Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-04-2019, 10:22   #31
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Akell próbował odnaleźć się w nowej i ponurej rzeczywistości, pełnej pyłu i smutnych twarzy. Choć… z tym ostatnim nie miał prawie do czynienia, bowiem nie wychodził z „mieszkania” niemal w ogóle.
Można by rzec, że żołnierz popadł w niejaką depresję, gdy tak siedział bez ruchu i wpatrywał się w ścianę, pogrążony we własnych myślach.

Metraż jego nowego (i tymczasowego) domu był dla niego przytłaczający. Przyzwyczaiwszy się do jednego, kilkumetrowego pokoju, można było doznać szoku przy przeprowadzce do czegoś… co nie tylko miało pokój, ale i kuchnię i łazienkę i sypialnię i korytarz i kilka par okien.

Kolejnym problemem było też łóżko. Rice nigdy nie spał w prawdziwym łóżku. W rodzinnym domu miał tapczan, który w dzień robił za fotel i/lub kanapę a także biurko i stół. W wojsku spał na piętrowej pryczy o cienkim i lichym materacu, a w unicie… spał w wykuszu okna, na betonie, bo nie miał czasu ni pieniędzy by chodzić i szukać materaca. Próba zaśnięcia na miękkim i zapadającym się pod nim… „czymś” skończyła się na tym, że mężczyzna przeniósł się na podłogę.

O normalnym jedzeniu nie miał bladego pojęcia. Czynność gotowania była dla niego abstrakcyjna, a dania niemal niejadalne. Gdzie się podziały tubki z przetworzoną żywnością? Albo puszki? Albo worki proszku do rozrobienia z wodą? Kiedy je jadł, wiedział, że dostarczał organizmowi wszelkich mikroelementów do rozwoju swojego ciała, a teraz wpierdalał wszystko co znalazł w lodówce i zastanawiał się, czy jakoś przeżyje następne kilka godzin.

Co do „towarzystwa” osób trzecich, to… cóż, Aeryn wydawała się być dla niego niewidoczna, a na pewno półprzeźroczysta. Był to standardowy mechanizm obronny dla eks szturmowca, który wymyślił go na swoje potrzeby jeszcze w dzieciństwie. Nie za bardzo radził sobie bowiem z ludźmi - tymi prawdziwymi i tymi w głowie.
W obawie przed tym, iż każdy okaże się być dla niego drugim „bratem bliźniakiem”, wolał nie zagłębiać się w relacje intymne, a jedynie skupiać się na współpracy. Innymi słowy… oddał by życie za towarzyszy i powodzenie misji, ale by pójść z nimi do baru na imprezę musiałoby go ostro popierdolić.

Niemniej dziewczyna nie zaznała od niego żadnej krzywdy. Nie traktował jej obcesowo, nie ignorował (choć miał problemy z jej zauważeniem) i zachowywał odpowiednią odległość by ich prywatne przestrzenie nie były zagrożone.
Rankiem zawsze mówił jej „Dzień Dobry”, a wieczorem, gdy szedł spać „Dobranoc”, kiedy jadła słyszała „Smacznego”, a jeśli kichnęła podczas sprzątania kurzu, dobiegało ją „Na zdrowie”.
Co więcej… kiedy gotowała, czuła na sobie spojrzenie dwukolorowych oczu. Nie było ono nachalne, ani nacechowane seksualnie, a bardziej ciekawskie, jakby Akell nie bardzo wiedział co ona właściwie robi i po co. Kiedy tylko ona przestawała się krzątać w kuchni, on zaraz odwracał się w innym kierunku i zajmował się sobą.

A nie robił zbyt wiele. Jakby może… nie wiedział, że musi coś robić? Nie był bałaganiarzem, bo zazwyczaj wcześniej czy później po sobie sprzątał. Codziennie mył się dwa razy - przed snem i po. Dużo ćwiczył. Biegał w miejscu, wymachiwał rękoma, robił przysiady i nieprzyzwoitą dużą ilość pompek z różnymi kombinacjami rąk. Niemniej, na podjęcie konwersacji nie miało się co liczyć.
Czasami tylko, kiedy niebieskowłosa, zakradła się by podpatrzeć co robi Rice dostrzegała na jego twarzy nieznaczne drgania mięśni, które układały jego mimikę w coś na kształt cierpienia. Zupełnie jakby ktoś, lub coś stało nad nim i urągało mu do granic możliwości, a on jedynie co mógł zrobić to w milczeniu tego słuchać. Jednakże kiedy tylko chłopak orientował się, że ktoś go obserwuje przybierał od razu minę obojętnego, acz gotowego do ataku brytana.

Wieczornego razu usłyszała głośne łupnięcia, że miała wrażenie, że coś próbuje przebić się do niej przez ścianę, jednakże kiedy mężczyzna po krótkim prysznicu wyszedł z łazienki, odgłosy samoistnie ustały. Być może to właśnie on wyładowywał swoją frustrację na bogom ducha winnych kafelkach, ale ciężko było ocenić, bo ściana jak była tak dalej stała nienaruszona, a dłonie żołnierza były aktualnie sine i spuchnięte od niedbale opatrzonych ran na nadgarstkach.



Dla Akella te dwa dni wolnego, były prawdziwym koszmarem. Miał wrażenie, że umarł, a jego dusza trafiła do czyśćca, a następnie wykopana z niego do piekła. Japa jego zmarłego brata nie zamykała się ani na chwilę. Nawet podczas snu śniło mu się, że ten do niego gada, a on nie może nic z tym zrobić. W dzień nie było lepiej. Odcięty od pracy i codziennej rutyny na siłowni, znalazł się sam na sam z szatanem, będąc zupełnie bezbronnym.

”Trzeba ją było wtedy zajebać. Skręcić kark jak małej myszce, taka nędzna kreatura nie ma prawa bytu w czasach jakie właśnie nastały, ooo albo lepiej… podkablować o giwerze jej panu, by swym pańskim biczem przywołał ją do porządku, zanim się nie wjebaliśmy w całe to bagno. Hehe… nieźle to wymyśliłem, co braciszku? „Pański bicz”.
Oj już nie krzyw się tak, dobrze wiem, że w innych okolicznościach, przeruchałbyś ją tak, że przed tydzień nie mogłaby sikać. Szkoda tylko, że jesteś taką niedojdą, która nie umie myśleć o swoich potrzebach. Walenie konia mi się już przejadło, a twoi znajomi na telefon samoistnie poszli się jebać w kosmos, więc sam widzisz… jesteś na nią skazany. Ładna jest i zapewne ma w sobie odrobinę zadziorności.
Nie zagłuszysz mnie. Z naszej dwójki to ja mam rozum i jak widać jaja. Beze mnie byś zginął, albo skończył jak ta cizia z obrożą na szyi. Jeśli się będziesz mnie słuchać, to nie zginiesz. Odjebiemy na cacy te durną misję, przyjebiemy komu trzeba, wymienimy uzębienie, przemalujemy ryja, a później spierdolimy do miasta i…”


Bliźniak się nie zamykał.
Jeśli nie wytykał Rice’owi błędów, to przyczepiał się do błędów innych, a później znowu wracał do rodziny i tak w koło, w koło, w koło.

Żałosny, nędzny, nieudacznik, słaby, tępy, bezczynny, durny, idiota, śmieć, bezpański pies, dobroduszna kwoka, mazgaj, bezbronny jak dziecko, ułomny, kaleki, niedorozwinięty, niekompetentny, nic nie warty, niezdolny do funkcjonowania…
Przez te dwa dni mężczyzna dowiedział się o sobie więcej niż przez większość swojego życia. Głowa pękała od jadu i nienawiści i był niemal pewien, że oszaleje i kogoś zabije. Pytanie tylko, czy siebie… czy kogoś innego.

Ostatniego dnia katorgi, Aeryn zrobiła jakieś dziwne coś, co wyglądało jak robaki w przeżartych trzewiach denata i zaprosiła Akella na wspólny posiłek. Chłopak oczywiście nie wiedział jak się je spageti, więc na początku patrzył jak posila się współlokatorka i spróbował ją naśladować.
Z marnym skutkiem, ale przynajmniej wiedział, że potrawa była całkiem smaczna i z pewnością nie była flakami z larwami. Porcja była za mała by poczuć się sytym, ale żołnierz postanowił nie narzekać, bo w wojsku trzeba było robić użytek z tego co się aktualnie miało.
Gorzej, że po zjedzeniu, niewolnicy zebrało się na rozmowę.

- Dlaczego wtedy skłamałeś? Czemu po prostu mnie nie wydałeś? W końcu chyba po to była w ogóle cała ta akcja z rozbrojeniem - spytała, spoglądając mu w oczy.
Głos bliźniaka zaśmiał się okrutnie i przez moment Rice myślał, że wszystko zwymiotuje. Wytrzymał jednak jedno i drugie.
- Moim zadaniem było chronić mojego pracodawcę podczas wyprawy, to co się z nim stanie po niej, mnie nie obchodziło i… nadal nie obchodzi - odpowiedział prosto z mostu i skrzywił się gorzko, przypominając sobie do czego jego „chwalebne” czyny doprowadziły.
Był kurwa na jakimś zadupiu pod butem wroga.
- W każdym razie... dziękuję. Gdyby nie to, to pewnie leżałabym martwa i zakopana w tym piasku. Chyba jestem twoim dłużnikiem, więc cokolwiek byś chciał, zrobię to dla ciebie... jak niewolnik, którym jestem - powiedziała, a ostatnie słowa wypowiedziała jakby bardziej do siebie i ze smutkiem, spoglądając w inną stronę.
Oczywistym też było to, że oferowała Akellowi swoje ciało.

Mężczyzna po raz pierwszy sprawiał wrażenie, że na nią (a nie przez nią) patrzy, ale nic nie odpowiedział. Siedział sztywno, jak na służbistę przystało, dłonie trzymał luźno położone na stole. Czy zrozumiał aluzję, czy może nie? Ciężko było określić.
- Acha… - odparł w końcu i wstał od stołu zabierając swój talerz, po czym udał się do zlewu, by go umyć, choć tak na prawdę musiał uciec z tej niezręcznej sytuacji, podsycanej tylko złośliwymi i wyjątkowo bolesnymi uwagami głosu w swojej głowie.
Bowiem, jedyne czego teraz pragnął to możliwości cofnięcia czasu i „naprawienia” swoich błędów. Nie potrafił jednak powiedzieć o tym dziewczynie. Z jakiegoś powodu uznał swoje chęci za okrutne i postanowił jej tego oszczędzić, nawet jeśli kolejną noc musiał spędzić w koszmarach… a może nawet i resztę życia.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 24-04-2019 o 11:28.
sunellica jest offline  
Stary 25-04-2019, 09:52   #32
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Woda z kranu, powoli zmywała sos i resztki makaronu na talerzach. Akell czuł się zbity z tropu i chyba wyjątkowo… zawstydzony. Aeryn przyglądała mu się, z pewnym uśmieszkiem na ustach. Zastanawiała się czy nie podejść od tyłu i złapać olbrzyma w pasie oraz ucałować jego wielkie łapska. W końcu tylko to umiała- sprzedawać swoje ciało. Tym razem miała jednak wybór, co nieco ją dziwiło. Chciała na chwilę zapomnieć o swojej sytuacji. Obroża ściskała szyję, a dziwne, mroczne pragnienie dotknięcia artefaktu ciągle unosiło się na krawędziach świadomości.

Nagle obyczajową scenę przerwał sygnał komunikatora. Cienki telewizor po chwili sam się włączył. Na ekranie pojawiła się sylwetka Xenii, tym razem jej włosy nie były “mokre” choć jej oczy nadal potrafiły przebić się przez pancerz z czaszki, kiedy mówiła zdecydowanym tonem.

-Mam coś dla Was, kochani skurwiele. Pewien lekarz w swojej klinice używa lekarstw kupowanych od ludzi z Kompanii bez żadnego opodatkowania. Zostawiłabym go w spokoju, w końcu nie chcę, by mój lud zmarł na jakąś zarazę. Mówię to, bo myślę, że Johan Krenick, nasz Wujek myśli podobnie. Udacie się do kupca, spróbujecie zastraszyć a później pasujecie. Zrobicie scenę w której pokażecie jak nienawidzicie przeklętej tyranki Freetown. To może zbliżyć Was do Wujka. Tak więc, zostawicie handlarza w spokoju, ale z wielkim boom. Bez odbioru.

Telewizor się wyłączył, a Rice zauważył, że nie zmył jeszcze jednego talerza. Niemniej w końcu miał poważniejszy cel niż brudne naczynia, co momentalnie pozwoliło mu odżyć. Popatrzył na swoją “niewolnicę” i zaproponował wyjazd na wskazany w dodatkowej wiadomości adres.




Podjechali Jeepem danym im przez Xenie pod wzskazany adres. Był to blok mieszkalny na dole którego mieściły się kwatery usługowe. Mięsny, monopolowy i migający, zepsuty hologram kliniki. Mieszkańców było mało. Tylko jakiś pijak spał na ławce przed blokiem za nic mając szarpiący wiatr pełen pyłu. Na szczęście Aeryn miała dane przez Marisa okulary, a Rice znalazł w jednej szafce drobne gogle lotnicze. Zaparkowali w wolnym miejscu i ruszyli do kliniki. Kiedy przekroczyli próg, sygnał piknął witając ich dość chłodno.

W środku nie było nikogo. Kilka foteli i sofa, obrazki z renesansowymi studiami człowieka. Do nosa uderzył ich szpitalny zapach chemikaliów i środków czystości. Dla Sky było to coś nowego. Rice znał szpitalne otoczenie zdecydowanie za często, o czym przypominało kilka potężnych blizn.

Akell rozejrzał się, miał przy sobie Havoca przerzuconego przez ramię, choć i bez tego wydawał się naprawdę groźny. W końcu z gabinetu wyszła drobna, utyta postać. Mężczyzna dorównywał wzrostem Aeryn, był łysiejący i w średnim wieku. Pod dużym nosem znajdował się duży bujny, zadbany wąs a jego oczy powiększały niemodne okulary o mocnych soczewkach. Bał się, choć wręcz komicznie nie chciał tego pokazywać.

-Taak… w czym mogę Wam służyć? Potrzebujecie opieki medycznej?

 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 25-04-2019 o 09:54.
Pinn jest offline  
Stary 25-04-2019, 10:36   #33
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Nie wstała. Pozostała na miejscu, wpatrując się w zmywającego naczynia olbrzyma i napawała się tym cudownym uczuciem. Ona nic nie musiała, przynajmniej nie w tym momencie. Nie musiała wstawać, nie musiała zmywać, nie musiała sprawiać nikomu przyjemności, nie musiała się nikomu oddawać. Mogła, w pewnym sensie, sama decydować o tym, co będzie robić. Co będzie mówić. Co na siebie włoży i czy w ogóle coś włoży. Mogła sama decydować o tym czy zaraz podejdzie do Akella i zacznie go pobudzać seksualnie, by ostatecznie wziął ją na kuchennym blacie, czy po prostu tego nie zrobi.

To było dziwne i nowe uczucie. Czy tak właśnie czuli się ludzie wolni? Czy może był to jedynie przedsmak tego, co być może na nią czekało? Chciała, by trwało to wiecznie, by już zawsze sama mogła o sobie decydować.
Obroża na szyi jednak sprowadziła ją do szarej rzeczywistości. Wciąż podlegała komuś. Musiała wykonywać czyjeś polecenia, które choć zupełnie inne niż Marisa, to wciąż były poleceniami wydawanymi niewolnikowi.

- Dobrze, to ruszajmy. Chyba nie mamy co tracić więcej czasu - przytaknęła, kiedy Rice zaproponował prawie że natychmiastowy wyjazd.
Zauważyła, że w tej chwili coś się w nim zmieniło. Przestał być taki przygaszony, może spłoszony, jak przez te dwa dni. Zaintrygowało ją to. Co takiego siedziało w tej jego głowie?


Kiedy jechali Jeepem, Aeryn przyglądała się smutnej okolicy. Dla większości nie byłoby to zbyt ciekawym widokiem do podziwiania, ale Sky wciąż nie mogła się napatrzeć. Dla niej to wszystko było nadal czymś nowym, czymś ekscytującym.

W końcu oderwała wzrok od mijanych budynków i spojrzała na kierowcę, potem na jego broń, a potem znowu na niego.

- Jak już wrócimy i znowu przez jakiś czas nie będziemy mieli nic do roboty, mógłbyś mnie nauczyć korzystania z tego? - spytała, sięgając po karabin i przyglądając mu się z ciekawością z każdej strony. - Będziesz miał coś do roboty, a i ja nauczę się czegoś pożytecznego. Proszę?

Aeryn spojrzała na niego błagalnym wzrokiem i z ładnym uśmiechem na twarzy. Nie sądziła, by to mogło coś pomóc, ale po prostu chciała się do niego uśmiechnąć. Tak zwyczajnie.


Jak już stanęli w budynku kliniki i zaszczycił ich swoją obecnością lekarz, o którym wspominała Xenia, Aeryn nie odezwała się ani słowem. Stanęła jedynie z boku, krzyżując ręce na piersi i przyjmując groźną minę - a przynajmniej taki miała zamiar. W jej wyobraźni właśnie przypominała Xenię, emanującą grozą.
Z niewolniczą obrożą na szyi nie mogła jednak próbować w inny sposób zastraszać lekarza, tę część ich misji musiała pozostawić Rice'owi. W razie czego, gdzieś z tyłu głowy pamiętała, że mieli jedynie zastraszyć tego gościa, więc jej zadaniem było też ewentualnie powstrzymać Akella przed czymś więcej.

Czuła cały czas rosnące w niej podekscytowanie. W końcu pierwszy raz kogoś zastraszała. W ogóle pierwszy raz miała za zadanie wykonanie czegoś innego, niż erotycznego tańca czy wysprzątania sypialni Marisa. Och, ile by dała, by trzymać w tej chwili w dłoni jakiś pistolet, by wyglądać jeszcze groźniej. W głowie wyobrażała sobie, co mogłaby powiedzieć biednemu lekarzowi, by ten z przerażenia aż popuścił w majtki.
Zaśmiała się cicho pod nosem.
 
Pan Elf jest offline  
Stary 29-04-2019, 18:11   #34
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Rice wpatrywał się w talerz zastanawiając się co robi nie tak, że ten jest ciągle brudny. Na szczęście nie trudził się nad tym długo, bowiem w pokoju rozległ się głos Xenii.
Żołnierz nie wiedział czy w pokoju nie ma ukrytych kamer (a i specjalnie się za nimi nie rozglądał, bo to by tylko wzbudziło nieprzychylne zainteresowanie) pogodził się więc z faktem, że od teraz będzie musiał żyć ciągle pod przykrywką i nawet gdy będzie całkowicie sam nie będzie mógł pozwolić sobie na zbyt wielką szczerość. Stanął więc na baczność, zwracając się do telewizora jak do osoby żywej.
Komunikat był krótki i wyjątkowo chaotyczny. Mężczyzna nie miał zbyt dużego punktu zaczepienia i nie bardzo wiedział na jakim gruncie stoi i co właściwie ma wykonać. Tak czy siak… rozkaz to rozkaz i trzeba było działać.

Cel: wmieszać się w szeregi „wroga”.
Sposób: zastraszenie z nawróceniem (na taki pomysł mogła wpaść tylko i wyłącznie kobieta).
Miejsce: przychodnia lekarska.
Zespół: on i… eee exniewolnica, czyli spokojnie można powiedzieć, że szedł w pojedynkę.

I to by było na tyle… Nic więcej nie wiedział. Nie miał pojęcia jak duża jest przychodnia, w jakim budynku się znajduje, czy była częścią większego kompleksu, czy wolnostojącym budynkiem? Ile wejść miała? Ile wyjść ewakuacyjnych? Ile okien? Ilu pracowników? Jak duży obrót chorych w skali dnia? Czy posiadała rezydentów. W jakiej dzielnicy była? Z kim sąsiadowała?
Chuj… nic, kompletnie nic.

”Zamordyzm zamordyzmem mój bracie… ale trzeba mieć jakiś plan jak tym cyrkiem zarządzać, bo w końcu wszystko kiedyś sypnie.” Bliźniak z kwaśnym chichotem skwitował rządzące umiejętności tutejszej tyranki.
”A fakt, że tak długo tu ostała nie oznacza, że jest genialna w tym co robi… po prostu nie ma tu nikogo na tyle głupiego, by próbować przejąć ten burdel… nawet to twoje ‚cudowne’ Dominium.”

Akell, czy chciał, czy nie… musiał się niestety z nim zgodzić. Nie należał jednak do jednostek, które kwestionowały czyjąś decyzję, zwłaszcza gdy była ona rozkazem zwierzchnika. Zrobi co ma zrobić… zginie - trudno, nie zginie… - też trudno. Jedyne nad czym mógł zapanować to nad samym sobą, dlatego przygotował się do wyprawy najlepiej jak potrafił. Zabrał wszelką broń jaka pozostała mu do dyspozycji, obmyślił plan dotyczący swojego „image’u” i ruszył na pole bitwy.

W całym tym ferworze myśli, nie spostrzegł nawet, kiedy demon w jego głowie przestał się nad nim znęcać, a on w końcu poczuł, że ciężar który go przygniatał i powoli miażdżył, nagle zelżał.


Jazda uliczkami miasta była prawdziwym wyzwaniem intelektualnym. Ulice (jeśli jakoweś były) zazwyczaj ziały dziurami grożącymi urwać podwozie. Ruch drogowy był taki z deczka pojebany, nie wspominając o tym, że ludzie czy to piesi, czy w pojazdach… robili to na co tylko mieli ochotę i za nic sobie mieli innych.
Rice mało się nie wkurwił i nie wyszedł nastukać jakiemuś fagasowi za wpychanie się pod maskę. Wizja obicia komuś ryja była wielce kusząca i w pewien sposób podniecająca. Niemniej ostatecznie opanował swoje zapędy i nawet się uśmiechnął. Zdecydowanie wolał coś robić, nawet jeśli było to siedzenie w korku na wypizdowiu górnym w drodze do celu, niż bezczynnie siedzieć zamkniętym pokoju hotelowym i czekać na cud.

Ku wielkiemu zaskoczeniu, niebieskowłosa odezwała się nagle wspominając coś o nauce i broni. Zanim pierwszy szok opadł, olbrzyma zalała wściekłość.
- Nie dotykaj bo ci ręce połamię - warknął ostrzegawczo, przerzucając karabin na drugą stronę, by nie był w zasięgu dziewczęcych dłoni. Lufa stukała cichutko o szybę drzwi kierowcy.

Ostatecznie, kiedy się zastanowił nad sytuacją, doszedł do wniosku… że już jeśli miał zginąć od postrzału w plecy, to przynajmniej się postara by był on celny. Świadomość powolnej śmierci była dla niego mało absorbująca, więc kiwnął głową i mruknął opanowanym głosem.
- Zobaczymy, czy w ogóle wrócimy…


Gdy zajechali na miejsce, nie pozwolił im zbyt szybko wyjść z samochodu, przeznaczając niewielki czas na obserwację bloku. Oczywiście liczył się z tym, że im dłużej siedzieli w samochodzie i nic nie robili, tym bardziej rzucali się w oczy, toteż w końcu, gdy znalazł jakąś osłonę na oczy i naliczył wszystkie pary drzwi i okien, dał znak na wymarsz.

W środku przychodni spotkało go niejakie rozczarowanie. Po pierwsze nie było nikogo w poczekalni, a więc… odpadało zastraszenie poprzez postrzelenie świadka. Po drugie miejsce to było ciche, może nawet trochę nazbyt. Krzyki lub huki z jednej strony mogłyby działać na korzyść (gdyby byli świadkowie) lub niekorzyść (bo w takim wypadku był narażony na odwet). Po trzecie… nad lub pod nim mogli czaić się przeciwnicy, a on nie wiedział ilu ich było i czy w ogóle się tu jakowyś znajdowali. Po czwarte… nie miał planu i musiał improwizować, co go mocno irytowało… aż na zbyt mocno… tak mocno, że miał ochotę na…

- Przybywam z wiadomością od twojej dobrej znajomej. - Akell odezwał się głosem wyzutym z emocji, co nie pasowało do jego pełnej pasji mimiki. Następnie wystosował silny cios kolanem, uderzając medyka w brzuch, pozbawiając go oddechu. - Tej kurwie nie chciało się samej ruszyć dupy i jak widzisz… nie jestem zbyt szczęśliwy z okazji do pogaduszek… Skup się więc i zapamiętaj co ci mam do powiedzenia - cedził przez zęby przytrzymując chwiejącego się i rzężącego grubasa, tylko po to by pieprznąć go pięścią w policzek.
- Skupiłeś się? Patrz na mniej jak do ciebie mówię. Patrz kurwa!
Żołnierz puścił mężczyznę i spoglądał z obrzydzeniem jak ten kuli mu się pod nogami. Od niechcenia pomasował dłoń i nadgarstek na którym widniały strupy.
- Masz przestać - odparł - powiedziała, że zrozumiesz o co jej chodzi.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 30-04-2019, 11:40   #35
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
Lekarz po dostaniu silnego ciosu w brzuch skulił się jak kot pod kominkiem. Zaczął coś bełkotać, kiedy Rice począł mówić. Potem nieco się wyprostował i popatrzył na dwójkę “gości”. Zdecydowanie nie przyszli leczyć tu rany. Aeryn zaczęła nieco chichotać, musiała przyznać, że agresja potrafiła być wyzwalająca. Właściciel przychodni poprawił nieco spore okulary, tylko po to by dostać na odlew w twarz. Szkła spadły a czerwień wyskoczyła mu na policzek.

- Skupiłeś się? Patrz na mnie jak do ciebie mówię. Patrz kurwa!- wykrzyczał bezwzględnie Akell.

Lekarz zaczął coś mamrotać i skomleć, kulać się pod nogami olbrzyma.

- Masz przestać - odparł - powiedziała, że zrozumiesz o co jej chodzi.

Facet nieco oprzytomniał, skupił się szukając słów. Sky wiedziała, że on wie, jednak przez chwilę zgrywał niewiedzę. Akell złapał go za fraki, i przystawił pieść do opuchniętej twarzy.

-Dobra. Wiem chyba o co jej chodzi. Xenia chce mieć wszystko opodatkowane, a ja…- lekarz prawie płakał- Ja biorę leki od kontaktu z Kompanii. Ludzie potrzebują leczenia, a szpital nie do końca działa idealnie. To tylko mały interes. Robię to dla innych. Błagam pozwólcie mi żyć.

Akell puścił lekarza na ziemię, tak, że ten wstał i nieco się wyprostował, choć cały czas był przerażony i roztrzęsiony.

-Dajcie mi dwa dni. Nawet dzień, cholercia. Wezmę oszczędności i ucieknę do Kadrasin. Tam przynajmniej docenią chęć niesienia pomocy. Nie jak tu.

Aeryn przyglądała się mężczyźnie i wiedziała, że mówi szczerze. Wszystko poszło zgodnie z planem Xenii. Lekarz sam dał im możliwość okazania łaski. To powinno zwrócić uwagę szpiega Dominium, przynajmniej mieli taką nadzieję.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 30-04-2019 o 11:42.
Pinn jest offline  
Stary 30-04-2019, 12:52   #36
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


”No… i robota wykonana, nawet dobrze się spisałeś mój bracie.”
Bliźniak w głowie Akella nie brzmiał już tak agresywnie. Przelew krwi, wyraźnie nastroił go do pogaduszek i pochwał.
”Obawiałem się, że przez te dwa dni zaśniedziałeś trochę, a ta głupia dupa zawróciła ci we łbie… ale jak widać jest w tobie jeszcze jakiś cień profesjonalizmu…”

Rice kiwnął głową i odstąpił od lekarza. On sam (choć bardzo tego chciał) nie potrafił sobie pogratulować. Cała ta misja nie trzymała się kupy, bo kto normalny pozbawia cywilów opieki medycznej, na rzecz złapania szpiega? Jest wiele innych sposobów na wykurzenie kreta z nory i mężczyzna śmiał twierdzić, że „wręczanie” wrogowi dodatkowej broni do ręki nie było jednym z nich.
Niestety już dawno temu musiał przyzwyczaić się do faktu, że jest tylko zwykłym pionkiem w czyjejś grze i czy chce, czy nie… musi robić to co mu rozkażą. Nie zadawał więc pytań „dlaczego” i „po co”, pozbawiając się ostatniej iskierki człowieczeństwa jakie w sobie nosił.

”Mój słodki, naiwny bracie…”
Głos na powrót brzmiał jadowicie i bezlitośnie. W jego wykonaniu chwila spokoju, nie mogła trwać przecież zbyt długo.

- Kuuurwa… - mruknął na głos ex żołnierz, powstrzymując falę uszczypliwych wyzwisk ze strony rodzeństwa. - Taki kawał tu jechałem z powodu jakiś leków?! Weź ty się człowieku nie daj następnym razem przyłapać… - „poradził” mu od niechcenia, kręcąc w zrezygnowaniu głową.
Zaprawdę ciężki był los posłańców, a jeszcze cięższy… aktorów, którzy z aktorstwem nie mieli nic wspólnego.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 30-04-2019, 13:23   #37
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację
- Kuuurwa… Taki kawał tu jechałem z powodu jakiś leków?! Weź ty się człowieku nie daj następnym razem przyłapać… - powiedział spokojniej szturmowiec, kiwając głową z udawanym, na tyle na ile umiał zrezygnowaniem.

Lekarz wstał i zaczął masować się po opuchliźnie, która powoli przechodziła w siny fiolet. W jego oczach widać było zdziwienie. Podszedł ostrożnie do złamanych okularów i podniósł je.

-Czekaj… nie zamierzasz mnie zabić? Zresztą wszystko mógłbym wyjaśnić Księżniczce. Chociaż pewnie powiesiła by mnie na krzyżu przed hotelem, jak ma to w zwyczaju. Słuchaj dam Ci… Wam 500 UniCreditów jeśli tylko zostawisz mnie wolnego. No i szepnę o Was słówko mojemu znajomemu.

Na chwilę przerwał, głęboko się zastanawiając.

-Chociaż nie wiem czy to najlepszy pomysł. Jak będzie, ludzie? Zrobicie dla odmieny coś dobrego?- mówiąc to skupił wzrok na Aeryn, która ciąglę była rozbawiana, choć teraz bardziej z samego sposobu mówienia medyka.
 
Pinn jest offline  
Stary 30-04-2019, 14:53   #38
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


- Nah… za mało mi płaci, by mi ręka odpowiednio stwardniała - odparł Rice, zbywając dopytującego się grubasa machnięciem dłoni. Następnie poprawił karabin na ramieniu i odchrząknął, rozglądając się konspiracyjnie na boki, by upewnić się, że nikt jeszcze nie zwrócił uwagi na całe wydarzenie.
- Wiadomość przekazałem? Przekazałem. Dotarło? Dotarło… Szkoda mi na ciebie więcej czasu, o prywatnych środkach nie wspominając. - Tu pogłaskał blastera jak ukochanego pupilka, po czym rzucił zdawkowe spojrzenie niewolnicy, jakby się nad czymś zastanawiał.
Niby pamiętał, że była częścią jego przykrywki, ale w zasadzie to nie bardzo wiedział po co.

- Skoroś sam o kasie wspomniał, to teraz z niej wyskakuj i spierdalaj mi stąd ino w podskokach, bo jak Xenia znowu będzie mi nad uchem o tobie szczekać… to przysięgam, że następnym razem wsadzę ci te lufę w odbyt i odpalę serię, by popatrzeć na jakie mielone się przerobisz. Jasne? - Prychnął pod nosem i pokręcił głową, mamrocząc niby tylko do siebie. - Leki kurwa… cała afera o jakieś durne leki.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 02-05-2019, 07:53   #39
 
Pinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputacjęPinn ma wspaniałą reputację


TYDZIEŃ PÓŹNIEJ

Akell i Aeryn puścili lekarza wolno, dodatkowo wzbogacając się o 500 UniCreditów. Od tego momentu czas płynął im wolno, na odpoczynku w mieszkaniu. Przynajmniej dla Sky, która wzięła na siebie gotowanie i sprzątanie. Za to żołnierz regularnie ćwiczył, zarówno fizycznie jak i strzelecko, roztapiając ułożone w piramidy puszki swoim karabinem energetycznym typu Havoc.

Jeep stał zaparkowany przed położonym na uboczu budynku i raczej nie zapuszczali się nim do chaotycznie zbudowanego miasta. Zaczynali się zastanawiać czy w końcu coś się stanie; nawet Aeryn poczęła dociekać czy, aby tak długa bezczynność nie była podejrzana. W końcu pewnego wczesnego ranka zanim wstało słońce za wibrował persokom dany im przez Xenię.

Aeryn nie wiedziała czy powinna odebrać wiadomość, ciągle uwarunkowana przeszłością niewolnicy. W zasadzie nadal nosiła na szyi obrożę, choć modliła się, aby w końcu stać się wolnym człowiekiem. Cienki prostokąt persokomu wibrował i Sky w końcu dotknęła panelu, tak, że pojawiło się pytanie, czy nie zechce odbierać wiadomości holograficznej. Zdecydowała się i po chwili pojawiła się trójwymiarowa postać czarnego kota. Aeryn czuła się nieco idiotycznie, kiedy mruczek począł mówić w ludzkim języku. Nie ma to jak odpowiednia konspiracja.


-Witam. Przepraszam, za tą formę fizyczną, ale kontaktuje się z Tobą w ważnej sprawie. Tylko z tobą Panno Aeryn Sky. Jesteś niewolnicą. Zawszę nią byłaś. Podobnie jak ja w dawnych czasach.- kotek polizał łapkę, zapewne jakiś tani soft na który pozwolił sobie Krenick (jeśli to był on)- Wiem dostatecznie wiele. Wiem o artefakcie, wiem o Twoim towarzyszu, który uciekł z służby Dominium. Wiem, że uważacie mnie również za szpiega Ziemian.

Tu czarny futrzak ziewnął odsłaniając drobne kocie ząbki.

-To nie prawda. Zdezerterowałem podobnie do Rice’a Akella. Teraz moim celem jest zrobić tyle ile się da dla ludzi na Kadrasie. Ale trzeba stosować metodę małych kroków. Dlatego zaczynam od Freetown. Teraz rodzi się pytanie. Pomożesz sobie i innym zyskać prawdziwą wolność Aeryn? Wolną od ucisku tyranii, korporacji i samowładczych gangsterek?


Kot popatrzył ciemno-zielonymi wąskimi ślepiami zostawiając zmieszaną dziewczynę sam na sam. Z zewnątrz na dworze było słychać jak Akell znów strzela do butelek, tym razem z pistoletu kinetycznego.
 

Ostatnio edytowane przez Pinn : 02-05-2019 o 08:25.
Pinn jest offline  
Stary 03-05-2019, 12:09   #40
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Mijały kolejne dni, od kiedy razem z Ricem wyruszyli na misję w celu zastraszenia jakiegoś lekarza. Aeryn cały ten czas spędziła na beztroskim odpoczynku i rzeczach, na które sama miała ochotę - zupełnie jakby chciała nadrobić wszystkie te lata, kiedy mogła robić tylko to, co jej rozkazano. Teraz nie potrzebowała niczyjej aprobaty, a jeśli coś z tego, co robiła, przeszkadzało Akellowi, to i tak nic o tym nie wspomniał, więc uznała, że skoro nic nie mówi, to nic mu nie przeszkadza.

Aeryn puszczała kolejne płyty w odtwarzaczu, słuchając coraz to nowszej muzyki, do której wymyślała własny układ taneczny, pląsając po ich nowym mieszkaniu. Kiedy naszła ją na to ochota, sprzątała - choć robiła to już raczej z nawyku. Tak samo było z gotowaniem - wcale nie musiała tego robić, ale siłą przyzwyczajenia sama się za to brała, obawiając się trochę tego, że jeśli przestałaby, pewnie pomarliby z głodu.

Mimo obroży, którą wciąż musiała nosić na szyi, która czasami uwierała i która zdecydowanie nie prezentowała się zbyt ładnie, czuła się wolna. Może nie tak do końca, ale na pewno bardziej, niż miała okazję kiedykolwiek poczuć się przy Marisie Del Jerkovie.
To było naprawdę przyjemne uczucie, móc w końcu decydować samej o sobie (w pewnym stopniu). Czyżby powoli przestawała być przedmiotem? Czy może w końcu zyskiwała własną tożsamość i prawo do bycia osobą? Bardzo chciała, by odpowiedź na te pytania była twierdząca.

Aeryn stała przy oknie, owinięta jedynie w cienki materiał pościeli, przypatrując się Akellowi ćwiczącemu strzały na zewnątrz. Jakiś czas temu poprosiła go o to, by i ją nauczył posługiwać się bronią, lecz do tej pory nie uzyskała odpowiedzi. Czyżby aż tak nią gardził? Może miał jej dość?
Już jakiś czas temu zdała sobie sprawę, że sytuacja, w której się znaleźli, była poniekąd jej winą. Bo gdyby jej nie było wtedy w tej świątyni, to kula nie odezwałaby się do nikogo, nie miałaby kogo wybrać. Albo gdyby Rice ją wtedy zabił na tej pustyni, kiedy spostrzegł, że trzyma w kieszeni pistolet - również nie byłoby całej tej sytuacji.
Choć z drugiej strony, gdyby nie ona i ten tajemniczy artefakt, to kto wie czy Dessade nie wymordowałby wszystkich, łącznie z Akellem? Może właśnie dzięki niej oboje nadal żyli i mieli szansę na normalne życie?
Potem zastanawiała się, patrząc na zachowanie żołnierza, że może on wcale nie chciał normalnego życia? Może to, co miał, w zupełności mu wystarczało? Może właśnie to była dla niego norma, a ona mu to odebrała? Stracił kontrolę nad własnym życiem i miał jej teraz za złe? Nie wiedziała, ale też nie chciała pytać. Nie potrafiła dotrzeć do niego, co nieco ją frustrowało. Myślała, że jeśli znajdą wspólny temat - jak chociażby te ćwiczenia strzelania z karabinu - będzie jej łatwiej, jednak on milczał.

Aeryn odkryła również coś jeszcze, co już wcześniej dawało o sobie znać, jednak dopiero stojąc przy oknie i przypatrując się Rice’owi uświadomiła to sobie. Oparla się bokiem o ścianę i wsunęła jedną dłoń pod pościel, którą była okryta. Brakowało jej bliskości innego człowieka. Takiej zwykłej, cielesnej, do której może i nabrała obrzydzenia przez lata wykorzystywania przez Marisa, ale jednak było w tym czasami coś przyjemnego.
Gdy tak spoglądała na Rice’a, marzyła, by objął ją tymi wielkimi, umięśnionymi ramionami. Chciała poczuć jego nagie ciało przylegające do swojego. Chciała, by przez ten moment była tylko jego, a on tylko jej.
Jęknęła cicho, a wtedy rozległ się dźwięk persokomu. Oparła się plecami o ścianę i westchnęła, bo całkowicie wybiło ją to ze stanu, w którym się znalazła.

- Zaraz, zaraz. Ale skąd… pan wie o tym wszystkim? Moje imię, artefakt… - Aeryn spoglądała ze zmieszaniem na liżącego łapkę kotka, który przemawiał do niej ludzkim głosem.
Pomóc innym zyskać wolność? Taką prawdziwą? Ona tego pragnęła, ale do tej pory, póki ten kot nie wypowiedział tego na głos, nie zdawała sobie sprawy, że takich osób jak ona może być więcej. Być może całe Freetown? Ludzie, którzy pragnęli żyć wolno, ale nie mogli. Dreszcz przebiegł przez jej ciało.
- Ale co ja mogę? Nie potrafię nawet posługiwać się bronią… Posiadałam jedynie ten artefakt, który nie wiem czym jest, a tym bardziej nie mam pojęcia gdzie teraz jest.

Usiadła na łóżku, wpatrując się w wizerunek kota. Gdyby miała jak odzyskać artefakt, który dawał jej niezwykłą moc, pewnie miałaby realną szansę na wolność. Czy jednak bez tego też była w stanie to uzyskać? A dodatkowo pomóc też innym odzyskać wolność?

- Tak, pomogę. Chcę pomóc! - powiedziała w końcu.
 
Pan Elf jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172