Joe odpowiedział Nickowi podobnym spojrzeniem.
Za cholerę mu się to całe nie podobało, i nie zamierzał się z tym kryć.
Czuł się trochę, jakby Nick wziął ich wszystkich jako zakładników, używając swej wiedzy o strefie jako broni przeciw nim.
Zwykły, głupi i chamski szantaż. A Joe nie lubił szantaży.
Z początku szanował Nicka. Może nawet mu trochę imponował tą swoją twardzielowością i zaradnością w strefie.
Lecz od kiedy zlekceważył śmierć Keiry, Joe począł inaczej na niego spoglądać. Mniej przychylnie.
A teraz ta niedorzeczność z Marianem? Nick pokazywał chimery jak baba w te dni.
Dla udowodnienia swej wyższości był gotów narazić życie Mariana. Do czego się jeszcze posunie?
- Ty tak na poważnie Nick? - Joe z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Ok, masz nas wszystkich w garści. Powiedzmy to na głos. Wszyscy wiemy, iż jesteś naszą jedyną szansą, by wyjść z tego żywym. Ale to - tu Joe wskazał na kajdanki. - To przesada. - oznajmił chłodno.
Joe pomógł Marianowi założyć plecak, pozostał jednak mało mówny i lekko markotny. W głowie kłębiło mu się wiele nieprzyjemnych myśli. |