Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:22   #125
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
To znaczyło, że wciąż zobaczy go, jako tamtego mężczyznę. Kirill planował wejść jak on i zabrać ją w nocy do katedry, aby… aby… Pokręcił głową. Co mógłby zrobić, żeby naprawić to, co uczynił? Wepchnąć ją pod prysznic i dać kostkę mydła?
Wyszedł z łazienki i ruszył po schodach z powrotem do sekcji VIP. Chciał sprawdzić, czy Kira wciąż znajdowała się w tamtym pokoju.
Kiedy szedł korytarzem, dostrzegł, że drzwi pokoju, w którym zabawiali się z Irbis były szeroko otwarte i kręciły się tam jakieś kobiety. Natomiast gdy był na wysokości biura Anny, dosłyszał podniesiony głos
- Co to znaczy ‘Przepraszam, ale wyszedł. Zaskoczył mnie’?! Ile ty masz lat dziewczyno?! To nie jest przedszkole, w którym coś takiego przechodzi płazem? Słyszysz mnie?! Serafin nie będzie zachwycony, że stracił przez ciebie potencjalnego klienta, bo jaśnie księżniczkę trochę pobolało. Anal to nie jest koniec świata, a to że nie przywykłaś, to twój pieprzony problem. Słyszysz? Straciliśmy przez ciebie klienta. Zapłacisz za to… - warczała Anna.
- Przepraszam, naprawdę. Ja nie wiem co się stało. To nie tak… Ja to odrobię, proszę, nie mów Serafinowi… - Kira płakała i błagała przez łzy.
Kirilla aż zamurowało. Jeżeli słowa mogły uderzać w policzek, to dostał już nieskończoną ilość razy. Kompletnie nie spodziewał się czegoś takiego… Czuł złość, ale głównie smutek i nawet ciche przerażenie. Stanął w drzwiach pokoju Anny, tak że kobieta musiała go zauważyć. Następnie wszedł do środka i chwycił dłoń Kiry.
- Pan Yuri?! - odezwała się zatkana jego widokiem Anna. Blondynka stała przy fotelu, ubrana jedynie w kusy, jedwabny, biały szlafrok. Była na boso.
Pociągnął zapłakaną kobietę w stronę korytarza, jak gdyby jeszcze z nią nie skończył, a jedynie wyszedł na moment do toalety. Nie wypowiedział do Anny ani słowa. W ogóle nie odezwał się. Chciał znaleźć się z Kirą znowu sam na miejscu zbrodni.
Gdy weszli do pokoju, w którym się zabawiali, kobiety przebywające w środku spojrzały na niego, przerywając prace porządkowe, pokój był jednak nadal w takim nieładzie w jakim go zostawili. Kobiety najwidoczniej dopiero zaczynały.
- O cholera… - mruknęła tylko jedna, po czym w trybie błyskawicznym opuściły pokój. Irbis drżała, ale nie wyszarpnęła mu się. Wyglądała na przerażoną i zdruzgotaną, ale nie tym co jej zrobił. Nie… To nie jego ona tak panicznie się bała.
Poprowadził ją na kanapę. Usiadł na czarnej skórze, a Kirze kazał położyć się bokiem. Nic nie powiedział, jednak jego ręce odpowiednio ułożyły ciało kobiety. Miała lekko podkulone nogi, natomiast jej głowa spoczywała na jego udach. Teraz, kiedy ją widział, czuł się z jakiegoś dziwnego powodu spokojniejszy. Mimo że Kira była w nienajlepszym stanie. Ale nie zaskoczyło go to, a więc nie sparaliżowało. Delikatnie zaczął głaskać ją po włosach. Jego ruchy były czułe i spokojne. Chciał, aby uspokoiła się. Bo jeżeli jej to się uda… to może i Kaverin odnajdzie w sobie choć trochę spokoju ducha.
Kira leżała tak, jak polecił jej się położyć. Płakała jeszcze chwilę, ale zaraz zasłoniła twarz dłońmi i otarła łzy z oczu. Jej niebieski makijaż był teraz w jeszcze gorszym stanie, rozmazany w bardzo artystyczny, niemal piękny sposób w stronę jej skroni. Oddychała głębiej
- Przepraszam. To nie powinno było tak wyglądać. Tutaj… Bardzo ostro ocenia się nasze osiągnięcia i porażki - powiedziała szeptem, bo jej głos był słaby. Uspokoiła się i spróbowała podnieść by usiąść i zwrócić w jego stronę. W tym czasie na korytarzu przed pokojem zrobiło się jakieś zamieszanie. Rozległo się pukanie do drzwi, chwila pauzy, po czym do pomieszczenia zajrzała Anna
- Przepraszam że przeszkadzam. Poprosze pana później do mojego gabinetu, nim pan wyjdzie… - kobieta zdawała się napięta niczym cięciwa łuku, mimo to wykrzesała z siebie uśmiech i znów wyszła, zamykając drzwi.
To było zaskakujące i nieprzyjemne. Kirill nie chciał widzieć jej ani w tej chwili, ani w ogóle. Nie mógł jednak jej w żaden sposób potępić, nie była wcale gorsza od niego. Ona sprzedawała, on świadomie kupił… Oboje byli trybikami w tym samym mechanizmie.
Kaverin spojrzał na twarz kobiety. Zastanawiał się, czy nie odezwać się do niej. Miał wrażenie, że aby kompletnie zostawić tę sprawę za sobą i choć po części uporać się z poczuciem winy… powinien wyjawić jej prawdę. Tylko czy to była odpowiednia chwila? Doszedł do wniosku, że w tym przypadku… nigdy nie będzie dobrego czasu.
- To nie ty powinnaś przepraszać - szepnął. Jego głos zabrzmiał ciężej, niż go zapamiętała. - Witaj, Kiro.
Blondynka otworzyła szerzej oczy w szczerym szoku. Siedząc przy nim cofnęła się odrobinę w tył. Zacisnęła dłonie w pięści i pokręciła głową, jakby chciała zanegować to co usłyszała. Zadrżały jej ramiona, a brwi wygięły się w smutne łuki
- Nie… Co…? - przechyliła głowę, wyraźnie słuchając istotek. A jednak… Podniosła rękę w panicznym ruchu i przytknęła mu ją do twarzy. Przesuwała nią szybko, powtarzając te ruchy, które robiła na cmentarzu. W jej oczach pojawiły się kolejne łzy, kiedy podniosła się z sofy, cofnęła się, ale potknęła o niski stolik, który nieco przesunięto i wylądowała na nim pośladkami, a łokciami na podłodze. Pewnie, gdyby nie zamortyzowała tak upadku, rozbiłaby sobie głowę. Zacisnęła powieki. Szlafrok jej się rozplątał. Była pod nim całkowicie naga. Przekręciła się i zasłoniła połą stroju. Wyglądała jakby ktoś zabił coś w niej.
- Skąd… Jak… Mnie znalazłeś? - zapytała w szoku, dławiąc się głosem. Ręce jej się trzęsły, kiedy podnosiła się. Zdarła sobie łokcie przy tym upadku. Objęła się rękami. Zranił jej uczucia, tylko nie było jeszcze jasne w jaki dokładnie sposób.
Kirill zamknął oczy z całych sił. Oddychał głośno przez usta. Następnie nieznacznie rozwarł powieki. Cicho westchnął. Miał wrażenie, że powietrze, które opuściło jego płuca, było toksyczne.
- Po naszym spotkaniu wróciłem do domu - wyjaśnił. - Zasnąłem, a w śnie zobaczyłem ciebie. W kilku postaciach. Najpierw jako irbisa pachnącego liliami. Podążał za tobą drapieżnik. Następnie zmieniła się sceneria i byłaś człowiekiem. Miałaś ręce całe we krwi. Powiedziałaś, że nie mogłaś nic zrobić, bo on by ci nie pozwolił. Właściciel lokalu, który jest wściekły. Wie, że tu jestem i… prosiłaś, żebym ci pomógł - zwiesił głowę. - A potem podałaś nazwę lokalu i nawet dodałaś, że to obok kina. Więc przyjechałem. A potem… potem ubrałem się w płaszcz demona i stałem się kolejnym mieszkańcem piekła - szepnął cicho.
Kira w międzyczasie jego słów podniosła się i usiadła znowu na sofie
- Ale… ale jak… Czemu cię nie słyszę… Znaczy… - wyciągnęła rękę i palcami dotknęła jego ramienia
- Czuję, że to ty… Słyszę, że to ty… Ale… tak jakby to nie ty… - powiedziała i przełknęła ślinę. Musiała mówić o podmianie duszy, której dokonał, nie rozumiejąc jej.
- To miałem na myśli, mówiąc, że ubrałem się w płaszcz demona - rzekł. - Znalazłem przypadkowego mężczyznę i wziąłem jego stworzenia, a swoje mu oddałem. Mam na myśli te, które podszeptują ci te wszystkie rzeczy… Chciałem, żebyś mnie nie rozpoznała i nigdy nie dowiedziała się o tym, że to ja. I… i tak by to właśnie było, ale potem odkryłem, że za bardzo cię zniszczyłem - szepnął. - Przepraszam. To cud, że nie brzydzisz się mnie dotykać… - mruknął.
Kira milczała chwilę, trawiąc coś w sobie.
- Ty się ubrałeś w strój demona, ja trzy razy w tygodniu udaję, że jestem aniołem… Wygląda na to, że mimo to jesteśmy podobni. Jestem naiwna Kirillu. Myślę sobie, że coś nas połączyło, gdy się poznaliśmy… - znów zamilkła chwilę
- Ale chociaż zaspokoiłam twoje potrzeby… - dodała nagle, jakby starała się znaleźć jakiś pozytyw w tym wszystkim. Była głupia? Szalona? Nie, może po prostu bardzo jej na nim zależało, mimo, że ledwo się poznali…
Na twarzy Kirilla pojawił się dziwny grymas. To była jedna wielka groteska.
- Ale w taki sposób? Potraktowałem cię, jak przedmiot. Najgorsze, że…
Nagle zamilkł w pół zdania. Dopiero teraz coś sobie uświadomił, mimo że tak naprawdę… wiedział to od samego początku. Dlatego czuł się aż tak okropnie. Jego oczy otworzyły się szerzej, tak jak przed chwilą Kiry. Zastygł w bezruchu, spoglądając na obraz anioła, który wisiał nad szezlongiem. Jednak nie patrzył na niego. Nie tak naprawdę. Jego umysł zaciął się, niczym wadliwy komputer.
Kira zawahała się, ale najpierw sięgnęła po jego dłoń. Po czym skrzywiła się i bez najmniejszego słowa ostrzeżenia usiadła mu na kolanach. Nie tak jak wtedy… Teraz bokiem. Oparła się bokiem o jego klatkę piersiową i opuściła głowę na jego ramię. Jeśli to go nie wróci na ziemię, nie miała innych pomysłów.
- Ja… ja zrobiłem dokładnie to samo, co on - szepnął. - Od momentu… - zaczął zastanawiać się. - Odkąd czerpałem przyjemność z twoich ust aż do samego końca. Wszystko po kolei, choć w nieco innej scenerii. I inne rzeczy działy się przed i inne po...
Poczuł, że po jego twarzy znów zaczęły płynąć łzy. Uśmiechnął się przez nie.
- Dobry boże… spełnił się mój najgorszy koszmar. Ja naprawdę jestem taki, jak on. Nawet mi powiedział… - zawiesił głos, powoli powracając do stanu umysłowej nieważkości.
Blondynka nadal lekko drżała, ale przewalczyła to i podniosła rękę, by dotknąć go w policzek. Wtedy natrafiła na łzy i zaraz mu je otarła, choć sama uroniła kilka, po pierwsze zaszokowana całym zajściem, po drugie nad jego losem
- S… Spokojnie. No już… Nie jesteś nim… - powiedziała, pocieszając go. Zupełnie tak jakby dodanie mu otuchy miało dodać sił i jej.
- Powiedział mi, że nawet jeśli będę mieć wystarczająco odwagi, aby zbliżyć się do kogokolwiek… to on zawsze będzie w mojej głowie. I miał rację - zakrztusił się śliną. Spojrzał prosto w jej oczy. Dopiero po kilku sekundach uświadomił sobie, że nie mógł przecież nawiązać z nią kontaktu wzrokowego, więc mocniej chwycił jej dłoń. - To piękne, jak za każdym razem, kiedy zrobię coś złego, potrafię obrócić to wszystko tak, aby wypaść na największą ofiarę sytuacji. Ale nie chcę tego. Da… Ten człowiek… On mnie do tego nie zmusił. To byłem ja i moja świadoma decyzja i ponoszę za nią pełną odpowiedzialność - westchnął. - Zasługujesz na znacznie lepsze traktowanie i przykro mi. Z tego, co rozumiem, to byłem gorszy, niż wszyscy twoi poprzedni… klienci? - wymówił to słowo nieco dziwnym tonem.
- Nie. Zdarzali się dużo gorsi. Po prostu, nie przywykłam… Znaczy… Zwykle stawiam granicę w tym miejscu i nie pozwalam na to co zrobiłeś, ale mnie poniosło gdy działo się to wszystko między nami - powiedziała trochę napiętym tonem. Wstydziła się?
- Nie jesteś tym człowiekiem. Napiętnował cię, to prawda, ale ty to ty. Zrobiłeś co zrobiłeś. Nie płacz nad rozlanym mlekiem. Pytanie co zrobisz teraz. Albo za chwilę… - powiedziała rozsądnie. Naprawdę starała się go pocieszyć. Mimo że drżała, zapewne od stresu i zmęczenia… Może też od chłodu? W końcu nie miała za wiele na sobie. Podniosła dłoń i przeczesała mu włosy, po czym pogłaskała go po policzku. Uniosła głowę i oparła czoło o jego policzek.
Kirill uśmiechnął się niepewnie… Czy to możliwe… że mogło mu to zostać wybaczone? Nie mógł uwierzyć w to. Zupełnie tak, jak gdyby Kira miała zaraz wybuchnąć płaczem, krzyknąć, że żartowała i wyskoczyć prosto przez okno ukryte za kotarą. Aby roztrzaskać się na głównej scenie. Jakie by to było ironiczne.
- W ogóle… jak to możliwe, że zaczęłaś tu pracować? Nie jesteś jak jedna z tych pustych dziewczyn. Słyszałem ich rozmowę w szatni. Jedyne, czego pragnęły, to aby spojrzał na nie Cherubin czy jakiś inny Serafin - mruknął.
Kiedy Kirill wspomniał te dwa imiona, ciało Kiry napięło się
- Nie mogę o tym tu mówić - powiedziała
- Nie jesteśmy podsłuchiwani, ale… Ale wolę o tym nie mówić… To jest piekło, nie wywołuj z niego demonów, bo jeszcze przyjdą - powiedziała, a napięcie w jej głosie wyraziło, że czy to o Serafinie, czy o Cherubinie, obawiała się ich obu. Przesunęła palcami po jego policzkach, sprawdzając czy nadal płakał, czy już przestał. Jego twarz wciąż była mokra, ale teraz czuł się już nieco spokojniej.
- Czy mogę z tobą w takim razie wyjść? - zapytał. - Kira, nie chcę, żebyś musiała tego znosić. Nie musisz. Pojedziemy po Mishę i opuścimy Irkuck jeszcze dzisiaj. Pieprzyć Listwiankę i inne głupie rytuały smutku. Nie będę w stanie zostawić cię w tym mieście z myślą, komu dzisiaj sprawiałaś przyjemność. Nie mówię, że zakochałem się, ale jesteś dla mnie ważną osobą… - rzekł.
Kira spięła się nieco
- Chcę… Zabierz mnie stąd… Ale… Ale boję się, że on mnie znajdzie… Ja wiszę mu pieniądze… Dużo pieniędzy… - powiedziała szeptem prosto do jego ucha
- A on.. On potrafi zrobić… On jest jak twój oprawca. To ten sam typ człowieka… - powiedziała i odsunęła się w tył, znów mając twarz przed jego twarzą. Dalej głaskała go po policzku.
- Nie ty mu wisisz pieniądze, lecz Kira. Ewentualnie Irbis. A te kobiety umrą, kiedy przekroczysz ten próg - spojrzał na drzwi. - A na ich miejscu narodzi się nowa. Nie chcę być tutaj ani chwili dłużej. Czy ktoś będzie nas zatrzymywał? - zapytał mężczyzna. - Gdybyśmy po prostu wyszli? Anna chciała, żebym z nią rozmawiał, ale mam ochotę ją zwyczajnie zignorować.
Kira zastanawiała się.
- Ale musiałabym się ubrać, przecież nie wyjdę tak… A Anna… Nie wiem, co się stanie jeśli ją zignorujesz… Może to dobre rozwiązanie, ale może być równie złe… To nie są uczciwi ludzie Kirillu, to jest mafia - powiedziała i przełknęła ciężko ślinę.
- Grozili mi, że skrzywdzą Mishę… - powiedziała i przekręciła głowę na bok, znów zadrżała.
- Jeżeli co zrobisz? - zapytał Kirill. Spoglądał na nią uważnie… i ze współczuciem. Cichy głos mówił mu, że Kira sama się w to wpakowała. Choć w sumie nie wiedział, jak wyglądały początki jej zatrudnienia. Może nie zapukała tutaj, z uśmiechem pytając o wolny etat.
- Jeżeli nie będę dla nich pracować… - powiedziała i zatopiła się w jakimś wspomnieniu, po czym przygryzła wargę
- Moi rodzice mieli długi. Zajęto nam wszystko. Ja nie chciałam, żeby mój brat trafił do sierocińca… - powiedziała i wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać
- Chodźmy… Chodźmy stąd… - poprosiła go nagle, zmieniając temat. Nie chciała o tym wyraźnie tutaj rozmawiać. Podniosła się nieco niezdarnie próbując zejść mu z kolan.
Kirill nachylił się, aby pocałować ją w policzek. Następnie mocniej ścisnął jej dłoń.
- Zachowuj się normalnie. I pocałuj mnie, bo zdążyłem zetrzeć z siebie ślady szminki, a chcę przekonać Annę, że zasługujesz na najwyższa ocenę. Chyba że… nie chcesz, to zrozumiem - mruknął. - Spotkamy się przy kinie? - zaproponował.
Kira zwróciła głowę w jego stronę
- Może być przy kinie - powiedziała, po czym przechyliła głowę do przodu i złożyła mu na ustach dość mocny pocałunek. Może w podzięce, może w emocjach, a może po to, by dobrze odcisnąć na nim ponownie swoją szminkę… A może wszystko to co powyżej naraz. Westchnęła i odsunęła się. Wstała i poprawiła szlafrok.
- Pójdę przodem, ubrać się i zebrać rzeczy. Widzimy się przy kinie… - powiedziała i uśmiechnęła się smutno, ale szczerze. Po czym wyszła z pomieszczenia.
Kirill zamknął oczy i przesunął dłonią po twarzy. W co on się właśnie wpakował? Jak mógł walczyć z całą mafią? Swoją drogą… przypomniał sobie swoje naiwne pytanie, czy powinien obawiać tego typu organizacji. Anna zapewniła go, że to nie film. Teraz chciało mu się śmiać. Tak właściwie… naprawdę zdołała go przekonać, że wszystko z tym miejscem jest w porządku. Choć z drugiej strony on był bardzo skłonny uwierzyć w każde jej słowo z powodu wybrzuszenia w bokserkach.
Wyciągnął telefon i zaczął pisać wiadomość.
“Przylecisz do Irkucka? Myślę… że mogę cię potrzebować. KK.”
Następnie usunął podpis. Nie chciał być kojarzony z Kościołem Konsumentów, a Noel miał jego numer telefonu w kontaktach.
Wstał i ruszył w stronę gabinetu Anny. Jednocześnie rozpiął rozporek i kilka górnych guzików koszuli.
Na korytarzu już nie widział Kiry, musiała skryć się w pomieszczeniu, gdzie anielice przebierały się i szykowały. Gdy ruszył w stronę gabinetu Anny, jego drzwi były zamknięte. Kiedy zapukał, otworzyły się. Kobieta stała przed nimi i popatrzyła na niego uważnie od głowy do rozpiętego rozporka i z powrotem
- Proszę… - powiedziała, zapraszając go spokojnie do środka, po czym… Wyszła, zamykając za sobą drzwi. Kaverin w pierwszej sekundzie nie zrozumiał co nastąpiło, kiedy nagle odwrócony do tej pory oparciem do wejścia fotel za biurkiem obrócił się.
Jego oczom ukazał się mężczyzna Podpierał się łokciem o podłokietnik, a w drugiej ręce trzymał Biblię i zdawał się skoncentrowany na jej treści na tyle, że kompletnie zignorował obecność Kirilla.
Po czym podniósł znad niej parę ciemnych, chabrowych oczu i zatrzasnął. Jeśli ktokolwiek w tym lokalu miał się nazywać Serafinem, to musiał być właśnie on. Kirill nie lubił koloru jego tęczówek. W ogóle nie lubił niebieskich oczu.
- Dzień dobry - rzekł Kirill, co zabrzmiało nieco jak pytanie. - Myślałem, że pani Anna chce ze mną porozmawiać. Ale bardzo szybko wyszła. Czy powinienem za nią pójść? - zapytał. Z jakiegoś powodu również chciał wyjść z pomieszczenia i nigdy do niego nie wracać.
Sarafin przymrużył lekko oczy, obserwując uważnie Kirilla. Mieli ten sam odcień włosów, choć mężczyzna w fotelu mógł mieć co najwyżej o jeden stopień ciemniejsze. Odłożył księgę niedbale na biurko, po prostu rzucając nią jak kawałkiem mięsa.
- Nie. Jesteś we właściwym miejscu. To ja chciałem z tobą porozmawiać. Przyjeżdżasz tu co roku. W porządku. Przynosisz znicze. Ok. Ale nie będziesz wpierdalał się na moje podwórko i zabierał kury znoszące złote jaja, Kirillu… - wyjechał mężczyzna, po czym wstał. Był może odrobinę tylko wyższy od Kaverina. Skrzyżował ręce przed sobą, a jego czarna koszula opięła się wokół subtelnie zarysowanych mięśni. Przeszedł zza biurka, stanął przed nim i oparł się o nie pośladkami, krzyżując nogi w piszczelach
- Po prostu nie… - dodał dosadnie.
Kirill oparł się o zamknięte drzwi i również skrzyżował ręce. Uśmiechnął się do mężczyzny.
- Więc boisz się, że ktoś ci te jaja odetnie? - zapytał. - Nawet nie wiesz, do czego jestem ostatnio zdolny - mruknął.
Nie chciał dać po sobie poznać, jak bardzo mężczyzna go zaskoczył. Skąd znał jego imię? Obserwował go co roku? Wiedział o czym rozmawiali przed chwilą w pokoju? Był wszechwiedzący?
 
Ombrose jest offline