Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:28   #128
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kira odwróciła się ponownie przodem do mężczyzny i wsunęła ręce w rękawy szlafroka. Milczała chwilę, po czym podeszła do niego i stanęła tuż przy nim. Dotknęła kolanem jego łydki, sprawdzając, czy stała dokładnie przed nim, przesunęła nogą aż do jego kolana, ustalając pozycję jego ciała. Następnie uniosła głowę
- Tak - powiedziała i stanęła odrobinę na palcach, by móc pocałować go w usta. Podniosła dłonie i dotknęła jego nagiej klatki piersiowej, przesunęła je w górę, do jego ramion, po szyi w górę do policzków i przysunęła się by móc dotknąć swoimi ustami jego ust. Była troszeczkę za niska, więc do pełnego pocałunki Kaverin musiałby się nieco pochylić.
Po kilku sekundach Kirill przytulił ją mocno i nachylił do jej ucha.
- Jadę prosto do twojego domu i biorę Mishę do siebie. Jedź tam, gdzie mieszkam - mruknął.
Następnie zrobił krok do tyłu i zebrał swoje ubrania z podłogi i szybko ubrał się w nie. Wytarł twarz rękawem, aby szatniarz nie poinformował go o tym, że powinien wrócić do łazienki. Następnie wyszedł na korytarz i ruszył prosto na parter. Chciał opuścić to miejsce możliwie najszybciej i wcielić w życie plan, o którym opowiedział Kirze.
Kira objęła go, a potem gdy się odsunął, pozwoliła mu na to
- Dziękuję, za to że mogłam ci dziś towarzyszyć. Dobrej nocy i wróć szybko do naszego Raju - pożegnała go. To musiało być jakieś hasło, bo wydawała się dość spokojna, gdy wychodził. Wyglądało na to, że nic jej na ten wieczór nie groziło.
Nikt tym razem nie zatrzymywał Kaverina przed ponownym wyjściem z białej sekcji. Ruszył spokojnie do szatniarza, który tym razem bez zwracania mu uwagi na szminkę przyjął numerek, podał kwotę do zapłaty i oddał Kirillowi jego płaszcz. Mężczyzna był wolny.
Już chyba tysięczny raz ruszył na zewnątrz, poszukując taksówki. Jego kroki były bardzo szybkie. W Las Vegas poruszał się normalnym tempem, aby nie wzbudzić w nikim choć cienia podejrzliwości. Jednak kiedy już był na zewnątrz… mógł zacząć się spieszyć. Niby nie było ku temu wyraźnego powodu, ale wciąż… Kaverin dmuchał na zimne. Podniósł głowę w górę i spojrzał na niebo i gwiazdy. Nie ujrzał Wielkiego Wozu, ale ten musiał być gdzieś powyżej, skryty za niewidocznymi chmurami. Z których powoli pruszył śnieg.
- Dziękuję - mruknął Kirill uśmiechając się lekko. Zupełnie jakby dziękował Bogu za cofnięcie czasu i danie mu drugiej… czy tak właściwie trzeciej szansy.
Oczywiście, Bóg mu nie odpowiedział… Powiało natomiast zdecydowanie chłodniejszym wiatrem. Odpowiedziała mu istota znacznie lepsza od Boga. Megrez. Dzięki niemu to wszystko mogło mieć dobre zakończenie.
Kiedy Kirill dotarł do postoju taksówek, ponownie zastał tam dwie. W jednej siedział student, a w drugiej fan sportowy. Znowu stał przed tym samym wyborem…
Kaverin postanowił zaniepokoić studenta, może przyniesie mu więcej szczęścia niż fan sportu. Wsiadł do samochodu i usiadł na tylnym siedzeniu.
- Poproszę zawieźć mnie do ka… do biblioteki uniwersytetu technicznego. Może tam pan studiuje? - zapytał, wyglądając przez okno. Po części spodziewał się, że Rolan wybiegnie z niej z wycelowaną bazuką. - Co? Nie. Nie tam, przecież jest już zamknięta - mruknął i podał mężczyźnie adres Kiry
Czasami po cofnięciu czasu łatwo mu było zapomnieć o tym, po co użył swojej mocy. Przechodził na autopilot i wszystko wykonywał dokładnie tak samo. Wymagało to od niego aktywnej koncentracji, aby podjąć inne decyzje. A przed chwilą rozproszył się, obawiając się pogoni. Nawet nie był pewny, czy ta byłaby aż tak irracjonalnym pomysłem.
Student spojrzał w jego stronę, po czym spiął kartki spinaczem i odrzucił niechętnie na fotel pasażera z przodu
- No cóż, o takiej porze i w takim miejscu można być rozkojarzonym… Nie, nie tam studiuję. Jestem na prawie - powiedział takim tonem, jakby chwycił Pana Boga za nogi samym faktem, że był na takim kierunku. Włączył gps i licznik, po czym ruszył. Nie padało za mocno, więc za około dwadzieścia minut był na miejscu. Wylądował przed niewielką kamienicą. Jasną. Nieco zaniedbaną, ale wyglądającą przytulnie. Rzeczywiście, tak jak Misha opowiadał, miała tylko dwa piętra plus parter.
- Dwadzieścia sześć - podał kwotę taksówkarz.
Gdy Kaverin zapłacił i wysiadł, dostrzegł, że w budynku nie paliły się już światła. Misha zapewne spał, nieświadomy kompletnie niczego co działo się wokół niego.
- Dwadzieścia sześć - Kirill powtórzył cicho bez żadnego konkretnego powodu, wpatrując się w ciemne okna kamienicy.
Następnie rozejrzał się dookoła. Czy były w pobliżu jakieś inne samochody? Na przykład… z podejrzanymi ludźmi, którzy mogli wydawać się specjalistami w porywaniu małych chłopców? Nie chciał obchodzić budynku dookoła, bo zajęłoby to za dużo czasu. Uznał, że gdyby ktoś od Rolana przyjechałby, to zaparkowałby możliwie najbliżej wejścia do budynku. Nikt nie chciałby wlec szamoczącego się dziecka przez połowę Irkucka.
Nie dostrzegł żadnych podejrzanych, ciemnych samochodów. Mógł więc spokojnie ruszyć do bramy, przy której była krata. Za nią skryto wejście do budynku, a na ścianie po lewej znajdował się domofon. Kirill nie miał zbyt trudnego wyboru, były tam trzy numery ‘Fryzjer Psów’, ‘1’ i ‘2’. Pamiętał, że rodzeństwo tłumaczyło mu, że mieszkają najwyżej, więc raczej trudno mu zgadywać, który numerek powinien wybrać, nie było.
Kaverin nacisnął przycisk podpisany “Fryzjer psów”. Następnie obejrzał się do tyłu, sprawdzając, czy taksówkarz już odjechał. I czy na drodze pojawiały się samochody jadące prędko na miejsce. Kira nie miała tutaj przyjechać, a była późno godzina. To znaczyło, że każdy pojazd był potencjalnie podejrzany.
Nie nadjeżdżał, a gdy wcisnął przycisk, kompletnie nikt nie odpowiedział. Najwyraźniej osoba pracująca w tym lokalu nie mieszkała w owej kamienicy, a jedynie prowadziła tu za dnia salon strzyżenia czworonożnych pupili.
Kirill w ogóle dopiero po chwili uświadomił sobie, że nacisnął zły przycisk.
- Ty… wciąż pijany… zestresowany… idioto - mruknął i dotknął dwójki. Miał szczęście, że nikt mu nie odpowiedział. Potrzebował możliwie najmniejszej ilości świadków. Nie chciał przecież pobudzić w tych okolicznościach całej kamienicy! A co, jeżeli ktoś był wtyką Rolana? Kaverin nie miał pojęcia, jak daleko sięgały wpływy mężczyzny. Jednak mogłby być dość szeroko zakrojone. Przecież wiedział o tym, że Kirill co roku odwiedział Irkuck, mimo że ani razu przez te lata nie zawędrował do Las Vegas.
Chwilę to potrwało, ale zaraz ktoś podniósł słuchawkę. Z domofonu rozległ się lekko zaspany, zmieszany głos chłopca, nieco zniekształcony przez urządzenie elektryczne
- Halo? - zapytał. Kirill niemal mógł sobie wyobrazić jak stoi tam, w piżamie i przeciera twarz ręką, ziewając jeszcze, nierozbudzony.
- To ja, Kirill - odpowiedział mężczyzna. - Wpuszczaj mnie do środka i szybko pakuj najważniejsze rzeczy dla ciebie i siostry. Kira o wszystkim wie.
Miał nadzieję, że chłopiec po prostu wpuści go do domu bez zbędnego ociągania. Jednak nie miał takiej pewności.
- Chodzi o twoje bezpieczeństwo. Ludzie z jej pracy mogą znów ciebie porwać - dodał.
Jeżeli to nie rozbudzi Mishy, to już chyba tylko elektrowstrząsy mogłyby sobie z tym poradzić.
Chłopiec milczał chwilę i już nie odpowiedział, rozległ się natomiast brzęczący dźwięk otwierania bramki. Kaverin mógł wejść do środka. Gdy podszedł do drzwi klatki, okazały się nie być zabezpieczane żadnym zamkiem. Ruszył więc klatką do środka. Była duża. Spiralne schody na środku przyozdobiono drewnianą, starą poręczą. Minął wejście do SPA dla psów, następnie pierwsze piętro i dotarł na drugie. Ozdobne, przeszklone drzwi były uchylone. W środku zapalone było światło i po chwili Kaverin dostrzegł biegającego na lewo i prawo Mishę. Miał w rękach dużą, czarną torbę i pakował do niej akurat jakieś kosmetyki, zapewne należące do Kiry i niego. Kaverin skrzywił się. Dezorant można było kupić w każdym sklepie. Miał na myśli bardziej pamiątki rodzinne i ulubione naszyjniki. Misha zerknął na Kirilla
- Skąd wiesz, że coś takiego może się stać? - zapytał trochę niepewnie i podejrzliwie. Nie zaprzestał pakowania. Wrzucił do torby jakieś dokumenty, a potem kilka swetrów i różnych ubrań. Część Kiry, a część jego. Sam jednak nie zdążył się jeszcze nawet przebrać z piżamy.
Kaverin zastanawiał się, jak bardzo go wtajemniczyć. Chłopiec wydawał się rozsądny i godny powierzenia mu prawdy. Z drugiej strony… czy to była odpowiednia pora na to? Nie miał pojęcia.
- Czy wiesz o specjalnych umiejętnościach twojej siostry? - odpowiedział pytaniem. Następnie uzmysłowił sobie, że nie chce stać jak kołek, skoro potencjalnie każda sekunda liczyła się. - Mogę ci jakoś pomóc? - zapytał, rozglądając się po mieszkaniu. Jak żyli Rasputinowie?
Misha zerknął na Kaverina
- Em… mniej więcej. Znaczy wiem, że ma takie zdolności i mniej wiecej na czym polegają… - wyjaśnił i znowu zaczął zbierać, teraz jakiś album i ozdobną, tajemniczą kasetkę, najpewniej właśnie z pamiątkami rodzinnymi. Po chwili złapał też dużego, żółtego misia. Wyglądał na bardzo wyświechtanego, ale kokardka pod jego szyją była stosunkowo nowa
- To ulubiony miś Kiry… - wyjaśnił.
- W zasadzie nie wiem co jeszcze powinienem wziąć… Dokąd jedziemy? Na jak długo? - zapytał spoglądając uważnie na Kirilla. Wsadził misia do torby.
- Potencjalnie i miejmy nadzieję na zawsze. Zamierzam was wyrwać z tego przedsionka piekła - mruknął Kaverin. - Dlatego zabierz wszystko, co ma dla was znaczenie sentymentalne. Wszystko inne będziemy mogli kupić - wyjaśnił. - Musimy zbierać się możliwie jak najszybciej. Otóż… Kira ma swoje moce, a ja mam swoje i chyba dotarliśmy do punktu zwrotnego w waszym życiu. Było nim… poznanie mnie - nagle uświadomił sobie. Podszedł do okna i wyjrzał przez firankę na ulicę.
Było spokojnie. Nikogo nie było. Najwyraźniej teatrzyk Kirilla podziałał i uśpił czujność Rolana. Misha natomiast rozglądał się spanikowany po pomieszczeniu. Salon był połączony z kuchnią. Prowadziły z niego dwie pary drzwi, zapewne do pokojów. Dostrzegł że ściany jednego pomalowane są na granatowo, a drugiego na delikatny, chłodny odcień turkusu. Misha zaczął kręcić się przy szafie i wyjął z niej jakiś szalik, zdawał się należeć do Kiry, a skoro go pakował, musiał mieć znaczenie.
- Ile to jeszcze zajmie? - zapytał Kaverin. - Nie poganiam cię, tylko… chcę wiedzieć. Jesteś w połowie, kończysz już? - w zdenerwowaniu postukał paznokciami o szybę. Nie chciał denerwować chłopaka, jednak… to nie musiało być aż takie złe. Im prędzej opuszczą to miejsce, tym lepiej. Chciał wrócić już do katedry i zobaczyć Kirę, całą i zdrową. Zostawił ją w Las Vegas i tak właściwie nie miał żadnego, nawet najmniejszego dowodu, że kobieta opuściła klub nocny.
Misha spojrzał na torbę,, potem rozejrzał się po salonie.
- Jeszcze tak z dziesięć minut. Muszę spakować jeszcze jeden album… I szkicowniki siostry - powiedział, po czym ruszył do pokoju o turkusowych ścianach. Zapalił światło i wyniósł z niego kilka dużych szkicowników oraz następny album.
- Dobrze. Rozsądnie. Dziesięć minut - powtórzył Kirill, spoglądając na zegarek. - To już zadzwonię po taksówkę. Cholera, powinienem tamtej kazać zostać. Gdybym mógł cofnąć czas, to tuż po przylocie do Irkucka…
Chciał dokończyć, że wynająłby samochód, ale zamiast tego nieoczekiwanie roześmiał się na ironią swoich słów.
W końcu to nie był pierwszy raz jak o tym myślał, w końcu nawet zamierzał zrobić to nazajutrz, czyż nie? Tylko plany się nieco zmieniły. Chłopiec dalej zbierał rzeczy, a po chwili zapiął torbę i ruszył do pokoju, zapewne by się ubrać. W tym czasie, Kaverin zadzwonił po taksówkę. Miała przyjechać za maksymalnie dziesięć minut. Idealnie. Misha tymczasem wyszedł ze swojego pokoju i zaczął gasić światła i odłączać wszystko od prądu, włącznie z lodówką, z której wyciągnął jakieś pudełko z jedzeniem
- Bo Kira pewnie nic nie jadła cały wieczór - wyjaśnił. W pudełku była kolacja do odgrzania dla kobiety. Zapakował to też do torby i spróbował ją podnieść. Dźwignął ją z ziemi, ale skrzywił się i postawił. Musiała być dla niego nieco za ciężka…
- Zostaw, ja podniosę - rzekł Kaverin i nachylił się, aby zarzucić na siebie ciężar. Nie był wcale kulturystą, a Misha pakował wszystko, od dezodorentów, przez misie, na szkicownikach i jedzeniu kończąc. Miał nadzieję, że będzie w stanie to wszystko podnieść, zwłaszcza po wysiłku, jaki dostarczył mu klub nocny. Był również nieco podpity, ale miał nadzieję, że Misha tego nie zauważył. To było zarazem miłe, że zaufał mu, jak i nieco niepokojące. Przecież znali się dopiero jeden dzień…
Torba faktycznie była ciężka, ale nie na tyle, by Kaverin miał z nią jakieś bardzo fatalne problemy. Odrobinę go przechylała, ale gdy przesunął jej środek ciężkości bardziej na plecy, dał radę nawet utrzymać stabilnie równowagę. Torba zdawała się nie ważyć więcej niż Kira, a ją zdołał nosić tego wieczoru. Misha założył ubrania zimowe i buty, po czym pogasił resztę zapalonych świateł i otworzył drzwi na korytarz. Odruchowo zaczął zamykać je na klucz i wpakował go do kieszeni, gdy opuścili mieszkanie.
- Czy Kira już będzie na miejscu? Gdzie się z nią umówiliśmy? - dopytywał chłopiec, wyraźnie już rozbudzony. Gdy wyszli na zimno, znów zamilkł. Przed bramą stała już taksówka.
Kirill ucieszył się, widząc ją przed kamienicą. Ruszył w jej stronę tak szybko, jak to było możliwe. Torba była ciężka i choć Kaverin mógł z nią zmagać się przez chwilę, to nie przez dłuższy czas. Kirę dźwigał w zupełnie innych okolicznościach i z innych powodów i dlatego też inaczej zapamiętał ciężar jej ciała, nawet jeśli waga twierdziłaby, że zarówno ona, jak i bagaż ważyli podobnie.
- Mam nadzieję, że będzie. A jedziemy do… jedziemy do… - zapukał w tylne drzwi samochodu, aby mężczyzna otworzył bagażnik.
Kierowca otworzył bagażnik i wysiadł na moment
- Dobry wieczór panom - powitał ich spokojnym, trochę melancholijnym tonem. Misha spoglądał to na jednego mężczyznę, to na drugiego i zdawał się ucieszyć, że został nazwany ‘panem’. Kierowca poczekał aż Kirill schowa bagaż i zamknie bagażnik, dopiero wtedy wrócił do auta. Misha poprawił czapkę na głowie i również wsiadł. Gdy wszyscy znaleźli się już wewnątrz, padło pytanie
- To dokąd panów zawieźć? - zapytał taksówkarz, trzymając rękę na gps’ie.
- Do katedry - Kirill dokończył swoją wypowiedź. - Niepokalanego serca świętej dziewicy, czy jak ona się nazywa… - już kompletnie nie miał głowy do tej nazwy. Cieszył się, że siedział z Mishą na tyle. Byli blisko siebie i gdyby kierowca wyciągnął pistolet, Kirill mógłby szybko zareagować, przesuwając ciało chłopca. Gorzej, gdyby on był na przodzie, a Kaverin na tyle. Rosjanin chciał mieć małego przy sobie. Z jakiegoś powodu czuł się za niego odpowiedzialny. - Wiem, że to późna godzina, ale tak właściwie to nam się spieszy - dodał.
Mężczyzna wpisał początek nazwy i maszyna znalazła odpowiedni adres. Misha tymczasem usiadł wygodnie i oparł głowę o oparcie. Wpatrzył się w sufit. Wyglądał na zmęczonego i nieco nadal osowiałego. Wyraźnie chętnie wróciłby do snu.

W trakcie drogi na miejsce, zdążył zasnąć i oparł się o Kaverina ramieniem i głową. Musiał mu naprawdę ufać, że nie bał się nawet przy nim zasypiać. W jakiś sposób trochę przypominał mu Noela, choć tak, jakby ten drugi miał łagodniejszy i bardziej ułożony charakter...
Po trzydziestu minutach byli na parkingu katedry
- 34 ruble - powiedział taksówkarz, a Misha wybudził się, kiedy Kirill drgnął i wyciągnął portfel, żeby zapłacić.
- Proszę - odpowiedział, podając walutę. - Ostatnio tracę majątek w taksówkach, ale na szczęście często otrzymuję zwroty - dodał. - Otworzy mi pan bagażnik? - zapytał.
Chwilę potem kierowca już odjechał, a Kirill znów dźwigał ciężką torbę na ramieniu. Nie chciał postawić jej na śniegu, aby nie przemokła, jednak nie mógł stać z nią w nieskończoność.
- Chodź, mały - mruknął do Mishy. - Masz jakieś pytania? - zapytał.
W pierwszej chwili chciał pójść prosto do plebanii, ale przecież Kira raczej nie wpadłaby na to, że ma tam dojść. Musiała być gdzieś przed wejściem do kościoła. To znaczy… oby tam była.
Obaj ruszyli w stronę wejścia do kościoła. Misha szedł obok niego
- Hmmm, Kira tu będzie, tak? - zapytał. Najwyraźniej bezpieczeństwo siostry było dla niego priorytetowe. I nie tylko dla niego. Kiedy jednak przeszli przez parking i skręcili przed budynek, przy wrotach do Domu Bożego nie było nikogo. Misha rozejrzał się, po czym spojrzał na Kaverina
- Może jeszcze nie zdążyła przyjechać i będzie za chwilę? - zaproponował optymistycznie. Zaczynało padać mocniej. Ich oddechy parowały w powietrzu, tańcząc z płatkami śniegu.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline