Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-04-2019, 15:32   #131
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



Koce jak najbardziej przydadzą się. Wziął oba oraz po to, po co tu przyszedł i wrócił do samochodu. Rozłożył jeden z koców i przykrył nim Mishę, uśmiechając się do chłopca mimowolnie. Miał nadzieję, że śniły mu się same miłe rzeczy. Na jawie starczyło mu koszmarów.
- Przykryjesz się po tym kocem, dobrze? Na razie położę go za kierownicą - rzekł i tak zrobił. - Obróć się do mnie. Pomogę ci zdjąć ubrania.
Był ciekawy, jak dokładnie wyglądały jej plecy. Ile było ran i jak bardzo głębokie. Zamierzał przetrzeć je całe wodą utlenioną, posmarować kremem antybakteryjnym, a potem… Albo każdą ranę z osobna zakryć plasterkiem, albo… jeśli cięć było naprawdę bardzo dużo, wtedy rozłoży gazę na całej długości i przyklei ją plasterkami do boków Kiry. Powinno być jej ciepło w plecy z takim opatrunkiem, choć jego największą zaletą była szybkość i prostota zdjęcia i założenia.
- Nie rozumiem… - mruknął. - Jak… a zresztą… nieważne… - mruknął.
Misha objął koc i okręcił się. Spał mocno. Kira tymczasem obróciła się plecami do siedzenia kierowcy. Pozwoliła Kirillowi pomóc sobie ze zdjęciem swetra, znowu cichutko zasyczała. Rany w części zdążyły się już zasklepić, a sweter na pewno nie będzie nadawał się do użycia, nawet po praniu. Było ich całkiem sporo. Głównie na prawej łopatce, aż po ramię, potem wzdłuż kręgosłupa i na lewym boku kobiety. Kryły się też poniżej linii jej spodni, więc Kaverin mógł spokojnie zgadywać, że jej pośladki również były w nienajlepszym stanie. Kobieta cierpliwie znosiła to, jak ją opatrywał. Odrobinę drżała, kiedy przykładał do jej skóry wilgotny wacik od wody utlenionej. Miała leciutkie dreszcze, ale czy to z powodu chłodu, czy z faktu, że dotykał jej ran, trudno było orzec.
- Źle to wygląda, prawda? Ale chociaż wiem, że żyję - powiedziała cicho. Obróciła nieco głowę do tyłu, jakby chciała na niego spojrzeć, choć oczywiście to było niemożliwe.
- Nie, w porządku - rzekł Kirill, kompletnie kłamiąc. - Zagoi się, choć pewnie zostaną blizny. Rolan jest głupcem. Zostawiać ślady na najpiękniejszej kobiecie w jego ośrodku - westchnął. Nawet nie zauważył, że mogło to zabrzmieć jak komplement. Po prostu stwierdził fakt.
- Tak myślisz? To miłe, dziękuję - odpowiedziała kira, zdecydowanie przyjmując to jako komplement i nawet lekko się zarumieniła. No chyba, że to zimno… Choć w samochodzie była przyjemna, ciepła temperatura.
- Nie rozumiem… już miałem o tym mówić wcześniej, ale rozmyśliłem. Zastanawia mnie, jak może to go podniecać… Przecież… to jest kompletnie nielogiczne. Zastanawia mnie, co siedziało w jego umyśle, kiedy ci to robił. Jeżeli kochasz się z kimś, to nie powinieneś odczuwać jakiegoś pozytywnego uczucia do tej osoby? Ty… ty w sumie możesz mi na to odpowiedzieć - Kirill uświadomił sobie nagle. - Co ci mówią duchy na temat Rolana? Czego dowiedziałaś się od nich dzisiaj?
Kira milczała chwilę
- Tu chodzi o poczucie władzy. Jako nad przedmiotami. Zdaje mi się jednak, że był dziś bardzo zazdrosny. O ciebie. W jego myślach pojawiła się jakaś blondwłosa kobieta. Bardzo piękna, o niebieskich oczach. Nie mówiła nic konkretnego, po prostu uśmiechała się i nachylała nad nim. To była tak silna rzecz, że istotki mi ją wręcz pokazały. Tymczasem… Dalej była tylko zawiść. Ponieważ nigdy… Nigdy nie okazałam mu takiego zainteresowania w żadnym pokoju, jakie okazałam dziś tobie. Nie rozumiem czemu, bo nie wiedziałam przecież, że ty to ty… Ale może mój organizm… Nieważne. Tak czy inaczej, wydawał się wściekły. Wręcz rozjuszony o to, że nigdy nie miał mnie tak… Nie wiem… mentalnie? Przywykł do myśli, że jestem jego rzeczą już dawno. Wygląda na to, że dotarło do niego, że to nie wszystko - powiedziała cicho i zwiesiła głowę w dół.
Kirilla aż zatkało. Nieco zarumienił się, choć nie był tego świadomy, a Kira tym bardziej. Pozostał przez chwilę w ciszy.
- A co zrobiłem inaczej, że zainteresowałem cię bardziej od pozostałych mężczyzn? - zapytał.
Jednocześnie myślał o tym, co powiedziała wcześniej kobieta. W innej linii czasu brat powiedział mu, że jest chory, uprawiając seks z kimś, kto wyglądał jak ich matka. Czyżby to Rolan właśnie ją sobie wyobrażał, będąc z Kirą? Kaverinowi zrobiło się słabo. To była jakaś forma rywalizowania o względy rodzica? Rolan miał tak bardzo zwichrowaną psychikę, że Rosjaninowi brakowało empatii i ochoty, aby próbować zinterpretować, co siedziało w głowie jego brata.
Kira odchrząknęła cicho i też się zarumieniła
- Po prostu… Lubię cię. Tak myślę, że mogło to mieć jakiś wpływ - powiedziała cichutko, że Kirill aż musiał się do niej nieco pochylić by w pełni usłyszeć.
- Ale… nie wiedziałaś, że to ja, prawda? - Kirill zawiesił głos.
- Nie… Psychicznie nie miałam naprawdę pojęcia, że to ty… Tak pomyślałam, że może… - zawiesiła głos.
- Może moje ciało nie dało się okłamać… - powiedziała cicho.
Kaverin nie do końca to rozumiał. Przecież ciało nie miało własnego rozumu, nie licząc tego zamkniętego w głowie. Ale nie dopytywał. Być może jego przebranie nie było kompletne. Kira wyczuwała, że coś jest nie tak z jego aurą i to zafascynowało ją. Tak to sobie wytłumaczył.

Tymczasem Kirill już skończył obmywać rany i teraz przyklejał do skóry kobiety gaziki. Potem chciał zająć się jej pośladkami, choć nie wiedział, jak poprosić kobietę, aby zdjęła spodnie. Po tym wszystkim, co dzisiaj doświadczyła. Mimo wszystko… to musiało zostać zrobione.
- Mam nadzieję, że masz rany jedynie na zewnątrz? W sensie na skórze? - nagle przyszło mu do głowy.
Kira tylko pokiwała głową
- Tak, nie zrobił mi nic poza pejczem. Tylko że, okładał mnie jak leciało… - powiedziała. Nie wiedziała, czy Kirill chce opatrywać jej rany dalej, więc tylko czekała co jej poleci.
- A jak daleko się ciągną? Bo chciałbym opatrzyć cię dalej - dodał. - Pewnie nie powinienem być na tym etapie wstydliwy, więc… zsunęłabyś spodnie? Nogi też masz pokryte ranami? - zapytał. - Czy można nienawidzić własnego brata? - zapytał. - A jeśli tak… to czy jest to dobre? Czy złe? Zaczyna przypominać mi tego mężczyznę… - zawiesił głos, wspominając Joakima Dahla. - Rolan zrobił ci to samo, co tamten mi. Tylko że ciebie mój brat potraktował trochę łagodniej - mruknął. Zerknął w bok, patrząc, czy Misha dalej spał.
Kira siedziała chwilkę, po czym zaczęła powoli ściągać spodnie. Misha dalej mocno spał
- Pewnie można, gdy taki brat zrani dość głęboko. Choć to na pewno bardzo przykre… - powiedziała co myślała. Za moment zsunęła też nieco majtki z pośladków. Jeśli do tej pory Kirill myslał, że jej plecy wyglądały fatalnie, to ślady na pośladkach właśnie pobiły rekord. Jak wprawny w zadawaniu bólu musiał być Rolan, by potrafić zadać tak długie i cienkie rany pejczem… Kira zwróciła głowę na Mishę, czy dalej spał, słuchając istotek, po czym uniosła się na kolana i zaparła o wezgłowie fotela, obejmując je rękami i dając Kirillowi dobry dostęp do swojej pupy. Czekała.
Kaverin starał się postępować tak szybko, jak to tylko możliwe, ale jednocześnie nie zapomnieć o niczym. Przemył wodą utlenioną, zabalsamował, a potem umieścił dość dużo gazy. Kira siedziała na pośladkach i chciał, aby było jej w miarę miękko. Żałował, że nie wziął z pokoju poduszki. Kompletnie o tym o nie pomyślał. Zakleił wszystko plasterkami.
- Możesz zapiąć spodnie.
Następnie obrócił się w stronę saszetki z lekami.
- Dam ci antybiotyk i środek przeciwbólowy - rzekł. - Jakby wciąż bolało, to powiedz. Dam ci kolejną tabletkę - mruknął. - Chyba nie mamy czym popić… Z samego rana będziemy musieli zrobić zakupy na stacji benzynowej.
Kira wzięła tablętkę i bez najmniejszego problemu połknęła ją bez popicia. Następnie nasunęła majtki i spodnie. Po czym nagle przechyliła się do Kirilla i pocałowała go w policzek. Mężczyzna kompletnie nie spodziewał się tego.
- Dziękuję - powiedziała cicho przy jego uchu, po czym cofnęła się na swe miejsce.
- Uhm… nie za co.
Kompletnie nie spodziewał się żadnej wdzięczności ze strony kobiety. Po prostu robił to, co do niego należało. Jak tak sobie o tym pomyślał, to wiele rzeczy robił dla różnych ludzi, ale rzadko kiedy usłyszał podziękowania za to. Nawet ich nie oczekiwał, dlatego z ust Kiry wydały mu się podwójnie silne.
- Chciałbym, żeby ci było dobrze - Kaverin mruknął niezręcznie, po czym spojrzał na swoje dłonie i kierownice. Czy powinien dalej prowadzić? A może jednak pasowało zdrzemnąć się choć na chwilę. Uznał, że spróbuje odpocząć, chociażby na dwie, lub trzy godziny. Spojrzał na zegarek. Dochodziła trzecia. Także rozejrzał się, aby spostrzec, gdzie dokładnie zatrzymał samochód.
- Trzeba było o tym pomyśleć przed dwunastą, ale to i tak bardzo miłe. Trochę mi lepiej - powiedziała, a gdy na nią zerknął, uśmiechała się, ewidentnie żartując apropo tego w jakim stanie zostawił ją w pokoju w Las Vegas.
- Odpocznij. Dobrze ci to zrobi - poleciła mu i poszukała ręką gdzie można było leciutko przechylić fotel.
Kirill zastanowił się nad jej słowami poważnie.
- Wiesz… myślę, że w mojej rodzinie może być pewien gen porywczości. Możemy mieć do niej skłonność, ale to od nas zależy, czy damy jej się pochłonąć i do jakiego stopnia - westchnął. Starał przypomnieć sobie swojego ojca i jak on zachowywał się w domu, ale nie mógł sobie przypomnieć. Chyba tylko pracował. Choć co działo się w sypialni po zmroku, tego oczywiście mały Kirill nie wiedział. - Za kilka tygodni to wszystko będzie tylko jednym wielkim snem. A za kilka miesięcy zapomnimy go - obiecał.
Znalazł pokrętło, aby ustawić swoje siedzenie w pozycji leżącej. Po chwili zrobił tak samo w przypadku oparcia Kiry. Którego jednak aż tak odchylić nie mógł, ze względu na śpiącego z tyłu Mishę.
- A tu jest koc - mruknął Rozwinął go, aby sprawdzić, czy jest wystarczająco duży, aby przykrył ich oboje.
Kira przesunęła rękę, by dotknąć materiału.
- Jest dość duży, byś też mógł się okryć? - zadała cichutko pytanie, tym razem nie czytając jego myśli. Chyba po prostu na swój sposób troszczyła się o jego wygodę. Koc okazał się dostatecznie duży i miękki. Mogli przykryć się nim oboje.
- Tak - odpowiedział mężczyzna. - Tak myślę - rzekł, po czym przykrył ich oboje. Wyłączył silnik, aby oszczędzić wydatek paliwa. To znaczyło jednak, że ogrzewanie siedzeń zostanie wyłączone i z tego powodu te koce liczyły się. Nie chciał rozchorować się. O ile nie bał się złego samopoczucia, to związana z tym utrata efektywności była przerażająca. Jak Kirill miał zatroszczyć się o ich trójkę, kasłając, wycierając nos chusteczkami i mając gorączkę? To coś… o czym wolał się nie przekonywać.
- Dobranoc, Kira. Mam nadzieję, że tabletki zaczną działać i zdołasz zasnąć - mruknął Kirill.
Kobieta wyciągnęła rękę i pogłaskała go po ramieniu
- Dobranoc Kirillu. Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko - powiedziała, po czym opuściła dłoń, opierając ją na przestrzeni na kubki z kawą, pomiędzy nimi i przykryła się lepiej kocem. Umościła się przodem w stronę siedzenia Kaverina, bo tak najwyraźniej było jej wygodniej. Podciągnęła nogi na fotel i zwinęła się w kłębek. Jej oddech powoli zaczął zwalniać.

Kirill wpierw nie mógł zasnąć. Wyglądał przez okno i patrzył na niebo. Szukał gwiazd. Wnet zza chmur wyłonił się księżyc. Kaverin umieścił na nim wzrok. Myślał o Juriju Gagarinie, Neilu Armstrongu, psie Łajce i innych gwiezdnych podróżnikach. Także tych, którzy stąpali po ziemi. Kiedy jechał, poczuł się senny. Natomiast teraz, kiedy już mógł zasnąć, nie miał na to ochoty. Dziwnie czuł się, przebywając w towarzystwie innych osób. Nie wiedział, jak zasnąć, słysząc cudze oddechy. Przyzwyczaił się do samotnego spania tak bardzo, że ciężko było przestawić mu się momentalnie. Zwłaszcza z Kirą skierowaną twarzą w jego stronę. Zerkał na nią co chwilę, czy aby na pewno śpi. Może tylko udaje i obserwuje go? Następnie spojrzał do tyłu na Mishę. Czy on też spał? Serce Kirilla zaczęło bardzo szybko bić. Chyba miał jakiegoś rodzaju napad paniki. Przeleżał w ten sposób godzinę, myśląc o tym, że musi jak najszybciej zasnąć, aby mieć jutro siłę. Ale tylko bardziej zestresował się tym. Zastanawiał się, czy nie ruszyć w dalszą drogę, ale nie chciał nikogo obudzić. Wreszcie bardzo ostrożnie zdjął z siebie koc i zapiął wszystkie guziki płaszcza. Wyszedł z samochodu i oparł się o jego maskę. Chłodne powietrze nieco uspokoiło go. Wciągał powietrze przez nozdrza, a następnie wypuszczał je. Chciał być sam. Lubił Mishę i Kirę i nie wiedział, dlaczego jego ciało tak reagowało. Czy naprawdę nie był w stanie nikomu zaufać na tyle, aby odprężyć się przy nim wystarczająco, aby zasnąć? Czego spodziewał się? Że niby Kira obudzi się i wbije nóż w jego szyję? Przecież to było niedorzeczne… Powinien uspokoić się, ale jak tak myślał, tylko bardziej denerwował się. Podniósł ręce do góry i przytknął je do głowy. Zaczął zastanawiać się, czy to byłoby takie złe, gdyby został poddany lobotomii. Z tą myślą wrócił do samochodu. Bardzo cichutko, aby nikogo nie obudzić. Zamknął oczy, wyobrażając sobie owce. Lecą przez płot tylko po to, aby Kirill mógł je policzyć. Pierwsza, druga, trzecia… dwudziesta druga… czterdziesta szósta… to nie działało. Zerknął na zegarek, aby sprawdzić która godzina i jak wiele czasu zaprzepaścił.
Dochodziła godzina czwarta trzydzieści. Ruch Kirilla rozbudził Kirę, bo poruszyła się cała i uniosła nieco głowę. Słuchała przez chwilę ciszy w samochodzie
- Wszystko w porządku? - zapytała cicho, zwracając się do Kirilla. Przechyliła się, wyciągając rękę
- Spokojnie. To chyba dla ciebie trochę obce okoliczności. Przepraszam. Mogę ci jakoś pomóc? - zapytała
- Może opowiem ci bajkę? - zaproponowała.
Kirill źle czuł się z powodu obudzenia Kiry. Spojrzał na nią niepewnie.
- Przepraszam… starałem się być cicho… Jesteś pewna, że chcesz mówić? Tylko rozbudzisz się jeszcze bardziej… - mówił cicho i powoli.
Napięcie całego dnia schodziło z Kaverina. Kiedy był nabuzowany adrenaliną, wtedy funkcjonował. Ale jeden moment spokoju i… I całe szambo wylało się z jego podświadomości na ciało. Musiał… musiał znaleźć jakieś ujście. Jeżeli je natnie, to ten cały syf wysączy się z ranami. A kiedy już nie będzie mieć siły, zaśnie. Tylko jak mógł to zrobić, skoro Kira nie spała? I czy miał w zasięgu wzroku coś ostrego? Mimowolnie rozejrzał się w poszukiwaniu takiego narzędzia. Rany nie musiałyby być bardzo głębokie. Jedynie kilka płytkich i… i od razu poczuje się lepiej… To przecież zawsze działało…
Kira opuściła dłoń i zdawała się wiedzieć o czym Kirill myślał. Milczała przez kilka chwil.
- Mój brat zawsze śpi jak kamień, a mną się nie przejmuj. Rozumiem cię - powiedziała cicho.
- Chciałabym ci jakoś pomóc, żebyś nie musiał tego robić, ale wiem jak trudno wyzbyć się przyzwyczajeń - powiedziała cicho.
- To… to niezręczne, kiedy tak robisz. W sensie, kiedy używasz swojego daru. Czasami… czasami niektórzy mogą tego nie lubić - mruknął. Często zapominał o tym, że jego myśli i nastroje nie są tylko w jego głowie. Zazwyczaj chował je za wyblakłą mimiką, ale Kira miała nieco bystrzejszy wzrok od większości ludzi. - Ale ja uważam, że to na swój sposób urocze - dodał. - Czyli… nie zatrzymywałabyś mnie? - zaskoczył się.
Kira najpierw troszkę się spięła, bo bała się, że może go uraziła, ale gdy dodał drugie zdanie, to tym razem ona też była zaskoczona i tym samym oboje byli zaskoczeni w tym samym momencie sobą nawzajem
- Cóż… Oczywiście, że chciałabym pomóc ci znaleźć jakieś zastępcze rozwiązanie. Jednak, jeśli to by nie pomogło, jeśli byś potrzebował. Pozwoliłabym ci. Wiesz, że też się okaleczałam, wiem jakie to uczucie, jak czasem ból pomaga… - powiedziała spokojnie. wyrozumiale
- Ale to oznaczało by, że mi na tobie nie zależy? Czy może że lepiej cię rozumiem? Nie jestem pewna, czuję się rozdarta w tej sprawie. Z jednej strony, chcę cię zw… związać i otulić kocem jak naleśnik, a z drugiej chcę, żebyś czuł się komfortowo, a do tego potrzebujesz swoich zwyczajów - powiedziała i zmarszczyła lekko brwi. Włosek z koca załaskotał ją w nos i kichnęła cichusieńko i zabawnie. Misha… nie obudził się tylko zamamrotał coś przez sen
- Zawsze spał jak kłoda… - skomentowała.
- Ten to ma dobrze - Kirill mruknął. Następnie ściągnął płaszcz i przykrył się swoją połową koca. - Mogłabyś mi opowiedzieć tę bajkę?
Nikt nigdy nie opowiadał mu bajek. Niekiedy je czytał, czasami oglądał, ale nigdy ich nie słuchał. Był zainteresowany, jakie to uczucie… i kto prędzej zmęczy się opowieścią. Kira, czy on? Postanowił, że nie będzie teraz samookaleczał się. Robić to samemu było w porządku. Lecz przy innych osobach… nie do końca. To była jednak bardzo intymna rzecz. Robienie jej przy kimś drugim trochę wypaczało spuszczanie z siebie napięcia.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 13-04-2019 o 15:37.
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:33   #132
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Kira uśmiechnęła się delikatnie.
- A więc tak. Ułóż się wygodnie. Zamknij oczy i weź dwa głębokie wdechy. Rozluźnij się i po prostu słuchaj mojego głosu… - kobieta dała mu chwilę na wykonanie poleceń, po czym kontynuowała
- Gdy byłam bardzo mała, a Mishy jeszcze nie było na świecie, bardzo często przyjeżdżała do nas moja prababcia z Irby. To malutka miejscowość, bardzo daleko… Otoczona ogromnymi, starymi lasami. Zawsze opowiadała mi najcudowniejsze bajki i opowieści… Moja ulubiona, to bajka o Wilku, Pustelniku i samotnej kobiecie. Ponoć to tamtejsza taka jakby legenda… A zaczyna się tak… - Kira wzięła spokojny wdech. Miała łagodny, cichy głos, więc idealnie nadawał się do opowiadania bajek, czy śpiewania kołysanek. Musiało ją to bardzo boleć, że nie miała komu.
- Dawno, dawno temu, w naszej zimowej, skutej lodem wiosce, żyła sobie samotna kobieta. Niczego w życiu jej nie brakowało. Ludzie ją lubili i szanowali, miała też dość złota, by nakarmić siebie, swego kompana i utrzymać domek. Jej towarzyszem był wierny, wesoły pies o imieniu Łata, oraz mały, sprytny kucyk o imieniu Książę. Mimo tego wszystkiego, kobieta była jednak bardzo nieszczęśliwa. Każdego dnia uśmiechała się do ludzi i przyjaciół, ale nocami, kiedy zamykała się wyłącznie w swoich czterech ścianach, płakała gorzko - Kira zrobiła malutką pauzę, oceniając czy Kirill już się rozluźnił i wsłuchał w jej historię

Kaverin poczuł się jak małe dziecko… ale w tym dobrym znaczeniu. Rasputin przypominała mu matkę w tej chwili bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie wiedział czemu, ale od razu zainteresowała go jej opowieść. O pustelniku, samotnej kobiecie i wilku… cóż to mogła być za bajka? Może to dzięki głosowi Kiry, ale zdołał zapomnieć o wszystkim i wsłuchać się w jej słowa.

- Kobieta ta bowiem była akuszerką i choć przyjęła w swym życiu już wiele porodów, nie doczekała się własnego potomstwa. Nie była już młodziutką panienką na wydaniu, choć jej wiek wcale nie był zbyt sędziwy na posiadanie dzieci, a jednak… Nikt w jej wiosce nie interesował jej, ani ona nie interesowała nikogo z mieszkańców pod takim kątem - Rasputin przełknęła ślinę i mówiła dalej.
Kirillowi szkoda było tej kobiety. Czy patrzyła na swoje przemijające, ostatnie lata płodności i żałowała, że nie udało jej się założyć rodziny? To trochę rezonowało z jego wcześniejszymi rozważaniami na temat tego, że sam również nigdy nie będzie ojcem. Aż trudno mu było uwierzyć, że kompletnie zdrowi ludzie poddawali się zabiegowi aborcji lub po prostu nie chcieli dzieci… choć najprawdopodobniej, gdyby on nie został okaleczony, również nie spieszyłoby mu się do dzietności. Ludzie najbardziej pożądają tego, czego mieć nie mogą.
- Któregoś razu, wracała nocą przez wioskę po kolejnym udanym porodzie. Nagle dostrzegła na skraju pobliskiej puszczy dziwny, delikatny błysk jasnego światła. Zignorowała go. Jednak następnego wieczoru powrócił i jeszcze następnego również… Kiedy poszła za dnia do miasta, żeby zapytać, czy ktoś wie co to takiego, nikt nie umiał jej odpowiedzieć na to pytanie, albowiem wyglądało na to, że była jedyną osobą, która to dziwo widziała. Postanowiła więc, że jeśli zobaczy ów błysk jeszcze kolejnej nocy, pójdzie za nim, żeby zobaczyć czym jest. Poczekała… - blondynka ziewnęła cichutko, zasłaniając usta dłonią.
- I nie zawiodła się. Tej nocy błysk ponownie się pojawił. Ubrała więc najcieplejszy płaszcz jaki miała, obwiązała chustą głowę, szyję i ramiona, założyła najgrubsze rękawice i buty i ruszyła. Swoich przyjaciół Łatę i Księcia zostawiła, by pilnowali chatki pod jej nieobecność. Droga do skraju puszczy była wydeptana przez łowczych, którzy chadzali co kilka dni zapolować, a akurat tego dnia śnieg nie napadał. Dostała się więc na miejsce względnie szybko. Rozejrzała się i spostrzegła, że nie było tu żadnego światła. Rozglądała się w zdumieniu i nieco zawiedzionym wzrokiem, kiedy dostrzegła ten sam blask, nieco dalej w głębi lasu. Ruszyła więc ponownie w jego stronę. Światło zdawało się powoli poruszać, wić między drzewami i dokądś ją prowadzić. W końcu zatrzymało się i gdy kobieta zbliżyła się do niego, zza krzewów wyszedł smukły, biały wilk o złotych ślepiach. Światełko okazało się pochodzić z dziwnej, jakby magicznej zawieszki, którą miał ozdobiony ogon. To najwyraźniej to właśnie przykuło uwagę akuszerki.
‘Witaj smutna kobieto. Przyszłaś do mnie, bo czegoś ci w życiu brakuje inaczej nie widziałabyś mojego światła. A ja jestem dobrym duchem tej puszczy i mógłbym ci pomóc’ - przemówił do niej wilk. Kobieta była wystraszona, ale słysząc słowa wilka, nieco się zawahała przed ucieczką, która pierwsza przyszła jej do głowy, gdy tylko dostrzegła stworzenie
‘Dobry Duchu, bądź pozdrowiony’ - odpowiedziała mu kobieta
‘Jestem samotna i nieszczęśliwa, czy wiesz co mogłoby mi pomóc w mym przygnębieniu?’ - zwróciła się do wilka z zapytaniem. Ten podszedł nieco bliżej i poruszył łbem w zainteresowaniu, węsząc i dzwoniąc kolczykiem z dzwoneczkiem, który był wczepiony w jego ucho
‘Wiem, troskliwa, smutna kobieto. Pani tej puszczy mogłaby ci pomóc. Jest jednak bardzo chytra na podarunki i aby spełnić twoją prośbę, musiałabyś jej podarować coś drogocennego w zamian’ - powiedział wilk. Kobieta zastanawiała się nad jego słowami. Była jednak zmotywowana, bo oto pierwszy raz ktoś powiedział jej, że był w stanie coś zaradzić na jej stan.
‘Dobrze, podaruję Pani Puszczy co tylko będzie potrzeba. Gdzie i kiedy powinnam zanieść te podarki?’ - zapytała kobieta. Wilk podszedł do niej i wskazał łapą kierunek
‘Niedaleko stąd, w tamtą stronę jest stary, zapomniany przez waszych łowców paśnik. Zwierzęta tam nie przychodzą szukać jedzenia, obawiając się myśliwych. Tam możesz zanosić swoje dary. Pamiętaj, żeby były drogocenne, albowiem Pani Puszczy lubi hojność w zamian za swą magię’ - wytłumaczył wilk, a kobieta pokiwała głową.
‘Przynoś swe dary każdego nowiu. A gdy zobaczysz moje światło na brzegu puszczy, to będziesz wiedziała, że to już pora, byś spotkała się z Panią Puszczy’ - dodał jeszcze wilk. Kobieta zastanawiała się nad tym
‘A jakbym chciała się wcześniej dowiedzieć, czy rozmawiała z tobą wilku? Jak zdołam się z tobą skontaktować?’ - zapytała, a wilk doskoczył i ugryzł ją w dłoń. Zapiekło, ale ból zaraz zniknął i pozostało ciepło.
‘Dzięki temu możesz mnie przywołać. Gdy podejdziesz na skraj puszczy, przejdziesz trzy kroki w prawo, trzy kroki w lewo, obrócisz się i powiesz ‘Przybądź Tene’ wtedy przyjdę - wyjaśnił wilk i zostawił kobietę samą. Pełna nadziei, kobieta wróciła do wioski, do swojej chatki. Zdjęła rękawiczkę, ale zamiast śladów ugryzienia był tam blady symbol przypominający głowę wilka. Łata obwąchał jej rękę i zawarczał cicho, ale kobieta zignorowała zachowanie psa, uznając, że zapach innego psowatego musiał go zeźlić. Położyła się spać. Następnego dnia czuła się bardzo zmęczona i nie miała sił ruszyć się z łóżka. Odpoczywała, bowiem stwierdziła, że to zapewne przeziębienie ją zdjęło. Kilka dni później, poczuła się już lepiej, a że zbliżał się nów, zaczęła zastanawiać się, co też powinna zanieść Pani Puszczy. Wybrała najładniejszą biżuterię, pamiątkowy obraz i najładniejszą swoją sukienkę i zapakowała do torby, by wieczorem ruszyć do puszczy i zanieść to wszystko do owego paśnika, który wskazał jej wilk. Pozostawiła swe podarki i wróciła do siebie. Minęło kilka dni, przez które wypatrywała światła na skraju puszczy. To jednak nie pojawiało się. Poszła nawet do owego paśnika i przekonała się, że jej dary zostały zabrane, ale na razie jednak odzewu nie było. Czekała więc cierpliwie - Kira zrobiła krótką pauzę i poruszyła się, układając nieco wygodniej.
- Nadszedł kolejny nów i kobieta ponownie zaniosła swe kolejne podarki, sądząc, że może tamte to było za mało dla tak wspaniałej istoty jaką była Pani Puszczy. Ponownie czekała potem na światło na skraju wielkiego lasu, ale to nie pojawiało się. Coraz częściej zerkała na symbol na swej dłoni. Nadciągnął kolejny nów i znowu to samo. Zaniosła swe dary i czekała. To był już trzeci miesiąc i kobieta stała się nieco niecierpliwa. Postanowiła więc pójść i spotkać się z wilkiem. Ruszyła na skraj puszczy, przeszła trzy kroki w lewo, trzy w prawo i wezwała stworzenie. Minęła zaledwie chwila i wilk wyłonił się zza pobliskich krzewów
‘Witaj kobieto, chciałaś ze mną porozmawiać?’ - zapytał ją wilk
‘Tak, chciałam się dowiedzieć, czy Pani Puszczy rzeczywiście otrzymała me podarki i czy jest z nich zadowolona’ - powiedziała kobieta. Na co wilk usiadł i przedreptał łapami
‘Ależ oczywiście, że otrzymała. Jest zadowolona, ale uważa, że to nadal za mało. Chyba musisz jej oddać jeszcze więcej, by zechciała spełnić twą prośbę’ - powiedział wilk spokojnym tonem
‘Ale oddałam już wszystko co najcenniejsze…’ - powiedziała nieco zatroskanym głosem kobieta
‘Ależ masz jeszcze kilka cennych rzeczy, czyż nie? Swe zapasy, czy chociażby swego kucyka’ - zasugerował jej wilk. Kobieta zatrwożyła się. Kucyk i pies byli jej jedynymi towarzyszami w chatce, skoro jednak Pani Puszczy chciała więcej… Kobieta ustąpiła i na następny now, przyprowadził Księcia do lasu, wraz z większością swych zapasów na zimę
‘Mam nadzieję przyjacielu, że zdołasz przemówić tak jak ten wilk i Pani Puszczy się tobą zaopiekuje’ - pożegnała kucyka tymi słowami, pozostawiając przy paśniku. Wróciła do swej chatki, by czekać dalej na wieści od wilka…

Kirill nie zostawiłby swojego kucyka przy paśniku. Nie sprzedałby swojego towarzysza za niepewną obietnicę szczęścia. Nie był przekonany, czy lubił samotną kobietę. Chyba nie miał prawa jej oceniać, ale… obawiał się, że postępowała głupio. Że odda wszystko, co miała, nawet nie przeżyje zimy, a wilk był jedynie złym demonem, który sprowadził ją na manowce. Chociaż… jeżeli była bardzo nieszczęśliwa i samotna… to nadzieja, jaką otrzymała, mogła być naprawdę cudowna. Mimo wszystko Kaverin nie zostawiłby Księcia.

- Tymczasem, tej nocy pewien samotny Pustelnik podróżował przez las sprawdzając swe pułapki zastawione na zające. Mijając grotę w której wiedział, że zamieszkuje pewien okrutny, zły duch…
- Aha… - mruknął Kirill. To pewnie był ten wilk. Wiele pięknych stworzeń okazywało się zdradzieckich i nieczułych. Jak na przykład Rolan. Albo miliony innych ludzi.
- ...usłyszał jak ten nucił sam do siebie piosenkę, przy magicznym ognisku.
‘Jestem taki podły i wiecznie głodny, ale dziś świętuję, bo z kucykiem w warzywach ucztuję. Smutna kobieta jest niemądra, nie przypuszczała nawet żem flądra. Oddała mi wszystko co chciałem, tyle dóbr w życiu nie miałem…’ - wilk wyśpiewywał, rymując sam do siebie.

Kirill miał rację! Ale wcale nie cieszył się z tego powodu. Było mu przykro, że tak rozwinęła się ta historia, ale miał nadzieję, że Pustelnik zgładzi złego ducha, a samotna kobieta będzie pokutować za oddanie swojego wiernego druha na pożarcie. Co prawda miała nadzieję, że Pani Puszczy dobrze zaopiekuje się nim… ale ten kucyk liczył na nią i zawiódł się na niej. Może Kaverin trochę przesadzał, to było tylko zwierzę. Ale tak jak w młodości żałował Bambiego… tak samo i teraz odczuwał.
- Pustelnik znał dobrze tego ducha, kiedyś sam miał z nim nieprzyjemności. Żerował na zranionych osobach, tylko po to, by wyłudzać od nich wszystko co miały, a na koniec samemu je pożreć. Zrobiło mu się żal tej kobiety, znał ją, bowiem czasami wędrował na skraj lasu i widywał ją wędrującą co nów przez knieję. Zerknął na swą dłoń, na której pozostał wypalony ślad, był zamiast niego niegdyś symbol głowy wilka. Pustelnika jednak uratowała Pani Puszczy, więc wiedział co powinien zrobić.
“To ona naprawdę istniała?”, pomyślał Kirill, ale nie chciał zadawać pytania na głos i przerywać kobiecie. Był przekonany, że ta postać była jedynie zmyślona. Przystawił dłoń do ust, aby stłumić ziewnięcie.
- Ruszył w drogę, by dotrzeć do najgłębszej części puszczy, dokładnie tam, gdzie swą siedzibę miała opiekunka tego lasu. Wśród starych, pradawnych dębów, była jej cudowna, magiczna polana. Ten, kto nie miał pozwolenia wejść w to miejsce, nigdy, przenigdy nie mógłby go odnaleźć. Pustelnik wszedł i zawołał
‘Pani Puszczy, proszę cię o pomoc!’ - nie czekał długo, nim ukazała mu się wspaniała, biała niedźwiedzica z rogami jelenia i ogonem jak u kota. Przechyliła głowę, a ozdobne łańcuszki na jej szyi zabrzęczały
‘Tak Pustelniku? Czego ci potrzeba? Nie często mnie odwiedzałeś, w ostatnim czasie…’ - zauważyła, a Pustelnik skłonił się nisko
‘Wybacz mi, najdroższa przyjaciółko, że cię niepokoję, ale Wilk znów zaczął swoje gierki. Czy mógłbym dostać twe pozwolenie?’
‘Pozwolenie na opuszczenie puszczy?’ - dopytała niedźwiedzica, a Pustelnik kiwnął głową. Bowiem to była jego zapłata za pomóc. Pani Puszczy uwolniła go od klątwy wilka, ale zapłatą za to było to, że nie mógł opuszczać lasu. Nigdy nie mógł powrócić do ludzi i został Pustelnikiem.
‘Ale jaki jest powód, że chcesz to uczynić? Czyżby było ci szkoda tej istotki, którą omotał sobie wilk? Czyżbyś czuł nad nią litość?’ - zapytała poważnie Pani Puszczy, obchodząc pustelnika na około. Ten wyprostował się
‘Po prostu chcę jej pomóc. Zabłądziła’ - odpowiedział poważnym tonem Pustelnik. Niedźwiedzica zastanawiała się, pomrukując chwilę przy każdym kolejnym kroku. W końcu zatrzymała się tuż przed Pustelnikiem
‘Dobrze, a więc idź. Gdy nadejdzie kolejny nów, możesz ruszyć do tej kobiety i ją ostrzec. Zabrać tutaj. Jednak, pamiętaj Pustelniku, to będzie kosztowało ciebie, jak i ją.’ - zapowiedziała mu niedźwiedzica, a następnie zniknęła… - Kira zrobiła krótką przerwę, wyjęła ze swej torebki małą butelkę wody, bo pamiętała, że tam była i napiła się, nawilżając gardło. Postawiła ją na wierzchu, pewnie gdyby Kirill też chciał się napić i wróciła do opowieści. Rosjanin nie sięgnął po nią, bo obawiał się, że rozboli go gardło na taką pogodę. Z drugiej strony raczej nie sądził, aby prędko napił się ciepłej herbaty, więc spojrzał tylko na miejsce, gdzie znajdowała się woda i uznał, że pewnie napije się, kiedy rankiem poczuje poalkoholowe pragnienie.
- Kobieta czekała, ale wilk nie nadciągał z wieściami od Pani Puszczy. Pozostało jej już bardzo niewiele. Tylko tyle jedzenia, co by przeżyć zimę i jej najdroższy kompan Łata. Kiedy więc nadszedł kolejny nów, zabrała ostatek tego co miała i ruszyła do paśnika. Łzy stały jej w oczach, kiedy Łata szedł za nią nieświadomy tego co zamierzała zrobić. Zatrzymała się przy paśniku i zaczęła rozkładać jedzenie i przywiązywała sznurek psa, kiedy nagle zza jednego z drzew wyłonił się Pustelnik
‘Kobieto’ - zagadnął, co ją wystraszyło i niemal upadła
‘Wilk cię okłamuje, wcale nie przybył do ciebie od Pani Puszczy’ - przemówił, a kobieta obserwowała go zdenerwowana
‘A kim ty jesteś, żeby coś o tym wiedzieć? Wilk mi pomaga’ - broniła stworzenia. Pustelnik pokręcił głową.
‘Mówię ci, okłamuje cię. Kiedyś mnie też próbował, zobacz’ - powiedział i pokazał jej swoją poparzoną dłoń. Samotna kobieta zatrwożyła się i ściągnęła swoją rękawiczkę. Pokazała mu znak wilka
‘Zobacz… W tym samym miejscu. Próbowałem się go samemu pozbyć, ale to nic nie dało. Gdy przestałem przynosić dary, zaczął mnie sam nachodzić. Uciekłem do lasu. Tam znalazła mnie Pani Puszczy. Byłem ledwo żywy. Zajęła się mną i uwolniła od jego klątwy… Mogę ci pomóc. Mogę cię do niej zabrać’ - powiedział. To jakby nieco uspokoiło kobietę. Spojrzała na Łatę, czy naprawdę ten wilk był oszustem?
‘No dobrze… Zaufam ci. Ale wiedz, że jeśli mnie oszukasz, to każę Łacie cię zjeść’ - ostrzegła go, po czym odwiązała swego przyjaciela od paśnika i zabrała ostatnie swe zapasy. Ruszyła za Pustelnikiem. Ten poprowadził ją przez las, tylko sobie znanymi ścieżkami prosto tam, gdzie zamieszkiwała Pani Puszczy. Nie mogli jednak znaleźć jej polany. Pustelnik zerknął na rzeczy kobiety, a potem na jej psa i skrzywił się…
‘Myślę, że przyjmie nas, gdy będziemy tu sami. Chodź. Schowamy twe rzeczy i przyjaciela w mojej chacie. To niedaleko stąd. A potem wrócimy’ - zaproponował jej Pustelnik. Kobieta nadal była nieufna, ale Łata zachowywał się przy nim spokojnie, więc musiał mu ufać. Postanowiła, że ona także to uczyni i wraz z Pustelnikiem ruszyła do jego domu. W tym czasie mężczyzna zapytał ją czym się zajmowała, czemu wilk do niej przyszedł i czego ona chciała od niego. Kobieta na to ostatnie pytanie nie była w stanie mu odpowiedzieć, wstydziła się oczywiście swojej samotności i tego, że chciała mieć dzieci, a nie mogła, przynajmniej w zasięgu tej wioski. Teraz wydawało jej się to głupie, bo przecież mogłaby wyjechać do innej, ale była zbyt przywiązana do dobytku i ludzi, którym pomogła jako akuszerka… Teraz jednak nie miała już nic poza Łatą i odrobiną jedzenia i ubrań… Dotarli do chaty Pustelnika i okazało się, że była to wspaniała, leśna chatka z drewna. Zaraz mężczyzna rozpalił w kominku, by psu nie było za zimno. Pozostawili rzeczy kobiety na ławie i ruszyli.
Gdy przemierzali las we dwójkę w ciszy, tym razem to kobieta zaczęła zadawać pytania
‘Czemu mieszkasz tu zupełnie sam?’
‘Ponieważ nikt nie wie o tym, że tu jestem’ - odpowiedział jej Pustelnik
‘Nie jest ci źle tak bez nikogo do porozmawiania? Spędzenia wspólnego czasu? Przytulenia?’ - dopytywała dalej. Pustelnik westchnął
‘Widzisz, jest. Gdy Pani Puszczy uratowała mnie od wilka, musiałem jej za to jakoś zapłacić. Nie miałem już jednak nic. Zrobiłem wiele krzywdy bliskim osobom, chcąc dostać to, co obiecał mi wilk. Więc… Pani Puszczy nałożyła na mnie obowiązek złożenia przysięgi. Zostałem Pustelnikiem. Dostałem od niej dom i swój własny kawałek ziemi w tej puszczy, jednak nie jestem w stanie jej opuścić. Już nigdy’ - wyjaśnił kobiecie Pustelnik. Ta zrozumiała więc, że zapewne i ona będzie musiała jakoś zapłacić za pomoc od Pani Puszczy. Przelękła się nieco. A jeśli i jej opiekunka nakaże samotność? Jej wielkie marzenie przepadłoby. Przestraszyła się nieco i zwątpiła.
‘Nie jestem pewna, czy powinnam do niej iść’ - powiedziała cicho kobieta. Pustelnik oparł jej dłoń na ramieniu, jakby przeczuwając jej strach
‘Nie obawiaj się, Pani Puszczy wie co myślimy i zna nasze pragnienia. Nigdy nie każe ci oddać czegoś, lub zrobić czegoś co skrzywdziłoby twe uczucia, chyba że tylko po to byś dostała słuszną lekcję’ - wyjaśnił i uspokoił ją mężczyzna. Dotarli ponownie do dębowego kręgu Pani Puszczy i tym razem ich oczom ukazała się polana. Weszli na nią, a tam już czekała dostojna niedźwiedzica. Siedziała na brzegu sadzawki, która jakimś cudem nie zamarzła.
‘Pani Puszczy, przyprowadziłem tę kobietę’ - odezwał się Pustelnik. Kobieta stała obok niego i nieco bała się opiekunki lasu. Ta jednak tylko odwróciła łeb w ich stronę
‘Witaj Pustelniku i witaj samotna kobieto. Wiem po co tu jesteście, ale nie mogę ci pomóc’ - odezwała się do kobiety. Ta wzdrygnęła się cała.
‘Ależ… Ależ czemu nie? Przecież wilk mnie okłamał. Nie dostałaś moich podarków, a tylko chciałam twej pomocy…’ - przemówiła w swej obronie, poruszona kobieta. Niedźwiedzica mruknęła
‘Owszem, oszukał cię, ale to kara za twoją naiwność. To że nie mogę ci pomóc, jest natomiast karą za to, że oddałaś swego drogiego przyjaciela za cenę marzenia. Nawet jeśli to ja bym o niego poprosiła, nigdy nie powinnaś była robić czegoś takiego’ - powiedziała poważnym tonem niedźwiedzica, a kobieta rozpłakała się, myśląc o Księciu
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:36   #133
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill uśmiechnął się. Też zarzucał kobiecie naiwność i oddanie kucyka. Kiedy Pani Puszczy wypowiedziała te słowa, odniósł dziwnie niespotykane wrażenie… Było to chyba… poczucie sprawiedliwości. Mimo wszystko miał nadzieję, że opowieść dobrze skończy się dla kobiety, bo chyba nie miała serca przesiąkniętego złem. Chociaż… wtedy, gdy prowadziła Łatę, to Kaverin był na nią naprawdę zły. Oddałaby go, gdyby nie Pustelnik.

- ‘Został zjedzony i to wyłącznie wina twej naiwności i głupoty’ - powiedziała Pani Puszczy.
‘Nie zdejmę z ciebie klątwy.’ - kontynuowała, na co tym razem nawet Pustelnik poruszył się niespokojny, przecież dobrze wiedział, że niedźwiedzica nie była okrutna, czemu więc… Ale opiekunka lasu posłała mu krótkie spojrzenie, uciszając jego rozbiegane myśli
‘Nie zdejmę z ciebie klątwy wilka. Twoją karą jest to, że musisz to zrobić sama. Wilk już zbyt długo pozwala sobie na za dużo w moim lesie. Pozbądź się wilka, a wtedy wybaczę ci los Księcia’ - oznajmiła niedźwiedzica. Pustelnik rozluźnił się, natomiast samotna kobieta pociągnęła lekko nosem, ale uspokoiła się nieco
‘Ale jak mam to zrobić… to magiczne zwierzę, a ja jestem tylko człowiekiem’ - powiedziała kobieta. Pani Puszczy mruknęła
‘Wilk jest tyle magiczny, co po prostu umie mówić i to bardzo dobrze. Ma wiele przyrządów magicznych, które ukradł i dostał od naiwnych ludzi i magów, ale nic poza tym. Pozbądź się go, a wtedy porozmawiamy znowu…’ - zapowiedziała niedźwiedzica, po czym jej polana zniknęła - Kira znów zrobiła pauzę, teraz unosząc głowę, by ocenić czy Kirill usnął, czy dalej słuchał jej historii.
- A co było potem? - zapytał ją Kaverin. Opowieść Kiry miała go uśpić, ale zamiast tego… zainteresowała go. Chciał wiedzieć, jak dalej potoczą się losy Pustelnika, kobiety oraz wilka. Nie miał pojęcia, w jaki sposób biedaczka miałaby pozbyć się złego ducha. Miał nadzieję, że się uda, ale nie będzie łatwo i w konsekwencji stanie się lepszym człowiekiem… Zastanawiało go również, czy kobieta poślubi Pustelnika na koniec historii i czy będą wieść razem szczęśliwe życie. Miał cichą nadzieję, że Książę ulegnie zmartwychwstaniu, ale to było raczej mało prawdopodobne.
Kira uśmiechnęła się ciepło do Kirilla. Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po głowie. Zaraz ułożyła się i wróciła do opowieści
- Potem… Potem Kobieta i Pustelnik wrócili razem do jego chatki i zaplanowali co zrobią, aby pokonać wilka, oczywiście. Pani Puszczy nie zabroniła Pustelnikowi pomagać kobiecie, więc postanowili współpracować. Następnego dnia, kobieta wróciła do miasta i poszła do jednego z łowców. Jakiś czas temu, towarzyszyła jego żonie przy drugim porodzie, więc mężczyzna z uwagą wysłuchał jej prośby o sześć wnyków na dużą zwierzynę. Pod koniec dnia, wielki wór zapakowała i zabrała do chatki Pustelnika. Tam spędzili wspólnie kolejny wieczór, rozmawiając o tym, jak przechytrzyć sprytnego wilka. Łata zdawał się zadomowić i wylegiwał się w tym czasie na dywanie przed kominkiem. Rozmawiali niemal całą noc i wreszcie nad świtem poszli spać. Gdy wstali, Pustelnik zapytał kobietę, czy jej znamię nie piekło. Pamiętał bowiem, że w dniu, gdy przestał w nów przynosić dary, znamię od wilka zaczęło go nieprzyjemnie swędzieć, ale kobieta powiedziała, że coś było chyba z tym nie tak, bo ona nic takiego nie czuła. Zebrali więc wnyki i ruszyli w stronę pasieki, uznali że tam najlepiej będzie zastawić pułapkę na wilka. Rozmieścili pułapki i przysypali je śniegiem. Sami zapamiętali ich rozmieszczenie, aby nie zrobić sobie krzywdy. Zabrali z domu Pustelnika również łuk ze strzałami i skryli w dziupli starego drzewa. Pustelnik miał się ukryć i czekać na sygnał od kobiety. Ta tymczasem wezwała wilka… chwilę to trwało, bo z jakiegoś powodu tym razem nie pojawił się natychmiast. Przybył jednak. Wyglądał, jakby był chory. Futro na jego pysku było zmierzwione i mokre od śliny. Miał wywieszony jęzor i kulił się lekko. Spojrzał na kobietę, zdenerwowanym, zmęczonym wzrokiem. Jego złote ślepia były przekrwione.
‘Czego chcesz kobieto?’ - odezwał się ponuro
‘Już nie będę przynosić darów dla Pani Puszczy’ - oznajmiła kobieta, na co wilk postawił uszy
‘Co? Ale jak to?’ - zapytał napiętym głosem. Poruszył się. Wyglądało na to, że bolał go brzuch, ale kobieta nie była znawcą zwierząt, więc tylko zgadywała.

Wyobraźnia Kirilla zaczęła płynąć. A może Książę był księciem jednorożców i właśnie drążył dziurę w żołądku złego ducha? Kaverin uśmiechnął się delikatnie do siebie. Naprawdę miał nadzieję, że historia potoczy się w tym kierunku.

- ‘Tak to. Po prostu już nie chcę. Może zatrzymać moje podarki.’ - oznajmiła kobieta, na co wilk się zjeżył
‘Tak być nie może!’ - wybuchł, zeźlonym tonem. Zapewne myślał by bardziej pokrętnie i logicznie, gdyby nie to, że czuł się źle. Impulsywnie, rzucił się na kobietę, na co ta krzyknęła i zaczęła uciekać w stronę, gdzie zastawili wnyki. Wilk ruszył za nią, ale zdołał fartem ominąć pierwsze dwie pułapki. Skoczył na plecy kobiety i przewrócił ją. Chwycił zębiskami za jej kaptur i zaczął szarpać, chcąc rozerwać blokującą mu dostęp do jej karku rzecz. Ze swej kryjówki wyszedł Pustelnik z naciągniętą na cięciwę strzałą
‘Zostaw ją wilku!’ - krzyknął na niego. Wilk uniósł łeb i spojrzał na mężczyznę
‘A, to ty. Pamiętam cię. Uciekłeś do opiekunki… Myślałem, że już zdechłeś z samotności…’ - powiedział kpiąc z niego wilk. Pustelnik zmrużył oczy i nie opuszczał łuku
‘Zostaw tę kobietę, bo cię zastrzelę’ - ostrzegł go. Kobieta tymczasem wyciągnęła zza paska nóż, którego używała przy wykonywaniu niektórych zabiegów podczas porodów. Leżała jednak spokojnie, by nie wzbudzić podejrzeń wilka. Ten zsunął z niej łapy i cofnął się w tył, teraz jednak zrobił krok w stronę Pustelnika.
‘Przecież taką małą strzałką…’ - wilk zrobił następny krok
‘To mnie nie zabijesz…’ - i następny…
‘To przecież wykałaczka. Trochę zaboli i tyle.’ - szedł dalej w stronę Pustelnika, a ten cierpliwie czekał. Kobieta poruszyła się, podnosząc z ziemi i obserwując stworzenie
‘Już wiem. Zjem was oboje!’ - zawołał wilk, po czym skoczył do przodu. Pustelnik strzelił i trafił go w szyję, wilk zaskomlał i zawarczał, po czym wylądował przednimi łapami na ziemi, prosto na ułożonej tam pętli. Ta poderwała go do góry i wilk zawisł w powietrzu. Zaskamlał bo szarpnięcie musiało zrobić mu krzywdę w którąś z łap, ale nie mógł się uwolnić. Wisiał w powietrzu, nieco nad ziemią i szarpał się z pułapką. Tymczasem kobieta złapała go za ogon i od tyłu wbiła mu nóż w podbrzusze, szarpnięciem rozrywając je. Wilk zawył boleśnie i skonał. Jego trzewia opadły na biały śnieg, a pośród nich siedział mały, biały kucyk z wilczym ogonem… - Kira parsknęła cichutko
- Zawsze mnie bawił ten fragment, przepraszam… - przeprosiła Kirilla, że tak się wybiła z opowieści
- Mów dalej… - poprosił Kirill. Był ciekawy, czy Książę zdecyduje się zemścić na kobiecie i ją zabije kopytami. To brzmiało jak jedna z tych oryginalnych, starych baśni, bardziej braci Grimm, niż Disneya.
- ‘Czy to nie…’ - odezwał się Pustelnik, wskazując małe stworzenie. Kobieta podeszła do niego i podniosła z ziemi trochę za malutkiego kucyka, po czym ściągnęła z głowy chustę i otuliła go nią
- ‘To Książę, ale jakby… Zwilczały?’ - odezwała się do Pustelnika zdumionym głosem. Wilk nie żył. Zdjęli go z drzewa, po czym zrobili mu grób, by nie pozostawiać zwłok na pożarcie innym zwierzętom. Kucyk spoczywał w jej ramionach i ogrzewał się od ciepła kobiety
‘Zabierzmy go do Pani Puszczy, może ona będzie wiedziała co z nim zrobić’ - zasugerował Pustelnik i ruszyli. Gdy dotarli do dębowego kręgu, ukazała im się polana. Niedźwiedzica już tam na nich czekała, w towarzystwie dwóch lisów, sowy i kilku zajęcy. Obserwowali nadchodząca kobietę i Pustelnika
‘Spisaliście się’ - oznajmiła, po czym podeszła i zerknęła na kucyka w ramionach kobiety
‘Twój przyjaciel ma do ciebie żal…’ - oznajmiła opiekunka lasu i wstała na dwie łapy, biorąc zawiniątko od kobiety
‘Mówi, że będziesz musiała słono zapłacić za to co zrobiłaś’ - oznajmiła i ostrożnie postawiła maleństwo na ziemi, a to zaczęło chodzić troszeczkę niepewnie i pokracznie. Zaraz dwa lisy podeszły i pomogły mu ustać, pokazując jak się poruszać
‘Zrobię wszystko, by mi wybaczył’ - powiedziała kobieta. Dłonie jej drżały
‘A więc masz mu przynosić wiaderko buraków co tydzień i przychodzić bawić się z nim. Codziennie.’ - oznajmiła niedźwiedzica tłumacząc wolę kucyka. Ten zamachał wilczym ogonem i parsknął cichutko. Kobieta pierwszy raz przy Pustelniku zaśmiała się. Mężczyzna przyglądał jej się, a potem małemu kucykowi, aż w końcu niedźwiedzicy. Kiwnął głową, dziękując jej wdzięcznie
‘A teraz… wasza zapłata za moją pomoc’ - przemówiła znów Pani Puszczy. Kobieta w pierwszej chwili nie zrozumiała, ale dotarło do niej, że przecież jakimś sposobem Książę musiał ożyć, do tego niedźwiedzica dawała im wskazówki…
‘Macie żyć oboje, razem w moim lesie.’ - nakazała im opiekunka, na co oboje ludzi zdziwiło się.
‘Możecie dotrzymywać sobie towarzystwa, możecie podróżować po mej puszczy, ale nie możecie zamieszkać wśród ludzi. Raz w miesiącu, gdy wybije nów, możecie jednak odwiedzić pobliskie miasto’ - oznajmiła opiekunka lasu. Pustelnik i kobieta zdawali się zdumieni, ale na swój sposób szczęśliwi. Pustelnik nie był już samotny i kobieta również, nie była już samotna. Zamieszkali razem, a półtora roku później przyszło na świat ich pierwsze dziecko. - Kira uśmiechnęła się ciepło
- Legenda miasta Irba głosi, że raz na miesiąc, podczas nowiu, osoby potrzebujące pomocy mogą dostrzec na skraju puszczy światło. To potomkowie Pustelnika i Samotnej Kobiety, utrzymują tradycję i pomagają tym najbardziej potrzebującym. Ponoć leczą wszelkie choroby, czynią cuda i za opłatę biorą lekcję życia dla danych osób… Koniec - powiedziała kończąc wreszcie swoją bajkę. Zapadła dojmująca chwila ciszy w samochodzie.
- Podobało ci się? - zapytała zaraz Kirilla.
Ale Kaverin zasnął. Oddychał spokojnie i miarowo, a koc unosił się na nim i opadał. Wyglądał dużo młodziej. Na jego twarzy nie było ani śladu trosk. Wszystkie zmarszczki wygładziły się. Lekko rozwarł usta. W tym świetle jego wargi wyglądały na bardzo różowe, wręcz malinowe. Nieznacznie poruszył szczęką, jakby próbując coś powiedzieć przez sen, ale Kira nie zrozumiała ani jednego słowa.
Kobieta przysłuchiwała się chwilę istotkom wokół niego
- Dobrej nocy Kirillu - powiedziała i sama ułożyła się ostrożnie, by go nie rozbudzić, po czym po chwili sama zasnęła.

Następnego dnia, Kaverin zbudził się, zaskakująco bardzo dobrze wyspany. Nie czuł aż tak silnego bólu ran, a że nie zadał sobie żadnych nowych, nie to zbudziło go tak jak to zwykle miało miejsce. Otworzył oczy i dostrzegł, że Misha siedzi i czyta jakąś książkę na swoim siedzeniu. Kiedy Kirill zwrócił na niego uwagę, spojrzął na niego i uśmiechnął się, machając ręką w geście wesołego powitania. Zaraz przyłożył palec do ust i wskazał na Kirę. Ta nadal spała. Była wciąż zwrócona twarzą w stronę fotela kierowcy i oddychała spokojnie. Miała leciutko zmarszczone brwi i rozchylone usta. Jej oczy były leciutko podkrążone, ale to zapewne z powodu ciężkiej nocy, w końcu ona tym razem miała sporo ran i pewnie budziła się wiele razy, pod wpływem bólu pleców. Na razie zdawała się zanurzona w jakimś śnie.
Kirill odwrócił się do chłopca i uśmiechnął się lekko. Podniósł ręce, aby potrzeć oczy. Dotknął kciukiem i palcem wskazującym ich kącików, aby wydobyć śpiochy. Okazało się, że ich wcale tam nie było.
- Co czytasz, przyjacielu? - zapytał.
- Zmierzch - powiedział cichutko Misha. Podniósł książkę i pokazał Kaverinowi czarną okładkę z dwiema bardzo jasnymi dłońmi złożonymi w ‘miseczkę’ i ułożonym na nich jabłku.
Odwrócił się i sięgnął po butelkę wody, którą wczoraj piła Kira. Chciało mu się pić i na dodatek był głodny. Z chęcią zjadłby coś ciepłego, a przynajmniej… istniejącego. Sięgnął po komórkę, aby sprawdzić na mapie, gdzie dokładnie znajdowali się i gdzie najbliżej znajdował się sklep. Kaverin nie chciał zatrzymywać się w żadnych barach, czy restauracjach. Uważał, że spędziliby w nich stanowczo zbyt dużo czasu, a przydrożne sklepy również oferowały smakołyki. Na szczęście przynajmniej pieniędzy im nie brakowało. Bez nich to wszystko byłoby dużo, dużo trudniejsze. Kaverina interesowała również lokalizacja najbliższej stacji paliw. Naprawdę nie chciał utkwić na środku drogi pogrążonej w śnieżnych odmętach tylko dlatego, bo zapomniał o tak ważnym szczególe.
Wciąż pamiętał sen, który przyśnił mu się. Był dzieckiem i jeździł na kucyku z wilczym ogonem. Uciekał przed mężczyzną ze strzelbą na niedźwiedzie. Tamten pokrzykiwał, że zabije Panią Lasu. Rzeczywiście, jej wygląd zgadzał się z bronią kłusownika. Kirill szukał potomków Pustelnika i niegdyś samotnej kobiety. Liczył na to, że pomogą mu schronić się przed zagrożeniem.
“Niestety w prawdziwym świecie nie możesz liczyć na tego typu magicznych przyjaciół. Jeżeli znajdziesz jakąś oazę, to wykopaną i napełnioną wodą twoimi własnymi rękami…”, pomyślał.
Kirill odnotował, że najbliższy sklep był dla nich dostępny dopiero w następnej pobliskiej miejscowości. Poruszali się drogą szybkiego ruchu, dlatego zapewne nie było zbyt wielu takich zwykłych przybytków na trasie, tymczasem najbliższa stacja paliw znajdowała się dopiero za 10 kilometrów. Kirill zamierzał odwiedzić oba te miejsca. W kolejności zależnej od tego, co znajdowało się bliżej, a co dalej. Pierwsza w kolejności była stacja benzynowa, a dopiero później Usolje-Sibirskoje.
W tym czasie Misha wrócił do czytania, a Kira poruszyła się i syknęła lekko. Rozbudzała się. Otworzyła oczy i przetarła je. Słuchała chwilę, po czym mruknęła
- Mm… Dzień dobry - przywitała obu panów
- Heej - powitał ją Misha.
- Jak ci się spało? Często budziłaś się? - Kirill spojrzał na nią z niepokojem. Następnie zerknął do tyłu na chłopca. Był ciekawy, o czym była ta książka. Miała całkiem ładną okładkę. Kojarzyła mu się z kuszeniem Adama przez Ewę. To musiała być ambitna lektura. Nie spodziewał się takiego gustu u Mishy. Tak właściwie nie był pewny, czy chłopiec w ogóle chodził do szkoły. Niby twierdził tak w autobusie, ale może spędzał dnie w domu na gotowaniu i sprzątaniu. Kirill pewnie nawet nie zdziwiłby się za bardzo, gdyby dowiedział się, że Misha nie potrafi czytać. Na pewno Kira robiła, co mogła, ale Misha musiał być zaniedbany, mieszkając w takich warunkach i mając na głowie tyle obowiązków.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:37   #134
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Trochę się budziłam, ale to przejdzie… chociaż się wyspaliśmy w cieple. A ty? Dobrze spałeś? - zapytała Kirilla. Misha czytał sobie dalej książkę, poruszając głową lekko na boki, jakby przy okazji coś sobie nucił. Najwyraźniej kwestia jego umiejętności czytelniczych została rozwiązana, bo rzeczywiście wiódł wzrokiem po tekście. Kaverin przypomniał też sobie jak w komunikacji miejskiej, gdy zaproponował wysłanie listu, Kira lekko się zeźliła, że zasugerował, że Misha mógłby być analfabetą, więc wolał odwrócić swoją uwagę od takich myśli, by czasem znowu nie odczytała czegoś nieuprzejmego od istotek.
- Tak, śniło mi się, że jadę na kucyku z twojej baśni - powiedział. - To był tak dziwny sen, że aż interesujący… może nawet przyjemny - uśmiechnął się znowu. - To wielka ulga, że widzę was całych i zdrowych. Możemy kontynuować podróż bez zakłóceń. Najpierw zatankujemy na stacji benzynowej, a potem kupimy coś do jedzenia w Usolje-Sibirskoje. I mam dla was bardzo ważne zadanie do wykonania… - zawiesił głos.
Kira uśmiechnęła się lekko na wieść o kucyku
- Oooopowiedziałaś Kirillowi bajkę o Pustelniku, wilku i samotnej kobiecie? - zapytał jakby zabrali mu ulubioną zabawkę
- Mhmm - odparła Kira nieco jeszcze rozespana, ale ostrożnie podniosła się i zsunęła z siebie koc.
- Też ją lubię, jest super - powiedział jeszcze i westchnął wracając do książki. Kiedy jednak Kirill wspomniał o jakimś ważnym zadaniu do wykonania, oboje rodzeństwa zwróciło na niego swoją uwagę
- Hmm? Jakie zadanie? - zapytała Kira, siadając bardziej prosto na swym fotelu i ustawiając go do normalnej pozycji.
- Otóż… to wymaga bardzo dużej koncentracji… I będziecie musieli bardzo dobrze pomyśleć, a potem wykazać się wspaniałą pamięcią… - zaczął powoli. - Jesteście na pewno na to gotowi? - zawiesił głos.
W sumie nie powinno go zaskoczyć, że Misha znał tą bajkę, ale po części miał nadzieję, że Kira ją zmyśliła. Wtedy mogłaby to być ich taka prywatna, wspólna rzecz, której nie rozumiałby nikt inny na świecie. Byłaby tylko ich.
Kobieta obróciła głowę w jego stronę i lekko zarumieniła się, najwyraźniej odczytując sobie jego myśl na temat ich wspólnej, prywatnej rzeczy.
- Ja jestem bardzo gotowy - oznajmił Misha, trochę podekscytowany napięciem, które zbudował Kaverin. Chciał być przydatny i wyglądało na to, że mężczyzna przyszykował jakąś świetną misję, w której mógł się wykazać.
- Otóż… macie pomyśleć bardzo dokładnie i zapamiętać te wszystkie rzeczy, jakie macie ochotę zjeść. Batoniki, czipsy, drożdżówki, przekąski, słodycze, rzeczy słone, tłuste, owoce, cokolwiek… Nie ma żadnych ograniczeń. Potem powiecie mi to wszystko, a ja kupię i potem… potem będziemy jeść - uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze. Tego dnia nie nienawidził się aż tak bardzo. Potem zerknął na godzinę. Jak długo spał?
Misha zapowietrzył się i zapewne już zaczął robić w głowie listę. Kira pokręciła głową
- Tylko nie przesadzaj Misha - poinstruowała brata. Sama pewnie też już wiedziała na co miała ochotę. Tymczasem Kirill policzył sobie, że przespał dobre sześć i pół godziny snu. Dochodziła jedenasta trzydzieści. Było więc, jak na jego standardy późno, ale nie znowu jakoś przesadnie. Dodatkowo data wskazywała na to, że za dwa dni miały nastać Mikołajki.
Kto wie, być może Święty Mikołaj odwiedzi ich w tym roku wcześniej, podarowując wolność Mishy i Kirze? Kirill miał taką nadzieję. Przez chwilę tkwił nawet w pewnej fantazji… W której przebrał się za brodatego staruszka i z workiem prezentów przychodzi do ich wspólnego domu. Uśmiechnął się dość smutno i wsunął kluczyk do stacyjki. Zapalił silnik i skierował samochód w stronę stacji benzynowej. Jak mógł łudzić się, że kiedykolwiek będzie posiadał normalne życie? Takie jak wszyscy? Nigdy go nie doświadczył i nawet nie wiedział, jak powinien zachowywać się. Pewnie zepsułby wszystko tak, jak zawsze. A nawet jeśli nie, to świat sam zatroszczyłby się o zwalenie mu kłód pod nogi.
- Niech przesadza - odpowiedział Kaverin.
- Yessss - powiedział z zadowoleniem Misha. Kira tylko westchnęła i pokręciła głową, jak mama, która przegrała pojedynek z ojcem i synem o to co kupić dziś na obiad.
- Im bardziej przesadzi, tym później będziemy musieli zatrzymać się po następne zakupy. Musicie iść do ubikacji? Na stacji powinna być toaleta - kontynuował Kirill
- Ja jeszcze nie muszę - oznajmił Misha i wrócił do lektury, ale zapiął pasy
- Ja też nie. A za ile do stacji? - zapytała Kira, składając koc, którym przykryli się tej nocy z Kaverinem w zaskakująco równą kostkę, a potem próbując zapiąć swój pas.
- Pół godziny drogi? To dziesięć kilometrów - odpowiedział mężczyzna. - Będziemy tam lada chwila, więc musicie myśleć szybko - dodał.
Szczerze mówiąc, liczył na ich wyobraźnię. Sam nie miał pojęcia, na co miał ochotę. Był przyzwyczajony do śniadania złożonego z owsianki i kubka herbaty, ale na to raczej nie mógł liczyć. Być może będą mieli wafle ryżowe? Kiedyś Kaverin spróbował jednego i całkiem je polubił. Noel kupił je przez przypadek i miał je wyrzucić, gdyż bardzo mu nie smakowały. Oprócz tego Kirill chciał kupić całą zgrzewkę wodę mineralnej. Bez jedzenia mogli wytrzymać dzień, lub dwa, ale woda była zawsze priorytetem.
Misha najpewniej już wiedział czego bardzo chciał, Kira tymczasem oparła się i usiadła wygodniej, opuszczając nogi na podłogę. Gdy ruszyli, siedzenia znów zaczęły się podgrzewać i w aucie zrobiło się przyjemnie ciepło. Po drodze blondynka uśmiechnęła się do siebie kilka razy, jakby do swoich własnych, przyjemnych myśli. Czy dotarło do niej, że uwolniła się od klubu? Czy to, że ona i Misha byli właśnie bezpieczni? A może to fakt, że wyobraziła sobie Kirilla ujeżdżającego starszą wersję zwilczałego Księcia wywołało te uśmiechy na jej twarzy? Cokolwiek to było, dało jej ulgę mimo pewnego bólu, w końcu jej plecy i pośladki nadal były w złym stanie i pewnie zajmie kilka dni nim jej przejdą.
Kirill prowadził prosto na stację benzynową. Droga przez Syberię była prosta i choć pokryta lodem, to jechało się całkiem dobrze. Może to dlatego, bo jeep posiadał świetną przyczepność. Kaverin zanotował sobie w pamięci, aby odwdzięczyć się Ivanowi za jego pomoc. Bez tego samochodu byłoby dużo ciężej. Nie dość, że w ogóle był, to jeszcze był świetnie przystosowany do panującej tu pogody.
- Włączymy radio - zaproponował Kirill. - Jeśli nie macie nic przeciwko.
Nikt nie oponował.
Wszystkie stacje zacinały prócz jednej. Wnet rozbrzmiała prosta muzyka rozrywkowa, a głównie już związanej ze świętami, która nie podobała się Rosjaninowi… ale musiał przyznać, że przynajmniej roztaczała miły nastrój. Jak gdyby byli zwyczajnymi obywatelami zmierzającymi na wakacje. Chociaż… w przypadku rodziny Kaverinów to akurat zakończyło się tragicznie. Wnet Kirill ujrzał pierwsze oznaczenia i postanowił zjechać na bok w stronę stacji benzynowej. Już po chwili ją ujrzał.
- A więc… jakie mamy zamówienia? - zapytał. Interesowało go również, czy znajdowały się tutaj toalety. Przecież jeszcze nie umył się po minionej nocy i ciało lekko go swędziało.
Wszyscy zaczeli lekko gramolić się w samochodzie, ubierając z powrotem ciepłe rzeczy
- Ja bym chciał paczkę batoników, trzy paczki chipsów o smaku papryki, a do tego jakieś ciastka czekoladowe, najlepiej ze trzy paczki… I jeszcze żelki. I jeszcze pianki. I hotdoga! - oznajmił Misha. Kira uśmiechnęła się
- Wypiłabym kawę i zjadła jakąś babeczkę czekoladową. Pewnie jakieś wafle ryżowe też by się przydały. I może jak mają to ze trzy, czy cztery takie zimne, gotowe kanapeczki? Przydadzą się na pewno na potem. Hmm… Może po prostu pójdziemy razem, bo tego jest sporo? - zaproponowała kobieta.
- Nie chcę obarczać twojej pamięci taką dawką informacji, a nie mamy na czym zrobić ci listy zakupów. No i potrzebujemy wszyscy do łazienki - zauważyła.
- Toaleta jest na zewnątrz, Misha cię do niej zaprowadzi. Nie chcę wchodzić do środka z wami, tak dla ostrożności. Jak wejdę sam, to nikt nie zwróci na mnie uwagi. Natomiast skromny blondyn z niewidomą pięknością i rezolutnym młodzieńcem to już całkiem charakterystyczna gromadka - wyjaśnił. - Jeżeli jakiś przyjaciel Rolana ma znajomych zajmujących się stacjami paliw, to bylibyśmy w niebezpieczeństwie - rzekł. - Wszystko zapamiętam, a jak nie wszystko, to kupię wystarczająco, żebyście nie musieli narzekać - dodał i znalazł worek foliowy w przegródce, do którego mógł zapakować zakupy. Wcześniej zamierzał zrobić zakupy w prawdziwym sklepie, ale stacja paliw przecież też posiadała asortyment. - Może tak być? Ktoś zgłasza weto?
- Ja myślę, że Kirill da sobie radę - oznajmił Misha. Kira kiwnęła tylko głową
- No dobrze, to my idziemy do łazienki i wrócimy do auta. - obiecała blondynowi, po czym zaraz ona i Misha opuścili samochód udając się do toalet. Kaverin miał chwilę dla siebie. Mógł zatankować, a potem pójść do środka, żeby kupić wszystko co zapamiętał i to co w środku przyjdzie mu do głowy.

Kirill zapakował całą garść batoników czekoladowych, trzy paczki czipsów paprykowych, kilka różnych opakowań ciastek czekoladowych. Znalazł obok nich zapakowane pojedynczo babeczki, wziął ich kilka. Znalazł również wafle ryżowe oraz żelki. Poza tym kupił kilka opakowań cukierków. Cukier na pewno im się przyda. Następnie ujrzał, że w lodówce były zapakowane przekąski serowe, wziął ich kilka. Poza tym rozejrzał się w poszukiwaniu wody mineralnej. Chciał zrobić możliwie najpełniejsze zakupy, choć przydrożna stacja benzynowa dość znacząco różniła się od supermarketu. Znalazł również paluszki oraz talarki. Wyglądało na to, że nie powinni być głodni przez jakiś czas.
- Chyba powinienem najpierw zatankować - mruknął do siebie. Ale uznał, że nic się nie stało. Ruszył do kasy, aby zapłacić za przekąski. Chciał też zapytać, czy były tutaj kanapki, o których mówiła Kira. Miał ochotę zamówić jeszcze trzy duże kawy. Przypomniał sobie, że Misha nie spożywał kofeiny, więc zamiast tego planował kupić mu gorącą czekoladę.
Za ladą stał młody ekspedient, który widząc klienta z całym naręczem zakupów uśmiechnął się optymistycznie
- Dzień dobry - powitał Kirilla, po czym zaczął wbijać kwotę za zakupy. Tymczasem przy ladzie Kaverin dostrzegł za szkłem umieszczone zapakowane kanapeczki. Nad nimi na dziwnej, czarnej maszynie rolowały się kiełbaski do hotdogów. Nieco dalej, na szafce stała maszyna do samodzielnego parzenia sobie przez klientów kawy, a cennik za nią wisiał na ozdobnej kartce w lewym górnym rogu szyby z kanapkami.
Kaverin zaczął parzyć kawę i czekoladę. Zapakował trzy kubki do jednego z tekturowych przenośników, które tylko czekały na wykorzystanie.
- Poproszę sześć tych kanapek. Jakichkolwiek - dodał. - Najświeższych - przypomniał sobie, że to akurat było dość ważne. Salmonella była w ich jeepie niepotrzebna. - I proszę policzyć te napoje - dodał. - Czy są tutaj prysznice? - zapytał. - Niektóre stacje mają takie coś dla kierowców tirów.
Ekspedient doliczał wszystko szybciutko, dokładając sześć kanapek z górnej półki, po czym uprzejmie uśmiechnął się do Kirilla
- Mamy, w tym budyneczku, o tam - wskazał na budynek, znajdujący się koło zakrętu do toalet.
- Piętnaście minut ciepłej wody to dwadzieścia rubli - dodał. Rozejrzał się po zakupach Kaverina
- Szykuje się impreza, czy partnerka w ciąży? - zapytał, zapewne chcąc po prostu być miłym i wyluzowanym ekspedientem, odnajdującym jakiś wspólny język z klientem. Na pewno widział, że z auta Kirilla wysiadała jeszcze Kira i jej brat wraz z nią, mógł sobie wydedukować dosłownie wszystko co mu pasowało.
- I to bliźniaki - odpowiedział Kaverin. - Już teraz boję się tego, co będzie za sześć miesięcy - westchnął. - Ale jedzenie jest dla jej rodziny, która zwaliła nam się na głowę. Chcą mnie koniecznie poznać. W sumie nie dziwię się, ale mogliby zapowiedzieć swoje przybycie… - Kirill mruknął cokolwiek w odpowiedzi. - To nie są dobre czasy na wychowywanie piątki dzieci - westchnął. - Myślałem, że trzy to już przesada - skrzywił się. - Zaraz wrócę zapłacić za paliwo. Dobrze? - zapytał. Wypełnioną po brzegi siatkę z zakupami trzymał w lewej ręce, a w prawej były napoje.
- Wow… Moje gratulacje… Ale… Piątki? - ekspedient zdawał sobie policzyć, że ta dwójka no to dobrze, ale to znaczyło, że wcześniej kobieta w samochodzie urodziła już trójkę i aż spojrzał przez okno, jakby doszukując się informacji ile miała lat… Albo jak bardzo Kaverin nie wiedział do czego slużą prezerwatywy… Z drugiej strony nie osądzał, może to była jakaś ciekawa historia, której nigdy nie pozna? Kto wie
- Więcej niż cztery, mniej niż sześć - Kirill uprzejmie wyjaśnił. - Będzie tu pan za chwilę?
- Jasne. Ja się stąd nie wybieram - odpowiedział uprzejmym tonem mężczyzna za ladą. Kaverin był wolny i mógł opuścić budynek. Czy wyobrażanie sobie Kiry z ewentualną piątką jego dzieci było czymś zdrowym dla jego emocji? Prawie się potknął, kiedy dochodząc do samochodu wyobraził sobie salon, oświetlony ciepłymi, jasnymi światłami, a na środku ciemnozielony dywan, na którym siedziała dwójka blondwłosych dzieci i bawiła się zabawkami, które właśnie wyciągnęły z prezentów ustawionych pod choinką. Tymczasem w fotelu bujanym siedziała Kira i trzymała śpiące niemowlę w ramionach. Odwróciła głowę w stronę Kaverina, spojrzała na niego i po prostu uśmiechnęła się… Tymczasem w rzeczywistości on stał tu. Przed samochodem, na stacji benzynowej z naręczem zakupów, na mrozie…
Ale… byli stosunkowo zdrowi, a na pewno żywi. Za chwilę będą najedzeni. Misha miał książkę, którą mógł czytać na głos, więc nie będzie im się nudziło. Kirill uświadomił sobie, że to mogły być najszczęśliwsze chwile w całym jego życiu, jeśli nie przerwie ich żadna tragedia. Otworzył tylne drzwi i zostawił na siedzeniu zakupy. Był trochę zły, że sprzedawca miał taki bystry wzrok i tak bardzo nudziło mu się, że spostrzegł Kirę i Mishę. Przecież nie chciał, aby we trójkę weszli do sklepu właśnie dlatego, aby nikt nie zwrócił na nich uwagę. To popsuło mu nastrój. Zatankował do pełna i wrócił do sklepu. Zobaczył, że nie wziął sześciopaka wody mineralnej. Nawet nie tyle jej nie wziął, co nie miał wolnej ręki. Zapłacił za paliwo, zaniósł butelki do samochodu i ruszył w stronę prysznica. Chciał spłukać z siebie pot. Jeszcze nie mył się po seksie z Kirą w tej linii czasu i chciał to zmienić, póki mógł.
W międzyczasie rodzeństwo wróciło do samochodu. Kira zanotowała zmianę nastroju Kirilla, ale nie zatrzymywała go. Dotarł do pryszniców. Były tu jedne drzwi, a za nimi pomieszczenie w którym znajdowały się trzy umywalki przed dużym lustrem, a naprzeciwko nich trzy kabiny. Koło każdej zamontowano maszynkę, do której wrzucało się ruble i można się było myć. Proste jak budowa cepa, zapewne po to, by ułatwić życie tirowców. Kaverin skapnął się, że nie zabrał ręcznika, ani nic, czym mógłby się umyć… W tej właśnie chwili, kiedy już, lekko zirytowany calą swoją zapominalskością odwrócił się do drzwi, weszła przez nie Kira. Miała w rękach jakiś jasnozielony ręcznik i żel. To nie było jego, zapewne poprosiła Mishę, by w międzyczasie wyciągnął te rzeczy z ich torby
- Zapomniałeś… - powiedziała tylko i wyciągnęła do niego ręce.

- Nie… bardziej nie sądziłem, że mamy takie rzeczy. Prosiłem go o to, żeby spakował tylko te najważniejsze. No to spakował ręcznik - Kirill zaśmiał się nieoczekiwanie. - I Zmierzch. Planowałem jedynie opłukać się wodą. Ale to miło, że przyniosłaś mi to wszystko - ucieszył się. - Też chcesz skorzystać? Tylko twoja kawa jest już w samochodzie i stygnie… mi nie przeszkadza zimna, więc poszedłem w pierwszej kolejności umyć się - wyjaśnił kobiecie. - A tak poza tym… jak tutaj trafiłaś? - zapytał.
Kira podeszła do umywalki i odłożyła przyniesione rzeczy
- Za twoimi myślami. Szłam, do póki nie wpadłam ręką na drzwi, dalej już było łatwo - wyjaśniła. Obróciła głową, jakby rozglądała się po pomieszczeniu, echo musiało zwrócić jej uwagę
- Prysznic brzmi przyjemnie, zwłaszcza że nie wiadomo kiedy trafimy ponownie na taką stację. Hm… To w sumie dobrze, że wzięłam jeden duży i jeden mały ręcznik, ale nie wiem co z moim opatrunkiem na plecach. Mogę się z nim myć? - zapytała
- W sumie może powinniśmy go zmienić? - wpadło jej do głowy.
- To ja może wejdę pod prysznic, a ty skoczysz po apteczkę? - zaproponowała.
- Dobrze - odpowiedział Kirill. - Wygląda na to, że mamy plan - uśmiechnął się, choć Kira przecież nie mogła tego zobaczyć. - To może też przyniosę kawę. Gdyby coś działo się… krzycz - zaproponował. - Choć mam nadzieję, że obejdziemy się bez tego - dodał. - Nie chciałbym cofać czasu dzisiaj. Nigdy nie badałem swoich limitów i nie wiem, czy za którymś razem głowa mi po prostu nie eksploduje. To nie tak, że otrzymałem instrukcję obsługi… - westchnął cicho. - W każdym razie nie rozbieraj się, póki tutaj nie wrócę.
Tylko tyle brakowało, aby jakiś zboczeniec wszedł, zobaczył Kirę nagą i postanowił ją zgwałcić. Kaverin nie miał wątpliwości, w jakim świecie żyli.
- Za chwilę wrócę, dobrze? - rzekł, idąc ku wyjściu z budynku.
- Dobrze. Poczekam na ciebie - obiecała mu Kira i oparła się o jedną z umywalek, krzyżując ręce przed sobą. Uśmiechnęła się do niego lekko. Możliwe było, że odczytała sobie jego myśli o potencjalnych gwałcicielach na tej stacji benzynowej. Postanowiła więc dla spokoju ducha Kaverina poczekać.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:39   #135
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Mężczyzna ruszył do zaparkowanego jeepa. Otworzył przednie drzwi po stronie kierowcy i rozejrzał się w poszukiwaniu apteczki ze wszystkimi specyfikami. Uznał, że zdejmie opatrunki Kirze, umyje jej plecy, a po zakończonym prysznicu założy kolejne. Na szczęście Kaverinowi nie brakowało środków w apteczce. Miał przyszykowane zestawy dosłownie na każdy dzień. Choć nigdy nie ranił się tak rozlegle, jak Rolan skrzywdził Kirę.
- Dlaczego tak to wszystko skomplikowałeś? - mruknął, myśląc o bratu. Kirill nie wierzył w bajki i wcale nie uważał się za aż tak sentymentalnego. Chciał, aby Serafin był dobrym człowiekiem i pragnął mieć z nim dobre relacje. Ale ten musiał wszystko zepsuć, okazując się… sobą. Czy wyrósłby na takiego człowieka, gdyby nie morderstwo rodziców? Oczywiście, zawsze miał skłonność do agresji, ale mógł na przykład zostać wojskowym lub policjantem… i w inny sposób dawać upust swoim emocjom. Nic nie usprawiedliwiało jego zachowanie, ale czy tragedia w pociągu je wyjaśniało? Nie miał pojęcia, czy chciał w ogóle zastanawiać się na ten temat. Próbować racjonalizować coś, co zasługiwało jedynie na potępienie. Jeżeli był tak ostry względem samotnej kobiety z baśni i chciał, aby otrzymała karę za swoje zachowanie, to nie powinien być ani trochę łagodniejszy względem Rolana. Musiał znaleźć w sobie opanowanie, hardość i bezwzględność, kiedy tylko… jeśli tylko ujrzy go ponownie. Nie widzieć małego chłopca bawiącego się żołnierzykami, ale dorosłego mężczyznę, który swoim zachowaniem skrzywdził wiele kobiet. A pewnie nawet i mężczyzn, nawet jeśli nie w sposób seksualny.

Kirill rozejrzał się, czy gdzieś w zasięgu wzroku widział Mishę. Nie chciał stracić chłopca z oczu.
Misha siedział na tylnej kanapie i zajadał jedną z kanapek. Zerknął pytająco na Kirilla
- Szukasz czegoś? Kira powiedziała, że chciałeś wziąć prysznic, ona pewnie też musi, widziałem jak wygląda jej sweterek… Dać ci dla niej jakiś inny sweterek? - zapytał odkładając kanapkę, wpierw zawijając ją w folię
- Tak, byłoby idealnie - odpowiedział Kaverin.
- Nie lubię tego dupka - chłopiec powiedział nagle ponuro i przechylił się, żeby sięgnąć do torby w bagażniku, do której miał zasięg ze swojego miejsca
- Przepraszam, powiedziałem nieładnie - dodał jeszcze, przypominając sobie, że Kaverin był księdzem.
- Masz rację, pewnie dużo odpowiedniejszym słowem byłoby “skurwiel” - Kirill mruknął, przyjmując od Mishy ubranie Kiry. - A ty nie chcesz wykąpać się? - zapytał, oceniając poziom higieny chłopaka. Oczywiście, od małej ilości brudu nie umierało się, ale prysznic mógł naprawdę poprawić nastrój. Kiedyś korzystano z niemożliwości umycia się jako jednego ze środków tortur. Kirill zawsze dbał o czystość. Lubił ładnie pachnieć. To była jedna z nielicznych przyjemności, na jakie zawsze sobie pozwalał.
- Ja poczekam aż Kira wróci i wtedy pójdę. Pilnuję naszego pożyczonego samochodu - powiedział rozsądnie i podał Kaverinowi ciemnoszary sweter dla kobiety. Przez taki krew nie będzie aż tak przebijać. Gdy Kirill zabluźnił chłopiec lekko się wzdrygnął, ale nic nie powiedział. Tymczasem mężczyzna dostrzegł apteczkę ustawioną w nogach siedzenia Kiry. Tam najwyraźniej przestawiła ją wczoraj, po tym jak skończyli opatrywać jej plecy.
Kaverin chwycił ją, a następnie spojrzał na chłopca.
- Zamknij drzwi, a w razie problemów duś w klakson, jakby twoje życie od tego zależało - powiedział. - Oby tak nie było - dodał nieco ciszej i uśmiechnął się do niego. - Masz tutaj gorącą czekoladę - podał chłopcu kubek. - Powinna cię rozgrzać. Zostaw coś dla siostry - zażartował, patrząc na kanapki i zamknął drzwi. Następnie spojrzał na Mishę, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale rozmyślił się i ruszył w stronę pryszniców z apteczką i dwoma kubkami wciąż ciepłej kawy.
Misha podziękował za czekoladę, po czym zaczął ją pić. Uśmiechnął się na komentarz o zostawianiu czegoś dla Kiry i zerknął na stertę jedzenia obok siebie. Zaraz wrócił do swojej kanapki, po tym jak zamknął wszystkie drzwi przyciskiem za to odpowiedzialnym. Kiedy Kirill dotarł do pryszniców, zastał Kirę nadal opartą o umywalkę, tylko tym razem dłońmi. Bujała lekko jedną nogą, jakby nuciła coś w głowie. Słysząc, że drzwi się otworzyły, wyprostowała się i odwróciła głowę w stronę Kaverina
- Wszystko w porządku? - zapytała, ale chyba poczuła zapach kawy, bo uśmiechnęła się lekko i podeszła, żeby mu pomóc nieco i zamknęła drzwi na zamek, bo był tu taki, zapewne po to, by nadać pomieszczeniu trochę prywatności, gdy całe było zajęte przez wspólnie kąpiące się osoby…
- Kawa do kąpieli… Brzmi dobrze - stwierdziła.
- Szczerze, to nie jestem pewien - mruknął. - Gorąca kąpiel i kawa… duża utrata krwi… gdyby zrobiło ci się słabo, to mów - powiedział z troską. - Boję się, że będziemy potrzebowali prędzej czy później lekarza, ale… który szpital będzie wystarczająco bezpieczny? Któremu specjaliście będziemy mogli zaufać? - zapytał, podając kobiecie kawę. - Ale ja mam taką tendencję, aby martwić się wszystkim na zapas. Żyję wiecznie albo w problemach wczorajszych, albo troskach jutrzejszych… Powinienem nauczyć cieszyć się po prostu chwilą obecną - mruknął, uśmiechając się niepewnie. Pochylił się i pocałował Kirę w policzek. - Mam coś takiego na myśli - mruknął.
Bał się, że kobieta wzdrygnie się, lub powie coś w stylu… że wczoraj może go wytrzymywała, bo zapłacił za to, a ona tylko świadczyła usługi. Jeszcze gorzej byłoby, gdyby uznała, że musi to znosić jako symbol wdzięczności za to, że im pomógł… O ile naprawdę im pomógł.
Kira tymczasem uśmiechnęła się do niego, gdy ją pocałował po czym stanęła na palcach i nim jej uciekł do swojego poziomu wysokości, chwyciła go wolną ręką za przedramię i pocałowała w usta
- Wszystko jest w porządku. Jeśli zrobi mi się słabo, to ci powiem, a ty mnie przytrzymasz - powiedziała cicho i zaraz opadła znów na całe stopy, cofając się o kroczek w tył. Napiła się kawy
- Jeśli pojutrze te rany nadal będą wyglądały źle, to może jak dotrzemy do Petersburga to wybierzemy się do szpitala. To już twój rewir, tam myślę, że będzie najbezpieczniej bo najlepiej znasz to miasto - zaproponowała. Popiła jeszcze trochę kawy, po czym odstawiła kubek na umywalkę i cofnęła się. Zaczęła ściągać sweter ostrożnie. Lekko marszczyła brwi, gdy uraziła się w plecy, ale zdecydowanie szło jej łatwiej niż dnia poprzedniego. Najwidoczniej rany zasklepiły się nieco. Stała do Kaverina przodem. Położyła sweter na wolnej umywalce i odwróciła się plecami do Kirilla
- Nie rozepnę sama stanika - zauważyła, bo to by oznaczało, że musiała wygiąć ręce do tyłu, a taki ruch mógłby otworzyć rany na jej łopatkach.
- Pomogę ci - zaproponował Kirill. Następnie zdjął biustonosz kobiety.
Spojrzał na jej plecy. Opatrunki były przesiąknięte skrzepłą krwią.
- Może trochę boleć - mruknął i zaczął usuwać plastry oraz gaziki. - Gdybyś zdjęła spodnie, mógłbym opatrzyć również pośladki - rzekł. Otworzył apteczkę, aby przemyć jej plecy wodą utlenioną. Nie zamierzał jednak od razu zaklejać ran. Uznał, że pozwoli skórze trochę pooddychać. O ile Kira nie miała problemów z krzepliwością, to do tej pory skutki smagnięć biczem powinny już zasklepić się i nie krwawić.
Kobieta drgnęła kilka razy, gdy ją zabolało, ale dzielnie wytrzymała wszystko. Za chwilę ściągnęła spodnie i teraz Kaverin mógł się dokładnie przyjrzeć śladom na jej skórze. Część zmieniła się już w siniaki i powoli traciła kolor, jednak te miejsca, w których skórzany pejcz przerwał jej ciało aż do krwi nadal było widać rany, które powoli się goiły.Trudno było zrobić coś takiego pejczem, chyba że dokładnie wiedziało się pod jakim kątem uderzać, lub też przez bardzo długi czas i z dużą siłą biło się jedno miejsce. Rolan zdawał się nie szczędzić siły, ale i miał technikę.
- Nie zwykłam brać prysznica w spodniach - zauważyła. Zaraz zebrała spodnie i majtki i położyła na sweterku. Była całkiem naga. Westchnęła
- Najpierw prysznic, potem opatrywanie ran - zaproponowała.
- Tak… - mruknął Kirill.
Zarumienił się jak nastolatek, widząc ją nagą. Obecne okoliczności były tak… normalne, że zachowywał się równie standardowo. Co innego w Las Vegas i po dużej dawce alkoholu. Teraz jednak nie poczuł przepływu pożądania. Nie przyjął hormonów, a poza tym współczuł kobiecie z powodu odniesionych ran. Nawet jego ciało wydawało się rozumieć, że kobieta potrzebowała spokoju, a nie kolejnego agresora.
- Wykąpiesz się pierwsza, a ja poczekam - zaproponował Kaverin. - Napiję się kawy w tym czasie - rzekł, pochylając się nad jej pośladkami. Były kształtne i jędrne, tak jak je zapamiętał, niestety tym razem były oszpecone przez jego brata. Potarł je wodą utlenioną.
- Poczekaj chwilę, żeby zaczęła działać - mruknął. - Jak wyjdziesz, jeszcze raz przemyję ciało, na wszelki wypadek.
Kira poczekała aż skończy zajmować się jej pośladkami. Podeszła do prysznica i oparła dłoń o ściankę
- Wiesz, że jakbyśmy się kąpali razem, wyszłoby taniej i szybciej - zauważyła. Poczekała chwilę i weszła do środka. Zapewne nie wiedziała, że woda poleci dopiero, gdy wrzuci się monety. Szukała dłońmi pokrętła z wodą…
Kirill zaczął ściągać ubrania. Najpierw koszulę, potem spodnie. Na samym końcu, po chwili wahania, bokserki. W normalnych warunkach wstydził się swojej nagości. Nie chciał, aby ktokolwiek zauważył braku jąder. Tyle że Kira była niewidoma i nie miało to żadnego znaczenia.
- Masz rację - rzekł Kaverin. - O ile pieniędzy mi nie szkoda, to czasu… czasu już tak.
Wsunął do aparatu monety mające zapewnić piętnaście minut ciepłej wody. Powinno wystarczyć, najwyżej wykupi więcej czasu.
- Ah! - woda nagle zaczynająca lecieć z prysznica zaskoczyła Kirę, aż kobieta lekko podskoczyła, dociskając ciało do jednej z betonowych ścianek prysznica. Wyciągnęła dłoń wnętrzem w stronę wody, po czym wyprostowała się i opłukała cała. Nie zajmowała wiele przestrzeni, prysznic był spory, więc Kaverin miał dość przestrzeni by do niej dołączyć. Ściany były grube i wyłożone ciemnymi kafelkami. Zapewne oszczędzano dzięki temu na ilości zbitych szyb prysznicowych.
Kirill ruszył do kabiny. Woda ze słuchawki okazała się zaskakująco ciepła. Otuliła ich dwoje mgiełka. Kaverin poszukał płynu do ciała. Otworzył go i nalał nieco na ręce.
- Pewnie nie potrzebujesz pomocy, prawda? - zapytał. Nie sądził, żeby Misha musiał asystować kobiecie przy każdej jej kąpieli. - Mogę ci umyć plecy, jeśli chcesz. Masz na nich klej z plastrów i zabrudził się trochę krwią - rzekł niepewnie. Może Kira nie chciała kontaktu, a jedynie zależało jej na zaoszczędzeniu pieniędzy i czasu. Musiała martwić się o brata, który był kompletnie sam.
Kira odwróciła się do niego przodem i uniosła głowę
- Nie boję się tego, że mógłbyś mnie dotknąć. Nie uważam, że zrobiłeś mi krzywdę. Właściwie powinnam, ale po prostu tak nie jest. Może jestem trochę szalona. Proszę, umyj mi plecy… - poprosiła go i wtedy dopiero odwróciła się tyłem i oparła dłonie o ścianę.
- A ja mogę potem umyć ci twoje? - zapytała lekko podekscytowanym i rozbawionym tonem. Chciała się z nim pobawić. Sprawić mu odrobinę przyjemności nawet jeśli nie mogli teraz uprawiać seksu. Chciała, by mógł czuć się przy niej swobodnie.
- Tak, z przyjemnością - powiedział Kirill.
Położył dłonie na plecach kobiety i zaczął masować je okrężnymi ruchami. Dbał o to, aby nie naruszyć zabliźnionych ran. Jego ręce skierowały się na jej barki, a potem ramiona.
- Czekaj… jeszcze tutaj… - mruknął, kierując dłonie pod pachy kobiety. Wsunął je dalej i nagle niespodziewanie zaśmiał się. - Co my robimy? - zapytał.
- Jak to co, bierzemy prysznic - powiedziała z lekkim uśmiechem. Położyła dłonie na jego rękach.
Jego dłonie przesunęły się pod piersi Kiry. Splótł je, przytulając się do niej od tyłu. Delikatnie położył podbródek na jej prawym barku. Rasputin była piękna i taka ciepła…
- Myślisz, że mamy szansę? - zapytał, przytulając ją od tyłu. Nie sprecyzował, na co dokładnie.
- Myślę, że mamy więcej niż jedną szansę Kirillu - powiedziała cicho i westchnęła. Oparła się o niego. Była taka drobna, że gdy ją objął, osłaniał ją całą przed resztą świata. Kira przytuliła policzek do jego policzka
- Jesteś ciepły… Już ci to mówiłam - zauważyła szeptem.
- Ale wtedy trawiła mnie gorączka - mruknął. - Teraz jestem już zdrowy - rzekł.
Przytulił ją mocniej, a potem odsunął się, aby dalej pokrywać ciało Kiry pianą. Namydlił jej ramiona, a potem biodra i pośladki, szczególnie uważając na pokrywające je rany. Następnie przykucnął. Naniósł żel na prawe udo kobiety i złapał je obiema rękami przesuwając w górę i w dół aż do łydki. Dotykanie Rasputin sprawiało mu przyjemność. Następnie zajął się jej lewą nogą, zaczynając od pachwin i kończąc na podeszwach.
- Teraz musisz się spłukać - rzekł. - Ustaw się wprost na strumień - polecił.
Kira zaśmiała się cicho, ale nie zabroniła mu się umyć. Grzecznie wystawiała mu kończyny, gdy pokrywał je pianą. Następnie zrobiła mały krok do tyłu, uważając by nie wpaść na Kirilla i stanęła prosto pod strumieniem ciepłej wody, który spłukiwał pianę z jej ciala. Przesunęła po nim rękami, pomagając wodzie dokładnie spłukać pianę. Przesunęła palcami po swoim biuście, potem żebrach i biodrach. Westchnęła z przyjemności i po chwili była już niemal cała opłukana, bo w kilku miejscach po prostu woda sama nie dała rady, a Rasputin przecież nie widziała, że a to na jednym kolanie zostało nieco piany, a to przy jej lewym udzie również…
- To teraz ja chcę umyć ciebie. Daj… - powiedziała jakby była małą dziewczynką, która cieszyła się na nadchodzący prezent urodzinowy. Wyciągnęła do niego dłonie po żel i uśmiechnęła się uroczo.
- No… dobrze - mruknął Kirill.
Dziwnie czuł się ze świadomością, że ktoś będzie dotykał jego ciała. Nie wiedział do końca, jak się zachować. Stać nieruchomo i milczeć. A może zapewniać Kirę, że jest mu przyjemnie? Ustawił się do niej plecami, aby od nich zaczęła.
- Tak właściwie… nie do końca jesteś umyta - rzekł. - To znaczy spłukana. Mam na myśli spłukana - nieco denerwował się. Przykucnął i chwycił żel do ciała, po czym wydusił go na swoje plecy. - Potem zajmę się tym - obiecał.
Następnie zamknął oczy, jak gdyby Kira zamierzała umyć go papierem ściernym, albo szczypcami podłączonymi do prądu. Nieco spiął się. Nigdy nie był w takiej sytuacji.
Kira przytknęła dłonie do jego pleców. Delikatnie. Nie miała w dłoniach żadnego papieru ściernego
- Spokojnie. Rozluźnij się - powiedziała mu kojącym tonem, po czym zaczęła powolutku, dokładnie myć go. Najpierw zaczęła od ramion, potem przesunęła dłonie na łopatki i w dół, aż do linii bioder i pośladków. Rozsuwała palce, wręcz masując skórę na jego plecach i tworząc sporo piany. Potem umyła mu boki i ręce. Następnie przesunęła się i przyklęknęła, by umyć mu nogi. Była delikatna i ostrożna. Obeszła go, by umyć jego klatkę piersiową. Po chwili cały Kaverin był pokryty pianą. Kira wzięła jej trochę na dłoń i dmuchnęła. Piana opadła mu częściowo na głowę, a częściowo na ścianę za nim.
- To teraz ty się opłucz i doopłucz mnie i możemy się wytrzeć i mnie znowu opatrzyć i wracać do auta… - powiedziała pogodnie. Mycie Kaverina sprawiło jej wyraźnie przyjemność.
Kirill nie spodziewał się tego, że jemu również to się spodoba. Obawiał się, że będzie czuł się molestowany, ale… zupełnie nie. Wręcz przeciwnie. Jak gdyby ktoś dbał o niego. Masaż był dokładnie tym, czego potrzebował. Miał wiele spiętych mięśni i kiedy Kira je naciskała, nieco to piekło… ale wydawało się to o dziwo przyjemne. Postąpił impulsywnie i bez spłukiwania się podszedł do kobiety i przytulił ją mocno. Jej piersi przebyły pianę na jego klatce piersiowej i wnet dotknęły jego skóry. Kirill spojrzał na jej twarz, a w szczególności na usta. Następnie pocałował ją. Cieszył się, że z nim była. Miał wrażenie, że uczyła go, jak zachowywać się wśród ludzi. Przyjęła na siebie jego najgorszą stronę w Las Vegas, ale nie przeszkodziło jej to w wydobywaniu z niego tej lepszej.
- Kira… - zaczął, ale nie wiedział co powiedzieć. Dlatego ponownie ją pocałował.
Kobieta podniosła ręce i pogłaskała go po policzkach i szyi. Nie powiedziała nic, tylko uśmiechnęła się i pocałowała go znowu. Chwilę to trwało, nim pozwoliła mu odsunąć od siebie głowę. Nie poglębiała pocałunku, nie chciała na nim niczego wymuszać. Dawała mu kontrolę. Była czuła, bo tego właśnie potrzebował i ona o tym wiedziała.
- Upianowałeś mnie - zauważyła czując biały puch na skórze. Woda teraz spływała po części po Kirillu, a po części po niej. Stali sobie blisko siebie, przytuleni. Nie uciekała od niego.
- Piana do ciebie pasuje - powiedział Kirill. - Wenus wynurzyła się z morskiej. Ty możesz z… - zerknął w stronę opakowania, aby sprawdzić zapach. Nie zdołał jednak, bo nieco puchu dostało się w jego nos i kichnął głośno. Następnie roześmiał się… i stopniowo milkł. Kiedy ostatnio był taki… beztroski? Kira naprawdę go zmieniała. Może to nie on uratował ją w Irkucku, lecz ona jego?
- O tak... Na zdrowie. Zdecydowanie ja to się mogę wynurzać na naszej drogiej Syberii jedynie z zaspy zimnego śniegu. Aż się rozkichałeś na samą myśl - wiedziała, że o tym nie pomyślał, ale to nie zabraniało jej zażartować w ten sposób.
Wtem woda przestała lecieć.
- Piętnaście minut chyba skończyło się… - rzucił.
- Na to wygląda… A my cali w pianie… - zauważył Kira
- Chyba potrzebujemy jeszcze z piętnaście, żeby się jej pozbyć, co? - zapytała z uśmiechem. Jej jasne, niebieskie oczy patrzyły pusto gdzieś w przestrzeń w okolicy klatki piersiowej Kirilla, a jednak zdawała się całkowicie na nim skoncentrowana każdym innym zmysłem swego ciała.
- Albo… a-albo mniej - zająknął się.
Nagle przestraszył się, że kobieta mogłaby oczekiwać od niego czegoś więcej. To nie tak, że Kirill by nie chciał. Pożądał jej wzrokiem, jednak jego ciało było uśpione. Czuło przyjemność, przebywając przy Kirze, ale pomiędzy nim a pożądaniem wydawała się tkwić duża bariera. Kaverin zasmucił się nieco. Nie chciał być kaleką, zwłaszcza w takiej sytuacji. Ale… może romantyzm wystarczał? Czy zbliżenie cielesne musiało być najważniejsze? Pamiętał, że wczoraj nie dał kobiecie ulgi. Tak właściwie… jeżeli jej pragnęła, to wciąż mógł ją zapewnić jej, chociaż nie w ten najbardziej domyślny sposób.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:40   #136
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Spokojnie Kirillu. Wiem… - powiedziała Kira, zapewniając go, że wszystko było w porządku. Że rozumiała, że nie mógł jej dać pewnych rzeczy. Nie oczekiwała ich od niego.
- Cieszę się tym, że jesteś przy mnie. Chcę ci sprawiać radość - wyjaśniła mu
- Puśćmy wodę, żeby się opłukać. Po prostu się zrelaksuj, nie myśl o żadnych ale i o problemach bądź… Spontaniczny. Pozwól sobie na chwilę odsapnięcia. Uciekliśmy. Polecimy z tobą do Petersburga. Nie znikniemy. Poznaj nas i naucz się… - powiedziała spokojnym tonem. Mówiła mu takie ładne słowa, a że sama była ładna, to mogłaby być baśniową wróżką, spełniającą życzenia. Pytanie było jakie zakończenie miała jego opowieść. Szczęśliwe, czy może nie? Czy miał na to jakiś wpływ, a jeśli tak, to czego chciał? Kaverin nauczył się, aby nie marzyć. Bo to był pierwszy krok do bólu i rozczarowań. Ułoży sobie przyszłość w głowie i znowu nic nie wyjdzie. Chyba najlepiej było myśleć tylko o teraźniejszości. Kiedyś zastanawiał się na ten temat i doszedł do wniosku, że dlatego zwierzęta często są tak entuzjastycznie nastawione do życia. Labradory wesoło machały ogonami i do szczęścia wystarczyło im tylko tyle, by poskrobać je po brzuchu i powiedzieć, że są dobrymi psami. Nie myślały o tym, że za rok umrą z powodu guza na śledzionie, nie rozpamiętywały też tego, jak w dzieciństwie spędziły rok w schronisku. Żyły chwilą i dzięki temu mogły żyć w pełni. Kirill uznał, że musi nauczyć się tego, jeżeli chciał dobrze się czuć i wyjść z depresji. Dlatego postanowił, że w tej akurat minucie będzie cieszył się tym, że po raz pierwszy w jego życiu piękna kobieta znajdowała się przy nim dlatego, bo tego chciała. I lubiła go. Na dodatek była piękna, mądra i wiele zniosła. Ból oszlifował jej duszę w piękny diament, w którego blasku Kirill mógł czuć się… może nawet kiedyś… kochany.
- Przepraszam, co mówiłaś? - zapytał. Stracił wątek, pochłonięty we własnych rozmyślaniach.
Kira przechyliła głowę
- Mówiłam, żebyś puścił nam wodę. I żebyś się rozluźnił i na razie nie myślał o problemach. No i pozwolił sobie poznać nas i trochę się do nas przyzwyczaić - powtórzyła mniej więcej to, co miała mu do przekazania. Pogłaskała go po klatce piersiowej
- Odpręż się - powiedziała jeszcze i szturchnęła go lekko palcem w żebra. Uśmiechnęła się weselej. Chciała mu dać tyle ciepła ile tylko mogła z siebie wykrzesać. Kira czuła, że ich uratował, ale to nie było wszystko. Nie mówiła jednak o tym. Okazywała mu to gestami.
- Dobrze - Kirill uśmiechnął się i ruszył w stronę automatu. Zostawił na podłodze mokre ślady, poza tym poza kabiną było zimno. No i w środku czekała na niego Kira. Chciał czym prędzej do niej dołączyć. Kobieta wypełniała dziury w jego sercu i chyba dzięki niej krew nie wylewała się na zewnątrz. Jak na przykład… na zewnątrz jego ciała. Wczoraj nie okaleczył się właśnie dzięki Kirze. Nie dlatego, bo mu tego zabroniła… rozumiała to i nie ograniczała wolności jego wyboru. Może właśnie dlatego tego nie uczynił. Opowiedziała mu wspaniałą bajkę i odciągnęła myśli od niektórych rozwiązań, które może nie były dla niego najlepsze. Ona… chyba naprawdę była bardzo dobrą osobą. Poczuł łzy zbierające się w oczach, ale nie rozpłakał się. Po prostu czuł wzruszenie. Wrócił do kabiny, w której znów lała się woda.
- Dziękuję ci za to, że jesteś taka dobra dla mnie - rzekł, lekko spuszczając głowę. - Niektóre osoby mnie lubiły, niektóre ja lubiłem… ale chyba tylko ty jesteś dla mnie… dobra - powtórzył to słowo. Nie do końca potrafił się wysłowić. - Jakbym był raną, a ty plasterkiem na nią. Ciągle czuję się jedną, wielką porażką, ale przy tobie zaczynam myśleć, że może nie jestem aż taki beznadziejny… I jest dla mnie nadzieja… Przy tobie czuję się silniejszy.
Kira stała sobie pod wodą i pozwalała jej spływać po skórze. Wysłuchała go i uśmiechnęła się
- Dla mnie jesteś silny i nie jesteś beznadziejny w żadnym względzie. Pewnie jakbyś zapytał Mishę, powiedziałby to samo. Bardzo cię polubił - odwróciła się do niego przodem
- To znaczy… pewnie kiedy nie przeklinam - Kirill zaśmiał się.
- Zresztą… Ja również. Chodź do mnie - zaprosiła go, by podszedł. Rozłożyła ręce, chcąc go objąć i przytulić i czekała aż się zbliży. Nie pospieszała, nie żądała… Po prostu dawała z siebie pogodę, której potrzebował. Jak mogła to robić? Przecież jej życie też bylo pełne bólu i przygnębień? Może była jakimś magicznym stworzeniem, które czerpało moc z kosmosu? Udawała - to na pewno nie, bo wiedział już, że jej uczucia były szczere, prawdziwe i takie ciepłe. Więc jak to robiła? Musiała mieć coś, co pozwalało jej na ten uśmiech, czy sam Kirill się do tego jakoś przyczyniał?
Kirill przybliżył się do niej i przytulił ją.
- Opowiesz mi, jak to było, kiedy zaczynałaś pracować w Las Vegas? - zapytał. - Czułaś do siebie obrzydzenie? Z powodu tych mężczyzn, którzy przychodzili i odchodzili?
To na pewno było nieprzyjemne pytanie dla Kiry, dlatego Kirill kontynuował, aby nie poczuła się zbyt źle.
- Ja czułem to względem siebie. Za każdym razem, kiedy kończył we mnie, a potem ból wybudzał mnie w nocy. Stopniowo przestawałem się czuć mężczyzną… a nawet człowiekiem. Potem okaleczył mnie, ale ja na tamtym etapie byłem już i tak zniszczony. Dotknął mnie jedynie ból. Dopiero po jakimś miesiącu dotarły do mnie konsekwencje tego czynu - westchnął. - W każdym razie… do tej pory… czuję takie wzrastające napięcie i strach, nawet w zwykłych sytuacjach. Jak ktoś raz zawładnie twoim ciałem i zacznie traktować cię jak rzecz… Tak poniżać… Jak w ogóle uświadomisz sobie, że doświadczanie takiego upokorzenia jest możliwe… To nawet podświadomie oczekujesz, że prędzej, czy później znajdzie się kolejna osoba, która cię wykorzysta. Nawet teraz nieufnie podchodzę do mężczyzn, jakby tylko czekali, aby sprawić mi ból. Natomiast kobiet obawiam się, bo mają wszelkie prawo śmiać się z pokraki, jaką się stałem. Zasługujesz na kogoś silnego, odważnego, na kim można polegać. Kto ochroni cię przed złamaniem, a nie został złamany. Nie popełniłem samobójstwa tylko i wyłącznie dlatego, bo doszedłem do wniosku, że mam jakąś rolę do odegrania w tym świecie, skoro otrzymałem takie moce. Nie znaczy to jednak, że nie próbowałem… Ale wtedy pojawiły się osoby, które zmusiły mnie do cofnięcia czasu w dosłownie ostatniej sekundzie… - zawiesił głos. - Bo… jest taki chłopak, który bardzo na mnie polega. I sam również jest bardzo skrzywdzony, prawie tak samo, jak ja. Też seksualnie. Kocham go mocno i oddałbym za niego życie. Jest też pewna kobieta… Myślę, że podoba jej się obraz mnie i chciałaby mieć mnie w swojej kolekcji wraz z innymi pięknymi okazami. Tyle że ja nie jestem znaczkiem do zbierania, ale człowiekiem. Do czego zmierzam… tylko ty byłaś dla mnie bezwarunkowo dobra… - Kirill zawstydził się, spuszczając wzrok. Zaczął płakać, ale Kira nie mogła tego dostrzec. Nawet gdyby miała sprawny wzrok, łzy mężczyzny mieszały się z wodą spływającą ze słuchawki.
Kira natomiast miała wzrok dużo lepszy, niż inni ludzie. Wiedziała, że płakał. Przytuliła go mocno, tyle ile mogła i głaskała go uspokajająco po plecach
- Mówiłeś o nich w Iterze… Chętnie poznam tego chłopaka… Mm, tego który jest trochę zakręcony i mieszka z tobą. Chcę go poznać, bo jest dla ciebie ważną osobą. Jednak ty jesteś dla mnie ważną osobą i nie chcę, żebyś się smucił, albo żebyś cierpiał… - zatkało ją
- Nie chcę żebyś cierpiał. Zrobię wszystko, żeby cię nie bolało… Oczywiście, co będę w stanie zrobić… - powiedziała poważną deklarację
- A co do mojej pracy w klubie… To było tak, że byłam zdruzgotana. Byłam kompletnie rozbita i nie myślałam o sobie dobrze. Kiedy usłyszałam o tym jak wielki jeszcze jest dług mojej rodziny, nie było dla mnie ważne że muszę sprzedawać ciało… Dlatego, bo i tak do niczego innego się już nie nadawało. Nie mogę mieć dzieci, więc przegrałam jako kobieta. Jestem niewidoma, nie mogę wykonywać zwykłych, normalnych prac… Przegrałam jako człowiek. A do rozkładania nóg nie potrzeba wzroku i najlepiej, że nie mogę mieć dzieci. Ceniłam się tak nisko, że jest mi wstyd… Jest mi wstyd Kirillu. Wiesz… Ja nawet nie wiem jak wyglądam, tak naprawdę. Pierwszy raz od lat widziałam dopiero w Iterze. Zobaczyłam ciebie. Zobaczyłam kolory. Nawet to jak wygląda mój płaszcz sprawiło mi radość. Miałam osiemnaście lat gdy straciłam wzrok, od tamtej pory jesteś pierwszą osobą, którą zobaczyłam na oczy. To… To było dla mnie wspaniałe. Nieważne, że uważasz się za pokaleczonego, czy za dziwactwo, czy cokolwiek. Dla mnie jesteś idealny - powiedziała z dumą. Mówiła o nim z dumą, wywyższając go. Nie w przerysowany, naiwny sposób. Naprawdę szczerze wierzyła w to i na swój sposób logicznie poparła swe słowa.
- Jak mój anioł stróż - powiedziała jeszcze, nadając mu tytuł i uśmiechnęła się.

Kirill poczuł, jak jego ciało słabnie. Oparł się plecami o drewniane drzwi do kabiny i kompletnie się rozpłakał. Nie było żadnych myśli… jedynie wir emocji oraz łzy. Jak gdyby przez lata budował za maską obojętności wielki arsenał uczuć, a tama właśnie została złamana. Był jak wielka rana, z której wypływała krew oraz ropa… ale dzięki temu mogła w końcu oczyścić się. Kaverin nigdy nie czuł się kochany, natomiast czuł pałającą od Kiry bezwarunkową miłość. Czuł się bezwartościowym, zgwałconym śmieciem, ale dla niej miał jakąś wartość. Podniósł ręce i zakrył nimi twarz. Nie chciał, aby kobieta była świadkiem jego wybuchu emocji. Przecież łzy nie były męskie, a on już i tak… nie czuł się mężczyzną. Ale chciał, aby uważała go za kogoś silnego i wspaniałego. Na kim można polegać. Chciał być jak jeden z tych mężczyzn w filmach… którzy są niepokonani, niezachwiani i nieustraszeni. Na przykład jak Liam Neeson w Uprowadzonej. Albo Tom Cruise w Mission Impossible. Albo Leonardo diCaprio w Incepcji. Albo Marlon Brando w Ojcu Chrzestnym. Nie mówiąc o wszystkim fantastycznych superbohaterach, jak Superman, czy Batman. Natomiast Kirill był tylko Kirillem, co więcej złamanym Kirillem. Miał wrażenie, że to ktoś inny powinien w tej chwili znajdować się na jego miejscu. Inny mężczyzna powinien uratować Kirę i jej brata oraz zapewnić jej bezpieczeństwo. Taki prawdziwy, który zasługiwałby na to, w jaki sposób traktowała go Rasputin.
- Sprawię, że poczujesz się zwycięska - obiecał jej. - Nie będziesz porażką jako kobieta, czy jako człowiek. Będziesz kimś wielkim i wspaniałym. Już teraz jesteś. Ale sprawię, że to dostrzeżesz. Wydobędę to na światło dzienne z ciebie - pochylił się i pocałował ją w policzek. - Dlaczego dobrym ludziom przytrafiają się złe rzeczy? Może… może to dlatego, aby właśnie mogli być dobrzy? - zawiesił głos. - Żeby poczuli na własnej skórze, jak smakuje zepsucie i właśnie dzięki temu poznali wartość przyzwoitości? Co mam na myśli… nie spotkałem jeszcze naprawdę dobrej osoby, która nie przeżyłaby w swoim życiu piekła. Zło kształtuje charakter, wydobywa z osoby wrażliwość. I dzięki niej jest w stanie docenić dobro. Tak… tak chyba myślę.
- Myślę, że to ma sens Kirillu. Że tak właśnie jest. Dlatego na swój sposób, po tym co powiedziałeś, cieszę się, że jesteśmy pokrzywdzeni, bo dzięki temu możemy być dobrzy, a może nawet lepsi niż teraz. Bo gdy się nauczymy poradzić sobie z naszymi zranieniami, to okażemy się być jak takie źródła światła dla innych, którzy ich poszukują w potrzebie - powiedziała i pogłaskała go po ramionach i policzkach
- Słyszę, że cię boli. Słyszę szum w twojej duszy. Jesteś dla mnie lepszy niż Tom Cruise w Mission Impossible - powiedziała mu to jak komplement. Sama też płakała i dopiero to zauważył. Najwyraźniej to jak jego emocje eksplodowały, sprawiło, że się wzruszyła, albo mu po prostu współczuła i chciała go pocieszyć. Przeczesała mu palcami włosy stając do tego na palcach
- To ty mi pokaż, że nie jestem przegrana, a ja ci udowodnię, że jesteś wspaniały - oznajmiła.
Kirill łapczywie wczepił się w jej usta. Wtargnął językiem głębiej, chcąc posmakować jej tak mocno, jak to tylko możliwe. To było… takie czyste. Takie prawdziwe i piękne. Nie robił tego dlatego, bo pożądał jej ciała. Pożądanie chyba jednak było brudnym uczuciem jak głosiła religia, bo przyciągało do siebie osoby, które tak naprawdę do siebie nie pasowały. Natomiast Kaverin chciał tak łapczywie posmakować ust Kiry nie dlatego, bo zawróciło mu w głowie jej piękne ciało. To byłoby płytkie i nieważne. Poczuł… miłość. Chciał znaleźć się w jej głowie, i żeby ona była w nim. Chciał się z nią zjednoczyć, bo… czuł do niej coś znacznie więcej od cielesnego pożądania. Kira nie opierała się, pozwoliła mu na to, chętnie sama rozchyliła wargi i przytuliła się do niego mocniej, zapewne odczytując część jego myśli i uczuć od istotek. Zarumieniła się. Jej skóra była ciepła od gorącej wody. Zamknęła oczy i całowała się z nim, odpowiadając mu szczerze na jego pragnienie i uczucie. Póki nie straciła tchu i nie musiała zaczerpnąć powietrza.
Kirill podniósł rękę i położył ją za głową Kiry. Wczepił się w jej włosy i pocałował ją jeszcze mocniej. Nawet nie dla własnej przyjemności. Chciał dać jej dowód na to, jak bardzo ją doceniał i jak bardzo szanował i jak bardzo… jak bardzo chciał, aby poczuła się szczęśliwa. Gdyby mógł, to przekreśliłby to wszystko, czego doświadczyła. Lata poniżania, finansowej niepewności, seksualnej przemocy… Czuł jej ból, kiedy przecinała swoje nadgarstki, a także wtedy, kiedy opłakiwała Tatianę. Jedyną córkę, którą kiedykolwiek miała mieć i która powstała z gwałtu, a jednak jej matka ją kochała… ale koniec końców nie miało to żadnego znaczenia. Bo dziewczynka odeszła. Kirill chciał, aby znowu żyła i żeby Kira mogła pieścić ją w swoich ramionach. Jednak życie nie było baśnią. Tatiana nie była Księciem, który mógłby wyskoczyć z brzucha wilka, płacąc za to jedynie transformacją ogona. Rzeczywistość była ciężka i straszna… i mieli tylko siebie nawzajem. Tak długo, póki nie umrą. Dlatego Kirill zamierzał walczyć o Kirę. Z całych swoich sił. O nią i o jej brata. Byli jego rodziną… jeśli tylko kiedyś… o ile to możliwe… uznają go za jej członka. Kirill był znudzony i zmęczony samotnością. Pragnął bycia kochanym i bycia kimś wyjątkowym w oczach drugiego człowieka.
- Nie opuść mnie… nigdy - Kirill mruknął ciężko. - Chyba że dla własnego szczęścia.
Kirill byłby w stanie znieść własne cierpienie, gdyby Kirze miało przysporzyć przyjemności.
- Dobrze, nie opuszczę… Nigdy. Ty mnie też? - zapytała kobieta, kiedy Kaverin wreszcie dał jej oddychać. Nie zdawała się jednak niezadowolona z jego pocałunków. Oblizała po nich nawet usta, jakby karmił ją znowu winogronami, tylko te były jeszcze lepsze. Uniosła się na palcach by zapleść dłonie na jego karku. Podnoszenie rąk sprawiało jej odrobinę bólu, przecież miała rany na plecach, a jednak nawet się nie skrzywiła i nie zawahała by to zrobić. Przylgnęła do niego całym ciałem. Nie krępowała się, bo taka była, ale w ten sposób pokazała mu, że nie uważała jego ciała za odrzucające. Chciała być jak najbliżej niego. Byli mokrzy, ale pozbyli się piany pod wodą… A ta tymczasem znowu zgasła.
- I właśnie w tym momencie… woda przestaje płynąć. Piana przestaje się pienić. Woda przestaje być mokra… no bo osuszymy się za chwilę. A uczucia… uczucia przygasną - mruknął Kirill.
- To znaczy, że będziesz musiał szybko znaleźć nam drugi prysznic - powiedziała blondynka z lekkim uśmiechem.
Przytulił jeszcze raz Kirę i zaśmiał się cicho.
- Ale wiesz co? Wciąż boję się w pełni otworzyć przed tobą. Bo… zostaniesz mi odebrana. Albo coś stanie się złego i nagle dojdziesz do wniosku, że mnie jednak nie lubisz. Na przykład wrócimy do Petersburga, poczujesz się bezpieczna i zapomnisz o mnie. Ja… ja chcę być mądry. I uczyć się. I jeśli życie czegoś mnie nauczyło, to właśnie tego, że daje mi dobre rzeczy po to, aby je potem ode mnie odebrać. I żeby mnie bolało. Nie czujesz tego? Że jeżeli w pełni mi zaufasz i zaczniesz na mnie polegać… to w końcu… Skończy się tak, jak zawsze? - zapytał Kirill. - Szczęśliwe zakończenia. Czy te istnieją naprawdę? - zapytał. - Chciałbym takiego doświadczyć z tobą, ale… myślę, że mogę być zbyt… zgorzkniały, aby liczyć, że coś takiego nie jest naiwnością.
Kira wysłuchała go z uwagą
- Sądzę, że teraz po prostu trzeba zobaczyć, co czas powie i pokaże. Może i tak bywało, że dostawaliśmy coś dobrego i nam to zabierano, ale… Ale warto jest mieć nadzieję. Uważam, że warto. Ponieważ naprawdę chciałabym uwierzyć, że ten jeden raz, świat mi nie zabierze kogoś tak ważnego - powiedziała bardzo dosadnie wyrażając swoje emocje jakie miała w stosunku do niego.
Kirill uśmiechnął się do niej.
- Może jestem… nierozsądna. Trochę zbyt pospieszna, ale właśnie dlatego, że wiem, że świat lubi nam zabierać dobre rzeczy, właśnie dlatego się tak śpieszę. Dlatego chcę cię poznać. Chcę ci pomóc. Poczuć cię. Być przy tobie. Cały czas, nieważne ile ten ‘cały czas’ miałby trwać. A jeśli będzie trzeba, to wybiję komuś zęby, żeby nam go kupić - skrzyżowała ręce pod biustem, wypinając go trochę do przodu, jakby conajmniej była zawodowym bokserem i to było takie proste. ‘Chcesz czegoś dla siebie - bądź gotowy zawalczyć o to’ - takie przesłanie przekazywała. Przytknęła dłoń do ściany prysznica, by powoli spod niego wyjść. Błądziła rekami przed sobą, szukając umywalki, na której zostawili dwa ręczniki.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:41   #137
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill uznał, że to było z jej strony słodkie. Nie traktował jej jednak protekcjonalnie. Kira posiadała wspaniałą moc i choć nie widziała, to była w stanie dowiedzieć się bardzo wielu rzeczy. Kaverin obiecał sobie, że zrobi dosłownie wszystko, co tylko w jego mocy, aby ich historia miała szczęśliwe zakończenie. Nawet jeśli umrze, próbując… to przynajmniej próbował. Starał się z całych sił. Właśnie tak też chciał żyć. Do utraty tchu. Porzucić post i pokutę i zamiast tego czynić… dobro. Być pozytywną zmianą w świecie. To pewnie było okropnie naiwne i dziecinne z jego strony, ale Kirill pragnął za każdą krzywdę, której doznał, uczynić dwa razy tyle dobrego. W głębi duszy był wielkim idealistą i pragnął, żeby wszyscy byli szczęśliwy. Może dlatego często czuł się taki wrażliwy.
Kirill podał Rasputin ręcznik i sam również wytarł się.
- Tutaj są twoje ubrania - rzekł, podając jej spodnie i bluzkę. - A, i też ręcznik. Pewnie najpierw powinnaś się wytrzeć - mruknął Kaverin, podając jej wspomnianą rzecz. Sam również ocierał się z wilgoci.
Uśmiechnęła się do niego w podzięce i okryła nim ramiona, za chwilę, zaczynając się wycierać
- Mhmm - zamruczała cicho, po czym kilka chwil później była niemal cała wytarta
- Możesz mi pomóc z plecami? Nie chcę sobie przejechać za mocno po tych ranach - poprosiła go i podała mu ręcznik. Oparła się dłońmi o umywalkę, by mieć stabilną pozycję, kiedy zacznie ją wycierać i opatrywać, nim się ubierze.
- Jasne… - mruknął Kirill. Wnet po chwili obydwoje byli już wytarci. - Zajmę się teraz twoimi ranami.
Jeszcze raz przemył je wodą utlenioną i założył opatrunki. Następnie podał kobiecie ubrania i sam również zaczął się ubierać.
- Pewnie Misha martwi się o nas - mruknął.
- Gdyby się naprawdę martwił, przyszedłby sprawdzić, czy wszystko w porządku - zauważyła Kira
- Cały czas mam oko na towarzyszące mu istotki - dodała, żeby upewnić Kaverina, że wszystko w porządku.
- Dość długo nas nie było. Ciekawe, czy myśli, że uprawialiśmy seks. To znaczy… pewnie nie chciałbym dowiedzieć się tego. Tak tylko mówię… bez sensu… - zawiesił głos. - Otworzyłem się tak bardzo, że lekko szumi mi w głowie. Jakbym właśnie był po skoku na bungee… - mruknął, uśmiechając się delikatnie.
- A skakałeś kiedyś na bungee? - zapytała Kira powoli zakładając ubrania na opatrunki
- To… - Kirill zawiesił głos. - To prawda. W sensie masz rację. Nie skakałem. Ale… hmm..
- No to może kiedyś skoczymy? A co do Mishy… Myślę, że nie pomyślał, pamiętaj, że ma cię za księdza. Za jakiś czas jednak trzeba będzie go uświadomić jak wygląda nasza relacja - powiedziała i zaraz złożyła ręczniki i położyła na nich buteleczkę żelu, którym się myli.

- Czasami sam zapominam o tym, że jestem księdzem… - Kirill mruknął. - Chyba niezbyt dobrym. Moja religijność jest problematyczna, a kazania suche. Jedynie w egzorcyzmach byłem dobry, ale w sumie nie jako ksiądz, tylko… tylko jako ja - mówił trochę nieskładnie. Nie chciał nazwać się przy Kirze “gwiazdą”, albo “Megrezem”, to były duże słowa, a on czuł się skromnym człowiekiem.
- Przed odjazdem jeszcze chcę, żeby on też się umył - zapowiedziała, że spędzą tu jeszcze chwilę.
- Może my w tym czasie zjemy kanapki, jak on będzie się mył - zaproponowała. Kilka chwil później była już gotowa do wyjścia z pomieszczenia Wyglądało na to, że prysznic z Kaverinem odświeżył jej ciało, ale i ducha.
- O ile ich jeszcze trochę zostało - Kirill uśmiechnął się. - Myślałem, że rzuci się na słodycze lub czipsy, ale zaczął właśnie od kanapek. I jak będzie trzeba, to dokupię więcej. Wziąłem tylko sześć - rzekł. Kobieta zaśmiała się lekko
- Dobrze go wychowałam, że przekąski po właściwym posiłku, ale na pewno zostawił i kanapki dla nas - powiedziała uśmiechnięta.
Kaverin pogłaskał ją po ramieniu bez żadnego powodu. Miał ochotę znowu ją pocałować, ale nie chciał przesadzać z czułością. Otworzył drzwi na zewnątrz. Od razu powiało zimnym powietrzem, które bardzo kontrastowało z rozgrzanym pokojem.
- Wyobraź sobie… - zawiesił głos - ...że na chwilę zapomniałem, jaką mamy porę roku - zaśmiał się. Dźwięk własnego śmiechu, tak bardzo lekkiego, wydawał mu się oszałamiająco obcy. Chyba naprawdę stawał się inną osobą przy Rasputinach.
Kira przechyliła się i wzięła go pod łokieć, żeby zaprowadził ją do auta. Uśmiechnęła się do niego ciepło
- Najładniejszą… Wkrótce święta… Wiem, że zwykle siedziałeś zawinięty w koc w Listwiance, ale może w tym roku… Zrobimy Gwiazdkę, taką… Wiesz… Prawdziwą. Razem? - zapytała trochę nieśmiało
- Zaprosimy Noela też oczywiście… - dodała.
- Ciężko powiedzieć… koc w Listwiance sam się nie ogrzeje - Kirill zażartował. - A tak na serio… byłbym zaszczycony - rzekł. - Tylko nie wiem, gdzie moglibyśmy to zrobić. Przecież mieszkam na plebanii w Sankt Peterburgu. Ale… w sumie… jest pewien pokój nad pewnym barem, który mógłby się nadać - rzekł, choć nie do końca wyobrażał sobie święta w pomieszczeniu, w którym prawie popełnił samobójstwo i zgwałcił Alice.
Może jednak nie było to aż takim głupim pomysłem. Została tam pewna zła aura, którą można byłoby zatrzeć nową, dużo lepszą. Kirill zamierzał tam również zakwaterować na stałe Kirę i Mishę.
- Pokój nad barem się nada - stwierdziła kobieta, pewnie nie czytając jego myśli w tej sprawie. Co jakiś czas to robiła, ale kiedy nie wyczuwała potrzeby, pozwalała Kirillowi na zachowanie swojej prywatności.
- Przypomnisz mi, ile lat ma twój brat? - zapytał mężczyzna. - Czternaście?
- Tak, dokładnie czternaście - powiedziała spokojnie Kira
- Miał urodziny piątego września - dodała jeszcze, jakby i o to Kaverin zapytał, choć wcale tak nie było
- A kiedy są twoje urodziny? - zapytała, zmieniając temat.
Kirill zastanowił się przez chwilę. Tak właściwie minęło wiele czasu, od kiedy data jego urodzin miała jakiekolwiek znaczenie. Nie obchodził ich i też nie zamierzał.
- Pierwszego stycznia. Dokładnie w sylwestra. Mama mówiła, że to dla mnie były te wszystkie sztuczne ognie na niebie, ale myślę, że kłamała. Ludzie chyba bardziej świętowali Nowy Rok. A ty kiedy urodziłaś się? - zapytał. Nie sądził, żeby miał zapamiętać tę datę, ale postanowił i tak zapytać się, chociażby z uprzejmości.
- 31 października. W Halloween - powiedziała zaraz Kira, gdy dotarli wreszcie do auta
- O, to chyba zapamiętam - mruknął Kaverin.
- To musiało być super, móc strzelać fajerwerki we własne urodziny - zauważyła i otworzyła drzwi. Misha poderwal głowę
- Teraz ja? - zapytał młody Rasputin.
- A co, wolisz śmierdzieć? - zażartowała jego siostra
- Nieee! - zbulwersował się chłopiec, zamknął książkę i przechylił się. Wziął sobie ręcznik i jakiś szampon
- Tam się coś płaci? - zapytał Kirilla, ale na zaś wziął swój mały portfelik.
- Tak, są automaty - odpowiedział Rosjanin. Pogrzebał chwilę w kieszeni i podał chłopcu garść monet. - Tym zapłać. Tym prysznicem zrobisz nam przyjemność, więc nie musisz płacić z własnego portfela. Nie, żebyś jakoś brzydko pachniał - dodał po chwili nieco niezręcznie. - Smakowało? - szybko zmienił temat.
Misha przyjął monety i zostawił swój portfel na tylnym siedzeniu
- Tak, smakowało. Zjadłem jedną kanapkę i trochę ciastek. I wypiłem czekoladę… - powiedział chwaląc się swoim śniadaniem, po czym ruszył pod prysznic. Kira usiadła wygodnie na swoim miejscu i odetchnęła. Oparła głowę o zagłówek. Uśmiechnęła się.
- To teraz my jemy? Na co masz ochotę? - zapytała Kirilla i obróciła się przodem w jego stronę.
- Zjedzmy kanapki. Myślę, że im świeższe, tym lepsze. Reszta rzeczy jest zapakowana lub ma długi termin ważności. Poza tym mam ochotę na prawdziwe jedzenie - rzekł. - Kiedyś nauczę się gotować - mruknął niespodziewanie. - Wydaje mi się to ciekawym hobby. To trochę jak sztuka, tylko dla osób bez talentu artystycznego. Łączysz smaki, komponujesz dodatki, wszystko, na co masz ochotę. Zazwyczaj jednak jem bardzo skromnie. Na śniadanie owsiankę, czasami dodaję do niej łyżeczkę miodu. Na kolację zjem jabłko. A obiady nam gotują. Są bardzo wystawne… o dziwo. Choć tak właściwie to nie jest aż tak zastanawiające. W końcu jedzenie jest jedyną przyjemnością cielesną, na którą każdy ksiądz może sobie pozwolić bez wyrzutów sumienia - rzekł. - To znaczy, każdy oprócz mnie - dodał nieco ciszej.
Kira sięgnęła ręką i wyszukała szeleszczącej foliówki, która pasowała na tę z kanapkami. Przeniosła ją do przodu na podstawek między nimi. Wyjęła sobie jedną kanapkę i podsunęła resztę Kirillowi
- Zawsze możemy potrenować twoje zdolności kulinarne w perspektywie nadchodzących świąt - zasugerowała
- Chyba nawet będziemy musieli - rzekł Kaverin. - Nie wpuszczę cię do kuchni, a nie będę siedział na fotelu i patrzył na twojego młodszego brata, jak gotuje wszystkie dania po kolei. Choć część na pewno kupimy - dodał. - Ale nie chciałbym, aby wszystko było kupione, bo to jakby mało… klimatyczne.
Kirill sięgnął po kanapkę i wgryzł się w nią.
- Smacznego - rzekł do kobiety.
- Smacznego - odpowiedziała i zaczęła jeść kanapkę. Nie spieszyła się, choć na pewno była głodna. Mieli czas na spokojne zjedzenie, póki Misha nie wrócił spod prysznica.
- Z czym masz? - zapytał, patrząc również na zawartość swojego posiłku. Był trochę podekscytowany jedzeniem głupiej kanapki, co wydawało się śmieszne.
Kira mruknęła
- Hmm, z serem, świeżym ogórkiem, sałatą… i wędliną - wymieniła, po tym jak przełknęła gryza
- A ty? - zapytała zaraz, wyczuwając, że Kaverin ma frajdę ze wspólnego posiłku.
- Jest tutaj jakby pasta jajeczna na bazie majonezu, ale jest bardzo smaczna i świeża. Poza tym pomidor i ogórek kiszony oraz sałata. Tak właściwie… mam ochotę na więcej. To chyba przez majonez. Słyszałaś o tej wielkiej aferze? Dodawano do majonezu heroinę i rozprowadzano w tej formie po całej Rosji. Jeżeli nie słyszałaś, to teraz już wiesz - rzekł, wgryzając się w kanapkę.
- Niee, nie słyszałam, ale może to dobrze, że nie jadaliśmy za wiele majonezu z bratem - odpowiedziała sama do siebie i zamyśliła się nad tym
Następnie Kaverin spojrzał na Kirę.
- Czy wcześniej też miałaś królicze uszy? - zapytał i jadł dalej.
Wytarł usta. Rasputin zamarła w pół ruchu do kolejnego gryza swojej kanapki.
- To chyba słaby żart. Staram się na siłę być zabawny - uśmiechnął się. To dlatego, bo zależało mu na Kirze i chciał, aby czuła się dobrze w jego towarzystwie. - Nawet nie wiem, czy heroina ma działanie halucynogenne - zamyślił się.
Mimo wszystko, Kira parsknęła śmiechem i aż kaszlnęła, odwracając głowę na bok gdy jakiś chlebowy okruszek wpadł jej nie tam gdzie trzeba.
- Chciałbyś mnie zobaczyć w króliczych uszach? - zapytała zagadkowo
- Cholera… wygadałem się… - Kirill zawiesił głos.
- Możemy o tym pomyśleć - zażartowała, ale takim tonem, że mimo wszystko Kirilla przeszły dreszcze z niewyjaśnionych przyczyn.
- Daj gryza… - zmieniła płynnie temat i nachyliła się nieco w jego stronę, rozchylając usta. Chciała spróbować tej jego ‘halucynogennej heroinowo-majonezowej kanapki’.
Położył palec wskazujący na jej ustach.
- Jesteś pewna? - zapytał. - To doznanie zmieni cię na zawsze. Już nie będziesz tą samą Kirą. Odkryjesz w sobie pociąg do najstraszliwszej substancji, która zabiła wielu ludzi na całym świecie. Do zapychającego żyły majonezu - mówił poważnym tonem. - Ja już jestem stracony i miażdżyca to mała...
Tymczasem ona zamknęła usta na jego palcu wskazującym i oblizała go. Uśmiechnęła się, łapiąc go lekko zębami. Ssała chwilę. Po czym puściła.
- Ciebie nie zabił, mi od gryza, też nic nie będzie - powiedziała i znów otworzyła buzię w niemym ‘aaa’.
- Musisz mi bardzo ufać, tak otwierając usta, nic nie widząc - Kirill zawiesił głos. - Choć w sumie… co takiego mógłbym zrobić? - zapytał. - Jestem na majonezowym haju i nie stać mnie na nic niecnego. Mogę jedynie bezwolnie myśleć o twoich ustach… i o tobie… Chyba jesteś jeszcze bardziej uzależniającą substancją, a to naprawdę straszliwe i niecne. Twoi rodzice nie mieli litości dla świata, wypuszczając tak porażające dzieło, jak ty… - westchnął.
- Teraz to naprawdę zaczynam podejrzewać, że coś było w tym majonezie. Daj tę kanapkę, nie będziesz jej jadł. Bo potem zaczniesz nas wieźć slalomem… - przechyliła się, uśmiechnięta do zabawy, chcąc po omacku znaleźć kanapkę, która Kaverin trzymał w rękach
- Już. Rekwiruję… - oznajmiła niby poważnie, ale tonem pełnym rozbawienia.
- Ha. Już teraz jesteś uzależniona, a jeszcze nawet nie spróbowałaś. To jest narkotyk następnej generacji - westchnął. - Kolejna wspaniała dusza, która została splamiona na zawsze przez ten biały krem…
Następnie Kirill zamyślił się. Tok skojarzeń powiódł go w różne, nie do końca grzeczne rewiry.
- Jeżeli naprawdę miałbym dać ci spróbować mojej kanapki… to chyba nie za darmo. Widzisz, żyjemy w okropnym świecie, w którym nie ma za grosz przyzwoitości. Będziesz musiała pocałować mnie. I to w usta - Kirill podniósł głos. - Inaczej z majonezu nici.
Kaverin zamyślił się.
- Mówiąc metaforycznie, oczywiście - dodał.
Kira zaśmiała się…
- No dobrze. To jest koszt, który mogę ponieść. Choć akurat twoje pocałunki też mają w sobie substancję uzależniającą - zauważyła.
- To dlatego, bo mam często usta pełne majonezu - wyjaśnił Kirill.
Przechyliła się i oparła dłoń na jego ramieniu, wymacała jego szyję i szczękę. Potem jej palce odnalazły jego wargi. Przysunęła się, wyciągając jeszcze trochę i pocałowała go. Mocno, długo i zdecydowanie z przyjemnością. Po chwili odsunęła się nieco. Oblizała usta
- Faktycznie, jak kanapka z majonezem - stwierdziła przekomarzając się z nim.
- A ty smakujesz serem - odpowiedział Kirill. - Dobraliśmy się idealnie. Kanapka z majonezem i żółtym serem. Od teraz będzie to symbol udanego i szczęśliwego związku - rzekł. - Z trudem rozstaję się z tym cudem, ale nie rzucam słów na wiatr.
Podniósł rękę z kanapką i ruszył nią w kierunku ust Kiry.
- Mówiąc metaforycznie, oczywiście.
- Oczywiście - przyznała mu z powagą rację, ale kąciki jej ust były uniesione, kiedy brała gryza kanapki i wsmakowywała się w nią. Kącik jej ust leciutko ubrudził się pastą.
- Hm… Dobre… - stwierdziła i zaraz odsunęła się, wracając na swoje miejsce. Chciała tylko gryza, no i skoro go dostała to mogli wrócić do wcześniejszego posiłku jak grzeczni, ułożeni, dorośli ludzie.
- Lepsze od moich pocałunków? - zapytał Kirill. - Dobrze przemyśl swoją odpowiedź - dodał.
- Wolę twoje pocałunki - powiedziała cicho kobieta.
- A tak na poważnie, to możesz zjeść całą - uśmiechnął się. - Z chęcią zjadłbym trochę wafli ryżowych. Poza tym tego cholerstwa jest mnóstwo na stacji, mogę nakupić w cholerę dużo - dodał. Zerknął przez okno w stronę budynku, w którym znajdowały się prysznice. Tak na wszelki wypadek, gdyby akurat uzbrojeni mężczyźni wyciągali nagiego, szamoczącego się chłopaka na mróz.
- Niee, chciałam tylko spróbować. Jak chcesz, możesz sobie wziąć gryza mojej… - powiedziała Kira, a tymczasem na zewnątrz żadni uzbrojeni mężczyźni nie wyciągali nigdzie Mishy. Tylko sam Misha wracał właśnie spod prysznica. Szedł dziarskim krokiem, niosąc swoje rzeczy i zmierzał do samochodu. Zaraz wsiadł na swoje miejsce
- Smacznego! - pożyczył im, widząc, że jedzą. Zamknął drzwi, by nie wpuszczać zimna do środka i włożył ręcznik i żel do torby w bagażniku.
- Dziękujemy - odpowiedział Kirill. - Jak jesteś głodny, to mów. Mamy jeszcze dużo jedzenia - wyjaśnił. - Tak z ciekawości… z czym była twoja kanapka? - zapytał chłopaka.
- Em… Moja kanapka… Z pasztetem, ogórkiem kiszonym, pomidorem i rzodkiewką. W sumie smaczna - stwierdził Misha.
- Uff - Kirill westchnął z ulgą, jakby obawiając się, że chłopak również mógł wpaść w szpony majonezowego nałogu. Kira zachichotała i wróciła do jedzenia swojej kanapki, a tymczasem Misha nie rozumiał.
- Jestem najedzony, potem coś przekąszę pewnie - wyjaśnił.
Otworzył opakowanie wafli ryżowych i zaczął chrupać. Były dobrze posolone, a Kaverin lubił słone rzeczy. Trochę żałował, że na stacji benzynowej nie było Nutelli, bo maczałby w niej białą przekąskę. W życiu jadł ten brązowy krem tylko trzy razy, ale bardzo smakował mu. Był czekoladowy, orzechowy i słodki, ale nie przesadnie.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:42   #138
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Może jak dolecimy do Petersburga to zrobimy sobie naleśniki z Nutellą? - zaproponowała blondynka, na co Misha zachłysnął się
- Oooo Taaaaak! - entuzjazm chłopca, gdyby był ogniem, wysadziłby pojazd od środka. Zaraz jednak wygasił się i pozostał zapewne tylko w jego głowie.
- Serio, Kira? - Kaverin zaśmiał się. - Już nawet zachcianki w mojej głowie nie są bezpieczne - mruknął, kręcąc głową. - Teraz to musimy kupić Nutellę - rzekł. - Nie ma innej opcji - dodał.
Sięgnął po kolejnego wafla, ale spojrzał w kierunku kanapek. Miał ochotę na następną. Były zrobione z bardzo świeżej i chrupiącej bułki. Aż dziwiło go, że na stacji benzynowej były takie rzeczy. Chyba naprawdę musieli dbać tu o asortyment.
- Pomyślcie, czy macie jeszcze na coś ochotę. Spędziliśmy tutaj już dużo czasu, a droga daleka - dodał. - Też jeżeli potrzebowalibyście skoczyć do toalety, to idźcie teraz, żebyśmy nie musieli zatrzymywać się zbyt prędko.
Kira zastanawiała się chwilę i Misha też
- To ja bym jeszcze poszła, skoro tak… Misha, wskaż mi znowu drogę do drzwi, proszę - powiedziała do brata. Ten bez gadania wyskoczył z samochodu i pomógł jej wysiąść. Ruszyli znów do toalety i nie minęło pięć minut, gdy już wracali. Oboje wyglądali na dużo spokojniejszych i na swój sposób, szczęśliwych. Wrócili do auta i zaraz Kira zarządziła, by Misha posprzątał nieco to całe jedzenie na tylnej kanapie do jednej torby, żeby nie było takie wszędzie rozwalone. Dzięki temu chłopiec znów miał mnóstwo miejsca dla siebie, a przekąski były w łatwo dostępnym dla wszystkich miejscu w torbie, która łatwo było podać. Mogli spokojnie ruszyć w dalszą drogę.

Kirill zapalił silnik i wyjechał na główną drogę. Tak właściwie miał wrażenie, że jadą gdzieś w celach wypoczynkowych. Już nie czuł napięcia, podobnie jak Rasputinowie. Nie odczuwał, że przed kimś uciekają. Chyba naprawdę wymknęli się z łap Rolana. Cudownie. Nie chciał chwalić dnia przed zachodem słońca, ale jego brat jednak nie był wszechpotężny. Być może zastawił na nich pułapkę gdzieś dalej, o ile w ogóle wiedział o tym, że byli w drodze. Jednak Kaverin znajdował się teraz w dużo lepszym nastroju. Tylko dzięki towarzystwu Kiry i Mishy. Uważał ich za cudownych.
- Jak chcesz, to możesz zacząć czytać na głos - rzucił. - Chętnie dowiedziałbym się, o czym jest Zmierzch - dodał.
Misha milczał chwilę, a Kira zaśmiała się wesoło… Chłopiec chrząknął, otworzył książkę na kolejnym rozdziale
- Rozdział trzynasty, Wyznania… - zrobił krótką pauzę, jakby się spinał czymś…
- ‘Byłam w szoku. Chociaż nie odrywałam od Edwarda wzroku przez całe popołudnie, za nic nie mogłam się przyzwyczaić. Rano jego skóra była jak zwykle mlecznobiała, odrobinę tylko zaróżowiona po trudach wczorajszego polowania. Teraz, w słońcu, nie, nie lśniła, po prostu… - znowu zrobił pauzę jakby strasznie się spinał coraz bardziej.
- … po prostu iskrzyła się. Jakby jej powierzchnię przyozdobiono milionami mikroskopijnych brylancików. Edward leżał w trawie zupełnie nieruchomo, a jego nagi tors - głos mu się załamał. Kira uśmiechnęła się rozbawiona, ale nie śmiała się z tego co brat został niechcący zmuszony im przeczytać. Ramiona jej tylko lekko drżały, od tłumionego rozbawienia
- ...i odsłonięte przedramiona wyglądały jak obsypane gwiezdnym pyłem. Oczy miał zamknięte, choć, rzecz jasna, nie spał... ‘ - Misha zrobił przerwę
- Bo to jest tak, że ona, w sensie narrator, to jest człowiek. Nazywa się Bella. No i ten Edward, to jest wampir. No i wampiry nie mogą się pokazywać na słońcu, nie dlatego, że się palą, tylko dlatego, że się iskrzą… - wytłumaczył zaraz Kirillowi i zrobił pauzę. Kira obróciła głowę w stronę Kaverina, zapewne ciekawa jego opinii na temat tego cudownego fragmentu tekstu.
Kirill zastanowił się.
- To bardzo kreatywne ze strony autora - skomentował. - Ciekawa książka - mruknął. - A wampiry piją tam krew? Czy zamiast niego… nie wiem… sok pomidorowy?
Mówił kompletnie poważnie, choć jego słowa mogły zostać wzięte za prześmiewcze, choć nie taka była jego intencja.
- To jest horror, tak? - zapytał, chcąc się upewnić. - Choć taki dość spokojny, ale pewnie są też mocniejsze fragmenty, skoro wczoraj Edward polował. A właśnie, polował. Więc pewnie pije krew. Założę się, że na końcu zabije Bellę - rzekł.
- Piją krew, ale są wampiry które piją ludzką, a są takie, które piją tylko zwierzęcą… Tacy, jakby wampirzy wegetarianie. No i Edward i jego rodzina nimi są. No i on z Bellą się w sobie zakochują… - wyjaśnił Misha.
- Och...
- Jeszcze nie czytałem reszty książek, ale jak przeczytam, to powiem, czy kiedyś ją zabije. To trochę horror, ale głównie to no… romans - powiedział trochę nieśmiało, że czytał coś takiego, a był chłopcem.
- A, jak romans, to pewnie jej nie zabiję… choć to byłby fajny motyw. Może zabije w niej człowieka. W sensie zmieni ją w wampirzycę. W sumie, gdybym był nieśmiertelny i zakochałbym się w kimś bardzo mocno, to musiałbym przemienić tę kobietę. Chyba, że ona by tego nie chciała, to oczywiście uszanowałbym jej decyzję. Nie chciałbym, aby mnie znienawidziła. Ale pewnie popełniłbym samobójstwo po jej śmierci ze starości - dodał. - W sumie to takie dziwne byłoby za kilkadziesiąt lat. On młody i przystojny, a ona stara i pomarszczona. Wszyscy myślą, że jest jej wnukiem, ale tak naprawdę kochankiem. W sumie… przykro. Zaczynasz myśleć o przemijaniu - zawiesił głos. - Kto ci polecił tę książkę? - zapytał Kirill. Jechał prostą drogą do przodu i nie musiał skręcać. Prowadzenie nie wymagało od niego żadnej uwagi.
- Ja sam ją znalazłem. Przeczytałem, że jest dość popularna i byłem trochę ciekawy… To nie tak, że lubię tylko takie książki, czy coś. Po prostu byłem ciekawy, a jest dość wciągająca - wytłumaczył się czternastolatek. Kira nie przerywała im rozmowy, zdawała się odprężyć przy niej i nawet nieco przysnęła.
- Ale nie ma w niej nic złego przecież… - Kirill zawiesił głos. - To dobrze, że lubisz czytać i interesuje cię literatura - pochwalił go. - Miłość nie jest niemęska, więc co złego jest w romansach? Nic - odpowiedział. - Chyba że są tam różne opisy, których nie powinieneś czytać - dodał po chwili zastanowienia.
Droga była odśnieżona, ale nie często mijali na niej inne samochody. Sprawa wyglądała trochę inaczej, kiedy przejeżdżali obok większych miejscowości, ale potem znów robiło się pusto. Co jakiś czas padał śnieg. Kira urozmaicała im czas bajkami, a to zwykłymi, znanymi wszędzie i przez wszystkich, a to śpiewaniem. Misha zdawał się lubić zabawy z siostrą, więc towarzyszył jej.

- A jaki jest twój ulubiony film Disneya? - Misha zapytał Kirilla, kiedy byli gdzieś na trasie między Kańskiem i Krasnojarskiem.
Kaverin westchnął cicho. Ten temat przypomniał mu drogą skojarzeń Rolana.
- Bambi - rzekł. - Lubię te stare animacje, ręcznie rysowane. Generowane komputerowo są w porządku, ale brakuje im nieco… duszy - mruknął. - Mogą być zabawne i ciekawe, ale jednak jest coś specjalnego w oglądaniu animacji, w której każdy kadr został oddzielnie narysowany. Czujesz, jak wiele wysiłku zostało poświęconego przez prawdziwych artystów, nie informatyków. Choć nie chcę dyskredytować tych nowocześniejszych dzieł. Szczerze mówiąc, niewiele ich widziałem, więc moja opinia może być trochę niesprawiedliwa - mruknął. - A co wy najbardziej lubicie? - zapytał rodzeństwo.
Misha zastanawiał się chwilę
- Ja to lubię… 101 Dalmatyńczyków… - powiedział i uśmiechnął się. Kira chwilę milczała, zastanawiając się nad swoja odpowiedzią
- Lubiłam Pocahontas i jej druga część… Potem jakoś tak do mnie nie przemówiły, ale dwa lata później, no już nie mogłam oglądać bajek - powiedziała i westchnęła
- Ale Pocahontas to moja ulubiona… Chociaż, równo rywalizuje z Królem Lwem. Tak naprawdę nie mogę się zdecydować - dodała.
- Bambi to strasznie smutny film, pamiętam, że zawsze płakałam jak go oglądąłam - dodała, marszcząc lekko brwi.
- Może byłem smutnym dzieckiem… - mruknął Kirill. - W każdym razie, uważałem, że był wzruszający i piękny. Poruszał we mnie emocje. Zapamiętał go na bardzo długo… - zawiesił głos. - Podoba mi się przesłanie Pocahontas. Nie wiedziałem, że jest druga część. W ogóle to było na podstawie prawdziwej historii, choć oczywiście diametralnie zmienionej na potrzeby dziecięcej widowni. Nie widziałem 101 Dalmatyńczyków, ale kojarzę, o co chodziło w tym filmie - rzekł Kaverin.
Po chwili uznał, że temat wyczerpał się. Spojrzał na GPSa, aby zobaczyć, jak daleko jeszcze było do Krasnojarska.
- Nadrobimy trochę filmów - zaproponował Misha.
Tymczasem zostało im zaledwie półtorej godziny drogi do Krasnojarska. Była godzina dziewiętnasta. Kaverin powinien zacząć już myśleć nad wyszukaniem samolotu, skoro mieli stąd wylecieć do Petersburga. Poza tym, powinien poinformować Ivana o tym, gdzie pozostawi jego samochód…
To było trochę problematyczne. “Cześć Ivan, zaparkowałem twojego jeepa jakieś tysiąc kilometrów do twojej plebanii, dziękuję, paaa”? Kirill aż skrzywił się na to rozwiązanie. Ksiądz był winny mu przysługę, ale to prawie przypominało znęcanie się.
- Myślicie, że można kogoś zatrudnić do przewiezienia samochodu z powrotem do Irkucka? - zastanawiał się na głos. - Kogoś zaufanego, kto na pewno nie ukradnie wozu? Chyba nie ma takiej branży usługowej, prawda? - westchnął.
- Jeśli istnieje, to na pewno nie w Rosji… - zauważyła Kira.
Najwyżej przeleje na konto Ivana odpowiednią sumę, dzięki której pokryje koszt dojazdu do Krasnojarska i paliwa w drogę powrotną.
- No to inna sprawa… czy na tych nowoczesnych komórkach można sprawdzić loty? - zapytał niby Kirę, ale tak naprawdę to Misha musiałby zająć się tym.
- Znaczy… wejść na stronę lotniska i sprawdzić? - zapytał Misha. Jego telefon używany był właśnie jako GPS, więc nie miał jak tego zrobić
- Pewnie można - stwierdził. Skoro były już sklepy internetowe i można było zamawiać wakacje, to czemu i nie bilety na samolot.
- Ewentualnie, można pewnie zadzwonić - zaproponowała jeszcze Kira.
- O, to może nawet lepszy pomysł.
Nachylił się i chwycił komórkę chłopca. Następnie podał mu ją, naprężając spiralkę kabla ładowarki.
- Tak naprawdę nie potrzebuję nawigacji, to prosta droga do Krasnojarska. Trzeba mieć talent, aby się zgubić. Możesz znaleźć loty do Petersburga jutro? Jak nie, to przynajmniej jakiś numer telefonu? Może mógłbym telefonicznie zarezerwować miejsca na pokładzie - mruknął.
Misha zaraz zabrał się za szukanie. Zajęło mu to około pięciu minut
- Nie mogłem dostać się na stronę, bo się zawieszała, ale mam numer telefonu i napisane jest, że można przez telefon rezerwować loty, tylko trzeba je przed tym opłacić, czyli być wcześniej na odprawie i zapłacić i takie tam… - wyjaśnił co przeczytał.
- Wybrać numer od razu? - zapytał
- Zamierzamy zostać na noc w Krasnojarsku? W jakimś hotelu dla odmiany? - zapytała blondynka.
- To zależy, kiedy jest wylot. Może udałoby nam się zdążyć jeszcze dzisiaj… choć to raczej mało prawdopodobne. Ale jeśli musielibyśmy spędzić tu noc, to wynajmiemy pokój. Oczywiście - mruknął Kirill. - W jakimś mniejszym hotelu na uboczu, gdzie mógłbym zapłacić gotówką. Najlepszy byłby prywatny pensjonat, bo nie chcę podawać naszych nazwisk - dodał. - Wybieraj numer, Misha. Nie ma na co czekać - rzekł.
Chłopiec wcisnął słuchawkę i zaraz podał Kirillowi telefon. Rozległy się dwa sygnały i odezwała się w telefonie, nieco zbyt podekscytowana kobieta
- Witam, Port lotniczy Krasnojarsk, w czym mogę pomóc? - zapytała melodyjnie, jakby miała uśmiech na stałe przytwierdzony do twarzy.
Kirill cieszył się z takiego entuzjazmu. Może będzie wyszukiwać połączenia równie energicznie. Gorzej, gdyby pracownica była znudzona i niechętna do czegokolwiek, a najbardziej pracy.
- Dzień dobry. Interesują mnie loty do Sankt Petersburga - rzekł. - Kiedy wylatują tam samoloty w najbliższym czasie?
Kobieta chwileczkę milczała, a Kaverin dosłyszał klikanie klawiatury komputerowej w tle
- Jest wylot dziś dwadzieścia minut po północy. Ewentualnie, kolejny dopiero jutro o 09:00. Na oba są nadal wolne miejsca. Chciałby pan dokonać rezerwacji na któryś z tych przelotów? - zapytała kobieta, zapewne przyzwyczajona do procedury.
- A ile wolnych miejsc jest na ten dzisiejszy? - zapytał ją. - Ten pierwszy?
Najchętniej nie rezerwowałby lotów przez telefon, tylko pojawił się w ostatniej chwili, kupił bilety i znalazł w powietrzu. Może był paranoikiem, ale Rolan mógł mieć ludzi na lotnisku. Kirill pamiętał, jak w Helsinkach musiał cofać czas na tamtejszym porcie lotniczym, bo właśnie tam urządzono na niego pułapkę. Nie chciał, aby to powtórzyło się w Krasnojarsku.
- Mamy ponad dwadzieścia wolnych miejsc - powiedziała powoli, najwyraźniej w międzyczasie sprawdzając układ siedzisk kobieta po drugiej stronie słuchawki.
- Ile miejsc chciałby pan zarezerwować? - zapytała
- I w której klasie? - dodała jeszcze.
- Nieważne, jeszcze się zastanowię. Dziękuję za pomoc - rzekł i rozłączył się.
Sądził, że prawdopodobieństwo, że w cztery godziny przed wylotem wszystkie miejsca rozejdą się, było znikome. Raczej niewielu ludzi musiało w ostatniej chwili uciekać na drugi kraniec Rosji. To sprawiło, że był w dobrym humorze.
- Z tego wynika, że nie będziemy musieli nocować w Krasnojarsku - rzekł rozpogodzony. - Poczekamy kilka godzin… możemy na przykład czytać Zmierzch na zmianę w tym czasie. I opuścimy ten daleki wschód, zmierzając prosto ku mojemu miastu - rzekł tak, jak gdyby był co najmniej burmistrzem.
Kira kiwnęła głową i zacisnęła dłonie w pięści na udach. Była szczęśliwa, że się wynosili, ale zapewne obawiała się też nieco. W końcu nigdy nie opuściła Irkucka, o czym Kaverin w międzyczasie podróży się dowiedział, stresowała się więc zapewne i było to całkowicie normalnym odruchem. Misha wiedział, że tam od teraz zamieszkają, on był zdecydowanie podekscytowany i nie myślał o niczym nazbyt sentymentalnie.
- Ale się cieszę! Będziemy robić tyle nowych rzeczy na raz! To najlepszy grudzień w moim życiu! - oznajmił entuzjastycznie i otworzył sobie paczkę chipsów. Kira w tym czasie złapała dłoń Kaverina, którą ułożoną miał odruchowo na gałce zmiany biegów, choć nie musiał w automacie. Zacisnęła nieco palce i jakby się uspokoiła dzięki temu prostemu gestowi, bo jej uśmiech stał się spokojniejszy.
- No to poczytacie mi Zmierzch, a potem pójdziemy na lotnisko, kupimy bilety i coś zjemy… z tego co wiem na lotniskach są takie punkty jak część restauracyjna, czyż nie? - zapytała Kirilla, bo był znawcą. W międzyczasie puściła jego rękę.
- Tak - rzekł mężczyzna. - Ale myślę, że jak zjemy chociaż połowę naszych zakupów, to będziemy kompletnie pełni - mruknął. - Choć pewnie moglibyśmy zapakować to do bagaży. A, właśnie, pewnie będę musiał wykupić dodatkową przestrzeń, jeśli nie zmieścimy się w limicie wymiarów i wagi - dodał. - Różni przewoźnicy mają bardzo odmienne standardy.
Następnie Kirill spojrzał na blondynkę.
- Nie martw się - rzekł. - Nieznane jest zawsze trochę straszne, ale w tym przypadku może być tylko lepiej - uśmiechnął się. - Sam zatroszczę się o to - mruknął. - Coś miałem mówić, ale zapomniałem… Kiril zawiesił głos. Kontynuuj, Misha. W sensie czytanie - rzekł. - Jestem ciekawy…
“...czy będą uprawiać seks na tej polanie, czy gdzie tam byli…”
- ...jak to się dalej potoczy.
Misha więc kontynuował czytanie książki, a Kira cicho parsknęła, ale odwróciła głowę na bok, żeby Kiril nie zauważył, że wyłapała jego myśl.

Droga do Krasnojarska minęła im bez najmniejszych problemów. Spędzili we wspólnej podróży, na tej niewielkiej przestrzeni razem prawie dwadzieścia godzin jazdy, plus te które doliczyć można na sen i przystanki. Dotarli na parking lotniska trochę po wpół do 23. Mieli jeszcze spokojnie nieco czasu, by się pozbierać, chwilkę poczytać, a potem pójść, kupić bilety i po prostu poczekać na lot. Ku swojej udręce, pod koniec książki, Kaverin dowiedział się, że z seksu nici i była tylko wspaniała, romantyczna scena na balu, w której Bella sama powiedziała, że Edward mógłby ją teraz zmienić, czego i tak jej odmówił… Jeśli chciał poznać dalsze losy tej pary, będą musieli zdobyć gdzieś w Petersburgu kolejne książki z tej sagi. Ruszyli na lotnisko. O tej godzinie nadal było tu sporo osób, oczekujących na swoje odprawy, ważących walizki, czy czekających na krewnych i przyjaciół, którzy mieli wkrótce przylecieć. Cały czas był ruch, tylko pojedyncze osoby pozostawały statycznie na plastikowych siedzeniach w głównej hali. Jasne, rażące oświetlenie niebieskich, ledowych świateł drażniło oczy Kirilla i Mishy, którzy przywykli do mroku wieczora, czy delikatnego światła lampki w aucie, przy którym Misha czytał. Po hali rozlegał się co jakiś czas spokojny głos kobiety, która przez głośniki informowała pasażerów o nadchodzących odlotach, odprawach i przylotach. Punkt zakupu i odbioru biletów znajdował się po prawej stronie. Po drodze do niego minęli niewielkie boxy, które tworzyły małe kafeterie, bary szybkiej obsługi, czy nawet stoisko z prasą i loterią. To był tylko początek. Przedsionek handlu znajdował się dopiero za bramkami, gdzie za buteleczkę wody można było zapłacić nawet 30 rubli. Kira przyczepiła się do łokcia Kaverina, a Misha niósł jej torbę i szedł po jej drugiej stronie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:44   #139
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Kirill czuł się tak, jak gdyby nie przebywał w cywilizacji od kilkunastu lat, choć w drodze spędził nieco więcej niż dobę. Światła, infrastruktura, ludzie… to wszystko raziło go. Wnet znów stał się nieufny. Spoglądał podejrzliwie nawet na mijane staruszki, jakby te miały nagle wyciągnąć pistolet i ich pozabijać. Może Kaverin nie posiadał miastowej duszy i lepiej pasował do niezamieszkałych, wiejskich lub leśnych terenów? Tak przynajmniej czuł się w tej chwili, kiedy paranoja znów rozpanoszyła się w jego głowie. Zazwyczaj dobrze czuł się w Petersburgu, choć z drugiej strony większość czasu i tak spędzał samotnie na poddaszu kościoła. Rzadko kiedy wychodził na miasto, a nigdy bez powodu. Nie musiał robić zakupów spożywczych, bo tym zajmowała się gosposia w plebanii. W zwykłe dni starał się izolować, czy może raczej przychodziło mu to naturalnie. Nie znaczyło to, że był kompletnym pustelnikiem, choć to zawdzięczał głównie Noelowi. Ten chciał ciągle spotykać się z nim w jakichś miejscach publicznych, jak na przykład O’Hooligans. Może w ten sposób młody Dahl starał się dbać o zdrowie psychiczne Kirilla i żeby kompletnie nie zdziczał.
- Jesteście głodni? - zapytał Kaverin, patrząc na lokale gastronomiczne. - Wydaje mi się, że na samolocie również podają jedzenie, jeżeli wykupimy odpowiednią klasę, ale chyba tutaj byłby większy wybór. Ja… ja myślę, że zjadłbym coś, choć mogę z tym poczekać, bo nie jestem strasznie głodny.
Kira obróciła głowę i oparła dłoń na ramieniu Mishy
- Ja bym może coś zjadł ciepłego… - zaproponował chłopiec
- Mi starczyłyby kanapki, ale coś na szybko, jakiś fast food nie byłby zły. Możemy zjeść, ale najpierw kupmy bilety - zaproponowała zaraz Kira. Wsparła się bardziej na ramieniu Kaverina, nie wisiała na nim, nie chcąc dokładać mu… I tak już tachał ich torbę. Dla rewanżu, Misha prowadził jego walizkę na kółkach. Opierała się o niego, chcąc odwrócić jego uwagę od niepokoju. Uważność i ostrożność były w porządku, póki nie były niezdrowe.
Kirill miał tendencję do niezdrowych rzeczy. I kiedy przebywał tak blisko Kiry… z jednej strony jej ciepło było przyjemne i Kaverin czuł, że nie jest sam. Poza tym kobieta miała w głowie radar i powinna dość szybko spostrzec osobę ze złymi intencjami… o ile była uważna. Natomiast z drugiej strony… Rosjanin czuł, że nie jest odpowiedzialny jedynie za siebie. W przypadku zagrożenia musiałby myśleć potrójnie.
- Kira… - Kirill zawiesił głos. - Słuchaj istot, dobrze? - poprosił ją. - Tak… na wszelki wypadek - dodał. Kobieta kiwnęła głową
- Cały czas to robię - powiedziała spokojnym tonem.
A następnie spojrzał na fast foody, które czekały na kolejnych klientów. Zobaczył Skandynawską sieć oferującą owoce morza.
- Hmm… może zjadłbym łososia - zawiesił głos. - Są dwie opcje, z tzatzykami lub z borowikami. Brzmi ciekawie. I dodatki można sobie samemu wybrać - rzekł. - Może tu zjemy?
- O, to ja chcę krewetki - powiedział zaraz Misha, tymczasem Kira mruknęła
- To ja też wolę łososia, z borowikami - powiedziała zaraz. Wyglądało na to, że oboje rodzeństwa Rasputinów zgodziło się na taką opcję. Najwyraźniej nie mieli w zwyczaju wybrzydzać w kwestii jedzenia. Teraz tylko pozostało Kirillowi zdecydować, czy najpierw bilety, jak sugerowała dziewczyna, czy najpierw jedzenie.
Bilety. Kira miała rację. To było dużo ważniejsze od obiadu. Kaverin chciał kupić bilety możliwie najpóźniej, ale nie w ostatniej chwili. Gdyby nie uciekali przed Rolanem, chciałby mieć je zabukowane pewnie z tygodniowym wyprzedzeniem. Albo i większym. Jednak tak długo, jak Kaverin znajdował się na obcej ziemi, czuł się niepewnie. W Peterburgu miał przyjaciół. A ci mieli swoich przyjaciół. Dlatego nie obawiał się ręki Serafina w tamtym mieście. Jednak daleki wschód był w strefie wpływów brata Kirilla.

Ruszył do punktu z biletami.
- Dzień dobry, interesuje nas lot do Sankt Petersburga - rzekł. - Poprosilibyśmy trzy bilety, jeśli to możliwe.
Kobieta za ladą uśmiechnęła się do niego
- Dobry wieczór, już sprawdzam… - milczała chwilę, wpisując coś na swoim komputerze
- Jest jeden o 24:20 i następny dopiero jutro rano, którym są państwo zainteresowani? Na oba są nadal wolne miejsca… - poinformowała, nie wiedząc, że te informacje Kaverin już wcześniej uzyskał. Kira obróciła głowę gdzieś na bok i czegoś słuchała, tymczasem Misha stał i obserwował ladę, a także tablicę odlotów, na której zmieniały się nazwy i cyfry.
Kirill spojrzał na blondynkę u jego boku i posłał jej pytające spojrzenie, kiedy kobieta za ladą czekała na jego odpowiedź. Chciał zobaczyć, jaką minę miała Rasputin. Obawiała się czegoś? A może po prostu słuchała, tak jak Kaverin wcześniej prosił ją o to? Zastygł w bezruchu. Czuł wzbierający niepokój i paranoję, ale to nie było nic nowego.
Kira opuściła rękę na jego nadgarstek i uścisnęła go
- Wszystko w porządku.
- Słucham? - wtrąciła się nagle kobieta, wybita z rytmu sprawdzania danych
- Nie, nic nic. Mówiłam do siebie - powiedziała płynnie Kira. Obsługująca ich kobieta przeniosła ponownie spojrzenie na Kaverina, teraz oczekując jego odpowiedzi.
- Proszę trzy bilety na lot dwadzieścia minut po północy - rzekł. - Ile to będzie?
Miał przy sobie jeszcze trochę dodatkowych pieniędzy, które zostały mu po zapłaceniu za noc próbną w Las Vegas. Chciał nimi zapłacić, jeżeli wystarczą. Jak nie, to wyciągnie kartę kredytową i w ten sposób zapłaci.
- Wszystkie bilety normalne? - kobieta zapytała, po czym jakby dopiero dostrzegła Mishę
- Ah, jeden młodzieniec… To będzie...1870 rubli - przedstawiła kwotę
- Oczywiście w klasie ekonomicznej. Jeśli interesuje państwa miejsce w klasie pierwszej, oczywiście stawka jest nieco wyższa - wyjaśniła zaraz i ponownie czekała na decyzje Kaverina.
- Klasa ekonomiczna jest świetna - mruknął Kirill. - Już płacę - rzekł, po czym sięgnął po portfel. Niedawno wybrał z bankomatu jeszcze trochę pieniędzy, więc podał w banknotach 1900 rubli i czekał, aż kobieta wypłaci mu resztę. Pewnie mógł kupić bilety w klasie pierwszej, ale Kaverin szanował pieniądze i nie chciał nimi szastać tylko po to, aby szastać. Posiadał dużo zaoszczędzonych środków, ale nie wiedział, jak ułoży się przyszłość. Może będzie jakiś wielki niespodziewany wydatek, który pochłonie to wszystko? Nie sądził, jednak nie chciał wtedy żałować, że płacił za niepotrzebne luksusy. Raz na jakiś czas, było w porządku, ale nie każdego dnia.
Kobieta zaraz wzięła gotówkę, po czym zaraz wydała mu resztę
- W porządku, teraz poprosze o chwilę cierpliwości, wydrukuję bilety… - najwyraźniej do klasy ekonomicznej tym razem nie potrzeba było podawać nazwiska i stawało się po prostu numerkiem siedzenia. Nie minęły cztery minuty, gdy Kirill miał już trzy bilety na najbliższy lot do Petersburga. Planowany czas przelotu to pięć godzin i dziesięć minut… Przed siódmą będą już na miejscu. Powinien zadzwonić do Isidora i poinformować go o tym, że nieoczekiwanie znowu będzie musiał pożyczyć mieszkanie nad O’Hooligans. Pewnie wypadałoby to załatwić od razu
- To teraz jemy - zarządziła Kira, a Misha uśmiechnął się. Mieli jeszcze dwadzieścia minut do odprawy, mogli spokojnie pójść i spożyć łososie i krewetki…

Nie mieli żadnych problemów z przejściem przez bramki, a potem dostaniem się do strefy wolnocłowej. Powoli dochodziła godzina dwudziesta czwarta. Mieli dwadzieścia minut do odlotu. Misha zaczął trochę ziewać, chociaż był podekscytowany całym tym lotem, który się zbliżał. Kira również wyglądała na rozluźnioną, choć cały czas słuchała istot.
- Jeżeli jest tutaj księgarnia, to możemy kupić drugą część Zmierzchu - rzekł Kirill do Mishy. - Pewnie nazywa się Noc, jeżeli kolejne tomy zostały nazwane w kolejności chronologicznej.
Bardzo smakował mu posiłek. Niby fastfood, ale kosztował nieco więcej i jakoś była taka, że nawet prawdziwa restauracja nie powstydziłaby się czegoś takiego w swoim repertuarze. Z dodatków wybrał trochę frytek i kaszy bulgur z warzywami oraz dwa rodzaje surówek i szpinak. Tak właściwie Kirill trochę przejadł się. Nie mógł uwierzyć, jak bardzo posiłek poprawił mu humor. Nie dość, że był pyszny, to godzina wylotu zbliżała się, a trzy bilety bezpiecznie spoczywały w kieszeni jego płaszcza. Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że dopiero jutro zadzwoni do Isidora. Nie chciał zapeszać. Gdyby mężczyzna nie mógł udostępnić mu pokoju, co byłoby raczej czymś nowym, to Kirill zawsze mógł ulokować rodzeństwo w jakimś pobliskim hotelu. Akurat tym nie przejmował się w ogóle.
Misha uniósł brwi, po czym zaczął się rozglądać. Była tu masa przeróżnych sklepów. Dostrzegli nawet małą mapę, która była ich rozkładem. Znajdowała się tu jedna księgarnia. Chłopiec zaraz wskazał im drogę. Kiedy dotarli do owego stoiska, było tam całkiem sporo książek. Między innymi cała saga Zmierzchu. Drugi tom nazywał się ‘Księżyc w nowiu’, trzeci ‘Zaćmienie’, a ostatni i najgrubszy ‘Przed świtem’... Wszystkie książki były dość tanie, jak to bywało w tej konkretnej strefie. Tutaj jedzenie było za to tak niesamowicie drogie, że nie opłacało się brać nawet wody… Chłopiec złapał drugi tom i wyjął swój portfel
- Tym razem ja zapłacę - powiedział dzielnie. Nie chciał pewnie, żeby Kirill kupował im tak dokładnie wszystko. I tak już zakupił im tonę rzeczy i nawet ten przelot.
- Skoro chcesz - Kirill nie miał ochoty na spieranie z nim w tej akurat chwili. - Miło, że jesteś honorowy, ale przecież nie zarabiasz jeszcze, co nie? Powinieneś oszczędzać.
Przejął książkę od chłopca i zaczął czytać opis z tyłu.
- Z tego, co widzę, ten Jacob wmiesza się im w związek - mruknął. - Ale nie sądzę, żeby Bella odpuściła Edwardowi. Chyba, że ten zrobi coś naprawdę okropnego, na przykład zabije jej ojca - mruknął. - Może te książki są jak te o Harrym Potterze. Zaczynają się łagodnie, a potem stopniowo robią się coraz bardziej mroczne - rzekł. Tak właściwie miał nadzieję, że tak będzie, bo każdy romans był lepszy, kiedy towarzyszył mu dreszczyk emocji. Chyba że to było na żywo. Następnie myśli mężczyzny powędrowały w stronę Rolana i stresu, którego odczuwał z jego powodu. Nie uważał go za najlepszy afrodyzjak.
Kira wyczuła, czy może bardziej usłyszała o czym myślał. Kiedy usiedli w poczekalni koło bramek wejściowych, aby czekać kiedy zostaną otwarte, a oni przedostaną się na pokład, oparła dłoń na jego przedramieniu
- No to może zaczniemy czytać, póki mamy jeszcze chwilę, a resztę w samolocie, o ile nie będzie to nikomu przeszkadzało - zaproponowała. Misha zaraz zabrał się za czytanie im na głos. Kirill mógł odprężyć się i po prostu przestać myśleć, zagłębiając się w fabule książki. Kira zapewniła go, że kontroluje istotki i słucha ich uważnie, więc mógł być spokojny.
Tymczasem, zadzwonił telefon Kaverina… Kiedy zerknął na wyświetlacz, ten poinformował go, że dzwoniącym była Alice Harper.
- Misha, poczekaj na chwilę. Odbiorę to, bo jak będziemy na pokładzie, to nie będę mógł - rzekł.
Następnie nacisnął zieloną słuchawkę. Ucieszył się, widząc znajome nazwisko na wyświetlaczu. Tak właściwie traktował rudowłosą jak kogoś z rodziny, choć nieco dalszej, jak na przykład kuzynkę. Nie spędzili z sobą tyle czasu, by mógł powiedzieć, że zna ją jak siostrę. Zresztą… poznali się również w taki sposób, który byłby dla rodzeństwa raczej nieodpowiedni. W sumie dla kuzynostwa też. Przerwał te rozmyślania.
- Alice? Witaj - rzekł. - Za chwilę wsiadam do samolotu… - zawiesił głos.
Kira lekko się spięła, ale nic nie powiedziała, a tymczasem Misha przerwał czytanie i czekał.
Alice, po drugiej stronie przez chwilę milczała
- Dokąd lecisz? Z powrotem do Petersburga? - zapytała, a jej ton był podejrzliwy.
- Dokładnie tak - odpowiedział.
- Wszystko w porządku? Brzmisz jakoś… Inaczej… - dodała jeszcze. Wyraźnie musiała zauważyć zmianę w tonie jego głosu. Czy przebywanie z Rasputinami już wpłynęło na sposób jego bycia?
To go bardzo zaskoczyło. Myślał, że wszystkie zmiany są tylko w jego głowie. Czy naprawdę stał się innym człowiek z dnia na dzień? Alice była w stanie wychwycić to zanim zdołał wypowiedzieć choćby dziesięć słów? Przez chwilę milczał, próbując poukładać to sobie w głowie.
- Ja… - zawiesił głos, lekko skonsternowany. Co miał powiedzieć śpiewaczce? - Jestem na Syberii, mogą być jakieś zakłócenia, jeśli brzmię dziwnie. Na razie na szczęście wszystko w porządku. Jesteśmy cali i zdrowi - rzekł. - Obym nie zapeszył.
Alice znowu milczała przez moment
- No… No dobrze. Tak czy inaczej… Prosiłeś mnie, żebym spróbowała skontaktować się dla ciebie z kimś z IBPI. Zrobiłam to. Przedstawiłam im sprawę i jak rozumiem, w pierwszym tygodniu stycznia, niejaka detektyw trzeciego stopnia, pani… - Alice najwyraźniej otworzyła jakiś notatnik i zaczęła w nim sprawdzać zapisane notatki
- Morozow… Ma się z tobą skontaktować w sprawie spotkania z tą kobietą, której pomagasz. Podałam jej twój numer telefonu, tak dla ułatwienia wam kontaktu. Wydawała się konkretna, gdy z nią rozmawiałam, więc… Więc nie ma za co… Widzimy się w twoje urodziny i mam nadzieję, że do tego czasu wszystko będzie w porządku - powiedziała. Kira oparła dłoń na opuszczonej dłoni Kirilla, żeby dodać mu otuchy i żeby nie zapomniał o jej i Mishy obecności.
Kaverin uśmiechnął się do niej, po czym skontrolował czas. Nie chciał zagadać się z Alice i przegapić lotu, rzecz jasna. Mieli dziesięć minut, pani z obsługi już ustawiła się przy bramce i pasażerowie powoli zaczęli podchodzić. Mogli już najwyraźniej udać się do samolotu.
- Jesteś wielka! - prawie krzyknął do słuchawki. - A ja twoim dłużnikiem. Wiesz, kiedy zadzwoni do mnie? Im wcześniej tym lepiej… - rzekł, po czym ściszył głos. - Okazało się, że Kirę i jej brata prześladuje mój brat, który jest wielkim skurwysynem. Myślałem, że od wielu, wielu lat nie żyje. Im wcześniej Kira będzie w IBPI, tym szybciej sprawa się zakończy - mruknął.
“Nie ma to jak bronić się przed jedną mafią, wstępując do drugiej, potężniejszej.”
- Z tego co rozumiem, ma zadzwonić w pierwszym tygodniu stycznia. Nie sądzę, by nas spławili, więc. Najwyraźniej IBPI potrzebuje czasu, żeby odpowiednio ustosunkować się do naszej prośby. Twój brat? Przecież… No właśnie kiedyś mi mówiłeś o tym, że zniknął… Chyba będziesz mi musiał wszystko dokładnie opowiedzieć, jak się zobaczymy - powiedziała zaraz. Nagle zamilkła, rozległo się jakieś dziwne klaśnięcie i szelest w słuchawce
- Muszę… Kończyć… Zadzwonię niedługo…. Wyślij mi sms… Jak dolecisz… Cześć - mówiła w lekkiej panice i rozłączyła się, nim Kaverin zdążył zareagować. Kira przechyliła głowę, po czym pogłaskała Kirilla po ramieniu
- Czyli mam rozmowę kwalifikacyjną w styczniu? - zagadnęła, odwracając uwagę blondyna od Alice.
- Idziemy? - zapytał Misha, pakując książkę do torby siostry i biorąc ją na ramię.
- Idziemy - Kirill odpowiedział chłopcu. Następnie spojrzał na Kirę. - Rozmowa kwalifikacyjna to dużo powiedziane. Oni biorą tam ludzi ze znacznie mniejszym talentem od ciebie. To nawet nie jest formalność - rzekł.
Miał tylko nadzieję, że IBPI nie przyjdzie do głowy, że Kira mogłaby być ich zakładnikiem w oczach Kościoła Konsumentów. Dla Alice raczej nie liczyła się za bardzo. A miał nadzieję, że Dahl nie dowie się o niej. Mimo wszystko Kaverin ufał IBPI na tyle, by być prawie przekonanym, że nie skrzywdzą niewinnej osoby. To nie była organizacja tego typu i nawet jak ktoś nie lubił IBPI, to raczej nie mógł się z tym kłócić. Poza tym… poczuł ukłucie zazdrości względem Alice. Spodziewał się, jakiej natury mogło być to dziwne klaśnięcie. Jednak nie przeszkadzało mu to tak bardzo, jak wtedy, gdyby nie było przy nim Kiry i Mishy.
- Wchodzimy - mruknął, patrząc na samolot.
Kira uśmiechnęła się do niego, po czym wszyscy podnieśli się i ruszyli w stronę wejścia. Miła pani z obsługi sprawdziła ich bilety i odczytała kod
- Trzy miejsca w rzędzie siódmym, od strony B, to będzie po prawej. Życzymy miłej podróży - pożegnała ich. Przeszli wąskim korytarzem do windy, która zwiozła ich na parter. Tam wsiedli do dziwnego, malutkiego busiku, w którym nie było żadnych miejsc siedzących. Kiedy w środku znalazło się piętnaście osób, busik ruszył i zawiózł pasażerów pod sam samolot. Do środka dostali się przystawionymi schodkami, więc przez chwilę znowu orzeźwił ich Syberyjski mróz. Nie padało i niebo nad ich głowami na pewno pełne było gwiazd, jednak jasne oświetlenie lotniska nie pozwalało im ich teraz dostrzec. Weszli na górę. Misha zrobił się kompletnie małomówny, najpewniej podekscytowany odlotem. Kira trzymała się mocno ramienia Kaverina i pewnie sama nie była świadoma, że trzymała się go jak koala gałęzi. Też musiała się nieco stresować i ekscytować. Dostali się do środka i bez najmniejszego problemu znaleźli swoje miejsca. Jedno było przy oknie, jedno na środku, a jedno od środka.
- Misha może usiąść przy oknie? - zapytała Kira mężczyznę. To na pewno było świetne przeżycie, móc popatrzeć przez okno w trakcie odlotu.
- Pewnie - odpowiedział Kaverin. - Ja już dość siedziałem przy oknie na całe życie - mruknął.
Uznał, że Misha będzie chciał usiąść przy Kirze i odwrotnie, dlatego zajął pierwsze z brzegu miejsce. Zanim usiadł na fotelu, rozejrzał się dookoła. Przypatrywał się współpasażerom już w busiku. Czy któryś mógł być niebezpieczny? Tak właściwie Kirill nie bał się przesadnie. Przecież nie można było wnieść pistoletu na teren lotniska i zostać niezauważonym przez bramki. Poza tym… nawet gdyby był tu ktoś przysłany przez Rolana… to w jakim celu? Przecież nie złapie Kiry i nie wyskoczą w trakcie lotu ze spadochronem. Kirill doszedł do wniosku, że chyba naprawdę szczęśliwe zakończenie jest możliwe.
- Czytasz? - zapytał optymistycznie chłopaka.
 
Ombrose jest offline  
Stary 13-04-2019, 15:46   #140
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Tak, jak tylko samolot ruszy - powiedział chłopiec, siadając na miejscu przy oknie i odsłaniając zasłonkę na oknie. Niemal przylepił się do szyby. Tymczasem Kira usiadła w fotelu na środku. Uśmiechała się. Ściągnęła płaszcz, żeby nie przegrzać się w trakcie lotu i dzięki temu mogła wygodnie rozluźnić się na swoim miejscu
- Teraz już wszystko będzie dobrze - powiedziała do Kirilla. Złapała go za dłoń. Mogli się rozluźnić. Lecieli do Petersburga…

Kilka minut później, rozległo się powitanie ze strony załogi samolotu. Wszyscy pozostali pasażerowie usiedli już na swoich miejscach i rozpoczęła się prezentacja przez stewardessy jak powinno się obsługiwać maski tlenowe, czy kamizelki ratunkowe. Choć nie lecieli nad wodą, to była standardowa procedura w każdym samolocie. Potem objaśniono drogi ewakuacji, aż wreszcie odezwał się sam pilot, witając gości, informując o kierunku lotu, oraz o czasie podróży. Poinformował również, że co jakiś czas stewardessy będą poruszać się po pokładzie statku wraz z wózkiem z przekąskami i napojami. Wreszcie po tym… Drzwi samolotu zostały zamknięte, schodki odjechały i samolot rozpoczął kołowanie po pasie. Nabierał prędkości i wszystko drżało. Pasażerowie musieli zapiąć pasy. Następnie, kiedy już miał dobrą prędkość, nagle wszystkich ogarnął dziwny stan nieważkości, kiedy przednie koła samolotu oderwały się od ziemi, a zaraz za nimi tylne. Kira wbiła palce mocniej w rękę Kirilla, a Misha zaśmiał się z dziwnego wrażenia. Chwilę później, samolot wznosił się na odpowiednią wysokość, kołując nad Krasnojarskiem, aż wreszcie, gdy osiągnął odpowiedni pułap, wyprostował się i ruszył swoim powietrznym tunelem w drogę. Lampka z przodu, poinformowała wtedy pasażerów, że mogą już rozpiąć ponownie pasy i rozluźnić się. Lecieli. Blondynka wypuściła powietrze, jakby cały start je wstrzymywała.
Kirill zaśmiał się krótko i lekko. Uśmiechnął się do Kiry i do Mishy. Był przyzwyczajony do wzbijania się w powietrze, ale dla rodzeństwa musiało to być coś nowego. Tak właściwie i Kaverin nie czuł się kompletnie obojętny na samym początku lotu. Moment, kiedy koła odrywały się od ziemi, uważał za szczególnie i nieprzyjemny i przez minutę czy dwie odczuwał niepokój. Kiedy jednak zdawał sobie sprawę, że samolot jednak leci bez żadnych problemów i raczej wszystkie śruby są dobrze dokręcone… rozluźniał się. Choć to też zależało od współpasażerów. Jeżeli połowa miała lęk wysokości, to sam również czuł się niepewnie, chłonąc nastrój wokoło niego. Natomiast jeśli wokół panowało wesołe gaworzenie, albo chociaż lekko znudzone oglądanie filmów na laptopach i smartfonach, czuł się w jak najlepszym porządku. Mógł w spokoju ducha myśleć o tym, jak bardzo odmienny był od współpasażerów i jak nic ich nie łączyło. Każdy miał swoje własne rozrywki.
- Samolot ruszył - Kirill rzucił ściszonym głosem, ale tak, aby Misha usłyszał to.
Kaverin położył dłoń na ręce Kiry i pogłaskał ją delikatnie. Następnie mocno uścisnął.
- Wiem, właśnie widziałem! Światełka w domach i te na ulicach są takie małe teraz… - oznajmił Misha, po czym zaraz usiadł całkiem prosto i wyciągnął z torby książkę. Zaczął im czytać. Potrwało to mniej więcej do wpół do drugiej, bo wtedy chłopiec stał się zbyt senny i co pół zdania zaczął ziewać. Wtedy Kira zarządziła koniec na razie lektury i poleciła mu zdrzemnąć się te kilka godzin. Sama wtedy oparła się wygodnie na fotelu. Zgasili malutkie światełka nad ich siedzeniami. Niewiele osób jeszcze o tej porze czytało, czy oglądało coś. Większość pasażerów, tak jak Misha, już drzemała. Kobieta oparła głowę na ramieniu Kirilla i pogłaskała go po ramieniu. Nic nie mówiła, a jednak tym gestem okazała mu wiele. Ciepło, wdzięczność, radość, nadzieję, szacunek, ekscytację, wsparcie… I co tylko jeszcze Kaverin chciał w tym odnaleźć.
Kirill również zamknął oczy i koncentrował się na bliskości kobiety. Cały czas trzymał dłoń na jej dłoni, ale teraz lekko. Sam zaczynał odczuwać senność. Ocknął się, kiedy przejechała stewardessa z przekąskami.
- Przepraszam - mruknął, podnosząc palec wskazujący do góry. - Mogę poprosić kawę? - zapytał, następnie spojrzał na Kirę. - Też chcesz? - mruknął i spojrzał znów na stewardessę.
Kobieta lekko kiwnęła głową
- Poproszę - powiedziała cicho. Tymczasem stewardessa zaraz zaczęła przygotowywać im dwie kawy z maszyny na wózeczku.
- A co macie do jedzenia?
Kirill nie był głodny, łosoś go w pełni nasycił. Ale wziąłby jakąś przekąskę, aby z nudów chrupać.
- Mamy batoniki, czekoladę, herbatniki, a także kanapki - zaproponowała mu kobieta, po czym powoli podała mu dwie kawy. Kira wymacała rozkładane stoliczki, żeby zwolnić dłonie Kaverinowi.
- Tutaj - szepnął do niej Rosjanin, przekazując kubek z parującym napojem. - Masz na coś ochotę? - zapytał swoją towarzyszkę. Czuł się tak dziwnie, pytając o to pasażera u swojego boku. Miał wrażenie, że przestał być sobą i na kilka dni pożyczył życie jakiegoś normalnego, a w każdym razie normalniejszego mężczyzny. Po części miał ochotę rozejrzeć się dookoła i sprawdzić, czy gdzieś nieopodal siedział jakiś inny Kirill, który mógłby spojrzeć w kierunku jego oraz Rasputinów i ujrzeć ogromny dystans pomiędzy sobą, a tą trójką.
Kira zastanawiała się chwilę, przyjmując od niego kawę
- Niee, jestem najedzona po łososiu. Dziękuję - powiedziała uprzejmie i napiła się ciemnego płynu. Tymczasem stewardessa czekała, czy Kaverin wybierze coś dla siebie, by mogła podać mu cenę za wszystko, przyjąć ją i ruszyć dalej.
- A ja poproszę… - Kirill zawiesił głos. Naprawdę zjadłby chipsy, ale tych nie było. Życie na powrót stało się złe i niesprawiedliwe. - A z czym są kanapki? - zapytał nagle. Już miał poprosić o czekoladę, ale przecież nie miał ochoty na nią, więc dlaczego miałby ją kupować. Kirill czuł się lekko oszołomiony wolnością, jaką odczuwał. Do tej pory pościł, natomiast teraz, w tych dziwnych okolicznościach, mógł o tym zapomnieć i spróbować tych wszystkich najróżniejszych smaków… Prawie się w tym pogubił.
Kobieta zastanawiała się chwilę
- Mamy kanapki z szynką, pomidorem i sałatą… Albo z serem, sałatą i majonezem - oznajmiła, a tymczasem Kira parsknęła cicho i uśmiechnęła się, pochylając głowę do przodu, jakby zakrztusiła się kawą, ale tak naprawdę fakt obecności kanapek z serem i majonezem musiał ją rozbroić. Tymczasem stewardessa zerknęła na nią, trochę zmieszana, ale nie dała wybić się z rytmu i już po chwili jej wzrok wrócił na Kirilla.
- Tak, to prawda. Mamy tutaj prawdziwą kanapkę z serem i majonezem - rzekł, uśmiechając się głupio. Stewardessa mogła pomyśleć, że albo są wybitnie niedojrzali, albo naćpani, ale Kirill nie przejmował się tym. - Jesteś pewna, że nie chcesz? - zapytał blondynkę. - Możemy zjeść jedną na spółkę - rzekł. - Czy świat widział jakiś bardziej romantyczny gest od tego? No powiedz - uśmiechnął się.
Nagle uświadomił sobie, że słowo “widział” mogło być niezbyt fortunne przy Kirze, ale miał nadzieję, że kobieta nie zasmuci się nagle z powodu ślepoty. Chyba nie była aż tak czuła na tym punkcie, jednak Kirill w żadnym wypadku nie chciał sprawdzać jej granic.
Zamiast się zasmucić, parsknęła tylko
- No nie, przekonałeś mnie. Zjemy razem tę jedną. Poprosimy tę kanapke z serem i majonezem - dodała rozbawionym tonem, ale cicho, by nie zbudzić Mishy, ani nikogo z pasażerów naokoło. Kobieta przy wózku zaraz wyciągnęła dla nich zapakowaną w folię kanapkę, podała Kirillowi kwotę i czym prędzej czmychnęła, gdy tylko zapłacił. Rasputin uśmiechała się wesoło, popijając swoją kawę i czekając aż Kirill otworzy przekąskę.
Miał w głowie dziwne skojarzenie, które pojawiło się nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. Ale kiedy chwycił w dłoń folię i już miał ją rozedrzeć, odniósł wrażenie, jak gdyby był w trakcie otwierania prezerwatywy. Nie żeby robił to kiedykolwiek w trakcie całego swojego życia. Wnet zrobił to i wyjął część podłużnej bułki na zewnątrz. Oczywiście, musiała być podłużna.
- A teraz możemy ją skonsumować - rzekł i dopiero po sekundzie uśmiechnął się na dobór tego słowa. To robiło się aż śmieszne. Zazwyczaj nie miał takich skojarzeń. Nawet jeśli jego umysł miewał czasami nieodpowiednie myśli, to nie co do zwykłych rzeczy kompletnie niezwiązanych z seksem.
Kira uśmiechnęła się szerzej, zapewne słysząc albo jego skojarzenie, albo jakąś kolejną myśl od istotek.
- Mogę pierwszego gryza? - zapytała cicho i przechyliła głowę w stronę Kirilla. Nie czekała zbyt specjalnie na pozwolenie, lub jego brak, otworzyła usta i czekała, aż jej ją podsunie.
Zamiast tego podsunął siebie i pocałował ją. Nawet nie planował tak mocno. Gdyby nie rozwarła warg, nie wsunąłby do środka języka. Jednak zrobił to i cieszył się z tego powodu. Całowanie Kiry za każdym razem było takie przyjemne. Czuł smak kawy pomiędzy nimi. Poza tym dreszcze przebiegły mu po karku, a następnie w dół kręgosłupa. Po kilku długich sekundach, które jednocześnie minęły zbyt szybko, odsunął się i uśmiechnął do niej.
- Pierwszego gryza? Biedaczka - westchnął ciężko. - Nigdy nie wiem, jak pomóc ofiarom uzależnień. Czy to w ogóle możliwe? - wzniósł oczy w górę.
Kobieta zdawała się nie być aż tak bardzo zaskoczona, gdy ją pocałował. Może miała cichą nadzieję, że właśnie to uczyni? Trwali oboje w cichym pocałunku, a gdy Kirill wreszcie go przerwał, Kira oblizała usta.
- Muszę sprawdzić jakość, czy nadaje się na twoje standardy i delikatne podniebienie - powiedziała śmiertelnie poważnie, choć uśmiechnęła się zaraz ciepło. Ich drażnienie i przekomarzanki stały się naturalną częścią dnia, nawet Misha był już ich świadkiem i znał, że to zabawne i miłe słuchać ich w takich momentach. Kira znalazł ręką dłoń Kirilla z kanapką i podniosła ją, przechylając się i kradnąc sobie ten pierwszy gryz, skoro on się wahał, by jej go dać.
- Gdybyś zrobiła to trochę wolniej, to mógłbym rozpocząć narrację jak z filmu przyrodniczego. Drapieżnik rzuca się na swoją ofiarę. Jest bezlitosny i nie waha się ani przez moment. Chce wziąć to, co do niego należy. Ma w sercu tylko jedną rzecz i nie jest nią współczucie. To bezlitosna żądza. Żądza zatopienia kłów - następnie zrobił efektowną przerwę. - W majonezie!
Uśmiechnął się do Kiry. Sam też chciał spróbować bułki, czy jest smaczna, ale wtedy Kira mogłaby przejąć pałeczkę i nabijać się z niego. Tak właściwie…
- Teraz moja! - rzekł i złapał drugiego gryza.
Kira chichotała cicho, przeżuwając kanapkę. Otarła usta wierzchem dłoni
- Oho… a oto, pojawił się pretendent do tytułu władcy dżungli. Nie zawahał się, ani na chwilę, by samemu dorwać ofiarę, której już wcześniej zakosztował pierwszy drapieżnik. Czy to znaczy, że szykuje się przed nami pojedynek? Czy któryś z drapieżców ustąpi, czy też zmierzą się w pojedynku o tę wspaniałą zdobycz, jaką była… majonezowa kanapka - powiedziała tonem lektora z filmu, a przynajmniej starała się. Ktoś na miejscu przed nimi, kto czytał jeszcze książkę, parsknął, po czym kaszlnął i zamilkł. Kira uśmiechnęła się i poczekała by ukraść następnego gryza. W ten sposób, razem powoli spożywali kanapkę, urozmaicając nią sobie czas, jako wspaniałą rozrywką.
- Aaaaargh - Kirill zaryczał w miarę cicho, rzucając się na szyję kobiety. Niczym lew pragnący zagryźć panterę. Co prawda delikatnie musnął jej skórę zębami, ale dość szybko zaczął obsypywać ją pocałunkami na całej długości. - Znajdź sobie własną ofiarę! Inaczej… zacałuję cię na śmierć…! - zagroził poważnym tonem, co było częścią żartu. - Albo zamknę. I nie wypuszczę. I wyrzucę klucz po zatrzaśnięciu kłódki i zostaniesz tam na zawsze. A wiesz gdzie? Czy w ogóle… chcesz wiedzieć? - zawiesił głos.
Kira zaczęła się wiercić i dalej chichotac cichutko, bo jego usta na jej szyi smyrały ją. Zarzuciła lekko głową, więc przez moment jej miękkie włosy smagnęły Kaverina po twarzy. Kiedy się odsunął, odwróciła głowę w jego stronę
- Nie boję się, jestem drapieżnikiem i to ja miałam pierwszego gryza - oznajmiła. Po czym wysunęła głowę do przodu i pocałowała Kaverina w usta krótko, nim zagroził jej o zamknięciu
- Gdzie byś mnie zamknął, hmm? - zapytała, na pewno już zaciekawiona o czym myślał.
Kirill złapał jej dłoń i położyć ją na swojej piersi tuż nad sercem.
- I w tym momencie widownia wzdycha ze wzruszenia - odpowiedział, śmiejąc się cicho.
Jak gdyby kręcili scenę w telenoweli. Kaverin wcale nie czuł się z tego powodu źle. Uczucia potrafią sprawić, że inaczej podchodzi się do tkliwości. Nie wydaje się wcale taka zła. Nie zawsze trzeba było sceptycznością i ironią podkreślać swoją wiedzę o życiu i inteligencję. Czasami warto było po prostu czuć się szczęśliwym. Tak jak teraz.
- A teraz… czas na twojego gryza - westchnął smutno.
Kira uśmiechnęła się, po czym pocałowała go w policzek, rumieniąc się na gest, który wykonał informując ją gdzie by ją zamknął na klucz
- Zjedz ją do końca, ja się już nasyciłam ile chciałam - powiedziała ciepłym, opiekuńczym tonem. Nie miała dość zabawy z nim, w ten sposób okazywała mu jak jej na nim zależało. Oparła głowę o jego ramię i dopijała teraz kawę, głaszcząc go po ręce i przedramieniu. Spędzanie z nim czasu stało się dla niej takie naturalne, przyzwyczaiła się do niego i widać to było jak na dłoni.
- Mi nie trzeba dwa razy mówić - mruknął Kirill i wgryzł się z całych sił w kanapkę. Po minucie już była zjedzona. Rzeczywiście smakowała bardzo dobrze. I to nie dziwiło, tłuste rzeczy były zazwyczaj pyszne. I niezdrowe. Ale Kaverin przeżył już gorsze rzeczy w swoim życiu. - Biedny Misha, zasnął i nie spróbuje. Może go obudzimy? Będzie zły, że przespał cały lot? I nie obserwował światełek na dole? - Kirill zawiesił głos, również wyglądając przez okno, ale znajdował się daleko i widział jedynie czerń i księżyc.
Kira zerknęła na brata
- Niech jeszcze chwilę pośpi i tak do samego Petersburga będziemy lecieć kilka godzin, w pewnym momencie i tak pewnie sam się zbudzi - powiedziała spokojnym tonem i ułożyła głowę wygodnie na ramieniu Kaverina. Zamknęła oczy i wyglądało na to, że sama zastanawiała się, czy by może się nie zdrzemnąć
- Chcesz czuwać przez cały lot? - zapytała, chcąc poznać zamiary Kirilla.
- Może tak… może nie… - rzekł Kaverin. - W zależności od tego, czy będzie mi się chciało spać - powiedział i właśnie w tej chwili ziewnął. - Nie będę czytać książki bez Mishy i nie mam nic ciekawego do roboty, więc może rzeczywiście… - zawiesił głos. - A ty? - zapytał Kirę, choć spodziewał się odpowiedzi.
- Ja się zdrzemnę, jeśli ty też się zdrzemniesz - powiedziała kobieta i słysząc że ziewa potraktowała jego ramię jak poduszkę i przytuliła do niego mocniej policzek, przechylając się cała w jego stronę. Westchnęła, chcąc się uspokoić po wygłupach. Nie trwało długo, jak zaczęła przysypiać.
- Słodkich snów - szepnął Kirill i również zamknął oczy. Przyjemnie było czuć na barku ciężar Kiry. Ładnie pachniała i Kaverin przez chwilę koncentrował się jedynie na węchu. Szepty wokoło były już nieco cichsze, pewnie nie tylko oni czuli się zmęczeni. Rosjanin dopiero po chwili uświadomił sobie, że przecież jest noc. Co prawda widział ciemne niebo, ale jakby nie do końca dotarło do niego, że ludzie wtedy śpią i on zazwyczaj też. To chyba dlatego, bo ostatnie dni miały taki dziwny harmonogram, co było skutkiem już pierwszego dnia ich podróży. Często sypiał w trakcie dnia, mniej więcej dwa razy po trzy godziny, a potem długo jechał w nocy, zasypiając dopiero o czwartej i budząc się o siódmej bez żadnej wyraźnej przyczyny. Spojrzał na godzinę.
Było już tuż przed drugą. Kira zaczęła już głęboko i spokojnie oddychać, przytulona do jego ramienia, jej rytmiczny oddech, po pewnej chwili zaczął usypiać Kaverina. Nie trwało długo, gdy zapadł w czerń.

Otworzył oczy i jechał pociągiem. Spokojny, rytmiczny turkot kół roznosił się po przedziale. Na przeciw niego, siedziała kobieta o blond włosach zebranych na boku w warkocz. Miała na sobie niebieską sukienkę, a na głowie słomkowy kapelusz. Opierała się ramieniem o ścianę przy szybie. Spała. Kiedy przyjrzał jej się uważniej, pojął, że to nie jego matka, a Kira. Gdy rozejrzał się uważnie, dostrzegł dwójkę blond dzieci siedzących na siedzeniu i bawiących się zabawkami. Rozległo się pukanie do drzwi przedziału. Kira drgnęła i podniosła głowę, odwracając ją w stronę drzwi. Dzieci zrobiły to samo. Zapadła cisza. Wszyscy czekali aż Kaverin coś zrobi
- Bilety do kontroli - rozległ się znajomy głos, którego o dziwo nie mógł skojarzyć…
Kirill patrzył na dzieci i czuł się lekko otumaniony. Zdezorientowanie przyćmiewało jasność jego myślenia. Czy to on był ich ojcem? A co gorsze, czy przeszłość miała się powtórzyć? Nie wiedział czemu, ale czuł w ustach smak krwi. Metaliczny, okropny, dławiący. Czy to było osocze, które miało zaraz się rozlać? Następnie zerknął na Kirę. Jego twarzy była pełna niepokoju i grozy. Gdyby otworzył usta, wyglądałby prawie jak postać z Krzyku Muncha. I rzeczywiście, miał wrażenie, że wagon wokół niego ciągnie się pasmami, tak jak tło na słynnym obrazie. Nie mógł oddychać. Lekko rozchylił wargi i znowu je złożył, niczym ryba wyrzucona na brzeg. Kontroler biletów jeszcze nie wszedł do środka. Czy Kirill nie powinien ich otwierać? Tak… to było rozsądne. Tak sądził. Chwycił bilety i wstał niepewnie. Chciał sam wyjść na korytarz, aby nie narażać swojej rodziny na zło. Jeżeli ktoś miał umrzeć, to niech to będzie tylko i wyłącznie on. Choć najlepiej, rzecz jasna, byłoby przeżyć…
Gdy tylko otworzył drzwi, scenariusz uległ diametralnej zmianie. Dostał w brzuch kolbą od strzelby na niedźwiedzie i tak mu zatkało dech, że aż go zemdliło. Nie zdążył nawet spojrzeć, kim był napastnik. Usłyszał krzyk Kiry i jak dzieci poderwały się i uciekły pod okno. Rozległy się dwa strzały ponad ramieniem Kirilla, po czym ktoś oparł mu strzelbę o czoło, gdy wreszcie zdołał podnieść głowę i spojrzeć. Przed nim, w zadbanym stroju i z elegancko nałożoną na głowę czapką konduktora… Stał Rolan. Przechylił głowę i uśmiechnął się półgębkiem
- Myślałeś, że odpuszczę? - podniósł lufę i wymierzył, jak się Kaverin zaraz zorientował, w Kirę. Jego i jej dzieci leżały już martwe. Nastapił głuchy strzał, nim Kirill mógł cokolwiek uczynić. Dostrzegł tylko jak usta Kiry zadrżały, a jej błękitna sukienka zaczęła zabarwiać się krwią.

Mrugnął oczami i nagle był w zupełnie innym miejscu. Wyglądało jak biuro. Miało ogromne okno. Roztaczał się z niego widok na bezkres białej przestrzeni. Na środku stało biurko, a po bokach wielkie do sufitu regały z książkami. Przy biurku siedział Dahl. Miał splecione przed sobą dłonie i głowę opartą na nich. Jego niebieskie, przeszywające oczy były utkwione prosto w Kirillu. Milczał i obserwował. Zmrużył lekko oczu i uśmiechnął się znacząco. Nie musiał powiedzieć nic, by Kaverin wiedział już wszystko.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:44.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172