Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2019, 21:17   #106
GreK
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Ubiegli ich. Kurwa! Ubiegli i zabrali monetę. Czy Bacab o tym wiedział? Dlatego nagle się skitrał? Alvaro Jesus był wściekły. Nie lubił jak robiono z niego pierdolonego gringo. Gdy w tym momencie pojawił się utkany z dymu wąż i zaczął pleść swoje smuty, sicario nie był w nastroju do układów.

- Chuje muje, czarne węże - przeklął zaskoczony nagłym pojawieniem się gada. - A kim TY jesteś, że pytasz? I jaką inną niewolę proponujesz?
- Nie ważne kim jestem. Ważne, czym mogę się stać.
- A więc kim… czym możesz się stać?
- Waszą zagładą.
- Aaaa… taka zamiana. W chuj mnie zaciekawiłeś. Dlaczego powinienem być zainteresowany?
- Aby przetrwać?
Czy stwór grał na czas? Czego tak naprawdę chciał. Bo odpowiedzi były, delikatnie mówiąc, bardzo lakoniczne.
- Wiesz co? - spytał retorycznie, nie patrząc już na widmo lecz postać stojącą przed drzwiami. Starając dostrzec w jej sylwetce coś znajomego. - W dupie to mam. Twoje aspiracje, twoje pogróżki, twoje zagadki mam w dupie. I twoje rozgrywki teraz mam też w dupie. I gdyby zadzwonił do mnie prezydent jebanego USA, jebany Donald Trump, żeby zaprosić mnie na ryby na jego zjebanej motorówce, to powiedziałbym mu, że też MAM GO W DUPIE!

Ostatnie słowa wydyszał wściekle rozpryskując ślinę niczym jadowity wąż truciznę. Cofnął się dwa kroki i przywarł plecami do ściany.

- A teraz, jak nie masz nic innego do powiedzenia to spierdalaj!

Wąż zafalował, wypełnił powietrze spiralami czarnego dymu, w którym Ucho zobaczył swojego brata. W jakiejś codziennej, niemal banalnej sytuacji. I Hernana, który czaił się z boku, w ciemnościach, z bladą twarzą i błyszczącymi szkarłatem ślepiami. W twarzy Hernana błyskały kły - wąskie ostrza niosące śmierć. A potem skoczył. Chwycił jego brata, Mario, i wgryzł się w bok jego szyi. Oreja zobaczył krew. Tryskała na wszystkie strony, kiedy jego kompan z gangu szarpał, rozrywał szyję jego małego braciszka na strzępy. Zmieniając Mario w kawał okrwawionego mięcha leżącego w kałuży juchy.

- Tak właśnie się stanie. To zrobią. Jak nie on, to ktoś inny. Wojna, którą teraz toczysz dla Xolotla zawsze kończy się czymś takim. Śmiercią niewinnych. Teraz odejdę. Tak, jak sobie tego życzysz, ale przy naszym kolejnym spotkaniu, to co teraz widzisz, będzie prawdą. Tego chcesz, Alvarao Jesusie Fernandezie Perez? Tego chcesz?

Osoba w wejściu nadal była rozmyta, jakby znieruchomiała oni i cały świat. Ale Ucho rozpoznał mężczyznę. To był właściciel antykwariatu.

- Nie! Nie… to się nie stanie - chciał przekonać sam siebie chociaż wizja, której doświadczył wyraźnie nim wstrząsnęła. - Zatruwasz mi umysł przyszłością, która nie nadejdzie.

“Zaopiekujesz się nimi sam” - głuchy głos Xolotla w jego głowie nie pozostawiał wątpliwości kto byłby odpowiedzialny za taki koniec.

- Wypierdalaj! Nie mamy sobie nic do zaoferowania!

Otarł czoło sperlone nagłym, zimnym potem, skrawkiem koszuli i wtopił się w ścianę przechodząc z powrotem do zaułka, gdzie pozostawił chłopaka.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline