Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2019, 19:46   #53
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
elran cały czas wpatrywał się w oczy wójta, jednak sztylet nie przyciskał już tak mocno jego gardła.
Będziesz żył, ale… – powiedział przez zaciśnięte zęby łotrzyk. – W głowie będziesz miał ten jeden widok – szarpnął mężczyznę za koszulę i pociągnął do pomieszczenia, gdzie znajdowało się ciało Melissy. Przerażona kapłanka pobiegła za nim.
Amonrol złapał wójta za głowę i odwrócił w stronę zmasakrowanego ciała.
Przypatrz się dobrze, tylko nie próbuj zamykać oczu, ani odwracać wzroku! – trzymał głowę najmocniej jak potrafił. Chciał, żeby Despara bolało to, co widzi, nie tylko psychicznie, ale też fizycznie. – Patrz uważnie!
T-to już mnie pp-prześladuje… – rzekł jedynie, kiedy w jasnym świetle patrzył na swe dzieło… Na dźwięk tych słów skulona pod Astine uniosła na niego wzrok.
TY...? – głos dziewczyny był słaby i drżał. Wolno obracając głowę ogarnęła spojrzeniem większość krypty wypełnionej kośćmi i działami. – T-ty… ty…
Głos jej się łamał coraz bardziej, z oczu płynąć poczęły dwie strugi. Drżąca ręka ruszyła w kierunku pasa…
Delran rzucił tylko okiem na Astine, po czym wrócił do wójta.
A teraz poczujesz to, co czuła ona – powiedział chłodnym głosem, zerwał resztki koszuli z ciała wójta, złapał go za sutek, pociągnął mocno i sprawnym ruchem ręki już miał ciąć, kiedy ta znalazła się w żelaznym uścisku stojącej obok Hanah.
Dość! Dość cierpień, dość krzywd! – krzyknęła kapłanka. – Dość…
Piękne słowa… – powiedział do Hanah, przez zaciśnięte zęby. – A teraz mnie puść! – krzyknął do niej w złości.
Nie – kobieta spróbowała wykręcić mu rękę tak, by wypuścił ostrze, lecz napędzająca go wściekłość sprawiała, że był niemal jak skała.
Puszczaj! – wrzasnął i ze wszystkich sił próbował się jej wyrwać, lecz bezskutecznie. Popatrzył na kobietę. Zaczął brać głębokie oddechy, uspokajał się. Twarz zaczęła nabierać neutralnego i spokojnego wyrazu. Hanah widząc to już miała zamiar poluzować uścisk dłoni, lecz wówczas spojrzała mu prosto w oczy, które zdradziły jej prawdę. Delran już miał znów spróbować ataku, kiedy wyćwiczone ręce Hanah przekręciły się i zakleszczyły na jego ramieniu. Ten szarpnął się dziko i wtem rozległ się zgrzyt kości, a za nim jęk, niemal wrzask bólu, Delrana. Sztylet upadł na ziemię tuż przed Astine. Dziewczyna popatrzyła na szarpiącą się dwóję oraz wójta, który z przez ten czas wisiał na resztkach swego odzienia. Podniosła się z wolna z nie do końca obecnym wzrokiem.

źwięki, które dobywały się z pomieszczenia obok niepokoiły zaklinaczkę. Powstrzymywała się chwilę, jednak w końcu nie wytrzymując pobiegła w stronę zamieszania. Obraz, który pojawił się przed jej oczami sprawił, że stanęła jak wryta. Pomijając makabryczny widok ciał, który przyprawiał dziewczynę o skurcze żołądka, najbardziej zaskoczyła ją szarpanina pomiędzy Hanah, a jęczącym z bólu Delranem, odbywająca się przed na wpół klęczącym wójtem. Oprócz tego widok Astine ze sztyletem w dłoni.
Co tu się wyprawia!? – krzyknęła wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu, by w końcu zatrzymać się na Delranie i Hanah.
Tuż za pół elfką pobiegł również Neff, który na widok chaosu, rozgrywającego się w pomieszczeniu, zagwizdał pod nosem. Kątem oka widząc, że Astine trzyma w dłoni ostrze instynktownie spróbował wpłynąć na jej umysł.
” Nie chcesz nikogo skrzywdzić, a jedynie oddać Neff’owi sztylet!”
Dziewczyna zamrugała, po czym uniosła rękę i spojrzała na sztylet, który w niej dzierżyła. Odwróciła głowę w kierunku elfa i wyciągnęła ku niemu otwartą dłoń, na której spoczywało ostrze w geście podobnym do podarku.
Elf ostrożnie przyjął ostrze z przyjacielskim uśmiechem.
Dziękuję. Chodźmy do Zakonnicy, pewnie się o nas martwi.
Astine wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym skinęła głową i powoli ruszyła do wyjścia mijając Pelaiosa, który stał z przymkniętymi oczyma wsłuchując się w całe zajście w drugiej sali, od momentu gdy Delran wyparował wraz z wójtem przez drzwi. Gdy krzyk mężczyzny poniósł się echem, diabelstwo uśmiechnęło się niemrawo i pokręciło głową. Uniósł powieki i powiódł na nowo zmęczonym wzrokiem po pozostałych ocaleńcach. W końcu ruszył z powrotem do sali okropieństw, choć wszystko w nim krzyczało, by nie eksponować się na nowo na koszmar.

elran oparł się o sarkofag i zaśmiał się głośno.
Pięknie mnie załatwiłaś… – zwrócił się do Hanah, po czym pokazał palcem na wójta. – To on jest wszystkiemu winien, a to mi się obrywa. Jesteś pewnie z siebie zadowolona? Ocaliłaś kolejną duszę… – splunął Hanah pod nogi i jęknął głośno z bólu.
Czy któreś z was wyjaśni co tu właściwie miało miejsce? Idziecie do innego pomieszczenia dosłownie na dwie sekundy a tu takie coś… – rzuciła Cely podchodząc do Delrana. – Jest złamana? – spytała wskazując na rękę, nie znała się na medycynie, jednak nawet dla niej nie wyglądało to dobrze.
Łotrzyk przełknął ślinę i zaczął masować obolały bark.
Nie jest złamana… Muszę ją tylko nastawić… Nie pierwszy raz mi się to przytrafia… – wskazał głową na Hanah. – Niech nasza obrończyni uciśnionych opowie ci, co się stało.
Hanah ściągnęła brwi i podała rękę wójtowi, który ostrożnie ją przyjął i podniósł się. Siedział jednak cicho ewidentnie nie chcąc niczym prowokować Delrana.
Jakbyś nie próbował za wszelką cenę go zaatakować, to byś nie wybił sobie barku. Zwodząc mnie sam to sobie zgotowałeś. Jak się uspokoisz to ci moge go nastawić. – spojrzenie kapłanki złagodniało. – Nie wiem co sama bym zrobiła gdybym zobaczyła sobie bliską osobę w takim stanie, ale doprowadzając do kolejnego rozlewu krwi tylko bardziej zniszczymy wątłą aurę tego miejsca. Delranie to nie oni doprowadzili do jej śmierci.
Delran zrobił zdziwioną minę.
Nie oni? To ciekawe kto… – znowu jęknął z bólu, obolały bark nie dawał mu spokoju.
Ktoś kto rzucił urok na to miejsce – wtrącił Pelaios opierając się o wejście – Wyznał że ci co jedli dynie oszaleli, ci co się skryli mieli dziwne myśli. Oczywiście… mogli się temu oprzeć, ale obawiam się że karałbyś ich za słabość, a nie za właściwy czyn.
Diabelstwo powiodło spojrzeniem po szczątkach i na nowo się skrzywiło.
Naradźmy się na górze. Mam dość tego miejsca
Zdecydowanie – zgodziła się kapłanka. Spojrzała krytycznie na skrzywionego Delrana i podeszła do niego. – Pomożesz mi Cely? Przytrzymaj go, a ja nastawię ten bark.
Nie, zost… – już miał głośno protestować, ale Cely i Hanah nie słuchały go i natychmiast wzięły się do roboty.
Zaklinaczka chwyciła mężczyznę, tak jak kazała jej kapłanka, po czym uśmiechnęła się do niego i powiedziała spokojnie.
Zaraz będzie po wszystkim.
Ten zdążył jedynie podnieść na nią wzrok, kiedy Hanah jednym szybkim ruchem szarpnęła mu rękę. Rozległ się słyszalny zgrzyt i kolejny jęk łotrzyka, który ledwo stał obok sarkofagu. Trzymał się za ramię, a to stopniowo przestawało boleć. Najwyraźniej kość wskoczyła na swoje miejsce.
Delran miał już serdecznie dość tego miejsca, nie zamierzał dziękować Cely i Hanah za pomoc. Podniósł z ziemi swój sztylet, wsadził go za pas i ruszył w stronę wyjścia.
Możemy już stąd kurwa wyjść?! – krzyknął tylko wychodząc.
Dzięki za pomoc – kapłanka rzuciła do Cely i pomogła wyjść z pomieszczenia wójtowi.
Nie ma za co… Cieszę się, że mogłam pomóc i Tobie i jemu. – uśmiechnęła się do towarzyszki – chociaż wydaje mi się, że bark nie jest rzeczą, która w tej chwili boli go najbardziej… – dodała trochę ściszonym głosem, po czym też ruszyła do wyjścia z pomieszczenia.
Diabelstwo opuściło salę jako ostatnie. Schowało woreczek otrzymany od wójta i skierowało się do wyjścia z krypty.
Pomóż im Mukale – rzucił do towarzysza przechodząc obok czarnoskórego wojownika. Sam zaś kiwnął ręką na ocaleńców zachęcając do ruszenia się z miejsca. Ci zaś niepewnie ruszyli za nimi. Wojownik Mutampa, ukłoniwszy się lekko, wykonał polecenie wodza, postanawiając milczeć do czasu, aż wreszcie rozbuchane emocje braci opadną.
 
Jaracz jest offline