Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2019, 23:23   #386
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Marynarze zakrzątnęli się przy baliście. Raz dwa była gotowa.
- Nie bujać tam - krzyknęli do sternika, ten im rzecz jasna przytaknął. Celowniczy wyczekał, aż zaczną wspinać się po fali za uciekinierem.
- Poszła!
Pocisk balisty pomknął za celem. Niestety, fala załamała się i pocisk poszedł za wysoko. Już bez rozkazu zaczęli napinać balistę ponownie. Olaf ręka za ręką przemieścił się w okolice dziobu. I całe szczęście, bo druga kula ognia wystrzeliła z wrogiego pokładu. W oczach pijaka zapłonął ogień, z trudem puścił reling i wykrzyczał zaklęcie, lecz towarzysze nie usłyszeli jakie, bo połowę słów zabrał ze sobą wiatr. Wroga kula ognia rozerwała się kilkanaście metrów od uciekającego statku.
Kolejny bełt wystrzelił, lecz tym razem celowniczy się pośpieszył i pocisk znikł pod wodą.
Olaf dostrzegł wrogiego maga, wiatr szarpał jego przemoczoną brodą i szatami. Ich spojrzenia się skrzyżowały na moment. Kolejny ognisty pocisk wystrzelił z rąk maga. Pijaczyna był na to gotowy. Czuł, że tym razem struktura zaklęcia była silniejsza. Linie mocy oplatały magiczne płomienie zabezpieczając je przed detonacją. Był dobry, nawet bardzo dobry. I to by wystarczyło, gdyby miał do czynienia ze zwykłym magiem. Ale dziś na jego ścieżce stanął urodzony piromanta. Olaf złożył gest, kolejne słowa uleciały z wiatrem.
Magiczne płomienie oplecione liniami mocy wywróciły się na zewnątrz niczym skarpeta. Piekielny żar w jednym momencie strawił reling i spory kawałek rufy. Mag ciśnięty siłę wybuchu podleciał w tył niknąć Olafowi z oczu.

Statek dopędzał uciekiniera.
- Gotować się! - ryknął bosman łapiąc się masztu. Reszta załogi poszła w jego ślady. Z chrzęstem łamanych desek weszli w rufę uciekiniera niczym… hmm, obyczajnie miało być. Zarzuciło statkiem. Anathem wyleciał niczym z procy. Przekoziołkował w powietrzu i trafił w żagiel. W ostatniej chwili wbił kunai nim wiatr szarpiący żagiel nie wyrzucił go w morską kipiel. Z trzaskiem dartego materiału zjechał w dół i wylądował na pokładzie między zaskoczonymi wrogami. Za sobą widział dziób ich statku wbity głęboko w rufę. Pchnięty falą zakleszczył się i trzeba będzie użyć siły by go uwolnić. Ale o tym mnich nie miał bladego pojęcia. Jego umysł zaprzątały inne sprawy. Konkretnie jakieś dziesięć spraw, niecierpiących zwłoki. Długie zakrzywione noże z sykiem opuściły pochwy.

Makara dopadła dziobu razem z kilkunastoma marynarzami. Ci w dzikim wrzaskiem ruszyli do abordażu. Usiekli kilku wrogów zanim ci dali im solidny odpór. Widziała też otoczonego wrogami Anathema. Przechylić szalę ataku czy ratować niedawno poznanego kamrata?

- Panie Wróbel, zakleszczyliśmy się. - powiedział kapitan - jeśli nie uwolnimy dziobu pójdziemy na dno razem z nimi. Ale gdy się uwolnimy to nawet nie zdążą zmówić pacierza jak ich statek zatonie. Ma rozerwana dupę jak stara dz….
- Ciii - skarcił go odruchowo Jakób.


Co i jak robicie wpłynie na bonusy minusy itp.
Więc ładnie i obrazowo pisać. I obyczajnie!
Olafowi w karcie odpisałem punkty mocy, które zużył.

 
Mike jest offline