Mocne rzepy trzymające stopy Adama przyczepione do podnóżka sprawiły, że nie wyleciał z wózka. Wciąż wczepiony w swój pojazd leżał na plecach. Wystarczyło żeby ktoś łaskawie chwycił za rączki dźwignął go do pionu i można było zwiewać.
Sądząc po hałasach jego plan się sprawdził, spróbował złapać się ramy i unieść się do góry żeby rozpiąć rzepy i przystąpić do skomplikowanego procesu samodzielnego wspinania się na wózek, ale po uniesieniu głowy szybko poczuł, że nie da rady,. Kątem oka złowił, że religijny kibol zaczął się naparzać z pomocą dwóch ochroniarzy.
Opuścił się z powrotem na dół i zamiast chwytać się ramy wózka zaczął szukać oparcia na podłodze jego ręka na coś trafiła... Gdy przesunął kształt przed oczy zobaczył PISTOLET
- Psst KOSA, KOSA zmiana planów patrz, co mam... Postaw mnie z powrotem do pionu i spierdalamy. Warto mnie wziąć ze sobą, bo w razie, czego ja będę strzelać a ty sie wyprzesz! NIKT NAS NEI POWSTRZYMA - Szepnął naglącym tonem do Patostremera pokazując mu spluwę. Nie był jakimś jego wielkim fanem, ale Kazik akurat stał blisko, wydawał się w tym momencie najbardziej sprawny oraz podatny na manipulacje. Oczywiście, Adamowi wydawało się, że oferuje wydatną pomoc w ucieczce i warto z jego propozycji skorzystać.
Nie chciał do nikogo strzelać, nie wiedział nawet ile kul zostało w magazynku, ale zaczynało mu to powoli wisieć... Skoro do niego strzelali to nie będzie się cackać i jeżeli ktoś zablokuje mu drogę postara się trafić w kolano....
Nie miał żadnego doświadczenia z pukawkami i porażone ręce, ale miał poczucie, że jeżeli się stąd nie wydostanie to go zabiją lepiej już pójść siedzieć do mamra niż do trumny.