| Hana była przyzwyczajona do wczesnego wybudzania się. Niezależnie czy spała w namiocie czy w jaskini. Jednak obecność naukowca, do którego się w nocy przytuliła, zaburzyła jej to przyzwyczajenie. Podczas gdy pierwsze ranne ptaki zaczęły już się ogarniać Heo jeszcze drzemała…. a gdy wybudziła się trochę bardziej, w końcu do niej dotarło, iż w namiocie była sama. Ryo z niego zniknął, zostawiając ją samą. Wielką niewiadomą było z kolei, czy zrobił to jeszcze w nocy, czy może wymknął się nad rankiem? “No tak dzisiaj jadą do bunkra pewnie musiał się przygotować.” Wytłumaczyła sobie Hana przeciągając się leniwie i robiąc porządek w namiocie. Przebrała się w coś, w czym miała nadzieje nie ugotuje się jak poprzedniego dnia. Niestety asortyment ubrań jaki rozbił się z nią był...nie koniecznie przygotowany na tropiki. Zwłaszcza duża ilość długich spodni czy koszul. Zaplotła jeszcze włosy w warkocz żeby jej nie przeszkadzały i tak wyszła na spotkanie z nowym dniem. Ruszyła coś zjeść do kuchni a spotykając po drodze majora zapytała czy może jechać z nimi do znaleziska. - Panie Majorze. Chciałabym jechać z wami do znaleziska, jeśli to możliwe. - Spytała grzecznie. - Hmm... - Zastanowił się głośno Baker, lustrując Hanę z góry do dołu - A przydasz się nam tam do…? - Mężczyzna obdarzył ją zadziornym uśmieszkiem. Hana przekrzywiła głowę. - Doradca do spraw survivalu na ten wyspie. Dwadzieścia osiem lat mieszkania na wyspie chyba dają dostateczne doświadczenie. Prawda? - W jej głosie pobrzmiewała lekka ironia, zwłaszcza że rewelacje z poprzedniego wieczora były nadal na tyle świeże że nie wszyscy wiedzieli co z tym zrobić. Sama Heo starała się nie myśleć co ją w domu,...oczywiście jeśli w ogóle wrócą. - Mamy zbadać pewną tajemniczą ścianę we wzgórzu, i co za ową ścianą, a w tym chyba doświadczenia nie masz… czy może już tam wewnątrz byłaś? - Major łypnął na nią niby to zaciekawiony. - Nie nie było mnie w tamtej części wyspy. Więc nie wiem co to jest, a tam gdzie byłam nie spotkałam się z podobnymi zjawiskami...ale…- Hana sięgnęła do kieszeni i podrzuciła w stronę Majora złotą monetę. -...jakiś czas temu znalazłam to, z uwagi na moje perturbacje czasowe możliwe że znajdziemy tu innych. - No nawet ciekawe... - Baker przez chwilę oglądał złotą monetę, po czym oddał ją Hanie - ...mamy się obawiać… piratów? Takich “arrrr, skarb”? - Zażartował - No dobra, jak chcesz, możesz z nami jechać - Dodał. Hana pominęła komentowanie chamskiej odzywki majora. Po prostu podziękowała i poszła zapytać naukowców czy potrzebują pomocy z noszeniem sprzętu. Ryo ucieszył się na widok Hany, tradycyjnie jej kłaniając. - Witam, witam - Powiedział z miłym uśmiechem - Jak tam plany na dzisiejszy dzień? -Hej, byłam u Bake’ra pozwolił mi jechać z wami do znaleziska, znaczy jeśli uważacie, że się przydam. Mogę ponosić sprzęt czy robić notatki.- Powiedziała Hana trosze onieśmielona. - No przecież nie będziesz robiła za tragarza - Roześmiał się krótko Azjata - Ale etat asystentki mam wolny. - Fantastycznie.- Hana się ucieszyła. - Co będziemy robić? - Sam jeszcze dokładnie nie wiem, ale z całą pewnością będzie to wielce naukowe - Odparł Ryo, nieco powstrzymując się od śmiechu. - Mhmm,...w takim razie służę swoją naukową wiedzą z dziedziny lotnictwa...jak będziemy pracować w innych dziedzinach mogę robić notatki...albo za tragarza.- Uśmiechnęła się do niego. - Nie, nie, jak już mówiłem, za tragarza robić nie będziesz… więc gratuluję awansu - Azjata mrugnął do niej rozbawiony - Przyszykuj się proszę do wyprawy, za chwilę ruszamy. - Ok! - Hana przytaknęła entuzjastycznie i pobiegła po swój plecak do namiotu, zabierając parę drobiazgów jak scyzoryk, manierka z wodą i jakieś jedzenie na później. Chwilo po była gotowa przy samochodzie. W trakcie drogi, Ryo prowadził z pilotką swobodną rozmowę w jeepie, nadal wyjaśniając jeszcze wiele spraw, jakie ją ominęło na świecie, podczas pobytu na wyspie. Od czasu do czasu wtrącał się również Collins. Starszy wiekiem Inżynier był sympatycznym, i nieco flegmatycznym osobnikiem, za to - z tego co Hana zauważyła - niezwykle uprzejmym, i inteligentnym. Już na miejscu, okazało się szybko, iż Hana zostanie chwilowo oddzielona od Ryo. Baker zdecydował, iż Azjata wejdzie do wnętrza tajemniczego wzgórza z paroma innymi osobami, ona z kolei zostanie w prowizorycznym obozie polowym i przy jeepach. - Kōun - Powiedziała do Ryo na odchodne dodając gest podniesionego kciuka. Samo zostanie w ‘obozie’ nie było złe, choć liczba osób do rozmów jej się mocno ukruszyła. Kim i Bear byli zajęci ...sobą co dla Heo było obojętne nadal unikała najemnika po sytuacji z nad rzeki. Chelimo wyglądał jakby zabezpieczał teren, więc jemu Azjatka nie przeszkadzała. Został geolog. - Wydaje się pan dzisiaj bardziej zadowolony niż zwykle. - Zagadała do Honzo przesiadając się na siedzisko w jeepie. - Taaaa… - Mężczyzna pokiwał głową, po czym przeniósł wzrok z Hany na ścianę we wzgórzu -Będzie niezły numer, jak tam jest to, czego się domyślam… - A co uważasz że tam jest? - Spytała zaciekawiona Hana. Sama nie była do końca przekonana czym jest obiekt więc w imię rozmaitości stawiała na UFO. Honzo uśmiechnął się niczym jakiś goryl w trakcie okresów godowych… po czym napił wody z manierki. Jakoś nie kwapił się z odpowiedzią, co nieco zirytowało Azjatkę? - Mhm czy brak odpowiedzi oznacza że jesteś w obozie ‘UFO’ i wstydzisz się o tym mówić głośno? - Hana spróbowała podpuścić geologa by jej odpowiedział no i podtrzymać rozmowę. - Wstyd tu nie ma nic do rzeczy dziewczyno - Geolog spojrzał na pilotkę -Twierdzisz, że to ufo? - Twierdzę, że jest to nadal niezidentyfikowany obiekt, czy kiedyś latał to się przekonamy. Jeśli a wyspie czas jest ...płynie inaczej znaczy że to coś mogło być tu od dawna...jakoś nie przypominam sobie jakiekolwiek cywilizacji która budowała takie konstrukcje...a co ty myślisz? - Hana przyjęła, że jak nie batem to marchewką, naukowcy lubili gadać i przedstawiać swoje teorie ...prawda? - Na piramidę to nie wygląda. Wzgórze samo w sobie wcześniej takie nie było, a tyle ziemi nasypać to raczej niewykonalne… nie bez sprzętu budowlanego i czasu nawet i kilku miesięcy. Wniosek więc prosty, to coś tam się wbiło? - Alazraqui przymrużył ślipia. - Czyli coś tu spadło...z kosmosu. - Zasugerowała Hana po czym zrobiła minę jakby coś sobie przypomniała. - Bo nie macie jeszcze czegoś takie w 2018, tak? - Upewniła się zanim zaczęła dalej urabiać geologa. - Nie, nie mamy latających spodków - Honzo teatralnie przewrócił oczami - A co, polatała byś sobie takim? - Zaśmiał się. - Przynajmniej bym się do czegoś przydała. - Wzruszyła ramionami. - Wy byliście dobrani do eksploracji wyspy..ja tu trochę nie pasuję…. no dobra panie mądry co wbiło w ziemię to coś? - Skazała wyciągniętą ręką na kulisty obiekt wystający z ziemi. - Masz gadane… - Mruknął Honzo - Nie, nic tu niczego nie wbiło. To się wbiło - Na gębie mężczyzny wyrósł kolejny, chytry uśmiech, a Hana poczuła stonogę w lodowatych kapciach, maszerującą po jej kręgosłupie. - Jak coś takiego samo z siebie wpija się w ziemię? - A o czym my tu cały czas gadamy? - Honzo założył rękę na rękę i spojrzał na Azjatkę, jakby to ona spadła z kosmosu. - Twoje wypowiedzi są tak pokrętne i niejasne, że się w nich gubię. - naburmuszyła się Azjatka, a Honzo zarechotał na całego, cmoknął w jej stronę, po czym… naj(nie)zwyczajniej w świecie sobie po prostu od niej odszedł. Hanie nie zostało nic innego jak czekanie na powrót Ryo lub Pana Collinsa. Choć musiała zmienić zdanie i dodać jeszcze jedną osobę do listy ‘durnych niemiłych amerykanów’. |