Rusłan uśmiechnął się kiedy w końcu zrozumiał dlaczego Grimnyr na niego naskoczył. Krasnolud myślał, że może ukryć się w lesie. Tak jakby nie zostawiał śladów, które dostrzegał nie tylko zwiadowca, ale nawet i na wpół ślepa staruszka mogłaby dostrzec. Co zresztą właśnie się wydarzyło.
- Dziękujemy, Matko - odezwał się z szacunkiem podając jej wygrzebaną z kieszeni drobną monetę - A khaznolutofi wypaczcie, za dużo drzef w lesie jak na jego gust, to siem nerfofy fopi - dodał kłaniając się. Pewnie w górach i w bardziej cywilizowanych okolicach docenią sarkazm khazada, za to Rusłan zostanie wzięty za ćwoka, ale tutaj istniała cienka granica między dobrym żartem, a obrazą. A klątwy babki-zielarki czarownicy Rusłan bardzo nie chciał mieć na głowie kiedy rusza na wyprawę.