Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:30   #130
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Kiedy… Zaczęłam pracować w klubie, to był ten sam czas gdy straciłam dziecko… Nie mogłam sobie ze sobą poradzić i próbowałam… Skończyć ze sobą. Na szczęście, ktoś mnie uratował. Pomyślałam sobie wtedy, że to wskazówka. Że jestem może jednak potrzebna… Na przykład Mishy… Nie pomyślałam o nim wtedy w ogóle… Od tamtej pory już więcej nie próbowałam odebrać sobie życia, ale… Czasem… Znaczy… Jak jest mi naprawdę, naprawdę ciężko… Nie umiem powstrzymać się… Od zadawania sobie bólu… On tak wszystko ułatwia, choć na tę krótką chwilę, póki nie mija… Teraz jednak… To co czuję. Moje plecy… Są potwornie nieznośne. Bardzo… - zacisnęła dłonie w pięści, chowając tym samym ręce w rękawach
- Gdy byliśmy w pokoju, czułam że masz blizny na plecach Kirillu… - to było pytanie, ale nie zadane wprost. Pytała o to kto mu to zrobił i jak dawno? Czy może o to, czy to on sam to sobie zrobił? Wiedziała, że się okaleczał, nie znała przecież jednak szczegółów.
- Tak, a ty na nadgarstkach - Kaverin odpowiedział. Tymi słowami powinien zasugerować jej odpowiedź na jej pytanie. - Z tego, co mówisz, powinnaś mnie zrozumieć. Zrobiłem z mojego smutku fetysz, którego ćpam każdego dnia. Nie tylko od narkotyków można uzależnić się - mruknął.
Zaczęli iść korytarzem, więc ściszył głos.
- A kto był jego ojcem? Któryś klient? - zapytał Kirill. - Wiem, że to delikatna sprawa. Przepraszam, że pytam.
Bał się usłyszeć, że dziewczynka była jego bratanicą, ale to byłaby przesada, czyż nie…?
Kira milczała chwilę
- Nie… Klient nie… - powiedziała przygaszonym tonem.
- Nie przepraszaj Kirillu. To tylko pytanie… Kiedyś, te kilka lat temu sprawy wyglądały nieco inaczej. Ja byłam trochę inna… Bardziej… Pusta i słaba - powiedziała cierpko.
- Tatiana miała być dzieckiem twojego brata, ale może lepiej, że jednak nie była… A on, nie oszczędził nawet dnia, by przypomnieć mi o tym, że przyczyniłam się do jej śmierci własnym ciałem… - powiedziała i wzięła swoją torbę, gdy znaleźli się przy pozostawionych na korytarzu rzeczach. Kira lekko pociągnęła nosem i Kirill zauważył, że płakała.
Pogłaskał ją po ramieniu. Z jednej strony nie chciał naciskać, a z drugiej musiał to wiedzieć.
- Czyli znałaś Rolana na rok przed rozpoczęciem pracy? Zgwałcił cię, a ty dziewięć miesięcy później zaczęłaś u niego pracować? Dobrze rozumiem? Przykro mi… - westchnął. - Ale jak ty go w ogóle poznałaś?
To wszystko było bardzo zawiłe i skomplikowane. Jednak na pewno nie chciał poruszyć tematu utraty Tatiana.
- Moi rodzice znali się z tą mafią już wcześniej. Zostawili mi i Mishy dług po śmierci. Powiedzmy… Wychowałam się w towarzystwie Rolana - powiedziała cierpko. Nie było słychać żadnego wołania z dołu, a więc albo nikt się rzeczywiście nie zbliżał, albo zagrożenie było niewidoczne przynajmniej od wejścia do plebanii. Kira szła spokojnie przy Kaverinie
- Wyjedziemy stąd i zaczniemy od nowa… Wszystko będzie dobrze… - powiedziała, chcąc najpewniej zapewnić o tym samą siebie.
- Właśnie tak będzie - Kirill jej obiecał.
Sam również chciał w to uwierzyć. Na szczęście nie przychodziło mu do głowy, dlaczego Rolan miałby ich ścigać. Wsiądą do samochodu i po prostu odjadą, a on nie będzie mógł nic uczynić… Kaverin powtarzał sobie w głowie te słowa. Brzmiały jak modlitwa.
- A czy to Rolan jest na szczycie tej mafii? - zapytał Kirill. - Czy jest czyimś podwładnym? Pionkiem, nawet jeśli całkiem dobrze ustawionym?
Nie był pewny, czy Kira mogła wiedzieć takie rzeczy, ale skoro miała bardzo długą historię z tą organizacją, to istniała taka szansa.
Kira zastanawiała się nad jego pytaniami
- Wydaję mi się, że jest jedną z osób tworzących jakąś radę. Nie jest na szczycie, ale bardzo wysoko - wyjaśniła
- Niestety nie umiem ci więcej powiedzieć. Nie zagłębiałam się w to nigdy. Nie chciałam wiedzieć za dużo dla bezpieczeństwa swego i Mishy - dodała. Gdy dotarli do drzwi, zastali przy oknie Mishę, wyglądającego na zewnątrz. Spojrzał na nich
- Nikogo nie było - powiedział, usprawiedliwiając swój brak krzyków.
- Dobra robota - Kirill pochwalił chłopca. Następnie podszedł do całego ich dobytku i zarzucił go sobie na ramię. - Chodźcie, nie ma co zwlekać - mruknął.
Otworzył drzwi i ruszył przodem. Zaczął rozglądać się dookoła, jednak mrok był dość mocny w miejscach nieoświetlonych przez latarnie. Żałował, że nie miał nadnaturalnie wyczulonych zmysłów. Najbardziej zależałoby mu na słuchu. Mógłby usłyszeć wszystkie zakradające się osoby i nadjeżdżające pojazdy, nawet nie spoglądając w ich kierunku.
- Tędy - mruknął, kierując ich ku parkingowi, gdzie był zaparkowany jeep. Chciał odnaleźć go i zapakować wszystkich do środka.
Nie chciał dać po sobie poznać, że odpowiedź Kiry poważnie zaniepokoiła go. Co innego walczyć z jednym człowiekiem, który posiada klub nocny. Natomiast… jeżeli był tylko jedną z wielu osób i nawet nie znajdował się na szycie tamtejszej drabiny… To Kirill i Rasputinowie mogli zyskać wielu potencjalnych wrogów. I nawet nie będą mogli ich rozpoznać… to znaczy póki nie wyciągną pistoletu skierowanego w ich stronę.
Misha był zadowolony z dobrze wykonanego zadania. Zaraz wziął torebkę od siostry i ruszył obok niej. Na zewnątrz było bardzo zimno, śnieg nadal padał mocno, a do tego wiało. Na ulicach robiła się drobna zawierucha, zwłaszcza, że praktycznie nikt nie jeździł o tej godzinie. Gdy dotarli na parking, Kaverin szybko odnalazł wiatę która tworzyła niewielki garaż. Stał pod nią spory jeep. SUV, Compass… Niezłe auto. Wydawało się całkiem dobrze utrzymane i najwyżej kilkuletnie. Było całkowicie czarne. Misha popatrzył na samochód i otworzył buzię
- Wow… - skwitował. Kira zmarszczyła brwi, nie wiedząc o co chodzi
- Hm? - zapytała
- Samochód… Jest super - powiedział jej Misha. Kobieta uśmiechnęła się tylko blado. W końcu była w wypadku samochodowym, w którym zginęli jej rodzice, mogła mieć nieco mieszane odczucia.
- Czy mogę jechać z przodu? - zapytała Kirilla. Zdawało się to dla niej istotne.
- Oczywiście - odpowiedział Kaverin. - Ale ja będę prowadził, o ile nie macie nic przeciwko.
- Ha… Ha - odpowiedziała mu tylko Kira, na co Misha jednak się roześmiał.
Kaverin wyciągnął z kieszeni kluczyk i otworzył bagażnik. Włożył do niego ciężką torbę oraz własną walizkę. Bardzo ciężko było mu przetransportować obie rzeczy do samochodu, ale dał radę i cieszył się, że samochód nie był zaparkowany dalej. I że nie musieli szukać go dłużej. Nie spodziewał się, że Ivan posiadał taki dobry samochód. Wyglądało na to, że posługa Bogu w Irkucku bywała całkiem lukratywna. Otworzył drzwi Kirze i zaprowadził ją do środka. Podał jej pasy.
- Dziękuję - odezwała się do niego cicho Kira, nim zamknął drzwi od jej strony.
- Wskakuj na tył, kolego - rzekł do Mishy. Nie chciał nazywać go małym, skoro chłopak zwrócił mu na to uwagę. - Masz komórkę? Znalazłbyś drogę do Krasnojarska? To chyba najbliższe duże miasto… Zostawimy tam samochód i zabukujemy loty do Sankt Petersburga. Albo, jeżeli będziemy obawiać się lotnisk… to możemy kontynuować jazdę. To może być nawet ciekawe. Samochodem przez Syberię - próbował uśmiechnąć się, aby dodać chłopcu nieco entuzjazmu. Sam obawiał się złych warunków pogodowych. Na szczęście mogli nałożyć na siebie wiele warstw ubrań i tym samym nieco rozgrzać się przed upiorną temperaturą. Misha zaraz wyciągnął swój telefon i wybrał mapy google, żeby wpisać miasto, podane przez Kaverina.
Kirill siadł za kierownicą i czekał, aż wszyscy będą gotowi do drogi. Zapalił silnik i spojrzał na wskaźnik paliwa.
- Mam - powiedział i podał telefon siostrze, która siedziała z przodu. Mapa już była ustawiona i gotowa do podawania blondynowi drogi poprzez nawigację. Kira ustawiła komórkę w dłoniach. Tymczasem Kaverin dostrzegł uchwyt z ładowarką. Najwyraźniej Ivan, gdy podróżował gdzieś tym autem, również korzystał z nawigacji w telefonie. To było ogromne udogodnienie, zwłaszcza, że telefon chłopca na pewno za jakiś czas rozładowałby się
- Super! Podróż przez Syberię! - podekscytował się Misha
Kirill nie mógł uwierzyć, że chłopiec rzeczywiście podłapał jego fałszywy entuzjazm.
- Ale musimy robić drobne przystanki. Mamy tylko jednego kierowcę, który potrzebuje odpoczynku - zaznaczyła Kira, martwiąc się o Kirilla. Na pewno nie chciała, żeby się przemęczył. Już teraz wszyscy byli dość wymęczeni.
- Tak, zrobimy przystanki - Kaverin bardziej odczytał słowa kobiety, jako przypomnienie, żeby opatrzył jej rany. Nie zapomniał o tym ani na moment.
- Dobrze, bo będziesz musiał się przecież zdrzemnąć i odsapnąć - powiedziała kiwając głową. Może i pamiętała o swoich plecach, ale nie o to jej chodziło w tym pytaniu.

Gdy tylko Kirill odpalił auto, zaraz okazało się, że miało system ogrzewania i podgrzewania siedzeń. W takim razie za kilka chwil zrobi im się dużo lepiej. Wszyscy zapięli pasy, Kira przy pomocy Kaverina, a Misha gdy tylko znalazł się w aucie. Kirill mógł ruszać. Odnotował tymczasem, że Kira praktycznie nie poruszała się, siedząc na swoim miejscu. Zapewne z powodu pleców.
Droga prowadziła na północny-zachód w kierunku Angarska. Kirill nacisnął pedał gazu i z ulgą wyruszył spod katedry. Jechał przez zaśnieżone ulice Irkucka spokojnie, aby nie złapać poślizgu i nie uszkodzić samochodu. Bardzo cieszył się z tego, że Ivan posiadał pod wiatą taką bestię. Podgrzewane siedzenia wydawały się prawdziwym darem z niebios. To wydawało się aż chore, jak bardzo Kirill ucieszył się, widząc to udogodnienie. Chciał, aby wszystkim było ciepło… i żeby byli najedzeni… i uśmiechnięci… i szczęśliwi…
- Nigdy nie myślałem, że będę tak dobrze czuć się w roli kierowcy - mruknął, uśmiechając się lekko. Każdy pokonany metr sprawiał mu ogromną przyjemność. Mijały sekundy, a oni robili się coraz bardziej bezpieczni. Uciekali przed wyciągniętymi rękami Rolana. Kirill nie mógł pozwolić, aby zacisnęły się w garść na Kirze lub Mishy. Cofnął czas nie jeden raz, aby do tego nie dopuścić. I jego motywacja wciąż była na jak najwyższym poziomie. Wcześniej chciał pomóc rodzeństwu tylko dlatego, bo darzył ich sympatią. Jednak odkąd dowiedział się o tożsamości ich kata… to był obowiązek Kirilla, aby uratować ich przed jego bratem.
- Cóż, całe życie dowiadujemy się o sobie czegoś nowego. Ty na przykład, że sprawi ci przyjemność prowadzenie samochodu - powiedziała Kira obracając głowę do Kirilla. Samochód miał automatyczną skrzynię biegów, więc zadaniem Kaverina było jedynie prowadzić i nieszczególnie musiał przejmować się czymkolwiek innym. Drogi były praktycznie puste. Po około pół godzinie jazdy, Misha stał się bardzo cichy… Najpewniej zasnął. Kira jednak siedziała i miała głowę opartą o zagłówek.
- Jak się czujesz? Możesz puścić jakąś muzykę, jeśli potrzebujesz jakiegoś rozproszenia uwagi od senności. Na pewno jesteś zmęczony - powiedziała szeptem. Najpewniej już wiedziała, że jej brat śpi od istotek wokół niego.
- Jestem zmęczony, ale nie tak do spania - odpowiedział mężczyzna. - Jestem zbyt zdenerwowany - rzekł cicho, aby nie obudzić chłopca. - I myślę o zbyt wielu rzeczach. Zastanawiam się, czy to naprawdę możliwe, że nam się udało. Po części zastanawiam się… za każdym razem, gdy widzę jakiś samochód przy drodze, czy nie siedzi w nim jakiś zbir Serafina z bronią snajperską - uśmiechnął się z przekąsem. - Jak się czujesz? Zaraz przystaniemy i opatrzę ci rany. Tylko dojedziemy do Angarska - rzekł.
Rozejrzał się po okolicznych tabliczkach. Gdzie znajdowali się?
Tabliczki poinformowały go, że za dziesięć kilometrów będzie na miejscu w Angarsku, tak samo jak i nawigacja, pokazująca odległość do najbliższego miasta.
- Póki jeszcze się nie domyślił, lepiej dla nas. Nigdy nie był nadmiernie w mojej kwestii nadopiekuńczy, jeśli chodziło o kwestię ogonów… tylko jeśli przeczuwał, że coś kombinuję, a tym razem nie dałam mu ku temu żadnych poszlak. Jedyne co mogło go zastanowić to ty i twój wyjazd. Pewnie nie odpuści tak łatwo, ale mamy tyle czasu, by choć uciec mu na jakiś dystans. Jak Bóg da, nie sięgnie nas tam - powiedziała spokojnym tonem. Westchnęła
- Proponuję zrobić postój na kilka godzin, gdy tylko poczujesz, że robisz się senny. Musisz też odpocząć. Teraz jesteś pod wpływem emocji, ale to w końcu ostygnie i dotrze do ciebie wszystko z tego wieczoru - powiedziała cicho, po czym podparła głowę o podłokietnik.
- Wyjedziemy w dalszą drogę i potem skręcimy w stronę jakiejś leśnej drogi. Mamy ciemny samochód, więc nie powinien rzucać się w oczy. Rozłożymy siedzenia i będzie nam całkiem wygodnie. To znaczy, nie licząc twoich pleców - westchnął. - Przeklęty Rolan… Czasami zastanawiam się, czy ludzie rodzą się źli, czy to może życie tak ich kształtuje. Myślę, że i to, i to w jego przypadku. Byłoby mi trochę łatwiej, gdyby nie był moim bratem. Tak długo nie miałem rodziny… - westchnął. - Cholera, przecież mam leki przeciwbólowe - nagle wpadł na pomysł. - Ketonal powinien ci pomóc. Wytrzymasz jeszcze trochę? Czy już teraz zjechać na bok? - zapytał. - Myślisz, że przesadzam z tymi środkami ostrożności? Zwłaszcza, jeśli nie dałaś mu żadnego powodu do podejrzliwości…
“Z drugiej strony, powiedziałaś również, że pomieszczenie w Las Vegas nie było podsłuchiwane. I okazało się kompletnie inaczej. Chyba nie powinien ufać w stu procentach wszystkiemu, co mówisz”, pomyślał Kaverin. “Kto wie, może jednak Rolan depcze nam po piętach.”
Spokojna mina Kiry nieco uległa zmianie. Kaverin zapomniał się. Czy wyleciało mu w tym wszystkim z głowy, że istniały pewne małe istotki, które mówiły jej o jego nastroju, czy niektórych z myśli? Najwyraźniej któraś musiała podzielić się z nią tą ostatnią, bo blondynka skuliła się nieco
- Dam radę. Dzięki - powiedziała tylko krótko i odwróciła głowę na bok. Zamknęła oczy i zdawała się chcieć nie myśleć o niczym
- Zatrzymaj się, kiedy uznasz za stosowne - zabrzmiało to tak, jakby postanowiła pozwolić Kirillowi decydować o wszystkim, skoro nie mógł wierzyć, czy bardziej… do końca zaufać jej słowom.
Jak raz to zrobił, to porwano Mishę. Kirill wierzył, że kobieta nie miała złych intencji, jednak mogła wtedy powiedzieć, że nie wie, czy sala była monitorowana. Zaufał jej słowom, że nie założono tu podsłuchów i zakończyło się to tak, że musiał cofnąć czas, aby wszystko naprawić. Nie wiedział, czy uda mu się to po raz trzeci. Nie mógł ryzykować. Jego głównym priorytetem było wyciągnięcie ich z tego piekła, nawet jeśli kosztem miały być uczucia Kiry. Nie chciał ich zranić, ale kobieta i tak wyczytała wszystko, korzystając ze swojej mocy.
Jechali dalej przez noc. Kirill rzadko kiedy słuchał muzyki, dlatego nawet nie wiedziałby, jaka byłaby odpowiednia na tę okazję. Jego umysł powędrował do Requiem Mozarta i innych dzieł klasycznych, ale nie roztoczyłyby zbyt komfortowego nastroju. Z drugiej strony nie lubił radiowych hitów muzyki popularnej. Nie chciał też budzić Mishy. Jechali dalej w ciszy. Może Debussy? Nie, przy nim to miał szansę naprawdę zasnąć. Vivaldiego nie lubił, a wszyscy pozostali kompozytorzy tworzyli raczej smutne dzieła. Zresztą… te rozważania i tak były bezsensowne, bo jak Kirill przypomniał sobie, nie posiadał tu swojego laptopa. Ten spoczywał w bagażniku w jego walizce.
Zerknął na Kirę, czy spała. Potem znów skontrolował, gdzie znajdowali się.
Kira zdawała się nie spać. Oddychała płytko i co jakiś czas poruszała jednym, lub drugim barkiem. Akurat gdy na nią spojrzał, delikatnie krzywiła usta. Wyglądała na nieco zmęczoną, choć nadal przytomną. Skoro pracowała zwykle do czwartej, to zapewne jeszcze przez jakiś czas będzie w stanie wytrzymać. Ból pleców na pewno pomagał jej zachować przytomność. Choć kiedy zamierała w bezruchu i po prostu siedziała oparta o okno, wyglądała jakby spała. Miała łagodne rysy twarzy i miękkie, puchate włosy, które opadały na jej ramiona. Po tym jak rozgrzało się w aucie, nieco rozpięła swój płaszcz. Splotła dłonie na podołku i poruszała palcami, jakby nuciła coś w głowie.
GPS poinformował Kirilla, że przejeżdżali uśpiony Angarsk.
Kaverin przez chwilę zastanawiał się, jakby to było, gdyby Kira była jego żoną, a Misha ich dzieckiem. Wyobrażał to sobie, jadąc samochodem. Nigdy nie posiadał rodziny, natomiast w tej chwili prawie czuł się częścią jakiejś. Czy odnalazłby szczęście, układając sobie życie z tą kobietą? Rolan mówił, że coś takiego nie istniało. Było jedynie zadowolenie lub jego brak. Kirillowi wydawało się, że chyba byłby całkiem ukontentowany. Na dodatek, gdyby mogli założyć rodzinę… Kaverin mógłby rzeczywiście stać się częścią czegoś prawdziwego. Uświadomił sobie, że na chwilę zapomniał o tym, że obydwoje byli bezpłodni i nie spłodzą żadnego potomka. Pewnie styl życia Kirilla był zbyt niebezpieczny na posiadanie dzieci, ale i tak żałował, że nie była to decyzja, którą sam mógłby podjąć. Po raz pierwszy w życiu pomyślał o tym w ten sposób. Kiedy umrze, wszelki ślad po nim zniknie z powierzchni ziemi. I nie mógł zmienić tego, bez względu na to, jak bardzo by chciał.
Myśli Kirilla błakąły się w najróżniejsze strony, karmione zmęczeniem, smutkiem i resztkami alkoholu we krwi. Myślał o Mishy i zastanawiał się, jak by to było mieć takiego syna. Który polegałby na tobie i uczył się od ciebie, mniej lub bardziej świadomie. Może wtedy Kirill miałby motywację, aby bardziej starać się każdego dnia. I może mógłby na dobre uciec od samotności. Może… może… Nawet nie zauważył, kiedy szarpnął kierownicą, zasypiając na ułamek sekundy. Świadomość tego rozbudziła go na dobre. Zjechał na pobocze i zgasił silnik. Wcześniej jednak sprawdził, ile pozostało paliwa w baku.
- Kira, śpisz? Opatrzę ci plecy - mruknął. - Tylko pójdę do bagażnika po apteczkę - szepnął.
- Nie śpię… Czuwam nad tobą - odpowiedziała mu kobieta. Jeśli przysłuchiwała się jego myślom, chociaż w części, to uprzejmie nie skomentowała ich. Nie wyglądała na smutną, czy zranioną tym, dokąd jego umysł zawędrował. Zdawała się zamyślona i może też już nieco zmęczona. Kiedy Kaverin obejrzał się, zobaczył, że chłopiec podkulił nogi i w zasadzie praktycznie wyciągnął się na tylnej kanapie, śpiąc mocno. Czapka przekrzywiła mu się na głowie. Kira odpięła pas bezpieczeństwa, po czym powoli zaczęła się rozodziewać na swoim siedzeniu. Paliwa starczyło jeszcze na dobre dwie godziny trasy. Bak był w połowie pełny. Gdy Kirill wysiadł, światełka wewnątrz auta zgasły. Ruszył do bagażnika. W środku również zapaliła się mała lampka. Przy jej świetle dostrzegł, że przywalił torbą Rasputinów jakiś koc… Gdy go pociągnał, okazalo się, że były ich dwa nie jeden. Przykrywały proporzec, zapewne na jakąś akcję charytatywną z okazji nadciągających świąt. Dzięki temu jednak mógł zapewnić jakieś okrycie Mishy i Kirze. Apteczka była w jego walizce, tam gdzie ją spakował.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline