tam pójdę - oznajmił i ruszył się z ławki, ziewnął, po czym poszedł na dół żwawo. Kirill został sam z kobietą. Blondynka odwróciła się do niego przodem, po czym sprawdziła, czy jej brat zostawił jej torebkę na ławce. Po upewnieniu się, że tak jest, zwróciła się w stronę Kaverina
- Prowadź… - powiedziała znów zmęczonym głosem.
Tak też zrobił Kirill.
- Serafin złożył ci wizytę po tym, jak wyszedłem? - Kaverin zapytał pozornie beznamiętnym głosem. W rzeczywistości miał nadzieję, że się mylił. - Myślę, że jestem ci winny nieco wyjaśnień… - zawiesił głos. - Jestem oszołomiony, że tak dobrze zareagowałaś w Las Vegas na to, co ci powiedziałem. Bałem się, że zaczniesz krzyczeć. Masz nerwy ze stali… - Kirill próbował komplementem zagłuszyć wyrzuty sumienia. Po agresywnym stosunku zrzucił na nią taką bombę i to tak po prostu. W oczach kobiety musiało wydawać się to niezwykle szorstkie. Pewnie była bardzo skołowana…
- W moim zawodzie trzeba mieć nerwy ze stali… Choć to nie zawsze wychodzi… Zaskoczyłeś mnie, pewnie gdybyś nie wspomniał o Mishy… Pewnie zaczęłabym płakać i krzyczeć… - powiedziała
- A może nie? Nie mam pojęcia Kirillu. Zaszokowałeś mnie, to prawda. Zraniłeś, może trochę. Jakimś cudem oszukałeś istoty z Iteru… Prze… - ściszyła ton, przypominając sobie gdzie są
- Przeleciałeś mnie, no cóż, taki mój zawód… Ale jak mnie znalazłeś, tego sobie w głowie pomieścić nie mogę. Nie śledziłeś mnie, bo bym wiedziała… - powiedziała cicho i zmarszczyła brwi. Pytanie o Rolana zdawała się zignorować.
Kirill opowiedział jej o snach.
- Przed cofnięciem się w czasie odpowiednio wytłumaczyłem ci wszystko, ale wtedy Serafin nas podsłuchał. Ciebie zdołałem wyprowadzić, ale położył łapy na Mishy. Nie mów, że przeleciałem cię… - Kirill zawiesił głos. Z jakiegoś powodu poczuł się przez to zraniony, choć do końca nie potrafił zaprzeczyć temu słowu. - Przybyłem do Las Vegas, bo chciałem dowiedzieć się więcej o tobie. Przestraszyłaś mnie w snach. Podałaś tę lokację i dlatego nie wahałem się ani chwili… od razu tam przyjechałem. A zostałem dłużej, bo… jestem człowiekiem ułomnym - mruknął, przekładając ubrania z szafy do walizki. - Dałem ponieść się grzechowi. Jesteś drugą kobietą, z jaką kiedykolwiek byłem… więc może nie poczujesz się dzięki temu lepiej… ale wiedz, że nie jestem taki na co dzień. Nie zachowuję się w ten sposób względem kobiet, dlatego tym bardziej mi przykro, że musiałaś poznać mnie od tej strony - westchnął, przeglądając zawartość szuflady. - W innej linii czasu Anna zaprosiła mnie na rozmowę do swojego gabinetu. Tam czekał na mnie Serafin. Okazało się, że to mój brat… Myślałem, że zginął, jak byliśmy dziećmi. W rzeczywistości przeżył i miewa się… potencjalnie aż za dobrze. Przykro mi, że musiałaś doświadczyć tak wiele z powodu Kaverinów. Chciałbym powiedzieć, że nie jesteśmy tak do szpiku kości źli… ale co do tego to chyba mnie trzeba przekonywać… - kącik jego ust lekko drgnął, kiedy zaczął zasuwać własną walizkę.
Kira wysłuchała go uważnie, nie przerywając mu, kiedy jednak doszło do tematu jego brata wzdrygnęła się cała i nerwowo objęła ramionami
- Serafin… To twój zaginiony brat? - zapytała tonem, jakby zrobiło jej się słabo.
- Niestety… - Kaverin westchnął.
- Pamiętam jak… Mi opowiadałeś… Ale… W życiu bym nie pomyślała… O Boże… - zadrżała i przytkneła dłonie do twarzy. Wyglądała, jakby walczyła w tej chwili z czymś w sobie, albo co gorsza, już tę walkę przegrała.
- Serafin zrobił ci krzywdę? - zapytał Kirill bezbarwnym tonem. Znowu wszedł w swoją maskę człowieka bez emocji. - Przyszedł do ciebie po mnie? - miał wrażenie, że po części dręczył Kirę… ale czy naprawdę mógł nie wiedzieć, co wydarzyło się? Nie miał pojęcia, czy będzie to ważne, czy nie, a tu nie chodziło tylko o zaspokojenie jego ciekawości. - Wiem, że to są delikatne tematy, ale już przecież… poruszaliśmy takie, czyż nie? - starał się nadać głosowi łagodności. Podszedł do kobiety i dotknął jej ramienia, choć bał się, że wzdrygnie się.
Wzdrygnęła i syknęła. Nie wyglądało to jednak, jakby obawiała się jego, tylko jakby to dotknięcie, sprawiło jej po prostu sporo bólu. Zasznurowała usta, które jej zadrżały, gdy opuściła ręce. Miała szeroko otwarte oczy i stały w nich łzy
- Musiałeś być w szoku… Gdy się dowiedziałeś, że to on… Ile… razy się cofałeś? Dobrze się czujesz? - zapytała lekko łamiącym się głosem. Usilnie odpychała pytanie o to, czy Serafin przyszedł do niej po Kirillu, odpowiedź jednak musiała być bardzo prosta. Przyszedł i w jakiś sposób ją skrzywdził. Tylko w jaki?
- Bywałem w nieporównywalnie gorszym stanie - Kaverin odparł wymijająco. - A ty? Jesteś w stanie… - zaczął pytać, ale nie wiedział, jak dokończyć. - Potrzebujesz pomocy lekarza? - dodał. Czy naprawdę mógł obwiniać Rolana o to, jeśli wszedł do pokoju i wziął Kirę po nim? Przecież Kirill nie był wcale lepszy. Jeżeli to zrobił… to byli po prostu tacy sami. Ta myśl dobijała go, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Nie chciał dzielić się w tej chwili żadnymi swoimi uczuciami.
- Cofnąłem się… dwa razy - mruknął Kirill. - Raz po tym, kiedy stała ci się krzywda. Taka, że Misha pojawił się u mnie w środku nocy i mówił, że musiał spiąć cię kajdankami w łazience… - Kaverin mimowolnie wzdrygnął się. - A drugim razem to go porwali - westchnął. - Rozumiem, że tym razem skrzywdzili cię, ale nie bardziej dotkliwie, niż zawsze? - zapytał.
Łzy w jej oczach wypalały dziurę w sercu Kirilla.
Blondynka milczała chwilę, po czym zaczęła rozpinać płaszcz
- To nie jest częste… - powiedziała napiętym głosem. Kiedy rozpięła płaszcz, pozwoliła mu spaść na podłogę. Kirill zauważył że miała pod nim delikatny, jasny sweter
- Nie przychodzi do dziewczyn, chyba… że je za coś każe… chwali… albo po prostu natchnie go nasz występ… - powiedziała tak napiętym tonem, że mogłaby nim kroić diament.
- Nie wiedziałam co stało się dzisiaj… Co w niego wstąpiło...- głos jej się załamał, kiedy odwróciła się do Kirilla tyłem i Kaverin mógł dostrzec blade, ale jednak czerwone ślady na swetrze. Znał ten efekt aż za dobrze. Kira ściągnęła sweter przez głowę, sycząc boleśnie, kiedy któreś z włókien do tej pory musiało przykleić się do krwi, a ten ruch oderwał je.
Jej plecy były czerwone i nosiły ślady pobicia pejczem. Te sięgały aż na ramię i kryły się aż poniżej linii jej spodni. Miała na sobie jeansy, jak bardzo musiało ją to boleć? Stanik, który miała na sobie i również był biały przesiąkł krwią przy zapięciu
- Jak… To wygląda? - zapytała niepewnie. Drżała lekko. Zdecydowanie z bólu, nie z zimna, tego na pewno teraz nie czuła.
- J-jak… Dlaczego to zrobił? - Kirill nie mógł tego zrozumieć. Chciał czuć gniew na brata, jednak zamiast tego pochłaniała go po prostu rozpacz. Tak bardzo zawiódł się na nim i żałował Kiry. Nie był w stanie wykrzesić z siebie ani trochę pasji. Czuł się tak źle, że sam miał ochotę się pociąć. - Myślałem, że zgwałcił cię.
Nie wiedział do końca dlaczego, ale już chyba wolałby, aby to pożądanie przejęło kontrolę nad Rolanem. To byłby w stanie zrozumieć, a Kira wiedziała, jak to jest mieć w sobie obcych mężczyzn i nie powinna akurat z tego powodu czuć się fatalnie. Jednak sadyzm był czymś kompletnie innym… Tego nie można było wybaczyć. Kirill wziął brutalnie Irbis, ale przynajmniej miał jakiś, nazwijmy to, powód. Rolan nie miał żadnego, aby podnieść rękę na kobietę.
Kira milczała chwilę, w czasie którym najwyraźniej posłuchała istotek wokół Kirilla, bo zaraz pochyliła się i zebrała sweter, po czym założyła go ponownie, by już nie musiał na to patrzeć
- Kto powiedział, że tego nie zrobił… - zapytała szeptem.
Kaverin wstrzymał oddech.
- Przyszedł. Pochwalił mnie i kazał pójść ze sobą… Nie domyśliłam się o co mu chodzi, już niemal byłam wtedy gotowa do wyjścia… A on… Zabrał mnie do czarnej sekcji… Tam bywa najczęściej… Ponoć sesje z nim trwają godzinami, ale… Ale tym razem zdawał się nie mieć ochoty na zabawę… Wyglądał jakby… Tak czułam jakby się mścił… Jakby chciał mnie popsuć, albo oznakować… On mnie przeraża Kirillu. Przepraszam, to twój brat, a nie jesteście do siebie podobni w żaden sposób. Nawet wtedy, gdy byłeś ze mną w pokoju… - mówiła cicho i bardzo szybko. Podniosła płaszcz z ziemi, gdzie pochylenie się na pewno sporo ją teraz kosztowało.
Kirill zastygł w bezruchu. Po tym wszystkim, co powiedziała kobieta… poczuł ulgę, słysząc komplement z jej ust. Powiedziała to spontanicznie, mimo że nie prosił jej o to. Czy naprawdę w to wierzyła? Miał taką nadzieję. Chciał być lepszy od Rolana. Choć tak właściwie jeszcze bardziej marzył o tym, aby to jego brat był lepszym człowiekiem od niego.
- Opatrzę ci to, ale nie tutaj - rzekł. - Wyjedziemy z Irkucka, zjedziemy na poboczę i nałożę maść antyseptyczną i przykleję opatrunki. Mam takie rzeczy. Od tego błyskawicznie nie umrzesz, a chcę jak najprędzej opuścić to przeklęte miasto. Wtedy będziemy bezpieczni.
- Wynieśmy się stąd… I oby nie wywęszył co się stało - powiedziała zgodnie blondynka i spróbowała założyć płaszcz, ale było jej ciężko.
Kirill jej pomógł. Irbis podziękowała mu kiwnięciem głowy i zaczęła zapinać płaszcz z powrotem.
- A skąd masz te blizny na nadgarstkach? - zapytał.
Nie był pewny, czy wolał usłyszeć, że to klienci ją cieli, czy że to ona sama tak się kaleczyła. W pierwszym przypadku… oczywiście, byłoby to okropne doświadczenie, ale właśnie zrywała z nim na dobre. Natomiast w drugim… jeżeli Kira cierpiała na depresję, to wywiezie ją z Irkucka prawdopodobnie wraz z bagażami. Kirill nie potrafił poradzić sobie z własnymi problemami. Jak mógł przekonać drugą osobę, żeby nie okaleczała się, skoro sam to robił. Natomiast powoli zaczynał rozumieć emocje Alice, kiedy poprosiła go o zaprzestanie tego, a on jej nie posłuchał. Ta bezsilność była okropna. Widzieć bliską ci osobę i nie potrafić uratować jej od niej samej. Nie mówiąc już o uważaniu na to, aby to ona nie pociągnęła cię z sobą na dno.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:30   #130
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Kiedy… Zaczęłam pracować w klubie, to był ten sam czas gdy straciłam dziecko… Nie mogłam sobie ze sobą poradzić i próbowałam… Skończyć ze sobą. Na szczęście, ktoś mnie uratował. Pomyślałam sobie wtedy, że to wskazówka. Że jestem może jednak potrzebna… Na przykład Mishy… Nie pomyślałam o nim wtedy w ogóle… Od tamtej pory już więcej nie próbowałam odebrać sobie życia, ale… Czasem… Znaczy… Jak jest mi naprawdę, naprawdę ciężko… Nie umiem powstrzymać się… Od zadawania sobie bólu… On tak wszystko ułatwia, choć na tę krótką chwilę, póki nie mija… Teraz jednak… To co czuję. Moje plecy… Są potwornie nieznośne. Bardzo… - zacisnęła dłonie w pięści, chowając tym samym ręce w rękawach
- Gdy byliśmy w pokoju, czułam że masz blizny na plecach Kirillu… - to było pytanie, ale nie zadane wprost. Pytała o to kto mu to zrobił i jak dawno? Czy może o to, czy to on sam to sobie zrobił? Wiedziała, że się okaleczał, nie znała przecież jednak szczegółów.
- Tak, a ty na nadgarstkach - Kaverin odpowiedział. Tymi słowami powinien zasugerować jej odpowiedź na jej pytanie. - Z tego, co mówisz, powinnaś mnie zrozumieć. Zrobiłem z mojego smutku fetysz, którego ćpam każdego dnia. Nie tylko od narkotyków można uzależnić się - mruknął.
Zaczęli iść korytarzem, więc ściszył głos.
- A kto był jego ojcem? Któryś klient? - zapytał Kirill. - Wiem, że to delikatna sprawa. Przepraszam, że pytam.
Bał się usłyszeć, że dziewczynka była jego bratanicą, ale to byłaby przesada, czyż nie…?
Kira milczała chwilę
- Nie… Klient nie… - powiedziała przygaszonym tonem.
- Nie przepraszaj Kirillu. To tylko pytanie… Kiedyś, te kilka lat temu sprawy wyglądały nieco inaczej. Ja byłam trochę inna… Bardziej… Pusta i słaba - powiedziała cierpko.
- Tatiana miała być dzieckiem twojego brata, ale może lepiej, że jednak nie była… A on, nie oszczędził nawet dnia, by przypomnieć mi o tym, że przyczyniłam się do jej śmierci własnym ciałem… - powiedziała i wzięła swoją torbę, gdy znaleźli się przy pozostawionych na korytarzu rzeczach. Kira lekko pociągnęła nosem i Kirill zauważył, że płakała.
Pogłaskał ją po ramieniu. Z jednej strony nie chciał naciskać, a z drugiej musiał to wiedzieć.
- Czyli znałaś Rolana na rok przed rozpoczęciem pracy? Zgwałcił cię, a ty dziewięć miesięcy później zaczęłaś u niego pracować? Dobrze rozumiem? Przykro mi… - westchnął. - Ale jak ty go w ogóle poznałaś?
To wszystko było bardzo zawiłe i skomplikowane. Jednak na pewno nie chciał poruszyć tematu utraty Tatiana.
- Moi rodzice znali się z tą mafią już wcześniej. Zostawili mi i Mishy dług po śmierci. Powiedzmy… Wychowałam się w towarzystwie Rolana - powiedziała cierpko. Nie było słychać żadnego wołania z dołu, a więc albo nikt się rzeczywiście nie zbliżał, albo zagrożenie było niewidoczne przynajmniej od wejścia do plebanii. Kira szła spokojnie przy Kaverinie
- Wyjedziemy stąd i zaczniemy od nowa… Wszystko będzie dobrze… - powiedziała, chcąc najpewniej zapewnić o tym samą siebie.
- Właśnie tak będzie - Kirill jej obiecał.
Sam również chciał w to uwierzyć. Na szczęście nie przychodziło mu do głowy, dlaczego Rolan miałby ich ścigać. Wsiądą do samochodu i po prostu odjadą, a on nie będzie mógł nic uczynić… Kaverin powtarzał sobie w głowie te słowa. Brzmiały jak modlitwa.
- A czy to Rolan jest na szczycie tej mafii? - zapytał Kirill. - Czy jest czyimś podwładnym? Pionkiem, nawet jeśli całkiem dobrze ustawionym?
Nie był pewny, czy Kira mogła wiedzieć takie rzeczy, ale skoro miała bardzo długą historię z tą organizacją, to istniała taka szansa.
Kira zastanawiała się nad jego pytaniami
- Wydaję mi się, że jest jedną z osób tworzących jakąś radę. Nie jest na szczycie, ale bardzo wysoko - wyjaśniła
- Niestety nie umiem ci więcej powiedzieć. Nie zagłębiałam się w to nigdy. Nie chciałam wiedzieć za dużo dla bezpieczeństwa swego i Mishy - dodała. Gdy dotarli do drzwi, zastali przy oknie Mishę, wyglądającego na zewnątrz. Spojrzał na nich
- Nikogo nie było - powiedział, usprawiedliwiając swój brak krzyków.
- Dobra robota - Kirill pochwalił chłopca. Następnie podszedł do całego ich dobytku i zarzucił go sobie na ramię. - Chodźcie, nie ma co zwlekać - mruknął.
Otworzył drzwi i ruszył przodem. Zaczął rozglądać się dookoła, jednak mrok był dość mocny w miejscach nieoświetlonych przez latarnie. Żałował, że nie miał nadnaturalnie wyczulonych zmysłów. Najbardziej zależałoby mu na słuchu. Mógłby usłyszeć wszystkie zakradające się osoby i nadjeżdżające pojazdy, nawet nie spoglądając w ich kierunku.
- Tędy - mruknął, kierując ich ku parkingowi, gdzie był zaparkowany jeep. Chciał odnaleźć go i zapakować wszystkich do środka.
Nie chciał dać po sobie poznać, że odpowiedź Kiry poważnie zaniepokoiła go. Co innego walczyć z jednym człowiekiem, który posiada klub nocny. Natomiast… jeżeli był tylko jedną z wielu osób i nawet nie znajdował się na szycie tamtejszej drabiny… To Kirill i Rasputinowie mogli zyskać wielu potencjalnych wrogów. I nawet nie będą mogli ich rozpoznać… to znaczy póki nie wyciągną pistoletu skierowanego w ich stronę.
Misha był zadowolony z dobrze wykonanego zadania. Zaraz wziął torebkę od siostry i ruszył obok niej. Na zewnątrz było bardzo zimno, śnieg nadal padał mocno, a do tego wiało. Na ulicach robiła się drobna zawierucha, zwłaszcza, że praktycznie nikt nie jeździł o tej godzinie. Gdy dotarli na parking, Kaverin szybko odnalazł wiatę która tworzyła niewielki garaż. Stał pod nią spory jeep. SUV, Compass… Niezłe auto. Wydawało się całkiem dobrze utrzymane i najwyżej kilkuletnie. Było całkowicie czarne. Misha popatrzył na samochód i otworzył buzię
- Wow… - skwitował. Kira zmarszczyła brwi, nie wiedząc o co chodzi
- Hm? - zapytała
- Samochód… Jest super - powiedział jej Misha. Kobieta uśmiechnęła się tylko blado. W końcu była w wypadku samochodowym, w którym zginęli jej rodzice, mogła mieć nieco mieszane odczucia.
- Czy mogę jechać z przodu? - zapytała Kirilla. Zdawało się to dla niej istotne.
- Oczywiście - odpowiedział Kaverin. - Ale ja będę prowadził, o ile nie macie nic przeciwko.
- Ha… Ha - odpowiedziała mu tylko Kira, na co Misha jednak się roześmiał.
Kaverin wyciągnął z kieszeni kluczyk i otworzył bagażnik. Włożył do niego ciężką torbę oraz własną walizkę. Bardzo ciężko było mu przetransportować obie rzeczy do samochodu, ale dał radę i cieszył się, że samochód nie był zaparkowany dalej. I że nie musieli szukać go dłużej. Nie spodziewał się, że Ivan posiadał taki dobry samochód. Wyglądało na to, że posługa Bogu w Irkucku bywała całkiem lukratywna. Otworzył drzwi Kirze i zaprowadził ją do środka. Podał jej pasy.
- Dziękuję - odezwała się do niego cicho Kira, nim zamknął drzwi od jej strony.
- Wskakuj na tył, kolego - rzekł do Mishy. Nie chciał nazywać go małym, skoro chłopak zwrócił mu na to uwagę. - Masz komórkę? Znalazłbyś drogę do Krasnojarska? To chyba najbliższe duże miasto… Zostawimy tam samochód i zabukujemy loty do Sankt Petersburga. Albo, jeżeli będziemy obawiać się lotnisk… to możemy kontynuować jazdę. To może być nawet ciekawe. Samochodem przez Syberię - próbował uśmiechnąć się, aby dodać chłopcu nieco entuzjazmu. Sam obawiał się złych warunków pogodowych. Na szczęście mogli nałożyć na siebie wiele warstw ubrań i tym samym nieco rozgrzać się przed upiorną temperaturą. Misha zaraz wyciągnął swój telefon i wybrał mapy google, żeby wpisać miasto, podane przez Kaverina.
Kirill siadł za kierownicą i czekał, aż wszyscy będą gotowi do drogi. Zapalił silnik i spojrzał na wskaźnik paliwa.
- Mam - powiedział i podał telefon siostrze, która siedziała z przodu. Mapa już była ustawiona i gotowa do podawania blondynowi drogi poprzez nawigację. Kira ustawiła komórkę w dłoniach. Tymczasem Kaverin dostrzegł uchwyt z ładowarką. Najwyraźniej Ivan, gdy podróżował gdzieś tym autem, również korzystał z nawigacji w telefonie. To było ogromne udogodnienie, zwłaszcza, że telefon chłopca na pewno za jakiś czas rozładowałby się
- Super! Podróż przez Syberię! - podekscytował się Misha
Kirill nie mógł uwierzyć, że chłopiec rzeczywiście podłapał jego fałszywy entuzjazm.
- Ale musimy robić drobne przystanki. Mamy tylko jednego kierowcę, który potrzebuje odpoczynku - zaznaczyła Kira, martwiąc się o Kirilla. Na pewno nie chciała, żeby się przemęczył. Już teraz wszyscy byli dość wymęczeni.
- Tak, zrobimy przystanki - Kaverin bardziej odczytał słowa kobiety, jako przypomnienie, żeby opatrzył jej rany. Nie zapomniał o tym ani na moment.
- Dobrze, bo będziesz musiał się przecież zdrzemnąć i odsapnąć - powiedziała kiwając głową. Może i pamiętała o swoich plecach, ale nie o to jej chodziło w tym pytaniu.

Gdy tylko Kirill odpalił auto, zaraz okazało się, że miało system ogrzewania i podgrzewania siedzeń. W takim razie za kilka chwil zrobi im się dużo lepiej. Wszyscy zapięli pasy, Kira przy pomocy Kaverina, a Misha gdy tylko znalazł się w aucie. Kirill mógł ruszać. Odnotował tymczasem, że Kira praktycznie nie poruszała się, siedząc na swoim miejscu. Zapewne z powodu pleców.
Droga prowadziła na północny-zachód w kierunku Angarska. Kirill nacisnął pedał gazu i z ulgą wyruszył spod katedry. Jechał przez zaśnieżone ulice Irkucka spokojnie, aby nie złapać poślizgu i nie uszkodzić samochodu. Bardzo cieszył się z tego, że Ivan posiadał pod wiatą taką bestię. Podgrzewane siedzenia wydawały się prawdziwym darem z niebios. To wydawało się aż chore, jak bardzo Kirill ucieszył się, widząc to udogodnienie. Chciał, aby wszystkim było ciepło… i żeby byli najedzeni… i uśmiechnięci… i szczęśliwi…
- Nigdy nie myślałem, że będę tak dobrze czuć się w roli kierowcy - mruknął, uśmiechając się lekko. Każdy pokonany metr sprawiał mu ogromną przyjemność. Mijały sekundy, a oni robili się coraz bardziej bezpieczni. Uciekali przed wyciągniętymi rękami Rolana. Kirill nie mógł pozwolić, aby zacisnęły się w garść na Kirze lub Mishy. Cofnął czas nie jeden raz, aby do tego nie dopuścić. I jego motywacja wciąż była na jak najwyższym poziomie. Wcześniej chciał pomóc rodzeństwu tylko dlatego, bo darzył ich sympatią. Jednak odkąd dowiedział się o tożsamości ich kata… to był obowiązek Kirilla, aby uratować ich przed jego bratem.
- Cóż, całe życie dowiadujemy się o sobie czegoś nowego. Ty na przykład, że sprawi ci przyjemność prowadzenie samochodu - powiedziała Kira obracając głowę do Kirilla. Samochód miał automatyczną skrzynię biegów, więc zadaniem Kaverina było jedynie prowadzić i nieszczególnie musiał przejmować się czymkolwiek innym. Drogi były praktycznie puste. Po około pół godzinie jazdy, Misha stał się bardzo cichy… Najpewniej zasnął. Kira jednak siedziała i miała głowę opartą o zagłówek.
- Jak się czujesz? Możesz puścić jakąś muzykę, jeśli potrzebujesz jakiegoś rozproszenia uwagi od senności. Na pewno jesteś zmęczony - powiedziała szeptem. Najpewniej już wiedziała, że jej brat śpi od istotek wokół niego.
- Jestem zmęczony, ale nie tak do spania - odpowiedział mężczyzna. - Jestem zbyt zdenerwowany - rzekł cicho, aby nie obudzić chłopca. - I myślę o zbyt wielu rzeczach. Zastanawiam się, czy to naprawdę możliwe, że nam się udało. Po części zastanawiam się… za każdym razem, gdy widzę jakiś samochód przy drodze, czy nie siedzi w nim jakiś zbir Serafina z bronią snajperską - uśmiechnął się z przekąsem. - Jak się czujesz? Zaraz przystaniemy i opatrzę ci rany. Tylko dojedziemy do Angarska - rzekł.
Rozejrzał się po okolicznych tabliczkach. Gdzie znajdowali się?
Tabliczki poinformowały go, że za dziesięć kilometrów będzie na miejscu w Angarsku, tak samo jak i nawigacja, pokazująca odległość do najbliższego miasta.
- Póki jeszcze się nie domyślił, lepiej dla nas. Nigdy nie był nadmiernie w mojej kwestii nadopiekuńczy, jeśli chodziło o kwestię ogonów… tylko jeśli przeczuwał, że coś kombinuję, a tym razem nie dałam mu ku temu żadnych poszlak. Jedyne co mogło go zastanowić to ty i twój wyjazd. Pewnie nie odpuści tak łatwo, ale mamy tyle czasu, by choć uciec mu na jakiś dystans. Jak Bóg da, nie sięgnie nas tam - powiedziała spokojnym tonem. Westchnęła
- Proponuję zrobić postój na kilka godzin, gdy tylko poczujesz, że robisz się senny. Musisz też odpocząć. Teraz jesteś pod wpływem emocji, ale to w końcu ostygnie i dotrze do ciebie wszystko z tego wieczoru - powiedziała cicho, po czym podparła głowę o podłokietnik.
- Wyjedziemy w dalszą drogę i potem skręcimy w stronę jakiejś leśnej drogi. Mamy ciemny samochód, więc nie powinien rzucać się w oczy. Rozłożymy siedzenia i będzie nam całkiem wygodnie. To znaczy, nie licząc twoich pleców - westchnął. - Przeklęty Rolan… Czasami zastanawiam się, czy ludzie rodzą się źli, czy to może życie tak ich kształtuje. Myślę, że i to, i to w jego przypadku. Byłoby mi trochę łatwiej, gdyby nie był moim bratem. Tak długo nie miałem rodziny… - westchnął. - Cholera, przecież mam leki przeciwbólowe - nagle wpadł na pomysł. - Ketonal powinien ci pomóc. Wytrzymasz jeszcze trochę? Czy już teraz zjechać na bok? - zapytał. - Myślisz, że przesadzam z tymi środkami ostrożności? Zwłaszcza, jeśli nie dałaś mu żadnego powodu do podejrzliwości…
“Z drugiej strony, powiedziałaś również, że pomieszczenie w Las Vegas nie było podsłuchiwane. I okazało się kompletnie inaczej. Chyba nie powinien ufać w stu procentach wszystkiemu, co mówisz”, pomyślał Kaverin. “Kto wie, może jednak Rolan depcze nam po piętach.”
Spokojna mina Kiry nieco uległa zmianie. Kaverin zapomniał się. Czy wyleciało mu w tym wszystkim z głowy, że istniały pewne małe istotki, które mówiły jej o jego nastroju, czy niektórych z myśli? Najwyraźniej któraś musiała podzielić się z nią tą ostatnią, bo blondynka skuliła się nieco
- Dam radę. Dzięki - powiedziała tylko krótko i odwróciła głowę na bok. Zamknęła oczy i zdawała się chcieć nie myśleć o niczym
- Zatrzymaj się, kiedy uznasz za stosowne - zabrzmiało to tak, jakby postanowiła pozwolić Kirillowi decydować o wszystkim, skoro nie mógł wierzyć, czy bardziej… do końca zaufać jej słowom.
Jak raz to zrobił, to porwano Mishę. Kirill wierzył, że kobieta nie miała złych intencji, jednak mogła wtedy powiedzieć, że nie wie, czy sala była monitorowana. Zaufał jej słowom, że nie założono tu podsłuchów i zakończyło się to tak, że musiał cofnąć czas, aby wszystko naprawić. Nie wiedział, czy uda mu się to po raz trzeci. Nie mógł ryzykować. Jego głównym priorytetem było wyciągnięcie ich z tego piekła, nawet jeśli kosztem miały być uczucia Kiry. Nie chciał ich zranić, ale kobieta i tak wyczytała wszystko, korzystając ze swojej mocy.
Jechali dalej przez noc. Kirill rzadko kiedy słuchał muzyki, dlatego nawet nie wiedziałby, jaka byłaby odpowiednia na tę okazję. Jego umysł powędrował do Requiem Mozarta i innych dzieł klasycznych, ale nie roztoczyłyby zbyt komfortowego nastroju. Z drugiej strony nie lubił radiowych hitów muzyki popularnej. Nie chciał też budzić Mishy. Jechali dalej w ciszy. Może Debussy? Nie, przy nim to miał szansę naprawdę zasnąć. Vivaldiego nie lubił, a wszyscy pozostali kompozytorzy tworzyli raczej smutne dzieła. Zresztą… te rozważania i tak były bezsensowne, bo jak Kirill przypomniał sobie, nie posiadał tu swojego laptopa. Ten spoczywał w bagażniku w jego walizce.
Zerknął na Kirę, czy spała. Potem znów skontrolował, gdzie znajdowali się.
Kira zdawała się nie spać. Oddychała płytko i co jakiś czas poruszała jednym, lub drugim barkiem. Akurat gdy na nią spojrzał, delikatnie krzywiła usta. Wyglądała na nieco zmęczoną, choć nadal przytomną. Skoro pracowała zwykle do czwartej, to zapewne jeszcze przez jakiś czas będzie w stanie wytrzymać. Ból pleców na pewno pomagał jej zachować przytomność. Choć kiedy zamierała w bezruchu i po prostu siedziała oparta o okno, wyglądała jakby spała. Miała łagodne rysy twarzy i miękkie, puchate włosy, które opadały na jej ramiona. Po tym jak rozgrzało się w aucie, nieco rozpięła swój płaszcz. Splotła dłonie na podołku i poruszała palcami, jakby nuciła coś w głowie.
GPS poinformował Kirilla, że przejeżdżali uśpiony Angarsk.
Kaverin przez chwilę zastanawiał się, jakby to było, gdyby Kira była jego żoną, a Misha ich dzieckiem. Wyobrażał to sobie, jadąc samochodem. Nigdy nie posiadał rodziny, natomiast w tej chwili prawie czuł się częścią jakiejś. Czy odnalazłby szczęście, układając sobie życie z tą kobietą? Rolan mówił, że coś takiego nie istniało. Było jedynie zadowolenie lub jego brak. Kirillowi wydawało się, że chyba byłby całkiem ukontentowany. Na dodatek, gdyby mogli założyć rodzinę… Kaverin mógłby rzeczywiście stać się częścią czegoś prawdziwego. Uświadomił sobie, że na chwilę zapomniał o tym, że obydwoje byli bezpłodni i nie spłodzą żadnego potomka. Pewnie styl życia Kirilla był zbyt niebezpieczny na posiadanie dzieci, ale i tak żałował, że nie była to decyzja, którą sam mógłby podjąć. Po raz pierwszy w życiu pomyślał o tym w ten sposób. Kiedy umrze, wszelki ślad po nim zniknie z powierzchni ziemi. I nie mógł zmienić tego, bez względu na to, jak bardzo by chciał.
Myśli Kirilla błakąły się w najróżniejsze strony, karmione zmęczeniem, smutkiem i resztkami alkoholu we krwi. Myślał o Mishy i zastanawiał się, jak by to było mieć takiego syna. Który polegałby na tobie i uczył się od ciebie, mniej lub bardziej świadomie. Może wtedy Kirill miałby motywację, aby bardziej starać się każdego dnia. I może mógłby na dobre uciec od samotności. Może… może… Nawet nie zauważył, kiedy szarpnął kierownicą, zasypiając na ułamek sekundy. Świadomość tego rozbudziła go na dobre. Zjechał na pobocze i zgasił silnik. Wcześniej jednak sprawdził, ile pozostało paliwa w baku.
- Kira, śpisz? Opatrzę ci plecy - mruknął. - Tylko pójdę do bagażnika po apteczkę - szepnął.
- Nie śpię… Czuwam nad tobą - odpowiedziała mu kobieta. Jeśli przysłuchiwała się jego myślom, chociaż w części, to uprzejmie nie skomentowała ich. Nie wyglądała na smutną, czy zranioną tym, dokąd jego umysł zawędrował. Zdawała się zamyślona i może też już nieco zmęczona. Kiedy Kaverin obejrzał się, zobaczył, że chłopiec podkulił nogi i w zasadzie praktycznie wyciągnął się na tylnej kanapie, śpiąc mocno. Czapka przekrzywiła mu się na głowie. Kira odpięła pas bezpieczeństwa, po czym powoli zaczęła się rozodziewać na swoim siedzeniu. Paliwa starczyło jeszcze na dobre dwie godziny trasy. Bak był w połowie pełny. Gdy Kirill wysiadł, światełka wewnątrz auta zgasły. Ruszył do bagażnika. W środku również zapaliła się mała lampka. Przy jej świetle dostrzegł, że przywalił torbą Rasputinów jakiś koc… Gdy go pociągnał, okazalo się, że były ich dwa nie jeden. Przykrywały proporzec, zapewne na jakąś akcję charytatywną z okazji nadciągających świąt. Dzięki temu jednak mógł zapewnić jakieś okrycie Mishy i Kirze. Apteczka była w jego walizce, tam gdzie ją spakował.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172