Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:41   #137
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill uznał, że to było z jej strony słodkie. Nie traktował jej jednak protekcjonalnie. Kira posiadała wspaniałą moc i choć nie widziała, to była w stanie dowiedzieć się bardzo wielu rzeczy. Kaverin obiecał sobie, że zrobi dosłownie wszystko, co tylko w jego mocy, aby ich historia miała szczęśliwe zakończenie. Nawet jeśli umrze, próbując… to przynajmniej próbował. Starał się z całych sił. Właśnie tak też chciał żyć. Do utraty tchu. Porzucić post i pokutę i zamiast tego czynić… dobro. Być pozytywną zmianą w świecie. To pewnie było okropnie naiwne i dziecinne z jego strony, ale Kirill pragnął za każdą krzywdę, której doznał, uczynić dwa razy tyle dobrego. W głębi duszy był wielkim idealistą i pragnął, żeby wszyscy byli szczęśliwy. Może dlatego często czuł się taki wrażliwy.
Kirill podał Rasputin ręcznik i sam również wytarł się.
- Tutaj są twoje ubrania - rzekł, podając jej spodnie i bluzkę. - A, i też ręcznik. Pewnie najpierw powinnaś się wytrzeć - mruknął Kaverin, podając jej wspomnianą rzecz. Sam również ocierał się z wilgoci.
Uśmiechnęła się do niego w podzięce i okryła nim ramiona, za chwilę, zaczynając się wycierać
- Mhmm - zamruczała cicho, po czym kilka chwil później była niemal cała wytarta
- Możesz mi pomóc z plecami? Nie chcę sobie przejechać za mocno po tych ranach - poprosiła go i podała mu ręcznik. Oparła się dłońmi o umywalkę, by mieć stabilną pozycję, kiedy zacznie ją wycierać i opatrywać, nim się ubierze.
- Jasne… - mruknął Kirill. Wnet po chwili obydwoje byli już wytarci. - Zajmę się teraz twoimi ranami.
Jeszcze raz przemył je wodą utlenioną i założył opatrunki. Następnie podał kobiecie ubrania i sam również zaczął się ubierać.
- Pewnie Misha martwi się o nas - mruknął.
- Gdyby się naprawdę martwił, przyszedłby sprawdzić, czy wszystko w porządku - zauważyła Kira
- Cały czas mam oko na towarzyszące mu istotki - dodała, żeby upewnić Kaverina, że wszystko w porządku.
- Dość długo nas nie było. Ciekawe, czy myśli, że uprawialiśmy seks. To znaczy… pewnie nie chciałbym dowiedzieć się tego. Tak tylko mówię… bez sensu… - zawiesił głos. - Otworzyłem się tak bardzo, że lekko szumi mi w głowie. Jakbym właśnie był po skoku na bungee… - mruknął, uśmiechając się delikatnie.
- A skakałeś kiedyś na bungee? - zapytała Kira powoli zakładając ubrania na opatrunki
- To… - Kirill zawiesił głos. - To prawda. W sensie masz rację. Nie skakałem. Ale… hmm..
- No to może kiedyś skoczymy? A co do Mishy… Myślę, że nie pomyślał, pamiętaj, że ma cię za księdza. Za jakiś czas jednak trzeba będzie go uświadomić jak wygląda nasza relacja - powiedziała i zaraz złożyła ręczniki i położyła na nich buteleczkę żelu, którym się myli.

- Czasami sam zapominam o tym, że jestem księdzem… - Kirill mruknął. - Chyba niezbyt dobrym. Moja religijność jest problematyczna, a kazania suche. Jedynie w egzorcyzmach byłem dobry, ale w sumie nie jako ksiądz, tylko… tylko jako ja - mówił trochę nieskładnie. Nie chciał nazwać się przy Kirze “gwiazdą”, albo “Megrezem”, to były duże słowa, a on czuł się skromnym człowiekiem.
- Przed odjazdem jeszcze chcę, żeby on też się umył - zapowiedziała, że spędzą tu jeszcze chwilę.
- Może my w tym czasie zjemy kanapki, jak on będzie się mył - zaproponowała. Kilka chwil później była już gotowa do wyjścia z pomieszczenia Wyglądało na to, że prysznic z Kaverinem odświeżył jej ciało, ale i ducha.
- O ile ich jeszcze trochę zostało - Kirill uśmiechnął się. - Myślałem, że rzuci się na słodycze lub czipsy, ale zaczął właśnie od kanapek. I jak będzie trzeba, to dokupię więcej. Wziąłem tylko sześć - rzekł. Kobieta zaśmiała się lekko
- Dobrze go wychowałam, że przekąski po właściwym posiłku, ale na pewno zostawił i kanapki dla nas - powiedziała uśmiechnięta.
Kaverin pogłaskał ją po ramieniu bez żadnego powodu. Miał ochotę znowu ją pocałować, ale nie chciał przesadzać z czułością. Otworzył drzwi na zewnątrz. Od razu powiało zimnym powietrzem, które bardzo kontrastowało z rozgrzanym pokojem.
- Wyobraź sobie… - zawiesił głos - ...że na chwilę zapomniałem, jaką mamy porę roku - zaśmiał się. Dźwięk własnego śmiechu, tak bardzo lekkiego, wydawał mu się oszałamiająco obcy. Chyba naprawdę stawał się inną osobą przy Rasputinach.
Kira przechyliła się i wzięła go pod łokieć, żeby zaprowadził ją do auta. Uśmiechnęła się do niego ciepło
- Najładniejszą… Wkrótce święta… Wiem, że zwykle siedziałeś zawinięty w koc w Listwiance, ale może w tym roku… Zrobimy Gwiazdkę, taką… Wiesz… Prawdziwą. Razem? - zapytała trochę nieśmiało
- Zaprosimy Noela też oczywiście… - dodała.
- Ciężko powiedzieć… koc w Listwiance sam się nie ogrzeje - Kirill zażartował. - A tak na serio… byłbym zaszczycony - rzekł. - Tylko nie wiem, gdzie moglibyśmy to zrobić. Przecież mieszkam na plebanii w Sankt Peterburgu. Ale… w sumie… jest pewien pokój nad pewnym barem, który mógłby się nadać - rzekł, choć nie do końca wyobrażał sobie święta w pomieszczeniu, w którym prawie popełnił samobójstwo i zgwałcił Alice.
Może jednak nie było to aż takim głupim pomysłem. Została tam pewna zła aura, którą można byłoby zatrzeć nową, dużo lepszą. Kirill zamierzał tam również zakwaterować na stałe Kirę i Mishę.
- Pokój nad barem się nada - stwierdziła kobieta, pewnie nie czytając jego myśli w tej sprawie. Co jakiś czas to robiła, ale kiedy nie wyczuwała potrzeby, pozwalała Kirillowi na zachowanie swojej prywatności.
- Przypomnisz mi, ile lat ma twój brat? - zapytał mężczyzna. - Czternaście?
- Tak, dokładnie czternaście - powiedziała spokojnie Kira
- Miał urodziny piątego września - dodała jeszcze, jakby i o to Kaverin zapytał, choć wcale tak nie było
- A kiedy są twoje urodziny? - zapytała, zmieniając temat.
Kirill zastanowił się przez chwilę. Tak właściwie minęło wiele czasu, od kiedy data jego urodzin miała jakiekolwiek znaczenie. Nie obchodził ich i też nie zamierzał.
- Pierwszego stycznia. Dokładnie w sylwestra. Mama mówiła, że to dla mnie były te wszystkie sztuczne ognie na niebie, ale myślę, że kłamała. Ludzie chyba bardziej świętowali Nowy Rok. A ty kiedy urodziłaś się? - zapytał. Nie sądził, żeby miał zapamiętać tę datę, ale postanowił i tak zapytać się, chociażby z uprzejmości.
- 31 października. W Halloween - powiedziała zaraz Kira, gdy dotarli wreszcie do auta
- O, to chyba zapamiętam - mruknął Kaverin.
- To musiało być super, móc strzelać fajerwerki we własne urodziny - zauważyła i otworzyła drzwi. Misha poderwal głowę
- Teraz ja? - zapytał młody Rasputin.
- A co, wolisz śmierdzieć? - zażartowała jego siostra
- Nieee! - zbulwersował się chłopiec, zamknął książkę i przechylił się. Wziął sobie ręcznik i jakiś szampon
- Tam się coś płaci? - zapytał Kirilla, ale na zaś wziął swój mały portfelik.
- Tak, są automaty - odpowiedział Rosjanin. Pogrzebał chwilę w kieszeni i podał chłopcu garść monet. - Tym zapłać. Tym prysznicem zrobisz nam przyjemność, więc nie musisz płacić z własnego portfela. Nie, żebyś jakoś brzydko pachniał - dodał po chwili nieco niezręcznie. - Smakowało? - szybko zmienił temat.
Misha przyjął monety i zostawił swój portfel na tylnym siedzeniu
- Tak, smakowało. Zjadłem jedną kanapkę i trochę ciastek. I wypiłem czekoladę… - powiedział chwaląc się swoim śniadaniem, po czym ruszył pod prysznic. Kira usiadła wygodnie na swoim miejscu i odetchnęła. Oparła głowę o zagłówek. Uśmiechnęła się.
- To teraz my jemy? Na co masz ochotę? - zapytała Kirilla i obróciła się przodem w jego stronę.
- Zjedzmy kanapki. Myślę, że im świeższe, tym lepsze. Reszta rzeczy jest zapakowana lub ma długi termin ważności. Poza tym mam ochotę na prawdziwe jedzenie - rzekł. - Kiedyś nauczę się gotować - mruknął niespodziewanie. - Wydaje mi się to ciekawym hobby. To trochę jak sztuka, tylko dla osób bez talentu artystycznego. Łączysz smaki, komponujesz dodatki, wszystko, na co masz ochotę. Zazwyczaj jednak jem bardzo skromnie. Na śniadanie owsiankę, czasami dodaję do niej łyżeczkę miodu. Na kolację zjem jabłko. A obiady nam gotują. Są bardzo wystawne… o dziwo. Choć tak właściwie to nie jest aż tak zastanawiające. W końcu jedzenie jest jedyną przyjemnością cielesną, na którą każdy ksiądz może sobie pozwolić bez wyrzutów sumienia - rzekł. - To znaczy, każdy oprócz mnie - dodał nieco ciszej.
Kira sięgnęła ręką i wyszukała szeleszczącej foliówki, która pasowała na tę z kanapkami. Przeniosła ją do przodu na podstawek między nimi. Wyjęła sobie jedną kanapkę i podsunęła resztę Kirillowi
- Zawsze możemy potrenować twoje zdolności kulinarne w perspektywie nadchodzących świąt - zasugerowała
- Chyba nawet będziemy musieli - rzekł Kaverin. - Nie wpuszczę cię do kuchni, a nie będę siedział na fotelu i patrzył na twojego młodszego brata, jak gotuje wszystkie dania po kolei. Choć część na pewno kupimy - dodał. - Ale nie chciałbym, aby wszystko było kupione, bo to jakby mało… klimatyczne.
Kirill sięgnął po kanapkę i wgryzł się w nią.
- Smacznego - rzekł do kobiety.
- Smacznego - odpowiedziała i zaczęła jeść kanapkę. Nie spieszyła się, choć na pewno była głodna. Mieli czas na spokojne zjedzenie, póki Misha nie wrócił spod prysznica.
- Z czym masz? - zapytał, patrząc również na zawartość swojego posiłku. Był trochę podekscytowany jedzeniem głupiej kanapki, co wydawało się śmieszne.
Kira mruknęła
- Hmm, z serem, świeżym ogórkiem, sałatą… i wędliną - wymieniła, po tym jak przełknęła gryza
- A ty? - zapytała zaraz, wyczuwając, że Kaverin ma frajdę ze wspólnego posiłku.
- Jest tutaj jakby pasta jajeczna na bazie majonezu, ale jest bardzo smaczna i świeża. Poza tym pomidor i ogórek kiszony oraz sałata. Tak właściwie… mam ochotę na więcej. To chyba przez majonez. Słyszałaś o tej wielkiej aferze? Dodawano do majonezu heroinę i rozprowadzano w tej formie po całej Rosji. Jeżeli nie słyszałaś, to teraz już wiesz - rzekł, wgryzając się w kanapkę.
- Niee, nie słyszałam, ale może to dobrze, że nie jadaliśmy za wiele majonezu z bratem - odpowiedziała sama do siebie i zamyśliła się nad tym
Następnie Kaverin spojrzał na Kirę.
- Czy wcześniej też miałaś królicze uszy? - zapytał i jadł dalej.
Wytarł usta. Rasputin zamarła w pół ruchu do kolejnego gryza swojej kanapki.
- To chyba słaby żart. Staram się na siłę być zabawny - uśmiechnął się. To dlatego, bo zależało mu na Kirze i chciał, aby czuła się dobrze w jego towarzystwie. - Nawet nie wiem, czy heroina ma działanie halucynogenne - zamyślił się.
Mimo wszystko, Kira parsknęła śmiechem i aż kaszlnęła, odwracając głowę na bok gdy jakiś chlebowy okruszek wpadł jej nie tam gdzie trzeba.
- Chciałbyś mnie zobaczyć w króliczych uszach? - zapytała zagadkowo
- Cholera… wygadałem się… - Kirill zawiesił głos.
- Możemy o tym pomyśleć - zażartowała, ale takim tonem, że mimo wszystko Kirilla przeszły dreszcze z niewyjaśnionych przyczyn.
- Daj gryza… - zmieniła płynnie temat i nachyliła się nieco w jego stronę, rozchylając usta. Chciała spróbować tej jego ‘halucynogennej heroinowo-majonezowej kanapki’.
Położył palec wskazujący na jej ustach.
- Jesteś pewna? - zapytał. - To doznanie zmieni cię na zawsze. Już nie będziesz tą samą Kirą. Odkryjesz w sobie pociąg do najstraszliwszej substancji, która zabiła wielu ludzi na całym świecie. Do zapychającego żyły majonezu - mówił poważnym tonem. - Ja już jestem stracony i miażdżyca to mała...
Tymczasem ona zamknęła usta na jego palcu wskazującym i oblizała go. Uśmiechnęła się, łapiąc go lekko zębami. Ssała chwilę. Po czym puściła.
- Ciebie nie zabił, mi od gryza, też nic nie będzie - powiedziała i znów otworzyła buzię w niemym ‘aaa’.
- Musisz mi bardzo ufać, tak otwierając usta, nic nie widząc - Kirill zawiesił głos. - Choć w sumie… co takiego mógłbym zrobić? - zapytał. - Jestem na majonezowym haju i nie stać mnie na nic niecnego. Mogę jedynie bezwolnie myśleć o twoich ustach… i o tobie… Chyba jesteś jeszcze bardziej uzależniającą substancją, a to naprawdę straszliwe i niecne. Twoi rodzice nie mieli litości dla świata, wypuszczając tak porażające dzieło, jak ty… - westchnął.
- Teraz to naprawdę zaczynam podejrzewać, że coś było w tym majonezie. Daj tę kanapkę, nie będziesz jej jadł. Bo potem zaczniesz nas wieźć slalomem… - przechyliła się, uśmiechnięta do zabawy, chcąc po omacku znaleźć kanapkę, która Kaverin trzymał w rękach
- Już. Rekwiruję… - oznajmiła niby poważnie, ale tonem pełnym rozbawienia.
- Ha. Już teraz jesteś uzależniona, a jeszcze nawet nie spróbowałaś. To jest narkotyk następnej generacji - westchnął. - Kolejna wspaniała dusza, która została splamiona na zawsze przez ten biały krem…
Następnie Kirill zamyślił się. Tok skojarzeń powiódł go w różne, nie do końca grzeczne rewiry.
- Jeżeli naprawdę miałbym dać ci spróbować mojej kanapki… to chyba nie za darmo. Widzisz, żyjemy w okropnym świecie, w którym nie ma za grosz przyzwoitości. Będziesz musiała pocałować mnie. I to w usta - Kirill podniósł głos. - Inaczej z majonezu nici.
Kaverin zamyślił się.
- Mówiąc metaforycznie, oczywiście - dodał.
Kira zaśmiała się…
- No dobrze. To jest koszt, który mogę ponieść. Choć akurat twoje pocałunki też mają w sobie substancję uzależniającą - zauważyła.
- To dlatego, bo mam często usta pełne majonezu - wyjaśnił Kirill.
Przechyliła się i oparła dłoń na jego ramieniu, wymacała jego szyję i szczękę. Potem jej palce odnalazły jego wargi. Przysunęła się, wyciągając jeszcze trochę i pocałowała go. Mocno, długo i zdecydowanie z przyjemnością. Po chwili odsunęła się nieco. Oblizała usta
- Faktycznie, jak kanapka z majonezem - stwierdziła przekomarzając się z nim.
- A ty smakujesz serem - odpowiedział Kirill. - Dobraliśmy się idealnie. Kanapka z majonezem i żółtym serem. Od teraz będzie to symbol udanego i szczęśliwego związku - rzekł. - Z trudem rozstaję się z tym cudem, ale nie rzucam słów na wiatr.
Podniósł rękę z kanapką i ruszył nią w kierunku ust Kiry.
- Mówiąc metaforycznie, oczywiście.
- Oczywiście - przyznała mu z powagą rację, ale kąciki jej ust były uniesione, kiedy brała gryza kanapki i wsmakowywała się w nią. Kącik jej ust leciutko ubrudził się pastą.
- Hm… Dobre… - stwierdziła i zaraz odsunęła się, wracając na swoje miejsce. Chciała tylko gryza, no i skoro go dostała to mogli wrócić do wcześniejszego posiłku jak grzeczni, ułożeni, dorośli ludzie.
- Lepsze od moich pocałunków? - zapytał Kirill. - Dobrze przemyśl swoją odpowiedź - dodał.
- Wolę twoje pocałunki - powiedziała cicho kobieta.
- A tak na poważnie, to możesz zjeść całą - uśmiechnął się. - Z chęcią zjadłbym trochę wafli ryżowych. Poza tym tego cholerstwa jest mnóstwo na stacji, mogę nakupić w cholerę dużo - dodał. Zerknął przez okno w stronę budynku, w którym znajdowały się prysznice. Tak na wszelki wypadek, gdyby akurat uzbrojeni mężczyźni wyciągali nagiego, szamoczącego się chłopaka na mróz.
- Niee, chciałam tylko spróbować. Jak chcesz, możesz sobie wziąć gryza mojej… - powiedziała Kira, a tymczasem na zewnątrz żadni uzbrojeni mężczyźni nie wyciągali nigdzie Mishy. Tylko sam Misha wracał właśnie spod prysznica. Szedł dziarskim krokiem, niosąc swoje rzeczy i zmierzał do samochodu. Zaraz wsiadł na swoje miejsce
- Smacznego! - pożyczył im, widząc, że jedzą. Zamknął drzwi, by nie wpuszczać zimna do środka i włożył ręcznik i żel do torby w bagażniku.
- Dziękujemy - odpowiedział Kirill. - Jak jesteś głodny, to mów. Mamy jeszcze dużo jedzenia - wyjaśnił. - Tak z ciekawości… z czym była twoja kanapka? - zapytał chłopaka.
- Em… Moja kanapka… Z pasztetem, ogórkiem kiszonym, pomidorem i rzodkiewką. W sumie smaczna - stwierdził Misha.
- Uff - Kirill westchnął z ulgą, jakby obawiając się, że chłopak również mógł wpaść w szpony majonezowego nałogu. Kira zachichotała i wróciła do jedzenia swojej kanapki, a tymczasem Misha nie rozumiał.
- Jestem najedzony, potem coś przekąszę pewnie - wyjaśnił.
Otworzył opakowanie wafli ryżowych i zaczął chrupać. Były dobrze posolone, a Kaverin lubił słone rzeczy. Trochę żałował, że na stacji benzynowej nie było Nutelli, bo maczałby w niej białą przekąskę. W życiu jadł ten brązowy krem tylko trzy razy, ale bardzo smakował mu. Był czekoladowy, orzechowy i słodki, ale nie przesadnie.
 
Ombrose jest offline