"A to niespodzianka...", pomyślał Wilhelm, gdy Karelia poinformowała, jakiej organizacji jest przedstawicielką, tudzież przedstawiła interesującą propozycję.
Wartą przemyślenia i, zapewne, korzystną. Istniało jednak pewne "ale".
- Czym zasłużyliśmy na tak wielkie zaufanie? - spytał. - Czyżby sytuacja stała się jeszcze gorsza, niż myśleliśmy?
Spojrzał na Karelię.
- No ale jest jeden mały problem... - powiedział. - Inkwizytor, Klaus Werner, który się raczył nami zainteresować po zdarzeniach w Pfeildorfie. I, można by rzec, zatrudnił nas.