Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2019, 09:27   #105
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
- Och. TERAZ ci się zebrało na rozmowę? - Tito zmierzył wzrokiem widmowego gada. - Gdybyś nie zabił mi pacjenta na stole, to by mnie nie znaleźli. Będziesz mi pierdolił o robieniu ze mnie narzędzia po tym co odjebałeś na mojej sali operacyjnej? Tak, znaleźli mnie. A wiesz jak mnie znaleźli? Powiem ci, kurwa: ściągnęli mnie ze stryczka, na który ty mnie wysłałeś. - Alvarez zamilkł równie nagle co wybuchł. Zgasił papierosa. - Jestem zajęty. Czego, kurwa, chcesz?

- Odpowiedzi.

- Więc zadaj pytanie.

- Zadalem.

To było niczym tortury. Męczące i niejasne pytania. I za chuja nie wiedział czego pytający od niego chce. Słowem nic z czym sześćdziesięcioletni gangster z Mazaltan nie miał do czynienia i nie umiał sobie poradzić. Przez chwilę rozważał coś wpatrując się w oczy stwora.

- Stary Tito Alvarez nie jest i nigdy nie był niczyim narzędziem. Nie na długo. Może zostać sojusznikiem, wiernym i solidnym jeśli się go grzecznie poprosi i złoży satysfakcjonującą ofertę. Póki co ty, wampiry, to pająkowate coś, słowem wszyscy, usiłujecie mnie jedynie wydymać. - zrobił pauzę na wyciągnięcie zębami kolejnego papierosa z paczki. Wskazał głową za plecy węża. - Oszust przynajmniej przed dymaniem zabrał mnie na randkę, pokazał coś ciekawego i przedstawił rodzinie. Póki co jest moim faworytem. Ponawiam pytanie. Czego, kurwa, ode mnie chcesz?

- Dowiesz się. Dowiesz się niedługo. Bardzo niedługo. Będziesz musiał wybrać. Wybrać i zdecydować. Staniesz się marionetką lub zerwiesz sznurki. Będzie to ostatni wybór. Nim otworzę wszystkie oczy. Nim poruszę oceanem i wstrząsnę ziemią. Nim przesłonię niebo dymem tak gęstym, że śmiertelnicy zapłaczą za słońcem. Już niedługo, Tito Alvarezie. Szybciej, niż myślisz. W chwili, w której najmniej się jej będziesz spodziewał.
Tito stracił nadzieję na merytoryczny dialog gdzieś przy “poruszaniu oceanów”. Włożył niezapalonego papierosa w kącik ust i wbił wzrok w jakiś nieokreślony punkt na prawo od łba węża.

- A może co innego cię przekona, Tito Alvarezie.

Dym zagłębił się i Tito ujrzał swoją rodzinę. Szczęśliwą na drugim końcu świata. Siedzącą przy jednym stole. Śmiejącą się. Gdy nagle drzwi do ich mieszkania wypadają z trzaskiem. Staje w nich kilku uzbrojonych w broń automatyczną ludzi i otwiera ogień.
Kule rozrywają śmiejących się ludzi. Znaczą ściany krwawymi rozbryzgami. Krew maluje sufit. A mordercy przestają strzelać dopiero, gdy są pewni, że wszyscy - łącznie z małymi wnukami, nie żyją. I wtedy jeden z nich ściąga maskę, aby nasycić się obrazem zemsty. To jedyny pozostały przy życiu z braci Uccoz.

- Już niedługo o nich się dowie. Wyśle swoich ludzi. I mimo, że go tam fizycznie nie będzie, to jednak to tak, jakby on zabił. Z mojej winy. Z twojej winy. Z winy życia, jakie toczysz. Ja chcę to powstrzymać. Uratować niewinnych, który mogą zginąć przez mój wybór i moją desperację. A ty? Też tego chcesz? Wolisz poświęcić się obronie bliskich czy walce dla tego, który nigdy nie szanował nikogo, poza sobą samym?

Po wciąż nieruchomej twarzy popłynęła jedna łza. Tito nawet nie drgnął by ją otrzeć czy ukryć.

- To ty... - powiedział bardzo cicho, lekko łamiącym się głosem. Kolejne słowa, jakkolwiek nadal ciche brzmiały coraz mocniej i pewniej. - To ty zabiłeś Uccoza moimi rękami. Moja rodzina jest zagrożona, bo sam sobie złożyłeś ofiarę, nadęty bufonie. Jesteś problemem, nie rozwiązaniem. Wszystkie słowa i wizje świata tego nie zmienią. Chcesz mnie przekonać? To przestań pierdolić o oceanach i sznurkach, przestań bawić się resztkami moich ludzkich emocji pokazując rzeczy z których doskonale zdaję sobie sprawę, i ZRÓB COŚ. Zaprowadź mnie do ostatniego Uccoza, albo powiedz jak zabić Zjawę. Albo przynieś głowę któregoś z nich. Cokolwiek co przekona mnie że jesteś po mojej stronie. Że jesteś mi do czegokolwiek potrzebny.

- Mogę powiedzieć ci, gdzie ukrywa się ostatni z braci. To ci wystarczy?

Stary gangster milczał dłuższą rozważając.
- Zainteresowałeś mnie. Mów dalej.

- Hacjenda Puerto de la Luna, na wschód od miasta, piętnaście mil w kierunku Luedo,

- Ilu ma tam ludzi? Są tam jacyś...inni? Przemienieni?

- Ma prawdziwą armię swoich sicarios. Kilkunastu uzbrojonych zbirów z kartelu Sinaloa. Lecz nikogo, kto poznał to, czego ludzie poznać nie powinni.

- Dobrze. To mi wystarczy, pójdę tam, zrobię co muszę, a potem spotkamy się jeszcze raz i opowiesz o swoim wielkim planie, będziemy zrywać więzy i wywrócimy świat na lewą stronę, tak jak chciałeś.

Wąż zasyczał w odpowiedzi i zaczął znikać.
 
__________________
Show must go on!
Gryf jest offline