Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:30   #129
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Potrafię cofać się w czasie, Misha. Uratowałem twoją siostrę, ale ty zostałeś porwany. Więc skorzystałem ze swojej mocy, aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Jednak… nie kosztem twojej siostry. Oboje musicie uwolnić się od Irkucka - Kirill westchnął zmęczony. - I zrobicie to, obiecuję ci - chwycił bark chłopca, aby dodać mu otuchy.
Jednak… sam Kaverin potrzebował pocieszenia. Gdzie była Kira. Czemu jeszcze nie pojawiła się w uzgodnionym miejscu? Przecież Kirill zdążył w tym czasie odwiedzić jej brata i przeżyć jego długie pakowanie się… a potem pojechać do katedry. Gdyby wyszła z Las Vegas i skierowała się prosto do kościoła… powinna już tu być.
- Poczekamy chwilkę - Kaverin uśmiechnął się do Mishy, choć obawiał się, że zaraz łzy zaczną pakować się mu do oczu. Czy nie mógł znaleźć wyjścia z tej sytuacji? Czy nie mógł sprawić, aby wszyscy byli szczęśliwi?
Misha zerknął na niego i uśmiechnął się. Wierzył, że jego siostra pojawi się tu lada chwila. Mijały sekundy, a potem minuty. Chłopiec zaczął marznąć i kręcić się to w lewo to w prawo, aby nieco rozgrzać. Śnieg padał już dość solidnie.
Na parking podjechała samotna taksówka. Stała tam chwilę, po czym tylne drzwi otworzyły się i ze środka wyszła postać, odziana w jasny płaszcz z kapturem. Robiła to nieporadnie. Na ramieniu miała torbę, a w ręce laskę. Szła jednak bardzo powoli i trochę kulała. Misha spojrzał w tamtą stronę
- To Kira! - zawołał pełen szczęścia i pobiegł w jej stronę mało nie gubiąc nóg. Zatrzymał się tuż przy niej i natychmiast zaasekurował jej łokieć. Kobieta objęła go ostrożnie, po czym podała mu torbę i ruszyła w stronę Kaverina, gdzie poprowadził ją Misha.
- To Kira - mężczyzna cicho powtórzył ze szczerym uśmiechem ulgi. Był okropnie szczęśliwy i tak właściwie również miał ochotę pobiec prostu do kobiety, aby uścisnąć ją mocno, ale tego nie zrobił. Zamiast tego spokojnie podszedł i spojrzał na nią rzeczowo. - Miałaś jakieś problemy? Rolan próbował cię przetrzymać? - zapytał. Ramię cierpło mu od ciężaru dobytku Rasputinów.
Kira zwróciła uwagę na Kaverina
- Najważniejsze, że już tu jestem… Teraz… Teraz porozmawiamy? Wyjeżdżamy stąd dziś, czy jutro? - zapytała chcąc poznać plan. Jej głos zdawał się napięty i wycieńczony. Misha przysłuchiwał się siostrze
- Coś cię boli? - zapytał czujnie
- ...Nie - Kira odpowiedziała trochę bardziej upartym tonem niż to było wskazane. Misha jednak najwidoczniej był zbyt zaspany i szczęśliwy że tu jest, by to zauważyć. Rozluźnił się i ziewnął.
Kirill uznał, że ją wypyta, ale nie w obecności brata.
- Idziemy do plebanii. Jeżeli Bóg będzie łaskawy… a powinien przebywać w tym miejscu, to wyjdziemy w przeciągu najbliższej godziny.
Zaprowadził ich ku drzwiom plebanii. Otworzył drzwi i z ulgą pozostawił ciężką torbę w przedsionku.
- Chodźcie za mną… - dodał. - Muszę znaleźć przyjaciela.
Wiedział, w którym pokoju znajdował się Ivan. Chciał zapukać do jego drzwi, budząc w środku nocy… jednak miał dobry powód. Podobnie jak tutejszy ksiądz, aby przychylnie patrzeć na jego prośby i poczynania.
Kira i Misha ruszyli za nim, a następnie chłopiec usiadł na ławeczce w korytarzu plebanii
- Usiądziesz obok mnie? - zapytał siostrę, ale ta mu odmówiła. Tyle usłyszał Kaverin nim ruszył zbudzić Ivana

Chwilę zajęło, ale wkrótce ksiądz pojawił się w drzwiach swojego pokoju. Miał na sobie piżamę i granatowy szlafrok. Mrużył oczy, ledwo wybudzony
- Kirillu? Coś się stało? - zapytał mężczyzna, nieco zdumiony obecnością Kaverina przed swoimi drzwiami o tak nieprawdopodobnej porze nocy.
- Zostańcie tutaj - mruknął, obracając się w stronę Kiry i zamknął drzwi, wchodząc do pokoju Ivana.
Szedł nerwowo w kółko po dywanie, zastanawiając się, jakich słów najlepiej użyć. Doszedł do wniosku, że może po prostu… powie prawdę. Może niecałą, jednak nie chciał kłamać Ivanowi. Nie chciał, aby ten wyczytał z jego ust fałsz.
- Dzisiaj poznałem w mieście pewną uroczą dziewczynę i jej młodszego brata. To dobrzy ludzie, jednak mają dużo problemów i to nie do końca z własnej winy… - Kirill zawiesił głos. - Myślę, że nie byłbym dobrym księdzem, gdybym nie spróbował im pomóc. Zwłaszcza dzisiaj. To poważna sprawa, Ivanie. Możesz pożyczyć mi kluczyki do jakiegoś samochodu plebanii? Muszę odwieźć ich w bezpieczne miejsce. Nie zawracałbym ci głowy w środku, gdyby mi bardzo nie zależało… - zawiesił głos.
Ivan usiadł przy małym stoliku i obserwował Kaverina
- Oczywiście, jeśli potrzebujesz. Nie będę dopytywał się o co dokładnie chodzi. Oddasz mi samochód, kiedy będziesz miał taką możliwość - powiedział ksiądz, po czym podniósł się znów i podszedł do jednej z szafek i wyciągnął jakieś papiery i kluczyki
- To mój prywatny… - powiedział Ivan i podał mu klucze, była do nich doczepiona przywieszka z Matką boską, logo z napisem Jeep Compass i niedźwiedź. Ksiądz niczego nie komentował
- Jest czarny. Stoi na parkingu plebanii, pod wiatą - wyjaśnił jeszcze. Po czym podniósł dłoń i pomodlił się za szczęśliwą drogę kolegi. Dokądkolwiek się udawał.
- Jesteś prawdziwym synem bożym - Kirill uścisnął Ivana, co wypadło trochę niezręcznie, ale Kaverin był przyzwyczajony do niezręczności. - I, co ważniejsze, dobrym człowiekiem i przyjacielem - dodał i zgarnął kluczyki. - Oddam ci je, przysięgam.
Następnie wyszedł na korytarz. Miał po części obawę, że nie zastanie rodzeństwa, choć tutaj powinni być naprawdę bezpieczni i było to chyba naprawdę irracjonalne z jego strony.
Ivan poklepał Kirilla po ramieniu
- Szerokiej drogi, dokądkolwiek jedziecie - powiedział po prostu.
Kiedy Kaverin opuścił jego pokój i ksiądz mógł wrócić do snu, zastał rodzeństwo Rasputinów dokładnie tam, gdzie je zostawił. Misha siedział na ławce i zdawał się lekko przysypiać, na pewno ze względu na ciepło w plebanii, tymczasem Kira stała przy ścianie obok niego, oparta o nią plecami i podpierając się laską z przodu. Stała w dość dziwnej pozycji, odciążającej dolny odcinek pleców. Miała zamknięte oczy, ale gdy Kirill się do nich zbliżył, zwróciła głowę w jego stronę
- Teraz dokąd? - zapytała, co ocknęło Mishę, który popatrzył na nią, a następnie na Kaverina.
- Na parking - odpowiedział krótko Kirill. - Ale jeszcze nie teraz. Ja też muszę zabrać kilka swoich rzeczy - mruknął. - Misha, idź na parter. Twoja siostra pomoże mi z pakowaniem się. Stań przy drzwiach i gdy tylko zauważysz kogoś podejrzanego, krzycz z całych sił. Mogę ci zaufać, mały? - zapytał.
Kaverin chciał upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zostać sam z Kirą i jednocześnie ustawić czujkę na dole. Tak właściwie… zabranie swoich rzeczy również wydawało się miłym dodatkiem.
- Nie jestem taki mały… Poza tym, jak Kira ma pomóc, przecież nie wi… - zaczął Misha
- Misha… No właśnie dlatego to ty musisz stanąć na czatach… Bo ja nie widzę… - wyjaśniła mu siostra
- Aaa… Rozumiem, no… No dobra. Będę krzyczał jak coś - obiecał chłopiec.
- To ja tam pójdę - oznajmił i ruszył się z ławki, ziewnął, po czym poszedł na dół żwawo. Kirill został sam z kobietą. Blondynka odwróciła się do niego przodem, po czym sprawdziła, czy jej brat zostawił jej torebkę na ławce. Po upewnieniu się, że tak jest, zwróciła się w stronę Kaverina
- Prowadź… - powiedziała znów zmęczonym głosem.
Tak też zrobił Kirill.
- Serafin złożył ci wizytę po tym, jak wyszedłem? - Kaverin zapytał pozornie beznamiętnym głosem. W rzeczywistości miał nadzieję, że się mylił. - Myślę, że jestem ci winny nieco wyjaśnień… - zawiesił głos. - Jestem oszołomiony, że tak dobrze zareagowałaś w Las Vegas na to, co ci powiedziałem. Bałem się, że zaczniesz krzyczeć. Masz nerwy ze stali… - Kirill próbował komplementem zagłuszyć wyrzuty sumienia. Po agresywnym stosunku zrzucił na nią taką bombę i to tak po prostu. W oczach kobiety musiało wydawać się to niezwykle szorstkie. Pewnie była bardzo skołowana…
- W moim zawodzie trzeba mieć nerwy ze stali… Choć to nie zawsze wychodzi… Zaskoczyłeś mnie, pewnie gdybyś nie wspomniał o Mishy… Pewnie zaczęłabym płakać i krzyczeć… - powiedziała
- A może nie? Nie mam pojęcia Kirillu. Zaszokowałeś mnie, to prawda. Zraniłeś, może trochę. Jakimś cudem oszukałeś istoty z Iteru… Prze… - ściszyła ton, przypominając sobie gdzie są
- Przeleciałeś mnie, no cóż, taki mój zawód… Ale jak mnie znalazłeś, tego sobie w głowie pomieścić nie mogę. Nie śledziłeś mnie, bo bym wiedziała… - powiedziała cicho i zmarszczyła brwi. Pytanie o Rolana zdawała się zignorować.
Kirill opowiedział jej o snach.
- Przed cofnięciem się w czasie odpowiednio wytłumaczyłem ci wszystko, ale wtedy Serafin nas podsłuchał. Ciebie zdołałem wyprowadzić, ale położył łapy na Mishy. Nie mów, że przeleciałem cię… - Kirill zawiesił głos. Z jakiegoś powodu poczuł się przez to zraniony, choć do końca nie potrafił zaprzeczyć temu słowu. - Przybyłem do Las Vegas, bo chciałem dowiedzieć się więcej o tobie. Przestraszyłaś mnie w snach. Podałaś tę lokację i dlatego nie wahałem się ani chwili… od razu tam przyjechałem. A zostałem dłużej, bo… jestem człowiekiem ułomnym - mruknął, przekładając ubrania z szafy do walizki. - Dałem ponieść się grzechowi. Jesteś drugą kobietą, z jaką kiedykolwiek byłem… więc może nie poczujesz się dzięki temu lepiej… ale wiedz, że nie jestem taki na co dzień. Nie zachowuję się w ten sposób względem kobiet, dlatego tym bardziej mi przykro, że musiałaś poznać mnie od tej strony - westchnął, przeglądając zawartość szuflady. - W innej linii czasu Anna zaprosiła mnie na rozmowę do swojego gabinetu. Tam czekał na mnie Serafin. Okazało się, że to mój brat… Myślałem, że zginął, jak byliśmy dziećmi. W rzeczywistości przeżył i miewa się… potencjalnie aż za dobrze. Przykro mi, że musiałaś doświadczyć tak wiele z powodu Kaverinów. Chciałbym powiedzieć, że nie jesteśmy tak do szpiku kości źli… ale co do tego to chyba mnie trzeba przekonywać… - kącik jego ust lekko drgnął, kiedy zaczął zasuwać własną walizkę.
Kira wysłuchała go uważnie, nie przerywając mu, kiedy jednak doszło do tematu jego brata wzdrygnęła się cała i nerwowo objęła ramionami
- Serafin… To twój zaginiony brat? - zapytała tonem, jakby zrobiło jej się słabo.
- Niestety… - Kaverin westchnął.
- Pamiętam jak… Mi opowiadałeś… Ale… W życiu bym nie pomyślała… O Boże… - zadrżała i przytkneła dłonie do twarzy. Wyglądała, jakby walczyła w tej chwili z czymś w sobie, albo co gorsza, już tę walkę przegrała.
- Serafin zrobił ci krzywdę? - zapytał Kirill bezbarwnym tonem. Znowu wszedł w swoją maskę człowieka bez emocji. - Przyszedł do ciebie po mnie? - miał wrażenie, że po części dręczył Kirę… ale czy naprawdę mógł nie wiedzieć, co wydarzyło się? Nie miał pojęcia, czy będzie to ważne, czy nie, a tu nie chodziło tylko o zaspokojenie jego ciekawości. - Wiem, że to są delikatne tematy, ale już przecież… poruszaliśmy takie, czyż nie? - starał się nadać głosowi łagodności. Podszedł do kobiety i dotknął jej ramienia, choć bał się, że wzdrygnie się.
Wzdrygnęła i syknęła. Nie wyglądało to jednak, jakby obawiała się jego, tylko jakby to dotknięcie, sprawiło jej po prostu sporo bólu. Zasznurowała usta, które jej zadrżały, gdy opuściła ręce. Miała szeroko otwarte oczy i stały w nich łzy
- Musiałeś być w szoku… Gdy się dowiedziałeś, że to on… Ile… razy się cofałeś? Dobrze się czujesz? - zapytała lekko łamiącym się głosem. Usilnie odpychała pytanie o to, czy Serafin przyszedł do niej po Kirillu, odpowiedź jednak musiała być bardzo prosta. Przyszedł i w jakiś sposób ją skrzywdził. Tylko w jaki?
- Bywałem w nieporównywalnie gorszym stanie - Kaverin odparł wymijająco. - A ty? Jesteś w stanie… - zaczął pytać, ale nie wiedział, jak dokończyć. - Potrzebujesz pomocy lekarza? - dodał. Czy naprawdę mógł obwiniać Rolana o to, jeśli wszedł do pokoju i wziął Kirę po nim? Przecież Kirill nie był wcale lepszy. Jeżeli to zrobił… to byli po prostu tacy sami. Ta myśl dobijała go, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. Nie chciał dzielić się w tej chwili żadnymi swoimi uczuciami.
- Cofnąłem się… dwa razy - mruknął Kirill. - Raz po tym, kiedy stała ci się krzywda. Taka, że Misha pojawił się u mnie w środku nocy i mówił, że musiał spiąć cię kajdankami w łazience… - Kaverin mimowolnie wzdrygnął się. - A drugim razem to go porwali - westchnął. - Rozumiem, że tym razem skrzywdzili cię, ale nie bardziej dotkliwie, niż zawsze? - zapytał.
Łzy w jej oczach wypalały dziurę w sercu Kirilla.
Blondynka milczała chwilę, po czym zaczęła rozpinać płaszcz
- To nie jest częste… - powiedziała napiętym głosem. Kiedy rozpięła płaszcz, pozwoliła mu spaść na podłogę. Kirill zauważył że miała pod nim delikatny, jasny sweter
- Nie przychodzi do dziewczyn, chyba… że je za coś każe… chwali… albo po prostu natchnie go nasz występ… - powiedziała tak napiętym tonem, że mogłaby nim kroić diament.
- Nie wiedziałam co stało się dzisiaj… Co w niego wstąpiło...- głos jej się załamał, kiedy odwróciła się do Kirilla tyłem i Kaverin mógł dostrzec blade, ale jednak czerwone ślady na swetrze. Znał ten efekt aż za dobrze. Kira ściągnęła sweter przez głowę, sycząc boleśnie, kiedy któreś z włókien do tej pory musiało przykleić się do krwi, a ten ruch oderwał je.
Jej plecy były czerwone i nosiły ślady pobicia pejczem. Te sięgały aż na ramię i kryły się aż poniżej linii jej spodni. Miała na sobie jeansy, jak bardzo musiało ją to boleć? Stanik, który miała na sobie i również był biały przesiąkł krwią przy zapięciu
- Jak… To wygląda? - zapytała niepewnie. Drżała lekko. Zdecydowanie z bólu, nie z zimna, tego na pewno teraz nie czuła.
- J-jak… Dlaczego to zrobił? - Kirill nie mógł tego zrozumieć. Chciał czuć gniew na brata, jednak zamiast tego pochłaniała go po prostu rozpacz. Tak bardzo zawiódł się na nim i żałował Kiry. Nie był w stanie wykrzesić z siebie ani trochę pasji. Czuł się tak źle, że sam miał ochotę się pociąć. - Myślałem, że zgwałcił cię.
Nie wiedział do końca dlaczego, ale już chyba wolałby, aby to pożądanie przejęło kontrolę nad Rolanem. To byłby w stanie zrozumieć, a Kira wiedziała, jak to jest mieć w sobie obcych mężczyzn i nie powinna akurat z tego powodu czuć się fatalnie. Jednak sadyzm był czymś kompletnie innym… Tego nie można było wybaczyć. Kirill wziął brutalnie Irbis, ale przynajmniej miał jakiś, nazwijmy to, powód. Rolan nie miał żadnego, aby podnieść rękę na kobietę.
Kira milczała chwilę, w czasie którym najwyraźniej posłuchała istotek wokół Kirilla, bo zaraz pochyliła się i zebrała sweter, po czym założyła go ponownie, by już nie musiał na to patrzeć
- Kto powiedział, że tego nie zrobił… - zapytała szeptem.
Kaverin wstrzymał oddech.
- Przyszedł. Pochwalił mnie i kazał pójść ze sobą… Nie domyśliłam się o co mu chodzi, już niemal byłam wtedy gotowa do wyjścia… A on… Zabrał mnie do czarnej sekcji… Tam bywa najczęściej… Ponoć sesje z nim trwają godzinami, ale… Ale tym razem zdawał się nie mieć ochoty na zabawę… Wyglądał jakby… Tak czułam jakby się mścił… Jakby chciał mnie popsuć, albo oznakować… On mnie przeraża Kirillu. Przepraszam, to twój brat, a nie jesteście do siebie podobni w żaden sposób. Nawet wtedy, gdy byłeś ze mną w pokoju… - mówiła cicho i bardzo szybko. Podniosła płaszcz z ziemi, gdzie pochylenie się na pewno sporo ją teraz kosztowało.
Kirill zastygł w bezruchu. Po tym wszystkim, co powiedziała kobieta… poczuł ulgę, słysząc komplement z jej ust. Powiedziała to spontanicznie, mimo że nie prosił jej o to. Czy naprawdę w to wierzyła? Miał taką nadzieję. Chciał być lepszy od Rolana. Choć tak właściwie jeszcze bardziej marzył o tym, aby to jego brat był lepszym człowiekiem od niego.
- Opatrzę ci to, ale nie tutaj - rzekł. - Wyjedziemy z Irkucka, zjedziemy na poboczę i nałożę maść antyseptyczną i przykleję opatrunki. Mam takie rzeczy. Od tego błyskawicznie nie umrzesz, a chcę jak najprędzej opuścić to przeklęte miasto. Wtedy będziemy bezpieczni.
- Wynieśmy się stąd… I oby nie wywęszył co się stało - powiedziała zgodnie blondynka i spróbowała założyć płaszcz, ale było jej ciężko.
Kirill jej pomógł. Irbis podziękowała mu kiwnięciem głowy i zaczęła zapinać płaszcz z powrotem.
- A skąd masz te blizny na nadgarstkach? - zapytał.
Nie był pewny, czy wolał usłyszeć, że to klienci ją cieli, czy że to ona sama tak się kaleczyła. W pierwszym przypadku… oczywiście, byłoby to okropne doświadczenie, ale właśnie zrywała z nim na dobre. Natomiast w drugim… jeżeli Kira cierpiała na depresję, to wywiezie ją z Irkucka prawdopodobnie wraz z bagażami. Kirill nie potrafił poradzić sobie z własnymi problemami. Jak mógł przekonać drugą osobę, żeby nie okaleczała się, skoro sam to robił. Natomiast powoli zaczynał rozumieć emocje Alice, kiedy poprosiła go o zaprzestanie tego, a on jej nie posłuchał. Ta bezsilność była okropna. Widzieć bliską ci osobę i nie potrafić uratować jej od niej samej. Nie mówiąc już o uważaniu na to, aby to ona nie pociągnęła cię z sobą na dno.
 
Ombrose jest offline