Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2019, 15:42   #138
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
- Może jak dolecimy do Petersburga to zrobimy sobie naleśniki z Nutellą? - zaproponowała blondynka, na co Misha zachłysnął się
- Oooo Taaaaak! - entuzjazm chłopca, gdyby był ogniem, wysadziłby pojazd od środka. Zaraz jednak wygasił się i pozostał zapewne tylko w jego głowie.
- Serio, Kira? - Kaverin zaśmiał się. - Już nawet zachcianki w mojej głowie nie są bezpieczne - mruknął, kręcąc głową. - Teraz to musimy kupić Nutellę - rzekł. - Nie ma innej opcji - dodał.
Sięgnął po kolejnego wafla, ale spojrzał w kierunku kanapek. Miał ochotę na następną. Były zrobione z bardzo świeżej i chrupiącej bułki. Aż dziwiło go, że na stacji benzynowej były takie rzeczy. Chyba naprawdę musieli dbać tu o asortyment.
- Pomyślcie, czy macie jeszcze na coś ochotę. Spędziliśmy tutaj już dużo czasu, a droga daleka - dodał. - Też jeżeli potrzebowalibyście skoczyć do toalety, to idźcie teraz, żebyśmy nie musieli zatrzymywać się zbyt prędko.
Kira zastanawiała się chwilę i Misha też
- To ja bym jeszcze poszła, skoro tak… Misha, wskaż mi znowu drogę do drzwi, proszę - powiedziała do brata. Ten bez gadania wyskoczył z samochodu i pomógł jej wysiąść. Ruszyli znów do toalety i nie minęło pięć minut, gdy już wracali. Oboje wyglądali na dużo spokojniejszych i na swój sposób, szczęśliwych. Wrócili do auta i zaraz Kira zarządziła, by Misha posprzątał nieco to całe jedzenie na tylnej kanapie do jednej torby, żeby nie było takie wszędzie rozwalone. Dzięki temu chłopiec znów miał mnóstwo miejsca dla siebie, a przekąski były w łatwo dostępnym dla wszystkich miejscu w torbie, która łatwo było podać. Mogli spokojnie ruszyć w dalszą drogę.

Kirill zapalił silnik i wyjechał na główną drogę. Tak właściwie miał wrażenie, że jadą gdzieś w celach wypoczynkowych. Już nie czuł napięcia, podobnie jak Rasputinowie. Nie odczuwał, że przed kimś uciekają. Chyba naprawdę wymknęli się z łap Rolana. Cudownie. Nie chciał chwalić dnia przed zachodem słońca, ale jego brat jednak nie był wszechpotężny. Być może zastawił na nich pułapkę gdzieś dalej, o ile w ogóle wiedział o tym, że byli w drodze. Jednak Kaverin znajdował się teraz w dużo lepszym nastroju. Tylko dzięki towarzystwu Kiry i Mishy. Uważał ich za cudownych.
- Jak chcesz, to możesz zacząć czytać na głos - rzucił. - Chętnie dowiedziałbym się, o czym jest Zmierzch - dodał.
Misha milczał chwilę, a Kira zaśmiała się wesoło… Chłopiec chrząknął, otworzył książkę na kolejnym rozdziale
- Rozdział trzynasty, Wyznania… - zrobił krótką pauzę, jakby się spinał czymś…
- ‘Byłam w szoku. Chociaż nie odrywałam od Edwarda wzroku przez całe popołudnie, za nic nie mogłam się przyzwyczaić. Rano jego skóra była jak zwykle mlecznobiała, odrobinę tylko zaróżowiona po trudach wczorajszego polowania. Teraz, w słońcu, nie, nie lśniła, po prostu… - znowu zrobił pauzę jakby strasznie się spinał coraz bardziej.
- … po prostu iskrzyła się. Jakby jej powierzchnię przyozdobiono milionami mikroskopijnych brylancików. Edward leżał w trawie zupełnie nieruchomo, a jego nagi tors - głos mu się załamał. Kira uśmiechnęła się rozbawiona, ale nie śmiała się z tego co brat został niechcący zmuszony im przeczytać. Ramiona jej tylko lekko drżały, od tłumionego rozbawienia
- ...i odsłonięte przedramiona wyglądały jak obsypane gwiezdnym pyłem. Oczy miał zamknięte, choć, rzecz jasna, nie spał... ‘ - Misha zrobił przerwę
- Bo to jest tak, że ona, w sensie narrator, to jest człowiek. Nazywa się Bella. No i ten Edward, to jest wampir. No i wampiry nie mogą się pokazywać na słońcu, nie dlatego, że się palą, tylko dlatego, że się iskrzą… - wytłumaczył zaraz Kirillowi i zrobił pauzę. Kira obróciła głowę w stronę Kaverina, zapewne ciekawa jego opinii na temat tego cudownego fragmentu tekstu.
Kirill zastanowił się.
- To bardzo kreatywne ze strony autora - skomentował. - Ciekawa książka - mruknął. - A wampiry piją tam krew? Czy zamiast niego… nie wiem… sok pomidorowy?
Mówił kompletnie poważnie, choć jego słowa mogły zostać wzięte za prześmiewcze, choć nie taka była jego intencja.
- To jest horror, tak? - zapytał, chcąc się upewnić. - Choć taki dość spokojny, ale pewnie są też mocniejsze fragmenty, skoro wczoraj Edward polował. A właśnie, polował. Więc pewnie pije krew. Założę się, że na końcu zabije Bellę - rzekł.
- Piją krew, ale są wampiry które piją ludzką, a są takie, które piją tylko zwierzęcą… Tacy, jakby wampirzy wegetarianie. No i Edward i jego rodzina nimi są. No i on z Bellą się w sobie zakochują… - wyjaśnił Misha.
- Och...
- Jeszcze nie czytałem reszty książek, ale jak przeczytam, to powiem, czy kiedyś ją zabije. To trochę horror, ale głównie to no… romans - powiedział trochę nieśmiało, że czytał coś takiego, a był chłopcem.
- A, jak romans, to pewnie jej nie zabiję… choć to byłby fajny motyw. Może zabije w niej człowieka. W sensie zmieni ją w wampirzycę. W sumie, gdybym był nieśmiertelny i zakochałbym się w kimś bardzo mocno, to musiałbym przemienić tę kobietę. Chyba, że ona by tego nie chciała, to oczywiście uszanowałbym jej decyzję. Nie chciałbym, aby mnie znienawidziła. Ale pewnie popełniłbym samobójstwo po jej śmierci ze starości - dodał. - W sumie to takie dziwne byłoby za kilkadziesiąt lat. On młody i przystojny, a ona stara i pomarszczona. Wszyscy myślą, że jest jej wnukiem, ale tak naprawdę kochankiem. W sumie… przykro. Zaczynasz myśleć o przemijaniu - zawiesił głos. - Kto ci polecił tę książkę? - zapytał Kirill. Jechał prostą drogą do przodu i nie musiał skręcać. Prowadzenie nie wymagało od niego żadnej uwagi.
- Ja sam ją znalazłem. Przeczytałem, że jest dość popularna i byłem trochę ciekawy… To nie tak, że lubię tylko takie książki, czy coś. Po prostu byłem ciekawy, a jest dość wciągająca - wytłumaczył się czternastolatek. Kira nie przerywała im rozmowy, zdawała się odprężyć przy niej i nawet nieco przysnęła.
- Ale nie ma w niej nic złego przecież… - Kirill zawiesił głos. - To dobrze, że lubisz czytać i interesuje cię literatura - pochwalił go. - Miłość nie jest niemęska, więc co złego jest w romansach? Nic - odpowiedział. - Chyba że są tam różne opisy, których nie powinieneś czytać - dodał po chwili zastanowienia.
Droga była odśnieżona, ale nie często mijali na niej inne samochody. Sprawa wyglądała trochę inaczej, kiedy przejeżdżali obok większych miejscowości, ale potem znów robiło się pusto. Co jakiś czas padał śnieg. Kira urozmaicała im czas bajkami, a to zwykłymi, znanymi wszędzie i przez wszystkich, a to śpiewaniem. Misha zdawał się lubić zabawy z siostrą, więc towarzyszył jej.

- A jaki jest twój ulubiony film Disneya? - Misha zapytał Kirilla, kiedy byli gdzieś na trasie między Kańskiem i Krasnojarskiem.
Kaverin westchnął cicho. Ten temat przypomniał mu drogą skojarzeń Rolana.
- Bambi - rzekł. - Lubię te stare animacje, ręcznie rysowane. Generowane komputerowo są w porządku, ale brakuje im nieco… duszy - mruknął. - Mogą być zabawne i ciekawe, ale jednak jest coś specjalnego w oglądaniu animacji, w której każdy kadr został oddzielnie narysowany. Czujesz, jak wiele wysiłku zostało poświęconego przez prawdziwych artystów, nie informatyków. Choć nie chcę dyskredytować tych nowocześniejszych dzieł. Szczerze mówiąc, niewiele ich widziałem, więc moja opinia może być trochę niesprawiedliwa - mruknął. - A co wy najbardziej lubicie? - zapytał rodzeństwo.
Misha zastanawiał się chwilę
- Ja to lubię… 101 Dalmatyńczyków… - powiedział i uśmiechnął się. Kira chwilę milczała, zastanawiając się nad swoja odpowiedzią
- Lubiłam Pocahontas i jej druga część… Potem jakoś tak do mnie nie przemówiły, ale dwa lata później, no już nie mogłam oglądać bajek - powiedziała i westchnęła
- Ale Pocahontas to moja ulubiona… Chociaż, równo rywalizuje z Królem Lwem. Tak naprawdę nie mogę się zdecydować - dodała.
- Bambi to strasznie smutny film, pamiętam, że zawsze płakałam jak go oglądąłam - dodała, marszcząc lekko brwi.
- Może byłem smutnym dzieckiem… - mruknął Kirill. - W każdym razie, uważałem, że był wzruszający i piękny. Poruszał we mnie emocje. Zapamiętał go na bardzo długo… - zawiesił głos. - Podoba mi się przesłanie Pocahontas. Nie wiedziałem, że jest druga część. W ogóle to było na podstawie prawdziwej historii, choć oczywiście diametralnie zmienionej na potrzeby dziecięcej widowni. Nie widziałem 101 Dalmatyńczyków, ale kojarzę, o co chodziło w tym filmie - rzekł Kaverin.
Po chwili uznał, że temat wyczerpał się. Spojrzał na GPSa, aby zobaczyć, jak daleko jeszcze było do Krasnojarska.
- Nadrobimy trochę filmów - zaproponował Misha.
Tymczasem zostało im zaledwie półtorej godziny drogi do Krasnojarska. Była godzina dziewiętnasta. Kaverin powinien zacząć już myśleć nad wyszukaniem samolotu, skoro mieli stąd wylecieć do Petersburga. Poza tym, powinien poinformować Ivana o tym, gdzie pozostawi jego samochód…
To było trochę problematyczne. “Cześć Ivan, zaparkowałem twojego jeepa jakieś tysiąc kilometrów do twojej plebanii, dziękuję, paaa”? Kirill aż skrzywił się na to rozwiązanie. Ksiądz był winny mu przysługę, ale to prawie przypominało znęcanie się.
- Myślicie, że można kogoś zatrudnić do przewiezienia samochodu z powrotem do Irkucka? - zastanawiał się na głos. - Kogoś zaufanego, kto na pewno nie ukradnie wozu? Chyba nie ma takiej branży usługowej, prawda? - westchnął.
- Jeśli istnieje, to na pewno nie w Rosji… - zauważyła Kira.
Najwyżej przeleje na konto Ivana odpowiednią sumę, dzięki której pokryje koszt dojazdu do Krasnojarska i paliwa w drogę powrotną.
- No to inna sprawa… czy na tych nowoczesnych komórkach można sprawdzić loty? - zapytał niby Kirę, ale tak naprawdę to Misha musiałby zająć się tym.
- Znaczy… wejść na stronę lotniska i sprawdzić? - zapytał Misha. Jego telefon używany był właśnie jako GPS, więc nie miał jak tego zrobić
- Pewnie można - stwierdził. Skoro były już sklepy internetowe i można było zamawiać wakacje, to czemu i nie bilety na samolot.
- Ewentualnie, można pewnie zadzwonić - zaproponowała jeszcze Kira.
- O, to może nawet lepszy pomysł.
Nachylił się i chwycił komórkę chłopca. Następnie podał mu ją, naprężając spiralkę kabla ładowarki.
- Tak naprawdę nie potrzebuję nawigacji, to prosta droga do Krasnojarska. Trzeba mieć talent, aby się zgubić. Możesz znaleźć loty do Petersburga jutro? Jak nie, to przynajmniej jakiś numer telefonu? Może mógłbym telefonicznie zarezerwować miejsca na pokładzie - mruknął.
Misha zaraz zabrał się za szukanie. Zajęło mu to około pięciu minut
- Nie mogłem dostać się na stronę, bo się zawieszała, ale mam numer telefonu i napisane jest, że można przez telefon rezerwować loty, tylko trzeba je przed tym opłacić, czyli być wcześniej na odprawie i zapłacić i takie tam… - wyjaśnił co przeczytał.
- Wybrać numer od razu? - zapytał
- Zamierzamy zostać na noc w Krasnojarsku? W jakimś hotelu dla odmiany? - zapytała blondynka.
- To zależy, kiedy jest wylot. Może udałoby nam się zdążyć jeszcze dzisiaj… choć to raczej mało prawdopodobne. Ale jeśli musielibyśmy spędzić tu noc, to wynajmiemy pokój. Oczywiście - mruknął Kirill. - W jakimś mniejszym hotelu na uboczu, gdzie mógłbym zapłacić gotówką. Najlepszy byłby prywatny pensjonat, bo nie chcę podawać naszych nazwisk - dodał. - Wybieraj numer, Misha. Nie ma na co czekać - rzekł.
Chłopiec wcisnął słuchawkę i zaraz podał Kirillowi telefon. Rozległy się dwa sygnały i odezwała się w telefonie, nieco zbyt podekscytowana kobieta
- Witam, Port lotniczy Krasnojarsk, w czym mogę pomóc? - zapytała melodyjnie, jakby miała uśmiech na stałe przytwierdzony do twarzy.
Kirill cieszył się z takiego entuzjazmu. Może będzie wyszukiwać połączenia równie energicznie. Gorzej, gdyby pracownica była znudzona i niechętna do czegokolwiek, a najbardziej pracy.
- Dzień dobry. Interesują mnie loty do Sankt Petersburga - rzekł. - Kiedy wylatują tam samoloty w najbliższym czasie?
Kobieta chwileczkę milczała, a Kaverin dosłyszał klikanie klawiatury komputerowej w tle
- Jest wylot dziś dwadzieścia minut po północy. Ewentualnie, kolejny dopiero jutro o 09:00. Na oba są nadal wolne miejsca. Chciałby pan dokonać rezerwacji na któryś z tych przelotów? - zapytała kobieta, zapewne przyzwyczajona do procedury.
- A ile wolnych miejsc jest na ten dzisiejszy? - zapytał ją. - Ten pierwszy?
Najchętniej nie rezerwowałby lotów przez telefon, tylko pojawił się w ostatniej chwili, kupił bilety i znalazł w powietrzu. Może był paranoikiem, ale Rolan mógł mieć ludzi na lotnisku. Kirill pamiętał, jak w Helsinkach musiał cofać czas na tamtejszym porcie lotniczym, bo właśnie tam urządzono na niego pułapkę. Nie chciał, aby to powtórzyło się w Krasnojarsku.
- Mamy ponad dwadzieścia wolnych miejsc - powiedziała powoli, najwyraźniej w międzyczasie sprawdzając układ siedzisk kobieta po drugiej stronie słuchawki.
- Ile miejsc chciałby pan zarezerwować? - zapytała
- I w której klasie? - dodała jeszcze.
- Nieważne, jeszcze się zastanowię. Dziękuję za pomoc - rzekł i rozłączył się.
Sądził, że prawdopodobieństwo, że w cztery godziny przed wylotem wszystkie miejsca rozejdą się, było znikome. Raczej niewielu ludzi musiało w ostatniej chwili uciekać na drugi kraniec Rosji. To sprawiło, że był w dobrym humorze.
- Z tego wynika, że nie będziemy musieli nocować w Krasnojarsku - rzekł rozpogodzony. - Poczekamy kilka godzin… możemy na przykład czytać Zmierzch na zmianę w tym czasie. I opuścimy ten daleki wschód, zmierzając prosto ku mojemu miastu - rzekł tak, jak gdyby był co najmniej burmistrzem.
Kira kiwnęła głową i zacisnęła dłonie w pięści na udach. Była szczęśliwa, że się wynosili, ale zapewne obawiała się też nieco. W końcu nigdy nie opuściła Irkucka, o czym Kaverin w międzyczasie podróży się dowiedział, stresowała się więc zapewne i było to całkowicie normalnym odruchem. Misha wiedział, że tam od teraz zamieszkają, on był zdecydowanie podekscytowany i nie myślał o niczym nazbyt sentymentalnie.
- Ale się cieszę! Będziemy robić tyle nowych rzeczy na raz! To najlepszy grudzień w moim życiu! - oznajmił entuzjastycznie i otworzył sobie paczkę chipsów. Kira w tym czasie złapała dłoń Kaverina, którą ułożoną miał odruchowo na gałce zmiany biegów, choć nie musiał w automacie. Zacisnęła nieco palce i jakby się uspokoiła dzięki temu prostemu gestowi, bo jej uśmiech stał się spokojniejszy.
- No to poczytacie mi Zmierzch, a potem pójdziemy na lotnisko, kupimy bilety i coś zjemy… z tego co wiem na lotniskach są takie punkty jak część restauracyjna, czyż nie? - zapytała Kirilla, bo był znawcą. W międzyczasie puściła jego rękę.
- Tak - rzekł mężczyzna. - Ale myślę, że jak zjemy chociaż połowę naszych zakupów, to będziemy kompletnie pełni - mruknął. - Choć pewnie moglibyśmy zapakować to do bagaży. A, właśnie, pewnie będę musiał wykupić dodatkową przestrzeń, jeśli nie zmieścimy się w limicie wymiarów i wagi - dodał. - Różni przewoźnicy mają bardzo odmienne standardy.
Następnie Kirill spojrzał na blondynkę.
- Nie martw się - rzekł. - Nieznane jest zawsze trochę straszne, ale w tym przypadku może być tylko lepiej - uśmiechnął się. - Sam zatroszczę się o to - mruknął. - Coś miałem mówić, ale zapomniałem… Kiril zawiesił głos. Kontynuuj, Misha. W sensie czytanie - rzekł. - Jestem ciekawy…
“...czy będą uprawiać seks na tej polanie, czy gdzie tam byli…”
- ...jak to się dalej potoczy.
Misha więc kontynuował czytanie książki, a Kira cicho parsknęła, ale odwróciła głowę na bok, żeby Kiril nie zauważył, że wyłapała jego myśl.

Droga do Krasnojarska minęła im bez najmniejszych problemów. Spędzili we wspólnej podróży, na tej niewielkiej przestrzeni razem prawie dwadzieścia godzin jazdy, plus te które doliczyć można na sen i przystanki. Dotarli na parking lotniska trochę po wpół do 23. Mieli jeszcze spokojnie nieco czasu, by się pozbierać, chwilkę poczytać, a potem pójść, kupić bilety i po prostu poczekać na lot. Ku swojej udręce, pod koniec książki, Kaverin dowiedział się, że z seksu nici i była tylko wspaniała, romantyczna scena na balu, w której Bella sama powiedziała, że Edward mógłby ją teraz zmienić, czego i tak jej odmówił… Jeśli chciał poznać dalsze losy tej pary, będą musieli zdobyć gdzieś w Petersburgu kolejne książki z tej sagi. Ruszyli na lotnisko. O tej godzinie nadal było tu sporo osób, oczekujących na swoje odprawy, ważących walizki, czy czekających na krewnych i przyjaciół, którzy mieli wkrótce przylecieć. Cały czas był ruch, tylko pojedyncze osoby pozostawały statycznie na plastikowych siedzeniach w głównej hali. Jasne, rażące oświetlenie niebieskich, ledowych świateł drażniło oczy Kirilla i Mishy, którzy przywykli do mroku wieczora, czy delikatnego światła lampki w aucie, przy którym Misha czytał. Po hali rozlegał się co jakiś czas spokojny głos kobiety, która przez głośniki informowała pasażerów o nadchodzących odlotach, odprawach i przylotach. Punkt zakupu i odbioru biletów znajdował się po prawej stronie. Po drodze do niego minęli niewielkie boxy, które tworzyły małe kafeterie, bary szybkiej obsługi, czy nawet stoisko z prasą i loterią. To był tylko początek. Przedsionek handlu znajdował się dopiero za bramkami, gdzie za buteleczkę wody można było zapłacić nawet 30 rubli. Kira przyczepiła się do łokcia Kaverina, a Misha niósł jej torbę i szedł po jej drugiej stronie.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline