Ktoś zadbał o to, by można było swobodnie wędrować po korytarzach, na dodatek bez konieczności targania z sobą źródeł światła. I bez konieczności używania odpowiednich zaklęć.
Strażników żadnych też nie było... ale przyjemności nie trwały zbyt długo... i skończyły się z chwilą, gdy dalszą drogę zagrodziły im drzwi.
Thazar włamywaczem nie był i uważał, że otwieraniem zamkniętych na głucho drzwi powinni się zajmować ci, co potrafili to robić, można by rzec, zawodowo.
Te drzwi jednak nie miały żadnego widocznego zamka i garść wytrychów na nic by się tu nie zdała.
Na wszelki wypadek rzucił wykrycie magii, a potem podał Morkhulowi flakonik.
- Siła byka - powiedział. - A na ciebie, Slaak'Hanie, mogę rzucić powiększenie osoby. Może wtedy, wspólnymi siłami, wyważycie te drzwi. |