Śmiałym szczęście sprzyja, powiadali pisarze, tworzący w czasach, których nie pamiętali najstarsi nawet mieszkańcy Imperium i Karl przekonał się, że warto było zagadać do Rainy. Co prawda część nocy była nieprzespana, ale Karl nigdy z życiu nie nazwałby tego czasu straconym. I nie żałowałby, gdyby dziewczyna została do rana. No ale wyszła wcześniej, dzięki czemu Karl nie ziewał hrabiemu prosto w nos. Wtedy z pewnością zostałby potraktowany inaczej. A tak... Okazało się, że hrabia (mimo iż należał do zdecydowanie wyższych kręgów niż Karl) jest uprzejmy i chętnie dzieli się swoją wiedzą. A z rady, jakiej udzielił, warto było skorzystać.
-
Dziękuję za radę, panie hrabio - powiedział. -
Postaram się przekonać moich towarzyszy, by ruszyć najpierw do zamku Lenkster, a nie od razu na ślepo w góry.
Zamieniwszy jeszcze kilka zdań z hrabią Randolfem Karl pożegnał się uprzejmie i wrócił do swoich towarzyszy, by podzielić się z nimi - oczywiście nie wrażeniami z nocy, tylko otrzymanymi informacjami.
No i pokrzepić się czymś bardziej pożywnym niż wino, którym częstował go hrabia.
* * *
-
Tu jest Wolfenburg. -
Za pomocą kufli, noży i łyżek Karl tworzył prowizoryczną mapę. -
Faber leży nad Eiskalt, gdzieś tu. I stąd niby prowadzi droga w góry. - Dwie łyżki i kufel zajęły odpowiednie miejsca.
-
Mniej więcej w tym miejscu leży Ristedt, a dalej zamek Lenkster. - Kolejne dwa kufle zostały odpowiednio ustawione. -
A hrabia Randolf, z którym przed chwilą rozmawiałem, sądzi, że w Lenkster mogą mieć jakieś informacje o naszym Bastionie. A z zamku też możemy ruszyć w góry.
Karl upił nieco piwa.
-
Jedno jest pewne - mówił dalej -
przynajmniej moim zdaniem. Do Bastionu nie prowadzi żadna droga, którą moglibyśmy dojechać wozem. Dlatego proponuję zrezygnować z kupna czegoś na kołach i ograniczyć się do kupienia dwóch mułów. Będą mogły nieść nie tylko ekwipunek, ale i kogoś z nas.
- No i chyba powinniśmy ustalić, co warto dokupić prócz jedzenia - dodał. -
Jakieś liny? Łopaty? Kilofy czy oskardy? Lampy mamy...