Karelia Meitner usiadła na wolnym miejscu wskazanym przez Wilhelma. Chwilę potem zjawił się służący i przyjął od niej zamówienie na wino, które błyskawicznie podał. Gdy się oddalił, kobieta wyciągnęła z płytkiego dekoltu sukni wisiorek, zdjęła go z szyi i trzymając na otwartej dłoni, pokazała siedzącym przy stole. Srebrny medalion przedstawiał płonącą pochodnię umieszczoną nad otwartą księgą. Nikt z obecnych nie wiedział o co chodzi. Karelia uśmiechnęła się, ze zrozumieniem pokiwała głową. – Jestem śledczym Officium Arbitrorum. Wewnętrznej służby Światyni Sigmara – oświadczyła zimnym tonem. – Nie, to nie to samo co Inkwizycja, nie obawiajcie się. Wszystko co mogę Wam powiedzieć, to że zajmujemy się przestępstwami i wykroczeniami, a nie herezjami, demonologią i wpływami Chaosu na świątobliwych mężów kościoła... Zarówno Wy, jak i ja zajmujemy się, mniej więcej tą samą sprawą. Łączą nas osoby Liessinga, Mossbauera i Ojca Feodora. Wszyscy trzej są martwi. Może warto byłoby połączyć siły? To znaczy... – lekko się zmieszała. – Officium Arbitrorum mogłoby Was zatrudnić...