Początkowy przypływ euforii po udanym odbiciu zaklęcia bardzo szybko przerodził się w strach wraz z, rosnącym w oczach, zbliżającym się wrogim statkiem na kursie kolizyjnym. - Nie, nie, nie, nie... - rzucił się do biegu po pokładzie powtarzając w kółko jedno słowo i nie oglądając się za siebie. Na ostrzegawczy sygnał Bosmana, skoczył w kierunku masztu lądując przy nim na klęczkach i kurczliwie go obejmując z zamkniętymi oczami.
Ten tchórzliwy akt oszczędził mu większych nieprzyjemności wynikłych z staranowania wrogiego okrętu, ale nawet po tym Olaf jeszcze przez dłuższą chwilę ślęczał w bezruchu modląc się o to, by nie skończył na dnie morza. Podniosłe okrzyki marynarzy zabierających się do abordażu sprawiły, że pijaczyna uniósł jedną powiekę, potem drugą... i ostrożnie wstał z klęczek puszczając maszt i wyglądając tego co działo się z przodu. Ale zdecydowanie unikając czynnego udziału, gotów tylko do magicznej reakcji na bezpośrednie zagrożenie dla statku na którym obecnie się znajdował. |