Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2019, 16:47   #529
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Krasnoludzkim zabójcom trolli walka szła znacznie lepiej niż ochronie karawany Ewalda. Zawsze uderzali z dwóch stron, wykonując niemalże bliźniacze ciosy. Byli szybcy i agresywni. Doskakiwali, cięli i cofali się, cały czas wywrzaskując obelgi i przekleństwa. Troll, już nieco zmiękczony wcześniejszym starciem słaniał się, ryczał ale wciąż nie ustępował. Dwusieczne topory zabójców błyskały magicznymi runami wrzynając się w ciało potwora. I nawet gdy z rozpłatanego brzucha na jednego z krasnoludów trysnęła cuchnąca, żrąca substancja, ten nie odstąpił. Duet czubatych zabójców był niczym zgrana drużyna drwali, metodycznie powalająca kilkusetletnie drzewo. I w końcu troll padł. Khazad natychmiast doskoczył i trzema uderzeniami odrąbał mu głowę.

- I co, kutafony? – warknął zabójca, odwracając się do nieco wycofanych awanturników. – Tak się sprawy załatwia! A Wy co, chcieliście trolla ubić? Dobre sobie....
- Naszego – wtrącił drugi, groźnie potrząsając okrwawionym toporem. Jego ramię i część torsu wciąż dymiło, a na skórze wykwitały syczące bąble. Krasnolud zdawał się nie zauważać ogromu obrażeń. – Naszego trolla, cośmy go od kilku dni szukali po okolicy...
- A tu proszę, ludziki i jakiś cuchnący uszak – topory błysnęły złowrogo, gdy krasnoludy znalazły nowy cel w postaci Limhandila. Na szczęście Helm Jorgunsonn wrócił do żywych. W pogiętym hełmie i zakrwawionym kaftanie stanął przed zabójcami. W jego oczach nie było wdzięczności. Stał z wyciągniętą bronią, w pozie wskazującej na gotowość do walki. Długą chwilę krasnoludy coś dyskutowały w swoim języku, wymachując bronią i strojąc groźne miny. W końcu przewodnik odwrócił się i podszedł do Ewalda.

- Zbieramy się stąd. Szybko. Zostawiamy co nie nasze i już nas nie ma – mówiąc to nawet nie spojrzał na zabójców trolli. Kto mógł pomagał pakować rannych na wozy i już po chwili karawana wolno odjechała w noc, pozostawiając pobojowisko, martwego trolla, rozbity bunkier i dwóch czubatych krasnoludów za sobą.

*

Następnym przystankiem na drodze do Karak-Hirn był Ćwierćmilowy Most. Potężna konstrukcja spinała dwa brzegi głębokiej rozpadliny, głębokiej na co najmniej dwieście metrów. Dwa potężne, wykute ze skały filary znaczyły miejsce, gdzie przebiegała granica krasnoludzkiej stolicy. Gdy je minęli, wjechali do tunelu przerzuconego NAD rozpadliną. Ćwierćmilowy most miał wystarczającą szerokość aby minęły się w nim dwa wozy i kończył się okazałymi, pokrytymi krasnoludzkim zdobieniem wrotami z brązu, przy którym straż pełnił khazadzki patrol.

Ewald okazał swój glejt handlowy oraz tabliczkę otrzymaną kilka dni wcześniej. Potem bez sprzeciwu zgodził się na przeszukanie wozów i wyliczenie cła. Krasnoludzki strażnik wypytywał o rannych, więc handlarz skwapliwie opowiedział o walce z trollem i niespodziewanej pomocy. Na wieść o zabójcach trolli strażnicy skrzywili się, ale nie skomentowali.

A potem, gdy już zrewidowano wszystkich i sprawdzono glejty, wrota otwarły się wpuszczając karawanę do Galerii Kupieckiej. Była to ogromna, długa na kilkaset metrów i szeroka na co najmniej sto metrów jaskinia, której strop wspierał się na niezliczonych filarach. Światło zapewniał system szybów, luster i kryształów, które przesyłały promienie słoneczne z zewnątrz. Wzdłuż ścian i przez środek ciągnęły się rzędy kramów, sklepów i stoisk, na których wystawione były niezliczone towary wszelkiego rodzaju. Wokoło krzątali się ludzie i krasnoludy, w różnych strojach i posługujący się różnymi językami.

- Jesteśmy na miejscu – oznajmił Ewald. – Oto Wasza zapłata. Stajnie są tam, w głębi po lewej. Przez jakiś czas tam będę, jeśli czegoś by Wam było trzeba.
 
xeper jest offline