Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2019, 21:19   #91
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Oswald dość sceptycznie przyglądał się Randulfowi i Morwenie próbującym podejrzanego napoju z podejrzanego kielicha znalezionego w podejrzanej świątyni w podejrzanym lesie. Niby zadziałał na nich ożywczo ale nie ufał temu ani na jotę. Szczególnie nie, jeśli to miejsce było siedliskiem zjaw przywołanych jakimś plugawym rytuałem.

- Ja też po niektórych rzeczach czuje się lepiej, a wiem, że z pewnością nie są dla mnie dobre. - Spojrzał na Randulfa i nieznacznie wywrócił oczami, kierując je na chwilę w stronę oświetlonego księżycem witrażu. - Oby wam na dobre wyszło. -

Nie wiedział jednak jak powinien zareagować na Morwenę, a raczej na to jak rozpaliła ogień kiedy niebieski płomyk pojawił się między jej palcami i łapczywie przeskoczył na zebrane szczapki. Randulf to przegapił? Na to wyglądało, bo zdawał się całkowicie pochłonięty niecodziennym znaleziskiem. Morwena natomiast sprawiała wrażenie jakby takie rozpalanie ogniska było czymś najzwyklejszym w świecie. Jak używanie hubki i krzesiwa, czy odkorkowywanie butelki. Na tyle zwyczajne, że nie poświęca się tej czynności za wiele uwagi wykonując ją niemal mechanicznie. Bosch zmierzył kobietę wzrokiem ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć do środka budynku wpadł przerażony mężczyzna.



Bosch cofnął się zapobiegawczo i wysłuchał co ten miał do powiedzenia. Co on tu w ogóle robił? Postanowił jednak nie odzywać się jeszcze, jedynie opierając rękę na rękojeści miecza i obserwując całe zajście.

- Tja... - Powiedział cicho pod nosem. Dokładnie widział całą sytuację z nieco innej perspektywy. Przerażona osoba uciekająca przez ciemny las przed zjawami. Nagle trafia na samotny budynek - świątynie na środku zapomnianej przez bogów i ludzi polanie. W środku napotyka przyjazną trójkę "miejscowych" oferujących pomoc i jako jedną z pierwszych rzeczy, łyk "czegoś" z wielkiego, złotego kielicha. Książkowy opis kultystów i jakiegoś dziwnego rytuału. Gdyby nie wiedział lepiej, z miejsca uznałby się za jakiegoś chorego pachołka w służbie Sigmar jeden wie czego. "Nasze zjawy" Morweny dopełniły obrazu chorych pojebów praktykujących czarną magię na jakimś odludziu. Po prostu wspaniale. Nieszczęśnik albo się zaraz na nich rzuci z bronią jak zapędzone w kąt zwierze, albo ucieknie prosto w szpony widm.

- Nie nasze zjawy, a zjawy które nas atakowały wcześniej i których się wcześniej pozbylismy w jedyny skuteczny sposób. Stalą. - Z westchnieniem zrezygnowania doprecyzował zerkając na Morwenę.

- Właśnie. Co w ogóle robisz w tym przeklętym lesie? I weź się w garść człowieku bo kto wie, może zaraz będziesz musiał zrobić użytek z tej broni tak jak Randulf radzi jeśli te widma przypałętały się tu za tobą. - Bosch zapytał zupełnie innym od Morweny, oschłym głosem i podszedł do wyjścia. Dobywając broni wyjrzał na zewnątrz przez lekko uchylone drzwi. - Widziałeś coś jeszcze? Jak to coś wyglądało? Było ich więcej? Was było więcej? Cokolwiek? - Zarzucił uciekiniera kolejnymi pytaniami.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline