Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2019, 10:22   #31
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Akell próbował odnaleźć się w nowej i ponurej rzeczywistości, pełnej pyłu i smutnych twarzy. Choć… z tym ostatnim nie miał prawie do czynienia, bowiem nie wychodził z „mieszkania” niemal w ogóle.
Można by rzec, że żołnierz popadł w niejaką depresję, gdy tak siedział bez ruchu i wpatrywał się w ścianę, pogrążony we własnych myślach.

Metraż jego nowego (i tymczasowego) domu był dla niego przytłaczający. Przyzwyczaiwszy się do jednego, kilkumetrowego pokoju, można było doznać szoku przy przeprowadzce do czegoś… co nie tylko miało pokój, ale i kuchnię i łazienkę i sypialnię i korytarz i kilka par okien.

Kolejnym problemem było też łóżko. Rice nigdy nie spał w prawdziwym łóżku. W rodzinnym domu miał tapczan, który w dzień robił za fotel i/lub kanapę a także biurko i stół. W wojsku spał na piętrowej pryczy o cienkim i lichym materacu, a w unicie… spał w wykuszu okna, na betonie, bo nie miał czasu ni pieniędzy by chodzić i szukać materaca. Próba zaśnięcia na miękkim i zapadającym się pod nim… „czymś” skończyła się na tym, że mężczyzna przeniósł się na podłogę.

O normalnym jedzeniu nie miał bladego pojęcia. Czynność gotowania była dla niego abstrakcyjna, a dania niemal niejadalne. Gdzie się podziały tubki z przetworzoną żywnością? Albo puszki? Albo worki proszku do rozrobienia z wodą? Kiedy je jadł, wiedział, że dostarczał organizmowi wszelkich mikroelementów do rozwoju swojego ciała, a teraz wpierdalał wszystko co znalazł w lodówce i zastanawiał się, czy jakoś przeżyje następne kilka godzin.

Co do „towarzystwa” osób trzecich, to… cóż, Aeryn wydawała się być dla niego niewidoczna, a na pewno półprzeźroczysta. Był to standardowy mechanizm obronny dla eks szturmowca, który wymyślił go na swoje potrzeby jeszcze w dzieciństwie. Nie za bardzo radził sobie bowiem z ludźmi - tymi prawdziwymi i tymi w głowie.
W obawie przed tym, iż każdy okaże się być dla niego drugim „bratem bliźniakiem”, wolał nie zagłębiać się w relacje intymne, a jedynie skupiać się na współpracy. Innymi słowy… oddał by życie za towarzyszy i powodzenie misji, ale by pójść z nimi do baru na imprezę musiałoby go ostro popierdolić.

Niemniej dziewczyna nie zaznała od niego żadnej krzywdy. Nie traktował jej obcesowo, nie ignorował (choć miał problemy z jej zauważeniem) i zachowywał odpowiednią odległość by ich prywatne przestrzenie nie były zagrożone.
Rankiem zawsze mówił jej „Dzień Dobry”, a wieczorem, gdy szedł spać „Dobranoc”, kiedy jadła słyszała „Smacznego”, a jeśli kichnęła podczas sprzątania kurzu, dobiegało ją „Na zdrowie”.
Co więcej… kiedy gotowała, czuła na sobie spojrzenie dwukolorowych oczu. Nie było ono nachalne, ani nacechowane seksualnie, a bardziej ciekawskie, jakby Akell nie bardzo wiedział co ona właściwie robi i po co. Kiedy tylko ona przestawała się krzątać w kuchni, on zaraz odwracał się w innym kierunku i zajmował się sobą.

A nie robił zbyt wiele. Jakby może… nie wiedział, że musi coś robić? Nie był bałaganiarzem, bo zazwyczaj wcześniej czy później po sobie sprzątał. Codziennie mył się dwa razy - przed snem i po. Dużo ćwiczył. Biegał w miejscu, wymachiwał rękoma, robił przysiady i nieprzyzwoitą dużą ilość pompek z różnymi kombinacjami rąk. Niemniej, na podjęcie konwersacji nie miało się co liczyć.
Czasami tylko, kiedy niebieskowłosa, zakradła się by podpatrzeć co robi Rice dostrzegała na jego twarzy nieznaczne drgania mięśni, które układały jego mimikę w coś na kształt cierpienia. Zupełnie jakby ktoś, lub coś stało nad nim i urągało mu do granic możliwości, a on jedynie co mógł zrobić to w milczeniu tego słuchać. Jednakże kiedy tylko chłopak orientował się, że ktoś go obserwuje przybierał od razu minę obojętnego, acz gotowego do ataku brytana.

Wieczornego razu usłyszała głośne łupnięcia, że miała wrażenie, że coś próbuje przebić się do niej przez ścianę, jednakże kiedy mężczyzna po krótkim prysznicu wyszedł z łazienki, odgłosy samoistnie ustały. Być może to właśnie on wyładowywał swoją frustrację na bogom ducha winnych kafelkach, ale ciężko było ocenić, bo ściana jak była tak dalej stała nienaruszona, a dłonie żołnierza były aktualnie sine i spuchnięte od niedbale opatrzonych ran na nadgarstkach.



Dla Akella te dwa dni wolnego, były prawdziwym koszmarem. Miał wrażenie, że umarł, a jego dusza trafiła do czyśćca, a następnie wykopana z niego do piekła. Japa jego zmarłego brata nie zamykała się ani na chwilę. Nawet podczas snu śniło mu się, że ten do niego gada, a on nie może nic z tym zrobić. W dzień nie było lepiej. Odcięty od pracy i codziennej rutyny na siłowni, znalazł się sam na sam z szatanem, będąc zupełnie bezbronnym.

”Trzeba ją było wtedy zajebać. Skręcić kark jak małej myszce, taka nędzna kreatura nie ma prawa bytu w czasach jakie właśnie nastały, ooo albo lepiej… podkablować o giwerze jej panu, by swym pańskim biczem przywołał ją do porządku, zanim się nie wjebaliśmy w całe to bagno. Hehe… nieźle to wymyśliłem, co braciszku? „Pański bicz”.
Oj już nie krzyw się tak, dobrze wiem, że w innych okolicznościach, przeruchałbyś ją tak, że przed tydzień nie mogłaby sikać. Szkoda tylko, że jesteś taką niedojdą, która nie umie myśleć o swoich potrzebach. Walenie konia mi się już przejadło, a twoi znajomi na telefon samoistnie poszli się jebać w kosmos, więc sam widzisz… jesteś na nią skazany. Ładna jest i zapewne ma w sobie odrobinę zadziorności.
Nie zagłuszysz mnie. Z naszej dwójki to ja mam rozum i jak widać jaja. Beze mnie byś zginął, albo skończył jak ta cizia z obrożą na szyi. Jeśli się będziesz mnie słuchać, to nie zginiesz. Odjebiemy na cacy te durną misję, przyjebiemy komu trzeba, wymienimy uzębienie, przemalujemy ryja, a później spierdolimy do miasta i…”


Bliźniak się nie zamykał.
Jeśli nie wytykał Rice’owi błędów, to przyczepiał się do błędów innych, a później znowu wracał do rodziny i tak w koło, w koło, w koło.

Żałosny, nędzny, nieudacznik, słaby, tępy, bezczynny, durny, idiota, śmieć, bezpański pies, dobroduszna kwoka, mazgaj, bezbronny jak dziecko, ułomny, kaleki, niedorozwinięty, niekompetentny, nic nie warty, niezdolny do funkcjonowania…
Przez te dwa dni mężczyzna dowiedział się o sobie więcej niż przez większość swojego życia. Głowa pękała od jadu i nienawiści i był niemal pewien, że oszaleje i kogoś zabije. Pytanie tylko, czy siebie… czy kogoś innego.

Ostatniego dnia katorgi, Aeryn zrobiła jakieś dziwne coś, co wyglądało jak robaki w przeżartych trzewiach denata i zaprosiła Akella na wspólny posiłek. Chłopak oczywiście nie wiedział jak się je spageti, więc na początku patrzył jak posila się współlokatorka i spróbował ją naśladować.
Z marnym skutkiem, ale przynajmniej wiedział, że potrawa była całkiem smaczna i z pewnością nie była flakami z larwami. Porcja była za mała by poczuć się sytym, ale żołnierz postanowił nie narzekać, bo w wojsku trzeba było robić użytek z tego co się aktualnie miało.
Gorzej, że po zjedzeniu, niewolnicy zebrało się na rozmowę.

- Dlaczego wtedy skłamałeś? Czemu po prostu mnie nie wydałeś? W końcu chyba po to była w ogóle cała ta akcja z rozbrojeniem - spytała, spoglądając mu w oczy.
Głos bliźniaka zaśmiał się okrutnie i przez moment Rice myślał, że wszystko zwymiotuje. Wytrzymał jednak jedno i drugie.
- Moim zadaniem było chronić mojego pracodawcę podczas wyprawy, to co się z nim stanie po niej, mnie nie obchodziło i… nadal nie obchodzi - odpowiedział prosto z mostu i skrzywił się gorzko, przypominając sobie do czego jego „chwalebne” czyny doprowadziły.
Był kurwa na jakimś zadupiu pod butem wroga.
- W każdym razie... dziękuję. Gdyby nie to, to pewnie leżałabym martwa i zakopana w tym piasku. Chyba jestem twoim dłużnikiem, więc cokolwiek byś chciał, zrobię to dla ciebie... jak niewolnik, którym jestem - powiedziała, a ostatnie słowa wypowiedziała jakby bardziej do siebie i ze smutkiem, spoglądając w inną stronę.
Oczywistym też było to, że oferowała Akellowi swoje ciało.

Mężczyzna po raz pierwszy sprawiał wrażenie, że na nią (a nie przez nią) patrzy, ale nic nie odpowiedział. Siedział sztywno, jak na służbistę przystało, dłonie trzymał luźno położone na stole. Czy zrozumiał aluzję, czy może nie? Ciężko było określić.
- Acha… - odparł w końcu i wstał od stołu zabierając swój talerz, po czym udał się do zlewu, by go umyć, choć tak na prawdę musiał uciec z tej niezręcznej sytuacji, podsycanej tylko złośliwymi i wyjątkowo bolesnymi uwagami głosu w swojej głowie.
Bowiem, jedyne czego teraz pragnął to możliwości cofnięcia czasu i „naprawienia” swoich błędów. Nie potrafił jednak powiedzieć o tym dziewczynie. Z jakiegoś powodu uznał swoje chęci za okrutne i postanowił jej tego oszczędzić, nawet jeśli kolejną noc musiał spędzić w koszmarach… a może nawet i resztę życia.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 24-04-2019 o 11:28.
sunellica jest offline