Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-07-2007, 20:28   #18
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Harmonijna Domena Zewnętrza, Karczma Oko Zapomnienia
- Tak i mi się wydaje ekscelencjo.- rzekł rakszasa. - Panowie, myślę, że czas zakończyć nasze spotkanie, postaram się jak najszybciej zdobyć potrzebne informacje i osobiście lub poprzez zaufane sługi przekazać.
Sięgnął po szkatułkę w której znajdowały się cztery pierścienie.
- To są obręcze empatii, wystarczy skupić na nich wzrok, a myśli na mym imieniu, a będę wiedział, że mnie wzywacie bez względu na odległość i przebywanie na innych planach egzystencji.
Rozdawszy obręcze dodał. - Może teraz wyjdziemy na poza karczmę. Alsenuemor wyszedł pierwszy i gwizdnął przenikliwie. Z nieboskłonu osi zleciało bardzo duże ptaszysko(coś pomiędzy krukiem a orłem) o piórach barwy adamantytu, spod skrzydeł wyrastały mu żylaste ramiona, a na ciele zawieszone miał uprzęże. Czarne oczy patrzyły przenikliwe na zebrane przed nim osoby.


- I jak patrol?- spytał Alsenumeor.
- Na To nikogo nie te wielkie natrafiłem , a osobistości szkoda piekła? . Nikt Nie was nie wyglądają śmiał zbyt podsłuchiwać imponująco. - chronotyrym otworzył dziób i z jego gardła rozległy się jednocześnie dwa głosy.
- Pozory mylą.- rzekł do stwora Alsenuemor, po czym zwrócił się do zebranych mówiąc.- Na mnie już pora.
- Zobaczymy Do, jeśli którego zawiodą, portalowego marny miasta mam ich los cię zabrać? - rzekł stwór.
- Powiem ci po drodze.- rzekł rakszasa wdrapując się na grzbiet. Chronotyrym oderwał się od ziemi mocno machając skrzydłami i po kilku chwilach byli juz kropką niknąca na horyzoncie.

Cania, sala tronowa.

Mefistofeles rozłożył się niedbale na tronie, a jego gniewne oczy spoglądały na lewitującą szatę. Jedna nogę położył na oparciu tronu, zaś na drugim oparciu położył łokieć. Wyglądał niezbyt imponująco przy dużym cielsku smoka za tronem, ale był od smoka dużo silniejszy.



W tle pobrzmiewała śpiew bardki, arcyczart spojrzał po swej sali tronowej, dumie jego fortecy. Była ona wielka jak wnętrze katedry, jej łukowate zwieńczenie niknęło w mroku, a przez ażurowe ,lecz niezwykle, mocne okna wpadało do sali światło z zewnątrz. Marmur ścian o barwie śniegu był pokryty misternie rzeźbionymi scenkami opowiadającymi o prawdziwych ( oraz zmyślonych.. jak mówili zazdrośnicy, zawsze z dala od uszu Mefistofelesa)zwycięstwach. Oprócz świtała zapadającego przez okna blask dawały ustawione na trójnogach puchary pełne piekielnego ognia, wynalazku władcy Canii.
- Sługo, mam dla ciebie zadanie, udasz się na Gehennę i dowiesz czemu spadła wydajność mojej kopalni i przywrócisz wydajność karząc kogo trzeba.- rzekł nie znającym sprzeciwu głosem Mefistofeles.
Sephirothowi to wystarczyło.. Wiedział o tym sekrecie władcy Canii, który zbudował tuż pod Kresem Nadziei, olbrzymią kopalnię wydobywającą tamtejszą cenną rudę żelaza.
Jakim cudem ukrył ją przed Melifem , bądź też jakim cudem Melif przymykał oko na ten rabunek?.. nie wiedział w Canii nikt...Zresztą o samej kopalni wiedzieli tylko nieliczni.
Tak czy siak kopalnia działała dotąd bardzo sprawnie, a nieumarli z Kresu Nadziei stanowili dodatkową ochronę przed szpiegami.
- Zanim pójdziesz egzekutorze, może powiesz mi gdzie na tak długo zniknąłeś? -spytał zimnym niczym stal głosem Mefistofeles.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 26-07-2007 o 21:08.
abishai jest offline