Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:24   #126
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Mężczyzna pokiwał głową, jakby trawił jego słowa, po czym sięgnął w dół do swoich spodni, podciągnął koszulę i wyjął z kabury pistolet, który odbezpieczył i wycelował w Kaverina.
- Doprawdy? Jedyne, czym mógłbyś mnie zaskoczyć, to gdybyś wniósł tu strzelbę na niedźwiedzie… A teraz krótko. Wyniesiesz się stąd. Sam. I nie pojawisz się nigdy więcej w Irkucku, albo cię zastrzelę… - zaczął mówić Serafin. Po czym zmarszczył brwi i uśmiechnął się.
- Ah nieee… Inaczej… Zastrzelę Kirę. Właduję jej serię w brzuch. Czy to lepiej przemawia ci do wyobraźni? - zapytał, dalej do niego mierząc.
Kaverin odniósł wrażenie, że stracił grunt pod nogami. Jednak to nie z powodu wymierzonego w niego pistoletu.
- Strzelbę na niedźwiedzie? - powtórzył.
Zrobił pierwszy krok i następny w stronę mężczyzny, spoglądając mu w oczy.
- Czy… czy ty… - zaczął jąkać się. Był kompletnie sparaliżowany możliwością, która pojawiła się w jego umyśle. Wreszcie dokończył zdanie, jednak nie tak, jak zamierzał. - Czy posiadasz jakieś imię? - zapytał.
Uważnie studiował rysy jego twarzy, wytężając pamięć.
- Jeszcze jeden krok, a będę wynajmował ekipę sprzątającą, a naprawdę bardzo byłoby mi szkoda tych drzwi - ostrzegł go i wyprostował się. Otworzył odrobinę szerzej oczy, o tym intensywnym niebieskim kolorze, tak znajome Kaverinowi. Przekrzywił głowę na bok. Może i rozpoznał w linii szczęki jakiś znajomy kształt? Ale był w szoku, nie był pewien
- Nazywam się Serafin i to jest wszystko, co cię powinno interesować. Czy dotarło do ciebie, to co powiedziałem? - przyglądał się uważnie Kirillowi. Sam zdawał się napięty, ale czy z tego samego powodu co Kaverin? Raczej nie…
- Mogłeś wybrać sobie każde możliwe imię, a wpadłeś na takie gejowskie? - zapytał Rosjanin. - Zresztą… co było nie tak z twoim wcześniejszym? Przed kim chciałeś się ukryć? Przede mną…? - głos Kirilla lekko zadrżał, a następnie pojawił się w nim gniew. - Przez tyle lat mnie obserwowałeś i… i nic? Nic nie zrobiłeś? Jeżeli chcesz prowadzić tu mafię, to powinieneś wiedzieć, że rodzina jest w nich bardzo ważna, Rolanie. A jesteś najgorszym starszym bratem, na jakiego nigdy nie mogłem liczyć…
Głowa Kirilla buzowała od krwi. Zrobił krok do przodu.
- Zrób to. Zastrzel mnie. Dokończ to, co zaczęło się dla mnie w tamtym pociągu. Tylko uważaj, żebym nie pociągnął cię z sobą. Może lubię zamknięte zakończenia.
Rolan odepchnął się od biurka i przytknął mu lufę do czoła
- Widzisz. Może po prostu nie miałem ochoty mieszać cię w sprawy, które cię nie dotyczą. Poza tym, wiesz co jest z moim imieniem nie tak? Jakiś chuj wpakował je na nagrobek. Tyle w temacie. Nawet się nie postarali, żeby mnie poszukać. Bo po co. Gównianym starszym bratem? Może i byłem. Ale to ty sobie wyjechałeś w najlepsze, trzymać się spódnicy piątej ciotki po dziesiątej wodzie. A ja? A ja zostałem pochowany tu i tu wróciłem. To jest mój grób i nie wylądujesz w nim. Nie ma mowy. Więc po prostu stąd spierdalaj Kirill. Tolerowałem twoje coroczne, sentymentalne przyjazdy, ale teraz przegiąłeś pałę… - Serafin uśmiechnął się
- Pieprzyłeś laskę, która wygląda identyko jak nasza matka? I to ja niby jestem ten zły i pojebany - rzucił i odjął broń od jego głowy. Cofnął się, zabezpieczył ją i wsadził na swoje miejsce.
- Nie zastrzelę cię. Bardziej cię zaboli gdzie indziej - dodał, siadając ponownie na fotelu za biurkiem. Wyluzował.
Kirill spoglądał na niego w milczeniu. Nie mógł uwierzyć, że jego brat naprawdę żył.
- Czy to źle, że mimo wszystko… że cieszę się, że żyjesz? I jak widzę, jesteś zdrowy, może nawet trochę za bardzo - mruknął. - Nie wiń mnie za to, że cię nie znaleźli. Co mogłem zrobić? Byłem tylko dzieckiem. Myślisz, że wybrałbym moją… naszą ciotkę, zamiast brata? Nigdy nie miałem takiego wyboru. A ty, mimo że wiedziałeś o moim istnieniu, nie postanowiłeś mi go dać. A teraz… pierwszy raz, jak widzimy się po kilkunastu… kilkudziesięciu? Po tylu latach… zastanawiasz się, co zrobić, aby zabolało mnie jak najbardziej? Rolan, co się z tobą działo? Co cię tak zmieniło?
Właściciel klubu skrzywił się
- Czy ty myślisz, że teraz poproszę jedną z dziewczyn, żeby zaparzyła nam obu herbatkę, usiądziemy tu sobie, ja ci rzucę smutną historyjkę, ty mi rzucisz swoją rzewną i pełną braków możliwości podejmowania decyzji, rzucimy się sobie na szyję i przebaczymy te wszystkie lata, a ja może zaproszę cię na Wigilijną kolacyjkę? Albo lepiej, dam zniżkę na Irbis… Nie Kirillu. Nie będę z tobą rozmawiał. Nie chcę. Wyobraź sobie, że umarłem. Tak będzie dla ciebie lepiej. Interesuje mnie tylko twój stosunek do tego co powiedziałem, że oczekuję iż uczynisz… - splótł palce przed sobą i oparł na nich głowę
- W sumie może i jestem świnią, ale jestem trochę sentymentalny. Nie zatłukę własnego brata...
Kaverin poruszył się nieco, jak gdyby oparcie w postaci drzwi okazało się dla niego nagle bardzo niewygodne.
- Niby dlaczego nie? Myślę, że tobie dałbym się zabić. Może nawet dałoby mi to nieco ukojenia… - mruknął. Jego brat nic na to nie odpowiedział.
Następnie zamilkł i dalej wpatrywał się w Rolana. Zupełnie tak, jak gdyby chciał wypalić sobie jego widok na siatkówce. Kirill nawet nie zauważył, kiedy jego usta rozciągnęły się w lekkim uśmiechu. Naprawdę czuł się szczęśliwy, że jego brat naprawdę żył. Oprócz tego tkwił w nim również gniew i zranienie, ale pozytywne uczucia były potężniejsze. Cieszył się, że Rolan wyrósł na silnego, przystojnego mężczyznę. To, że był zniszczony psychicznie… to inna kwestia. Może to była jakaś cecha rodzinna, przenoszona w genach.
- Myślisz, że powinniśmy byli obydwoje wtedy umrzeć? - zapytał nieco nieobecnym szeptem.
- Nie, skoro obaj jednak żyjemy. Jestem zwolennikiem teorii, że wszystko ma jakiś cel. Skoro tak się stało, tak miało być, nawet jeśli jeszcze nie wiadomo czemu. Ty zostałeś księdzem, ja właścicielem klubu nocnego. Tak było zawsze. Ty płakałeś nad mamą Bambiego, ja chciałem ją zjeść… Niewiele się zmieniliśmy, skoro ty nadal nie odpowiedziałeś na moje jakże proste pytanie, a ja nadal ten fakt toleruję… - mruknął Rolan i skrzyżował ręce.
- Nie mam czasu na pogawędki Kirill. Jestem zapracowanym człowiekiem. Wybacz, że nie mogłem ci zapewnić łzawego ponownego pojednania, ale najwyraźniej będę gównianym bratem do samego końca. Czy mam po raz czwarty powtórzyć moje pierwsze pytanie? - zapytał.
- Rolan, cały czas powtarzasz, że nie chcesz łzawego pojednania, ale powoli zaczynam myśleć, że chcesz przekonać sam siebie. Gdybyś nie pragnął nawiązać ze mną kontaktu, to załatwiłbyś wszystko przez Annę. Skoro pragniesz konkretności, to zapewniam cię, że przy niej byłbym konkretny. A nawet gdybyś musiał porozmawiać ze mną osobiście, to nie zaczynałbyś od mówienia rzeczy, które tylko ty mógłbyś wiedzieć. Chciałeś, żebym cię rozpoznał. Dlaczego? Może jesteś jednak nieco bardziej sentymentalny, niż ci się wydaje.
- Może? A może to po prostu zbliżające się święta jak zwykle grają mi na nerwach. Tak czy inaczej dobra… - teatralnie uniósł ręce w górę, jakby to Kirill trzymał go na muszce
- Masz mnie. Od tygodni planowałem, że się tu dziś spotkamy. Wszystko było ukartowane. Kira była podstawiona… Wszystko po to, żebyśmy się dziś tutaj spotkali… Nie bądź naiwny. Może i chciałem z tobą zamienić słowo, ale to tylko z czystej ciekawości na co tak naprawdę wyrosłeś. Wszedłeś do mojego leża, przyciągnięty… Niezbadanymi boskimi ścieżkami - okręcił nadgarstek w powietrzu
- To już uznałem, że bardziej wystawić mi się nie możesz. Ignorowałem skrupulatnie fakt, twoich przyjazdów, ale tym razem nie przejdzie Kirill. Próbujesz zbuntować mojego anioła. Nie pozwolę na to - powiedział poważnym tonem Rolan.
- A skąd ta myśl? Przecież tylko spędziłem z nią noc. Nawet niecałą. Za co zapłaciłem. Dlaczego miałbym zabierać ci pracownicę i uderzać w twój dobrobyt? Przecież widzę, że ledwo wiążesz koniec z końcem - Kirill niechcący przyjął ironiczny sposób wypowiedzi brata.
Nagle Rolan uderzył rękami w blat biurka, że aż po pomieszczeniu rozniósł się huk
- Nie rób ze mnie idioty w moim własnym domu. Myślisz, że nie miałem nasłuchu w tamtym pokoju? To się mylisz. Mógłbym ci zaufać. Mógłbym powiedzieć ‘Dobra Kirill, wierzę ci, jesteś moim bratem, na pewno coś mi się uroiło’. Załóżmy, że tak bym zrobił, i co dalej? - zapytał nagle i potarł o siebie dłonie
- Wyszedłbyś stąd. Ja tez bym wyszedł… A gdzie w tym czasie byłaby nasza słodka, mała Irbis? Gdzie bym ją zastał Kirillu? - zapytał, naciskając na brata.
- A gdzie chodzą ludzie posiadający wolną wolę? - zapytał go Kaverin. - Tam gdzie chcą i pewnie właśnie tam byś ją zastał. Zanim podpisałem umowę, rozmawiałem z Anną. Czy masz podsłuch również w jej gabinecie? Zapewniła mnie, że kobiety są tu dobrze traktowane i pracują z własnej woli. A to jednak, jak widzę, okazało się kłamstwem. Jeżeli więc Las Vegas nie ma oporów przed karmieniem mnie fałszem, to nie widzę, dlaczego ja miałbym postępować fair względem Las Vegas - odpowiedział. - Swoją drogą… to naprawdę brudne zajęcie. Jesteś tu szczęśliwy? Nie zachowujesz się, jak szczęśliwy człowiek. Powinieneś… - Kirill zawahał się. - Stać się lepszym czlowiekiem? Wiem, że zaśmiejesz się z tego, ale myślę, że byłoby ci lżej, gdybyś nie zajmował się wyzyskiwaniem kobiet. Zbierasz ogromne pieniądze od klientów i płacisz tym dziewczynom gówno. Może masz ładnie przystrzyżone i ułożone włosy, ale nie myśl ani przez chwilę, że posiadasz choć trochę klasy. Walnij jeszcze raz rękami o stół, jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej.
- Przeginasz ponownie Kirill. Ostrzegam cię. To jest koniec naszej rozmowy. Nie mam zamiaru z tobą dyskutować. Trzeba było uważnie słuchać tego co dokładnie Anna mówiła ci o tym miejscu. A teraz… Wyjdź stąd. Zabieraj dupę do… Gdziekolwiek tam teraz mieszkasz i nie wracaj tu. Kira zostaje. To moje ostatnie słowo - powiedział wkurzony. W jego oczach palił się gniew, ale uspokoił go, zapewne nie zamierzając okazywać bratu, że on tu cokolwiek dyktuje.
Kirill uspokoił się momentalnie i złagodniał. Nagle uświadomił sobie, że przekomarzają się tak samo, jak to miało miejsce w dzieciństwie. Zupełnie jak gdyby odgrywali sceny z najmłodszych lat, tyle że nie walczyli o samochodzik, lecz o prawdziwego człowieka… No i Rolan celował w niego prawdziwym pistoletem, a nie takim na wodę. I pewnie było jeszcze kilka innych różnic. Takich bardzo poważnych.
- Ile jest ci winna pieniędzy? - zapytał Kirill.
- A co. Otworzysz portfel i zapłacisz? Nie Kirill… Ona zostaje. Rozumiesz? Czy mówię po chińsku? - Rolan zmrużył oczy. Obserwował uważnie brata. Nagle jego telefon zadzwonił. Zaczął ćwierkać naprawdę najgłupszym na świecie dzwonkiem po gabinecie… Mężczyzna wyciągnął go i odebrał
- No? - milczał chwilę, po czym mruknął
- Dobra. Do bazy - rzucił tylko, następnie wyłączył komórkę i ponownie skupił się na bracie. Kirill przypomniał sobie, jak Rolan miał całe pudełko ołowianych żolnierzyków i bawił się w ich generała. Uśmiechnął się na to wspomnienie.
- O czym to ja? Ah tak… Nie jedzie. Co się tak na nią uparłeś? A może teraz zamierzasz wywieźć mi cały asortyment, bo akurat nie wiem… Wypłacze ci się w rękaw? - zapytał gniewnie.
- Jesteś o nią zazdrosny? - zapytał Kirill. - To druga kobieta, z jakąkolwiek byłem. I przy niej czuje się mniej pojebany, zepsuty i zły. Czy to źle, że nie chcę, aby pracowała swoim ciałem? Myślę, że to zrozumiałe. Nawet jeśli nie masz gestu, żeby pozwolić jej odejść, to pozwól mi ją spłacić. Otrzymasz swoje cenne ruble. Mam nadzieję, że mają dla ciebie większą wartość od brata. Bo mogę ci je dać, natomiast swojego szczęścia… czy samego konceptu, że mógłbym być szczęśliwy… nie mogę porzucić. Nie chce - zwiesił głowę jakby nagle jeszcze bardziej zmęczony niż przedtem.
Rolan wysłuchał go, po czym skrzyżował ręce
- Czyli jednak tak bardzo się nie różnimy… Bo ty też chcesz ją stąd zabrać, dla konceptu własnego szczęścia. Wydoroślej wreszcie… Nie ma czegoś takiego, jak szczęście. Można albo być zadowolonym, albo mieć chujowy nastrój. Ta idylliczna wizja, życia w poczuciu spokoju duszy to jakiś szajs. Jak ją chcesz zabrać, to zapłać mi dziesięć milionów rubli. Ale jej braciszek zostaje - zaproponował. Skoro Kirill chciał szastać kasą, jego brat zamierzał podać mu cenę.
- Niby po co ci on? To jakiś syndrom z dzieciństwa? My zostaliśmy rozdzieleni, więc kolejne rodzeństwo chcesz od siebie odseparować? - Kaverin skrzywił się. - Jestem przekonany, że nie pożyczyłeś jej dziesięciu milionów rubli. Równie dobrze mógłbyś żądać stu miliardów, albo bilionów. Chciałem się z tobą dogadać, ale skoro ty nie chcesz ze mną, ta rozmowa nie ma sensu. Przykro mi, że wyrosłeś na takiego człowieka. Mam nadzieję, że jesteś, jak to powiedziałeś… zadowolony. Ja w sumie też, bo nie zapłacę ci ani rubla - mruknął. Następnie obrócił się i sięgnął w stronę klamki, aby wyjść z pomieszczenia.
- Miłego wieczoru Kirillu - pożegnał go krótko Rolan. W jego tonie była znużenie i nieskrywane zirytowanie tą rozmową. Skoro jego brat nie zamierzał zapłacić, czemu Serafin tak szybko odpuścił? Nie doszli przecież do porozumienia. Jednak Kirill zrozumiał, dlaczego Rolan nie targował się z nim. On wcale nie chciał uzyskać od niego żadnych pieniędzy. Nawet gdyby dał mu te dziesięć milionów rubli, okazałoby się, że to jednak za mało… Serafin po prostu nie miał Irbis na sprzedaż, a kwotę podał, kierując się tylko tym, aby była niemożliwie wysoka. To było złośliwe, ale Rolan już taki był.

Na korytarzu za drzwiami stała Anna. Czekała, by wejść do swojego gabinetu. Obdarowała spiętym i lekko zdumionym spojrzeniem Kirilla. Jakby dopiero dowiedziała się o jego pokrewieństwie z Rolanem. Nie pożegnała go jednak, po prostu poczekała aż wyjdzie z gabinetu, by tam wejść.

Kirill nie tracił czasu i zamknął oczy. Musiał skontaktować się z Kirą błyskawicznie. Nie posiadał jej numeru telefonu i też kobieta na pewno nie spała. Z tego powodu nie był pewny, czy uda mu się przekazać jej wiadomość, jednak musiał spróbować. Kobieta była bardzo wyczulona na sprawy ezoteryczne i Kaverin miał nadzieję wysłać w jej stronę choć jednego ducha, który poinformuje ją, aby w żadnym wypadku nie zatrzymywała się przy kinie. Niech idzie dalej i zatrzyma się dopiero na placu zabaw na przeciwko sklepu z telefonami komórkowymi.
Nie pojawiła się żadna informacja zwrotna… Nie mógł mieć żadnej pewności, że otrzymała jego wiadomość.
Tymczasem jego telefon zawibrował. Czy jakimś sposobem Kira zdołała zyskać jego numer, wyciągając mu go z głowy? Przecież była niewidoma, to było niemożliwe…
Kaverin wyciągnął komórkę i spojrzał na wyświetlacz. Radość z posiadania brata nieco przygasała i teraz na jej miejscu pojawiała się głównie irytacja.
Ekran poinformował go, że miał jedną nieodebraną wiadomość od ‘Noel’. Kiedy ją otworzył, było w niej jedno zdanie
‘Stęskniłeś się za mną?’ - jakkolwiek Noel odebrał jego sms, albo robił sobie jaja, albo mówił serio. W jego przypadku zawsze trudno było to ocenić…

Dlaczego Rolan musiał być takim dupkiem? Kirill skrzywił się i zaczął iść prędko w stronę szatni. Chciał jak najprędzej opuścić Las Vegas. I w miarę możliwości zorganizować cały arsenał, jaki posiadał. Szkoda tylko, że musiał uderzać akurat w brata. Jednak teraz nie o tym myślał. W pierwszej kolejności chciał upewnić się, że z Kirą wszystko w porządku. Oby tylko Rolan nie przechwycił jej pierwszy…
Szatniarz widząc go, poruszył się
- Teraz już na pewno zdecydował się pan na wyjście? Bo znowu ma pan szminkę na ustach, tak tylko zauważę… I ten… - wskazał mu dyskretnie na rozporek spodni, którego Kirill w całym tym zamieszaniu z Rolanem nie zapiał, podobnie jak guzików koszuli. Starszy mężczyzna wziął od niego numerek i przyniósł płaszcz.
- Dziękuję - mruknął Kaverin i zajął się zamkiem w spodniach. Jednak nie starł szminki. To była jedyna pamiątka, jaka została mu po Kirze. Tak, jak gdyby pobłogosławiła go pocałunkiem. Natomiast on nie chciał pozbawiać się żadnych przynoszących szczęście dobrodziejstw. Zapiął płaszcz i ruszył do wyjścia bardzo szybkim krokiem. Musiał znaleźć się przy kinie już teraz. A najlepiej dziesięć minut temu.
Wyszedł z budynku i ponownie uderzył go chłód zimnego, Syberyjskiego powietrza. Ponownie było coś około pierwszej… Gdy się rozejrzał, zorientował się, że jeszcze nie zaczęło dobrze padać. Śnieg jedynie pruszył delikatnie. Ruszył w stronę kina. Kiedy dostał się przed budynek, nie zastał przed nim jednak Rasputinówny. Przyszła natomiast kolejna wiadomość.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline