Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2019, 09:09   #52
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
iabelstwo w tym czasie stało nad szczątkami dzieci, wciąż niemrawo je odsłaniając spod zabrudzonych szmat. Wodził końcówką rapiera rozgrzebując materiał, albo wodząc ósemki w powietrzu. Wiedział że znajdzie tu ciała. Widział że wójt i pozostali mężczyźni nie byli doszczętnie wygłodniali. Był świadom że te trzygodnie które tu spędzili, w zamknięciu, odcięciu od jedzenia, mogły ich zmusić do ostateczności. Spodziewał się, że kogoś poświęcili, albo może ktoś sam się poświęcił… ludzie czasem potrafią odnaleźć w sobie szaleńczą odwagę w obliczu nadciągającej zguby. Jednak widok dziecięcych szczątków całkowicie zbił Pelaiosa z tropu. Zastanawiał się jak można było dopuścić się takiej niegodziwości. Nie mógł odmówić wójtowi sumienia. Wszak dostrzegał teraz że to co uczynili było złe. Więc dlaczego nie odezwało się wcześniej?
Walczył z pogardą i nadciągającym zaraz za nią skrawkiem szaleństwa. W oceanie braku zrozumienia, w który teraz wpadł próbując pojąć czyn ocaleńców, uchwycił się przebłysku, strzępu logicznego wyjaśnienia, które mogło zesłać ratunek. Bynajmniej nie na wójta, lecz właśnie na Pelaiosa, który czuł że bez zrozumienia tej sytuacji, nadszarpnięte zostaną jego żelazne nerwy.
Zamrugał czując że zaczynają go piec oczy. Poruszył się gwałtownie do tyłu o krok ciągnąc za sobą Hanah, odwrócił się na pięcie i trochę sztywno wyszedł z pomieszczenia stając obok Delrana.
Chcę więcej niż jedno słowo – powiedział twardo – Opowiesz co się stało. Od samego początku.
Darował sobie groźby. Widział że wójt jest w pełni świadom otoczenia. Delran już teraz trzymał nóż na gardle, a i nawet bez tak bezpośredniego zagrożenia, Pelaios wierzył w poprzednie słowa Despara. Człowiek chciał aby to się skończyło. To dawało nadzieję na zeznania nie splamione kłamstwem. Diabelstwo wiedziało że w takich sytuacjach kłamią tylko ci, którzy chcą coś ugrać. Ta gra natomiast była już skończona.

ójt chciał skinąć głową, lecz nóż mu to skutecznie uniemożliwiał. Niemniej Pelaios dostrzegł ten ruch. Despar przełknął ślinę i zaczął opowiadać, nawet opanowując jąkanie.
T-to zaczęło się parę tygodni temu, parę dni po tym, jak nikt nie mógł zasnąć. C-coś, jakiś ucisk w głowie nie pozwalał spać. Ale przeszło. Potem zacz-częła pojawiać się mgła, a pewnego ranka pola obrodziły dyniami. Plony w tym roku nie zapowiadały się dobrze, nawet ojciec H-harbertus wziął to za dar od W-wielkiej Matki… Jakieśmy się mylili… Pojawiła się wiedźma z lasu, c-coś rzekła wtedy, nie pamiętam już co. Pewno klątwę jaką na nas sprowadziła. Część z nas zjadła te dynie, c-ci którzy więcej wkrótce oszaleli. A mgła robiła się gęstsza i g-gęstsza. Wysłałem kilku ludzi czym prędzej do pana naszego, że szaleństwo wioskę ogarnia, ale nie wrócili już… Robiło się g-gorzej i gorzej, plony całkiem zaczęły marnieć, dni zamieniały się w noce. Próbowaliśmy uciekać do jakiejś innej osady, ale nie dało się. Wszędzie była mgła, a kiedy się próbowało przez nią uciekać gdzieś dalej wracało się z powrotem. Resztka z nas postanowiła ukryć się w świątyni, bowiem na polach pojawiły się ppp-potwory. Zastawiliśmy wrota, a z obawy przed potworami zeszliśmy jeszcze do krypty, żeby nas oknami nie wzięły. Zapasów świątynnych po zimie było bardzo mało, ledwo co jakieś pierwsze plony i zbiory wczesne. Parę dni potem pojawił się m-mag jakiś, młody, wpuściliśmy go do nas w nadziei, że zaradzi jakoś. Dał nam magiczną m-manierkę, z której na jedno słowo woda płynęła bez końca. Dzięki niej tyleśmy przetrwali. On… klął ciągle, że wioska nasza przeklęta… bełkotał też coś do siebie, chyba o tym, że ktoś go wysłał, nie wiem już. B-błagaliśmy go o ratunek, lecz ten chciał tylko uciec. Błagaliśmy, ale nie chciał słuchać. Wtedy jeden z nas… ch-chyba Erdot, rosły chłop zatrzymać go spróbował i Tymora się od nas odwróciła po raz kolejny. Uderzył go lekko w głowę, ale on upadł nią o sarkofag i robił ją sobie. Jakeśmy głupi… C-ciało jego schowaliśmy za wrotami, by nie gorszyć dzieci i kobiet… Wtedy zacz-czął się głód… i c-coś jeszcze. Część z nas na początku zjadła trochę dyni, zaczynaliśmy tracić zmysły. Zaczęły się szarpaniny i jakieś dziwne myśli w głowie, jak gdyby nie nasze. Podczas jednej z szarpanin młody chłopak, którego z nami znaleźliście, E-eliat, on… chłopak urodził się z magią… potrafi przywoływać światła. Nie wiem już jak do tego doszło, ale w szarpaninie coś się stało i on strzelił magią w sufit i przejście się zawaliło. B-byliśmy już słabi, straszliwie głodni… Próbowaliśmy z wolna odgruzować przejście, ale nie udało się nam. Ci najbardziej sz-szaleni zaczęli też umierać, wynosiliśmy ich. W głowie, nie wiem czy tylko z głodu, ale pojawiła się myśl iii… i my… zaczęliśmy zjadać trupy… Najpierw dyskretnie, po małych k-kkawałkach… I skończyło się to tak jak widzicie teraz… Ja… ja… p-prz…– skończył swą historię, po czym sięgnął po sakiewkę i ostrożnie podał ją diablęciu. – T-to m-maga.

ewnątrz Pelaios znalazł trochę monet, w tym kilkanaście złotych, lecz tym co przykuło jego uwagę była perła. Kiedy wyjął ją i dokładniej obejrzał dostrzegł po raz kolejny symbol Mystry. Poszukał wzrokiem Hanah, która wróciła po krótkim przeszukaniu krypty ze skórzaną torbą, również opatrzoną tym samym znakiem co manierka. Kobieta ostrożnie otworzyła torbę i znalazła w środku parę ciekawych przedmiotów. Po pierwsze trochę zakrwawioną błękitną szatę w we wzory fal, chmur oraz deszczu, a pod nią dwie księgi oraz trzy flakoniki. Jedna książka była bardzo dobrze oprawiona, wyglądała bez wątpienia na cenną, a kształty zdobień na okładce rozwiały wszelkie wątpliwości. Księga zaklęć, co tłumaczyło m.in. potężną klamrę spinającą. Druga książka była z kolei bardzo skromna, owinięta jedynie skórzanym paseczkiem. Kiedy obie zostały wyjęte Hanah dostrzegła, że to jeszcze nie koniec, bowiem na samym dnie walał się srebrny pierścień z ametystem, srebrny medalion z pojedynczą gwiazdą bogini magii oraz spory kryształ górski.
T-to też maga… W-woleliśmy nie ruszać jego rz-rzeczy. – dodał szybko wójt, kiedy zaczęli rzucać okiem na zawartość.
Jedliście tych co zmarli. Nie pomagaliście im umrzeć? – milcząca do tej pory kapłanka zadała ciche pytanie bezbarwnym głosem.
N-nie…
Jak dla mnie, nie zmienia to wiele. To profanacja. – stwierdziła Cely pogardliwym głosem.
Tak jak twoje pochodzenie nic nie zmienia? – Spojrzenie Hanah dalej nie wyrażało żadnych emocji.
Ci ludzie zostali doprowadzeni do obłędu i na skraj śmierci. Nie wyglądają na szczęśliwych z tego powodu, nie czerpali przyjemności z tego aktu. Oni są ofiarami całej tej sytuacji. Całej tej mgły i potwornych dyń. Nie, to co tu zaszło nie jest prawe, ale nie jest też sprawiedliwym aby ktokolwiek musiał przechodzić przez taką sytuację. Jak chcesz się mścić Delranie to nie na nich, bo nie oni są bezpośrednimi sprawcami śmierci Melisy. – kapłanka położyła dłoń na ramieniu złodzieja.
Nie, moje pochodzenie nic nie zmienia. Bo nawet będąc pół-drowem nie posunęłabym się do czegoś takiego. Zresztą ja nie mogłam decydować o swoim urodzeniu, oni o swych czynach owszem. – zauważyła, próbując obalić jak dla niej marny argument kapłanki.
Przysłuchując się temu elf wreszcie nie wytrzymał. Zwrócił się do towarzyszy mentalnie.
”Dosyć tego! Już sobie wyjaśniliśmy, że kolor skóry Iskierki o niczym nie świadczy i nie będziemy jej postrzegać przez pryzmat części jej pochodzenia. Z drugiej strony, opanujcie się! Wpadamy tutaj i rozprawiamy nad losem tych ludzi tuż przy nich, niczym sędziowie i przyszli kaci. Jeśli dalej tak będziemy robić wkrótce mogą nie wytrzymać, niczym zwierzęta zapędzone w pułapkę. Pomyślcie też może o tym co teraz czuje Astine. Dość kłótni!”
Pelaios skrzywił się pod naporem mentalnego wrzasku.
“Nikt się jeszcze nie kłóci Neff. Przestań krzyczeć bo twoje myśli świdrują mi czaszkę. Kolor skóry miał być analogią i to słuszną, bo wszystko się rozchodzi o pozory i pochopne oskarżenia. Już wiem co mi tu nie pasowało. Wójt wspomniał coś o nie swoich myślach. To nie jest aby twoja specjalność Neff?”
”Jeśli chodzi o użycie tego jako analogii to się zgadzam, chociaż i tak uważam, że każde poruszenie tego tematu może być dla niej krzywdzące – pozostali odczuli coś jakby wzdychnięcie telepatyczne – W niewielkim stopniu znam się na manipulacji myślami, ale daleko mi od istot i osób specjalizujących się w tej dziedzinie. Moje moce skupiają się raczej na zmienianiu otoczenia siłą woli. Mogę spróbować zbadać ich myśli jeśli zechcesz, lecz ostatnia taka próba zakończyła się dla mnie fatalnie. Gdy próbowałem narzucić swą wolę jednej z dyń, coś potężnego mi przeszkodziło, a nawet samo mnie zaatakowało. Jeśli taka sytuacja znowu się powtórzy, istnieje ryzyko iż sam stracę nad sobą kontrolę. Jeśli tak się stanie będziecie pewnie musieli mnie zabić, nim zdążę zwrócić się przeciwko wam…
Mukale postanowił się wtrącić wtedy telepatycznie.
“Nie lękaj się, Rozmawiający z Duchami. Wnijdź w duszę waszych współplemieńców. Jeśli opanuje cię duch złego Przodka, sam przebiję twe ciało Świętą Włócznią, by plemię nie ucierpiało i pochowam je z honorami należnemi czarownikowi. To wielka ofiara, poświęć więc ducha swojego Wielkiemu Bawołowi, aby doznać czci na wyspie Przodków.”
Troska szamana o los plemienia, nawet w obliczu swej śmierci, była wysoce godna pochwały, toteż wojownik nie zwlekał z zapewnieniem Rozmawiającego z Duchami o tym, że nie zawaha się jego ręka, gdy przyjdzie mu stanąć z nim jakby z wrogiem.
”Miejmy jednak nadzieję, że tego typu poświęcenia będą zbędne i wszystko pójdzie dobrze, nie zakładajmy od razu najgorszego scenariusza. Dasz radę Neff.
Cely nie podobała się wersja przebijania włócznią kogokolwiek z jej nowych towarzyszy.
 
Koime jest offline